Bóg a nowoczesność, Część VIII: o Legionie Chrystusa – kontynuacja [2]

Kontynuując przegląd dotychczasowych dziejów Legionu Chrystusa trzeba stwierdzić, że od początku swej działalności o.Marcial M. Degollado był przekonany o służebności swej misji wobec całego Kościoła powszechnego, wobec Boga, będąc osobą autentycznie wierzącą (tak go postrzegało otoczenie).  Idea świeckiego ruchu Regnum Christi  (towarzyszącego Legionowi jako zgromadzenie katolickiego duchowieństwa) stała się jakby wyprzedzającą pomysły i rozwiązania II Soboru Watykańskiego w przedmiocie uaktywnienia Ludu Bożego. W czasie swego pontyfikatu owe treści podjął i szeroko rozwinął – jako nader zbliżone do polskiej praktyki katolicyzmu ludowego – Jan Paweł II.

W 1994 roku papież Jan Paweł II ogłosił go (M.M.Degolado

rscz) skutecznym przewodnikiem młodzieży. Nawet po

moim  i Geralda Rennera śledztwie dla Hartford Courant  

w 1997 roku, które ujawniło nadużycia Maciela na

seminarzystach  i używanie przezeń narkotyków,

Jan Paweł II nadal Maciela hołubił.

Jason BERRY (dziennikarz National Catholic Reporter)

 

Z tego też tytułu działalność Legionu i jego założyciela musiała być szczególnie bliską polskiemu papieżowi. Na o. Degollado spływały przez cały ten pontyfikat liczne splendory jako na „skutecznego przewodnika młodzieży”. Towarzyszył on bezpośrednio Janowi Pawłowi II w podróżach po Meksyku w latach 1979, 1990 i 1991, był jednym z ekspertów Światowego Synodu Biskupów w Rzymie (1991, 1993 i 1997), mianowano go w 1994 r. radcą Kongregacji ds. Duchowieństwa, pozostawał kanclerzem Papieskiego Atheneum Apostolorum w Rzymie, reprezentował papieża jako delegat na Konferencję Latynoamerykańskich Episkopatów w Santo Domingo (1992). W 60 rocznicę założenia zgromadzenia (4.01.2001) papież przyjął na audiencji ok. 20 000 delegatów LC. W przemówieniu podkreślił ich oddanie, wiarę i znaczenie takich właśnie ruchów w Kościele XXI wieku.  Dlatego zaskoczeniem było – już wtedy – powolne wycofywanie się (od tego spotkania w Rzymie) Ojca Założyciela LC z piastowanych urzędów i ostentacyjne usuwanie się jego osoby w cień. Zwieńczeniem tego procesu była rezygnacja w styczniu 2005 roku z kierowania Legionem Chrystusa.  Trwał on – ten powolny proces – do momentu śmierci Jana Pawła II. Pontyfikat Benedykta XVI to absolutne zniknięcie M.Degollado z „firmamentu” przestrzeni publicznej (ze względu na gigantyczne rozmiary wspomnianego skandalu i jego światowe echa). Ostatecznie został on zawieszony i do śmierci (2008 w Houston – USA) pozostawał w odosobnieniu (w jednym z ośrodków LC).

Powodem sytuacji gdzie o. Degollado począł usuwać się z pierwszych szeregów towarzyszy Jana Pawła II stały się – jak wspomniano – oskarżenia (i to kierowane ze środowisk związanych bezpośrednio z Legionem) pod jego adresem o molestowanie seksualne małoletnich wychowanków LC. I jak wiemy dziś ów proceder miał charakter zorganizowanego, powszechnego procederu. Już w lutym 1997 roku grupa wyższych funkcjonariuszy zgromadzenia oficjalnie oskarżyła o. Degollado o pedofilskie praktyki w latach 50- i 60-tych XX wieku (w stosunku do nich, kiedy byli nieletnimi podopiecznymi Legionu). Byli to m.in. prof. psychologii z Nowego Jorku Juan Vaca (US Defense Language Institute z Monterrey), Arturo Jurado Guzman czy dr latynistyki Uniwersytetu Harvarda Jose Barba Martin. Szczególnie ciężko prezentują się oskarżenia tego ostatniego. Wielokrotne wykorzystywanie seksualne nieletniego łączył o. M.M.Degollado w tym przypadku z posługą duszpasterską – rozgrzeszał wykorzystywanego bezpośrednio po owych lubieżnych czynach. Trudno wyobrazić sobie cierpienia młodego, szczerze wierzącego człowieka, który np. w czasie podniosłych dla chrześcijanina świąt (Wielki Piątek) doznaje takiego szoku.

Te oskarżenia znajdują aktualnie szerokie i dogłębne potwierdzenie. Dochodzić poczęły wiadomości o wykorzystywaniu seksualnym synów, pochodzących z licznych konkubinatów o. Marciala M. Degollado,  wiec  skandal przybierał  wymiar nie tylko dewiacyjno-jurydyczny, ale przede wszystkim moralno-eklezjalny. Następca Jana Pawła II nie mógł więc z oczywistych – medialnych, moralnych i kościelno-organizacyjnych – względów nie podjąć postępowania wyjaśniająco-jurydycznego w tej sprawie. Zwłaszcza, że główni sponsorzy i admiratorzy o.Degollado stracili swe wpływy w kurii po śmierci Karola Wojtyły (Sodano i Dziwisz) .

Dlaczego te oskarżenia i fakty były tuszowane, ukrywane, próbowano „zamieść je pod dywan” ? Wydaje się, że oskarżenia znaczących członków LC zmierzającego do świętości o. Marciela M. Degollado było wyraźnie nie na rękę Watykanowi. Zwłaszcza, iż założyciel Legionu w zamierzchłej przeszłości był dwukrotnie usuwany z seminarium. To w połączeniu z wniesionymi oskarżeniami spowodowało niemały skandal w rzymskiej kurii, w skali całego Kościoła (i jego wizerunku a’la Jan Paweł II – monolit, moralny diament, czystość wartości i drogowskaz etyczny). Zwłaszcza, że w niedalekiej przyszłości pojawiły się kolejne oskarżenia – o nagminne praktyki pedofilskie wśród kleru amerykańskiego. Jest to więc fragment pewnej większej całości, a nie epizodyczny przypadek pojedynczego duchownego. Najwyższe czynniki watykańskie przyjęły w tej sprawie znaną od wieków postawę – nic nie komentujemy, nie wydajemy oświadczeń itd. Wydawało się, że skandal zatuszowano, a kwestię odpowiedzialności  odłożono na zasadzie Ad calendas Graecas.

Drugim aspektem tych tragicznych i skandalicznych praktyk był zdecydowany anty-komunizm, anty-lewicowość i powiązania ks. Degollado z określoną polityką Stolicy Apostolskiej – wspólnie ze stanowiskiem ówczesnej administracji amerykańskiej – wobec tzw. „teologii wyzwolenia”. LC jak i inne konserwatywne, prawicowo-katolicko-fundamentalistyczne ruchy miały przeciwdziałać rozszerzaniu się „zarazy komunistycznej”  w Ameryce Łac.

Dziś wiadomo, że ojciec założyciel LC, bliski przyjaciel i szanowany współpracownik Jana Pawła II był zamieszany w mega skandal o charakterze seksualno-pedofilskim. Jego kariera (zwłaszcza przygotowywania czynione onegdaj, przy wydatnej inicjatywie i aprobacie papieża oraz kurii rzymskiej, do beatyfikacji) rzuca wyraźny cień na codzienność nowych ruchów i formacji powstających ostatnio w katolicyzmie, praktyk tam stosowanych oraz relacji interpersonalnych i stosunków między ludzkich w nich panujących. Stawia ta sytuacja w określonym świetle sympatie  i admiracje Jana Pawła II, a także po części i jego następcy oraz całej kurii rzymskiej (zwłaszcza wszechwładnego wówczas sekretarza Jana Pawła II kard. Stanisława Dziwisza i watykańskiego Sekretarza Stanu kard. Angelo Sodano) oraz żywione nadzieje z ortodoksyjnymi oraz ultra-konserwatywnymi tendencjami w Kościele kat.

Stosunek duchowieństwa diecezjalnego do Legionu Chrystusa był (i pozostaje)  jak zawsze ambiwalentny (by nie rzec – krytyczny). Ponieważ są to w zasadzie ruchy wyłączone spod jurysdykcji miejscowych hierarchów nie mogą być oni zadowoleni z coraz to nowych organizacji kościelnych im nie podlegających. A ten trend panujący w czasach Jana Pawła II był dominującym w Kościele powszechnym (umiłowanie papieża z Polski do centralizmu, autokracji, wszechwładzy kurii i osoby papieża wobec innych biskupów było powszechnie znane). W historii Kościoła to nie pierwszyzna. I tak np. arcybp St.Paul/Minneapolis  (USA) Harry Flynn zabronił na terenie swojej diecezji działalności LC oraz związanego z nim stowarzyszenia Regnum Christi już w latach 90-tych XX wieku. W opinii hierarchy kontakty kleru diecezjalnego i legionistów były „niewyraźne i wątpliwe” oraz nie dawały absolutnej jasności co do zamiarów i posługi tej organizacji. Pasterze diecezji  St.Paul/Minneapolis mieli odczucie, że w tej sytuacji promuje się kosztem Kościoła powszechnego „Kościół paralelny”, odrywający osoby od ich macierzystych parafii. Zarzucano również legionistom tworzenie konkurencyjnych struktur wobec oficjalnie istniejących. Oczywiście poza wspomnianą retoryką był to konflikt interesów centrali i tzw. terenu w przedmiocie wpływów, władzy i finansowych korzyści.

Podsumowując – na razie – dwie części materiału o LC trzeba stwierdzić, po pierwsze, iż  Legion Chrystusa jest organizacją zaliczaną do tzw. nowych ruchów (oczywiście w ramach katolicyzmu) powstających licznie na bazie z jednej strony soborowego (Vaticanum II)  otwarcia  i idei włączenia laikatu do ewangelizacji rzeczywistości zdechrystianizowanego w ostatnich dekadach świata, a z drugiej – jest odpowiedzią zainteresowań części ludzi Zachodu na powrót religią, duchowością, transcendencją. Przyciągają te ruchy – jak zawsze w historii – zacietrzewionych zelotów, nawiedzonych naprawiaczy świata i ortodoksyjnych mistyków wierzących w jedyność prawdy katolickiej oraz takiego przekształcenia rzeczywistości aby możliwy był powrót do dawnej organizacji społecznej (to tęsknota za średniowieczem i ustalonym wówczas hieratycznym i hierarchicznym porządkiem).

Znaczenie takich poza organizacyjnych – w sensie dotychczas pojmowanej eklezjalności i struktury – formacji (np. Opus Dei, Legion Chrystusa, Focolare, Comunione e Liberazione itp.) miało dla koncepcji katolicyzmu Jana Pawła II doniosłą rangę. Mógł on z jednej strony komunikować się z masami wiernych poza oficjalnie istniejącymi kurialno-episkopalnymi (lokalnymi) strukturami kościelnymi, budując i utwierdzając swój wizerunek i wpływy, a po drugie – przywiązanie do takiej wizji Kościoła i funkcjonowania wiary religijnej wyniósł z tradycji powojennej Polski, gdzie ze zrozumiałych względów realizowano (określoną przez sytuację społeczno-polityczną) więź hierarchii z wiernymi oraz budowano tym samym alternatywny model wobec  oficjalnie głoszonych zasad społecznego funkcjonowania PRL. Ale także – jak widzimy dziś – był to projekt alternatywnego modelu katolicyzmu także dla modernizmu, nowoczesności, postępu i rozwoju człowieka.

Czy charytatywna działalność Legionu Chrystusa (podaję ów przykład jako przejaw szerszej tendencji obserwowanej w dzisiejszym świecie, gdzie silnie tradycjonalistycznie, hiper-konserwatywnie i super-purytańsko zorientowane ruchy społeczne – stymulowane przez instytucje religijne i quasi-religijne – zdobywając przez ową charytatywność wpływy na ludzi wykluczonych, biednych, opuszczonych i usuniętych z głównego nurtu postępu cywilizacyjnego,  szerzą takie a nie inne wizje świata, takie a nie inne formy percepcji rzeczywistości, takie a nie inne usytuowanie jednostki w zbiorowości – podporządkowując ich swoim celom i interesom) równoważyć może zagrożenia jakie pojawiają się wraz z rozwojem i rozszerzaniem się wpływów takiego właśnie zgromadzenia ?

Abstrahuję tu od ujawnionych przypadków kryminalno-pedofilsko-erotycznej proweniencji.

Na pewno trzeba zaznaczyć, że wycofywanie się państwa jako formy organizacji społeczeństwa  z coraz to nowych obszarów swych zainteresowań niesie określone skutki społeczno-polityczno-organizacyjne. To też jest – jak w przypadku Polski – efekt  znany pod pojęciem „taniego państwa” (czyli minimalnego, okrojonego do tego co nazywamy bezpieczeństwem militarno-policyjnego chowu, zrzucającego opiekę i pomoc na barki organizacji charytatywnych, poza-rządowych, różnych fundacji etc.).  Wraz z rozszerzaniem się neoliberalnej doktryny w materii funkcjonowania państwa i społeczeństwa rośnie liczba ludzi odrzuconych i wyalienowanych z rozwoju cywilizacyjno-kulturowego. Dotyczy to zwłaszcza państw tzw. III Świata, ale i w krajach wysoko rozwiniętych przecież rozszerza się także krąg biedy, wykluczenia bądź alienacji kolejnych grup czy warstw społecznych. Tak więc rozwoju i prężności takich organizmów jak np. LC należy szukać z jednej strony na pewno w zmianach sposobu organizacji życia społeczno-politycznego współczesnego świata, a z drugiej – w obserwowanej ofensywie i wzroście znaczenia różnorakich organizacji, stowarzyszeń, fundacji czy sodalicji o wyraźnie reakcyjnym, konserwatywno-tradycjonalistycznym, ortodoksyjno-prawicowym charakterze. Współczesna działalność i misja Kościoła powszechnego nie jest też  wolną od tego typu tendencji i prawidłowości. Legion Chrystusa wpisuje się jednoznacznie, ze względu na idee promowane przez swój model wychowania i wewnątrz organizacyjną hierarchię, w owe trendy, kierunki i mody jakimi podąża aktualnie globalna cywilizacja. I frazeologia, retoryka oraz decyzje (czy ich brak) papieża Franciszka niewielu tu zmieniają.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

five − three =