Odwaga twierdzenia, że nie wszystkie kultury są równe

Obiegową „mądrością” wykształconych znawców jest twierdzenie, że wszystkie kultury są równe. W kilka tygodni po tym, jak napisałem artykuł, w którym oświadczyłem, że nie wszystkie kultury są równe, pełniąca obowiązki rektora DePaul University (gdzie mam etat profesora filozofii) wydała oświadczenie, które ja i wielu innych uważamy za formalne potępienie mnie. Oświadczyła, że na jej uniwersytecie uważa się za oczywistość, że wszystkie osoby mają równą wartość, i że naprawdę przygnębiło ją twierdzenie członka społeczności akademickiej, iż „nie wszystkie kultury są rzeczywiście równe”.

 

 

Napisałem, że pewne kultury są zdecydowanie gorsze i wsteczne, że są kultury oparte na filozofii i fundamentalnych zasadach, które wskazują na niezbywalne prawa obywateli i dbają o ochronę tych praw, i takie, które tych praw nie chronią.


Wykształcona nauczycielka akademicka oraz tak wielu innych, myli indywidualną jednostkę z kulturą. Kulturę można opisać jako wielość złożonych systemów, które obejmują sztukę, prawa, zwyczaje, praktyki, normy, obyczaje, wiarę, wiedzę i ludzkie zdolności nabyte przez ludzi w danym społeczeństwie. Kultura obejmuje także język, systemy etyczne i instytucje religijne. Istotnie, można powiedzieć, że wszyscy, jako istoty ludzkie, są obdarzeni równą i nieodłączną wartością moralną, którą mogą zniszczyć przez popełnienie moralnie nagannych czynów; ale jako istoty ludzkie posiadają nienaruszalną wartość moralną i godność.  


Jest jednak pomyleniem kategorii przenoszenie tego wrodzonego respektu i szacunku dla jednostki na krajobraz kultury, który nie jest niepodzielną całością i który nie posiada żadnego z wymaganych atrybutów jednostek, które powodują, że jednostki zasługują na taki niepodważalny szacunek. Tożsamość osób nie jest redukowalna do praktyk ich kultur. Pewne kulturowe praktyki są zwyczajnie koszmarne i złe moralnie; niektóre z nich są lepsze niż inne. Ludzie w swoich kulturach mają swobodę identyfikowania się z tymi kulturowymi praktykami, które zgadzają się z ich moralną tożsamością, i dystansowania się od tych, które uznają za odrażające. 


Stany Zjednoczone Ameryki nie są doskonałą cywilizacją; jednak, jako kultura oparta na prawie, kultura w której przestrzega się niezbywalnych praw, jako kraj, w którym (jak dotąd) nadal obowiązują swobody obywatelskie, takie jak wolność słowa, wolność sumienia i wolność wyznania lub jego brak, jest bez porównania lepsza od barbarzyńskich i prymitywnych kultur, które dopiero muszą odkryć jednostkę i jej nienaruszalną godność. Stany Zjednoczone są republiką oddaną niezbywalności tych praw, które sprzyjają ludzkiemu życiu i rozwojowi. Stany Zjednoczone poprzez swoją Konstytucję i Kartę Praw są pierwszym systemem politycznym, który odkrył bezpośrednią korelację między racjonalną naturą człowieka jako człowieka, a środowiskiem politycznym, w jakim ta natura musi właściwie żyć i funkcjonować, jeśli ma żyć, a nie zginąć. 


Sudan, Nigeria, Mauretania, Libia i Algieria —wszystkie kraje, które nadal praktykują i/lub tolerują niewolnictwo stosowane przez Arabów i czarnych muzułmanów wobec innych muzułmanów i chrześcijan – nie są moralnie, politycznie lub kulturowo równe Stanom Zjednoczonym, Izraelowi, Wielkiej Brytanii i, na przykład, Francji. Te kraje stoją bez porównania wyżej niż Arabia Saudyjska lub Iran, albo Korea Północna i Gaza, kraje które nie pozwalają na religijną różnorodność. Ich polityczni przywódcy pozwalają na wieszanie homoseksualistów na ulicach, legalizują tortury i  panuje tam jedna z najgorszych nierówności płci na świecie. W przypadku Iranu, Kataru i Arabii Saudyjskiej widzimy ponadto sponsorów światowego terroryzmu i są to systemy ograniczające swobody obywatelskie i wolność prasy.


Kanibalistyczna kultura aztecka nie była i nigdy nie będzie kulturowo równa jakiejkolwiek cywilizowanej i wolnej kulturze istniejącej dzisiaj na świecie. Kultury, które pozwalają na wolność zgromadzeń, respektują równość wszystkich obywateli i legalnych mieszkańców wobec prawa, które uważają równość płci za aksjomat, które pozwalają jednostkom na rozwijanie ich unikatowych planów  życiowych – ogólnie mówiąc – kultury, które odkryły fakt, że środowisko, w który wolność i swoboda są właściwym środowiskiem, jakiego potrzebują ludzie do rozwijania swojej racjonalnej natury jako istoty ludzkie, i do optymalnego istnienia, są niewątpliwie kulturami wyższymi moralnie, duchowo i politycznie.      


Twierdzenie, że wszystkie kultury są równe, jest poznawczym nonsensem. Tak samo jak jedne kultury są technologicznie bardziej zaawansowane niż inne, również niektóre wyróżniają się przestrzeganiem praw jednostki, ochroną własności prywatnej i swobód osobistych w odróżnieniu od innych. Kultury gwałtu, to jest kultury, w których gwałt jest usankcjonowany prawem, jak w kilku częściach Pakistanu i Afganistanu, nie są moralnie równe żadnemu krajowi zachodniej demokracji, w których gwałt popełniony przez moralnych zboczeńców jest nielegalny i podlega karze zgodnie z obiektywnym prawem.  


Brunei praktykuje kodeks karny szariatu, prawa islamskiego, które pozwala na karę śmierci przez ukamienowanie za cudzołóstwo, za homoseksualizm, a także apostazję. Hamas nadal stanowi egzystencjalne zagrożenie Izraela przez zasypywanie go (bez żadnej prowokacji) gradem śmiercionośnych rakiet i robi to tak często, że trudno jest śledzić wszystkie te militarne ataki. Hamas stale i bezkarnie aresztuje i torturuje pokojowych krytyków swojego totalitarnego rządu. Jest jawnym orędownikiem i praktykiem dżihadyzmu. Można powiedzieć, że w Gazie nie ma żadnej kultury. Co, nawiasem mówiąc, widać po braku jakiegokolwiek znaczącego życia kulturalnego. Kraje, którym brak kultury, potrafią zdewastować życie. Bogata kultura jest silna, ponieważ tworzy życie. Kultura, która jest ekologicznym i socjopolitycznym balastem lub, co gorsza, jest nikczemna, potrafi zniszczyć życie.    


Pozostaje pytanie nie tylko, co myśleć o kulturach, które nie dorównują innym, ale co zrobić z tymi, które są nikczemne? Co zrobić z kulturami, które istnieją jako państwa moralnie zbójeckie, które stanowią zdradę cywilizacyjnej dojrzałości, jakiej oczekuje porządek międzynarodowy, który chroni dobrostan globalnych wspólnot? Mówimy tutaj o moralnie patologicznych państwach, które stanowią poważne zagrożenie dla międzynarodowego porządku; kulturach zła, które są politycznymi zapadliskami leżącymi poza procesem historii i powracającymi do czasów przednowożytnych. Celem takich kultur – między innymi – jest wymazanie praw jednostki i praktykowania wolności i swobód z powierzchni ziemi.  


Kultury zła są systemem drenażu, który wysysa egzystencjalne, duchowe i psychologiczne zasoby swoich obywateli i zmusza ich do wydatkowania nieproporcjonalnych ilości energii, by po prostu utrzymać się przy życiu – nie wspominając już o rozwoju.  


Jakie jest antidotum? W kolejnym artykule o państwach moralnie zbójeckich, które stanowią egzystencjalne zagrożenie dla globalnej społeczności, krajach, które łamią warunki własnej suwerenności zabezpieczonej obiektywnymi ograniczeniami sprawiedliwości, nakreślę i będę bronić filozoficznych podstaw procesu, jaki nazywam: globalnym aresztem. To obejmuje obronę etycznej zasadności umieszczania nieznośnych, niepoprawnych i politycznie wstecznych państw pod politycznym zarządem dowolnego wolnego i cywilizowanego kraju, chętnego i zdolnego do zrobienia tego w oparciu o kryteria politycznych możliwości oraz militarnego i technologicznego potencjału.


Do tego czasu pozbądźmy się prostackiej, egalitarnej idei, że wszystkie kultury są równe. Fakt, że istnieją moralne i polityczne zapadliska, z których miliony ludzi starają się uciec, jest oczywisty. Fakt, że tacy uciekinierzy lub ludzie szukający wolności chcą samorealizować się w innych kulturach, które ich zdaniem lepiej odpowiadają ich aspiracjom, nadziejom i marzeniom, stanowi wystarczający dowód, że pewne kultury są nieprzyjazne ludzkiemu dobru, a inne odpowiadają bardziej rozwojowi i praktykowaniu ludzkiej sprawczości.


Daring to Suggest that all Cultures aren’t Equal

Frontpage Mag, 30 sierpnia 2019

Tłumaczenie: Małgorzata Koraszewska

Artykuł ukazał się pierwotnie na portalu Listy z naszego sadu

O autorze wpisu:

Profesor filozofii na DePaul University w Chicago. Specjalizuje się w dziedzinie etyki, filozofii społecznej i politycznej. Jest autorem wielu książek, m.in. “We Have Overcome: An Immigrant’s Letter to the American People”. Jason D. Hill przyjechał do Stanów Zjednoczonych z Jamajki w wieku 20 lat, jest gejem i zwolennikiem małżeństw jednopłciowych. Jest krytykiem kultury cierpiętnictwa, która jego zdaniem nie sprzyja emancypacji grup dawniej dyskryminowanych.Twitter @JasonDhill6.

4 Odpowiedzi na “Odwaga twierdzenia, że nie wszystkie kultury są równe”

  1. Zalozenie ze wszystkie kultury sa identyczne i jednakowo dobre jest podyktowane polityczna poprawnoscia. Jest to oczywista nieprawda. Rozne grupy ludzi rozwijaly sie w roznych warunkach   i stworzyly inne idee na ktorych opieraja sie kultury. Zrownanie kultury Danii lub Norwegii z kultura  Pakistanu lub Ugandy jest absurdem. Mozemy tylko wymagac aby ogolnie szanowac roznice i kontynuowac wymiane  pogladow.  Trzeba tez uniknac narzucania sila jednej kultury ktora uwazamy za dobra.  Ludzie gorszych kultur musza sami dojrzec do zmiany na lepsze.

  2. @JASON HILL

    Wydaje mi sie ze luszie cywilizowanych krajow zachodnich 

    czuja sie winni z powody kolonializmu i nieudolnie staraja sie zrekompensowac  historyczne krzywdy przeszlosci . Jedna z metod jest pozorny szacunek dla zacofanych lub nawet basrbarzynskich kultur.

    1. Panstwa kolonialne nie czuja winy ani zazdrosci, jesli juz to robia cos w oparciu o wlasny interes. Poza tym panstwa skandynawskie jakis tam wielkich kolonii nie mialy, a sa obwiniane za mieka polityke wobec np. Palestynczykow i "wroga" wobec Izraela. Obrzezanie chlopcow bardzo mocno sie trzyma i wsrod Zydow i Arabow. A w Izrealu tylko slub przed czarodziejem.

      1. Bo w państwach post-kolonialnych poumierali już wszyscy ludzie pamiętający czasy kolonializmu.  A następne pokolenia nie będą wiecznie bekać za swoich dziadków i pradziadków. Każdy człowiek żyjący w jakimś państwie jest zarówno beneficjentem historii swojego kraju, jak i ofiarą tej historii… ale dopóki sam tej historii aktwnie nie tworzy to ani nie czuje się winny, ani nie próbuje nikomu nic zrekompensować. (To tylko nowo-europejczycy tak sądzą bo im jakaś debilna organizacja zrobiła taką propagandę.  Jakaś kalka z amerykańskiego trybu myślenia, nie mająca zupełnie zastosowania w Europie)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście − 13 =