Pocztówka z Hiszpanii.

Jacek Tabisz pokazał interesujący reportaż z miejsca, gdzie się urodził i wychował jako przykład, że dla racjonalisty świat może być fascynujący wszędzie. Ten materiał poniżej pokazuje równie fascynujący świat racjonalisty urodzonego w tym samym miejscu (Wrocław), którego ciekawość życia na naszej planecie przenosiła przez całe życie w różne miejsca. W anglosaskiej kulturze nazywane jest to przekornie „itchy feet”. Poniższy reportaż pochodzi z naszych prywatnych zdjęć z Hiszpanii, gdzie spędziliśmy pewną część naszego życia i która na zawsze stała się naszym kolejnym domem.

Zdjęcia kwiatów i roślin są wykonane przez moją żonę Iwonę Marczak. Ja nie potrafię tak uchwycić przyrody, choćbym bardzo chciał.

O autorze wpisu:

Krzysztof Marczak – zarządza kapitałem na giełdach amerykańskich. Wykładowca inwestycji i finansów. Dodatkowo zajmuje się lingwistyką i komunikacją międzykulturową. Mieszka w aglomeracji nowojorskiej.

21 Odpowiedź na “Pocztówka z Hiszpanii.”

  1. Piękne zdjęcia. Też bardzo lubię Hiszpanię. Mieszkałem pół roku w Barcelonie, piękne miasto i bardzo ciekawa kultura. Oczywiście Barcelona to Katalonia, ale też sporo w niej Kastylijczyków – tak pół na pół.

    1. Muchas gracias. Te zdjęcia po „ufilmowaniu” tracą niestety na jakości, w oryginale mają większą głębię. To, czego brakuje na południu Hiszpanii to właśnie takiego miejsca jak Barcelona, bo to właściwie stolica kulturalna kraju. Ma trochę Madryt (uważam, że wciąż nie do końca odkryty, zwłaszcza nocą), ma Walencja, trochę Murcia, ale Barcelona to wciąż kulturalny i architektoniczny numer 1.

          1. Chyba żartujesz. Przyroda Hawajów to światowa ekstraklasa, gdzie tam do tego Kanarom. Mieszkać a bywać to duża różnica. To, co pisałem wcześniej – wyspy to brak dobrej kultury, Turystyczne atrakcyjne miejsce to poznawczy hamburger. Błyszczy na krótko, ale dla mieszkania to mentalne zadupie. Na marginesie – kiedy w zimie mieliśmy na Costa Calida ciągle słońce tam na Kanarach ciągle deszcz.

          2. To ty chyba żartujesz. Klimat Kanarów nawet przez amerykańskie pisma uważany jest za najlepszy no i Kanary to potęga 3 mln mieszkańców to przyszłość Hiszpanii no i leżą w miarę blisko od niej. No i jeszcze wszystko zależy kto czego szuka. Dla mnie dżungla to nie jest coś fajnego specjalnie. Wolę miasteczko północnej Tenerife pustynię na Fuerteventurze, wulkany na Lanzarote, ciepły morski wiatr południowej Tenerife. Dodatkowe gatunki małpiątek i ptaszków to nie dla mnie pozdrawiam serdecznie

          3. Chyba nie byleś na Kanarach. Poludniowa Tenerife to wieczne lato. Ja nie bylem na Hawajach więc porównanie bez sensu. Nie słyszałem jednak by Hawaje sama w sobie byly potęgą. Wiem tylko że Kanary to raj chętnie bym się tam przeniósł myślę o tym poważnie

          4. „…Turystyczne atrakcyjne miejsce to poznawczy hamburger…” to zależy . Północna Tenerife jest autentyczna turystów tam mało. w Candelarii oglądali sie za nami, Południe jest turystyczne i nieco artyficjalne zgoda

          5. Tęsknota za szczęśliwym życiem w ciepłym klimacie to irracjonalne pragnienie, które nie wiem skąd, się bierze. Kiedy pracowałem na Manhattanie dawno temu, po pewnym czasie prawie wszyscy na to chorowaliśmy i wielu próbowało – Hawaje, Floryda, Panama, Costa Rica. Z tych, co mieli lepszy talent obserwacyjny, prawie nikt tam nie został. Dlatego sam chciałem przeżyć Hiszpanię (bo o okolicach USA już wiedziałem sporo), efekt jest podobny. To wciąż jest dla mnie dom numer 2 (po USA) ale już bez bajek. Co do wiecznego lata – jak tam mieszkasz i oglądasz często prognozy pogody, nabierasz realnego spojrzenia, co jest ujęte w statystykach (zobacz opady – niżej). Nie mieszkałeś tam zimą, nie ma tam żadnego wiecznego lata. Jesień potrafi być nawet nieco depresyjna, chociaż ciepła. Pozdrawiam. http://www.holiday-weather.com/tenerife_south_/averages/

          6. Trochę to aroganckie z Twojej strony Chris… Byłem na Tenerife cały listopada i … wieczne lato. Gdybym nie odczuł sam, nie napisałbym. Ale spoko wiele osób się dziwi, choć nie wiem dlaczego, w końcu jest to oceaniczna wersja klimatu Maroka

          7. Hey, przepraszam, jeśli to tak wyszło. Nie taka była intencja. Paru moich przyjaciół pogubiło się życiowo na tych przeprowadzkach do ciepłych lądów, czasem poważnie, więc jakieś tam ryzyka są. Ale – skoro nie jest to potrzebne, to nie ma tematu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × pięć =