Jakiś czas temu po usłyszeniu efektów współpracy Christopha Eschenbacha z Wrocławskimi Filharmonikami wyraziłem marzenie, że chciałbym, aby Eschenbach stał się szefem artystycznym naszych filharmoników. I stało się, a ja czekałem na kolejny koncert orkiestry i jej nowego dyrygenta. Musiałem niestety opuścić koncert, który odbywał się podczas Wratislavii Cantans i wreszcie teraz, czyli 13 grudnia 2024 roku, usłyszałem pierwszy koncert w sezonie artystycznym Eschenbacha i Wrocławskich Filharmoników. W ten sposób nie dołączyłem się w tym dniu do grona osób, które cieszą się, choć powinny się martwić. W przeciwieństwie do wielu mogłem cieszyć się szczerze i otwarcie, czemu dam upust w poniższej recenzji.
Christoph Eschenbach, ze stron NFM
Christoph Eschenbach to niemiecki pianista i dyrygent, urodzony 20 lutego 1940 roku we Wrocławiu. Jego prawdziwe nazwisko to Christoph Ringmann, ale przyjął nazwisko swojej macochy po śmierci rodziców. Miejsce urodzenia łączy go zatem z naszym miastem, choć wtedy oczywiście Wrocław był jeszcze niemiecki i najczęściej nazywano go Breslau.
Kariera muzyczna Eschenbacha rozpoczęła się w trudnych okolicznościach – został sierotą wojennym, ale dzięki wsparciu macochy, która była pianistką, zaczął uczyć się gry na fortepianie. Studiował w Musikhochschule w Kolonii oraz w Hochschule für Musik und Theater w Hamburgu. Jego nauczycielami byli m.in.Hans-Otto Schmidt-Neuhaus (fortepian) i Wilhelm Brückner-Rüggeberg (dyrygentura).
Eschenbach zdobył wiele nagród pianistycznych, w tym pierwsze miejsce w Konkursie Clary Haskil w 1965 roku. Jako dyrygent zadebiutował w 1972 roku, prowadząc III Symfonię Antona Brucknera. Pracował z wieloma znakomitymi orkiestrami, w tym Tonhalle-Orchester Zürich, Houston Symphony, Philadelphia Orchestra, Orchestre de Paris i National Symphony Orchestra w Waszyngtonie.
Eschenbach jest również znany z wsparcia młodych talentów, takich jak pianista Lang Lang, skrzypaczka Julia Fischer i wiolonczelista Daniel Müller-Schott. Obecnie pełni funkcję dyrektora muzycznego Konzerthausorchester Berlin. Christoph Eschenbach objął stanowisko dyrektora artystycznego NFM Filharmonii Wrocławskiej 1 września 2024 roku. Zgodnie z dostępnymi informacjami, jego kontrakt zaczął obowiązywać od początku nowego sezonu artystycznego i będzie trwał do końca sezonu 2028/2029. Miejmy nadzieję, że zostanie wtedy przedłużony.
Christoph Eschenbach jest uważany za jednego z najciekawszych dyrygentów naszych czasów. Jego wykonania są często chwalone za ich głębię, emocjonalność i precyzję artystyczną. Classics Today chwali Eschenbacha za jego interpretacje Schumanna, wskazując na piękne elementy w drugiej i trzeciej części Symfonii Reńskiej oraz Romanze w Czwartej Symfonii. Gramophone ceni Eschenbacha za jego wykonania Mozarta i Schumanna, wskazując na jego umiejętność wzbogacenia tych utworów o nowe warstwy emocjonalne. Katalog nagrań Eschenbacha jako dyrygenta jest już bardzo obszerny, są to liczne płyty dla Deutsche Grammophone, Ondine czy Alphy.
Wrocławski koncert zaczął się od Koncertu skrzypcowego a-moll op. 53 Antonína Dvořáka. To piękne arcydzieło, które z zupełnie niezrozumiałych przyczyn nie znalazło się wśród dziesiątki czy dwudziestki najważniejszych i najczęściej słuchanych koncertów skrzypcowych. Może zaważył na tym pechu koncertu skądinąd bardzo sympatyczny i szlachetny z charakteru niemiecki skrzypek Joseph Joachim, sławny kolega Johannesa Brahmsa. Mimo tego, że Dvořák dedykował mu swoją wspaniałą kompozycję, Joachim odmówił jej wykonania. A przecież Joachim naprawdę żył muzyką, o czym świadczy choćby fakt wspierania przez niego wielu młodych muzyków, często całkowicie bezinteresownie. Widać niektóre rozwiązania zastosowane przez Dvořáka wydały się Joachimowi zbyt szalone i zbyt nowoczesne, możliwe też, że nie rozumiał bardzo słowiańskiej wyobraźni melodycznej czeskiego kompozytora, której dał on wyraz (jak zresztą często to czynił) w ostatniej części utworu. O ile jednak Joachim, jak każdy z nas, miał prawo być omylnym, to dlaczego dziś, kiedy symfonie i dzieła kameralne Dvořáka są jednymi z najczęściej granych dzieł podczas sezonów filharmonicznych, jego koncert nadal żyje gdzieś na marginesie i nie za często możemy go usłyszeć?
Christoph Eschenbach podkreślił moc tego pytania o koncert Dvořáka prowadząc go w mistrzowski sposób. Wrocławscy Filharmonicy zostali podzieleni na wyraźne i zmysłowo piękne sekcje brzmieniowe, zaś ich gra stała się dynamiczna, wysmakowana i wyrazista. Liczne w tym koncercie solówki instrumentów dętych były bezbłędne i pełne wirtuozerii. Wrocławscy Filharmonicy wspięli się z urodzonym we Wrocławiu wielkim dyrygentem na kolejny stopień orkiestrowego mistrzostwa. Tego właśnie się spodziewałem marząc o tym, aby Eschenbach stał się szefem artystycznym naszej orkiestry. Oczywiście koncert skrzypcowy to w dużej mierze talent skrzypka, który go wykonuje. I w tym wypadku wrocławscy melomani mieli wiele szczęścia. Holender Niek Baar zagrał bardzo trudną partię skrzypcową koncertu z ogromną wirtuozerią i siłą wyrazu. Jego interpretacja była przemyślana i spójna, bardzo melodyjna, a jednocześnie podkreślająca śmiały konstruktywizm czeskiego kompozytora, za sprawą którego zapewne wydał on się Joachimowi zbyt nowoczesny. Dźwięk Baara nie był bardzo rozlewny i szeroki, raczej należał do żywiołu skupienia i srebrzystego blasku, a jednak nie brakowało w nim pasji i ciepła. Wirtuozi skrzypiec lubią się wić wokół swoich instrumentów, szczególnie na przykład Midori, której póz można byłoby się wręcz przestraszyć, gdyby tylko nie była jedną z największych instrumentalistek naszych czasów. Baar wił się jakby nieco robotycznie, zmieniając nieco sztywną pomnikową pozycję na kolejną, w dość szybkim tempie. Z kolei Eschenbacha wiek już nieco przygarbił i jego gesty dyrygenckie nie tłumaczyły w prostu sposób wielu pozytywnych zmian, jakie zachodziły pod jego wpływem w brzmieniu i możliwościach orkiestry.
Niek Baar to holenderski skrzypek, urodzony w 1991 roku w Rotterdamie. Jest znany ze swojej wyjątkowej techniki gry i bardzo emocjonalnych interpretacji. Jego największe osiągnięcia fonograficzne obejmują:
Album „Obsession” (2022) – Channel Classics / Outhere Music. Ten album zawiera utwory Kreislera, Dvořáka i Tchaikowskiego, a recenzje podkreślają piękny ton skrzypiec i złożone interpretacje.
Album „Solitude” (2023) – Channel Classics / Outhere Music. To wspólne dzieło z amerykańskim pianistą Benem Kimem, zawierające sonaty i romansy Schumanna oraz Klary Schumann.
Album „When Listening Eyes Closed” (2024) – Channel Classics / Outhere Music. Ten album zawiera utwory Kreislera, Bacha, Mozarta i Beethovena, a recenzje podkreślają niezwykłą umiejętność Baara dotyczącą wzbogacania muzyki o nowe warstwy emocjonalne.
Jak widać, jest to młody jeszcze artysta, zaś jego świetne płyty są jeszcze świeże. Tym bardziej warto je zakupić!
Drugą część koncertu wypełniła Symfonia Fantastyczna Berlioza, sławne romantyczne dzieło programowe, kreujące dla orkiestry jako takiej nowe drogi rozwoju.
Bezpośrednią przyczyną powstania Symfonii Fantastycznej była szalona miłość kompozytora do irlandzkiej aktorki Harriet Smithson. To ona kazała kompozytorowi snuć w symfonii opiumowe wizje. W przypływie rozpaczy zabija on swoją ukochaną i jest prowadzony na szafot, zaś nad jego grobem odbywa się w finale niezwykle efektowny sabat czarownic z tańczącymi szkieletami, i sławnym gregoriańskim hymnem Dies Irae, który Liszt wykorzystał całkiem podobnie w swoim spektakularnym Totentanz.
Harriet Smithson, źródło Wikipedia
Można wątpić, czy relacja Berlioza i Harriet broni się w czasach poprawności politycznej i obyczajowej. Harriet Smithson (1800-1854) była irlandzką aktorką teatralną, znana jest dziś głównie jako pierwsza żona kompozytora Hectora Berlioza (jak widzimy wariackie wizje Fantastycznej spodobały się ostatecznie ukochanej). Harriet urodziła się 18 marca 1800 roku w Ennis, w hrabstwie Clare w Irlandii. Jej ojciec, William Joseph Smithson, był aktorem i menedżerem teatralnym, a matka była aktorką.
Smithson zaczęła swoją karierę teatralną w wieku 14 lat, debiutując w Teatrze Królewskim w Dublinie. W 1818 roku zadebiutowała w Londynie, gdzie grała w różnych teatrach, w tym Drury Lane. Jednak nie odniosła wielkiego sukcesu w Wielkiej Brytanii i wyjechała do Paryża, gdzie zaczęła grać w Théâtre de l’Odéon.
W Paryżu Harriet Smithson zyskała uznanie jako aktorka, występując w szekspirowskich sztukach, takich jak „Juliusz Cezar” i „Hamlet”. Szekspir był oczywiście fetyszem młodych romantyków, ale też i im zawdzięczamy wielki renesans jego twórczości. Berlioz po raz pierwszy zobaczył Harriet w 1828 roku i natychmiast zakochał się w niej. Pod wpływem swojej nieszczęśliwej wtedy miłości do Smithson, Berlioz skomponował swoją słynną Symfonię fantastyczną.
W 1833 roku Harriet Smithson i Hector Berlioz poślubili się, jednak ich małżeństwo miało trudne chwile i ostatecznie rozstali się w 1843 roku. Mimo to, Smithson miała duży wpływ na twórczość Berlioza i była jego inspiracją przez wiele lat. Zmarła 3 marca 1854 roku w Paryżu.
Wśród utworów, które w twórczości Berlioza zainspirowała Harriet, można wymienić choćby te trzy:
„Lélio” – utwór, który jest kontynuacją Symfonii Fantastycznej. Berlioz napisał go w 1832 roku, aby przypomnieć Harriet o ich relacji. Jest to muzyczno-dramatyczny cykl, który łączy fragmenty mówione, śpiew i muzykę symfoniczną.
„Irlande” – jest to jedna z pieśni ze zbioru „9 Melodies, Op. 2”, które Berlioz skomponował w 1830 roku. Ta pieśń była inspirowana irlandzkimi melodiami Thomasa Moore’a i miała na celu wyrażenie jego uczuć wobec Harriet.
„Harold en Italie” – chociaż nie jest bezpośrednio związany z Harriet, to utwór ten, skomponowany w 1834 roku, zawiera elementy autobiograficzne i odzwierciedla emocje Berlioza związane z jego miłością i podróżami.
Kolejne małżeństwo buntowniczego romantyka było bardziej udane. Drugą żoną Hektora Berlioza była Marie Recio (1814-1862). Była francuską śpiewaczką operową (mezzosopranistką) i zaczęła swoją karierę w Paryżu w latach 30. XIX wieku. Berlioz i Marie spotkali się około 1840 roku, i razem spędzili blisko dwadzieścia lat. W 1854 roku Berlioz ożenił się z nią w Paryżu. Marie Recio była nie tylko jego żoną, ale również współpracowniczką i menedżerką, wspierającą go w jego muzycznych przedsięwzięciach. Zmarła w 1862 roku na chorobę serca.
A jak zabrzmiała Symfonia Romantyczna we Wrocławiu. Cóż, nigdy jeszcze nie słyszałem tak wspaniale grających smyczków u naszej orkiestry. W spokojniejszych, pierwszych częściach symfonii, które zazwyczaj upływają w niecierpliwym oczekiwaniu na niezwykle fantazyjny i efektowny finał, rozpłynąłem się tym razem bez reszty. Tak cudowne brzmienie smyczków gwarantują tylko najlepsze orkiestry na świecie, a i to nie zawsze. Finał też był wspaniały, choć wdarło się do niego nieco zbyt wiele chaosu, a piszę o tym tylko dlatego, że po pierwszych, bardziej medytacyjnych częściach Fantastycznej mój apetyt na całkowicie genialne wykonanie wzrósł niebotycznie.
Był to bardzo udany koncert i współpraca Wrocławskich Filharmoników z Eschenbachem przyniesie nam jeszcze wiele wyjątkowych muzycznie chwil. Oby ta współpraca trwała jak najdłużej i oby Eschenbacha ciągnęło cały czas do miasta jego urodzin!