Sens i zmysłowość. Dlaczego ateistyczni humaniści są oświeconymi hedonistami?

Sens i zmysłowość Dlaczego ateistyczni humaniści są oświeconymi hedonistami?

(Fragment książki pt. Humanizm ewolucyjny)

 

Homo sapiens nie jawi się już dzisiaj krytycznemu, dysponującemu wiedzą naukową obserwatorowi jako życzliwe, doskonałe ukoronowanie stworzenia z woli boskiej, lecz jako niezamierzony, kosmologicznie nieistotny, przejściowy fenomen uboczny w pozbawionym sensu kosmosie. Przesłanie to nie jest aż tak mroczne, jak może wydawać się na pierwszy rzut oka. Humaniści ewolucyjni podkreślają mianowicie, że właśnie akceptacja głębokiej, metafizycznej daremności naszej egzystencji otwiera przestrzeń dla indywidualnego nadawania jej sensu. Człowiek posiada w odartym z celowości wszechświecie przywilej czerpania sensu życia właśnie z niego samego.

Humanizm ewolucyjny namawia nas do „oświeconego hedonizmu” (grec. hedone – radość, przyjemność), czyli pójścia drogą greckiego filozofa Epikura (341–271 p.n.e.), który upatrywał największe dobro na tej ziemi w szczęściu, a największe zło w nieszczęściu. W przekonaniu, że sensu życia doświadczamy jedynie zmysłami (a nie w sposób nadprzyrodzony!), próbował pozbawiać ludzi lęku przed bogami i śmiercią. Mimo przekonującej argumentacji i życia w zgodzie ze swoją nauką przysporzył sobie na przełomie wieków zdecydowanie więcej wrogów niż naśladowców. Wielu ludzi nie chciało zaakceptować tego, iż sens życia tkwi w samym życiu. Dążyli oni do „wartości wyższych”, szukali sensu wszechogarniającego, wykraczającego poza tych parę (żałosnych) ziemskich lat i „eliminującego śmierć”.

Taki „wszechsens” znajdowali w różnych religiach, które „fundowały” im gopozazmysłowo. Było to okupione wysoką ceną – z perspektywy doczesnego życia ceną zbyt wygórowaną, gdyż koncentracja na zaświatach prowadziła zbyt często do zaniedbywania doczesności, a kierowanie się „nadzmysłowością” do potępienia zmysłowości(36).

Ale nie były to jedyne koszty religijnych ubezpieczeń na sens. „Religijną dywidendę sensu” wypłacano w pełni tylko wtedy, gdy aspirant uodparniał się na rozpoznania nauk empirycznych, które w narastającym tempie i w coraz większym stopniu demaskowały rzekomy „wszechsens” jako obiektywny bezsens. Po wyparciu Ziemi z jej „nadprzyrodzonego” centrum przez Kopernika, G. Bruno i Galileusza przede wszystkim darwinowska teoria ewolucji sprawiła, że tzw. „uniwersalne prawdy wiary” stały się towarem światopoglądowo mało chodliwym.

Ewolucjonista Richard Dawkins podsumował precyzyjnie zasadniczy problem religijnych poszukiwaczy „wszechsensu”, pisząc: „We Wszechświecie, z jego ślepymi prawami fizyki i genetycznym powielaniem, niektórzy doznają urazów, innym się szczęści i nie znajdziemy w tym ani porządku, ani żadnej sprawiedliwości. Obserwowany przez nas kosmos posiada dokładnie takie cechy, jakich się spodziewamy, nie zakładając istnienia żadnego planu, żadnej intencji, żadnego dobra czy zła, niczego poza ślepą, bezlitosną obojętnością”(37). Kto w obliczu takich warunków ramowych wciąż jeszcze poszukuje „sensu całości” (nie oszukując przy tym samego siebie), pozostanie na końcu z pustymi rękoma.

W rezultacie oznacza to, że nie znajdziemy sensu życia poza nim samym, bez wikłania się w nierozwiązywalnych sprzecznościach. Inaczej mówiąc, kto chce odnaleźć sens (niem. Sinn), musi go szukać przede wszystkim w zmysłach (niem. Sinne), gdyż wyrasta on ze zmysłowości (niem. Sinnlichkeit). Miał rację Epikur, twierdząc: „Nie wiem, co mógłbym jeszcze nazwać dobrym, gdy widok pięknej postaci ogołocę z przyjemności smaku, słuchu, z rozkoszy miłości i ekscytacji”(38).

Humaniści ewolucyjni nie traktują swego ciała w kategorii napawającego wstrętem reliktu naszej animalnej egzystencji, lecz szanują je jako „biologiczne skrzypce Stradivariusa”(39). Nie zaprzeczają surowości i niesprawiedliwości życia, ale nie popadają też w uogólniającą „retorykę padołu łez”, gdyż wiedzą, że ma ono, poza całym swym okrucieństwem, nieskończenie wiele do zaoferowania: „Promienne oczy dziecka, któremu sprawiliśmy radość; uśmiech przypadkowo spotkanego nieznajomego; zapach świeżego chleba o poranku; przygodę żywej wieczornej dyskusji; urok fugi Bacha; piękno obrazu Picassa; ciepło ukochanej osoby…”(40).

Oświecony hedonizm nie rozkwita – jak twierdzą krytycy – na nizinach postmodernistycznego społeczeństwa konsumpcyjnego, nie jest też bynajmniej równoznaczny z aroganckim egoizmem pilnującym wyłącznie swoich interesów choćby kosztem innych. Epikur już ponad 2300 lat temu zwrócił uwagę na głęboką zależność pomiędzy szczęściem a sprawiedliwością, twierdząc, że „jedynie człowiek sprawiedliwy […] cieszy się spokojem ducha, podczas gdy niesprawiedliwy jest pełen niepokoju”(41). Epikur nie rozumiał sprawiedliwości jako pustej, narzuconej cnoty, lecz widział w niej – zupełnie nowatorsko! – praktyczną „umowę mającą na względzie konkretne korzyści, mianowicie nieszkodzenie sobie nawzajem”(42). Dobrem najwyższym był dla niego rozum, gdyż tylko ten – jak twierdził – uczy nas, że „nie osiągniemy pełni radości, nie żyjąc mądrze, przyzwoicie i sprawiedliwie, ale i bez radości nie ma mądrości, przyzwoitości ani sprawiedliwości”(43).

Ku zdziwieniu wielu to nader optymistycznie brzmiące przekonanie antropologiczne zaczęto w ostatnich latach coraz bardziej popierać badaniami empirycznymi(44). Porównania między różnymi krajami wykazały np., że to nie absolutny dobrobyt, lecz relatywna równomierność podziału dóbr koreluje z subiektywnym poczuciem zadowolenia i (związaną z nim) średnią długością życia. Przykładowo w stanie Kerala, jednym z najbiedniejszych regionów południowych Indii, średnia długość życia wynosi 74 lata, tymczasem w sześć razy bogatszej Brazylii ludzie umierają przeciętnie w wieku 66 lat. Jedną z głównych przyczyn jest to, że podczas gdy w Brazylii przepaść między bogatymi i biednymi jest ogromna, różnice dochodów w stanie Kerala są marginalne.

Ten wynik jest potwierdzeniem ogólnego trendu. Z wszystkich tych porównań wynika, że kraje z najbardziej zadowolonymi obywatelami (Skandynawia i Holandia) wykazują najbardziej wyrównany podział dochodów. Nawet wewnątrz państw czy takich wspólnot państwowych jak Stany Zjednoczone powiązanie między poczuciem zadowolenia, średnią długością życia i sprawiedliwością socjalną jest znaczące. Krótkowieczność w stanach o większej niesprawiedliwości społecznej jest wynikiem dużego stresu w środowiskach, w których panują silne podziały socjalne(45).

Potwierdzają to dobitnie również zastraszające dane z takich państw „przełomu” bloku wschodniego, jak Rosja, Litwa czy Węgry (z wysoką niesprawiedliwością socjalną, niezadowolonymi obywatelami i niską średnią długością życia). W Rosji i na Litwie umieralność wzrosła po 1989 roku o jedną trzecią, średnia długość życia mężczyzn wynosi tam obecnie poniżej 60 lat! Na Węgrzech śmiertelność wzrosła w latach 1970–1990 o jedną piątą, podczas gdy dochód narodowy zwiększył się w tym samym czasie o jedną trzecią, jednak udział w nim ma tylko niewielka część społeczeństwa. (Większość Węgrów posiada dzisiaj, mimo przyrostu gospodarczego, mniej więcej tyle co w roku 1970.)

https://www.youtube.com/watch?v=DHk15XinioI

Podsumujmy: Epikurejską mądrość, głoszącą, że na dłuższą metę jedynie „rozsądne, przyzwoite i sprawiedliwe życie” może być szczęśliwe (i długie), w międzyczasie dostatecznie potwierdzono wynikami badań naukowych. Oświeceni hedoniści powinni więc traktować słowa Epikura poważnie – sprawiedliwość i indywidualne zadowolenie (uczucie szczęścia) nie wykluczają się wzajemnie, a tworzą wręcz zamkniętą całość.


Tłum. Andrzej Lipiński

Dowiedz się więcej na stronie książki. Tu można też zamówić całą książkę

O autorze wpisu:

  1. No właśnie dla prawicy najgorszym złem jest seks, dla lewactwa wojna.

    Tak to mniej więcej wygląda.

    Dlatego prawica nienawidzi UE. 

     

  2. Dawkins (72 lata) stwierdził w wywiadzie dla „The Times”, że nie jest w stanie potępić „łagodnej pedofilii”. Sam stwierdził, że zaznał takiej, gdy był w szkole podstawowej w Salisbury. Opowiadał, że nauczyciel „sadzał na kolanach i wkładał ręce do jego spodenek”. EOT

  3. Homo sapiens nie jawi się już dzisiaj krytycznemu, dysponującemu wiedzą naukową obserwatorowi jako życzliwe, doskonałe ukoronowanie stworzenia z woli boskiej, lecz jako niezamierzony, kosmologicznie nieistotny, przejściowy fenomen uboczny w pozbawionym sensu kosmosie.

    Mało co komu się jawi, istotny jest prawdziwy obraz rzeczywistości. Gdy ktoś zakłada, że jest marny, to i efekty jego działalności takie będą.
     

    Humaniści ewolucyjni podkreślają mianowicie, że właśnie akceptacja głębokiej, metafizycznej daremności naszej egzystencji otwiera przestrzeń dla indywidualnego nadawania jej sensu.

    Sens z bezsensu? Budujcie…

    Niedaremność zupełnie nie zamyka możliwości poszukiwania sensu indywidualnego.

     

    Humanizm ewolucyjny namawia nas do „oświeconego hedonizmu”

    O proszę, ile oksymoronów. Humanizm ewolucyjny, to tak naprawdę małpizm, bo człowiek się w nim jawi jako przypadkiem zmutowana małpa, która uważa się za lepszą (a raczej najlepszą) z małp.

     

    We Wszechświecie, z jego ślepymi prawami fizyki i genetycznym powielaniem, niektórzy doznają urazów, innym się szczęści i nie znajdziemy w tym ani porządku, ani żadnej sprawiedliwości.

    A ślepy o kolorach rozważał…

     

    Obserwowany przez nas kosmos posiada dokładnie takie cechy, jakich się spodziewamy

    Zaiste, postawa godna badacza…

     

    Kto w obliczu takich warunków ramowych wciąż jeszcze poszukuje „sensu całości” (nie oszukując przy tym samego siebie), pozostanie na końcu z pustymi rękoma.

    Wie o tym najwięcej ten, co niczego w ręcach nie ma, bo nawet nie szukał.

     

    1. Tak. Ten kto uprawia seks jest małpą, ten kto topi muzułumanów w morzu albo bombarduje ich miasta nie jest małpą.

       

          1. Nie znoszę gdy używasz sofizmatów i piszesz nie na temat. Dziwę się, że nie masz bana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *