Jednym z ważnych elementów postawy racjonalistycznej jest dbałość o jak najlepszą jakość edukacji ludzi młodych. Tylko w ten sposób możliwym staje się krzewienie odpowiedzialności intelektualnej wobec przyswajanych informacji i podejmowanych działań. Niedawno pisałem i mówiłem o tym, że wartościowe szkolne przedmioty są spychane na drugi plan na rzecz lekcji religii. Oczywiście lekcje religii uczą postawy „na wiarę”, sprzecznej z racjonalnym myśleniem i szkodliwej, moim zdaniem, dla całego społeczeństwa. Innym ważnym elementem racjonalizmu jest humanizm. Polega on na szacunku wobec indywidualnej ekspresji każdego człowieka, oraz na chęci jej wspierania. Owa ekspresja ma tym większą jakość, im bardziej jest harmonijna i twórcza. Trudno zatem sobie wyobrazić postawę racjonalną bez chęci krzewienia wartości związanych z popularyzacją sztuki. Źle napisany program polskiej edukacji spycha na plan drugi wobec niepotrzebnych zabobonów nie tylko przekazywanie wiedzy naukowej, ale też, w jeszcze większym stopniu, kreowanie własnej, humanistycznej ekspresji u uczniów. Często prawie nie ma lekcji związanych ze sztukami plastycznymi czy muzyką.
Patrząc na zagadnienie z innej jeszcze strony, nie sposób nie zauważyć, iż scena muzyki klasycznej bywa zdominowana przez tematykę religijną, lub parareligijną. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi moim zdaniem słaba edukacja muzyczna i słaby mecenat. Jeśli chodzi o edukację, wrażliwi, acz niezbyt muzycznie wykształceni ludzie będą preferować formy melodyjne i pełne rozmachu i odwołujące się do najbardziej popularnych wyobrażeń. W ten sposób „Mesjasz” Haendla zawsze wygra z twórczością kameralną Szostakowicza, Beethovena, czy Weberna. Nie przypadkowo „Mesjasz” był jeszcze do niedawna stałym elementem choćby każdego otwarcia Festiwalu Wratislavia Cantans. To oczywiście piękne dzieło, ale przecież Haendel stworzył dostatecznie wiele form wokalno – instrumentalnych, aby nie powracać w kółko do jednego i tego samego. O popularności Mesjasza przesądza głównie temat, a o tym, że taki musi przesądzać decyduje wykształcenie słuchaczy. O tym, że trzeba na klęczkach, przesądza też wąski mecenat nad sztuką muzyczną, gdzie jedna grupa światopoglądowa łatwo dominuje nad innymi, które są na tyle nieliczne, iż nie mogą zaproponować kompozytorom swojej tematyki. Znacznie częściej widzimy zatem konkursy kompozytorskie dotyczące na przykład tematyki „Pasji”, niż choćby tematyki feministycznej, która w muzyce artystycznej jest naprawdę słabo obecna. O szerszej gamie tematów poruszanych przez kompozytorów i festiwale muzyczne przesądzić może tylko znacznie wyższa od obecnej wiedza na temat muzyki w społeczeństwie i co za tym idzie większe i bardziej świadome tą muzyką zainteresowanie. Oczywiście wprowadzenie nowych tematów nie wykluczy starych – każdy słuchacz znajdzie po prostu coś dla siebie, zapanuje większy pluralizm i większe bogactwo tematyki i inspiracji.
Temat mnie zainteresował, zajrzałam.
Tak, potrzebujemy edukacji muzycznej, ale problem muzyki religijnej to najmnijeszy z problemów z muzyką.
Najlepiej sprzedaje sie muzyka głosna i prosta, jakies hip-hopy albo szlagiery typu „ona tańczy dla mnie”. To efekt braku edukacji muzycznej w szkołach.
Mamy tanie, prymitywne gusta i kupujemy tanią, prymitywna muzkę,
Nie wszyscy, oczywiście. Ale ta większośc, która decyduje o tym, co leci w radiu i telewizji i czyj koncert sfinansuje nam gmina z okazji dozynek czy czegos tam.
Myslę że to że dzieciaki docenią Requiem jest mniejszą szkodą niż to, że za ulubiona muzyke uznaja rabankę w rytmie na dwa „bo da sie do tego potańczyć”.
Zgadzam się. Muzyka klasyczna najlepiej rozwija wyobraźnię i nie zależnie od tematu, posiada też w sobie wartość czysto muzyczną, abstrakcyjną. Jako zadeklarowany ateista lubię na przykład Palestrinę, Bacha, Bibera, Machauta…