Gdy pierwszy raz słyszałem legendarnego nagrania Bruno Cocseta i jego zespołu Les Basses Réunies poświęconego muzyce tajemniczego Jean Barrière’a myślałem raczej o zmierzchu viola da gamba. Był koniec lat 90-ych, wyobraźnią miłośników muzyki dawnej rządziła wspaniała wiola w rękach wspaniałego Jordi Savalla. Oglądaliśmy film „Wszystkie poranki świata” w nostalgiczny sposób pokazujący relacje największych gambistów – Monsieur de Sainte-Colombe i Marin’a Marais. Ten film mogli też zobaczyć wczoraj melomani słuchający koncertów Akademii Francuskiej w NFM.
Film “Wszystkie poranki świata” powstał w 1991 roku i był reżyserowany przez Alaina Corneau. Jest to dramat biograficzny oparty na powieści Pascala Quignarda, który opowiada o życiu i nauce gry na violi da gamba francuskich muzyków i kompozytorów Marina Maraisa i Sainte-Colombe’a. Film zdobył wiele nagród i wyróżnień, w tym siedem Cezarów. W rolach głównych wystąpili Gérard Depardieu, Jean-Pierre Marielle, Anne Brochet i Guillaume Depardieu. Płyta Cocseta z muzyką Ba’rière’a powstała jakieś dziesięć lat później, wydana przez przełomową w tym czasie firmę Alpha.
Nagranie Bruno Cocseta oczarowało wszystkich moich znajomych melomanów. Do tego stopnia, że do dziś nie mogę znaleźć tej pięknej płyty! Tymczasem w sobotni wieczór (02.03.2024) mieliśmy okazję usłyszeć Bruno Cocseta i jego Les Basses Réunies na żywo w tym repertuarze. Koncert poprzedził rozległym wstępem Jarosław Thiel, szef Wrocławskiej Orkiestry Barokowej i dyrektor Akademii Muzyki Dawnej. Ten świetny wiolonczelista, którego sonaty Beethovena często goszczą na moim odtwarzaczu CD, opisywał swoje pierwsze spotkanie z muzyką Barrière’a oraz nie tak proste zabiegi dotyczące zdobycia nut z tą zapomnianą muzyką. Wpłynęła na niego ta sama płyta, która dokonała rewolucji estetycznej wśród moich znajomych. Zmierzch wioli i świt wiolonczeli… Później Thiel wiele razy próbował zaprosić Bruno Cocseta do Wrocławia i wreszcie się udało!
Zespół Les Basses Réunies został założony w 1996 roku przez francuskiego wiolonczelistę Bruno Cocseta. Jego nazwa oznacza “zjednoczone basy” i odnosi się do celu zespołu, którym jest promowanie repertuaru specyficznego dla instrumentów basowych, takich jak wiolonczela, viola da gamba, kontrabas czy teorba. Zespół składa się z muzyków zafascynowanych poszukiwaniem tożsamości dźwiękowej, eksploracją repertuaru, narracyjnością i elokwencją muzycznego dyskursu oraz pasją do artykulacji, ziarnistości, koloru i pewnej ekstazy dźwięku. Wiernym towarzyszem tej misji jest lutnik i instrumentoznawca Charles Riché, który buduje lub odtwarza instrumenty historyczne dla zespołu. Rzeczywiście, obok Bruno Cocseta leżały cztery dodatkowe wiolonczele, w tym skrzypce tenorowe wyglądające jak maleńka wiolonczela z progami i brzmiące jak duża wiolonczela, tylko bardziej zwinne. Pod rękami Cocseta skrzypce tenorowe brzmiały tak rewelacyjnie, że nie można było zrozumieć, dlaczego wypadły one z muzycznego obiegu.
Les Basses Réunies występował na wielu prestiżowych scenach muzyki barokowej we Francji i za granicą, prezentując utwory takich kompozytorów jak Vivaldi, Barrière, Geminiani, Boccherini, Frescobaldi, Bach czy Hume. Genialną płytę z muzyką Frescobaldiego zakupiłem podczas Akademii Francuskiej, po czym słuchałem jej w kółko z pięć czy sześć razy. Nie byłem osamotniony w takiej reakcji na ich fonogram, dyskografia zespołu, głównie wydana pod szyldem wytwórni Alpha, spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem przez prasę muzyczną i zdobyła wiele nagród i wyróżnień. Niektóre z najważniejszych nagrań to:
Barrière: Sonates pour le violoncelle avec la basse continue (1999, 2017) – album zawierający sonaty na wiolonczelę i basso continuo francuskiego kompozytora Jean-Baptiste Barrière.
Bach: Sonatas, Chorales and Trios (2006) – album poświęcony twórczości Johanna Sebastiana Bacha, zawierający sonaty na violę da gamba i klawesyn, chorały i tria.
Geminiani: Sonates pour violoncelle avec la basse continue (2011) – album prezentujący sonaty na wiolonczelę i basso continuo włoskiego kompozytora Francesco Geminianiego .
Ortiz: Trattado de Glosas (2020) – album poświęcony twórczości hiszpańskiego kompozytora i gambisty Diego Ortiza, zawierający jego słynne Recercadas del Trattado de Glosas, czyli zbiór wariacji i ozdobników na tematy popularne w XVI wieku.
Bruno Cocset urodził się w 1963 roku we Francji i studiował w Narodowym Konserwatorium w Tours. Następnie uczył się u takich mistrzów jak Anner Bylsma, Jaap Schröder i Christophe Coin. Współpracował z wieloma znaczącymi zespołami grającymi na instrumentach historycznych, takimi jak Le Concert des Nations Jordiego Savalla czy Il Seminario Musicale Gérarda Lesne’a. W 1996 roku założył własny zespół Les Basses Réunies. W 2011 roku założył Instytut Muzyki Dawnej w Vannes (Bretania), który zajmuje się edukacją, badaniami i popularyzacją muzyki od renesansu do XIX wieku.
A jaki był Bruno Cocset na żywo? Czy jeszcze lepszy niż na rewelacyjnie nagranych płytach Alphy? Na koncercie usłyszeliśmy następujące utwory:
J.-B. Barrière
III Sonata d-moll ze zbioru Sonates pour le violoncelle avec la basse continüe (livre II)
V Sonata F-dur ze zbioru Sonates pour le violoncelle avec la basse continüe (livre I)
La Tribolet ze zbioru Sonates et pièces pour le clavecin (livre VI)
I Sonata h-moll ze zbioru Sonates pour le violoncelle avec la basse continüe (livre I)
II Sonata d-moll a tre ze zbioru Sonates pour le violoncelle avec la basse continüe (livre III)
Adagio z IV Sonaty G-dur ze zbioru Sonates pour le pardessus de viole avec basse continüe (livre V; transkrypcja: B. Cocset)
IV Sonata G-dur ze zbioru Sonates pour le violoncelle avec la basse continüe (livre IV)
La Boucon ze zbioru Sonates et pièces pour le clavecin (livre VI)
IV Sonata B-dur ze zbioru Sonates pour le violoncelle avec la basse continüe (livre III)
Zespół grał w swoim znanym z wielu nagrań składzie:
Bruno Cocset – wiolonczela, skrzypce tenorowe, kierownictwo artystyczne
Emmanuel Jacques – wiolonczela
Bertrand Cuiller – klawesyn
Richard Myron – kontrabas
Układ koncertu był przemyślany. W pierwszej części usłyszeliśmy dzieła mocno zanurzone w gambowej stylistyce francuskiej. Niezwykłe, metafizyczne ozdobniki, pełne wdzięku i melancholii pasaże zagrane zostały w sposób nieziemski. Nie częsta to rzecz usłyszeć takiego wirtuoza w takiej muzyce! Była to prawdziwa, metafizyczna uczta. Choć byliśmy pomiędzy stylami, epokami i estetykami, muzyka była pełna, prawdziwa, przemawiała do nas z całą mocą. Eklektyzm jej nie przeszkadzał, ale wręcz dodawał jej siły. Wirtuozeria Cocseta była absolutna, lecz nie było w niej ani grama cyrkowego popisu. Wszystko było podporządkowane artystycznej prawdzie utworów i pięknu dźwięku. Muzycy towarzyszący liderowi byli znakomici. Szczególnie wybijał się klawesynista Bertrand Cuiller, który zagrał także na koncercie dwa solowe utwory, miękko łącząc tony swoje instrumentu, rezygnując z ostrej klawesynowej motoryki na rzecz poetyckiego malarstwa.
W drugiej połowie koncertu do świata wiolonczeli J.-B. Barrière’a wpłynęło więcej Italii. Biografia kompozytora nie jest obszerna, przypuszczamy jednak, że w 1736 roku wyjechał do Rzymu, żeby uczyć się u słynnego wiolonczelisty Francesca Alborei znanego też jako Francischello. Zapewne pod wpływem tej wyprawy Barrière spotęgował żywioł włoski w swojej muzyce. Dlatego usłyszeliśmy też sonatę bardzo przypominającą stylistycznie Vivaldiego, z pędem szalonych pasaży i przejrzystą konstrukcją. Przemiana była tak duża, jakby były to kompozycje innego człowieka. Jednak obaj kompozytorzy, zarówno ten zanurzony jeszcze w dziedzictwie viola da gamba i ten doświadczony Rzymem, byli rewelacyjni. W obu przypadkach znikająca w smugach ruchu ręka Cocseta rzeźbiła w przestrzeni wyrafinowane ozdobniki, akcenty, kształty… Działy się rzeczy niewyobrażalne! Nieczęsto można obcować z takim geniuszem wykonawczym!
Był to wspaniały koncert. Miałem też szczęście. Gdy po koncercie poszliśmy zjeść obiad z przyjaciółmi, na stoliku obok nas usiadł Bruno Cocset, jego muzycy i część ekipy NFM. Mogłem mu podziękować za wspaniały koncert, choć sądzę, że wiedział dobrze, że nam się podobało. Dawno w NFM nie rozbrzmiewały tak długie owacje za które podziękował nam dwoma bisami.