Pieśni runiczne i Mikołaj z Radomia

   Taki właśnie eklektyczny program zaprezentował nam w ramach wrocławskiego Forum Musicum 2021 estoński zespół Heinavaker pod dyrekcją Margo Kölara. Tytuł koncertu, który odbył się 14 sierpnia w kościele św. Macieja był nieco mylący, gdyż brzmiał „Estońskie pieśni religijne XVI wieku”. Spodziewałem się zatem protestanckiej muzyki chorałowej, podobnej do tej, która inspirowała Jana Sebastiana Bacha. W dobie renesansu znaczący wpływ na ówczesne tereny Estonii mieli Szwedzi, których muzyka sakralna nie odbiegała znacząco od tej niemieckiej.

   Zasiadłem zatem w wyjątkowo niewygodnych ławach św. Macieja. Cieszyłem się, gdyż kościół ten nie za często otwierał swoje podwoje dla Wratislavii, a wiąże się z nim wiele ciekawych historii. Dla mnie najciekawszą z nich jest fakt, że we Wrocławiu, w dobie średniowiecza, istniała swoista dzielnica ambasad. To w niej książęta śląscy wznosili liczne rezydencje oraz klasztory. Kościół św. Macieja jest właśnie pamiątką tamtych czasów, zaś przestrzeń, którą tworzy ma w sobie coś bardziej prywatnego i dworskiego niż wielkie miejskie fary. Oczywiście był to klasztor, ale w owych czasach klasztory służyły często księżnym i księżniczkom, jak i najmłodszym dziedzicom książęcych tronów. Z innych ciekawostek, ważnych dla kultury światowej, warto wspomnieć, że w krypcie kościoła pochowany jest znany śląski mistyk, teolog i poeta Johannes Scheffler, znany lepiej jako Angelus Silesius.

   Ale ja dziś nie o tym chciałem mówić. Koncert Estończyków okazał się bardzo ciekawy. Po pierwsze kondycja wokalna zespołu potwierdzała moje przekonanie o wysokim poziomie muzyki chóralnej w tym kraju. Po drugie do pieśni runicznych, sięgających korzeniami czasów jeszcze przedchrześcijańskich, muzycy bez trudu wspomagali się dudami, całkiem dobrze zresztą. Urzekające było wykonanie Magnificatu Mikołaja z Radomia, zdecydowanie jednego z największych polskich kompozytorów, jak i wielkiej gwiazdy późnego średniowiecza. Znajdziemy go przecież jako źródło inspiracji choćby dla Dufaya! Był też Sanctus ze Mszy z Tournai, wielkiego anonimowego arcydzieła pochodzącego z XIV wieku i związanego z terenami dzisiejszej Belgii. Było mniej mi znane Agnus Dei ze Mszy z Tuluzy. Muzykę późnego gotyku zespół wykonywał bez tak ogromnego zapatrzenia się w intrygujące detale jak Diabolus in Musica, jednakże obecna w trakcie całego koncertu ogromna wrażliwość na dźwięk i jego znaczenie w przestrzeni sprawiała, że były to wykonania całkiem dobre.

   Największą ciekawostką koncertu były pieśni runiczne. To przez nie poczułem się zagubiony, oczekując protestanckiej muzyki chorałowej z XVI wieku. Owe pieśni miały w sobie czasem elementy bardzo archaiczne, polegające na kołyszącym się i nieustannym powtarzaniu pewnych fraz. Być może pieśni o nieco podobnym charakterze były zresztą inspiracją dla twórczości Pärta, choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że Estończycy to lud ugrofiński, zaś Litwini są tak jak my Indoeuropejczykami. Mawia się jednak, że te regiony bałtyckich wybrzeży są prawdziwym tyglem kulturowym i łatwo to potwierdzić, obserwując w estońskich pieśniach wpływ szwedzkich osadników i ich muzycznej wyobraźni, choć nie tak wielki, jak sądziłem wybierając się na ten koncert.

   Najbardziej archaiczne pieśni runiczne zespół wykonywał uciekając się do całkiem złożonej choreografii, która miała wpływ na rozchodzenie się dźwięków. Miałem wtedy dalekie skojarzenie z kurpiowskimi pieśniami leśnymi, które nie bez racji zainteresowały wielu polskich kompozytorów.

   Koncert był bardzo udany. Zestawienie arcydzieł gotyku i ludowej muzyki estońskiej stanowiło dla mojej wyobraźni pewne wyzwanie, ale wrażliwość muzyczna zespołu łączyła te dwa, nie znowu spójne ze sobą światy. Sprawiało to, że zarówno międzynarodowy komponent gotycki, jak i lokalny, estoński musiały być wysłuchiwane z większą uwagą i większym zaangażowaniem. Po koncercie nabyłem płytę zespołu, wyglądającą na zupełnie domową produkcję. Jednakże słucha jej się znakomicie. Ona również łączy te dwa światy i wydaje mi się, że warto na takie koncerty i na takie nagrania polować. Pradawna muzyka estońska zachowała dla nas coś bardzo cennego i wartego odkrywania, choć jest mocno zmieszana ze współczesną wrażliwością wykonawców, z aspiracjami XIX wiecznych odnowicieli narodowych, no i z owym szwedzkim chorałem, który chodził mi po głowie przez cały koncert, a którego wcale nie było wiele.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jedenaście + trzynaście =