Bach wrocławsko – niemiecki

Pamiętam jeszcze czasy, gdy z wykonaniami muzyki dawnej w Polsce było naprawdę krucho. O ile zdarzały się ciekawe interpretacje muzyki średniowiecznej i renesansowej z wykorzystaniem wiedzy o tych epokach, o tyle wielkie, późnobarokowe formy oratoryjne skazane były co najwyżej na zwykłych, filharmonicznych wykonawców. Jakże ja tęskniłem za brzmieniem jelitowych smyczków, gdy wkładałem na talerz gramofonu nagrania Filharmonii Warszawskiej z oratoriami Händla, wydane zresztą bardzo surowo, właściwie bez dedykowanych okładek i z gazetową wkładką opisującą zawartość. Dziś oczywiście jest inaczej, w Poznaniu, Krakowie, Gdańsku, Warszawie i we Wrocławiu przybywa specjalistów od muzyki dawnej i barokowej, ja zaś sięgam po ahistoryczne interpretacje znanych dzieł przeszłości jak po coś nieco egzotycznego, choć też znacznie ciekawszego dla mnie niż wtedy, gdy byłem na takie wizje po prostu skazany.

Wymieniłem ważne dla kultury muzycznej polskie miasta, ale każdy kto sięga czasem po moje recenzje musi się zachwycić prawdziwym rozkwitem muzyki przeszłości, jaki ma miejsce we Wrocławiu. Jak to zwykle bywa na początku kwietnia, wrocławscy barokowcy sięgnęli po Bacha. Tym razem Wrocławska Orkiestra Barokowa wykonała Pasję Janową Jana Sebastiana, dzieło żyjące dłuższy czas w cieniu wielkiej Pasji Mateuszowej, choć oczywiście niesłusznie. Pasja Janowa jest bardziej teatralna, zaś Mateuszowa bardziej mistyczna. Jednakże im obu John Eliot Gardiner w swojej znakomitej książce Muzyka w Zamku Niebios. Portret Johanna Sebastiana Bacha  przypisuje odnowę dramatu muzycznego po wstrząsającym okresie działalności Claudio Monteverdiego. Rzeczywiście, trzeba przyznać, że w późnym baroku opera zapędziła się w kozi róg. Standardowy, niemal mechaniczny układ arii i recytatywów, niewielka ilość chórów i ansambli sprawiły, że trzeba mieć prawdziwego barokowego bakcyla, aby przesłuchać długie barokowe opery od początku do końca. Paradoksem jest, że to właśnie Bach, który najpewniej nawet nie myślał o komponowaniu oper, zrobił tak wiele dla dramatu muzycznego, za co był zresztą ostro krytykowany przez ograniczonych lipskich teologów i urzędników. Dlatego po premierze Janowej w 1724 roku Bach musiał przygotować „poprawioną” wersję, między innymi bez wspaniałego otwierającego chóru, który wydał się lipskim fundamentalistom zbyt okazały. Na szczęście kompozytor mógł pod koniec życia wrócić do pierwotnej wersji, choć nie wiem z jakiego powodu kilka zespołów muzyki dawnej w naszych czasach wykonało Pasję Janową w drugiej wersji.

Jedna z płyt chóru dla Sony

Chóry są być może najwspanialszym klejnotem w pasjach Bacha, choć i tak naprawdę ciężko je postawić nad wspaniałymi ariami, też nie mającymi konkurencji w XVIII i kolejnych wiekach. Na wrocławskim koncercie (04.04.23, Sala Główna NFM) w zbrodniczy tłum prześladowców Jezusa wcieliły się dzieci i młodzież z Windsbacher Knabenchor i zrobiły to świetnie. Ich śpiew był wyrazisty, pełen barokowej retoryki, czysty i precyzyjny. Naszła mnie nawet myśl o tym, że jednak młodzi Niemcy rozumieją jeszcze lepiej chóry Bacha niż bardziej jeszcze renomowane zespoły brytyjskie, belgijskie czy holenderskie. Dlatego też tempo chórów, nawet w momentach najbardziej zbrodniczego zamętu, nie było bardzo pospieszne. Ciągle odnosiłem wrażenie, że późnobarokowa niemiecka poezja mistyczna, jaką do tekstu z ewangelii włączył Bach (ale też okrzyki tłumów wywodzące się wprost z Ewangelii Janowej) mają dla wykonawców rzeczywiste znaczenie i, z czym zgodziłby się Bach, a już na pewno jego prześladowcy z lipskich elit, słowa są równie ważne jak muzyka. Głosy chłopięce brzmią inaczej niż kobiece soprany i ta miękka tkanka brzmienia pozwalała na bardzo ciekawe eksperymenty sonorystyczne, które wspierała znakomicie Wrocławska Orkiestra Barokowa pod wodzą Ludwiga Böhme. W samej orkiestrze tym razem największe uznanie wywołali u mnie muzycy grający na instrumentach dętych i lutnista, którego było słychać, a było czego słuchać. W Pasji Janowej, w przeciwieństwie do Mateuszowej, często wspiera się organy bardziej wyrazistymi instrumentami w basso continuo, zdarza się nawet klawesyn, jednak lutnia to lepsze rozwiązanie, pod warunkiem, że dyrygent i orkiestra dadzą przestrzeń temu cichemu instrumentowi. Tym razem dali i to nie tylko w ariach, zaś efekt był zachwycający. Na lutni grał Theodoros Kitsos.

Wróćmy jednak do chóru. Zespół istnieje od 1946 roku i rezyduje w bawarskiej miejscowości Windsbach. Jego fundatorem był Hans Thamm. Chór wydał masę płyt z całą klasyką barokową, ale nie tylko, odnajdziemy wśród nich również Eliasza Mendelssohna. Najbardziej znanym wydawcą  nagrań chóru jest Sony i należąca do niej Deutsche Harmonia Mundi. Dyrygent Ludwig Böhme zaskoczył mnie bardzo ciekawym spojrzeniem na relację chóru i orkiestry w Pasji Janowej. Sam będąc śpiewakiem barytonowym jest szefem artystycznym chóru od zeszłego roku. Wcześniej wydał sporo ciekawych płyt dla niemieckiej firmy Carus, która zapisała się mocno w moich myślach pod wpływem rewelacyjnego cyklu dzieł wszystkich Schütza z Drezdeńskim Chórem Kameralnym. Zespół, z którym nagrywa Böhme nazywa się Kammerchor Josquin des Prés i oczywiście wśród nagrań znajdziemy też Missa Pangue Lingua tego wielkiego kompozytora. Nie słyszałem jeszcze chóru Josquina na żywo ani „na martwo”, lecz wszystko wskazuje na to, że warto się z tymi materiałami zapoznać.

Oczywiście nie byłoby Pasji Janowej bez solistów. Mnie najbardziej znany jest Klaus Martens, który głębokim barytonem wykonywał partię Jezusa. Lecz ogromne wrażenie robiła też niemal rokokowa w swej estetyce, ale jednak poruszająca wyrazowo Anja Pöche. Ewangelistą był tenor Tobias Hunger, który barokową retorykę wyrażał z takim rozmachem, że nieco mnie to zaskoczyło. Do tej pory znałem raczej stonowanych Bachowych ewangelistów. Jego jasny i mocny głos budził uznanie. David Erler śpiewający kontratenorem głos miał dość kameralny i nieco nosowy w barwie, ale za to momentami wspinał się z ogromną wiedzą i polotem na szczyty barokowego zdobnictwa.

Był to bardzo udany wieczór. Jego największą gwiazdą był, mimo silnej konkurencji, Windsbacher Knabenchor. Jeśli dyrygentowi dane będzie dłużej popracować z niemiecko – polskim zespołem wykonawców, może z tego powstać naprawdę ciekawe nagranie.  

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

eight − six =