Z wielkiej czy z małej litery? – zastanowi się Czytelnik po spojrzeniu na mój tytuł. Przypomnę, że rzeczowniki pospolite można wzbogacić wielką literą, jeśli chce się podkreślić swój stosunek emocjonalny do danej rzeczy. A owi „Berlińczycy” to Filharmonicy Berlińscy, od zawsze jedna z najlepszych orkiestr na świecie. Do wrocławskiego NFM na koncerty przyjechał ich koncertmistrz, Polak Daniel Stabrawa. 20 lutego nadał on prezentowanym utworom i kolegom – muzykom z NFM Filharmonii Wrocławskiej charakterystyczne złociste brzmienie, w którym tyle lat pławili się ku uciesze melomanów Karajan i Furtwängler. Daniel Stabrawa jest też od lat szefem obdarzonej szczególnym brzmieniem i zaangażowanej w wykonawstwo muzyk dawnej i współczesnej Capelli Bydgostiensis.
Daniel Stabrawa / fot. archiwum artysty
Wrocławski koncert zaczął się od Sekstetu Es-dur op. 39 Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego. Zawsze miło zagłębić się w świecie szkolnego kolegi Chopina. Słychać w tym sekstecie podobne do chopinowskich pasje, fascynacje, doświadczenia życiowe i muzyczne. Aż chciałbym użyć maszyny czasu i rozejrzeć się po romantycznej Warszawie i znaleźć miejsce, gdzie muzyczna młodzież spotykała się i rozprawiała o tym co w życiu i muzyce najistotniejsze. Może jakiś przygodny muzyk ludowy zafascynował zarówno Chopina jak i Dobrzyńskiego, przez co pewien szczególny klimat i niezwykła muzyczna perspektywa stały się im po części wspólne. Oczywiście Dobrzyński nie może się mierzyć z Chopinem jeśli chodzi o geniusz muzyczny, ale nie jest to zły kompozytor. W jego sekstecie zdarzają się momenty wielkości, ale też sporo jest taktów prawie salonowych. Stabrawa zaczarował ten utwór słonecznym, zwinnym i bardzo fantazyjnym brzmieniem. Świetnie grali soliści z NFM, w tym utworze tylko smyczkowcy.
Swój Septet Es-dur op. 20 zadedykował Beethoven Marii Teresie Burbon-Sycylijskiej, rzymskiej cesarzowej oraz królowej Czech i Węgier. Utwór spotkał się z aż za dobrym, zdaniem Beethovena, przyjęciem. Przez jakiś czas przyćmiewał znacznie śmielsze arcydzieła Geniusza z Bonn. Sepstet powstał po dwóch koncertach fortepianowych, należy jeszcze do wczesnego okresu twórczości Beethovena. Pewne jego elementy są nawet jeszcze bardziej wpatrzone w przeszłość, z której Beethoven wkrótce miał całkowicie wyrosnąć. Obok pojawiających się na drugim tle wspaniałych, architektonicznych płaszczyzn, w tym utworze jeszcze bardzo nieśmiało zamarkowanych, słychać w Sepstecie, znacznie mocniej niż w koncertach fortepianowych, wspomnienie Mozarta. Niektóre frazy są operowo zakręcone, wybuchając kulminacjami, które jednak nie wieńczą całości. Ogólnie pewna fantazyjność czyni Sepstet dziełem intrygującym, mimo, że wiemy, iż za chwilę Beethoven zmieni cały świat. Są w sepstecie momenty, których nie powstydziłaby się pisana z rozmachem symfonia, są też wątki bardzo kameralne.
Sepstet łączy brzmienie instrumentów dętych ze smyczkowymi w stosunkowo małym składzie. Zestawienie fagotu, klarnetu, rogu ze skrzypcami, altówką, wiolonczelą i kontrabasem kusi wielu świetnych skądinąd wykonawców do zatopienia się w pastelowym, niezobowiązującym relaksie. Daniel Stabrawa i soliści NFM nie poszli tą drogą. Zdecydowali się mocno podkreślić bogactwo Sepstetu, wejść jawnie w jego zagadkowe niekiedy labirynty, podkreślić nagłe zwroty akcji, oraz postmozartowskie mikrokulminacje. Była to piękna interpretacja. Odmienna też od większości mi znanych, przez co miałem okazję przysłuchać się dokładniej temu nieco mniej znanemu dziełu Beethovena.
Na koniec wymienię wszystkich zaangażowanych w projekt muzyków. Do teraz rozbrzmiewają w mojej wyobraźni wspaniałe solówki rogu, klarnetu i fagotu w Septecie, wysmakowane dialogi wiolonczeli i skrzypiec w Dobrzańskim i wiele innych miłych muzycznych doznań.
Wykonawcy:
Daniel Stabrawa – skrzypce
Instrumentaliści NFM:
Radosław Pujanek – skrzypce
Artur Tokarek – altówka
Maciej Kłopocki – wiolonczela
Wojciech Fudala – wiolonczela
Janusz Musiał – kontrabas
Maciej Dobosz – klarnet
Mateusz Feliński – róg
Katarzyna Zdybel-Nam – fagot