Środowiska naukowe od dłuższego już czasu wyrażają zaniepokojenie tą kwestią. Zaalarmowane głosy rozbrzmiewały wielokrotnie w prasie medycznej, bezskutecznie jednak. Otóż w świetle prawa lekarze w USA zmuszani są do przekazywania pacjentkom bzdur (nasi medycy często robią to z własnej inicjatywy).
Ładnie wyraziła to na początku tego roku prof. R. Alta Charo w New England Journal of Medicine:
Nie jest zgodne z zasadami etyki lekarskiej ani z jakimikolwiek poważnymi standardami opieki medycznej zmuszanie lekarzy do udzielania pacjentom stronniczych porad i nieścisłych, niepełnych informacji pod przykrywką tzw. „świadomej zgody”, jednak 33 stany wprowadziły normy prawne to właśnie wymuszające – rzekomo po to, by pomóc kobietom uniknąć „syndromu poaborcyjnego”, zaburzenia nienotowanego przez Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (klasyfikacja zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego, APA) i powszechnie uznawanego za bzdurę co najmniej od czasów C. Everetta Koopa, naczelnego lekarza prezydenta Raegana. A jednak sąd federalny utrzymał niedawno wymóg, by lekarze utrzymywali – niezgodnie z prawdą – jakoby aborcje prowadziły do samobójstw podpierając się „ustaleniami prawnymi” i badaniem, które było na tyle wadliwe, że wydawcy czasopisma, które je opublikowało zmuszeni byli napisać, że jego „analiza nie wspiera powziętych wniosków”. Podobnie pozostałe zapisy „świadomej zgody” wymagają, by lekarze informowali pacjentki – znów kłamliwie – że aborcja wywołuje raka piersi.
Jednocześnie rosnąca liczba stanów zaczyna utrzymywać, że niepodważalne dowody wykazują, iż płód zdolny jest do odczuwania bólu już w 18 tygodniu od zapłodnienia, choć przecież niezbędne do odczuwania struktury nerwowe nie są jeszcze na tym etapie ciąży wykształcone, a najnowsze ściśle weryfikowane dane zgodnie ze stanowiskiem ACOG (American Congress of Obstetricians and Gynecologists) pokazują, że odczuwanie przez płód bólu nie jest możliwe przed trzecim trymestrem. Dane naukowe nie powstrzymały polityków przed zadeklarowaniem czegoś diametralnie innego i wprowadzeniem wymogu, by w instytucjach świadczących usługi aborcyjne dostępne było również znieczulenie płodu (tym samym doprowadzając do zamknięcia części klinik, które nie zdołały zapewnić takiej możliwości) czy stawianiem postulatów delegalizacji aborcji z początkiem drugiego trymestru.
(…) Prawodawcy i sądy manipulują też danymi medycznymi, by uzasadniać wymóg dodatkowych interwencji medycznych (takich jak USG zwykłe i przezpochwowe) – także wtedy, gdy są one z punktu widzenia medycyny zbędne – licząc, że obrazy uzyskane w ten sposób mogą skłonić kobiety do rezygnacji z zabiegu. Tymczasem wytyczne AIUM (American Institute of Ultrasound in Medicine) jasno stwierdzają, że procedury te winny być wykonywane wyłącznie w razie rzeczywistej, medycznie uzasadnionej potrzeby, co jest deklaracją wspieraną również przez ACOG. Według żadnych też norm etyki medycznej nie jest czymś właściwym zmuszanie lekarzy do wywoływania u pacjentów zbędnego stresu i sprawiania im niepotrzebnego bólu (także emocjonalnego).
Wcześniej, już w 2012 roku, na problem rzetelności przedstawianych pacjentom informacji medycznych zwracał uwagę w Obstetrics & Gynecology Mitchell D. Creinin, profesor ginekologii z Uniwersytetu Kalifornijskiego:
…wszelkie podejmowane przez nas medyczne czy osobiste decyzje zależą od szacunków kosztów i ryzyka oraz zysków. Niezależnie od tego czy kobieta chce być w ciąży, czy nie, faktem jest, że utrzymanie ciąży wiąże się dla niej z większym ryzykiem zdrowotnym i większym ryzykiem zgonu. Zatem prawodawcy winni powstrzymać się od opiniowania kwestii zdrowotnych bez oparcia w danych.
Creinin pisał swój tekst w związku z publikacją nowych badań szacujących ryzyko zdrowotne związane z terminacją ciąży, które to ryzyko jest nagminnie przejaskrawiane przez środowiska konserwatywne i/lub religijne, podczas gdy dane medyczne jasno konstatują – legalna aborcja jest bezpieczniejsza dla zdrowia kobiety niż donoszenie ciąży. Nie jest to zapewne aspekt istotny w przypadku ciąż chcianych i wyczekiwanych u kobiet pozbawionych większych obciążeń, jednak informacje na temat bezpieczeństwa procedur przerywania ciąży, to dane, których nie tylko zazwyczaj się pacjentkom nie przedstawia, ale wręcz niejednokrotnie – czy to ze względu na wymogi prawne (USA), czy względy ideologiczne – przedstawia się zafałszowane. To ostatnie niestety nader często spotyka się też w Polsce, gdzie w publicznym dyskursie na temat aborcji niczym niezwykłym nie jest operowanie danymi – nie bójmy się tego słowa – po prostu kłamliwymi. To niebezpieczny trend, wszak prawo pacjenta do rzetelnej, możliwie pełnej informacji medycznej, podstawowego warunku jego rzeczywiście świadomej zgody, wydaje się głównym elementem warunkującym podmiotowe traktowanie pacjenta przez system opieki zdrowotnej.
No dobrze, gdzie jednak w tym wszystkim tytułowa Świątynia Szatana?
Świątynia Szatana, The Satanic Temple (TST), to założona przez Luciena Greavesa (wł. Douga Mesnera), absolwenta Uniwersytetu Harvarda, grupa znana przede wszystkim z najrozmaitszych akcji uderzających w nazbyt bliski sojusz Państwa i Religii. Sam przywódca podsumowuje założenia organizacji:
Religia nie należy jedynie do wyznawców Nadprzyrodzonego. Jeśli chodzi o nas, skupiamy się na racjonalnych poszukiwaniach, wyzutych z koncepcji nadprzyrodzonych, pozbawionych przestarzałych, osadzonych w tradycji przesądów. W naszych wysiłkach dążymy do doskonalenia myśli krytycznej i staramy się zachowywać rozsądny agnostycyzm we wszelkich kwestiach.
I dalej:
Naszym celem jest oddzielenie religii od przesądu. Religia może i powinna być po prostu metaforyczną narracją ułatwiającą nadawanie celu i znaczenia naszemu życiu i pracy, nie powinna jednak wymagać porzucenia rozumu czy poddania się niemożliwym do obrony nadprzyrodzonym wierzeniom bazującym na dosłownych interpretacjach dziwacznych opowieści. Niewierzący mają takie samo prawo do religii – a w każdym razie do wyjątków i przywilejów wiążących się z przynależnością religijną – jak ktokolwiek inny.
Interesująca formuła religijna, nieprawdaż? Jeszcze dalej zabierają nas deklaracje zamieszczone na internetowej stronie Świątyni:
Nasze wierzenia muszą być podległe najbardziej aktualnej wiedzy naukowej, nigdy odwrotnie. (…) Podstawowym naszym założeniem jest, że wszelkie zbędne cierpienie jest złem, dobrem zaś – wszystko co cierpienie zmniejsza. Nie wierzymy w zło symboliczne. (…) Wierzymy w dążenie do wiedzy i w wolność Woli.
I tu właśnie docieramy do kwestii aborcji, od której tekst wychodzi. Otóż postawienie rzetelnej wiedzy naukowej na piedestale religijnym daje Świątyni Szatana pewne interesujące możliwości. Ludzie z Satanic Temple postanowili na fali głośnej niedawno sprawy Hobby Lobby (firmy, która wywalczyła w Sądzie Najwyższym prawo do odmowy uwzględnienia w ubezpieczeniach zdrowotnych pracownic pewnych form antykoncepcji, które to wedle wierzeń religijnych korporacji [sic!] równoznaczne są aborcji) zacząć egzekwować swoje przekonania religijne, a mianowicie ten ich podpunkt, który podkreśla istotność rzetelnej wiedzy naukowej. W końcu skoro korporacja może mieć wierzenia religijne, skoro jej wierzenia mogą być podstawą roszczeń prawnych, nawet jeśli nie są zgodne z oficjalnymi danymi medycznymi (bojkotowane przez Hobby Lobby wkładki wewnątrzmaciczne czy antykoncepcja postkoitalna – nasze Ecapelle, Postinor i EllaOne – nie są uważane przez medycynę za środki aborcyjne), to dlaczego nie uderzyć tą samą, religijną, bronią w absurdy prawne wymuszone przez środowiska religijne?
Nasi sataniści zażądali zatem, by ich i ich sympatyczki wyłączyć z obowiązku poddawania się prawnym wymogom okołoaborcyjnej klauzuli świadomej zgody ze względów religijnych. Skoro zgodnie z współczesną wiedzą medyczną dane w ramach powyższej klauzuli nie są prawdziwe, a przymus dodatkowych badań nie jest uzasadniony naukowo, są one dla przedstawicieli Świątyni Szatana obrazą uczuć religijnych. Komunikat na stronie organizacji jest jasny:
Zapisom o świadomej zgodzie wymagającym od świadczących usługi aborcyjne przedstawiania pacjentkom „materiałów informacyjnych” na temat procedury wytykano już wcześniej treści stronnicze lub wręcz fałszywe, których jedynym celem było zniechęcenie kobiet do przerwania ciąży. Materiały te zawierały na przykład twierdzenia o powiązaniach pomiędzy aborcją i rakiem piersi tudzież o tzw. „syndromie poaborcyjnym”, które to uważamy za pozbawione podstaw naukowych i nieprawdziwe w świetle danych medycznych, zatem obraźliwe dla naszych przekonań religijnych.
(…)Przygotowaliśmy formularz dla kobiet rozważających aborcję. List ten wyjaśnia nasze założenia i informuje świadczeniodawcę, że nie respektując naszego wezwania do motywowanego religijnie wyłączenia z obowiązku wymaganej przez władze stanowe klauzuli świadomej zgody łamie nasze wolności religijne. Wszystkich zainteresowanych zachęcamy do zapoznania się z naszym stanowiskiem.
Kobiety podzielające naszą głęboką wiarę, że ich osobiste wybory winny opierać się na dostępie do najlepszej aktualnej wiedzy, nierozwodnionej przez stronnicze czy fałszywe dane, upoważniamy tym samym do szukania ochrony w powyższym oświadczeniu, niezależnie od tego czy same są członkiniami Świątyni, czy nie.
Pochwała nauki, dążenia do wiedzy (rozumianej przyziemnie i empirycznie) nie jest czymś częstym w retoryce religijnej. Owszem, pojawiają się niekiedy chlubne wyjątki, chociażby sam Odyn, który poświęcił oko, by zyskać wiedzę, magiczną co prawda – nader jednak przecież praktycznie przez ówczesnych rozumianą („Wielkiego Odyna dręczyły pewnego razu okropne sny. Nie mogąc sobie z tym poradzić odprawił czary i dowiedział się co go gnębi: głód wiedzy.”). Przyznajmy – jest to raczej margines religijnych opowieści. Nauka i wiedza zazwyczaj nie są priorytetem religijnych narracji. Tym bardziej cieszyć może, gdy prawo do rzetelnej, opartej na wiedzy naukowej informacji stawia na piedestale instytucja o – formalnie przynajmniej – religijnym charakterze. Z drugiej strony nie jest powodem do radości, że potrzeba instytucji quasi-religijnej, by zwrócić uwagę na istotność nauki w przestrzeni publicznej.
To znamienne, bo wskazuje na niezmiennie priorytetowy status „przekonań religijnych” – nie sposób nie zauważyć tu powiązań z najnowszym głośnym orzeczeniem naszego Trybunału Konstytucyjnego odnośnie zakazu uboju rytualnego podsumowanym przez przedstawicielkę tego szanownego ciała, Marię Gintowt-Janowicz:
Konstytucyjna gwarancja wolności religii obejmuje dokonywanie wszelkich czynności, praktyk, obrzędów i rytuałów, które mają charakter religijny. Tym samym konstytucyjna ochrona obejmuje również czynności religijne dalekie od zachowań konwencjonalnych dominujących w danym państwie, w tym także czynności być może niepopularne z punktu widzenia społecznej większości.
To uzasadnienie jasno pokazuje prymat wymogów religijnych nad wszelkimi innymi przekonaniami i regulacjami, w tym przypadku – nad prawami zwierząt (a można przecież inaczej – nie tak znowuż dawno słyszeliśmy Dana Jorgensena, duńskiego ministra, który oburzenie związane z wprowadzeniem zakazu uboju rytualnego skwitował prosto: „Prawa zwierząt są ważniejsze od religii.”), ale również, co pokazują rozwiązania okołoaborcyjne czy to w Polsce, czy to coraz bardziej w USA, nad prawami kobiet, czy może ogólniej – prawami człowieka. Niektórych może oburzać przybieranie szatek wspólnoty religijnej przez organizację de facto bliższą typowym świeckim humanistom, jednak w obliczu ofensywy środowisk konserwatywnych, w obliczu rokrocznych nieomalże prób zaostrzenia polskiej i tak już restrykcyjnej ustawy antyaborcyjnej, w obliczu coraz zacieklejszych prób ograniczania praw reprodukcyjnych w USA, naszych wojen genderowych i nacisków edukacyjnych z kręgów okołokościelnych i regularnych w USA wojen o nauczanie kreacjonizmu w szkołach, być może Świątynia Szatana – idąc o krok dalej niż wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti – wybrała całkiem racjonalną drogę. Trolling religijny, jak się okazuje, daje możliwości niedostępne dla racjonalnego dyskursu.
[Jeśli zainteresowała was działalność Świątyni Szatana na rzecz świeckości państwa, polecam również ten artykuł skupiający się właśnie na walce o rozdział Państwa i Kościoła.]
Ilustracje:
1-3. Materiały ze strony internetowej Świątyni Szatana.
4. Krążący po sieci „demotywator” inspirowany cytowanym w tekście oświadczeniem a propos konstytucyjnej ochrony praktyk religijnych
Uśmiałem się – trolling religijny, a wszystko to dla dobra ludzi. Fajny pomysł! Dzięki Paulino za świetny tekst 🙂
To ponure, że aby wiedza mogła mieć wpływ, musi się przebierać za wiarę. Jakoś cała reszta, bardzo skądinąd ciekawa, umyka mi pod wpływem tego przygnębiającego przekazu: nie ważne, co wiesz. Aby ktoś to uszanował, musisz udawać, że nie wiesz, a wierzysz.
I obawiam się, że tworzenie formacji takich jak Świątynia Szatana tylko umacnia chorą pozycję wiary na liście rzeczy decydujących i najważniejszych.
Ja widzę w takich inicjatywach raczej odpowiedź na realny problem niemożności przeskoczenia priorytetowej pozycji religii w społeczeństwie. Może frustrować, że nie da się pewnych rzeczy załatwić inaczej, ale też jakie są alternatywy, w sytuacji, gdy czyjeś przekonania religijne są ważniejsze dla stanowionego prawa niż twarda rzeczywistość?
A że podobna sytuacja jest przygnębiająca, w pełni się zgadzam.
Żeby poprawić trochę humor, obiecuję jeszcze jedną notkę o poczynaniach Świątyni, które to poczynania bazując na proreligijnych rozwiązaniach prawnych, parokrotnie już doprowadziły do poważnej dyskusji zmierzającej do likwidacji pewnych przywilejów nadanych w USA organizacjom religijnym.
Mały komentarz w kwestii technicznej. Drodzy mizogini, drogie prolajfy, drodzy wyznawcy kultu Życia Napoczętego. Oczywiście, możemy PRÓBOWAĆ rozmawiać pod moimi tekstami na temat aborcji, jeśli jednak jesteście taką rozmową zainteresowani, musicie przyjąć do wiadomości, że TU będzie się ona toczyć na pewnym poziomie. I na poziomie tym nie mieszczą się ani rasistowskie podśmiechujki na temat czyjegoś poziomu cywilizacyjnego (nie, w przepychanki spod znaku „mój rasistowski tekst wcale nie był rasistowski” też nie będziemy się bawić), ani tanie sztuczki retoryczne w stylu „wszyscy, którzy mają odmienną od mojej opinię są niedouczeni i nie znają podstaw biologii”, ani wypowiadane ex cathedra pouczenia natury niby-etycznej. Mnie naprawdę nie interesuje czego WASZYM ZDANIEM nie wolno.
A spamowanie pod cudzymi tekstami opiniami na temat tekstów moich będzie traktowanie jako spam właśnie.
To nie jest ponure, raczej przebiegle.Nasuwa mi sie przekaz biblijny o kuszeniu Ewy przez weza i co z tego wyniklo.Byc moze zadziala >>Teoria Odwrotnosci<< takze w tym wypadku. Z drugiej zas strony mam obawy iz bedzie to gra w szachy z golebiem.A Kreacjonizm to wlasnie taki ptak w rzeczy samej 😉 oczywiscie nie ublizajac hodowcom golebi.
Podrawiam…pelny wiary !
To polecam kolejny odcinek opowieści o działalności Świątyni Szatana: http://racjonalista.tv/szopka-z-szopka-swiatynia-szatana-i-swieckosc-panstwa/
Świątynia Szaana to nic innego jak praktykowanie OKULTYZMU, znanaego od pradawnych czasów.
W czasach na duuużo przesumeryjskich człowiek zauważył, że w świecie ścierają się ze sobą odwiecznie dwie wszechpotęzne moce Dobra i Zła. Wtedy pierwotni chcąć pozyskać przychylność którejś z tych mocy, starali się za jedną opowiedzieć. Ci co opowiedzieli się za złą Stroną Mocy i zaczęli do niej wznosić modły, budować miejsca jej kultu po latach zostakli nazwani OKULTYSTAMI.
Nasilenie okultyzmu praktycznego na przestzreni wieków zawsze istniało, choć było raz większe raz mniejsze.
Badacze okultyzmu powiadają:
"Z jednej strony praktyki okultystyczne pobudzają naszą naturalną ciekawość. Wielu ludzi, którzy parają się okultyzmem zaczynali od "nieszkodliwych" praktyk takich jak zabawy z tablicami Ouija z czystej ciekawości. Wielu spośród tych, którzy weszli na tą drogę dostrzegło, że zaczęli wchodzić w okultyzm coraz głębiej i głębiej. Niestety, ten rodzaj zaangażowania jest zwodniczy- bardzo łatwo można się wciągnąć i trudno jest się od tego uwolnić. Kolejnym fascynującym aspektem okultyzmu jest to, że wydaje się to być krótka i prosta droga do uzyskania odpowiedzi na życiowe pytania. Astrolog z chęcią przepowie tobie przyszłość, tablice Ouija czy karty Tarota wskażą ci kierunek, a medium umożliwi tobie kontakt z ciocią Ester, która powie ci, że w przyszłym życiu będzie wszystko w porządku. Praktyki okultystyczne kontrolowane są przez demony, które dostarczają odpowiednio dużo informacji, aby utrzymywać swoje ofiary w stanie fascynacji, by stopniowo coraz bardziej i bardziej owładnąć serca i myśli ludzi."
Kiedy nastało Chrześijaństwo to zastało już na ziemi dobrze rozwinięty okultyzm, który słusznie zakwalifikowało do sfery Inferno, Na to dowody liczne możan znaleźć w Pismach Natchnionych.
Oto mały przykład:
"Jak powinniśmy rozpoznać okultyzm u tych, którzy się tym zajmują? Dobrym miejscem do rozpoczęcia rozważań jest przypadek związany z Pawłem i Barnabą za czasów wczesnego kościoła. Czytamy: "przeszedłszy całą wyspę aż do Pafos, spotkali pewnego czarnoksiężnika, fałszywego proroka Żyda, imieniem Bar- Jezus, który należał do otoczenia prokonsula Sergiusza Pawła, człowieka rozumnego. Ten, przywoławszy Barnabę i Saula, pragnął posłuchać Słowa Bożego. Lecz wystąpił przeciwko nim czarnoksiężnik Elymas, tak bowiem brzmi w tłumaczeniu jego imię, starając się odwrócić prokonsula od wiary. A Saul, zwany też Pawłem, napełniony Duchem Świętym, utkwił w nim wzrok. I rzekł: O, pełny wszelkiego oszustwa i wszelkiej przewrotności, synu diabelski, nieprzyjacielu wszelkiej sprawiedliwości! Nie zaprzestaniesz ty wykrzywiać prostych dróg Pańskich?" (Dzieje Apostolskie 13.5-10)."
Zatem bez sensu jest dorabianie ateistycznej ideologii, jakoby Kościół Szatana w USA miał być jakąś świeżą zabawą antychrześciajańską, – bo tak nie jest, gdyż to koncept zanany prawie od początku istnienia homosapiens, -ot co, …
Pozdrawiam.