Buxtehude i Arte dei Suonatori

   Niedawno wpadła w moje ręce (dzięki nieocenionemu Music Island) nowa płyta z wykonaniem cyklu kantat Buxtehudego „Membra Jesu Nostri”. To dla mnie nie lada wydarzenie, gdyż uwielbiam tego północnoniemieckiego kompozytora o duńskich korzeniach. Nie jest to dziwne, gdyż cenił go sam Jan Sebastian Bach, który urwał się z pracy jako młodzieniec i odbył pieszą wyprawę, by posłuchać wielkiego kompozytora czasów swojej młodości. We wczesnych dziełach Bacha słychać wyraźny wpływ Buxtehudego i są to już w pełni dojrzałe utwory, które można cenić bardziej nawet niż doskonałe skądinąd Kantaty Lipskie.

   W moim zachwycie ważną rolę odgrywa estetyka dojrzałego baroku, czyli XVII a nie XVIII wieku i meandryczny stylus fantasticus, którego Dieterich Buxtehude był największym być może mistrzem. A konkurencję miał wielką, gdyż z tą estetyką łączy się także Frescobaldiego, Schmelzera czy Bibera. Najmocniej „fantastyczny” Buxtehude zapisał się w młodym Bachu nie tylko dzięki wątkom kantatowym, ale również dzięki mocnemu wpływowi na jego twórczość organową. Z pewnością Buxtehude po dziś dzień zostaje jednym z największych mistrzów tego wielkiego instrumentu, obok którego można postawić tylko bardzo nielicznych twórców, z Janem Sebastianem Bachem na czele. Ale również twórczość kantatowa zasługuje na ogromną uwagę. Dziełom Buxtehudego poświęcił wiele płyt Koopman, nagrywając niemal wszystko co znamy na organach i jako szef barokowego zespołu. Sęk w tym, że „Membra Jesu Nostri”, zarówno z nim, jak i na przykład z Gardinerem, mają w sobie coś zbyt manierycznego,  jakby z mojej perspektywy męczącego mimo ewidentnego bogactwa tego kantatowego cyklu. Chodzi tu o bardzo specyficzną, pietystyczną melodykę, która łączy w sobie ascetyczną medytacyjność z barokowym przepychem. Oczywiście ta pietystyczna melodyka to samo serce pięknego cyklu „Membra Jesu Nostri”, lecz, przynajmniej moim zdaniem, jest ono niezwykle trudne do właściwego uchwycenia.

   Dlatego na wydanej przez Recart srebrnym krążku od razu zaciekawił mnie udział Chóru kameralnego Uniwersytetu Zielonogórskiego Cantus Humanus. Niektóre wykonania Membra Jesu Nostri opierają się tylko na solistach, śpiewających też w tutti i nie jest to chyba najlepszy pomysł. Udział większego chóru pozwala dodać do estetycznych kontrastów zawartych w cyklu Buxtehudego pewien monumentalizm. Mamy wtedy więcej przestrzeni, aby cieszyć się niezwykłą dźwiękową wyobraźnią lubeckiego mistrza. Chór na omawianej przeze mnie płycie śpiewa bardzo dobrze. Jest tylko trochę ociężały w stosunku do najlepszych polskich zespołów chóralnych, ale nadrabia to młodą jeszcze urodą głosów chórzystów.

   Za stronę instrumentalną tego wykonania odpowiada sławny na świecie polski zespół Arte dei Suonatori, zdobywca największej chyba liczby międzynarodowych nagród wśród polskich zespołów muzyki dawnej. Od pierwszych sekund płyta porywa nas zatem brzmienie skrzypiec Aureliusza Golińskiego i Ewy Golińskiej. To brzmienie jest piękne, srebrzyste, płynne i bardzo erudycyjne, jak przystało na barok, epokę retoryki. Później przychodzi czas na basso continuo, gdzie odnajduję znanych mi również z wrocławskich barokowych zespołów muzyków, na przykład Julię Karpetę i Krzysztofa Karpetę, grających na violach da gambach. Całością dyryguje Bartłomiej Stanowiak, grający także na organach.

   Oczywiście nie mogło zabraknąć śpiewaków solistów i mamy tu gwiazdy polskiej sceny muzyki dawnej – Marzenę Michałowską, Martę Krysiak, Piotra Olecha, Karola Kozłowskiego i Macieja Straburzyńskiego. Stanowią oni świetny i spójny zespół nadający całości emocjonalną energię i barwne muzyczne życie. Obok piękna głosów słyszymy tu duże doświadczenie wynikające z podróży po rozmaitych światach muzyki barokowej. Jest wspaniale, nie ma tu żadnego dystansu wobec poziomu solistów u Gardinera czy Koopmana.

   Mistyczny cykl Membra Jesu Nostri to trudny temat nawet dla wielkich miłośników Buxtehudego. Czasem wydawało mi się, że ten cykl jest jednak zbyt barokowy, jak poezja Morsztyna, i ciężko się odnaleźć w tej dawnej krainie dźwięków. Może Buxtehude, choć ponadczasowy, tu był w pełni osiadłym mieszkańcem swojej epoki? To wykonanie pokazuje, że to nieprawda. Trzeba tylko bardzo dobrze uchwycić proporcje, tempa, afekty. I udało się. Z dzieła, które niekiedy złościło mnie u Koopmana i Gardinera, powstała fascynująca opowieść, przystająca do innych arcydzieł Buxtehudego. Być może to co napisałem jest trochę herezją, bo często wymienia się Membra Jesu Nostri jako największe arcydzieło kantatowe Buxtehudego, ale każdy ma swój gust i na przykład na płytach Koopmana wolałem przeważnie słuchać innych kantat mentora Bacha. Tych mniej znanych, ale jakże pięknych…

Cykl Membra Jesu Nostri Dietricha Buxtehudego można umieścić wśród jego kantat religijnych o charakterze medytacyjnym i mistycznym, skupionych na tematach pasyjnych i kontemplacji ciała Chrystusa. Podobne w tonie i strukturze są np.: „Jubilate Domino” (BuxWV 64) – kantata o radosnym, lecz zarazem głęboko duchowym wyrazie, „Cantate Domino” (BuxWV 12) – oparta na tekście psalmów, łącząca polifonię z ekspresją barokową, „Fürwahr, er trug unsere Krankheit” (BuxWV 31) – kantata pasyjna o podobnej powadze. Warto umieścić obok nich cykl Membra Jesu Nostri, a łatwiej będzie zrozumieć trudności związane z wykonaniem tego wielkiego muzycznego fresku. I tu polscy wykonawcy spisali się znakomicie. Powolne tempa, wysmakowane brzmienie, umieszczenie się stylistyczne w końcówce XVII wieku, a nie w jego początkach, czy już w wieku XVIII – to wszystko sprawia, że jest to jedno z najciekawszych wykonań arcydzieła Buxtehudego, jakie miałem okazję słyszeć.

Na końcu książeczki płyty mamy jeszcze notkę, że album jest efektem dziesięcioletniej współpracy wszystkich zespołów w ramach koncertów Magna Opera Sacra i Lubuszanie in memoriam, które odbywały się na Ziemi Lubuskiej od 2015. Bardzo mnie to ucieszyło, gdyż w ten sposób, obok wielu krążków wrocławskich, krakowskich, warszawskich, poznańskich, gdańskich, rzeszowskich, białostockim stałem się posiadaczem projektu z województwa lubuskiego. Rzuciłem też okiem na stronę firmy Recart, która jest związana ze studiem nagraniowym. Na razie widnieje na niej tylko kilka płyt, ale co miłe jest na niej tylko muzyka klasyczna i także parę płyt z klasyczną muzyką najnowszą. Już kusi mnie choćby płyta „Clave Duo – Il Viaggio del Suono” zawierająca wykonania muzyki na dwa klawesyny Mielczewskiego i Jarzębskiego, oraz innych twórców. Grają Joanna Solecka i Anna Huszczo.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 + 9 =