Głosowanie opozycji nad projektem #RatujmyKobiety okazało się porażką z wielu względów. Ciężko zrozumieć, dlaczego tak się stało i kto w naszej opozycji zajmuje się czynnością zwaną potocznie myśleniem.
Po pierwsze, jako osoba o poglądach liberalnych, ateistycznych i życzliwych wobec praw kobiet byłem za projektem #RatujmyKobiety. Szkoda więc, że nie przeszedł nawet do komisji.
Po drugie nie da się nie zauważyć, że wielu znanych posłów PiSu, takich jak Kaczyński, Macierewicz czy Pawłowicz tym razem uznało, że nie powinni mielić na starcie inicjatywy obywatelskiej i byli za skierowaniem projektu do prac w komisjach, gdzie najpewniej utrąciliby go, ale jednak. Sądzę mimo wszystko, że dla części elektoratu PiSu nawet taki gest był drażniący. Koniec końców zabrakło więc 9 głosów, zaś 39 osób z opozycji nie głosowało, choć część z nich była na sali.
Po trzecie. Choć jestem za #RatujmyKobiety, to oczywiście lepiej by się stało, gdyby szefowie klubów parlamentarnych PO i .Nowoczesnej zdawali sobie sprawę z poglądów swoich własnych posłów i działali na bazie tej wiedzy. Być może skręcili w stronę liberalną czy też lewicową bez wiedzy i akceptacji wielu swoich posłów i posłanek, co jak widać nie jest najlepszym pomysłem. Byłoby lepiej, gdyby .Nowoczesna i PO przedstawiały się zgodnie z prawdą jako partie w pewnej mierze konserwatywne i katolickie, zamiast udawać partie homogenicznie liberalne i prolaickie. Oczywiście wolałbym to drugie, ale jeśli ma być to udawane i pękać w momencie gdy rzeczywistość mówi „sprawdzam!”, lepsza i politycznie bardziej skuteczna jest mniej porywająca prawda od pięknych iluzji.
Po czwarte – karanie posłów i posłanek za ich poglądy, czy też zmuszanie wszystkich niemal do milczenia wobec mediów (które i tak jest łamane), stanowi kolejny bolesny element całej tej układanki. Strona broniąca demokracji i wolności słowa powinna świecić przykładem, tu zaś mamy antyprzykład.
Po piąte. PiS ma szansę wygrać następne wybory parlamentarne, co więcej, zaczyna mieć poważne szanse na uzyskanie większości konstytucyjnej. Zdarzenia takie jak nieszczęsne głosowanie nad #RatujmyKobiety służą PiSowi. W tej sytuacji rozłamy, zawieszanie się posłów, lub ich zawieszanie, lub też usuwanie posłów z partii są ryzykowne i mogą się okazać samobójcze.
Dość możliwe, że za mało jest już czasu, aby w czasie dzielącym nad od wyborów parlamentarnych udało się komuś wprowadzić na scenę polityczną nową partię, czy też nowych, naprawdę charyzmatycznych polityków. Mamy jako polscy wyborcy to co mamy. Najwyższy więc czas pomyśleć o tym co z tym zrobić – jako wybierający i jako wybierani. Najlepiej chyba zacząć od prostych pytań i prostych odpowiedzi. Na przykład – "kim jestem, jakie mam poglądy, jaki mam program, jakiego państwa oczekuję, kto jest moim potencjalnym wyborcą, który z polityków będzie najprawdopodobniej realizował akurat moje oczekiwania, na jaki kompromis mogę pójść jako wyborca/polityk w imię większego dobra i czym to dobro jest?"
Sytuacja pokazuje 2 rzeczy:
– realną skalę opozycji do aborcji w społeczeństwie bez względu na polityczne poglądy,
– realia partii politycznych tzw. liberalnych (ergo: neokomunistycznych), tj. zamordyzm, niszczenie sumienia, itd. (w PIS chyba nigdy nie było dyscypliny partyjnej w tej spraiwe i podobnych)
Masz niestety sporo racji. NIe powinni zmuszać swoich posłów, lecz przedyskutować wspólne stanowisko i upewnić się na czym stoją i na bazie tego działać. W kwestiach religijnych i obyczajowych trudno wymuszać stanowisko wśród posłów swojej partii i choć często się z Tobą nie zgadzam, to jednak masz rację co do "zamordyzmu", o czym napisałem. Programy Nowoczesnej i PO powinny zakładać te rzeczy, na które zagłosują wszyscy posłowie przekonani ewentualnie w ramach wewnątrzpartyjnych dyskusji. O tych programach wyborcy powinni być poinformowani. Na przykład – "wszyscy chcemy przywrócenia TK", "70% z nas jest za liberalizacją prawa aborcyjnego, a 30% nie", "wszyscy chcemy wspólnej europejskiej armii" etc.
Wsrod wiekszej grupy nie jest mozliwe przekonanie wszystkich do takiego samego głosowania. Dlatego są tzw. dyscypliny partyjne: głosuje tak jak decyduje partia, a nie wg własnego widzimisie. A jak komus sie to nie podoba to niech poszuka sobie inną partie. Na tym polega własnie partia, bo inaczej byłby to zlepek roznych widzimisie.
Kaczynski mogł sobie pozwolic na głosowanie "za", ale on nie głosował za propozycjami projektu tylko za dalszą dyskusją. Gdyby doszło do sytuacji ze projekt #RK mogłby wygrac, to Kaczynski i Co. na pewno by głosowali inaczej. Zresztą, Kaczynski ma problem i z Godek, bo teraz niby wszystko przygotowane na "ostatecznie rozwiązanie kwestii aborcji" = calkowity i bezwzgledny zakaz), a on wie ze to jest na niekorzysc jego partii.
Problemem jest tu raczej niespojnosc niektorych posłow, najpierw chodzą na marsze i prostesty #RK a potem uwalają dyskusje na ten temat juz w zarodku. I tu jest problem, a nie w dyscyplinie partyjnej.
Nie bardzo potrafię się pogodzić z „dyscypliną partyjną”. To zupełnie niszczy sens obecności 460 posłów w parlamencie. Wystarczy kilku liderów, a każdy z nich ma tyle głosów, ile mandatów zdobyła partia.
Wydaje mi się, że posłowie, którzy nie mają odwagi głosować i wyjmują kartę do głosowanie, udając, że ich nie ma, powinni złożyć mandat. Poseł ma głosować: za, przeciw lub może się wstrzymać, ale nie może uciekać od głosowania, bo to jest jego główne zadanie. Jeżeli nie jest w stanie podołać, niech złoży mandat.
Tak jest w demokracji beralnej. W demokracji socjalistycznej (bolszewickiej) tak zwana opozycja słuzy za kwiatek do kożucha jak to miało miejsce np. z SD czy PSL za komuny i jej obecnosc i głosowanie nie ma znaczenia, a jest potrzebnado partii dierżącej wadzę do tego żeby mogła perorować o demokratycznosci ustroju.
Ciekawosta z życia opozycji: http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22887690,prawie-50-tys-zl-zaplaci-ratusz-za-rachunek-telefoniczny-hanny.html#MTstream
A ja szczerze mówiąc nie rozumiem problemu. Część posłów opozycji po prostu się pomyliła a część głosowała zgodnie z tym jak… zawsze głosowała… nad projektem, który i tak nie miał szans wejścia w życie. Rozumiałbym rozgoryczenie gdyby to była sytuacja w której byłoby to głosowanie w 3 czytaniu. Dodatkowo mówienie o opozycji w kontekście tego, że problem zrobiła mniejszość posłów opozycji jest moim zdaniem nieporozumieniem.
"Po czwarte – karanie posłów i posłanek za ich poglądy, czy też zmuszanie wszystkich niemal do milczenia wobec mediów (które i tak jest łamane), stanowi kolejny bolesny element całej tej układanki. Strona broniąca demokracji i wolności słowa powinna świecić przykładem, tu zaś mamy antyprzykład."
Jako niedemokrata się zgadzam ale Pana nie rozumiem. Skoro jest Pan demokratą to co zatem Pan proponuje? Aby wszyscy posłowie głosowali w każdej sprawie wedle własnych poglądów?
Tak, proponowałbym zawsze głosowania bez z góry narzuconej dyscypliny partyjnej, natomiast ilość głosów "za" uzyskiwano by na bazie dyskusji i przekonywania.
Do tej pory wahałem się między Nowoczesną a SLD. Ale po tym co pokazała w ostatnich miesiącach pierwsza z nich , to chyba zagłosuję na tą drugą. No , chyba że do wyborów pojawi się zupełnie nowa formacja z nowymi liderami i programem .