Nie tak dawno, przy okazji sierpniowego, wrocławskiego festiwalu muzyki dawnej Forum Musicum zachwycałem się występem poznańskiego zespołu Ensemble del Passato, gdzie mogliśmy słuchać włoskiej muzyki wczesnobarokowej w porywającym wykonaniu sopranistki Anny Budzyńskiej, Macieja Kończaka grającego i improwizującego na historycznych gitarach oraz Henryka Kasperczaka grającego na chittarone.
Muzycy, a konkretniej Anna Budzyńska, nie wahali się wtedy przed komentowaniem wykonywanych utworów, co było pomocne, gdyż nie wszyscy kompozytorzy byli bardzo znani. W ramach tych komentarzy padła też informacja o ciekawym projekcie, jaki Ensemble del Passato w zasadzie już zapoczątkował. Projektem tym jest seria płyt „400 lat temu” poświęconych dziełom z konkretnego roku poprzedzającego o cztery wieki nasz obecny rok. I oto mam wreszcie w gramofonie cyfrowym zwanym pospolicie odtwarzaczem CD pierwsze dziecko tego projektu, czyli CD „Clori. 1622”.
Tu jeszcze raz wspomnę, że uwielbiam muzykę wczesnego baroku, w której z mniejszą lub większą siłą łączą się aż trzy wielkie stylistyki muzyczne – renesans, manieryzm i barok. Elementy tego pierwszego zyskują czasem formy bijące na głowę wyrafinowaniem to co było wcześniej, we właściwej epoce renesansu. Z kolei manieryzm staje się śmiały, ekspresyjny i prawdziwy, przestaje być li tylko alchemiczną ekstrawagancją (chciałem tu wpierw napisać „laboratoryjną”, ale mówimy w końcu o XVII wieku). W końcu trzeci element, barok, jest tu jeszcze wiosennie świeży, natchniony jak rzeźby Berniniego czy późnego Michała Anioła, nie gubi go jeszcze piekielna rutyna, której najlepszym obrazem są tasiemcowe opery złożone z numerów i będące przeważnie mimo świetnych niekiedy arii całościowo nieznośne.
Za jedno z najpóźniejszych arcydzieł czystego muzycznego renesansu uchodzi genialny motet Viri Galilei Palestriny pochodzący z 1594 roku. Z kolei za śmiały krok w stronę pełnego baroku wypada uznać jedną z pierwszych oper, czyli Orfeusza Monteverdiego (premiera – 1607 w Mantui). Czy jednak Orfeusz nie zawiera w sobie tchnienia renesansu? Jednym z najwspanialszych dzieł późnego renesansu są też Lagrime di San Pietro (cykl motetów „Łzy św. Piotra”) Orlando di Lassa, nie mający sobie równych jeśli chodzi o skrzenie się wielogłosowych mikrostruktur, ujętych po części madrygałowo i manierystycznie. To zbyt słabo znane arcydzieło pochodzi z roku 1594, ostatniego roku życia kompozytora.
Mamy zatem rok 1622. Zakończono właśnie budowę nowożytnej bazyliki św. Piotra w Rzymie, która była rozpoczęta w 1506 roku przez Donato Bramantego i kontynuowana przez wielu innych architektów, takich jak Rafael, Antonio da Sangallo Młodszy, Michelangelo, Giacomo della Porta i Carlo Maderno. Guido Reni namalował obraz “Aurora” na stropie pałacu Rospigliosi-Pallavicini w Rzymie. Obraz przedstawia boginię jutrzenki na rydwanie ciągniętym przez cztery konie, otoczoną przez putta i Hory. Jest to przykład malarstwa iluzjonistycznego, które tworzy złudzenie przestrzeni i ruchu na płaskiej powierzchni. Iluzjonizm to jedna z najważniejszych cech baroku, tak znienawidzona przez późniejsze style.
W muzyce Claudio Monteverdi skomponował operę “Il combattimento di Tancredi e Clorinda”, która opowiada o walce między chrześcijańskim rycerzem a muzułmańską wojowniczką podczas pierwszej krucjaty. Opera jest uznawana za innowacyjną ze względu na zastosowanie nowoczesnej techniki recytatywnej, recitar cantando. Ciężko napisać, że „Il combatimento” jest barokowe. Monteverdi stworzył w tym dziele, które trudno też nazwać typową operą, swój własny styl, który był czymś nieskończenie efemerycznym, a szkoda, bowiem efekt do dziś jest niepowtarzalnie świeży. Moim zdaniem „Il combattimento” mimo monodii jest raczej arcydziełem manieryzmu. Tymczasem w królestwie poezji Torquato Tasso, który skądinąd stanowił doskonałe paliwo dla manierystycznych zamierzeń Monteverdiego, opublikował swoją ostatnią i najbardziej dojrzałą wersję eposu “Jerozolima wyzwolona”, który opowiada o zdobyciu Jerozolimy przez krzyżowców w 1099 roku. Epos ten jest uważany za arcydzieło literatury renesansowej, manierystycznej i barokowej, ze swoją bogatą narracją, wyrafinowanym stylem i głębokim znaczeniem moralnym i alegorycznym.
Na płycie „Clori” w przeciwieństwie do koncertu nie znajdziemy Monteverdiego, odkryjemy za to na niej dzieła Biagio Mariniego, Givanniego Stefaniego i Carla Milanuzziego. Dźwięk gitar i chittarone stanowi na tym fonogramie wspaniałą, dźwiękową arabeskę srebrzystych strun, mogącą trochę przypominać świetne dokonania Le Poeme Harmonique Dumestre’a, ale inną, oryginalną, jedyną w swoim rodzaju. Podobnie z Francuzami mogą kojarzyć się przepyszne improwizacje, zachowujące klimat epoki, nie popowe czy jazzowe, jak to zbyt często zdarza się zespołowi l’Arpeggiata, też znanemu z wytwórni Alpha. Ensemble del Passato wydaje jednak polski Dux i sądzę, że stanowi on teraz, dzięki cyklowi „400 lat temu” godnego przeciwnika dla Francuzów. Mamy tu bowiem podobną świeżość interpretacji, ale mającą potencjał sięgnięcia jeszcze bardziej w głąb tej wspaniałej muzyki, wydestylowania z niej rzeczy zupełnie nieziemskich. A warto to czynić i warto być tego słuchaczem, bo pierwsze dekady XVII wieku to naprawdę wyjątkowy muzyczny skarbiec.
Jedną z najmocniejszych stron płyty jest oczywiście głos Anny Budzyńskiej. Na koncercie nie wiedziałem, że jest aż tak niezwykły. Sopranistka ewidentnie szuka swojej własnej wokalnej drogi, wiedząc doskonale, że XVIII wieczne belcanto nie jest w stanie oddać sprawiedliwości świeżym monodiom z początków XVII wieku. Takie próby nie są nowe – mamy Cacciniego z Marco Horvatem czy Landiego z Marco Beasleyem (też z Alphy). Jednak Anna Budzyńska jest na dobrej drodze, aby uzyskać świeżość wokalną potrzebną dla wczesnobarokowej muzyki bez poświęcania subtelności jakie znamy z obecnej edukacji klasyczno-wokalnej. Jej głos jest na płycie bardziej oparty na rejestrze twarzowym, bardziej jakby falsetowy, nie wpadający w mocne vibrato, nie uderzający Wagnerowską (czy nawet Mozartowską) potęgą tam, gdzie potrzebna jest raczej pieśń niż późnooperowa aria. Nie umiem jeszcze tego zjawiska opisać, czekam z tym na następne płyty, ale z pewnością jest intrygujące. Sądzę, że śpiewaczce pomogły kursy mistrzowskie u Cecili Bartoli, która też znalazła zupełnie własną wokalną drogę do muzyki Vivaldiego i jego współczesnych, jak i doświadczenia z muzyką nową, też szukającą nowych technik i ekspresji. Wśród wykonywanych przez nią kompozytorów można wymienić Aleksandra Nowaka, Pawła Mykietyna, Pawła Szymańskiego i Krzysztofa Pendereckiego. Również zakładane przez nią zespoły mają łączyć muzykę dawną ze współczesnymi interpretacjami. Jednak na płycie „Clori” owa nowość w pełni służy próbom oddania tej rewolucyjnej w sztuce epoki, jaką były pierwsze dekady XVII wieku w Italii i kilku innych miejscach w Europie, do których z pewnością można dodać dwór Wazów w Warszawie, ale też niektóre ośrodki we Francji, Hiszpanii i w Niemczech.
„Clori” Ensemble del Passato to nie tylko znakomita wczesnobarokowa płyta. To najpewniej początek przełomowej serii nagrań, na której kolejne odsłony czekam z niecierpliwością. Zapraszam do nabycia roku 1622 i czekania wraz ze mną!