Lizbona 300 lat temu

W XVIII wieku, tak samo jak dziś, Lizbona była, miastem ogromnym (w 1730 roku – ok. 185.000 mieszkańców[1], w 1801 – 203,999, a w   1820 –  210 tys. mieszkańców, jak wykazał  pierwszy  spis powszechny[2]) , w stosunku do całości populacji kraju (pierwszy spis powszechny z 1732 roku – wykazał 2 mln mieszkańców, w 1758 było ich 2,5 mln, a w 1798 – blisko 3 mln)[3]. Mimo, iż była jednym z najruchliwszych portów w Europie (po Amsterdamie i Londynie)[4],    portugalska stolica nie rozwijała się tak szybko jak reszta kraju[5]. To wiek XVI był złotym wiekiem Lizbony. Z tego miasta odpływało większość portugalskich odkrywców[6]. Tutaj przypływały potem statki z ładunkami brazylijskiego złota. Miasto było centrum handlu afrykańskiego. Z tych czasów pochodzą klasztor hieronimitów i wieża  Belém. W 1640 roku w Lizbonie rozpoczęła się wojna przeciw 60-letniemu panowaniu hiszpańskiemu. Na początku XVIII wieku transporty brazylijskie złoto zalało kraj, umożliwiając królowi Janowi V pobudowanie kilku barokowych teatrów i wielu kościołów.

Lizbona AD 1700 była już tylko wspomnieniem wyższości cywilizacyjnej Portugalii nad resztą Europy. Mała flota portugalska gniła na Tagu. Z  średniowieczno-rensansowego imperium została Portugalczykom jedynie duma i uwielbienie ostentacji.

Jedną z pamiątek renesansowej chwały Portugalii była i jest – oszczędziło ja bowiem trzęsienie ziemi 1755 roku – wieża Belem. Jest to   forteca, zaopatrzona w  most zwodzony i wykusze stanowisk artyleryjskich. Miała bronić wyjścia do portu, jak chciał Jan II, lecz    zbudowano ją dopiero w epoce, kiedy portugalia dominowała już na morzach, wiec twierdza służyła jako wiezienie. Podczas przypływu, zgniła woda   dochodziła przykutym do ściany  skazańcom do piersi[7]. W wyniku trzęsienia z 1755 budowla przeniesiona została ze środka rzeki w obecne miejsce[8]. Innym spadkiem po epokach odkryć geograficznych była duża liczba mulatów i metysów, dzieci lizbończyków i amerykańskich niewolników[9], a także malejąca populacja kraju. Już w XVI wieku Portugalia przestawiała się na import zboża, ponieważ chłopi masowo porzucali ziemię, gdyż  zamiast zaharowywać się na polu, woleli zaokrętować się do Indii i przywieźć skrzynię pieprzu. Jan V starał się przeciwstawić temu niekontrolowanemu odpływowi ludności[10]

Panujący w latach 1648-1706 roku Piotr II, zw. „spokojnym” (Pedro o Pacífico) próbował bezskutecznie wprowadzić do kraju absolutyzm[11], merkantylną ekonomię i przemysł tekstylny (bazując na teoriach merkantylisty Duarte Ribeiro de Macedo, wyłożonych w rozprawie z 1675 roku)[12], jednak wobec oporu konserwatywnej szlachty  musiał bowiem manewrować miedzy różnymi stronnictwami na dworze. W 1700 przyzwolił na Inkwizycji na akcję przeciw właścicielom młynów tkackich (zaaresztowano ich osiemnastu).

Problemy władcy rozwiązało odkrycie złota w Brazylii w 1697 roku. Złoto dało jemu i jego następcom  niezależność finansową od kortezów i szlachty, tak że parlament zwołano dopiero w 1822 roku (Jan V wspominał o zamiarze zwołania kortezów, ale w końcu ustanowił nowe podatki bez zgody stanów[13]), a ministrowie portugalscy mieli, według niektórych znawców tematu,  większą władzę, niż ci w służbie Fryderyka II Wielkiego, króla Prus[14]. Złoto i podpisany w 1703 roku traktat ekonomiczno-sojuszniczy z Anglią miały jednak także jeden negatywny skutek. Dwór pewny dostaw kruszcu i możności wyrównania bilansu eksportem wina, zrezygnował z jakiejkolwiek innowacyjności technologicznej na pół wieku[15]. Nawet flotę handlową zaniedbano, opierając się coraz bardziej na ochronie statków płynących z brazylijskim złotem. Do owej ochrony zatrudniano cudzoziemców jako oficerów i marynarzy, zamiast szkolić rodaków[16].

W marcu 1704 roku dotarł do Lizbony arcyksiążę Karol Habsburg, cieszący się wsparciem Portugalczyków (targowali się 2 lata, by w końcu poprzeć Wiedeń) w swej walce o koronę hiszpańską[17]. Początkowo Pedro II tez wystawiał swą kandydaturę na tron hiszpański[18], co rozwścieczyło Madryt, z czasem jednak ustąpił pola potężniejszym i bliższym krewnym zmarłego Karola II (cesarzowi Austrii i królowi Francji). Aż do pokoju utrechckiego (1713) Portugalia była uwikłana w awanturę o hiszpański tron – po stronie Habsburgów, którzy ostatecznie przegrali z Burbonami.

Jan V Wielkoduszny,  –  Joāo V o Magnânimo panujący od 1706 roku, poślubił  w 1708 roku swoją siostrę cioteczną – Marię Annę, córkę cesarza Leopolda I, aby wzmocnić sojusz z Habsburgami[19].  Jan V miał szczęście panować  w okresie, kiedy Brazylia dostarczała dużo złota ze swych kopalni. Nie  miał   wysokiego mniemania o pracowitości[20] poddanych, gdyż mawiał: „bóg dał jednym pracowitość, a innym metale szlachetne”, co nie przeszkadzało Portugalczykom uważać się za doskonałych rzemieślników[21].  W 1709 Jan V, chcąc powstrzymać wyludniającą metropolię emigrację do Brazylii, wprowadził zakaz wyjazdów.

Złoto pozwoliło na stworzenie nowej wąskiej wykształconej kosmopolitycznej elity, której przedstawiciele jeździli po europie i zakładali biblioteki,. Niestety elita ta była początkowo odcięta od problemów własnego kraju, podobnie zresztą jak wzbogacony kler i otoczony pysznym i skomplikowanym ceremoniałem król i arystokraci[22]. Stołecznie arystokraci jadali   u siebie nawzajem, plotkując i rozmawiając[23]. Arystokraci lubili chadzać do tancbud z   pięknymi murzynkami[24], w nadziei na rozkosze cielesne, własne żony jednak zazdrośnie  zamykali w domach, niczym renesansowi florentyńczycy. Bogaci szlachcice zwykle honorowo  wypłacali pensje swym kochankom, gdy ich wdzięki przywiędły.

Król Jan V, który ponoć miał więcej ubrań w swej garderobie niż wszystkie modne sklepy Lizbony dawał przykład elegantom szlacheckim, którzy nosili to co było najmodniejsze w Paryżu[25]. Na ulicy eleganci, z biskupami włącznie i elegantki kazali się wozić w lektykach z zasłoniętymi oknami[26]. Mimo to rodzina królewska zastanawiała się nad przeprowadzką do bogatej, dzięki uprawom tytoni i złotu,  Brazylii, by stamtąd rządzić Portugalią, pomysł ten doczeka się realizacji w wieku XIX[27].

772px-Paço_da_Ribeira_em_1755

Il. Pałac Ribeira w 1740 roku, źródło:  http://pt.wikipedia.org/wiki/Ficheiro:Pa%C3%A7o_da_Ribeira_em_1755.jpg

„Złotej” flocie zagrażali berberyjscy piraci, porywający tradycyjnie bogaczy dla okupu, a biednych jako niewolników. Wcześniej jeszcze załogi mogły się natknąć na portugalskich „żebraków morskich” czatujących w bazach na atlantyckich wyspach. Część doświadczonych wilków morskich do ochrony floty dostarczała brytyjska Royal Navy, jednak mimo to, doradzano pasażerom by prócz portugalskich paszportów zaopatrywali się także w paszporty państw zaprzyjaźnionych z muzułmańskimi krajami[28].

Korona martwiła się przemytem, jeszcze bardziej niż atakami piratów. Szmuglerzy łamali monopol korony na złoto, tak samo jak jej monopol na tytoń i drewno brazylijskie. W końcu cło na tytoń zniesiono, ponieważ zaczęto go uprawiać w samej Portugalii. Podczas ostatniego posiedzenia parlamentu (przed 1822 rokiem) – w 1697  – starano się wprowadzić protekcjonistyczne cło na amerykański tytoń, lecz bez skutku. Schwytanych szmuglerów wywożono na nieznośne wybrzeża Angoli, mimo to w 1705 roku oceniano, że Korona dostaje zaledwie 5-20 % całego wydobytego złota. Brazylijscy mnisi, nietykalni dla państwa, szmuglowali czasem złoto pod habitem, dlatego przejściowo wysiedlono ich z rejonu kopalń, a w 1708 roku gubernator Rio de Janeiro musiał uspokoić walczących ze sobą Portugalczyków z północy Brazylii, i tzw. paulistów, którzy byli właściwymi odkrywcami złota, po czym wprowadził bezpośrednią kontrolę władz Korony nad kopalniami[29].

W latach trzydziestych XVIII wieku najłatwiej dostępne złoża zaczynały się wyczerpywać i trzeba było inwestować w dotarcie do tych bardziej wymagających, jednocześnie jednak znaleziono w Brazylii diamenty, ale i te zyski trafiły szybko do obcych rąk – tym razem holenderskiego konsula w Lizbonie[30]. Portugalii wyraźnie brakowało własnej prężnej iż zasobnej klasy kupieckiej, o jej powstanie będzie zabiegał Pombal w drugiej połowie stulecia.

Jan V nie wykorzystał niestety dostaw brazylijskiego złota dla unowocześnienia zacofanej infrastruktury i gospodarki kraju. Wiele terenów na południe od Tagu zajmowały nieużytki. Kiepsko też działała administracja[31]. Biurokracja portugalska, była tak opieszała, że jeszcze w XVIII wieku nazywano ja czasem lentokracją. W drugiej połowie wieku XVIII markiz de Pombal z własnej kieszeni kupił urzędnikom 300 zegarów, by przypinać im, ze czas to pieniądz, lecz niewiele to dało, po podobno szybko się zepsuły[32]. Z drugiej strony, Portugalczycy fascynowali się zegarkami, i Anglicy korzystali z tego, dostarczając im ich w sporych ilościach[33]. Król zdołał jednak stworzyć sobie (dzięki pensjom wypłacanym z brazylijskiego złota), nową niezależną od arystokratów elitę intelektualistów[34], na której bazował później w swych reformach Pombal. Jan V kazał też zbudować w pałacu królewskim obserwatorium astronomiczne[35].

Lizbona początku wieku XVIII zalewana była cudzoziemskimi wyrobami. Miasto skupowało nawet zagraniczną używaną odzież, co budziło protesty, gdyż przecież część z niej mogła należeć do gruźlików lub trędowatych. W roku  1723 rada miejska narzekał na cudzoziemskich ulicznych sprzedawców chodzących po domach, którzy wzbudzali apetyty mieszkańców swoimi wyrobami[36]. Próby implantacja przemysłu w Portugalii w początkach wieku zwykle się nie udawały. W roku 1718 ambasador portugalski we Francji skłonił znanego producenta luster by otworzył w Portugalii fabrykę szkła. Przedsiębiorstwo szybko jednak splajtowało. W roku 1732 w Lizbonie na Campo de Santa Clara otwarto odlewnie złota kierowaną przez Nicolau Lavanche metalurga z Liege którego sprowadzono do Portugalii  ze względu na zamówienie dzwonów do kościoła kompleksu w Mafrze.  W roku 1734 powstała w Lizbonie fabryka jedwabiu Francuza Roberta Godin[37].

Król Jan V założył w 1720 roku Akademię Historii wzorowaną na Akademii Francuskiej Richeuliego. Jej członkowie wypracowywali „właściwą metodę badawczą”. Właściwym jej twórcą metody  był filozof Luís António Verney (1713-1792), autor dzieła właśnie o tytule: O Verdadeiro Método de Estudar (1746)[38]. Nauka jednak dalej grzęzła w średniowiecznej scholastyce i abstrakcyjnych, nic nie wnoszących rozważaniach czy komentarzach do Arystotelesa. Dyplomata Jose de Cunha Brochado, stwierdzał, że np.    Francuzi widzieli Portugalię jako kraj ludzi ignoranckich i obojętnych na wszystko, nie znających nauki, ani nawet własnej historii czy interesów, w którym to kraju szlachta uważała się za bogów i unikała handlowania, jako zajęcia rzekomo zbyt poniżającego, jeśli ktoś zdradzał pasję naukową , to powszechnie uważany był za „człowieka studiującego, co oznaczało niewiele lepiej niż „wariat”[39]. Intelektualiści  w każdej chwili mogli być oskarżeni przez inkwizycję za sprzyjanie żydom, jak Jacub de Castro Sarmento czy Ribeiro Sanchez. Intelektualistów nazywano często pogardliwie scudzoziemczonymi – estrangeirados. Byli to zwykle wrogowie jezuitów, uciekinierzy i dyplomaci, którzy proponowali Bacona i Newtona i eksperyment w miejsce dogmatów i Arystotelesa. W roku 1725 pewien  angielski popularyzator wiedzy głosił że ma laboratorium[40] wyposażone w mikroskop, teleskop, barometr itd. Każdy głodny wiedzy lizbończyk mógł się więc czegoś nauczyć, ale nauka oficjalna pozostawała skostniała i nieadekwatna do wymagań rzeczywistości. Do nielicznych geniuszy portugalskich tych czasów należał urodzony w Brazylii Bartolomeu de Gusmão, (1685-1724),   duchowny i wynalazca, między innymi pierwszego w dziejach działającego pojazdu powietrznego. Gusmão otrzymał potem  miejsce w założonej w 1720 Academia Real da Historia jako jeden z jej 50 członków.

W 1742 roku Jan V podczas posiedzenia rady doznał paraliżu, który do śmierci uniemożliwiał mu realne sprawowanie rządów. Władca wydany był na pastwę medyków i szarlatanów. Zmarł w 1750 roku, przekazując tron najstarszemu synowi, Józefowi. Józef I rządzić nie lubił, wolał polować i oglądać opery. Za radą spowiednika, matki i ministra Luisa da Cunha wyznaczył Sebastião José de Carvalho e Melo (późniejszego markiza de Pombal) na ministra spraw zagranicznych i wojny.   Łagodny duchowny  Diego de Mendonça otrzymał wtedy  departament floty i terytoriów zamorskich, a    zgryźliwy Pedro da Mota zachował honorowy tytuł sekretarza stanu.

Jeżeli względem polityczno-społecznym pierwsza połowa XVIII stulecia w Portugalii była zdominowana przez wpływy Kościoła Katolickiego (W 1748 papież Benedykt XIV nadał Janowi V i jego następcom tytuł Najwierniejszego Króla), to druga związana jest nierozłącznie z oświeceniowym premierostwem i quasi-dyktaturą markiza de Pombal (wkrótce po objęciu ministerium  Carvalho e Melo wydalił z dworu jezuickiego „wizjonera”, wterana misjido brazylijskiej dżungli,  księdza Malagridę).

Przed trzęsieniem ziemi (1755) Lizbona znajdowała się w niemal karykaturalnie silnych objęciach Koscioła.  W 1750 roku było  w Lizbonie 90 klasztorów i 40 kościołów, z tego 30 nie wykonujących żadnych usług edukacyjnych czy szpitalnych. Za brazylijskie srebro zbudowano wiele nowych obiektów sakralnych takich jak klasztor Mafra ukończony w 1730 roku i budowany przez  ponad 50.000 ludzi, a nigdy właściwie nie używany, czy kościół Santa Engracia, obok takich budowli jak np. akwedukt wód źródlanych. Mimo wielkiej pobożności Jan V nie ustrzegł się konfliktów z Watykanem żądając ze strony tego ostatniego zbyt wielu przywilejów i przejawiając tendencje gallikańskie  (tj. dążenia do stworzenia kościoła narodowego)[41]. O religijności lizbończyków, pisał krytycznie metodysta George Wakefield bawiący w mieście wiosną 1753 roku. Przy jednej okazji zauważył on istnie tłum 200 bosych ludzi, bijących się w piersi, biczujących się i okładających łańcuchami. Wakefield był zdegustowany tą, średniowieczną, jak to określił sceną i poświęcił parę słów kontemplacyjnej  religijności „szczęśliwej Anglii”[42]. Protestanci postrzegali południowoeuropejski katolicyzm jako teatralny, przerażająco dosłowny i pozbawiony głębi.

Aqueduto das Águas Livres wzorowany na rzymskich planach, który miał dostarczać deficytowej wody pitnej do miasta. Chciano zainteresować projektem króla, ale w końcu sfinansowano go z podatków nakładanych na spożycie mięsa[43]. Konstrukcję rozpoczęto w roku 1731, a działanie rozpoczął w 1748, choć nadal nie był jeszcze ukończony. Budowany był przez specjalnie założoną dla tego celu spółkę kamieniarzy portugalskich. Pierwotnie chciano doprowadzić wodociąg go do wschodnich dzielnic miasta ale w końcu poprzestano na doprowadzeniu go do Bairro Alto, gdzie brak wody był szczególnie dotkliwy. W roku 1748, postawiono na  jednym z odcinków tablicę chwalącą heroizm i poświęcenie budowniczych, co ciekawe później markiz  Pombal zmienił tekst, i kazał napisać, że    wydatki i nakład były znośne i racjonalne[44].

Mafra miała być, według tradycji, podziękowaniem króla za narodziny syna, lyb wyzdrowienie po  ciężkiej chorobie. Obiecał on wówczas  wybudować kościół dla najbiedniejszego klasztoru, wybrano Mafrę, ponieważ tam 12 franciszkanów wegetowało w na wpół rozwalonej szopie. 26 września 1711 roku Jan V podpisał dekret nakazujący budowę wielkiego klasztoru  dla zaledwie 13 mnichów, którzy mieli podlegać kongregacji kapucynów z Arrabidy. W roku 1717 roku położono kamień węgielny. Szkice projektu Mafry wykonał Johannes Ludwig, lecz miał zbyt mały autorytet, by przebić się ze swymi pomysłami, w końcu skorzystano z planu owładniętego manią wielkości Filippo Juvary. Owocem owej manii była 220 metrowa fasada Mafry. Zespół pałacowo-klasztorny miał być portugalskim odpowiednikiem pałacu Escorial pod Madrytem. Mafra zdecydowanie kontrastowała swa wspaniałością ze zbiedniałą okolica, w której stanęła[45]. Voltaire szydził, że król V chce chyba mieć siostry zakonne jako metresy, skoro wybudował im tak wspaniały „harem”[46]. Po upadku monarchii w 1910 roku, pałac został zamieniony na muzeum. Budowe zakończono dopiero w roku 1750, ale już w 1730 król zażądał, by bazylikę poświecono dokładnie  w dniu jego urodzin. By zdążyć   na czas z jej wykończeniem  trzeba było chwytać wszystkich zdolnych do pracy mężczyzn w całym kraju i powiązanych sznurami przysłać do Mafry.  Zebrano 45000 mężczyzn, co wymagało 7000 kołnierzy do nadzoru, z wyjątkiem kamienia wszystkie materiały  pochodziły z zagranicy[47].

Jan V marzył by Lizbona przyćmiła  wspaniałością Rzym do którego pielgrzymował w młodości. W 1699 roku zawinął do Lizbony statek z Rio de Janeiro przywożąc 514 kg złota z nowo odkrytych kopalni w stanie Minas Gerais. W pierwszym roku panowania Jana V – 1706 przywieziono 5 ton, a w rekordowym roku  1720 – 25 ton, potem zaś ok. 20 ton rocznie. Bogactwo dworu było widoczne. Jan V przeszedł do historii jako władca który bił największe złote monety jakie kiedykolwiek wprowadzono do obiegu – jego dublon – dobrão ważył ponad 50 gramów i miał wartość 24 000 reali! Najmniejsza ze złotych monet – escudo była warta 1600 reali i zawierała  ok. 4 gramów złota. Do dziś można oglądać kopciuszkową, kapiącą złotem karetę, którą Rodrigo Almeida e Menezes, markiz de Fontes, pojechał do Rzymu by objąć tamtejszą placówkę dyplomatyczną (Odpowiednie instrukcje wydano mu 29 sierpnia 1711 roku. Oficjalnie akredytowano go przy Watykanie 16 stycznia 1712 r.). Złoto brazylijskie pozostało niewykorzystaną szansa na unowocześnienie kraju, a rabunki napoleońskie dopełniły reszty.

Skrajna bieda sąsiadowała z olbrzymim bogactwem, ponieważ miasto rozrastało się dzięki robotnikom wznoszącym monumentalne konstrukcje, tak, ze ok. 1730 Lizbona miała już  ok.  185.000 mieszkańców, ale po wykonaniu prac budowlanych stolica była zalana biedakami bez zajęcia.  Cudzoziemcy opisywali ówczesną Lizbonę     jako miasto brudne i  nieeuropejskie. Uliczki były wąskie i poplątane nawet w centrum,  nieregularnie brukowane i często nieprzejezdne dla powozów. Spacerowicz mógł wpaść do otwartego rynsztoka. W Baixa często wybuchały epidemie. Mało było publicznych placów, na których stojąc można by zaczerpnąć oddechu. Jednym z niewielu takich miejsc był plac Rossio, gdzie bogacze udawali się na przejażdżkę otwartymi powozami plotkując na potęgę[48].

Najlepszym objawem zacofania Portugalii na tle reszty Europy może być to, że w XVIII wieku, nie  było żadnej przejezdnej drogi miedzy Lizboną a Porto. W   300-kilometrową  podroż wyruszano całymi karawanami wioząc zapasowe koła, namioty, żywność, drewniane belki które przywiązywano do powozów by przekroczyć nimi rzekę i oczywiście w asyście zbrojnej przeciw licznym na szlaku bandytom – słowem wygladało to jak amerykański dziki zachód w XIX wieku.

Ministrowie Jana V byli zwykle ultrakatolikami, a nierzadko dostojnikami kościelnymi jak kardynał João da Mota e Silva (1685-1747), pierwszy minister w latach: 1736-1747, następca na tym stanowisku ministra Diogo de Mendonça Corte Real (1658-1736), negocjatora pokoju utrechckiego. Inkwizycja nadal działała, choć nie tak demonstracyjnie jak dawniej. Pomiędzy 1534 a 1684 rokiem co najmniej 1379 osób spłonęło na stosach inkwizycji[49], dopiero pod koniec wieku XVII wieku procesy stały się rzadkie, ale jeszcze w 1739 roku padł jej ofiarą wielki komediopisarz Antonio Jose da Silva (1705-1739) zwany „O Judeu” – „żyd”,  którego satyry nie spodobały się na dworze Jana V[50].  Rodzice pisarza, przechrzczeni Żydzi (marranos) João Mendes da Silva i Lourença Coutinho, wyjechali do Brazylii by uniknąć prześladowań ze strony inkwizycji, lecz od 1702 roku prześladowano ich także w Rio. Lourença Coutinho została w październiku 1712 roku wysłana do Portugalii na proces inkwizycyjny. Jej rodzina pojechała z nią. W aktach auto-da-fé z 9 lipca 1713 roku widać, że  Lourença Coutinho była torturowana i wypuszczona. Ojciec przyszłego pisarza założył kancelarię adwokacką, tak, że było go stać na wysłanie syna na studia prawnicze na uniwersytet w Coimbrze. 8 sierpnia 1726 roku Antonio Jose da Silva został nagle zaaresztowany razem z matką. Pierwsze przesłuchanie 21-letniego Antonia zaczęło się 16 sierpnia, a 23 września poddano go torturom. Oprawcy tak go wycieńczyli, że jeszcze trzy tygodnie potem nie był w stanie się podpisać. Na torturach przyznał się, ze praktykował prawo żydowskie – halacha, co uratowało mu życie, dlatego przeszedł bezpiecznie przez auto-da-fé wykonane 23 października w obecności Jana V i dworu. De Silva przyznał do “błędów” I został puszczony wolno. Jego matka również była torturowana, I wypuszczono ja dopiero w październiku 1729, po 3 letnim uwięzieniu. António wrócił do Coimbry, i po zakończeniu kursu (1728/1729) powrócił do Lizbony by zostać wspólnikiem w firmie prawniczej ojca.  Dostrzegł wówczas, że kraj jest rządzony przez króla-fanatyka, który wydaje miliony na budowle nie przynoszące zysku, za to nie dba zupełnie o infrastrukturę, jednak musiał swą krytykę formułować bardzo ostrożnie.  Pierwszą sztukę wystawił w 1733 roku, a w jeszcze w 1728 roku poślubił kuzynkę, Leonorę Marię de Carvalho, której rodzice zostali spaleni przez inkwizycję, a ona sama przeszła procedurę   auto-da-fé w Hiszpanii i została wygnana z tego kraju ze względu na swoje wyznanie.   W 1734 urodziła się im córka, lecz 5 października 1737 roku oboje zostali aresztowani za  propagowanie judaizmu – wydał ich niewolnik-służący. Choć dowody przeciw nim zgromadzone były nierozstrzygające, trywialne i sprzeczne,  a kilkoro ich przyjaciół poświadczyło ich wielką katolicką   pobożność,    António został skazany na śmierć. Ponieważ wyraził życzenie by umrzeć w religii katolickiej, został uduszony przed spaleniem 18 października 1739 roku.   Gdyby nie cenzura królewska, inkwizycyjna i procesy, ten wybitny dramaturg  mógłby uniezależnić teatr portugalski od zapożyczeń zewnętrznych[51]. W największe święto roku – Corpus Christi – kiedy potwornie brudne ulice, wreszcie czyszczono, tak aby kobiety w ich długich sukniach mogły wreszcie wyjść z domów,   modne towarzystwo szło zobaczyć króla, królową i kardynała przejeżdżającego miasto konno, coroczne pokazowe procesy inkwizycyjne w kościele Św. Wincentego były nie mniej spektakularne. Procesy te stanowiły potwierdzenie przewagi Kościoła nad państwem[52].

Słynny minister Józefa I, Sebastião José de Carvalho e Melo, późniejszy (od 1770 roku) markiz de Pombal  urodził się 13 maja 1699 roku w Lizbonie w zamożnej szlacheckiej, lecz nie arystokratycznej rodzinie, która     posiadała  majątki ziemskie w rejonie Leirii w środkowej Portugalii, (od leżącego tam miasta Pombal pochodził późniejszy tytuł Pombala). Studiował na uniwersytecie w Coimbrze i odbył służbę w wojsku. Po powrocie do Lizbony zakochał się z wzajemnością w Teresie de Mendonça e Almada (1689-1737). Ich małżeństwo było burzliwe, jako że żona de Melo poślubiła go wbrew woli swej rodziny. Teściowie uprzykrzali życie nowożeńcom tak bardzo, że musieli się oni przenieść do posiadłości de Melo w pobliżu Pombal. Sebastião José de Carvalho e Melo rozpoczął karierę w dyplomacji portugalskiej (ambasada w Londynie i – od 1745 roku – Wiedniu) w roku  1738. Królowa Maria Anna Josefa Austriacka, ceniła go, i kiedy ten owdowiał, zaaranżowała jego małżeństwo z córką austriackiego feldmarszałka  Leopold Josef, hrabiego von Daun. Jan V jednak nie był zadowolony  z kariery urzędnika, któremu nie ufał,  i ściągnął Melo z powrotem do Portugalii w roku 1749. W 1750 roku Jan V zmarł, a na tron wstąpił Józef I, który, w przeciwieństwie do ojca, bardzo cenił dyplomatę i z aprobatą królowej matki, uczynił go ministrem spraw zagranicznych, a w 1755 roku pierwszym ministrem. Pombal często polował z królem. Na tych wycieczkach, lubili m.in. razem obgadywać  primadonny operowe[53]. Sebastião José de Carvalho e Melo przejdzie do historii Portugalii jako reformator gospodarki portugalskiej według wzorców brytyjskich,  ten, który  zniósł niewolnictwo  (motywem emancypacji wszystkich murzynów w Brazylii i Portugalii  był jednak nie tyle humanitaryzm, co masowe sprowadzanie czarnych przez arystokrację, która czyniła z nich służbę domową[54])  i zakończył prześladowania nie-katolików[55]. Założył kompanie handlowe  i gildie dla regulacji poszczególnych dziedzin gospodarki.  Pombal reprezentował klasę ubogich szlachciców i zasobnych mieszczan zwieszoną miedzy mieszczaństwem a arystokracją, na podobieństwo francuskiej noblesse de robe[56]. Za Jana V, klasa ta nie była dopuszczona do polityki, Pombal i jemu podobni chcieli stworzenia prężnej portugalskiej klasy kupieckiej, zdolnej konkurować z brytyjską. By cel ten osiągnąć minister podzielił konserwatywną arystokrację, dając fawory i stanowiska jednym, a niszcząc drugich[57].

Reformy te były konieczne, bowiem na tle oświeconej Europy, Portugalia była powszechnie uważana za jeden z najbardziej zacofanych krajów kontynentu – w liczącym wówczas około 3 miliony mieszkańców królestwie naliczono ponad 200 tysięcy zakonników i zakonnic, zamieszkałych w 538 klasztorach (spis powszechny z roku 1750). Kraj był częstym obiektem kpin ze strony myślicieli i pisarzy epoki. Voltaire pisał w swoim, opublikowanym w 1759 roku, „Kandydzie„:

„…Po trzęsieniu ziemi, które zniszczyło trzy czwarte Lizbony, mędrcy owej krainy nie znaleźli skuteczniejszego środka przeciw całkowitej ruinie, jak dać ludowi piękne auto-da-fé. Uniwersytet w Coimbrze orzekł, iż widowisko kilku osób spalonych uroczyście na wolnym ogniu jest niezawodnym sekretem przeciwko trzęsieniu ziemi….”.

Ponieważ  jezuici   mieli w ręku zdecydowaną większość szkół w Portugalii (o bogactwach materialnych zakonu krążyły legendy). i liczne misje w Brazylii, a tymczasem  Carvalho e Melo w trakcie swojego pobytu w Anglii i Austrii zetknął się z wieloma osobami takimi jak  Gerard van Swieten, zwalczającymi  wpływ, jaki wywierał kler na społeczeństwo, naukę i niektórych ówczesnych władców, jako pierwszy minister  zwalczał jezuitów propagandowo (pomagali w tym oratorianie, bardziej innowacyjni jako nauczyciele niż jezuici[58]) , aż w końcu 17 grudnia 1759 roku wydali ich z kraju[59]. Po ich wyjeździe, minister stworzył  (znów przydało się brazylijskie srebro) sieć szkół podstawowych i średnich, omijających metafizykę,  na rzecz    matematyki i nauk przyrodniczych.

Najważniejsze z ekonomicznego punktu widzenia było jednak określenie regionu produkcji wina Porto i utworzenie w 1756 roku Instytutu Wina Porto, zajmującego się regulacją jakości i sprzedaży tego niezwykle dochodowego trunku

Carvalho e Melo słynął z twardej i bezkompromisowej polityki. Skonstruowany przez niego system podatkowy spowodował falę krytyki ze strony wyżej usytuowanej szlachty, która w dużej mierze ponosiła koszty przemian. Pogardzany wśród arystokracji, często nazywany był karierowiczem i parweniuszem.

Wielki pisarz brytyjski Henry Fielding, który w swym dzienniku podróży nazwał Lizbonę raz najdroższym miejscem na świecie, zaprzeczając tej własnej opinii w innym miejscu, przybył do portugalskiej stolicy w sierpniu 1753 roku w celach leczniczych (miał podagrę i astmę). Lekarze uważali, ze kuracja nie odniesie skutku, i niestety mieli rację. Dwa miesiące potem (8 października)  zmarł i został pochowany na miejscowym Cmentarzu Angielskim -Cemitério Inglês. Pisarz tak naprawdę chwalił tylko klasztor Hieronimitów, zaś całą Lizbonę uważał za „najpaskudniejsze miasto świata”[60], co mogło wynikać jednak choć częściowo, z choroby i frustracji.

1 listopada 1755 roku, w bezchmurny i spokojny[61]  dzień Wszystkich Świętych Lizbona padła ofiarą trzęsienia ziemi o sile 9 w skali Richtera. Miało to miejsce o godzinie  9.40,   gdy większość mieszkańców Lizbony uczestniczyła w porannej mszy. Zamknięte były sklepy, British Factory (gmach kupców angielskich) i giełda[62]. W ciągu 10 minut nastąpiły trzy najsilniejsze  wstrząsy, a wywołane przez nie fala tsunami (w sumie były 3 fale[63]) zalała wybrzeże, gdzie   wielu schroniło się po ucieczce z centrum.   W bazylice São Vincente na wschodnim krańcu miasta zdążono zaśpiewać: Gaudeamus omnes In Domino diem fes tum…, kiedy nastąpiły wstrząsy. Wielu wiernych postanowiło nie uciekać lecz modlić się dalej by złagodzić oczywisty gniew boga, lub uratować swe dusze, wielu uznało bowiem wstrząsy za początek apokalipsy. Ich decyzja powiększyła tylko liczbę ofiar[64].

Zniszczeniu uległo ok. 85% zabudowy miasta.    Ocalała jedynie stara, arabska dzielnica Alfama  i część dzielnic Ajuda i Belém (generalnie dzielnice najstarsze: Alfama, Mouraria, Madre de Deus, Xabregas i najnowsze: Jesus, Rato, Mocambo, S. Jose, S. Sebastiao de Pedeira, Arroios ucierpiały niewiele, w porównaniu z  centrum, tj. Baixa,  które całkowicie   legło w gruzach[65]). Spośród ok. 200 000  mieszkańców zginęło ok. 30.000-60 000 osób[66]. W centrum Lizbony ziemia pękała tworząc rozstępy dochodzące do 5 metrów szerokości. Wielu było przekonanych, że jest to koniec świata[67]. Widząc to zjawisko wielu ocalałych szukało ucieczki w pobliżu portu, obserwując cofanie się wody i odsłonięcie dna morskiego, wypełnionego wrakami zatopionych statków i straconych ładunków. Kilkadziesiąt minut później nadeszła fala o wysokości ok. 20 metrów i zalała port wraz z całym centrum Lizbony.

Do budynków jakie zniszczyło trzęsienie ziemi  należał pałac królewski (z biblioteką zawierającą 70.000 woluminów, w tym wiele przełomowych dzieł oceanograficznych i licznymi dziełami sztuki) Ribeira ukończony w 1511 roku na rozkaz Manuela I, który chciał by dwór znajdował się blisko stoczni, morskiej izby celnej i finansowego centrum miasta.  Budynek zajmował dużą przestrzeń (Terreiro do Paço) na zachodnim wybrzeżu rzeki, po trzęsieniu ziemi teren ten został przeznaczony na „Plac Handlu” – Praça do Comércio. Przed katastrofą wieża bliższa rzeki służyła jako taras widokowy. Pałac miał ogród warzywny i owocowy. Jan V kazał dobudować drugie skrzydło, równoległe do starego i przerobić starą manuelińską kaplicę na barokowy kościół. Później Giuseppe Bibiena wybudował królewską operę dla Józefa I[68]. Józef I miał szczęście, ze w dniu trzęsienia ziemi nie było go w pałacu (byli na mszy w podmiejskim Belém, gdyż księżniczka miała ochotę spędzić dzień Wszystkich Świętych poza miastem.), który został kompletnie zniszczony. Władca uważał to za znak, ze Bóg nad nim czuwa[69]. Rodzina królewska przeniosła się więc do pałaców w dzielnicach Ajuda i Belém. W efekcie katastrofy król nabawił się fobii przebywania w zamkniętym pomieszczeniu i resztę życia spędził mieszkając w luksusowych konstrukcjach namiotowych.  Trzęsienie zniszczyło największe kościoły Lizbony i klasztor Do Carmo w centrum miasta (ruiny,  pozostawiono jako wspomnienie kataklizmu). Szpital królewski     „Wszystkich Świętych” spłonął z setkami pacjentów.   Górująca nad miastem mauretańska twierdza z XII wieku – zamek św. Jerzego –  Castelo de São Jorge  został już w roku 1531 uszkodzony w czasie trzęsienia ziemi, to z roku 1755 zniszczyło go dokumentnie. Dopiero w latach trzydziestych XX wieku podjęto prace konserwatorskie.

Jedną z ofiar trzęsienia był Bernat Antonio de Rocabertí-Boixadors  hrabia Perelada, ambasador Hiszpanii w Lizbonie od 1753 roku[70]. Feralnego dnia, Peralada, dziwił się, że rodzina królewska wybrała mszę na przedmieściach, skoro tyle wspaniałych świątyń było w centrum.   sam udał się na mszę do kaplicy w swoim pałacu Calhariz. Po modłach spożył czekoladę i przekąsił pieczywem, po czym zawołał golibrodę. Gdy na zewnątrz wyły psy, kazał podać sobie płaszcz i chciał wyjść na ulicę, by zobaczyć co się dzieje. Zabiła go oderwana od portalu płaskorzeźba  z herbem w lilie Burbonów. W Barcelonie stoi grobowiec Peralady zbudowany przez Manuela Tramullesa z płaskorzeźbami Ignasi Vailsa[71].

Trzęsienie ziemi zniszczyło  większą część południowego wybrzeża  aż do Algarve (ucierpiały Setúbal, Cascais i zachodnie Algarve, oraz hiszpańskie Kadyks i Sanlúcar).   Na obszarze niedotkniętym przez morze szalały przez ok. 5 dni setki pożarów.   Jego siła była tak wielka, że odczuwali je również mieszkańcy Bretanii i Italii północnej, w tym   Wenecji, co w swych pamiętnikach odnotował Giacomo Casanova. Fale tsunami pojawiły się w całej Europie i na północy Afryki (w Maroko zginęło tego dnia około 10.000 osób, Tanger i Agadir zostały uszkodzone przez tsunami, a Meknes i Fez przez trzęsienia ziemi). Wysokie fale odnotowano w Londynie, a w Skandynawii i Szkocji woda wylała w kilku miejscach, w termach w czeskim Tepliz zamuliła się. Tsunami uderzyły też w Barbados, Martynikę[72].

Katastrofa wstrząsnęła Europą[73].  Dla Voltaire’a, który napisał: Poème sur le désastre de Lisbonne  i wielu katastrofa znaczyła potwierdzenie słuszności deizmu – tj. przekonania, że bóg nie ingeruje w życie ludzkie, bowiem tylko tak może pozostać dobrym. Fakt wystąpienia trzęsienia ziemi w Lizbonie i zniszczenia wielu ważnych obiektów sakralnych, właśnie w dzień świąteczny   (wielu wiernych pozostało w kościołach modląc się by Bóg się zmiłował, co tylko zwiększyło liczbę ofiar) wzbudził wiele zainteresowania kwestiami polityki Kościoła w całej Europie. Z punktu widzenia przeciętnego XVIII-wiecznego katolika, mieszkańca Europy, było to bardzo trudne do zrozumienia, szokujące zrządzenie nadprzyrodzone. Listopadowa Gazeta de Lisboa (wychodziła od 1715 r.) pisała, że tragiczny dzień pozostanie na wieki w pamięci tych, którzy przeżyli. Jeśli chodzi o wpływ na umysły europejskie, trzęsienie 1755 roku, porównuje się z holocaustem[74].

W europejskich salonach porównywano mieszkańców „gostyko-orientalnej”   Lizbony do hebrajczyków przekraczających Morze Czerwone. Szwedzki „Mercure” donosił, naginając nieco fakty, o zwaleniu się gmachu Inkwizycji, które uratowało pewnego kalwinistę od stosu[75].  W Hadze ukazała się w 1756 roku praca: Discours politique sur les avanntages qeu la Portugal pourrait tirer de son malheur, której autor-anglofob doradzał Portugalii, wykorzystać katastrofę, dla unieważnieniu sojuszu z Londynem, co nie było zbyt fair, zwarzywszy na to, że Brytyjczycy przysłali do zniszczonej Lizbony wielka flotę z pieniędzmi (wartości ok. 100.000 funtów – wówczas była to suma bardzo duża)[76] i ryżem, mąką warzywami i narzędziami, podczas gdy np. Francja zadowoliła się tylko deklaracją typu: „jeśli byście czegoś potrzebowali, dajcie znać”[77]. Finanse brytyjskie były bardzo zaangażowane w Portugalii i czułe na zmiany jej rynku. Giełda londyńska notowała wzrost cen złota, gdy tylko brazylijska flota z kruszcem nieco się spóźniała, zaś po trzęsieniu ziemi, londyńska City splajtowała[78].   Brytyjskie koła arystokratyczne i kupieckie rozmawiały ile kto stracił w English Factory, a Goethe wspominał, że katastrofa lizbońska wznieciła w Niemczech „demona strachu”, podważając wiarę wielu osób[79]. Poza Brytyjczykami pomoc humanitarną na okrętach przysłały: Dania, Hiszpania, Malta, Wenecja i Hamburg[80]. Hamburczycy podeszli pragmatycznie do kwestii; wysłali 4 statki z drewnem okrętowym i ubraniami. Holendrzy goszczący u siebie wielu uciekinierów przed Inkwizycją nie przysłali pomocy [81], lecz cieszyli się z kary bożej dla papistów (zresztą w Londynie też wspominano katastrofę z satysfakcją na mszach[82]).

Sebastião de Melo miał duże szczęście, że był poza stolicą. Przebywał bowiem w swym domu na sielskiej reu Formosa. Wstrząsy rozlały jego herbatę, po czym zrobiły się tak silne, że waletowi ze strachu zbytnio trzęsły się ręce. Pombal musiał wiec sam ułożyć swoją perukę[83]. Dotarłszy do centrum, minister natychmiast zaczął działać, wygłaszając słynne zdanie na pytanie: „Co teraz?”: „Pochowamy martwych i nakarmimy żywych”  – E agora? Enterram-se os mortos e alimentam-se os vivos„). Chodziło o to by uniknąć epidemii, której wybuchowi sprzyjałyby rozkładające się ciała. Ponieważ nie było wiadomo, kto z leżących na ziemi ofiar, jeszcze oddycha, Pombal kazał posypać wapnem wszystkich. Nie liczono ofiar, bo bano się, że rozgniewa to boga[84]. Straty szacowano na 2284 miliony francuskich liwrów[85].

Pierwszym krokiem Pombala, jeszcze przed nakazaniem posypania wapnem leżących ciał i rozdaniem żywności uciekinierom, było rozkazanie komendantowi miejskiego garnizonu, markizowi de Abrante, by jego żołnierze wydobywali ludzi spod ruin i walczyli z ogniem, oraz by zapobiegli rabunkom w pałacach i bogatszych kościołach uszkodzonych przez katastrofę[86].  Ustawiono 6 szubienic, które pozostały na swoim nowym miejscu przez całe miesiące. Miano wieszać tam szabrowników. Kilku francuskich i hiszpańskich dezerterów powieszono jako kozły ofiarne, ale na szafocie zawisło tez kilku Irlandczyków, kilku angielskich marynarzy dokonujących kradzieży w ruinach pałacu Ribeira i tamtejszej kaplicy, jednego mauretańskiego niewolnika, który przyznał się do podłożenia ognia w 7 miejscach, oraz kilku Portugalczyków. Terror aparatu sprawiedliwości podziałał. Kradzieże szybko ustały[87].

Minister był niezmordowany; objechał swym powozem cale zrujnowane miasto. Widziano jak miał przypalona perukę i zakurzony surdut. Nic nie jadł przez całą dobę, poza bulionem, na którego spożycie nalegała żona. Przestraszony król (Pombal z trudem przekonał króla by pozostał w Belem, a nie uciekał do Coimbry[88]) dał mu wolą rękę na wszelkie potrzebne działania, samemu myśląc jedynie o modleniu się. Wiekowy minister  Pedro da Mota e Silva zgłupiał i zachorzał – 3 medyków krzątało się wokół niego, a jego kolega Diogo Mendonça gdzieś znikł

Wieczorem po katastrofie, żołnierze zorganizowali biwaki, z kuchniami polowymi i piecami chlebowymi na wolnym powietrzu[89],  dla siebie i mieszkańców, by mogli się ogrzać przy ognisku i posilić. Statki mogły cumować w porcie dopiero następnego dnia rano (dotąd pływały w kółko, by uniknąć losu wyrzuconych na brzeg przez tsunami) Wielu jednak wolało okraść ogrodników, lub uchodzić z   „przeklętego miasta”. Podczas wielotysięcznego exodusu    kantyczki przeplatały się z przekleństwami. Wszystkie klasy społeczne się zmieszały. Wszyscy byli brudni od sadzy. Kobiety z bogatych rodzin miały zbyt delikatne stopy i szybko musiały przerwać marsz (nigdy tak daleko nie szły), by przysiąść nieco na przydrożnych kamieniach i odpocząć. Tą samą kolumną szli uciekinierzy z rozbitych więzień, włóczędzy,  zbiegli murzyni, wojskowi maruderzy. Z tych trzech ostatnich grup minister stworzył (regimenty z prowincji zatrzymywały falę ludzką)  łańcuch do walki z ogniem trawiącym zniszczone miasto[90].

Kardynał-prymas obwiniał kler za „zepsucie” i ściągniecie gniewu bożego i zawracał głowę zajętemu ministrowi, który taktownie dął zdenerwowanemu duchownemu się wygadać. Dopiero głód kazał tłumowi uciekinierów zawrócić, w panice nie wzięli ze sobą bowiem żadnej żywności. Gdy powrócili i nakarmiono ich zapasami z magazynów, panika uległa zmniejszeniu. Mnisi robili opatrunki, lekarze, a za nimi grabarze oglądali ciała. Przeszukiwano statki w poszukiwaniu jadła. Jeśli coś znaleziono – kierowano do magazynów i do ludzi koczujących wśród ruin[91]. Wyłapywano prostytutki, dziwki, włóczęgów, dezerterów, niewolników, więźniów, galerników, i kolporterów horoskopów. Wśród ruin było to nawet prostsze niż ongiś w stojącym mieście. Nieporadny  Diogo de Mendonça nie odzyskał już nigdy   swej pozycji, a jeden z faworytów króla, Antonio de Costa Freire, który ewakuował się do Santarem dostał rozkaz pozostania tam do śmierci, „aby uniknąć aktów przemocy”[92]. Inkwizycja (Santo Oficio) uważała, że bóg pokazał przez katastrofę, że za mało tępili wrogów wiary, a Anglicy w Lizbonie cieszyli się, że mały kościółek w British Factory  przetrwał wstrząsy, podczas gdy potężny Palácio Dos Estaus, w którym mieściła się inkwizycja, zawalił się[93].

Gazeta de Lisboa pisała o katastrofie jaki o „największej tragedii naturalnej jaka nawiedziła Europę”[94], jednak nie każdy tak to spostrzegał, dla wielu była ona znakiem gniewu bożego.

Wspomniany już jezuita ksiądz  Malagrida[95] opowiadał wśród tłumów, że  nastał czas  gniewu boga i skruchy, wzbudzając panikę. By przeciwdziałać tej propagandzie,   Pombal postarał się, by każdy wiedział, że fala tsunami uderzyła  nie tylko w „prawowiernych” Portugalczyków, ale także  w Skandynawię, w Nową Anglię (heretyków), oraz w Maroko (muzułmanów). Kilku aktywniejszych kaznodziejów dyskretnie wysłano do Angoli. Wielu wierzyło Malagridzie i ulegało panice. Brytyjski kupiec Thomas Chase pisał o lizbończykach:

„Uważali, że zadbanie o swe podstawowe potrzeby jest nieomalże nie po bożemu,  wielu uważało to nawet za walkę przeciw niebiosom”[96].

Pombal rozumiał jak ważne jest w takiej chwili wsparcie Kościoła, niestety jeden z jego nielicznych przyjaciół spośród kleru, oratorianin António Pereira de Figueireda, nie zdołał mu go zapewnić[97].

Gdy Malagrida wydał broszurę: Juízo da verdadeira causa do terramoto („Opinia o prawdziwej przyczynie trzęsienia ziemi”), oskarżając „grzesznych”   lizbończyków za katastrofę,  i wyrażając opinię, iż skandalem jest dopatrywanie się w trzęsieniu jedynie katastrofy naturalnej, bo diabeł też udaje, że nie istnieje,  Sebastião de Carvalho e Melo, kazał interweniować nuncjuszowi (najpierw prosił prymasa José Manuela da Câmara, ale ten odmówił cenzurowania „świętego”, wręcz wychwalając jego „gorliwość”[98]) który wysłał Malagridę   do Setúbal po drugiej stronie Tagu. Trzeba tu zaznaczyć, że sam Pombal również był bardzo pobożny, ale nada wszystko bał się fanatyzmu religijnego[99]. Malagrida nie poddał się i zaczął spiskować przeciw ministrowi z konserwatywną arystokracją[100]. Pombal nakazał doktorowi José Alvaresowi da Silva napisać ulotkę, w której wyjaśniłby, że trzęsienie ziemi to naturalny fenomen. Investigação das causes Proxima do terramoto, succesido em Lisboa nie do końca jednak przypadła do gustu ministrowi. Da Silva wprawdzie radził zapoznać się z fizyką Bacona, ale nie wykluczył też gniewu bożego jako przyczyny katastrofy, choć uznał go za mniej prawdopodobny[101].

Dopiero 17 listopada (po 2 tygodniach) do miasta kult powrócił kult religijny. W całym mieście słychać było tego dnia niekończące się miserere i gloria.  Wielu uciekinierów po katastrofie jeszcze długo, bało się murów i wolało  mieszkać pod namiotem (tak jak król). Wielu tez jeszcze długo się nie rozbierało,    by być gotowym na ucieczkę[102]. Inkwizycja starała się uniemożliwić skazańcom ucieczkę ze zniszczonych więzień. Tych, który czekali na przesłuchanie, przywiązano do mułów i wysłano do aresztów w Coimbrze. Bogacze ładowali swój dobytek na statki, cudzoziemcy tłoczyli się w ogrodach i ogrodach położonej na wzgórzu dzielnicy ambasad, które kataklizm oszczędził. Kramarze przeszukiwali swe zniszczone domy w poszukiwaniu pieniędzy i resztek nadającego się do czegokolwiek towaru, inni szukali w gruzach ulubionych posążków i religijnych obrazków. Handlarze tkaniną stracili cały towar kupiony zwykle na kredyt z English Factory. Brytyjczycy z tej firmy stracili wszystko, jednak chcąc pokazać swą solidarność zdołali zakupić nieco jedzenia dla pozostałych poszkodowanych. Król jednak odmówił ich prośbie by jak najszybciej odbudować izbę celna, gdyż – jak powiadali – ważniejsza była pomoc potrzebującym.  Banki zawiesiły wypłaty i nie udzielały kredytów. English Factory odbudowała się jednak w ciągu 6 miesięcy pokonując mniej zaradną konkurencję[103].

Zabroniono odbudowy budynków zanim ogłosi się plan ogólny. Plan ten nosi datę 12 czerwca 1758 roku[104]. Kto nie miał środków by odbudować swoje domy w ciągu 5 lat, wg planu tracił własność na rzecz tego, kto mógł kupić działkę. Częstokroć zrujnowana szlachta musiała ustąpić pola zamożnym kupcom. W roku  1763 stało już wiele gotowych domów, ale stały one puste, a lizbończycy przyzwyczaili się  tymczasem do życia w barakach. Co ciekawe jeszcze w lipcu 1756 roku odczuwano wstrząsy wtórne, 31 lipca 1756 roku ambasador brytyjski w Madrycie Benjamin Keene pisał do Lizbony do Abrahama Castresa: „…Will Your Earth never be quiet?[105]”. 4 grudnia nastały kolejne wstrząsy wtórne, które zniszczyły kilka ulic[106].

Miasto odbudowano według planów markiza de Pombal[107], stąd dolne miasto stało się potem znane   jako Baixa Pombalina. Stanęły w niej zupełnie nowe budynki.   Sebastião de Melo kazał wznieść zupełnie nową klasycystyczną dzielnicę Baixa (dosł. Dolna, z uwagi na położenie w przylegającej do Tagu kotlinie) stanowi prawdopodobnie pierwszy w historii przykład zastosowania rozwiązań architektonicznych odpornych na trzęsienia ziemi. Wszystkie nowo wybudowane kamienice były (najpierw w formie modeli z drewna) poddawane testom maszerującego dookoła nich wojska. Klasycystyczny rozmach przedsięwzięcia (uderza troska o jednolitość – nawet doniczek zakazano stawiać w oknach, by nie zakłócały ogólnego wrażenia harmonii[108]), szerokie prostopadłe ulice wykładane mozaikami budziły w zrujnowanym kraju podziw i uznanie. Jednocześnie tradycyjnym, obfitującym w detale płytkom azulejos (te osiemnastowieczne były zwykle niebiesko-białe) przeciwstawiono proste, geometryczne flizy określane później jako pombalińskie[109], a ulicom nadano nazwy poszczególnych cechów rzemieślniczych. W owym czasie ktoś spytał De Melo: „Na co komu tak szerokie ulice?”. W odpowiedzi usłyszał: „Pewnego dnia okażą się za wąskie” – Um dia elas serão pequenas. Pombal uważany jest za jednego z pionierów sejsmologii dzięki nakazaniu gubernatorom w 1756 sporządzania corocznych raportów o stanie zabezpieczeń przed trzęsieniami i rozpisaniu ankiety    dotyczącej trzęsienia ziemi, w której zapytywano ludność jak długo trwało trzęsienie, ile razy powracało, jakie straty spowodowało, jak reagowały zwierzęta i co się stało ze studniami? Odpowiedzi zdeponowano w archiwum Torre do Tombo.  Również, w Anglii, Royal Society, zainteresowało   się poważnie sejsmologią[110].

W przeciągu niecałego roku większość zniszczeń wywołanych przez kataklizm została odbudowana, a  Melo za swoje zachowanie zyskał ogromną aprobatę społeczeństwa. Jego imieniem nazwano jeden z głównych placów Lizbony. Tuż po katastrofie 1755 roku, niektórzy doradzali pierwszemu ministrowi, by przenieść stolicę do innego miasta, ten jednak odmówił. Wielka Brytania, Hiszpania i niemiecka Hanza pospieszyły z pomocą finansową zburzonemu miastu. Przydało się też srebro brazylijskie. Większość szlachty i arystokracji  schroniła się w swoich dobrach na obrzeżach Lizbony, gdy Eugénio dos Santos i Carlos Mardel nakreślili projekt odbudowy dzielnic. Nowością były szerokie, prostopadłe ulice, umożliwiające lepsze oświetlenie, wentylacje patrolowanie przez siły porządkowe i skuteczniejszą walkę z ewentualnym pożarem. Budynki oparte zostały na drewnianym elastycznym szkielecie  wbudowanym w fundamenty. Wszystkie budynki miały odrębne murowane. Ustandaryzowane zostały rozmiary i wgląd  fasad, okien, drzwi i ozdobnych płytek, by  umożliwić  masową produkcję tych elementów.   W nowych budynkach ulokowano m.in. biura trybunałów, ministerstw,   Arsenal da Marinha, i izby celnej. Urbaniści skupieni   w komisji zwanej Casa do Rosco, chcieli by nowe domy mogły powstawać w drodze produkcji seryjnej i masowej i być wnoszone w zaledwie 3-4 dni. Po tych 3-4 dniach budynek miał być już zamieszkalny. Mury były elastyczne, ale cienkie i lekkie, wiec słabo chroniły przed zimnem  w czasie zimy – nawet Anglicy narzekali! Ulice domów nowej Baixa przyznano wg klucza zawodowego; jedna dla finansistów i właścicieli kantorów wymiany, druga dla złotników, trzecia dla handlarzy suknem i rzemieślników je wyrabiających,  kolejne dla: szewców, producentów pościeli i kurierów[111].

Po 1755 roku arystokraci znienawidzili ministra   jeszcze bardziej, za to, ze król po katastrofie dał mu więcej władzy. Gorzkie kłótnie z bogatą wpływową arystokracją stawały się coraz częstsze. Tzw. junta de providencia zrzeszała niezadowolonych arystokratów, chcących upadku Pombala. Należeli do niej: ks. De Lafoes, ks. Aveiro, markiz Marialva, markiz d’Angeja, hr. Sao Lourenzo. Tymczasem włoscy kapucyni: brat Clemente i brat Illuminato próbowali zrazić króla do Pombala, za co skończyli w lochach Junqueira[112].  Gdy minister Mendonça, który „wykazał się”   nieudolnością podczas katastrofy, został aresztowany podczas obiadu, który wydał dla    korpusu dyplomatycznego i otrzymał   dostaje 3 godziny na wyniesienie się z Lizbony, ks. Lafoes wolał na wszelki udać się w długą podroż zagraniczną.

3 września 1758 roku Józef I został ranny w zamachu. Członkowie rodu Távora i książę Aveiro jako (prawdopodobnie) zamieszani w spisek, zostali straceni po krótkim procesie (na prośbę królowej oszczędzono większość dzieci i wnuków), wraz z jezuickim spowiednikiem Leonory Távora, czyli Gabrielem Malagridą. Sprzyjających tym konserwatywnym rodom i kwestionującym politykę Korony oraz budującym własne quasi-państwo w Paragwaju,  Jezuitów (było ich w kraju 861)  wyrzucono[113] jeszcze we wrześniu z kraju[114]. (Melo wykorzystał chwilę słabości Benedykta XIV[115] i wakat po jego śmierci), a ich dobra uległy konfiskacie[116]. José Mascarenhasa,  księcia Aveiro i innych  torturowano i stracono 12 stycznia 1759 roku na polu koło Lizbony, w obecności króla i wzburzonych i zaniepokojonych dworzan. Pałac rodu Távora w Belém został zburzony, a ziemie posypana solą – Terreiro Salgado – „słona ziemia” (chodziło o to by nic już na niej nie rosło, ani niczego nie budowano). Zakazywano używania ich herbu. Na „słonej ziemi”  stanął „kamień wstydu” rodziny i ks. Aveiro. Kamień ten, jako pozbawiony sakralnych znaków czy posążków, był – zgodnie z intencją króla i jego pierwszego ministra – obsikiwany przez mieszkańców. Gabriel Malagrida został spalony na stosie przed gmachem Inkwizycji dwa lata  później, 20 września 1761 roku (wyrok zapadł już 12 stycznia), dwa lata po delegalizacji zakonu jezuitów. Jezuici cudzoziemcy trwafili do twierdzy w Belem, w tym samym czasie co rodzina Tavora, powiazana z nimi politycznie[117]. Rodzina Alorna i córki ks. Aveiro skazano na dożywotnie zamkniecie w kilku klasztorach. Możliwe, że rodziny jednak były niewinne, ponieważ tuż po zamachu nie próbowały ucieczki, jest to jednak tylko spekulacja. Po wyrzuceniu jezuitów, przez trzy dni rozbrzmiewały radosne Te Deum we wszystkich niemal kościołach Lizbony. Voltaire cieszył się również, uważał, ze jeśli jezuitów wyrzucono, to fanatyzm religijny zostanie w końcu zwalczony: Eux detruits , nous vaincrons l’infame. Przykłąd Portugalski naśladowały Francja i Hiszpania. Jezuitów nie znosili władcy, filozofowie i inne zakony (zwł. Dominikanie), każdy z innych powodów. To, że nuncjusz Acciaioli nie ozdobił nuncjatury w dzien. Zaślubin następcy tronu Piotra (młodszego syna Jana V i młodszego brata Józefa I) z  Maria, wnuczka króla Hiszpanii Filipa V, wykorzystano jako pretekst by wyrzucić go z Portugalii.

Te wszystkie rozgrywki wewnętrzne niestety podkopały pozycje kraju na arenie międzynarodowej. Relacje dyplomatyczne z Państwem Kościelnym przywrócono dopiero 1770 roku. Tak Melo  pokonał przeciwników i został w 1759 uczyniony hrabią Oeiras, a w 1770 markizem Pombal.

Dzięki reformom Pombala, miasto, z pogardzanego w całej Europie, stało się znane z bogactwa i czystości i jednym z najbardziej zamożnych i kosmopolitycznych. Inkwizycja została  właściwie  zniesiona i cristãos-novos („nowi chrześcijanie” – tj. potomkowie przymusowo przechrzczonych Arabów) odetchnęli z ulgą. Administracja otworzyła się na wybitniejsze jednostki z wykształconej liberalnej klasy średniej, zniesiono bowiem dotychczasowy      monopol arystokracji „czystej krwi”. W całym kraju zniesiono kłopotliwe i utrudniające handel cła wewnętrzne. Markiz de Pombal często dostawał pożyczki i darowizny od kupców lizbońskich uradowanych jego reformami, co pewnie przyczyniło się do późniejszych oskarżeń o korupcję.

9 maja  1762 roku  Hiszpanie w sile  40,000 ludzi zaatakowali Portugalię (formalnie neutralną w konflikcie burbońsko-brytyjskim) , której broniła o połowę mniejsza armia portugalsko-brytyjska pod dowództwem hr. Wilhelma von Schaumburg-Lippe. Zaatakowano tez portugalskie kolonie. Pombal musiał złagodzić swą monopolistyczną i nieco anty-brytyjską politykę gospodarczą, i poprosił Brytyjczyków o pomoc wojskową[118]. Rodzina królewska zastanawiała się nad ucieczką do Ameryki, a stolicę Brazylii z Bahii przeniesiono – ze względów strategicznych – do Rio de Janeiro[119]) Traktat Paryski roku 1763 przywrócił stan sprzed wojny. Markiz de Pombal zdał i ten kryzysowy egzamin. Francuski dyplomata Jean-François, baron de Bourgoing (1748-1811), chargé d’affaires w Hiszpanii w latach 1783-1787, pisał, że Portugalia i Hiszpania nigdy nie prowadziły ze sobą normalnych wojen, zgodnie z europejskimi regułami, uniemożliwiały to bezdroża i kiepskie warunki, które szybko zamieniały starcia w potyczki maruderów.

Po wojnie Pombal kontynuował wyrywanie handlu portugalskiego z rąk angielskich, lecz robił to dyskretnie, popierając jednocześnie przemysł, a wszystkie towary niedostatecznie dobre (np. kiepskie wino), które nie dałoby się sprzedać wymagającym Europejczykom, sprzedawał kolonistom w Angoli[120].

Reformy pombalińskie, według niektórych historyków, zawierają w sobie pewną sprzeczność; z jednej strony były postępowe, z drugiej jednak były wprowadzane metodą odgórną, autokratyczną a nawet quasi-dyktatorską. Według Kennetha Maxwella Pombal nie szanował wystarczająco osobistej indywidualnej wolności poddanych[121], jednak, jak zauważa  to Pombal wprowadził w 1774 roku prawo swobodnego przemieszczania się po kraju[122].    Józef I przez całe swe panowanie ani razu nie zwołał kortezów, ale dał poddanym wytchnienie od tyranii katolicyzmu i Kościoła. Rządy Pombala były dyktatorskie[123], a nie liberalne, ale była to dyktatura oświecona. Odebrano wprawdzie cenzurę inkwizycji i a w 1769 zakazano „wszelkich sofistycznych roztrząsań i wszelkich wymyślnych metafizyk”, ale nadal stosowano w niej kryterium religijno-etyczne.  Również w 1769 roku wprowadzono sądzenie na podstawie tzw. „prawa słusznej racji” mającego wiele wspólnego z racją stanu[124].

Powstały nowe służby:  junta handlowa , skarb królewski, junta ds. edukacji. Zakazano stosowania prawa rzymskiego i kanonicznego Trybunał królewski miał wszystko rozsadzać, jego sędziów mianował król. Postanowiono, że dzieci niewolników rodzą się wolne, by szlachta nie zatrudniała ich masowo jako służących.

Powstawały kompanie handlowe, którym przyznawano monopole (zaprzeczenie wolnego rynku – kwintesencja merkantylizmu);   Azjatycka – 1753,  Parany i Maranhao – 1755, wielorybniczą  – 1756,  Pernambuco i Peraiby – 1759. Od roku 1770 Morgadios – majoraty , tj. majątki ziemskie mogli odtąd tworzyć również mieszczanie[125], zadbano też o podniesienie prestiżu zawodu kupca. Stworzono w 1759 roku szkołę handlową – Aula do Comércio. Inwestowano w przemysł. W 1788 roku było w Portugalii 425 zakładów produkcji, w tym nielicznych wielkich zakładów takich jak Królewska Fabryka Jedwabiu, która w 1776 roku zatrudniała ponad 3500 robotników[126] i wielu oficyn rzemieślniczych, jednak nie było ani jednej maszyny parowej. Na podstawie ustawy z roku  1759 tworzono podstawowe szkoły gramatyczne w każdej stolicy comarca czyli okręgu administracyjnym o randze mniej-więcej powiatu[127]. W roku 1772 powstał nowy zawód – nauczyciela czytania i pisania. Pombal stworzył też ok. 700 typowych etatów nauczycielskich. Zakazano studiowania skryptów i  tłumaczono zagraniczne książki, w prawie zaś zalecano nowoczesna metodę historyczną, co wywołało renesans historiografii[128]. Klemens XIV podziwiał Pombala (nazywał go: grande uomo), Voltaire zaś krytykował go, nazywając egzekucję ks. Malagridy „aktem śmiesznej i groteskowej dzikości[129]”. Pombal nie był typowym obrońcą wolności nawet w słowach, cenił posłuszeństwo i uważał, że tyle jest wolności w społeczeństwie ile trzeba. Jego celem było raczej uświęcenie władzy państwowej a nie wolność, był to więc postępowy despotyzm, który zwalczał zarówno   autorów, którzy źle pisali o inkwizycji, jak i szlachecki   neofeudalizm rozwijający się w latach 1669-1692[130].

Jak odbierana była przez turystów pombalińska Lizbona? Cudzoziemców zadziwiało głównie to, że król nie mieszka w pałacu, lecz w wielkim niewygodnym drewnianym budynku  na wzgórzach Ajuda[131]. Jeśli nie było danego dnia specjalnej mszy, Józef I całował relikwie i modlił się sam w pantoflach i lnianą czapką na głowie.  Ściany królewskiego drewnianego baraku zdobiły  flandryjskie gobeliny   przetrawione wilgocią i nadgryzione przez szczury. Wszędzie unosiły się zapachy kamfory i kadzidła. Czasami organizowano walki np. niewolników z Gwinei przeciw tygrysom , lub  byków przeciw nosorożcom[132]. Dwór miał do dyspozycji muły, konie, słonie z Goa jaguary i hieny z gwinei[133]. Wiatry na wzgórzu, przeszywały    jak sztylety, ale władca się tym nie przejmował. Hiszpański ambasador w Lizbonie w latach 1760-1763, Pedro Francisco Ximénez de Góngora y Luján, książę Almodóvar (1727-1794, lub 1796) nazywał króla Józefa I: SM Pleuresie – „JKM zapalenie opłucnej”, gdyż  polował do późna, i mimo mrozów. Sam dyplomata musiał kurtuazyjnie uczestniczyć w kilku takich wypadach[134].   Co roku  dwór jeździł do Salvaterra. Tam król był dostępniejszy i rozmowniejszy. Dworacy często organizowali pikniki, na które wieźli całe góry sprzętu domowego i mebli, np., na piknik u bram Tapada, zawieziono meble i stoły z Lizbony. Dworzanie byli ignorantami, m.in. dlatego, że odkąd powstało lizbońskie kolegium nobilów (1761), młodzi dworacy nie udawali się już na studia do Coimbry. Wielu dworaków było anglofilami, czyniąc z anglofilii nieomal religię, inni byli  pro-hiszpańscy by przypodobać się królowej. Mariana Vittoria traktowała z ogromną rezerwa francuskich dyplomatów,  ale jednocześnie przestrzegała wszystkich nakazów mody francuskiej, co było dość typową postawą tej epoki.  Czytano na dworze czasem Voltaire’a i Rousseau i kupowano paryskie karety[135]. W rodzinach arystokratycznych panowały silne więzi generacyjne, tj. wszystko było podporządkowane tyranii ojców i religii. Mimo zerwania z Rzymem, po wyrzuceniu jezuitów, uporczywie nadal podkreślano katolicyzm portugalski, hołubiąc patrona kraju Franciszka Borgię[136]. Brat wszechwładnego ministra, Paulo Carvahlo e Mendoca – brat ministra prezydował świętemu oficjum, był tak   emocjonalnie  przywiązany do inkwizycji, że nazywał ją: „JKM Inkwizycją”. Ministrowie mieszkali w drewnianym baraku, podobnym do pawilonu władcy, przez cały tydzień byli pozbawieni  luksusów. W ziemie musieli  pracować w płaszczach. Ponieważ brakowało mebli,  czasem musieli pisać dosłownie na kolanie[137].

Markiz de Pombal dążył do przełamania monopolu szlachty we wszystkich dziedzinach. Pozwolił mieszczanom (nawet skromnym sklepikarzom) nosić szpadę w każdą niedzielę, co do tej pory było zarezerwowane dla szlachty.  Rektorzy uniwersytetu otrzymali prawo zasiadania na parterze podczas przedstawień operowych, co również  do tej pory było zarezerwowane dla szlachty. Minister nie wstydził się przyjmować na audiencji kupca, każąc tym samym czekać jakiemuś fidalgo – drobnemu szlachetce, bo ten pierwszy musiał być jego zdaniem bardziej zajęty.    To wyrównywanie było zrozumiałe; większość szlachty była bankrutami, kupcy zaś prosperowali doskonale[138]. Mimo to śluby szlacheckie (zawierane zwykle w młodym wieku), cechowały się rozmachem.

Zarówno mieszczanie jak i szlachta uwielbiali pisać listy miłosne, co wówczas było niemal narodowym sportem w Portugalii. Od np. francuskich różniły się głębokością uczuć przelewanych na papier. Zdane jest stwierdzenie madame de Sevigne, która po otrzymaniu bardzo emocjonalnego listu, stwierdziła, ze jeśli odpowie   w ten sam sposób, to będzie to „pełna portugalskość”[139]. Jan V ten afektowany i pełen pasji styl nazywał: langue de tric-trac.

Cudzoziemców zadziwiało upodobanie lizbończyków do czystej wody. Kobiety piły bardzo mało wina, a mężczyźni najwyżej 1-2 kieliszki przy jednej okazji. Anglikom zarzucano, że ciągle piją rzeki wina i nieustannie wznoszą toasty[140]. Ulubionym tematem konwersacji elit była botanika i ogrodnictwo, co akurat było typowe dla epoki[141].

Duchowieństwo było zgrupowane stanowo, tak samo jak ludzie świeccy. Bikupi przejadali 1/3 dochodu Kościoła, za to skromni diakoni korzystali nagminnie z usług prostytutek, ku wściekłości Rzymu. Moralność kleru była bardzo niska, co miało sowje znaczenie, ponieważ w latach sześćdziesiątych XVIII wieku 1/6 lizbończyków i 1/10 Portugalczyków był duchownym. Wielu pracowało w świeckich zawodach; uczyło, było urzędnikami lub uprawiało sztuki, co powodowało, ze duchowni i świeccy bynajmniej nie stanowili dwu odrębnych światów[142]. Lenistwo mnichów stanowiło popularny temat rozmów, choć  niekoniecznie stereotyp ten odpowiadał rzeczywistości[143].

Cenzura w Portugalii podlegała  inkwizycji. Od 1624 roku, aż do początków XVIII wieku właściwie zakazywano publikowania opracowań pewnej grupy tematów w książkach o Biblii, filozofii, teologii, okultyzmie i literaturze i nauce. Dekret z 29 kwietnia 1729 uwolnił jednak z jakichkolwiek ograniczeń autorów pracujących dla Królewskiej Akademii Historii. Był to początek końca inkwizycji i jej cenzorów. Pombal uprościł procedurę pracy cenzorów tworząc w 1768 roku Real Mesa Censória, radę cenzury, stawiając na jej czele lingwistę i pisarza Manuela do Cenáculo, tego samego, który zainspirował pomysł narodowej biblioteki portugalskiej. Cenzorzy mieli odtąd zwalczać głównie publikacje antyrządowe, jezuickie i masońskie, a także te o treści mocno antyreligijnej, pornograficznej, czy propagujące zabobony (np. astrologiczne)[144], widząc w nich zagrożenie dla władzy królewskiej, niemal całkowicie rezygnując z tępienia herezji w ramach chrystianizmu. Monarchia z woli boskiej miała w ten sposób usunąć wszystkie przeszkody dla wykonywania władzy, jednak wiele treści liberalnych i racjonalistycznych, czy też republikańskich udało się autorom przemycić w pracach historycznych  i filozoficznych[145]. Dnia 5 kwietnia 1768 roku zakazano publikacji zagrażających bezpieczeństwu narodowemu, co spowodowało nawet zablokowanie niektórych dokumentów z drukarń Rzymu, np. bulli In Coena Domini z roku  1792   i niektórych jezuickich indeksów. Co ciekawe w 1772 roku zakazano tez druku pamfletu księdza Malagridy z czasów katastrofy, uznając ją za heretycką (sic!)[146].

Do królewskich cenzorów – Censores Régios, należał też lizboński inkwizytor (brat Pombala). Cenzorzy wydawali regularnie listy ksiąg nie dopuszczonych do druku.  Instrukcja: Regimento da Real Mesa Censória z 18 maja 1768 roku ustalała zasady inspekcji w księgarniach, bibliotekach i drukarniach. Zakazano absolutnie druku i rozpowszechniania książek podejrzanych o promocję zabobonów, ateizmu i herezji (robiono wyjątek dla poważanych protestanckich autorów głównego nurtu luteranizmu i kalwinizmu, bo tak obiecano w traktacie westfalskim 1648 roku i dlatego, ze cenili ich naukowcy portugalscy. Do tej grupy autorów zaliczano takich uczonych protestantów jak: Hugo de Groot, Samuel von Pufendorf, Jean Barbeyrac. Większość dzieł. Voltaire’a była zakazana i perę razy wydawało sie, że zakażą wszytskich. Dążył do tego António Pereira de Figueiredo, ale dominikanin Francisco de São Bento opowiedział się przeciw cenzurze książek historycznych i teatrologicznych. Królowa Maria I zastąpiła w 1787 roku Real Mesa Censória organizacją nazwaną:  Mesa da Comissão Geral sobre o Exame e Censura dos Livros, konultujac sie z Piusem VI. W 1793 roku powrócono do systemu podobnego jak w czasach sprzed Real Mesa Censória, z podziałem na sfery podległe organom papieskim, prymasowskim i królewskim, co oznaczało, ze inkwizycja znów powróciła do Portugalii i jej kolonii. Jednak Correio Brasiliense (1808) i  Investigador Português (1811) uniknęły śledztwa inkwizycji, s e czasie okupacji napoleońskiej, Londyn stał się stałym źródłem kolportażu nielegalnych liberalnych pism Locke’a, Adama Smitha i Benjamina Franklina[147].

Rządy Pombala były więc mieszanką autorytaryzmu i liberalizmu. Obejrzawszy 27 października 1765 roku auto da fe dyplomata François Emmanuel Guignard, hrabia de Saint-Priest (1735-1821), stwierdził, że podobne spektakle mogą zaszkodzić dobrej opinii Pombala w Europie. Minister de facto tolerował inkwizycje, choć zadbał o jej oddzielenie od strefy działania państwa. Co nie znaczy, ze cenzorom udało się zupełnie zdławić literaturę epoki. Do wybitniejszych autorów portugalskich tych czasów należeli: Antonio da Costa, Antonio Ribeiro Sanches i Alexandre de Gusmão, dramaturdzy Antonio José da Silva i Manuel de Figueredo.

Podobnie jak flota, armia portugalska w XVIII wieku przedstawiała dość marny widok. Żołnierze mieli często dziurawe buty, a i morale nie należało do najlepszych. Jan V wolał budować kaplice niż fortyfikacje, a Pombal, choć pamiętał o swoich 9 latach w koszarach, nie do końca zdołał polepszyć sytuację materialną sił zbrojnych, dlatego unikał sytuacji, które wymagałyby posłużenia się nimi[148]. Tak jak w Wielkiej Brytanii, portugalscy żołnierze szukali posażnych panien, i oczywiście nawet za dziurawym białym mundurem  portugalskich oficerów, „panny szły sznurem”[149]. Pombal sprowadzał inżynierów holenderskich, brytyjskich i skandynawskich  by pomogli polepszyć technikę budowy okrętów.

Wielu cudzoziemców   służyło jako oficerowie w armii. Podczas wojny 1762 i 1763  roku z Hiszpanią, kiedy to  Hiszpanie nie mogli przekroczyć Douro i zdegustowani wrócili do siebie, zostawiając tylko garnizon w Chaves, koło północnej granicy z Hiszpania, w Valença, stacjonowali oficerowie z Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, państw niemieckich i włoskich, oraz Francji. Wszyscy ci cudzoziemcy w służbie Portugalii stanowili błyskotliwe towarzystwo czytujące Hobbesa, Voltaire’a i Rousseau, pogardzające towarzystwem portugalskichpasożytów i bigotów”. Wielu portugalskich szlachciców było wściekłych z powodu tego preferowania cudzoziemców. Markiz de Sarria nawoływał przykładowo: „skruszmy wreszcie kajdany, którymi heretycka Anglia spętała naród portugalski”[150].

W Lizbonie żyło było Anglików i Szkotów, którzy żyli często na wyższej stopie, niż byłoby to możliwe w ich kraju. W Lizbonie współtworzyli elitę i patrzyli z góry na katolickich Irlandczyków, którzy bywali co najwyżej rzemieślnikami. Brytyjski poseł nadzwyczajny w Lizbonie (w latach 1745 i 1749-1757) Abraham Castres, cieszył się że w katastrofie 1755 roku  zginęło jedynie 70 Brytyjczyków – nie liczył irlandzkich robotników, których zginęło wówczas kilka razy tyle. Castres ugościł w swym domu posła holenderskiego z żoną i trojgiem dzieci, oraz 8 służących, żałował śmierci swego przyjaciela – ambasadora hiszpańskiego[151].

Młoda zakonnica Kitty Witham opisywała katastrofę i modły jej i koleżanek starających się przebłagać „gniew boży”, koczowanie pod drzewem przykrytym dywanem w zburzonym mieście i zawalenie się domu na Sir Henry’ego Franklena, który cudem przeżył zawalenie się nań domu, uciekając przez otwór w ścianie. Wielu nie miało takiego szczęścia i uwięzieni pod gruzami spłonęli od licznych pożarów. Wspomniany Franklen stracił wszystkich służących i konie[152].

Brytyjczycy-protestanci oczekiwali na transporty z Londynu i Falmouth, z których też w dużej liczbie żyli.  Trzęsienie ziemi zniszczyło Casa da India, co spowodowało utratę  rejestrów celnych i chaos w nadzorze wymiany handlowej. Tym bardziej bożonarodzeniowa flota brytyjska z pomocą humanitarną była dla miasta wybawieniem[153]. Poza handlem Lizbona kusiła Brytyjczyków także klimatem. Anglicy powracający z placówek w Indiach często osiedlali się w Lizbonie, Porto lub Maderze bo nie mogli przywyknąć do angielskiego klimatu[154].

Portugalia przyciągała przemysłowców-inwestorów z innych krajów. Jacques (port: Jácome) Ratton (1736-1820) z Sabaudii. Jego ojciec, syn prokuratora królewskiego w  Mâcon i członka Conseil du Roi, Jacques Ratton senior (zm. 1779) wyemigrował do Porto, gdzie jego szwagier Jacques Bellon prowadził interesy. Jácome junior był wychowywany we Francji przez dziadków, a dopiero w wieku lat 14 (czyli w 1750 roku). Pamiętniki[155] Rattona (opublikowane dopiero w 1813 roku w Londynie)   zawierają informacje o zacofaniu portugalskich klas kupieckich. Kupcy portugalscy ponoć  z rzadka jedynie używali regułę podwójnego zapisu w rachunkowości (winien/ma) i generalnie nie mieli żyłki ekonomisty.    W roku 1758 Jacques Ratton młodszy poślubił  Anę Isabel Clamous, córkę francuskiego konsula w Porto (ich syn poślubi córkę kolejnego konsula) a w 1762, gdy Francja i Portugalia znajdą się w przeciwnych obozach wojny siedmioletniej, został naturalizowany jako poddany portugalski Jácome Ratton. Jego ojciec przeniósł się do Lizbony, i niestety wiele stracił na trzęsieniu ziemi, gdy syn połatał swoje interesy, wrócił do Francji.    Ratton zorganizował farbiarnie, pierwszą nowoczesną portugalską fabrykę włókienniczą w Tomar, papieru w Elvas, i wytwórnię kapeluszy filcowych w Lizbonie (budynek istnieje do dziś). Na produkcję owych kapeluszy miał monopol, co niezbyt pasowało wolnorynkowo nastawionemu Francuzowi. Handlował też ubraniami, koniakiem i inwestował w odsalanie wody morskiej w Alcochete (środkowa Portugalia, 2256 mieszkańców w 1801 r.), niedaleko swojej wiejskiej siedziby. Sprowadził sadzonki eukaliptusa i araukarii do kraju, pracował nad pompami wodnymi typu holenderskiego, nieznanymi w Portugalii. Markiz de Pombal był mu przychylny i pytał go często o redę w sprawach gospodarczych, choć dopiero po śmierci ministra, Ratton został członkiem  Real Junta de Commercio, Agricultura, e Navegação, które to ciało grało istotna rolę w planach modernizacyjnych Pombala.  Ratton mieszkał wtedy w  Palaçio Ratton (dziś siedziba Trybunału Konstytucyjnego).

Innym innowatorem był Carlos Mardel, urodzony na Węgrzech jako Martell Károly (1696-1763), inzynier i oficer, który pomagał budowac akwedukt – Aqueduto das Águas Livres i pałac Pombala. W Portugalii przebywał od 1733 roku. W 1747 uzyskał stanowisko architekta budowli królewskich, a po 1755 roku pomagał odbudowywac stolicę razem z Eugénio dos Santos.  Kolejnym innowatorem z zagrabicy był Jacques Dutoit produkujacy w Portugalii sztućce ozdobne, który to biznes przejął po roku 1769 Jean-Baptiste Chalier [156]. Byli oni jednymi z wielu wyrafinowanych fabrykantów i rzemieślników protugalskich z Francji.

Odbudowana Lizbona robiła duze wrażenie na cudzoziemcach, mieszkańcy już mniejsze.  Hrabia Vittorio Alfieri (1749-1803) wpływając do Tagu w 1770 roku podziwiał „teatralność  widoku Lizbony”, którą   uważał za jeszcze bardziej zróżnicowaną i przyjemniejszą od Genui, ale szybko jednak stwierdził ze mieszkańcy są ponurzy i zimni, to samo zresztą potem napisze Henry Matthews w swoim: The diary of an invalid: being the journal of a tour in pursuit of health in Portugal, Italy, Switzerland, and France, in the years 1817, 1818, and 1819, w którym czytamy, że stolica Portugalii „przypominała wielki grobowiec”. Widać było zalęgające niewykorzystane materiały budowlane i  surowe bloki kamienne wielu budowli, skromną  godność nowej Baixa. Lizbona była hałaśliwa. Mnóstwo psów wyło i biegało po ulicach. Słychać było skowyt mew, uderzenia młotków, dźwięki krawieckich nożyczek, pobrzękiwania gitary, a w nocy dziwne przeszywające odgłosy[157]. Podobnie jak w Hiszpanii, w stolicy Portugalii odbywały się często procesje, przy czym figury portugalskie Chrystusa, Maryi i świętych miały zwykle spokojne, melancholijne rysy, nie tak powykrzywiane bólem i rozpacza jak hiszpańskie[158].

Klimat Lizbony był zmienny i wilgotny, stąd mieszkańcy cierpieli często na katar, przeziębienie, reumatyzm i bóle brzucha, choć z drugiej strony starcy byli raczej sprawni mimo wieku, zapewne dzięki diecie; dużo ryżu, mało mięsa, bulion z kury serwowany na początek właściwie  wszystkich posiłków. Alkohol pito tylko przy ważniejszych okazjach. W 1774 roku lizbończycy jedli zborze z Francji, warzywa holenderskie, ryż z Lewnatu, irlandzkie masło, mięso z Maroka i angielski ser. Z płodów ziemi Portugalia produkowała właściwie tylko wino i małą ilość pszenicy[159], wiec należała wraz z Anglia do krajów uzależnionych od importu żywności. Dobrze, ze dbali o dietę, bo paradujący w wielkich perukach lekarze cytowali na potęgę Hipokratesa i Amatusa Lusitanusa,  ale nie mieli pojęcia o niczym. Zalecali częste przeczyszczenia, lub leczyli owocami („lekarze pomarańcz”), jeden z nich napisał pracę o rzekomym wpływie księżyca na gorączki. Szkorbut leczono sproszkowanymi rogami krowy, a rak – tytoniem[160]. Mieszkańcy byli przesądni i zabobonni. Przykładowo w dni pogrzebu nie wolno było palić ani otwierać okien w domu umarłego. Mieszczanie mieli wystawne pogrzeby z muzyką i częstowaniem czarno ubranych żałobników słodyczami i herbatą.

Do plag miejskich należały samosądy (esperas de morte), stanowiące odpowiednik włoskiej vendetty,  dokonywane nawet przez spokojnych mieszczan za pomocą szpady zwykle „romantycznie” – w bezksiężycowe noce[161]. Policja była bezradna, zresztą jej skąpe siły nie mogły nawet porządnie upilnować ulic. Cudzoziemcy twierdzili ze w Lizbonie nie było nocnego życia dla wytwornego towarzystwa , ani w ogóle życia towarzyskiego – „noc jest po to by zostać u siebie”, tak odpowiadali im miejscowi.  Życie towarzyskie sprowadzało się więc głównie do  długich ceremonialnych obiadów, podczas których opowiadano o ślubach szlacheckich,  religii, walkach byków i polowaniach na dziki[162]. Nie było też życia studenckiego. Studenci z  Coimbry brzdąkali na małych gitarkach  i śpiewali smutne piosenki (cantar triste) by dodać sobie otuchy.  Sytuacje ratowała nieco opera.

W XVI wieku szkolnictwo portugalskie stało na dość dobrym poziomie, dzięki powstałym w ponad 20 kolegiom, tworzącym     bardzo nowoczesne jak na owe czasy system szkolnictwa szkol średnich. W najlepszym z nich – Colegio Real   wykładano gramatykę, poetykę, retorykę, łacinę, grecki, hebrajski, francuski, włoski, angielski, logikę, filozofię i matematykę. Po okresie upadku szkolnictwa w czasach wszechwładzy jezuitów, i inkwizycji, Pombal założył w 1761 roku Colegio Real dos Nobres dla dzieci arystokratów. Program, który opracował sam minister,  był bardzo nowoczesny: łacina, greka, francuski, włoski, angielski, retoryka, poezja, historia, arytmetyka, geometria, trygonometria, algebra, optyka, astronomia, geografia, nawigacja, architektura wojenna i cywilna, rysunek, fizyka, jazda konna i szermierka, słowem bogatszy program niż  w XIX-wiecznym liceum[163]. Uczniów było najwyżej stu[164].

Jak w każdym europejskim mieście, w XVIII-wiecznej Lizbonie pełno było służących. Pobierali oni zwykle dość kiepskie uposażenie, lecz na ich korzyść działał feudalny zwyczaj nakazujący zaopiekować się stara służącą[165]. Religia, w dzisiejszej Lizbonie   to „sprawa kobiet”, nie było to tak oczywiste 300 lat temu. Tak samo kultura mieszczańska XIX-wiecznej Lizbony (dzieci „domowych” mężczyzn i służących wychowywane z rodziną, wspólne kochanki urzędników i gospodynie-kochanki studentów, wysyłanie 14-latków do burdelu przez ojców) nie miała chyba zbyt wiele wspólnego z tą o wiek wcześniejszą.

Lizbończycy i w ogóle Portugalczycy XVIII wieku byli przeżywali fascynację sztuką epistolarną – słynne listy Mariany Alcoforado (1640-1723) pisane z klasztoru do jej ukochanego markiza Noela Bouton de Chamilly, nie są tu niczym wyjątkowym. W 1755 roku, wstrząsy zniszczyły nagrobek największego, według tradycji, pisarza portugalskiego, Luísa Vaz de Camõesa (ok. 1524-1580), który w swych „Luzjadach” (opublikowanych w 1572) przestrzegał: „ niech wielbiący nas Niemcy, Gallowie, Włosi, Anglicy – nie mogą nas sądzić, niech żaden naród nie powie ze dzielni w boju nie umiemy rządzić”. Te słowa skierowane  do następcy tronu Sebastiana, powinien dobrze przyswoić sobie Jan V, ale jak widać nie uczynił tego[166].

Słynne śpiewy fados zrodziły się wśród „nowych chrześcijan” (tj. przymusowych konwertytów z islamu lub judaizmu), żyjących we wrogim otoczeniu, stad ich melancholijny wyraz. Od XVI wieku w Lizbonie mieszkały variny. Varinas – były to rybaczki i sprzedawczynie ryb, które jako jedyne w kraju,  nie używały imienia Maria bo darzyły ja zbyt wielkim kultem. Pod względem genetycznym  były Germankami – wysokimi i jasnowłosymi. W XVI ich rybackie rodziny przeniosły się do Lizbony. Co dzień rozlegały się ich okrzyki zachwalające towar: Vivinhas, veni a saltar – „żywe, jeszcze skaczą”.   Mieszkały w portowej lizbońskiej afrykańsko-kolorowej dzielnicy Madragoa (dzielnica ta w pełni się rozwinęła dopiero po 1755 roku). W XIX wieku eleganci z Chiado (wówczas ośrodek życia intelektualnego) szaleli za nimi, ale niestety varinas były podobno wyjątkowo wrednymi żonami.

Lizbona po 1755 roku wzbogaciła się   kulturalnie, np. o dziecko księcia Lafões i księdza Correia de Serra, przyrodniczo-medyczno-ekonomiczną (w hasłach wolnorynkowo-fizjokratyczną[167])  Królewską Akademie Nauk (1779), i o poświęconą literaturze Akademię Luzytańską (1756)[168]. Lizbona pombalińska wzbogaciła się też materialnie.  Rozbudowa postępowała  nie tylko w dolnym mieście ale też na obszarach dotąd peryferyjnych: Rato, Campo Ourique i Sao Bento. Nowy wielki teatr Sao Carlos otwarty w 1793 roku wzorowany był na mediolańskiej La Scali[169]. Alfama – dzielnica   ocalała z katastrofy, do dziś jest chyba najczęściej opiewana w sztuce i literaturze, charakterystyczne dla niej są  wąskie uliczki i domy bielone wapnem. Konkurowąła ona z nowymi dzielnicami pombalińskimi, takimi jak   Rossio, pełną sklepikarzy, straganów i  kapeluszników[170]. Woda w oceanie była zapewne równie zimna jak dziś, a może bardziej, gdyż XVIII wiek był generalnie chłodniejszy niż XX.

Portugalia i Lizbona mają własną wersję walki byków – touradę – czyli portugalski odpowiednik corridy hiszpańskiej. W latach 60. XVIII wieku hr. d’Arcos pospisywał się walka z bykiem w Salvaterra de Magos koło Santarem  i otrzymał śmiertelną cornadę w brzuch, Pombal wymógł wówczas zakaz pieszej walki z bykiem, odtąd miano walczyć tylko konno. Jednym z motywów tej ministerialnej decyzji była chęć ugodzenia w jedną z ulubionych rozrywek szlachty.

Ze względu na powiązania z Indiami (kolonia Goa w Indiach), Nowożytna Lizbona stała się nieco hinduska (a Goa nieco portugalska w ubiorze i stylu życia, no i religii chrześcijanskiej). Indyjskość lizbończyków widać w takich cechach jak fatalizm, skłonność do refleksji, obezwładniająca grzeczność, dzięki której udaje się nic nie robić, podczas gdy Anglicy nauczyli mieszkańców Porto protestanckiej pilności. Gdy w XVIII lub XIX wieku w lizbońskiej rodzinie mieszczańskiej, rodziło się dziecko nieco skośnookie lub ciemnawe na skórze, nikt się nie oburzał, gdyż rozumiano, że musi to być: mestico – mieszaniec kilku ras, rozumiano w takich wypadkach,  że ktoś z przodków  rodziny bawił niegdyś w Goa[171].

Pombalowi nie udało się zmodernizować transportu. Oskarżający go potem o malwersacje wytykali mu budowę kanału do własnych winnic, zarzucali mu także niedostateczne zainteresowanie kwestią dwór. Coimbrę połączono drogą z Lizboną dopiero w 1798 roku, Droga z Oporto do Bragi (zaledwie 40 mil) tonęła w błocie, tak więc powozem jechało się ten krótki dystans aż 4-5 dni. W takich warunkach podstawowym środkiem transportu pozostawał grzbiet muła. Poczta również korzystała z nóg ludzkich i zwierzęcych, powozów nie posiadał, bo i tak by się nie przydały[172]. Komunikacja Lizbony z południowym krańcem kraju – Algarve, była i jest nadal utrudniona[173]. Minister miał jednak swe zasługi na polu industrializacji; pod koniec wieku, dzięki jego staraniom w kraju było już ok. 500 niewielkich młynów tkackich, a w tkackim przemyśle pracowało 3.000 lizbończyków[174].

Markiz de Pombal zmodernizował[175] i zsekularyzował administrację, czego królowej bigotce Marii I nie udało się już odwrócić (stara arystokracja i szlachta sukni uznały wzajemnie swoją pozycję za panowania Marii właśnie[176]), mimo iż jej pierwsza decyzją było odwołanie ministra (nie wybaczyła mu ostrego rozprawienia sie z rodem  Távora, którego członkowie zostali pośmiertnie zrehabilitowani).  Wszyscy poza ultrakatolikami opowiedzieli się przeciw projektom  zniesienia sekularyzacyjnych  decyzji Pomabala, a mianowani przez niego urzędnicy w zdecydowanej większości pozostali na stanowiskach. Krótki okres  zamieszania po dymisji Pombala (jego proces i wypuszczenie więźniów politycznych) nazwano: – viradeira, zmiany jednak okazały się mniejsze niż przypuszczali twardogłowi katolicy.   Dodano tylko 2 nowych ministrów do rządu odziedziczonego po markizie[177]. Minister zmarł spokojnie w  Pombal w 1782 roku. Mimo wielu zmian, w wielu rejonach chłopi nadal płacili wówczas jeszcze pańszczyznę, a kuźnie i młyny wiatrowe pozostawały w większości w rękach szlachty i mnichów. Kościół odzyskał dzięki królowej część wpływów, a władczyni przekupywała urzędników stanowiskami i pensjami czyniąc z nich noblesse de robe, hamując ewentualne dążenia rewolucyjne spowodowane przykładem Francji roku 1789 i następnych. Portugalia końca XVIII wieku miała już dość silną klasę kupiecką (ok. 80. 000 osób) i rzemieślniczą (ok. 120.000)[178]. W roku 1790 ujednolicono prawodawstwo na terenie całego kraju[179].

Podczas wojny brytyjsko-amerykańskiej, Portugalia wykorzystała przejściowe osłabienie handlu angielskiego.  W tych latach zlikwidowano wszystkie pombalińskie  kompanie handlowe[180] z wyjątkiem kompanii Douro, ogłoszono wolny handel dla wszystkich kupców w handlu brazylijskim. Lizbona czasów Marii I była bogatsza niż kiedykolwiek (w 1780 roku Portugalia po raz pierwszy sprzedała Brytyjczykom więcej niż od nich kupiła[181]), choć mało w tym jej zasługi. Miasto miało wówczas charakter wyraźnie arystokratyczny. W 1788 roku założono Królewska Drukarnię[182].

W roku 1780 wzniesiono w Lizbonie  ogromny  Casa Pia, czyli schronisko dla sierot po  biednych rodzinach, a jednocześnie także   rodzaj plebejskiego uniwersytetu. Wychowanków instytucji nazywano potem: casapianos. Wybitną rolę w przedsięwzięciu odegrał  intendent policji  (w l. 1780-1803), prześladowca liberałów, Diogo Inácio de Pina Manique (1733-1805), którego stanowisko, podobnie jak paryskiego osiemnastowiecznego pułkownika policji,  oznaczało nadzór nad o wiele większą gamą problemów miasta niż dzisiejszego komendanta[183]. Pina Manique starał się zdyscyplinować cały naród i w dużym stopniu mu się to udało[184].

Maria I zażyczyła sobie nowego klasycystycznego pałacu, lecz wzniesiono tylko niewielką cześć budynku, gdyż budowę przerwała wojna wywołana rewolucją we Francji. Do jej wybuchu Portugalskie elity sprzyjały wszystkiemu co francuskie z kultura i moda na czle, odrzucając wszystko co hiszpańskie jako prymitywne i dzikie[185].      W 1791 roku Maria I  dostała obłędu i ster rządów przejął niezdecydowany książę Jan, jej syn (jej starszy syn Józef, ulubieniec Pombala zmarł w 1788 r.)[186]. To właśnie książę Jan uwolnił więźniów politycznych osadzonych przez Pombala. W roku 1795 walcząca przeciw niej u boku Portugalczyków, Hiszpania zdradziła Portugalczyków  i zawarła sojusz z Francją. W latach 1795-1807 płacono   ciężki  haracz Republice Francuskiej i Napoleonowi. Przed tym ostatnim para królewska ucieknie do Brazylii, zaś w wyswobodzeniu najechanej przez francuzów Portugalii pomoże wojsko brytyjskie z księciem Wellingtonem na czele.

 



[1] Inne obliczenia wskazują na 150.000 mieszkańców w 1755 roku, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 5, lub 250.000 (z czego 10% mieli to być duchowni),   vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 10.

[2] J. Pałęcka, O. Sobański, Lizbońskie ABC,  s. 166.

[3] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 5.

[4] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 7.

[5] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 5. Lizbona i Porto stanowiły dwa odrębne światy. Nawet język i akcent były tu inne, a to dlatego, że w południowej rzymskiej Lusitanii Oktawiana Augusta osiedlali się rzymscy urzędnicy, mówiący dobra łaciną, a w północnej – Gallaecja – prowincji stworzonej przez Dioklecjana stacjonowali legioniści pochodzący z różnych części imperium, mówiący mieszanką łaciny i swoich języków ojczystych, vide: J. Pałęcka, O. Sobański, Lizbońskie ABC,  s. 29.

[6] Lizbona była beneficjentką epoki odkryć geograficznych – descobrimentos (chodziło głownie o pieprz do konsumpcji solonego mięsa – głównego europejskiego pożywienia zimą. W 1441 roku Nuno Tristao przywiózł z pogranicza Mauretanii pierwszych kilkunastu niewolników, których sprzedaż z nawiązką pokryła koszty wyprawy, stąd powstał rynek niewolników. Liczono też na odkrycie mitycznego królestwa preste Joao – księdza Jana na południe od terenów Arabów. W roku 1500 odkryto Brazylię (pewnie już o niej widziano, ale pilnowano by nie wygadać się przed Hiszpanami przed traktatem podziałowym w Tordesillas). W 1513 Jorge Alvares dopłynął do Chin jako pierwszy Europejczyk od czasów Marco Polo (o ile ten rzeczywiście w Chinach był), vide: J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 33-39.

[7] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 97.

[8] W 1833 przez dwa miesiące w niej więziony generał Józef Bem, twórca Legionu Polskiego w Portugalii.

[9] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 100-101.

[10] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 103.

[11] Niektórzy historycy wiążą portugalski absolutyzm wyłącznie z okresem rządów Pombala, vide: J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 234.

[12] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 8. Hrabia de Ericeira wskutek niepowodzeń we wdrażaniu rozwiązań merkantylistycznych popełnił samobójstwo, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 9.

[13] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., 17.

[14] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 62. Niektórzy historycy portugalscy podkreślają jednak wyjątkowość siły rządów Pombala, który panował nie tylko nad rządem, ale i nad cały krajem, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w.

[15] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 64.

[16] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s.68.

[17] J. Lynch, Bourbon Spain, s. 26.

[18] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 236.

[19] Para miała razem 6 dzieci: 5 synów i córkę – Marię Barbarę, przyszłą królową Hiszpanii. W roku 1729, kiedy Maria Barbara miała osiemnaście lat, wyszła za mąż za przyszłego króla Hiszpanii – Ferdynanda VI. Maria była dwa lata starsza od swojego męża. Jednocześnie, w tym samym roku, Józef – brat Marii Barbary, ożenił się z przyrodnią siostrą Ferdynanda – Marianną Wiktorią.

[20] Description de la ville de Lisbonne wydane anonimowo w Paryżu w roku 1730 przedstawiało Portugalczyków i lizbończyków jako rosły i krzepki naród, lecz  trawiony indolencją i lenistwem, co miało by, według autora, skutkiem rozleniwiającego klimatu i zmieszania z czarnymi. Uważał też autor Portugalczyków za scholastycznych ignorantów i skrajnych, gwałtownych i mściwych zazdrośników wykazujących niezdrowe upodobanie do tajemniczości i sekretów. Autor zauważał też, że byli strasznymi bigotami, w końcu w Lizbonie znajdowało się wtedy 90 klasztorów, 40 kościołów i ok. 150  towarzystw religijnych, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 8-9.

[21] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 26.

[22] Szlachta portugalska było to kilku książąt, tuzin markizów, ok. 30 hrabiów, średnia szlachta i tysiące biednych fidalgos

[23] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 65.

[24] Cudzoziemcy często nazywali Lizbonę ‘afrykańskim miastem”, ze względu na licznych w nim czarnoskórych, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s.8.

[25] Jednak w 1731 roku Brytyjczycy sprzedali Portugalczykom 4 razy więcej odzieży niż Francuzi, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 11.

[26] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 66.

[27] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 68.

[28] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 70-71.

[29] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 71-72.

[30] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 73.

[31] Od reformy 1736 roku wzrosła rola sekretarzy stanu; ds. królestwa, spraw zagranicznych/wojny i marynarki i terytoriów zamorskich. Ten pierwszy pełnił funkcję szefa rządu, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w.,s. 17.

[32] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 192.

[33] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 27.

[34] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 20.

[35] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 33.

[36] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 240.

[37] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 248.

[38] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 252.

[39] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 246.

[40] W XVIII-wiecznej Portugalii technika była w cenie. Gdy w roku 1776 odsłonięto w Lizbonie ogromny pomnik Józefa I, chwalono metalurga o wiele bardziej niż artystę, vide: J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 252.

[41] W latach 1728-1732 Watykan odmawiał nawet utrzymywania stosunków dyplomatycznych z Portugalią, vide:    A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 42.

[42] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 10-11.

[43] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 69.

[44] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 250.

[45] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 69.

[46] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 70.

[47]  J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 249.

[48] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 150.

[49] W latach 1684-1747 skazano, jak podaje Oliveira Marques,  4672 osoby, spośród których spalono na stosie 146 osób. W większości Europy skazywano już wówczas za zbrodnie i przestępstwa, a nie za poglądy i przekonania, krytykowano więc portugalskie zacofanie. Karę stosu i w ogóle śmierci zniesiono  Portugali w 1774 roku, choć ostatnia egzekucja odbyła się w 1761 (ojca Malagridy – oficjalnie za to, ze jezuita pozostał w kraju, mimo wypędzenia zakonu 2 lata wcześniej, a faktycznie za knowania przeciw rządowi), vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 23.

[50] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 53.

[51] Vide: A. Dines, V. do Fogo, Antônio José da Silva, o Judeu e outras Histórias da Inquisição em Portugal e no Brasil, São Paulo, Companhia das Letras, 1992.

[52] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 66.

[53] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 24.

[54] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 83.

[55] gł. tzw. „nowych chrześcijan” – byłych muzułmanów i Żydów, podejrzanych o sekretne utrzymywanie dawnych kultów, ale też  Angielskich „heretyckich” kupców osiadłych w Porto i Vila Nova de Gaia, którzy byli odtąd chętnie widziani, a nie tylko tolerowani

[56] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 80.

[57] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 81.

[58] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 34.

[59] Protestującemu nuncjuszowi zagroził stworzeniem autokefalicznego kościoła w portugalii, niezależnego od Rzymu, vide: D. Birmingham, A concise history of Portugal, s.  82.

[60] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 149.

[61] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 5.

[62] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 12.

[63] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 20.

[64] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 23-24.

[65] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 255.

[66] ponieważ nigdy dokładnie nie zmierzono populacji nie wiadomo ilu zginęło;  oficjalnie podano że ofiar było osiem tysięcy, niektórzy badacze twierdzą, ż było ich    co najmniej 10 razy tyle (co jest liczbą raczej  przesadzoną) , vide: S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 44. Oliveira Marques uważa, ze zginęło 5.000 pod gruzami,  drugie tyle w następnych dniach w skutek ataków serca i doznanych obrażeń cielesnych, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 43.

[67] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 24.

[68] Opera przetrwała tylko kilka miesięcy, gdyż rozpoczęła działalność dopiero w marcu 1755 roku wystawiając operę: Antigonio rei da Macedónia, według libretto Pietro Metastasio, vide: http://operadotejo.org/

[69] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 26.

[70] Dyplomata ten generalnie źle się czuł w Lizbonie. Starał się o to by Portugalia uznała Hiszpanię za sprzymierzeńca.   Zniechęciły go intrygi dworu portugalskiego i brak samodzielności Józefa I, który przed każdą decyzją pytał o zdanie   swego pierwszego ministra, który – w mniemaniu Hiszpana – był na brytyjskim jurgielcie. Hrabia Peralada  nie lubił specjalnie muzyki operowej (wielka miłość Józefa I) i wykonujących ją kastratów i twierdził, że od 3 lat nie widział porządnej walki byków (tj. hiszpańskiej).

[71] S. Chantal, , La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 14-15.

[72] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 43.

[73] Wcześniejsze trzęsienia dotknęły albo  miejsca bardziej odległe od cywilizacji oświecenia, albo niszczyły mniej ważne miasta; Katania (8.000 ofiar w 1693 r.), Peru (1746) czy Port-au-Prince na Haiti (1751), vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 44.

[74] Nie wszyscy traktowali sprawę śmiertelnie poważnie. Ambasador Francji w Lizbonie (w l. 1752-1759), François, hrabia de Baschy, de Saint-Estève et du Cayla, który nie stracił w katastrofie żadnych sprzętów ani służby, rozśmieszał madame Pompadour opowiadając o szczegółach śmierci hrabiego Peralady, vide: S. Chantal, , La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 53.

[75] S. Chantal, , La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 54. Podobnie widzieli to radykalni duchowni holenderscy, natomiast niektórzy Paryżani i Londyńczycy bali się, że ich „zepsute i chciwe“ miasta mogą być następne, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 106-118.

[76]Skąpy zwykle Jerzy II tu  błysnął szczodrością, choć część podarowanego złota stanowił kruszec używany przez Portugalczyków przez lata dla wyrównania bilansu handlowego z Anglią N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 45..

[77] S. Chantal, , La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 55.

[78] S. Chantal, , La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 176.

[79] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 79.

[80] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755,s. 7.

[81] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 46.

[82] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. s. 132. Holender Frans de Haes w wierszu: Het verheerlykte en vernederde Portugal, pisał, ze przed odbudową Lizbona powinna wyrzec się ciemnoty. Za sprawiedliwą karę uważał katastrofę także John Wesley, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755,, s. 133-134.

[83] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 24.

[84] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 37.

[85] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 57.

[86] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 34.

[87] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 35.

[88] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 40.

[89] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 38.

[90] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 30-32.

[91] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 37-38.

[92] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 41.

[93] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 135.

[94] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 43.

[95] Malagrida miał za złe rządowi Pombala chęć podporządkowania koronie tzw. Redukcji jezuickich w Paragwaju, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755,, s. 129.

[96] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755,, s. 131.

[97] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 129.

[98] Wówczas minister zdenerwował się i zwrócił do króla I nuncjusza, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 131.

[99] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 43.

[100] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 131-132.

[101] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 136. Widać dr da Silva  nie miał tyle odwagi, by wprost sprzeciwić się religii. W podobnym duchu o katastrofie pisali zresztą także przedstawiciele hiszpańskiego oświecenia; Feijoo y Montenegro i José de Cevallos, vide: Ibidem. Protestanccy pisarze utożsamiali z kolei Boga z naturą, choć Hume interwencje Boga we własne prawa uznawał za absurd, o czym pisze m.in. Christopher Hitchens.

[102] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 49.

[103] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s.75.

[104] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 256.

[105] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 43.

[106] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 152.

[107] Stanowiły one wersję planów genialnego plebejusza inżyniera Manuela da Maia, który od dawna postulował przebudowę niezdrowego miasta. Maia interesował się klasycznymi liniami i podziwiał plany odbudowy Londynu z 1666 roku – dzieło Christophera Wrena. Pombal pochwalił plany, lcz chciał jeszcze bardziej zerwac ze stylem przeszłości niż Maia, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 153-156.

[108] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 256.

[109] Płytki te maja jeszcze mauretański rodowód. W XVII wieku były zwykle wielokolorowe, a w XVIII wieku niebiesko-białe, vide: J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 5.

[110] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 79.

[111] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 57.

[112] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 61.

[113] Ribeiro Sanchez I inni oświeceni bardzo się ucieszyli  z wygnania jezuitów, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755,, s. 182.

[114] Ważniejszych jezuitów nie będących poddanymi portugalskimi aresztowano. Jezuici często narażali się władcom, dlatego w roku 1594 wygnano ich z Francji, w  1605 – z Anglii, 1606 – Wenecji, 1615 – Japonii, 1639 Malty (na rok), 1705 Holandii (kraj opuściło 74 zakonników), za przykładem Portugalii, poszły: Francja (1764), Hiszpania I Neapol (1767),   Parma i Malta (1767). Pombal i minister francuski Choiseul doprowadzili do kasacji zakonu w roku 1773.  Dopiero w 1814 reaktywowano go.

[115] Papież zgodził się na komisję pod przewodnictwem polecanego przez Pombala kardynała Saldanha, by zbadała oskarżenia względem jezuitów.

[116] Mimo udanego pożycia z Marianną Wiktorią Hiszpańską i znakomitych relacji z córkami, Józef I miał kochankę – Teresę Leonorę , żonę   Luisa Bernarda, dziedzica rodu Távora. Rodzice Luisa Bernarda,   Leonora  Távora i jej mąż Francisco Assis, hr. Alvor były wicekról Indii , byli jednymi z najpotężniejszych ludzi w państwie, dzięki spokrewnieniu z rodzinami    Aveiro, Cadaval i Alorna.  Leonora  była ultrakatolicka i projezuicka.  3 września 1758 roku Józef I jechał nieoznaczonym powozem po bocznej, mało uczęszczanej drodze  na przedmieściach Lizbony, wracając z  kochanką do namiotów w Ajuda. Po drodze ostrzelało ich 2 jeźdźców. Król został ciężko ranny w armie, ale przeżył i dotarł do swej stołecznej siedziby. Sebastião de Melo zarządził szybkie dochodzenie.   Zatrzymani po kilku dniach zamachowcy poddani torturom wskazali na ród Távora i ks. Aveiro  jako zleceniodawców.   Zanim jeszcze ogłoszono wiadomość o zamachu, jego bezpośredni sprawcy zostali powieszeni. Kilka tygodni później zaaresztowano  Leonorę   Távora, z mężem, synami, córkami i wnukami, a także zięciami; markizem Alorna i hr. Atouguia, i ich rodzinami i spowiednikiem Leonory,  ojcem Gabrielem Malagrida i kochanka króla Teresą. Oskarżono ich o zorganizowanie zamachu (broń zamachowców należała do ks. Aveiro, a ponoć tylko rodzina wiedziała, gdzie król przebywał poprzedniego wieczora).

[117] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 87.

[118] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 85.

[119] Pombal pamiętał, że w czasie wojny o hiszpańską sukcesję (1701-1714) Brazylia omal nie wpadła w ręce Francuzów, czy Holendrów z Gujany, vide: D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 85.

[120] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 86.

[121]   K.  Maxwell, Pombal, Paradox of the Enlightenment,  s.  83, 91–108, 160–62.

[122] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 14.

[123] oświecony despotyzm uwalniał wszak króla od podległości prawom naturalnym i prawom królestwa , vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 27. Pombal korzystał tez z teorii rozmaitych oświeconych Portugalczyków znających realia innych państw (Luis Antonio Verney – realia włoskie, Ribeiro Sanches, Castro Sarmento – angielskie ) i tez „Testamentu Politycznego”, dyplomaty Louisa da Cunha, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 28-29.

[124] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 28.

[125] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w.,s. 20.

[126] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., 10.

[127] Planowano utworzyć ponad 800 szkół podstawowych i średnich, plan ten zrealizowano tylko częściowo, vide: N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 181.

[128] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 262.

[129] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 263.

[130] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 265. A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 19.

[131] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 65.

[132] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 47.

[133] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 67.

[134] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 68-69.

[135] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 70.

[136] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 72.

[137] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 83.

[138] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 96.

[139] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 116.

[140] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 122.

[141] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 138.

[142] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 141.

[143] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 154.

[144] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 35.

[145] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 36.

[146] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 183.

[147] O cenzurze w XVIII-wiecznej Portugalii, vide: Graça Almeida Rodrigues,Breve história da censura Literária em Portugal, Amadora; Ministério da Educação e Ciência, 1980.

[148] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 172.

[149] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 174.

[150] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 183.

[151] N. Shrady, The Last Day. Wrath, Ruin, and Reason in the Great Lisbon Earthquake of 1755, s. 37.

[152] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 75.

[153] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 190.

[154] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 271.

[155] J. Ratton, Recordaçoens de Jacome Ratton sobre ocurrencias do seu tempo em Portugal de Maio de 1747 Setembro de 1810, London: H. Bryer, 1813.

[156] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s. 199.

[157] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s.  223.

[158] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 5.

[159] Portugalia ma w przeważającej części klimat typowo śródziemnomorski. Taki jest już  kilkadziesiąt kilometrów od Atlantyku. Łańcuchy górskie dzielą  kraj na kilka części o odmiennym lokalnym klimacie, cały kraj to mniej-więcej  prostokąt o bokach 500 x 200 km. Na północy brzeg jest niski, dopiero na południe od Mondego wybrzeża podnoszą się tworząc strome klify, vide:  J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 9.

 

[160] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s.  227.

[161] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s.  236-237.

[162] S. Chantal, La vie quotidienne au Portugal après le tremblement de terre de Lisbonne de 1755, s.  245.

[163] J. Pałęcka, O. Sobański, Lizbońskie ABC,  s. 85-86.

[164] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 34.

[165] J. Pałęcka, O. Sobański, Lizbońskie ABC,  s. 106.

[166] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 131.

[167] Nikt jednak nie opracował zasad doktryny fizjokratyzmu, vide:  A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 31.

[168] Wzorowana na rzymskiej słynnej Accademia dell’Arcadia, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 31.

[169] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 161.

[170] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 183.

[171] J. Pałęcka, O. Sobański, Libońskie ABC,  s. 262.

[172] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 91.

[173] Dziś  z Algarve łączy Lizbonę ekspres, który musi przebyć góry, w których jest mało tlenu. W latach 80. XX wieku, pociąg przemierzał 345 km przez aż 8 godzin, vide: J. Pałęcka, O. Sobański, Lizbońskie ABC,  s. 23. W 1773 założono Towarzystwo Rybołówstwa Królestwa Algarve, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 13.

[174] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 92.

[175] Zmodernizował tez armie; bycie oficerem stało się z zaszczytu szlacheckiego i potwierdzenia statusu społecznego – zawodem, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 26.

[176] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 47.

[177] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, s. 267.

[178] D. Birmingham, A concise history of Portugal, s. 94-95.

[179] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 28.

[180] Po minięciu kryzysu ekonomicznego lat 1766-1779 przestały być potrzebne, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 13.

[181] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., 12.

[182] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 35.

[183] J. Hermano Saraiva, Krótka historia Portugalii, 271. Urząd Intendenta Policji Dworu i Królestwa założył Pombal w 1760 roku. Aż do rewolucji liberalnej 1820 roku, policja mogła zatrzymać kogokolwiek, co bazowało na modnej zasadzie równości wobec prawa, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w. s. 18.

[184] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 19.

[185] Żałowano, że Hiszpania racji położenia geograficznego oddziela Portugalię od Francji i Europy, vide: A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 30.

[186] A. H. Oliveira Marques, Historia Portugalii t. II XVII-XX w., s. 45.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

2 Odpowiedzi na “Lizbona 300 lat temu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *