Wieczór muzyczny poświęcony Żydom

 

Kultura żydowska od wieków współtworzy europejską muzykę klasyczną. A może nawet od samego początku muzyki naszych stron jaką znamy. Po upadku Starożytnego Rzymu pozostało chrześcijaństwo i związana z nim muzyka liturgiczna, w tym chorał gregoriański i chorał bizantyjski. Zważywszy na długie dzieje Bizancjum można się zresztą zastanawiać, na ile Rzym upadł, a na ile już po epoce średniowiecza wyemigrował całkowicie na Zachód, gdzie jego ciągłość zakończyła się – bagatela – prawie tysiąc lat wcześniej! Są hipotezy mówiące o tym, że wyznawcy Bogów Olimpijskich przetrwali do XV wieku naszej ery na pograniczach Bizancjum i włączyli się kulturę renesansową, wcale nie traktując metaforycznie tak częstej podówczas tematyki mitologicznej. Możemy o tym dowiedzieć się z książki „Ostatni poganie” (Chronique des derniers païens) francuskiego historyka Pierre’a Chuvina.  

 

Jakkolwiek by nie było, nie przetrwało do nas zbyt wiele z muzyki, której mógł słuchać Ajschylos, Arystoteles czy Horacy.  Czasem powstają płyty próbujące ją rekonstruować na bazie strzępków dawnych notacji, opartych na odwracaniu liter. Jedynym pewnym gruntem dla opisywania początków muzyki europejskiej jaką znamy jest zatem chorał gregoriański. Nie wiadomo, ile w nim z dawnej muzyki Rzymian, ile żywiołu greckiego, przez który początkowo wędrowały idee wczesnochrześcijańskie. Nie wiadomo też, ile jest w chorale dziedzictwa żydowskiego. W końcu w Nowym Testamencie Jezus nie odrzuca całkowicie dawnej religijności. Inna rzecz, że Żydzi w czasach Jezusa byli mocno zhellenizowani. W bliższych nam czasach wpływy żydowskie są łatwe do uchwycenia.  Już w średniowieczu pojawia się wielu żydowskich twórców muzycznych, pieśni sefardyjskie mocno oddziałują na nowożytną kulturą muzyczną Półwyspu Iberyjskiego. Barok ma swoich żydowskich twórców, zaś romantyzm to również dziedzictwo Feliksa  Mendelssohna – Bartholdy. Muzyczną nowoczesność artyści żydowskiego pochodzenia uczynili wręcz swoim domem – wystarczy wspomnieć postaci takie jak Gustav Mahler czy Arnold Schönberg.

 

Na koncercie zatytułowanym „Hebrajskie pieśni”, który odbył się w NFM w słoneczną sobotę (12.10.2019), nie słuchaliśmy jednak ani chorału gregoriańskiego ani Mendelssohna. NFM Orkiestra Leopoldinum rozpoczęła od  Symfonii kameralnej c-moll op. 110a (aranż. z kwartetu na orkiestrę smyczkową R. Barshai) Dymitra Szostakowicza. Utwór ten należy do najbardziej znanych i wstrząsających dzieł Szostakowicza. Został dedykowany ofiarom faszyzmu. Posępny, elegijny wstęp przeradza się w nim motoryczną, agresywną gonitwę, kojarzącą się nieodparcie z jednostką zdławioną przez brutalny totalitaryzm. Orkiestra Leopoldinum grała to dzieło perfekcyjnie, starając się wydobyć z dzieła odcienie metafizycznej zadumy, choć w mrocznym pędzie muzycy nie oszczędzali swoich sił, zachowując wyjątkową precyzję i siłę wyrazu.

 

Po Symfonii kameralnej usłyszeliśmy  Kaddisch z Deux mélodies hébraïques Maurice’a Ravela. Ravel, którego matka była z pochodzenia Baskijką, był z pewnością wrażliwy na dole mniejszości etnicznych. Niektóre hipotezy etnograficzne sugerują, że Baskowie należeli do pierwotnej ludności Europy, zalanej później przez ludy indoeuropejskie i – w przypadku Półwyspu Iberyjskiego – niejednokrotnie przez ludność semicką – Fenicjan, Kartagińczyków i Arabów (obok niesemickim Berberów) . Nie wiemy, czy dalecy baskijscy przodkowie Ravela łowili prehistoryczne ryby w Wiśle i Dunaju, ale z pewnością, sądząc po etymologii nazw geograficznych, zasiedlali onegdaj cały Półwysep Iberyjski, a nie tylko jego północno – wschodnią część.  Nie ulega raczej wątpliwości, że Ravel znał liturgię żydowską i jego Kaddisch jest kongenialnym zestawieniem tradycji żydowskiej z ravelowskim modernizmem. Orkiestra Leopoldinum zagrała to dzieło znakomicie, przenosząc nastrój żydowskiej pieśni za umarłych, która z aramejskiego hymnu pochwalnego stała się w XIII wieku modlitwą używaną przez żałobników. W XIII wieku krzyżowcy zauważyli, że nie muszą jeździć daleko, aby znaleźć innowierców i, często dla celów czysto zarobkowych, dopuścili się masowych pogromów Żydów. Miało to tragiczny wpływ na dalszą historię relacji żydowsko – chrześcijańskich w Europie. W XIII wieku chrześcijańscy Iberyjczycy byli przeważnie bardzo tolerancyjni wobec Żydów, dlatego ci często udawali się do chrześcijańskiej części półwyspu aby uciec przed berberyjskimi i arabskimi prześladowaniami w Andaluzji (historycy lubią idealizować Al-Andaluz). Niestety, rekonkwista terenów zajętych przez islam wymagała pomocy francuskich głównie krzyżowców, a ci, wraz z Teutonami, byli od czasu „krucjat wewnętrznych” zapalonymi antysemitami. Koniec końców w czasach nowożytnych tzw. Władcy Katoliccy wygnali z Hiszpanii wszystkich Żydów, idąc w ślady państw niemieckich, Anglii i Francji. Sporą grupą Wiecznych Tułaczy stali się Żydzi Sefardyjscy, komponujące wspaniałe ballady po kastylijsku. Innym ważnym językiem wygnanych Żydów był dialekt XIII wieczny z okolic kolonii, nazwany jidysz. Usłyszeliśmy go w drugiej części koncertu. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do Kaddisch Ravela. Orkiestra Leopoldinum zagrała go wspaniale, zaś koncertmistrz orkiestry, Chrystian Danowicz, nadał brzmieniu zespołu żydowskich odcieni.

 

Kol Nidrei Maxa Brucha, które rozpoczęło drugą część koncertu, przywołało bardziej optymistyczny wymiar kultury judaistycznej. Tytuł utworu nawiązuje do modlitwy odmawianej w Jom Kipur (‏יוֹם כִּפּוּר)‎, Dniu Pojednania. Max Bruch, wielki twórca działający w głębokim cieniu genialnego Brahmsa, choć był protestantem ogromnie cenił urok melodii żydowskich (inaczej niż niestety Luter…). Dlatego kazał w swoim dziele wiolonczeli naśladować magiczny głos modlącego się kantora. Z tego zadania znakomicie wywiązał się Marcin Misiak.  Choć święto Jom Kipur oznacza pokutę, chęć przebłagania Jahwe, to Max Bruch ze swoim ciepłym, zaklętym w jakieś tajemnicze ogrody językiem, nadał swej muzycznej impresji wymiar swego rodzaju katharsis, rozpłynięcia się w pogodzeniu się ze światem.

 

————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————————-

Ernest Bloch z dziećmi Suzanne, Ivanem i Lucienne.

 

Kolejnym utworem zaprezentowanym na koncercie był Nigun z Baal Shem B. 47 Ernesta Blocha, który urodził się w Genewie w żydowskiej rodzinie w 1880 roku. Po pobycie we Francji i w Niemczech przeniósł się w 1916 roku do USA, gdzie zyskał obywatelstwo w roku 1924. Oprócz kariery kompozytorskiej rozwijał się też jako wybitny nauczyciel, czego zwieńczeniem była funkcja profesorska w University of California, Berkeley. Bloch zmarł w 1959, zachowując jednak wiele cech romantycznych w swoim języku muzycznym. Obok tego pojawiał się w nim modernizm i wierne, inteligentne nawiązywanie do stylistyki muzyki żydowskiej. Tu Christian Danowicz zamienił się w prawdziwego klezmera, zaś Orkiestra Leopoldinum znakomicie ukazała niezwykłość twórczości Ernesta Blocha, którą osobiście bardzo cenię, zwłaszcza dzieła kameralne. Cały Baal Shem to tryptyk na skrzypce i orkiestrę, bądź na skrzypce i fortepian, będący ilustracją życia Rabbiego Israela ben Eliezera (1700–60), twórcy ruchu chasydzkiego. Israel był znany pod przydomkiem Baal Szem Tow הבעל שם טוב (mistrz lub posiadacz dobrego imienia, cieszący się dobrą reputacją), często też określany chasydzkim skrótem BESHT. Urodził się w Mołdawii, zmarł w Międzyborzu, działał na terenach ówczesnej Rzeczpospolitej.

 

Bente Kahan / fot. Joanna Stoga

 

Ostatnia część koncertu miała nieco inny charakter. Usłyszeliśmy krótki recital Bente Kahan. Artystka urodziła się w Oslo w 1958 roku. Kształciła się jako aktorka w Tel Awiwie i Nowym Jorku. W 2001 roku przeprowadziła się do Wrocławia i założyła Fundację Bente Kahan, która przywróciła temu miastu żydowskie dziedzictwo, w tym Synagogę pod Białym Bocianem. Ta synagoga, zaprojektowana przez Langhansa Młodszego w stylu klasycystycznym, należy do wybitnych arcydzieł swojej epoki. Langhans pobudował też między innymi Operę Wrocławską, znajdującą się w podobnej odległości na wschód od gmachu NFM, co synagoga na zachód. Bente Kahan słynie ze swoich interpretacji pieśni żydowskich na całym świecie i w NFM, w towarzyszeniu Orkiestry Leopoldinum, przeniosła nas do tego dawnego świata, który był elementem barwnej codzienności naszych dziadów i pradziadów, po czym został brutalnie unicestwiony. Bente Kahan zaśpiewała między innymi wstrząsającą pieśń z Getta „Wiosna”, na szczęście na koniec wykonała żartobliwą piosenkę z przedwojennego filmu w jidysz, gdyż inaczej ciężko byłoby dotrzeć do domu. To był piękny koncert, choć oczywiście nie brakowało w nim smutku.

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *