Stosunek Kościoła Katolickiego do małżeństwa i rodziny

 

Kościół Katolicki przedstawia siebie jako strażnika rodziny, jako fundament poważnego traktowania relacji między mężczyzną i kobietą oraz jako krzewiciela troski o dzieci.  W rzeczywistości jest on skrajnie antyrodzinny, a polityka jakiej oczekuje od państwa w tej sferze, nakierowana jest wyłącznie na jego polityczny interes.

Na początku należy już zaznaczyć, że prawo do zawarcia małżeństwa i posiadania rodziny Kościół Katolicki przewiduje tylko dla ludzi należących do jego wspólnoty. Encyklika Casti connubii – Piusa XI potępia małżeństwa cywilne, innowiercze i konkubinaty. Choć wspomina, że wszyscy powinni móc się wiązać i rozmnażać, to jednocześnie zaznacza, że władze państwa mają obowiązek zakazywania związków innych niż katolickie (sakramentalne) i karania ludzi w nich żyjących.

"Istota ta małżeństwa, wyjątkowa i jej tylko właściwa, stawia je o całe niebo wyżej nie tylko od kojarzeń zwierząt, kierowanych ślepym tylko instynktem przyrodzonym, w których niema ni rozumu, ni zdecydowanej woli, lecz stawia ją też wyżej od ludzkich małżeństw dzikich, pozbawionych wszelkiego prawdziwego i uczciwego węzła woli i nie mających nic wspólnego z prawdziwym pożyciem domowym.  Stąd wynika też, że prawowita władza ma prawo i obowiązek zakazywania takich związków haniebnych, sprzeciwiających się rozsądkowi i istocie ludzkiej, przeszkadzania im i karania ich."

Niektórzy mogą tu powiedzieć, że przecież sam Kościół udziela dziś ślubów wszystkim – jeżeli przynajmniej jedna strona przynależy formalnie do katolickiej wspólnoty. Tak robi – ale wynika to z chęci zysku, a nie tolerancji. Jako, że obecnie – poza Watykanem – nie ma państw katolickich, a większość ludzi deklarujących katolicyzm, nie wyznaje w rzeczywistości katolickich poglądów – Kościół nie domaga się głośno wprowadzenia swojego porządku. Takimi postulatami wystraszyłby tylko społeczeństwo. Nie mogąc przeforsować swoich ideałów, wykorzystuje więc obecną sytuację i stara się na niej przynajmniej zarobić, udzielając masowo małżeństw.

 

 

W tej sytuacji Kościół Katolicki ślubu udzielić może dziś nawet formalnemu katolikowi i niekatolikowi – aczkolwiek w takim wypadku potrzebna jest zgoda biskupa. Ślub to jednak ostateczność, bo zanim do tego dojdzie Kościół stara się swoje ugrać. Odradza on stanowczo małżeństw z zadeklarowanymi niekatolikami, a już szczególnie z liberałami, bezwyznaniowcami, ateistami – strasząc różnymi absurdalnymi rzeczami. Od napominania, że "katolicki" partner nie będzie mógł liczyć na wspólne uczestnictwo we mszy – co ma być rzeczą niedopuszczalną – po straszenie, że ateiści są niezdolni do miłości, wierności małżeńskiej, budowania trwałych związków, panowania nad swoją seksualnością i przestrzegania jakichkolwiek zasad moralnych. Przykładem mogą być tu kazania i wykłady ks. Dariusza Oko oraz ks. Marka Dziewieckiego.

Artykuł ks. Marka Dziewieckiego – Ateizm, czyli urojona wizja człowieka, ze strony PCh24.pl.

"Ateistyczne pomysły w tym względzie – podobnie jak ateistyczna antropologia – są mało skomplikowane. W zeszłym stuleciu przemocą i zbrodniami promowali kult proletariackiego kolektywu. W XXI w. bardziej wyrafinowanymi metodami – zwłaszcza za pomocą zdominowanych przez siebie mediów – promują »wolne« związki. […] To, co faktycznie proponują ateiści jako sposób na więzi, zwłaszcza w relacji kobieta – mężczyzna, to nie związki wolne od związków, lecz związki wolne od odpowiedzialności, miłości i wierności."

Artykuł ks. Marka Dziewieckiego – Bóg się rodzi w Dolinie Ciemności, z portalu Opoka.

"Historia potwierdza, że w każdej epoce ateizm stawał się śmiertelnym zagrożeniem dla ludzkości. Jest to oczywiste, gdyż ateiści nie wierzą w miłość i w konsekwencji negują istnienie jakościowej różnicy między człowiekiem a zwierzęciem. […] W oczach ateistycznych liberałów i cyników chrześcijanie są »zacofani«, bo w XXI wieku odważają się przypominać o tym, że człowiek jest w stanie kierować swymi emocjami bez używania narkotyków, a swoją seksualnością bez dopuszczania się zdrad małżeńskich i bez ryzykowania zdrowia czy życia dla chwili przyjemności."

Z kolei na wykładzie w Pszczynie w 2014 roku, ks. Dariusz Oko stwierdzał: "Ateiści jednak wiemy, co pokazują badania, są mniej moralni, mniej duchowi, bardziej zdolni do rzeczy złych i najgorszych. I też bardziej prymitywni, brutalni. […] Oni nie mają żadnych granic etycznych, tylko najwyżej fizjologiczne. Znaczy, nie zrobią czegoś tylko dlatego, że to fizjologicznie się nie da, coś gdzieś włożyć. Ale jak się da, to to zrobią."

W istocie – o czym wspominają niektóre katolickie media – obawą Kościoła dotyczącą małżeństw z zadeklarowanymi niekatolikami, jest tylko to, że taki związek zaburzy zaufanie strony "katolickiej" do niego. Że porzuci ona wspólnotę, praktyki religijne – zaś dzieci wychowane w takiej rodzinie, nie zostaną wychowane tak, jakby Kościół tego oczekiwał.

Artykuł Jolanty Tęczy-Ćwierz Czy katolik może wziąć ślub z ateistą? – ze strony Gość.pl.

„Dlatego Kościół raczej odradza zawieranie takich małżeństw. Chodzi tu głównie o to, że strona wierząca w takim związku jest narażona na zniechęcenie i zobojętnienie. Zwłaszcza, jeśli wiara jest letnia, może dojść do odstąpienia od jej praktykowania. A nawet jeśli tak się nie stanie, to najprawdopodobniej dzieciom trudniej będzie osiągnąć głęboką wiarę, zabraknie im atmosfery religijnej domu rodzinnego. […] Księża często odradzają zawieranie takich ślubów, zalecając odroczenie do nawrócenia osoby niewierzącej.”

Artykuł ks. Aleksandra Sobczaka Aktualna dyscyplina Kościoła wobec małżeństw mieszanych i im podobnych – Mateusz.pl.

"Należy podkreślić, że w wypadku osoby, która odstąpiła od Kościoła i wiary, względnie publicznie jej nie praktykuje, niebezpieczeństwo naruszenia prawa Bożego jest większe, niż w małżeństwie z osobą wierzącą, ale należącą do braci odłączonych, czy niewierzących w dobrej wierze. Stąd, z punktu widzenia duszpasterskiego, należy odradzać stronie wierzącej zawieranie tego typu małżeństwa."

Tak więc Kościół Katolicki woli, by przykładowo kobieta wzięła sobie za męża alkoholika, narkomana, zdradzającego, czy sadystę – niż by związała się z ateistą, własnowiercą lub liberałem. Katolicyzm stawia bowiem jako priorytet doboru partnera, nie jego odpowiedzialność, zaangażowanie, wierność itp. – ale to, czy osoba taka jest przynajmniej formalnie i deklaratywnie – katolikiem! Zgoda na ślub mieszany wynika więc nie z tolerancji. Wynika z faktu, że retoryka zniechęcania do kontaktów z niekatolikami zawiodła – i ślub takich osób jest nieunikniony. Skoro zaś ludzie ci mogą wziąć ślub gdziekolwiek, to dla Kościoła lepiej, by wzięli go w katolickiej świątyni, na czym on zarobi.

Dla sytuacji gdy retoryka zniechęcania nie odnosi skutków i para dalej chce wziąć ślub, Kościół Katolicki przygotował sobie i tak kolejne zabezpieczenia. Kodeks prawa kanonicznego – kan. 1125 nakłada na stronę katolicką obowiązek oświadczenia, że jest gotowa odsunąć od siebie wszelkie niebezpieczeństwa utraty wiary oraz przyrzeczenia, że ochrzci swoje dzieci w Kościele Katolickim i wychowa je zgodnie z jego naukami. Dodatkowo strona niekatolicka jest zobowiązywana do oświadczenia, że nie będzie przeszkadzała w katolickim wychowaniu dzieci.

Oświadczenia te są absurdalne i niemożliwe do spełnienia jeżeli związek funkcjonowałby trwale. Zakładając, że taka para przestrzegałaby oświadczeń wymaganych przez Kościół, strona katolicka musiałaby wychowywać dzieci w nienawiści do drugiego rodzica – który w nauczaniu katolickim jest kimś z założenia złym (tu można wskazać choćby wspomniane nauki ks. Oko i ks. Dziewieckiego), z kim należy walczyć i kogo nie wolno słuchać, czy tolerować. Na przykład Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie 1868 wskazuje, że grzechem jest tolerowanie grzechu innych, uczestniczenie w nim i nieprzeszkadzanie w grzeszeniu.  Odmienne poglądy w sferze wyznaniowej, społecznej, czy politycznej są zaś grzechem ciężkim – i nie jest to kwestia jednorazowego czynu, bo grzech jest w tym wypadku częścią tożsamości takiej osoby. Oznacza to, że rodzic katolicki musiałby uczyć nieposłuszeństwa, nietolerancji i agresji w stosunku do rodzica niekatolickiego.

Strona niekatolicka natomiast musiałaby w ogóle nie brać udziału w wychowaniu dzieci. Mogłaby bowiem zasiewać zwątpienie nie tylko przemycając nieświadomie swoje poglądy w procesie wychowania, ale nawet samą swoją obecnością pokazywać dziecku, że są na świecie ludzie o innych poglądach – tym samym motywując to dziecko do zadawania niewygodnych pytań. Co więcej, pogłębianie więzi takiego rodzica z dzieckiem, zakłócałoby katolickie wychowanie – ponieważ uczyłoby to dziecko potępianej przez Kościół Katolicki tolerancji, wobec osób o innych poglądach.

Wróćmy jednak jeszcze do samego wiązania się w pary. Ze strony kleru katolickiego jak i katolików padają głosy, że niekatolików nie powinno interesować to, że Kościół Katolicki stara się zniechęcać do związków mieszanych – bo powinni sobie znaleźć przecież partnera, który nie należy do tej wspólnoty. Problem jednak w tym, że w Polsce formalnie należy do niej około 90 % obywateli – a przynależność ta wcale nie wiąże się z faktycznymi ich poglądami.

Kościół wpaja wielu ludziom, że są katolikami – choć w praktyce nimi się są. Są nimi co najwyżej formalnie, w księgach parafialnych. Ci "katolicy" – z którymi niekatolik rzekomo nie powinien się próbować parać – w większości nie wyznają katolickich poglądów. W ewentualnym związku, w ogóle nie musi więc dochodzić do konfliktów, którymi straszy strona katolicka – wmawiająca, że takie osoby całkowicie do siebie nie pasują, że mają na pewno odmienne poglądy na wiele ważnych spraw i że będą w ciągłym sporze. Kościół między potencjalnie pasującymi do siebie ludźmi stawia tu barierę jedynie urojonych podziałów. Tak więc za udawaną troską Kościoła Katolickiego o to co spotka w przyszłości dwie czy jedną stronę małżeństwa, skrywa się wyłącznie troska o podporządkowywanie sobie ludzi oraz izolowanie ich od osób, które mogłyby taki stan rzeczy zakłócić.

Ktoś tu może powiedzieć, że Kościół głosi trudne dla wielu nauki dotyczące wstrzemięźliwości seksualnej, czy wierności – więc jednak zależy mu w jakimś stopniu na jakości związków.  Otóż Kościół Katolicki rozróżnia swoją retorykę w zależności od tego do kogo ma ona trafić i jakie ma odnieść skutki. Mówienie o wstrzemięźliwości, wierności, dobru par – kreuje wizerunek Kościoła jako strażnika moralności. To zaś powoduje, że sama przynależność do jego wspólnoty – a niekoniecznie przestrzeganie jej zasad – czyni człowieka wizerunkowo lepszym. Kościół w ten wabi do siebie ofertą etykiety społecznej, dzięki której ludzie mogą nie tylko zwiększyć swoje poczucie wartości, ale i wpłynąć na postrzeganie ich przez innych. Równolegle do takiej retoryki, Kościół stosuje odnośnie katolickich związków całkowicie odmienną politykę. Tutaj dochodzimy do kolejnej ważnej dla Kościoła sfery.

Drugą – obok doboru partnera – ważną dla Kościoła Katolickiego kwestią jest prokreacja. Większość ludzi prawdopodobniej by przyznała, że dobre małżeństwo to takie, które jest trwałe – niezależnie od okoliczności, w którym panuje zaufanie, zrozumienie, troska, przywiązanie, miłość. Kościół Katolicki patrzy jednak na to zupełnie inaczej. W katolickim małżeństwie, tuż za posłuszeństwem Kościołowi, priorytetem jest seks i płodzenie dzieci.

Kodeks prawa kanonicznego – kan. 1096, § 1 stanowi, że "Do zaistnienia zgody małżeńskiej konieczne jest, aby strony wiedziały przynajmniej, że małżeństwo jest trwałym związkiem między mężczyzną i kobietą, skierowanym do zrodzenia potomstwa przez jakieś seksualne współdziałanie". Tak więc podstawą małżeństwa (poza jego trwałym charakterem) jest płodzenie dzieci. Wzajemna troska, zrozumienie, szacunek, miłość, spędzanie razem czasu, dzielenie się obowiązkami – nie są tu fundamentem, a jedynie ewentualnym dodatkiem.

Co więcej, prokreacja jest dla Kościoła na tyle ważną sprawą, że nawet bardzo kochająca się para, chcąca i zdolna stworzyć trwały, pełny troski i zaufania związek – nie może być małżeństwem, jeżeli na przykład z powodu niepełnosprawności któregoś z partnerów jest niezdolna do odbycia stosunku seksualnego (w jego pożądanej formie). Kodeks prawa kanonicznego – kan. 1084, § 1 stanowi, że: "Niezdolność dokonania stosunku małżeńskiego uprzednia i trwała, czy to ze strony mężczyzny czy kobiety, czy to absolutna czy względna, czyni małżeństwo nieważnym z samej jego natury".

Fiksacja Kościoła Katolickiego na naturalnej prokreacji uwidacznia się w jego retoryce również przy potępianiu zapłodnienia in vitro. Kościół podkreśla tu, że dzieci mają prawo być poczęte z miłości i w kontekście aktu małżeńskiego (np. Jan Paweł II – Evangelium Vitae, Rozdział I, punkt 14; Instrukcja Kongregację Nauki Wiary – Donum vitae) – jakby poczęcie drogą in vitro miało ścisły związek z brakiem miłości małżeńskiej i dehumanizowało małżeństwo. Tymczasem poczęcie dziecka drogą naturalną nie jest wyznacznikiem miłości – czego przykładem może być poczęcie przez gwałt. W ujęciu Kościoła Katolickiego, miłość i małżeństwo, są wiec pozbawione głębi i sprowadzone zostają do samej tylko prokreacji.

Tak jak Kościół Katolicki jest przeciwko małżeństwom niekatolickim (w tym małżeństwom formalnych "katolików" z niekatolikami), tak jest też przeciwko temu, by niekatolicy mieli dzieci i rodziny. Im bowiem więcej niekatolików, tym mniej ludzi skłonnych podporządkować się Kościołowi – a więc i tym mniejsza legitymacja dla jego polityki. Obecnie nacisk Kościoła na ograniczenie praw niekatolików do wychowywania dzieci jest ograniczony. Wyraża się zasadniczo w dwóch kierunkach działania. Pierwszy to różne formy podważania zdolności takich rodziców do prawidłowego wychowywania dzieci – za czym po cichu idzie podważanie ich prawa do wychowywania w ogóle. Uzasadnieniem są tu różne naciągane przewinienia, takie jak "seksualizacja dzieci", w postaci akceptowania ich obecności na zajęciach uczących o ludzkiej seksualności. Drugi kierunek to sugerowanie, że niekatolicy w ogóle nie powinni wchodzić w związki, podejmować się czynności seksualnych i ewentualnie płodzić potomstwa – tylko żyć w samotności. Przykładem może być tu nauczanie ks. Romana Kneblewskiego oraz dokument Deklaracja wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej – z 2014 roku.

Fragment nauczania ks. Romana Kneblewskiego zaprezentowanego w filmie Pedofilia!!! na serwisie YouTube (kanał Tuba Cordis).

"Trzeba jasno powiedzieć, że prawo do aktów miłości oblubieńczej, mają względem siebie tylko małżonkowie związani sakramentalnym węzłem małżeńskim. Nikt inny. A że komuś przecież się należy, bo on nie potrafi bez tego żyć. A dlaczego ma być pokrzywdzonym? No to jest krzyż, który niesie w życiu. […] To wszystko w jakichś planach bożych sprawiedliwie będzie rozliczone. Ale to nie znaczy, że ktoś kto jest niezdolny do życia w sakramentalnym związku małżeńskim, ma uczestniczyć w aktach miłości oblubieńczej. Nie. To nie jest jego sfera życia po prostu."

Dokument Deklaracja wiary lekarzy katolickich i studentów medycyny w przedmiocie płciowości i płodności ludzkiej – punkt trzeci.

"Przyjmuję prawdę, iż płeć człowieka dana przez Boga jest zdeterminowana biologicznie i jest sposobem istnienia osoby ludzkiej. Jest nobilitacją, przywilejem, bo człowiek został wyposażony w narządy, dzięki którym ludzie przez rodzicielstwo stają się »współpracownikami Boga Samego w dziele stworzenia« – powołanie do rodzicielstwa jest planem Bożym i tylko wybrani przez Boga i związani z Nim świętym sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim."

Wypowiedź ks. Kneblewskiego nie powinna budzić wątpliwości, więc pozostaje kwestia interpretacji wskazanego punktu deklaracji. Lekarz będący sygnatariuszem tego dokumentu nie ma kompetencji do odmówienia dwóm dorosłym ludziom, prawa do odbycia aktu seksualnego. Nie ma też możliwości by legalnie ukarać ich za taki czyn. W jakim celu deklaracja wspomina więc o prawie do korzystania z narządów płciowych wyłącznie przez małżeństwa katolickie? Jeżeli deklarację uznać za zbiór propagandowych komunałów – będzie ona tylko przypominać, że według katolików – niekatolicy nie mają prawa do relacji seksualnych i płodzenia dzieci. Jeżeli deklarację traktować jednak poważnie – jako zobowiązującą, to wspomniany tu zapis można interpretować tylko na dwa sposoby. Albo jako zobowiązanie do jakiejś formy zniechęcania takich par do stosunków seksualnych – w tym nielegalnego np. poprzez nieprawdziwe diagnozy i wprowadzające w błąd rady zdrowotne. Albo jako zachętę do "karania" takich par poprzez działania szkodzące płodności lub prowadzące do poronienia. Takie rozumienie zapisu może wydawać się dla niektórych nadinterpretacją – ale w kontekście polityki Kościoła, nie jest to coś nadzwyczajnego.

Docelowe podejście Kościoła Katolickiego w kwestii posiadania dzieci przez niekatolików, widać najbardziej wyraźnie w polityce państw, w których wprowadzano katolicki porządek. Na przykład w Hiszpanii, w czasach katolickiej dyktatury Francisco Franco, ludziom o niekatolickich poglądach dzieci odbierano i sprzedawano je bogatym, katolickim parom. Uzasadniano to na przykład tym, że przy niekatolickiej matce dziecko może ulec "czerwonej zarazie". W wielu wypadkach dzieci odbierano matkom zaraz po narodzinach. Przykładem może być katolicki lekarz Eduardo Vela, który okazywał matkom po porodzie cudze martwe dziecko, informując, że to ich własne. Ofiarami takich działań mogło paść nawet trzysta tysięcy dzieci. Temat ten został poruszony w wyprodukowanym przez BBC filmie dokumentalnym Skradzione dzieci Hiszpanii z 2011 roku (Spain's Stolen Babies, reżyser: Steven Grandison) oraz w filmie dokumentalnym z 2012 roku – Skradzione dzieci (Les enfants voles, reżyser: Gianni Amelio).

W katolickiej Chorwacji  natomiast – gdzie rządził Ante Pavelić – dzieci niekatolickie masowo zabijano. Wiele z nich trafiało do obozów koncentracyjnych, przy czym obozy Jastrebarsko i Sisak specjalizowały się w przyjmowaniu dzieci, a obozy Stara Gradiška i Đakovo – dzieci i kobiet. Warunki i traktowanie więźniów były jak i w innych obozach w Chorwacji – podłe. Czymś normalnym był całkowity brak higieny, tortury, gwałty, głodzenie, szczucie psami, czy rzucanie psom do jedzenia lub zabawy dzieci zbyt małych by poruszały się bez matek. W obozie Sisak na dzieciach prowadzono dodatkowo eksperymenty medyczne, którymi kierował komendant obozu – Antun Najžer. Należy przy tym pamiętać, że państwa katolickie, które nie posiadały własnych obozów koncentracyjnych, jak Słowacja pod rządami Tiso, wysyłały swoje ofiary – dorosłych, dzieci, całe rodziny – do obozów nazistowskich.

Tak wiec katolickie hasła o obronie małżeństwa i rodziny – podobnie jak hasła o obronie życia – są kłamstwem! Prawo do wchodzenia w związki i posiadania dzieci Kościół Katolicki przyznaje tylko ludziom, deklarującym posłuszeństwo wobec niego. Nie obchodzą go sprawy takie jak mądry dobór partnera, czy właściwe relacje małżeńskie. Nie obchodzi go rzeczywista jakość wychowania i los dzieci. Kościół Katolicki traktuje ludzi, związki, seksualność – przedmiotowo, jako narzędzie do osiągania własnego zysku. Nie liczy się z problemami osób samotnych, losem małżeństw, dzieci, całych rodzin. Dba wyłącznie o własny interes, często kosztem cudzej krzywdy.

 

 

O autorze wpisu:

  1. aż dziwne, że taki stek odrerwanych od rzeczywistości bzdur w ocenie zarówno ludzi religijnych, jak i ateistów, mógl zostać opublikowany na stronie racjonalisty pod koniec drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku…

    1. Z pewnością bzdura NIE jest to, ze wśród tzw. „katolików” tych katolikow jest mało w praktyce.

      Malo kto wierzy w dogmaty Kościoła i mało kto je wszystkie zna…

      Jest to wiec katolicyzm urojony.

    2. Jaki stek bzdur. To wszystko z dokumentow koscielnych.

      A wlasciwie masz racje, jak krk moze istniec i dzialac opierajac sie na takich  bzdurach. Majstersztyk.

    3. Myślący.

      Uscislij co uważasz za "stek bzdur".

      Ja tego steku bzdur za bardzo nie widzę…

      Katolicyzm to jedno wielkie urojenie – jedna wielka fikcja.

  2. 1. W kościele katolickim małżeństwo to jest konktraktacja pogłowia. Istotą jest płodzenie dzieci. I to miało jakiś sens w świecie chłopów pańszczyźnianych / niewolników. Wiadomo było, że małżeństwo będzie rok rocznie dawać jedno dziecko, czyli kolejnego niewolnika.

    2. Trochę zastanawiające jest dla mnie, dlaczego kościół pozwala na małżeństwa ludzi starych, którzy już nie mogą spłodzić dziecka. Są oni przecież ,,zamknięci na życie'' (taka kościelna nowomowa). Próbowałem dowiedzieć się od katolików zaangażowanych, ale nie znali odpowiedzi.

    3. Małżeństwo w katolicyzmie jest sakramentem. Ale dość szczególnym. Mianowicie można zawrzeć małżeństwo przez pełnomocnika. Nie można przystąpić do komunii czy bierzmowania przez plenipotenta, ale ożenić / wyjść za mąż już tak.

    1. 1. Teraz tez niewolnik, mentalny. Sklonny oddac zycie za plebana i calowac po kulasach.

      2. Powod: kasa. Najsmieszniejsze sa jednak rozwody, za 10000 zl juz niejeden facet stal sie mimowolnym homoseksualista, bo koscielny agent tak doradzil, i zainkasowal 10000 zl.  

      3. Dla kasy to ochrzcza, dadza komunie, bierzmowanie nawet kotu, biorac psa za pelnomocnika.

      Wladcy dusz, faktycznie. Maja rozmach ssyny.

      I takie rzeczy w XXI wieku. Kto z nimi zrobi porzadek? Ten proces moze trwac 300 lat, niestety te czarne stonki zagniezdzily sie w umyslach z udzialem panstwa. Ktos musi ginac za Boga i ojczyzne. w razie wojny.

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

       

      .

      1. Nie chodzi mi o to ze ktos widnieje w papierach koscielnych jako homo. Tylko o sposob zawladniecia ludzkim rozumem. Glupie baby sa skonne klamac i zaplacic 10000 zl zeby miec nowa szopke w kosciele. Nawet te ktorym sie nie przelewa. 

      2. Wladcy dusz, faktycznie. Maja rozmach ssyny.

        I takie rzeczy w XXI wieku. Kto z nimi zrobi porzadek?

        .

        Nikt. Religia to najtańszy dla państwa sposób wzięcia ludu za pysk. Ile trzeba było wydać pieniędzy na STASI? A tak wmawia się ludziom od kołyski, że bozia wszechmocna patrzy i się może pogniewać. I ludzie chodzą na smyczy jak ta lala. A jak ktoś by chciał rękę swą bezbożną podnieść na władzę, to tak jakby na samą bozię. A bozia się pogniewa, więc buntownik sam się ukorzy i będzie już grzeczny. 

  3. Kościelne przepisy w tej mierze śmierdzą na milę chęcią utrzymania monopolu wręcz zahaczającego o totalitaryzm – tylko ich wizja małżeństwa czy związków między ludźmi jest słuszna. Toteż gdy państwa w mniejszym lub większym stopniu emancypowały się z odwiecznej zasady sojuszu "tronu i ołtarza" kościelni wyli z oburzenia jak stado wilków (w owczych skórach), że zabiera się im ich przywileje czyli śluby i edukację. Weźmy więc pod uwagę jakie rządy nas czekają – bardzo spolegliwe wobec kościoła, a więc zła wiadomość dla ludzi, którzy chcą urządzać sobie życie wg. własnych zasad – państwo w tym im nie pomoże. Nie ma więc innego wyjścia, trzeba zacząć, jak mówił Kisiel, się urządzać w tej pisowsko-kościelnej dupie.

  4. Z tym ze rzeczywiśćie chyba istotną róznica między owym małżeństwem "sakramentalnym"(w przypadku KRK) a tzw. "byciem w zwiazku" jest owo "skierowanie do zrodzenia potomstwa", opieki nad nim i jego wychowania. Bycie w związku a nawet związkach może zaś mieć dowolny  inny cel.

    1. Nie, nie jest tak. Bo mogą się kościelnie ożenić ludzie starzy, którzy z przyczyn biologicznych nie są zdolni do zrodzenia potomstwa.

      1. To jest wyjątek potwierdzajacy regułę. Bede troche złosliwy i powiem że to dlatego że zawsze mogą coś zapisać na kosciół, a nawet wszystko. Jak onegdaj pewien bezdomny co to przekazał dwa samochody Łojcu Investorowi i umarł.

  5. Już sam KRK ponoć zakneblowal ks. Kneblewskiego.

    W pewnych wypadkach cenzura jest konieczna.

    W przypadku takich oszołomów jak Kneblewski taka cenzura jest uzasadniona.

  6. Wbrew pogladom kosciola ateisci sa bardziej moralni . Statystyka w USA pokazala ze procent ateistycznych uwiezionych ludzi jest malym ulamkiem jednego procentu. TReszta to chrzescijanie.

  7. Wbrew pogladom kosciola ateisci sa bardziej moralni . Statystyka w USA pokazala ze procent ateistycznych uwiezionych ludzi jest malym ulamkiem jednego procentu. TReszta to chrzescijanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *