Mikołaj Zieleński po wrocławsku

   Zacznę od końca. Ta płyta po prostu zachwyca. Pamiętacie może początki firmy Alpha, ich niezwykłe albumy, gdzie obraz łączony był z dziełem muzycznym? Francuska firma Alpha u swojego zarania proponowała nagrania przełomowe i rewolucyjne, jeśli chodzi o wykonawstwo muzyki dawnej, głównie barokowej. Jestem przekonany, że drugi album Andrzeja Kosendiaka z Wrocław Baroque Ensemble poświęcony twórczości Mikołaja Zieleńskiego bez problemu mógłby być takim artystycznym championem dawnej Alphy. Już od dawna seria NFM/CDAccord poświęcona muzyce staropolskiej wzbudza uznanie, nie tylko moje. Sęk w tym jednak, że od poziomu bardzo dobrego kolejne nagrania sięgają kolejnych poziomów wykonawstwa, w tym tych absolutnie już stratosferycznych.

   Już Zieleński nr. 1 bardzo mnie zachwycił. Jednak Dwójka, w stosunku do niego to jeszcze bardziej śmiałe improwizacje i ozdobniki śpiewaków oraz instrumentalistów, jeszcze większa spójność zespołowego brzmienia i, co za tym idzie, jeszcze większa siła wyrazu. A wykonywany jest niebyle kto, bo sam Mikołaj Zieleński, uważany przez wielu za największego polskiego kompozytora przed Chopinem.

   Na książeczkę płyty składają się głównie dwa eseje – Macieja Jochymczyka i Maestro Andrzeja Kosendiaka. Andrzej Kosendiak składa hołd wielkiemu twórcy i tłumaczy koncepcję albumu. Wybrano do niego dzieła związane symbolicznie z Wrocławiem, czyli utwory, które mogły być wykonywane w wielkich świątyniach gotyckiego miasta dla ich patronów. Nic nie wskazuje na to, że Zieleński odwiedził kiedyś Wrocław. Uczyniły to jednak jego dzieła, których zrąb zachował się w dawnej Bibliotece Miejskiej (jej zbiory, jedne z najciekawszych na świecie, przejęła Biblioteka Uniwersytecka). Wojna i Festung Breslau nie obeszły się życzliwie z księgozbiorem, dlatego zdekompletowane zasoby zapisów dzieł Zieleńskiego trzeba obecnie rekonstruować na bazie dawnych odpisów lub rekonstruować, tak jak na powyższym albumie uczynił to znakomity muzykolog i organista Marcin Szelest z najwyższym głosem w utworach instrumentalnych (jak oni je grają!). Co mnie w sumie rozbawiło, Maciej Jochymczyk nieco polemizuje z tezą „największego kompozytora przed Chopinem”. Jak sądzę czyni to tylko dlatego, że nie słyszał tej płyty, ani koncertów Andrzeja Kosendiaka z 2023, kiedy to właśnie rozbrzmiewał ten repertuar. Sama płyta została wytłoczona w cyfrowych tłoczniach w tym roku (2025), zaś charakterystyczna okładka serii muzyki staropolskiej Kosendiaka z tłoczonym motywem solarnym jest tym razem z ostentacyjnie ekologicznego papieru, co na tle poprzednich albumów stanowi pewną nowinkę, miłą środowisku, choć ja osobiście wolałem mniej ekologiczne, lśniące okładki.

   Chciałem wybrać szczególnie zasłużonych dla tego albumu śpiewaków i instrumentalistów, ale nie da się. Wszyscy są doskonali i stanowią homogeniczny zespół, jedną myśl, jedną artystyczną siłę. Jednocześnie wysublimowaną, późnorenesansową, manierystyczną i wczesnobarokową. To są muzyczne „dźwiękokształty” a la Bernini, czysta doskonałość. Lubię często wracać do znakomitego kompletu dzieł Zieleńskiego zrealizowanego przez Capellę Cracoviensis, ale tym razem mamy tu nokaut ze strony wrocławian. Nie ma czego zbierać. Dlatego też nieco niepokoi mnie tematyczne wybranie utworów Zieleńskiego. Mam szczerą nadzieję, że koniec końców Kosendiak i Wrocław Baroque Ensemble nagrają całego Zieleńskiego, że będzie dziewięć płyt (bo nie są zbyt gęste, ta ma trochę ponad 40 minut). A skoro wybieramy tematycznie, to ciężko będzie jakoś opisać program dla ostatnich płyt serii.

   Chciałbym jeszcze chwilę zostać przy tej muzyce i przy tym znakomitym albumie, z pewnością jednym z najlepszych jakie w Polsce nagrano jeśli chodzi o muzykę dawną. O Zieleńskim wiemy zaskakująco niewiele i wciąż trwają rozważania dotyczące dat urodzin i śmierci Mikołaja Zieleńskiego

   Biografia Zieleńskiego jest niezwykle uboga w potwierdzone dokumentami fakty, zwłaszcza jeśli chodzi o daty urodzin i śmierci. Historycy muzyki opierają się głównie na dedukcji, analizie jego dzieł i kontekstu historycznego. Nie odnaleziono bowiem żadnej metryki chrztu, aktu zgonu ani innych dokumentów bezpośrednio potwierdzających datę urodzenia lub śmierci Zieleńskiego. Głównym źródłem informacji o nim jest dedykacja w jego jedynym zachowanym drukowanym dziele: „Offertoria totius anni” i „Communiones totius anni” (Wenecja, 1611), zadedykowanym arcybiskupowi gnieźnieńskiemu Wojciechowi Baranowskiemu. To właśnie dzieło w całości najdłużej trwało w Bibliotece Miejskiej we Wrocławiu.

  Fakt, że w 1611 roku był Zieleński był już uznanym kompozytorem na tyle ważnym, by jego dzieła opublikowano w Wenecji i dedykowano arcybiskupowi, sugeruje, że był wówczas człowiekiem dojrzałym, z ugruntowaną pozycją. By osiągnąć taką pozycję (zwłaszcza jako kapłan i muzyk związany z katedrą) potrzebował lat doświadczenia i nauki. Oczywiście nie oznacza to, że nie jest możliwe, iż mógł być jednak bardzo młodym geniuszem, który urzekł arcybiskupa.

Muzyka Zieleńskiego wykazuje doskonałe opanowanie techniki polifonicznej późnego renesansu (styl palestrinowski, technika polichóralna wenecka), co wymagało długoletniego kształcenia i praktyki. Sugeruje to, że w 1611 roku miał już za sobą wiele lat aktywności.

Przyjmując, że kariera kompozytorska/muzyczna rozpoczynała się zwykle w wieku ok. 20-30 lat i trwała kilkadziesiąt lat, a w 1611 roku był u szczytu możliwości, logiczne jest przesunięcie daty urodzin co najmniej na połowę XVI wieku. Większość badaczy (m.in. Mirosław Perz, Barbara Przybyszewska-Jarmińska) przyjmuje umownie datę urodzin około 1550 roku (± 10 lat). Pozwala to na odpowiednio długi okres nauki, działalności przed 1611 rokiem oraz potencjalnie na aktywność jeszcze przez jakiś czas po tej dacie. Choć jeśli był błyskotliwym młodym geniuszem, mógł przyjść na świat nawet po 1570 roku. Wpierw chciałem nawet napisać „po 1580 roku”, ale to jednak niemożliwe, gdyż mamy wzmianki związane z Kapitułą Łowicką (m.in. z lat 1595, 1606), gdzie działał jako muzyk i kapłan. Nie mógł zostać kapłanem w wieku 15 lat.

Równie niepewne są hipotezy dotyczące daty śmierci Mikołaja Zieleńskiego (po 1611, przed 1620?). Dedykacja z 1611 roku jest ostatnim bezpośrednim śladem jego życia. Nie ma późniejszych wzmianek o działalności kompozytorskiej, wykonaniach jego muzyki z jego udziałem ani o pełnieniu jakichś funkcji. Jego główny patron, arcybiskup Wojciech Baranowski, zmarł w 1615 roku. Śmierć mecenasa często oznaczała koniec kariery lub przynajmniej jej znaczące utrudnienie dla artysty. Nie zachowały się ani nie są znane żadne źródła wskazujące na komponowanie przez Zieleńskiego po 1611 roku. Choć to argument ex silentio, w połączeniu z brakiem innych wzmianek jest znaczący. Przyjmuje się, że zmarł wkrótce po 1611 roku, najprawdopodobniej przed 1620 rokiem. Hipoteza o śmierci przed 1620 rokiem jest bezpieczna, biorąc pod uwagę całkowity brak śladów jego działalności w kolejnych dekadach. Niektórzy badacze (jak Perz) sugerują możliwość śmierci nawet krótko po 1611 roku. Co jednak ciekawe, Zieleński, dzięki obszernej edycji weneckiej jego dzieł, jest bardzo dobrze „zachowanym twórcą” jeśli chodzi o jego dzieła.

Okres życia Zieleńskiego (druga połowa XVI wieku) jest słabo udokumentowany źródłowo w Polsce, zwłaszcza w dziedzinie muzyki. Nazwisko „Zieleński” było dość popularne. Trudno czasem rozstrzygnąć, czy dokumenty (np. wzmianki o kapłanach) odnoszą się do kompozytora, czy do jego imiennika/imienników. Istnieją wzmianki o Mikołaju Zieleńskim jako kanoniku płockim (1611) i kantorze katedralnym w Łowiczu (ok. 1600), które najprawdopodobniej dotyczą kompozytora, ale nie podają dat życia. Jego silne związki z kapitułą łowicką (podległą arcybiskupom gnieźnieńskim) są pewne, ale brakuje szczegółowych zapisów z tego środowiska dotyczących jego życiorysu.

  Pozostała zatem tylko muzyka. Obraz Zieleńskiego jest niemal całkowicie zatarty przez czas i brak jakichkolwiek dokumentów. Tak poważne trudności dotyczące daty urodzin i śmierci są nieczęste nawet w przypadku osób żyjących w czasach wczesnych Piastów. Mamy tu więc triumf muzyki nad historią, nad czasem. Zaś najnowszy album Andrzeja Kosendiaka pokazuje wszem i wobec jak wielką postacią był Mikołaj Zieleński i jak wspaniała jest jego muzyka! Gorąco polecam.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

14 − 3 =