Islam-nazizm-lewica. Jak religioznawca i matematyk gubią się w polityce i w rzeczywistości

Janusz Kowalik, emerytowany profesor matematyki, jaki pisuje na naszym portalu, popełnił niedawno kolejny tekst w którym nawołuje do frontalnego zmierzenia się Zachodu z islamem i nazywa zdrajcami wszystkich, którzy mają wątpliwości:

Jak naiwni intelektualiści zdradzają wartości cywilizacji Zachodu

Stawia on znak równości między ślepotą Sartre’a i Wellsa wobec stalinizmu, a „usprawiedliwianiem” islamu dziś. Dziękuje też Churchillowi i Rooseveltowi, że nie twierdzili, że nazizm to była spokojna pokojowa doktryna ukradziona przez kilku radykałów. Efektowne porównanie ale niemądre. Po pierwsze naziści jednak rozpętali wielką wojnę, a nie tylko uprawiali nazizm u siebie. Po drugie nazizm, tak jak stalinizm jest ideologią jednej książki jednego człowieka, interpretowaną przez jednego człowieka (Mein Kampf + Hitler na bieżąco, Szto dziełat + Stalin na bieżąco), Stalin i Hitler mogli odwrócić ideologię z dnia na dzień o 180% (choćby przez łamańce propagandy po obu stronach po traktacie Ribbentrop-Mołotow). Ich pozycja była więc silniejsza niż papieża, który musi targować sobory z kardynałami. Islam to heterogeniczna „protestancka” wiara miliarda osób z milionem mułłów i imamów i milionem różnych interpretacji. Starcie frontalne z islamem nie jest więc możliwe ideologicznie. Natomiast nazywanie III Rzeszy Transylwanią podczas II wojny i bombardowanie niemieckich cywilów w nadziei, że odwrócą się od nazizmu (w rzeczywistości poparli mocniej wodza przeciw mordercom lotnikom i trudno się dziwić, Ike i Tedder powinni dostać pałę z psychologii…) to była zbrodnia i nieproduktywna bzdura. Ale to nic Janusz Kowalik zachęca znowu do takiej bzdury. Liberał robi tak; jeśli atakuje go kraj morderczy, broni się okupuje i reedukuje. Cywilów zabijać nie musi, wystarczy zniszczyć fabryki. Tedder zbombardował Drezno pozbawione wartości militarnej z zemsty za m.in. Coventry, a nie dlatego, że uznał, że z „nazizmem się nie rozmawia” czy coś w ten deseń.

Podobnie jak Kowalik interesowałem się słabością myślową intelektualistów. Zacznijmy od niego samego więc. Janusz Kowalik to emerytowany profesor matematyki Matematyka to najgorsza podstawa intelektualna do myślenia o polityce. W matematyce zestaw czynników MUSI dać jakiś efekt. Polityka tak NIE działa. Te same warunki co raz dają rewolucję, innym razem dają reformę. Czynników jest zbyt wiele i zbyt wiele z nich nieznanych. Matematycy często są zbytnio przyzwyczajeni, że wiedza wszystko jak w równaniu. I takie efekty. „Wyliczył” sobie, że Ayaan Hirsi Ali ma rację, choć można przytoczyć przykłady, gdy tacy jak ona utrudniają asymilację muzułmanów w liberalnym społeczeństwie (ciekawie pisze o tym Ian Buruma, nie żebym się zupełnie zgadzał, ja traktuję wolność słowa bardziej dosłownie, ale trochę racji ma w tej obserwacji), a każdy inny to zdrajca. Ech…

41

Dodajmy do tego wszystkiego putinofilię i rusofilię i mamy dr Radosława Czarneckiego. On także politologiem, ani historykiem nie jest, lecz religioznawcą, dlatego wszystko traktuje jak religię (kapitalizm, liberalizm, wolny rynek też, a co tam…), ale nie przeszkadza mu to wypowiadać się o historii i polityce tonem znawcy. Efekt – morze bubli intelektualnych. Na przykład niedawno na Facebooku pod moim linkiem z wypowiedzią Billa Clintona, który zarzucał PiSowi putinowskopodobne zapędy, Czarnecki wybuchnął nagłym gniewem (zawsze dostaje amoku, jak ktoś powie coś niekorzystnego o Rosji, dotąd nie potępił rozbioru Krymu, mimo, że razem z jackiem Tabiszem wielokrotnie „naciskaliśmy”…) na Clintona, że ten „rozj…ł lewicę”. To straszliwie zabawne jak można pomyśleć, że jeden człowiek powiedział milionom polityków jak myśleć, i oni posłuchali. Lewica socjalistyczna była trupem już w latach 70, kiedy EWG święciło sukcesy, a w RWPG brakowało nawet papieru toaletowego… Marksiści wzywali na pomoc nawet Japończyków jak Shigeto Tsuru, którzy właściwie marksistami za bardzo nie byli, by próbować móc dalej zaklinać rzeczywistość. Nic dziwnego, że kiedy ZSRR upadł już nikomu się nie chciało zaklinać dalej rzeczywistości. Ignorancja polityczo-historyczna kol. Czarneckiego jest tak wielka, że często nie wiem od czego zacząć polemikę z nim. Potrafi on tłumaczyć politykę Putina rozczarowaniem wobec neoliberalizmu Gajdara i Jelcyna, choć Putin nic socjalnego nie wprowadził, a neoliberalizm i liberalna demokracja to zupełnie inne rzeczy. Czarnecki tez nie rozumie marksizmu, bo wiedziałby, że kilku polityków, wg. marksistowskiej koncepcji dziejów nie może zmieniać ich biegu, a jedynie reagować na zmiany społeczno-ekonomiczne. Oczywiście marksizm to tylko teoria, ale mniej więcej to właśnie Callaghan, Clinton, Schmidt, Persson, Kok, Blair i Schroeder zrobili. Zresztą słusznie. Niestety teraz znowu hydra lewicy żyjącej mentalnie w 1950 roku (a może nawet 1850) podnosi łeb (Warufakis, Corbyne, Iglesias, Lordon), a Mona Chollet pisze o „tyranii rzeczywistości” – na szczęście rzeczywistość broni się sama, choć nie każdy tą rzeczywistość dostrzega.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

41 Odpowiedź na “Islam-nazizm-lewica. Jak religioznawca i matematyk gubią się w polityce i w rzeczywistości”

        1. niedawno mowilismy ze może kiedy ludzie wierzyli, że kosmos jest mały, a ziemia jego centrum bardziej gorliwie się zabijali bo walczyli o jeden jedyny świat, nie mieli kosmicznego dystansu jak mówił Jacek. Myślę, że to samo może mieć matematyk, zbyt przyzwyczajony do pewnej liczby danych, które utożsamia z cąłością wiedzy, a przecież w naukach społ. nie da się wiedzieć wszytskiego bo nikt nie ogarnia wszystkiego co dzieje się ze spoleczenstwem

          1. A skąd u Pana przekonanie, że matematyk nie zdaje sobie sprawy z tego, że może mieć niewystarczającą ilość danych?

          2. Nie rozumie Pan. Ja nie twierdzę że matematyk musi popaść w wymieniony błąd ale że właśnie na taki błąd będzie podatny z racji zawodu

      1. bo to nie zawód przynosi ujmę, tylko zgięcie zawodowe (deviation professionelle)
        .
        w przypadku zjawisk społecznych barierą w przewidywaniu jest nie tylko niemożliwa do uwzględnienia mnogość czynników, ale także element wolnej woli – nie sposób przewidzieć decyzji podjętej całkowicie wbrew wszystkiemu i wszytkim

  1. To jest superciekawy temat. Myślę, że każdy człowiek ma jakiś ulubiony model myślenia, w którym sprawnie się porusza i który próbuje w zastosować do wszystkich zjawisk. Ciężko z tym walczyć. Zacząłem się kiedyś nad tym zastanawiać w kontekście Korwina, wybitnego w końcu brydżysty i niesamowicie sprawnego i szybkiego intelektualnie człowieka, który tą swoją superszybką siatkę implikacji stosuje do ekonomii i wychodzi to co wychodzi.

    I sprowadziłem to do prostego dualizmu – systemy deterministyczne kontra systemy chaotyczne. Wiele absurdalnych argumentów o systemach chaotycznych takich jak ekonomia, klimat, polityka wynika z postrzegania ich jako deterministycznych.

    1. Głównym błędem Korwina jest to, że wybiera sobie założenia nie biorąc wszystkich pod uwagę. Przykładowo w sprawie płacy minimalnej słusznie zauważa, że może ona spowodować to, że pracy nie dostaną ci których płaca jest niższa od minimalnej, ale zapomina już o tym, że wprowadzenie/podwyższenie pm może przyczynić się do wzrostu całkowitego popytu, co z kolei pozytywnie wpływa na zatrudnienie. Zdarz mu się też manipulować danymi, np co chwila powtarza o ujemnym od lat wzroście gosp. w Niemczech co jest po prostu nieprawdą.

  2. Jak wrócę z Malty, napiszę o błędach w myśleniu historyków.

    1. Dygresyjność
    2. Brak syntezy
    3. Nieumiejętność analizy danych statystycznych

    1. Historycy popełniają zupełnie inne błędy myślowe. Np są często deterministami. Natomiast to z tymi danymi statystycznymi to wypraszam sobie. Cytowałem po prostu inne niż Twoje. Pamiętasz te wg których w Libanie nie ma sympatyków Isis?

  3. Fajny tekst ale mam inne zdanie. W pierwszej kolejności to zbyt daleko idące uproszenie. Czy de facto taki sam błąd jak popełniają rzeczeni panowie (przynajmniej w opinii autora). Dywagacje polityczno-społeczne obejmują złożony kompleks zależności, nie raz wzajemnie się wykluczający. Ci którzy posługują się narzędziami „ścisłymi” w ich opisywaniu nie popełniają zasadniczo błędu a jedynie być może nie uwzględniają wszystkich jego zmiennych. Zasadą poprawności wywodzenia jest budowa modelu uwzględniającego możliwie jak najwięcej zmiennych oraz relacji między nimi.
    Tutaj ja widzę problem polegający na redukcji układu do jednej zmiennej. Ponadto uleganie emocjom. Czego dowodem jest to że autorzy czynią obiektem swoich artykułów nie obiekt który ich tak niepokoi a ludzi ze swojego otoczenia. Tych apologetów islamu czy wręcz ich agentów bo i takie oskarżenia padały a z drugiej strony też utwierdzają się w swojej racji przytaczając innych podzielających ich opinię w mniej lub większym stopniu ale tych ze swojego ogródka. Czyli nieustannie odwołują się do emocji, strachu, izolacjonizmu, identyfikacji grupowej.

    1. W modelu rzeczywiście im więcej czynników tym lepiej, ale jako że ilość tych czynników często jest niepraktycznie duża, najważniejszy proces to proces selekcji istotnych czynników. Jako że robimy to intuicyjnie, nagle logika rozumowania zaczyna zależeć wyłącznie od naszego doświadczenia w dziedzinie.

      1. W rzeczy samej. Sam jestem zwolennikiem zasady Pareto, która mówi że za 80% skutków odpowiada 20% przyczyn. Wystarczy więc zidentyfikować te 20% by mieć niemal pełny obraz. Niemniej trzeba mieć świadomość ułomności takiego uproszczenia. No ale ja jestem inżynierem, więc kto wie, może podejście do rozwiązywania problemów w stylu „get things done” też jest ułomnością. Ale wiem jedno, historycy są jeszcze gorsi z ich nastawieniem

        1. Interesuje się trochę modelami klimatycznymi i pogodowymi i rzeczywiście z grubsza modelowanie polega na wyborze podzbioru oddziaływań i symulacji postępu czasu. Szukałem analogii do polityki, którą też można potraktować jako układ chaotyczny. I teraz tak – prognozowanie klimatu i pogody działa ale tylko dla warunków zwykłych. Dlatego nie możemy przewidzieć kiedy powstanie huragan, a nawet jak powstanie, modele nie radzą sobie z prognozowaniem jego progresji, siły itp. Huragan w pogodzie to zjawisko lokalne i przejściowe – nie zmienia systemu jako całości. Polityka w porównaniu jest systemem bardzo wrażliwym – kształtowanym przez kolejne huragany – to tak jakby każdy huragan na ziemi miał tak potężne oddziaływanie, że przestawiałby cały klimat. Stąd mimo tylko dyskusji, prognoz i ekspertów, gdyby się cofnąć o lat 10 czy ktoś byłby w stanie przewidzieć np. zmianę postawy Rosji, Isis, falę uchodźców albo Donalda Trumpa?

          1. Ja już w latach 80-tych (za PRL-u) spotkałem się z prognozą, że islam będzie próbował w jakiś sposób skolonizować Europę, albo że globalny konflikt z osi W-E przeniesie się na oś S-N.

    1. w tekście jest tylko jedno zdanie o matematyce:
      „W matematyce zestaw czynników MUSI dać jakiś efekt”
      co z nim jest nie tak?

  4. Czyli mam teraz uznać ISIS za pokojową inicjatywę, którz nie ma prawa do własnego kalifatu , za zawłaszczoną przez paru radykałów? Tylko dlatego że myślenie matematyczne nie przekłada się na nauki społeczne? Wypraszam sobie.Na tym świecie jeszcze istnieje zdrowy rozsądek i wbrew temu co piszą czasem niektórzy publicyści-i nie mam tu na myśli autorów z racjonalista tv, tu mimo wszystko jest jakaś różnorodność poglądów-ma się dobrze.

  5. Skoro mowa o matematyce to nie sądzę drogi autorze żebyś wiedział co to takiego.
    Matematykowanie polega na czerpaniu przyjemności z umiejętności operowania ogólnymi pojęciami – .. tym przyciąga i oczarowuje. Uprawiając matematykę uczymy się logiki, rygoru faktów. Pierwszą cechą dobrego matematyka jest sprawne prognozowanie rozsądnych ścieżek dojść do wyniku/opisu/wniosku. Żadna inna dyscyplina a nawet wszystkie razem wzięte nie dają tyle miejsca na kreację ile daje matematyka.
    Nie znosi wyczarowywania odpowiedzi, wnioskowania wbrew faktom. Matematyka to teren bardzo grząski dla wszelkiej maści intelektualnego hochsztaplerstwa, stąd spotykana niechęć do niej.
    Cytując klasyka; Ludzie nielubiący matematyki to ten typ, który organicznie nie znosi prawdy.” Gdyby nie matematykowanie nasze zejście z drzewa wyglądem przypominało by upadek jabłka nigdy lot na księżyc.
    Matematyką zdobywamy kosmos, ogrywamy biologię. Tz myślenie polityczne jest czynnością bezpośrednio związaną z przewodem pokarmowym; rozumiem że ktoś może się jarać funkcjonałem dwunastnicy ale żeby z taką konsekwencją wypierać się z logiki… Sądzę ,że gdybyś wiedział czym jest matematyka – byłbyś jej niekwestionowanym najgorętszym fanem.

    1. @darekpiotrek Dzięki za ten komentarz. Przywraca w wiarę w ludzką mądrość i jednocześnie stawia pytanie co do traktowania nauk humanistycznych w podobny sposób jak nauki przyrodnicze. IMO stopnie naukowe w dziedzinach humanistycznych można zdobywać pamięciowo. W naukach przyrodniczych się nie da, tam trzeba jeszcze pokazać, co z przyswojoną informacją potrafimy robić.

  6. Piotrze ja naprawdę rozumiem że twierdzisz że: w naukach politycznych matma nie pomaga. I nie zgadzam się z Tobą.
    W takiej sytuacji zarzucanie w moją stronę sugestiami typu: „Czytaj oczami a nie brzuchem” pokazuje jak o bezbronny jesteś wobec najprostszej argumentacji. Dobry przykład na „żywym organizmie” jak zazwyczaj przebiega rozmowa z zaprawionym myślicielem niematematycznego chowu. Ciężko mi sobie wyobrazić czym miało by być myślenie niematematyczne i czy w ogóle można to nazwać per myślenie.
    Ps. Nie wierzę w szczerość tego eseju (eseju? -chyba tak to sie nazywa) przynajmniej w części o matematyce. Myślę że Piotr tylko prowokuje do dyskusji. Przecież musiał zauważyć że prawie wszyscy ulubieni autory jego ulubionych autorów byli matematykami, niektórzy nawet gigantami matematyki.

    1. Już powiedziałem dlaczego tak uważam . Pisalem o braku danych. Ty się do tego nie odniosłeś tak naprawdę a ja mam pracę i inne zajęcia. Nie marnuje czasu na dyskusje mniej cenne dla mnie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

10 − jeden =