Świeckość państwa a światopogląd rodziny

 

 

Jak dojrzewamy do dorosłości światopoglądowej? Jakie wybory mogą stanowić największe dylematy w rodzinie dwuświatopoglądowej? Dlaczego idea świeckości państwa jest pożądaną wartością?

 

Możliwość wyboru opcji życia – z religią czy bez niej – po świadomym przemyśleniu jest cenną wartością każdej jednostki. Nie pomylę się gdy założę, że dogłębna analiza swojej wizji świata nie często poddawana jest refleksji. Liczni uznają, że wartością jest trwanie w rodzinnym światopoglądzie dla tradycji. Inni ciągle szukają lub są wiecznymi nonkonformistami. Poszukiwanie wspólnej drogi w przypadku założenia nowej rodziny, gdy małżonkowie wywodzą się z różnych opcji, w Polsce jest szczególnie dużym wyzwaniem.

 

Jak dojrzewamy do dorosłości światopoglądowej?

Każdy człowiek, by logicznie, mądrze istnieć musi odnaleźć swój porządek, musi odszukaćsens swojego istnienia. Pierwsze wyznaczniki porządku dostarcza nam otoczenie w którym się urodziliśmy, kultura lokalna, to oczywiście poprzez wychowanie rodzinne. W sposób zazwyczaj bezwiedny każdy z nas te zachowania, idee i wartości sobie przyswaja.

Na pewnym etapie życia, świadomości siebie i świata (10/11 rok życia) zaczynamy dostrzegać, że wyznaczniki wybrane przez najbliższych nie są już wystarczające. Poszukujemy czegoś innego, własnego. Teraz zadajemy sobie pytania: „kim jestem?”, „gdzie przynależę?”, „kim chcę być?”. Burzliwy okres dorastania, poszukiwania własnej tożsamości przejdzie jeszcze przez formy młodzieńczego filozofowania i idealizowania nowopoznanych idei.  

Wchodząc w dorosłość  metrykalną, światopogląd wszczepiany nam przez blisko dwie dekady może być dalej kontynuowany bez zmian jako przyzwyczajenie albo też twórczo rozwijany. Może też być kontestowany. Te wszystkie procesy rozwojowe młodych jednostek istnieją niemal w każdej rodzinie, tak usposobionej religijnie jak i niereligijnej. Dalej na ścieżce życia dorosłego człowieka może pojawić się ewentualny indyferentyzm lub agnostycyzm. W wielu wypadkach to po prostu porzucenie dziecięcej religijności.

Współcześnie wśród młodych ludzi możemy spotkać również taką postawę – na pytanie postawione w internecie „jaki masz stosunku do religii?” – czytamy:

Religia – nie jest dla mnie najważniejsza. Choć ateistką nie jestem, mam niektóre poglądy bardzo sprzeczne z kościołem, nie ufam księżom oraz mam swoje poglądy na temat wiary. Np. Adam i Ewa nie wiem czy istnieli bo nie jestem do tego przekonana, bardziej jestem skłonna wierzyć co do teorii ewolucji. I nie jestem fanatyczką religijną. Są ważniejsze sprawy od wiary, wierzę na swój sposób. Modlę się itp. ale nie chodzę na pasterki czy zdarzy mi się nie pójść w jakąś niedzielę czy święto do kościoła.

Ten brak spójności światopoglądowej nie jest domeną tylko młodzieńczości, dotyczy też osób dorosłych. Zdecydowanego uporządkowania hierarchii wartości wymaga wspólne życie w zakładanej rodzinie.

 

Światopogląd nowej rodziny.

Zakładając własną rodzinę musimy uzgodnić wspólnie różne poglądy.

Dwie jednostki nawet jeśli reprezentowały dotychczas zbliżone wizje świata powinny je teraz w dużym stopniu dograć. Tę pracę powinni także wykonać jeśli ich dotychczasowa opcja nie była dostatecznie sprecyzowana – deklarowali się np. jako agnostycy w odniesieniu do natury bytu. Nie ma tego problemu w przypadku konsekwentnie homogenicznych rodzin. Jeśli mąż i żona wywodzą się z domów katolickich raczej wybiorą opcję życia z religią. Podobnie, gdy dotyczy to rodzin areligijnych prawdopodobny wybór jest prosty: ślub cywilny wystarczy, religia rzeczą zbędną. Słowa „raczej” i „prawdopodobnie” mówią, że to przewidywane wybory. W naszym otoczeniu spotykamy też całą paletę innych postaw.

 

Jedną z nich jest kontestacja. Dotychczasowi ludzie religijni porzucają związek ze swoim wyznaniami i zaczynają żyć poza nimi, wspólnie to uzgadniając. Tworzą rodzinę światopoglądowo indyferentną, świecką, bądź konsekwentnie awyznaniową – ateistyczną.

W Polsce wybór takiego życia jest wyzwaniem. Przestrzeń publiczna, szkoła, praca nie daje prostych rozwiązań, o czym w dalszej części artykułu. Oczywiście zdarza się też odmiennie – ateista (jeden z partnerów) zawiera ślub kościelny i teraz tworzy rodzinę religijną podporządkowując się większościowym trendom (?!).

Czasem dochodzi do indywidualnych konwersji już po akcie małżeńskim (kościelnym lub świeckim). Mąż lub żona nadal może poszukiwać swojej drogi światopoglądowej i czynić to samodzielnie, bez drugiej połowy.  W kontrze do religii  np. mąż może ugruntować swój ateistyczny wybór i chcieć w nim dalej żyć, ale daje wolność swojej partnerce. Może także np. żona ulec konwersji i przystąpić do Świadków Jehowy gdy mąż pozostaje katolikiem. Powyższe przykłady można mnożyć o inne rodzinne dwuwyznaniowości, które bez wątpienia w Polsce istnieją. Po jednej stronie katolicyzm po drugiej: prawosławie, protestantyzm, buddyzm, islam itd.  Zapewne nie łatwo funkcjonować w rodzinie mając różne wizje świętowania i eschatologii. Szczególnym problemem będzie tu wychowanie dzieci?

Łatwo pokonać zróżnicowanie religijne w rodzinie gdy jedna ze stron  skłonna będzie pójść za wyborem dokonanym przez partnera. Najczęściej jednak pewnie jedno z małżonków wyłącza się z kultywowania tradycji religijnej bądź ateistycznej i pozostawia wszelkie decyzje światopoglądowe do realizacji drugiemu. Czynnikiem decydującym jest tu poziom natężenia przekonań. Jednak wychowanie dziecka w jednym duchu jest nie bez znaczenia dla jego dorosłego życia. Dwoistość tego „ducha” zostanie zauważone przez nastolatka. Oby nie kończyło się to jak wyżej cytowanym „miszmaszem”.

Wychowanie dzieci w rodzinach światopoglądowo mieszanych – Polskie realia

Dylematy w rodzinie: ochrzcić dziecko czy nie, chodzić do Kościoła czy nie, są stosunkowo proste do rozwiązania. Ważniejsza jest jednak spójność poglądów z głoszonymi postawami obojga rodziców. Istotne decyzje czekają też każdą nową rodzinę na styku dom rodzinny a otoczenie: najbliższa społeczność i przestrzeń publiczna.

Dziecko wychowywane w tolerancji do różnych światopoglądów, na swojej drodze spotka rówieśników reprezentujących jedynie słuszną opcję – światopogląd religijny katolickiej orientacji. Rodzina dwuwyznaniowa lub dwuświatopoglądowa będzie miała tu dużo dylematów. Wymieńmy tylko te wynikające z opcji religia/nie religia. Jako zdecydowanie odległe od siebie wymagają dojrzałych rozwiązań.

  • dylemat: zdominować czy dać wolność partnerowi w kultywowaniu religii, lub jej porzuceniu? A może być  po prostu obojętnym wobec  poglądów partnera?
  • chrzcić niemowlę czy młodzieńca (jak u protestantów), a może nie chrzcić w ogóle?
  • puszczać dziecko w przedszkolu na religię, czy dopiero w szkole? A może nie puszczać wcale, bo gdy dorośnie samo zdecyduje?
  • pozwalać dziecku na uczestniczenie w szkole w wydarzeniach opłatkowych, kościelnych inicjacjach roku szkolnego, przy wizytach biskupa i związanych z nimi modlitwach itp., czy wyraźnie tego zakazać?
  • doprowadzać dziecko do bierzmowania, dawać wolny wybór dziesięciolatkowi, czy zrezygnować z tego obrządku?
  • świętować tradycje religijne, a może świętować rodzinnie – świecko – jako spotkania bez rytualnych odniesień?
  • wspólnie towarzyszyć bliskim rodzinom w ich obrzędach: chrzcinach, bierzmowaniach, prymicjach, modlitwach na stypach czy – separować się?
  • pozwalać 17-latce na przygotowywanie dokumentów do apostazji, czy odwodzić ją od tego pomysłu?

 

To nie są problemy urojone jak pokazują badania. Perspektywę rychłych narodzin dziecka i dylematy z tym związane tak przedstawia jedna z respondentek:

Mój ateizm nigdy nie był żadna przeszkodą, żeby funkcjonować normalnie w społeczeństwie… Nie zamierzamy go ochrzcić, nie zamierzamy go posyłać na religię, nie zamierzamy  go posyłać do komunii… Ale chyba właśnie teraz zaczęły się pojawić… Obawiam się, że kiedy się pojawi dziecko to chyba się pojawią problemy. Kiedy dziecko zacznie chodzić do szkoły to pojawia się problemy z tym, że religia jest już nauczana nie tylko w szkołach ale i w przedszkolach. I to jest naprawdę duży problem wychowania dziecka w zgodzie z własnym światopoglądem.

(cytat to odpowiedź na pytanie „jak  będzie wygadać wychowania religijnego dziecka?”[R Tyrała. „Bez Boga na co dzień. Socjologia ateizmu i niewiary”. 2014])

 

Ostatni z wymienianych wyżej dylematów (ten z 17-latką) to przykład z autopsji. Jeden z rodziców podjął próbę bardzo dojrzałą. Postanowił skonsultować to z apostatą – ze mną!

Dlaczego idea świeckości państwa jest pożądaną wartością?

Wszystkie te dylematy życia rodzinnego mogłyby nie istnieć gdyby świeckość państwa była faktem. Prywatna, rodzinna religijność nie wkraczałaby w wolność innych jednostek, tak jak nikt nie epatuje dziś ateizmem. Religijna indoktrynacja prowadzona w Polskich szkołach jest faktem. Zaczyna się oczywiście od chrztu niemowlęcia tj. przypisania nieświadomej osoby do konkretnego wyznania. Kolejnym etapem jest niemal obligatoryjne włączanie 4, 5-letnich dzieci, już w przedszkolu w tryb katechezy. Dalej w szkołach: konkursy o Janie Pawle II, wystawy maryjne, wizyty biskupie, msze na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego itd. to jawne wymuszanie podporządkowania się jednej opcji, jednemu światopoglądowi.  Pozorem aideologicznego szkolnictwa są lekcje etyki. Zdarza się, że rodzic najpierw musi złożyć deklaracje światopoglądową w obecności funkcjonariusza publicznego jakim jest dyrektor szkoły. Składanie oświadczeń o chęci zapisania dziecka na lekcję etyki to przecież jawna dyskryminacja mniejszości.

W stołówkach szkolnych zaczynają pojawiać się drukowane zasady, gdzie w pierwszym punkcie czytamy: „modlitwa przed posiłkiem”. Jak może czuć się dziecko z rodziny niereligijnej, które nie umie się modlić. Wina rodziców – powiedzą obskuranci. A gdzie powinno stosować się zasadę „wolność sumienia” jak nie w takich publicznych miejscach?

Często na lekcjach historii i języka polskiego spotykamy bezwarunkowe utożsamianie patriotyzmu z wartościami chrześcijańskimi. Wynika z tego, że przedwojenny żyd mieszkający od wieków w naszym kraju, który walczył w szeregach Wojska Polskiego nie był patriotą? To ewidentny przykład katolickiego fundamentalizmu. W polskiej szkole coraz bardziej dostrzec można pomieszanie porządków. Nie wiedza, nauka jest najważniejsza a wdrażanie uczniów do konkretnego wyznania.

Jako mieszkaniec wschodniej Polski gdzie prawosławie stanowi znaczny procent wyznawców współczuję rodzicom i dzieciom zmuszonym „chwalić” nie swoje wyznanie lub zręcznie omijać wszelkie hołdowanie. Świecka szkoła, prawdziwie świecka pozwalałaby uniknąć  dwuznaczności i nietolerancji. Światopoglądy mniejszościowe czułyby, że przestrzeń wspólna, publiczna jest otwarta i na nie. Rodziny mieszane światopoglądowo miałyby możliwość postępowania zgodnie ze swoimi zapatrywaniami bez obawy o samopoczucie dziecka w szkole.

Cóż tam szkoła. Całe państwo przesiąknięte jest symboliką religijną. Nasza przestrzeń mieszkalna bez umiaru atakowana jest głośnikami z pobliskich świątyń. Publiczna telewizja wszystko co religijne uważa za państwowe, a państwowe za religijne. Pielgrzymki polityków i sejmowe modlitwy o deszcz to ważne niusy dnia. Walka o świecką przestrzeń wolną od nachalnej, religijnej propagandy jest dziś w Polsce bezwzględnie konieczna.

O autorze wpisu:

5 Odpowiedź na “Świeckość państwa a światopogląd rodziny”

  1. Sorry, ale ten tekst nie nadaje się do publikacji. Wiem, że w internecie standardy poprawności językowej są dużo niższe niż były kiedyś w publikacjacg drukowanych, ale są albo powinny obowiązać jakies granice przyzwoitości językowej.  Jesli ktoś chce publikować, a nie potrafi lub nie chce mu się pisać poprawnie gramatycznie i stylistycznie, niech poprpsi kogoś o zredagowanie i korektę tekstu.  Jeśli chcemy bć traktowanie poważnie, sami musimy się tak traktować.     

    1. A co sie konkretnie Panu AD nie podoba?

      "ślub cywilny wystarczy, religia rzeczą zbędną" – tu nie chodzi co wystarczy a co nie. Chodzi raczej o to czyje łapska daja slub i czy ktos wierzy na poważnie w żydowskiego boga czy nie. Np. gdyby mi udzielał ślubu jakis wielbiciel mitologii greckiej to jak bym chetnie przysiągł cos tam na Posejdona czy Zeusa. Ale to wszystko dla zabawy, to nic nie znaczące i niewiążące slowa. Jedynym ślubem aby nabyc prawa malżenskie świeckie jest ślub świecki/cywilny. Kler po prostu dostał prawo dawania ślubow swieckich (a ponadto mozna sobie wymamrotac przysiege na Posejdona). Nie mieszajcie ludziom w głowach – sam ślub "koscielny" bez spełnienia warunkow slubu cywilnego nic nie daje. 

      Ludzie biorą slub w kosciele, pomamroczą cos na żydowskiego boga, a potem myslą, że ślub jest swiecki. Nie – musza dopilnowac aby księżulo wypelnił wymagania ślubu swieckiego – inaczej ślub tylko religijny. 

  2. "pozwalać 17-latce na przygotowywanie dokumentów do apostazji, czy odwodzić ją od tego pomysłu?" – oczywiscie odwiesc, nie ma sensu zawracac sobie głowe pierdołami, szkoda czasu. Można sie z klechą troche podroczyc ale generalnie nie ma sensu.  Bawienie sie w jakies apostazje tylko potwierdza, ze jest sie uzależnionym od kleru. 

    "gdzie prawosławie stanowi znaczny procent wyznawców współczuję rodzicom i dzieciom zmuszonym „chwalić” nie swoje wyznanie" – przeciez to jest to samo wyznanie, wiara w te samą żydowską (a nie arabską) rodzinke. Nawet islam to to samo. Ten sam ociec. Podleganie Watykanowi czy tez lokalnemu watażce nie jest czescią wyznania, choc klechy tak by chciały.  A czy Marysia była pokalana czy nie – to są pierdoły i sprawa definicji.  

     

  3. "To nie są problemy urojone jak pokazują badania." Domyślam się, że autorowi mogło chodzić o to, iż badania pokazują że omawiane przez niego problemy nie są urojone.

  4. Ja mam pytanie :
    Po co w ogóle tworzyć małżeństwa mieszane światopoglądowo ? Takie małżeństwo jest jedynie mnożeniem problemów życiowych z rozwodem na czele.​

    Świadkowie Jehowy są zamkniętą sektą. Osoba przystępująca do nich jest zmuszana do zerwania kontaktów z osobami z poza sekty. Przystąpienie do ŚJ oznacza rozwód.

    Małżeństwo osób o odmiennych światopoglądach jest nie tylko absurdalne, ale również dotykają je problemy instytucjonalne.

    Np Ateista biorąc ślub w kościele z katolikiem musi się zobowiązać że nie będzie przeszkadzał w religijnym wychowaniu dzieci przez katolika. Inaczej nie dostanie ślubu w kościele.

    Np katolik biorąc ślub z ateistą tylko w urzędzie stanu cywilnego a po za kościołem, grzeszy i nie może przystępować do różnych praktyk religijnych.

    Katolik nie posyłając dziecka na zajęcia religii katolickiej również grzeszy. Jeżeli katolik sądzi że religia katolicka jest szkodliwa dla jego dziecka to chyba lepiej by było gdyby sam porzucił tą szkodliwą religię.

    Należy wiązać się z ludźmi o podobnym światopoglądzie.

    Pan Mazurek rozwiązuje sztuczne problemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 × 4 =