Nie tak dawno żaliłem się na nadmiar innych obowiązków, przez co uciekł mi koncert Gidona Kremera. Lecz we wrocławskim NFM łatwo znaleźć pocieszenie po świetnym koncercie, na którym nie mogło się być. Nie mogłeś być na Kremerze? Uszy do góry – jest przecież koncert Vittoria Ghielmiego. No i byłem na nim, zaś humor zdecydowanie mi się poprawił. Oczywiście Ghielmi nie grał sam, pomagała mu Wrocławska Orkiestra Barokowa i to w całkiem sporym składzie.
Koncert odbył się w niedzielę (18.12.22). Wysłuchaliśmy (choć nie w tej kolejności), następujących utworów:
J.-F. Rebel Le cahos z Les élémens
A. Forqueray Le carillon de Passy z IV Suity g-moll ze zbioru Pièces de viole
J.-Ph. Rameau Bruit de tonnerre z opery Hippolyte et Aricie
A. Forqueray La girouette
J.-B. Lully Canarie z komediobaletu Mieszczanin szlachcicem
M. Marais Troisième air des matelots z opery Alcyone; Sarabande la desolée z V Suity G-dur ze zbioru Pièces de viole
J.-Ph. Rameau Air tendre pour les Muses z opery-baletu Le temple de la Gloire; Contredanse en rondeau z opery Les Boréades
M. Marais La rêveuse z Suitte d’un gout Etranger ze zbioru Pièces de viole (Livre 4); Tempête z opery Alcyone
J.-Ph. Rameau Entrée de Polymnie z opery Les Boréades
M. Marais Le badinage z Suitte d’un gout Etranger ze zbioru Pièces de viole (Livre 4)
J.-Ph. Rameau Les sauvages z opery Les Indes galantes; Ces oiseaux, par leur doux ramage z opery-baletu Le temple de la Gloire
M. Marais L’arabesque z Suitte d’un gout Etranger ze zbioru Pièces de viole (Livre 4)
J.-Ph. Rameau Air tendre z opery-baletu Les Fêtes d’Hébé
A. Forqueray La Portugaise z I Suity d-moll ze zbioru Pièces de viole; Jupiter z V Suity c-moll ze zbioru Pièces de viole
Koncert był przeplatany. Utwory, gdzie Ghielmi dyrygował wrocławskimi barokowcami przerywane były dziełami kameralnymi, wykonywanymi przez artystę na violi da gamba z akompaniamentem klawesynu i lutni, czasem nieco większej grupy basso continuo.
Koncertowi towarzyszyła, jak zwykle, książeczka, gdzie tym razem jednak sam Ghielmi przedstawiał nam wykonywaną muzykę z ogromną erudycją i pasją. Co ciekawe, on również powiązał barokowe, muzyczne afekty z indyjskimi rasami, czyli muzycznymi „smakami”, „barwami” i emocjami. Nie zdziwiło mnie, gdyż zwłaszcza muzyka kameralna dojrzałego baroku francuskiego aż prosi się o takie ujęcie. Miniatury Maraisa i Forqueraya to małe, zamknięte światy, to rzut oka na rozległe pejzaże. Dopiero Chopin i Debussy na większą skalę stworzyli w muzyce podobnie głębokie i poruszające miniatury. Ghielmi porównał świat tych miniatur z malarstwem Chardina i jest to doskonała analogia.
Oczywiście gwiazdą gwiazd był na tym koncercie Rameau, genialny i niespokojny duchem, tworzący swoje własne oświecenie muzyczne, do którego nikt już nie mógł, ani nie umiał nawiązać, dlatego ten żywioł kontynuowali ostatecznie z największymi sukcesami kompozytorzy związani z Wiedniem. Jednak słuchając fragmentów genialnej opery Les Boréades nieodmiennie mam wrażenie kontaktu z czymś absolutnie wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju. Być może istnieje jakiś alternatywny wszechświat, gdzie to Rameau a nie Beethoven stworzył muzykę następnych dwóch wieków. Jeśli tak jest, chętnie poznałbym oba te wszechświaty.
Jeśli chodzi o anioła violi, czyli Marina Maraisa i jej diabła, czyli Antoina Forqueraya, to Vittorio Ghielmi dowiódł, że jest jednym z największych wirtuozów tego instrumentu i można śmiało stawiać go obok Pandolfa, Savalla czy Wielanda Kuijkena. Zaś refleksja zawarta w programowej książeczce upewnia każdego, iż Ghielmi żyje w tym świecie, jest wybitnym jego badaczem i odkrywcą. Oczywiście viola okazała się podobnie kapryśna jak historycznie poinformowane oboje. Na początku nieco marudziła, aby w drugiej połowie koncertu osiągnąć zachwycającą pełnię możliwości. Jako dyrygent Ghielmi popisał się wyrazistymi wizjami baroku francuskiego, wielobarwnymi, pełnymi finezji. W rozlicznych muzycznych burzach zachwycił publiczność swoją wirtuozerią i wyobraźnią pekusista Wrocławskiej Orkiestry Barokowej – Michael Metzler.
Kulminacją całości była orkiestrowa aranżacja Jupitera z V Suity c-moll ze zbioru Pièces de viole Forqueraya. Diabeł violi był przede wszystkim improwizatorem i tylko dzięki przytomności jego syna znamy niektóre z jego diabolicznych dzieł. Ale oczywiście zgadzam się z Ghielmim, że twórca takich utworów jak Jupiter mógłby stać się równie znanym jak Rameau, gdyby tylko skomponował trochę oper. Mnie Jupiter przekonał lata temu do francuskiego baroku dzięki znakomitemu nagraniu z braćmi Kuijkenami i Leonhardtem. Ta niezwykła apoteoza Króla Słońce zadziwia swoją progresywnością, zapowiadającą muzykę XX i XXI wieku. Jednocześnie jest bardzo przystępna w swojej ciągłej progresji, więc absolutnie nie powinni się jej bać ludzie uciekający na myśl o dodekafonizmie, serializmie czy spektralizmie. Ale jest to absolutnie fascynująca kompozycja i cieszę się, że Ghielmi uczynił ją zwieńczeniem tego jakże udanego koncertu. Na bis mieliśmy też aranżację organowej pastorałki Michela Corrette’a i powtórkę do sztormowych obrazów Maraisa.