Można dyskutować z religią, przytaczać dane statystyczne, ale lepiej
chyba pisać od siebie i w swoim imieniu, z "wnętrza". Tak więc piszę;
jestem ateistą, a policja działa tak sobie – wykrywalność sprawców
kradzieży jest bardzo niska, dlaczego więc nie miałbym kraść…?
Bóg mnie przecież nie pokarze, bo nie istnieje, a nawet jeśli
istniałby, to skąd pewność, że zajmuje się takiemi pierdołami, jak
to, że Napierała zwędził parę złotych? Pamiętam jak mój ojciec drwił
z ludzi, którzy wielokrotnie kradną po parę tysiaków, i dają się złapać na dwudzistej kradzieży, a od biedy rozumiał tych, co ryzykują raz ale dla milionów.
Oczywiście bałbym się policji, ale spokojnie – nigdy nie myślałem by
coś ukraść. To znaczy coś wartościowego, bo cukierki czasem zwędzałem. Raz też przywłaszczyłem sobie nieswoją zabawkę, ale nic nie planowałem nigdy ukraść jako dojrzały człek, może poza fantami z hotelu. Nie do końca wiem dlaczego. Wychowano mnie bym raczej pracował,
miał jakąś pasję i ją rozwijał i tak zarabiał pieniądze, ale gdyby mi
się nie udało tego robić możebym patrzył na to inaczej… Może nie
doceniam forsy wystarczająco, bo u mnie w domu rodzinnym zawsze
trochę było, choć nie tak, żeby było jej bardzo wiele.
Wiele tu chyba ma do powiedzenia moja próżność. Zawsze chciałem być
znany raczej niż bogaty. Dlatego mam gdzieś niepochlebne
komentarze, nawet sie cieszę, że moje teksty wywołują emocje. Wilde
mówił, że nie ma książek moralnych czy niemoralnych, są tylko nudne i
ciekawe. W sumie słusznie bo moralne czy niemoralne moze byc jedynie
zachowanie a nie słowa namazane drukiem. Reżyser kręcący film, w
którym nazista zostaje nagrodzony za swoją gorliwość, nie byłby
przecież nazistą mordującym kogośtam w 1941 roku…
Goebbels mówił, że nie ma czegoś takiego jak zła reklama, ale nie o
reklamę tu chodzi, a o uczestnictwo. Lubię gadać, myśleć,
przekomarzać się itd. Lacan dzielił ludzi na kanalie – tych co muszą
zmusić innych do akceptowania ich zasad, by być szczęśliwymi, cyników
– indwywidualistów/egocentryków majacych własne zdanie a innych w
czterech literach i debili – tych co potrzbują by im powiedziano co
mają myśleć. Takie bolszewiki, liberały i mohery by się chciało
powiedzieć. Dlaetgo uważam, że słowa Palikota o zaniku podziału na
lewicę, centrum i prawicę są bzdurne; ten podział wynika z
psychologii, a nie z kaprysu czy przypadku historycznego. Zawsze
istnieli liberałowie (np. Epikur, Meng Ke), socjaliści (np. Platon,
Campanella) i konserwatyści (np. Arystoteles, Konfucjusz)
Ja jestem cynik/liberał i lubię gadać, spieram się także z własnym
obozem i cenię dyskusję z obozem przeciwnym – nie tylko dla samej
dyskusji, lecz dla samorozwoju. Interesuje mnie to co konserwatyści
czy lewicowcy piszą o liberałach, i co mówią wierzący o ateistach,
zarówno ci humanistyczni jak i fanatycy. Pieniądze nie mają dla mnie
smaku. Gdybym był bogaty zapewne kupiłbym jacht, założył własną
fundację naukową itd., ale ile mam wystarcza mi. Nie chcę więcej na
tyle, bym pracował na okrągło jak niektórzy, czy kradł, czy też
głosował na KNP, by zachować w kieszeni to co idzie na biednych i
szpitale. Dlaczego więc nie kradnę? Strach niewarty ryzyka, a pokusa
nie warta świeczki. Być może strach przed piekłem powstrzymuje przed
kradzieżą tych, którzy czują, że życie dało im za mało, to
potwierdzałoby tezę marksistów, iż to bieda jest podglebiem
występków. Podobnie zresztą myśli czasem prawica, np. Korwin-Mikke,
który w "Dekadecji" pisał, że sprzeciwia się aborcji, ale że jako
dochodzi do niej głównie wśród mętów społecznych (informacja
wyciągnieta z "czapy", ale nie o to chodzi), to nie jest taka zła, bo
mniej biedy tj. kradzieży, a niczego szef KNP nie znosi bardziej niż
braku poszanowania własności prywatnej. Może wierzący, który myśli, że
wiara powstrzymuje go przed kradzieżą, uważa, że ateizm grozi
tendencjami złodziejskimi, bo nie umie sobie wyobrazić, jakby to było
nie wierzyć. Cóż ja dzielę ludzi na chciwych, próżnych i
apatycznych. Pokrywałoby się to z podziałem Lacana, dlaetgo tak lubię
jego typologię. Chciwca chyba sam Jahwe przed kradzieżą nie
powstrzyma…
–
„Ludzie nie liczą się z tem, że trzeba umieć chcieć. Myślałem nieraz, iż gdybym nie miał żadnego majątku, to musiałbym się do czegoś wziąć. I zapewne. Musiałbym w jakiś sposób zarabiać na chleb, ale wewnętrznie jestem przekonany, że i w takim razie nie wyzyskałbym swoich uzdolnień w dwudziestej części. Zresztą, taki Darwin, taki Buckle, to byli ludzie bogaci; sir John Lubbock jest bankierem, większość znakomitych ludzi francuskich opływała w dostatki; pokazuje się więc, że majątek nie tylko nie przeszkadza, ale pomaga do zajęcia stanowiska na wszystkich polach. Przypuszczam nawet, że mnie, osobiście, oddał on wielką przysługę, bo uchronił charakter mój od wielu zwichnięć, na które naraziłoby go ubóstwo. Nie chcę powiedzieć przez to, żebym miał charakter słaby; z drugiej strony walka mogłaby go nawet zahartować — ale bądź co bądź, im kto mniej znajduje na drodze kamieni, tem mu łatwiej uniknąć potknięcia lub upadku.”
Czytałem dzisiaj „Bez dogmatu” Sienkiewicza i powyższy tekst, po przeczytaniu którego zadałem sobie pytanie – Ukradłby Pan miliony? (miliony, które dla Pańskiego ojca były bardziej zrozumiałe od małych kwot) zaznaczam jednak, że kradzież ta nie dotyczyłaby prywatnej osoby, tylko jakieś bliżej nieznanej, „obrzydliwie bogatej” instytucji, która nawet nie zauważyłaby braku tak nie istotnej dla niej kwoty i co najważniejsze nie poniósłby Pan prawnych konsekwencji. Trochę forsy jest w rodzinnym skarbcu, więc załóżmy, że żyje się w ubóstwie, a ukradzione miliony pozwoliłyby zrealizować plany, w tym przypadku zdobycie sławy, którą przedkłada Pan nad bogactwo.
Pozwolę sobie przedstawić jak to widzę –
Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – bezrobotny …pracownik fizyczny
__________________________________________________
Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów.
Kontrast jest olbrzymi!
Podróż Darwina na okręcie „Beagle” prawdopodobnie nigdy nie doszłaby do skutku, gdyby nie majątek rodzinny. Niezależność finansowa pozwoliła realizować się Darwinowi i zawsze przechodzą mnie dreszcze wyobrażając sobie biologa żyjącego w nędzy, wychodzącego codziennie rano do fabryki ciężko pracować, zamiast do ogródka i gołębi wokół domu.
Nie do końca kumam co pan chcial w zasadzie powiedzieć. Studia są bezplatne 🙂
Tego „Ateista Gimnazjalny” to nie bardzo rozumiem. Ateista wie, ze prezenty nie przyniosi zaden Mikolaj, ani Gwiazdor, ani zadne dzieciatko. Prezenty sa zwykle od najblizszych, wiec dlaczego ich nie przyjac.
Gorzej jest w druga strone, gdy teistyczne organizacje przyjmuja miliardowe prezenty od swieckiego panstwa, wlasciwie powinni ich nie przyjmowac.
Niektóre społeczeństwa pierwotne, jak gdzieś czytałem, nie znały kradzieży – nie istniało nawet takie słowo w ich językach. Można stąd wnioskować, że pojawienie się zjawiska kradzieży wiązało się z komplikacją stosunków społecznych, a co za tym idzie rozwarstwieniem w posiadaniu dóbr. Jednak w końcu, jakiś bardziej kumaty jaskiniowiec lepiej obrobił kamienny toporek i być może wzbudził pożądliwość w mniej zręcznym, który zapragnął też tak mieć. Zamiast więc wziąć się za doskonalenie łupania, poszedł na skróty i zamyślił sobie zwędzić lepszy toporek. (może zakatrupił przy okazji byłego szczęśliwego posiadacza – dla dreszczyku emocji, albo wyeliminowania ewentualnych kłopotów, albo jednego i drugiego) Zakładam, że posiadanie lepiej obrobionego toporka wiązało się z prestiżem i ogólną lepszością posiadającego go troglodyty, tak więc zawsze mogło wzbudzić w gorszym poczucie niekłamanego dyskomfortu. Jak to się skończyło wszyscy doskonale wiemy – społeczeństwa obwarowały się jak umiały przed aspołecznością złodziei, jednak wyeliminować jej nigdy nie zdołały. Jest to chyba niemożliwe – ludzie nie są tworzeni w matrycy i ci jakoś „odkształceni”, aspołeczni zawsze się trafią i znajdą pożywkę dla swoich działań, przy stałym deficycie dóbr i różnicy w dostępie do nich. Ani Jahwe, ani łamanie kołem na to nie poradzi bo to imperatyw jaki chyba sama Mać Natura przysposobiła. Otóż to, jest jednak jedno „ale” – ci „odkształceni” to dlatego, że „litera” ludzkiego prawa taka, i tak ich zakwalifikowała, a „praktyka” – no może być inna : „ten złodziej, kogo złapią” i wiedzą o tej praktyce i z niej korzystają szczególnie ci, którzy tworzą „literę” – a najważniejsze żeby „litera” się zgadzała.
Straszenie ateizmem.
To głównie przywódcy religijni malują wizję złego ateisty, a obowiązkiem jest w to wierzyć.
Wierzący nie może mówić – znam ateistów, którzy nie kradną, nie kłamią i pomagają biednym.
Pozytywnie oceniam akcje billboardowe walczące z tym negatywnym wizerunkiem niewierzących. Powinna być większa aktywność ateistów pokazujących, że istnieje dobroć bez boga.