Czy sztuczna inteligencja zapewni nam sztuczny racjonalizm?

Sztuczna inteligencja jest w modzie, a roboty, o których tyle gadano w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, są już wszędzie i lada moment zobaczymy jak koło południa wpadają do baru na setkę wódki i zakaskę. Ludzie zastanawiają się, czy roboty zabiorą im pracę, zaś uczeni w sztuce przewidywania przyszłości zapewniają, że nie ma o tym mowy, że jak nie będzie takiej pracy, to będzie inna, jako że ktoś będzie musiał kupować te wszystkie wspaniałe rzeczy produkowane przez roboty, gdyż inaczej miałyby poczucie bezsensownej pracy i musiałyby korzystać z kosztownej pomocy psychoterapeutów.

 

 

Przez stulecia wydajność niemal stała w miejscu, ruch zaczął się w okresie poprzedzającym rewolucję przemysłową, w czasie kiepsko opisanej wielkiej rewolucji agrarnej. Potem wzrost wydajności w produkcji materialnej zaczął gwałtownie przyspieszać, szybko zmieniając strukturę zawodową społeczeństw, a wreszcie w czasach automatyzacji i robotyzacji dostał obłędu i musieliśmy pospiesznie tworzyć nowe zawody, w których wzrost wydajności nie grozi. Strach pozostał, jednak, jak czytamy w raporcie World Economic Forum, „w skali światowej roboty do roku 2022 spowodują zaniknięcie 75 milionów miejsc pracy i stworzenie 133 milionów nowych miejsc pracy.” Muszę przyznać, że trochę wystraszyła mnie dokładność tych obliczeń, a drzemiący we mnie pesymista orzekł, że spowoduje to wzrost niezadowolenia, ponieważ niezadowoleni będą ci, którzy stracą swoje miejsca pracy oraz 83,6 procent tych, którzy dostaną nowe miejsca pracy, ponieważ prawdopodobnie pozostałe 16,4 procent będzie zarabiać znacznie więcej niż oni, co będzie oznaczało dalszy wzrost upokarzających nierówności społecznych.


Z opracowania The Facts of Economic Growth, C. I. Jonesa dowiadujemy się, że od roku 1820 przeciętna wydajność człowieka w skali światowej wzrosła dwudziestokrotnie, co oznaczało również stały wzrost bogactwa. Mimo wszystkich kryzysów i dwóch wojen  światowych, w ubiegłym stuleciu ekonomia światowa rosła średnio o 2 procent rocznie. Wszelako jak dowodzą inni badacze, im świat jest bogatszy, tym większe są nierówności i tym bardziej zajadłe spory o to, jak te nierówności raz na zawsze zlikwidować.     


Poza rynkiem pracy mogą lądować ludzie o najniższych kwalifikacjach, a żaden system zasiłków nie zmieni faktu, iż będą w ekonomicznie gorszym położeniu niż pracujący, jak również tego, że będą mieli mniejszy prestiż społeczny, co może oznaczać wyższy poziom niezadowolenia (mimo znacznie wyższej jakości życia niż miała poprzednia generacja).     


Doświadczenie podpowiada, że w najlepszym przypadku wszyscy wygrają, a poziom społecznego niezadowolenia będzie rosnąć. Co zapewne będzie prowadzić do gwałtownych żądań upaństwowienia robotów tam, gdzie będą one znajdowały się w rękach prywatnych i do ich prywatyzacji, tam gdzie będą one państwowe, jak równie prawdopodobnie poszukiwane będą możliwości jakiejś trzeciej drogi. To, że sztuczna inteligencja zostanie zaprzągnięta do poszukiwania haków na przeciwnikow jedynie słusznej drogi, jest niemal pewne, pociechą może być wysokie prawdopodobieństwo rozproszenia tych wysiłków, co zapewne nieco złagodzi skuteczność tych zabiegów.


Na dziś, bez obawy możemy dawać dobre rady związkom zawodowym, żeby nie broniły bezużytecznych zawodów i wspierały przygotowanie ludzi do przechodzenia do nowych bardziej obiecujących zajęć. Jest pełna gwarancja, że nikt tej rady nie posłucha, ale my możemy zyskać opinię osób przenikliwych. Oczywiście możemy dołączyć do przeciwników postępu, co jest jeszcze łatwiejszą drogą do zyskania poklasku i sławy. Ruchy antyszczepionkowe, anty-GMO, pro life i inne dobre zmiany otwierają szeroko drzwi i witają każdego, kto gotów jest poświęcić się dla tej lub innej Sprawy. (Na Godota nie trzeba czekać, Godek już jest.)


Zatroskani zastanawiają się nad pytaniem, jak będzie wyglądał świat, w którym praktycznie całą produkcję materialną oraz znaczną część usług wykonywać będą roboty, a ludzkość będzie miała wielokrotnie więcej czasu na umilanie sobie nawzajem życia. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie znamy odpowiedzi na to pytanie, chociaż jest wiele przesłanek skłaniających tak do optymizmu, jak i do pesymizmu. 

Modne (nadal) pojęcie zderzenia cywilizacji wywołało już wiele sporów o to, co rozumieć przez owe zderzające się cywilizacje. Początkowo miało to określenie oznaczać starcie cywilizacji chrześcijańskiej i islamu. Cywilizacja chrześcijańska, jeśli kiedykolwiek istniała, to z pewnością nie w czystej formie, a od czasów oświecenia Zachód aspirował raczej do racjonalności, coraz słabiej celebrując swoją religijną tożsamość. Z islamem sprawa zgoła odwrotna, gdyż reakcją na militarne klęski i kulturowe zacofanie był religijny fundamentalizm i ucieczka od wszelkiego racjonalizmu. Zderzenie Zachodu z muzułmańskim fundamentalizmem trudno nazwać zderzeniem cywilizacji, ponieważ zachodnia cywilizacja nigdy nie była homogeniczna, a w ostatnich dekadach ucieczka od oświeceniowego racjonalizmu wydaje się być zaraźliwą chorobą.


Analizując przyczyny zapaści cywilizacyjnej muzułmańskiego świata egipski filozof, Murad Wahba, mówił, że cywilzacja zachodnia od renesansu do oświecenia przepoczwarzała się z cywilizacji chrześcijańskiej w cywilizację racjonalistyczną, przejmującą dziedzictwo starożytnych Greków, co pozwoliło Europejczykom na zdystansowanie reszty świata pod względem rozwoju nauki. Trudno o wątpliwości, iż roboty zawdzęczają swoje istnienie temu, że odzyskaliśmy Arystotelesa, Sokratesa, Talesa z Miletu i innych. Osobiście nie podejrzewam, żeby cokolwiek zawdzięczały Matce Boskiej, domyślam się również, że sztuczna inteligencja w swojej rekonstrukcji historii robotów może nie zauważyć istnienia Karola Marksa.


Czy możemy zasadnie mówić o oświeceniowej cywilizacji? Steven Pinker twierdzi, że tak, a jego najnowsza książka napisana po Zmierzchu przemocy, nosi tytuł Enlightenment Now: The Case for Reason, Science, Humanism, and Progress.  


Czytałem samą książkę, jak również kilka entuzjastycznych recenzji, Jerry Coyne zwrócił uwagę na kilka druzgoczących.  Druzgotała m.in. Erika Schelby sławiona jako znawczyni businessu, w artykule, którego tytuł głosił, iż klasa przemysłowców nie rozumie oświecenia i trzeba rzucić rękawicę szacunkowi, jaki Bill Gates i Steven Pinker okazują oświeceniu.    


Psycholog ewolucyjny Steven Pinker poświęcił wiele lat na badanie przemocy i jakości życia ludzkości na przestrzeni dziejów. Wyniki tych badań przedstawia w Zmierzchu przemocy, pokazując jak mord powoli przestawał być na przestrzeni dziejów codziennością, jak stopniowo wzrastał pozim bezpieczeństwa, jak w miarę rozwoju nauki wzrastała długość ludzkiego życia, jak powoli zanikały klęski głodu i zarazy. Ten długi pozytywny trend nie eliminuje wszystkich koszmarów, które były, są i prawdopodobnie będą miały miejsce w przyszłości, niemniej dane pokazują niezbicie, że ten pozytywny trend istnieje, że nie tylko nauka daje nam możliwości pozwalające na lepsze i dłuższe życie, ale są również pozytywne zmiany ludzkiej moralności. 


E tam, powiada pani Schelby, tak bardzo to się znowu nie poprawiło. A na dowód przywołuje (a jakże) Thomasa Piketty i jego raport o nierównościach, które rosną (czyli bogaci bogacą się szybciej niż mniej bogaci, a bogatych jest coraz więcej), a na dodatek środowisko w ruinie i toksyczne algi szaleją na Florydzie. 


Schelby ignoruje 99 procent argumentacji (i dowodów) Pinkera, jak również fakt, że Pinker nie ignoruje zagrożeń, chociaż bez wątpienia uważa za ciekawszy fakt stałej poprawy położenia najuboższych, zwiększanie się długości życia również ludzi mieszkających w  krajach najbiedniejszych, lepszy dostęp do żywności i wody pitnej, do energii czy oświaty, aniżeli różnice dochodów między najbogatszymi i najuboższymi. Oczywiście nie oznacza to, że Pinker patrzy na świat przez jakieś różowe okulary i że twierdzi, iż żyjemy na najlepszym ze światów, pisze również, że ten trend nie był równomierny, że załamywał się w przeszłości i może załamać się teraz, pokazuje zaledwie, że (głównie) dzięki nauce człowiek zdołał osiągnąć znaczący postęp.   


Pani Schelby stanowczo protestuje i zapewnia, że postęp techniczny nie jest tym samym co postęp ludzkości. Aczkolwiek Pinker nigdzie takiego znaku równości nie stawia, autorka recenzji z uporem źle zaprogramowanego robota dekonstruuje:      

„Na pierwszy rzut oka euforia Pinkera na temat wartości oświecenia może urzekać. Czy chcielibyśmy żyć w irracjonalnym i antynaukowym świecie? Trudno jednak nie widzieć, że jest to grubo ciosana obrona status quo. Ta antyseptyczna wersja oświecenia pomija antyimperialistyczne i antykolonialne idee. Naukowe dociekanie jest metodą, ale nie nadaje się do niczego jako dogmatyczny światopogląd.”

Oświecenie nie było tak piękne – pisze Schelby – i na dowód przytacza fakt, że Katarzyna Wielka korespondowała z Wolterem, a rosyjscy oficerowie chodzili na wykłady Immanuela Kanta. Tak naprawdę oświecenie to był początek globalizacji, zrodziło kolonializm i imperializm. Zadumałem się nad rozmiarami niepowodzenia amerykańskiej oświaty, autorka artykułu w „Salonie” wydaje się być nieświadoma nie tylko istnienia imperium perskiego, greckich kolonii, imperium rzymskiego, ale wygląda na to, że nikt jej w szkole nie mówił o odkryciu Ameryki, o zamorskich koloniach Hiszpanów, Portugalczyków, Holendrów, Brytyjczyków, Francuzów i innych.  


Nie trzeba znać książki Pinkera, żeby wiedzieć, że ruch oświeceniowy zwracał się przeciwko przywilejom z racji urodzenia, przeciw despotyzmowi, że to z tego ruchu zrodził się protest przeciwko niewolnictwu, że oświecenie było motorem walki o niepodległość brytyjskich kolonii w Ameryce i impulsem do długiej walki o niepodległość innych posiadłości mocarstw kolonialnych. Oświecenie było zarówno efektem rozwoju nauki, jak i impulsem do przyspieszenia tego rozwoju.     


Ataki na naukę pojawiają się dziś z lewa i z prawa, więc trudno się dziwić, że pochwała oświecenia, krytycznej myśli i odejścia od pomieszania oświaty z fanatyczną ideologią czy to religijną, czy polityczną, wywołuje niepokój i głębokie oburzenie moralne. Teologia powraca na uniwersytety, a od przedszkolanek coraz częściej wymaga się świadectwa pobożności. Roboty nie mają w tej sprawie własnego zdania, a w Chinach sztuczna inteligencja już została zaprzągnięta do pracy i pomaga sprawdzać poziom lojalności obywateli wobec władzy.


Czy może się okazać, że pewnego dnia sztuczna inteligencja zacznie również wspierać ruch na rzecz powrotu do racjonalności? Chwilowo wydaje się, że górę bierze trend zgoła odwrotny. Ja jednak jestem optymistą, a jeśli mój optymizm przypadkiem okaże się uzasadniony i sztuczna inteligencja istotnie zacznie wspierać powrót do oświeceniowego racjonalizmu, to nawet ateiści będą mieli powód, by powiedzieć jej: serdeczne bóg zapłać.

 

Tekst pochodzi z portalu Listy z naszego sadu

O autorze wpisu:

O Andrzeju Koraszewski, jednym z najwybitniejszych polskich racjonalistów, można by napisać całą książkę. Polecamy zatem wpis o nim i jego przyjaciołach z portalu Andrzeja - "Listy z naszego sadu". Oto on: http://www.listyznaszegosadu.pl/autorzy

18 Odpowiedź na “Czy sztuczna inteligencja zapewni nam sztuczny racjonalizm?”

  1. Nie ma czegos takiego jak sztuczna inteligencja i nie bedzie. A juz na pewno nie ma to nic wspolnego ze "wspieraniem do racjonalnosci". Nie ma ten nic niepieknego w tym ze Niemka Katarzyna z kims tam korespondowała. Ostatecznie kultura niemiecka była swietna, a jednak dała sie złapac na program mordowania ludzi. Akurat Marks zajmowal sie modelowaniem rzeczywistosci, wiec sztuczne roboty mają wiecej wspolnego z Marksem niz z Matka Pana Boska. Religie w teori modelują nierzeczywistosc, a w praktyce mozne je uzywac do modelowania zachowan ludzkich. W tym sensie są bardziej przydatne bo przewidywalne. Swiadomy pracownik moze sie buntowac, strajkowac, chciec godziwie zarabiac. Pracownik religijny jest bardziej sterowalny, kapital woli religijnych. Stąd  pewnie to wyciąganie i straszenie Marksem, oj religie niedobre, mogą sie wykoleic,  ale Marks jeszcze gorszy – co jest kompletną  bzdurą. Jestescie na utrzymaniu jankesow, ze w kazdym artukule musicie sie wykazac i straszyc Marksem?    

    1. Swiadomy pracownik moze sie buntowac, strajkowac, chciec godziwie zarabiac. Pracownik religijny jest bardziej sterowalny, kapital woli religijnych. Stąd  pewnie to wyciąganie i straszenie Marksem, oj religie niedobre, mogą sie wykoleic,  
      ====
      Prawdziwa sztuczna inteligencja też by się buntowała, bo by była na tyle inteligenta / świadoma tego że jest wykorzystywana i nie chciałaby kupować bajek darwinistów społecznych i przyjmować, jako pracownik, punktu widzenia pracodawcy, słuchać bajek Szaniawskiej, że droga do podniesienia wynagrodzenia wiedzie przez eliminację kolegów i koleżanek z pracy, być ciągle dla pracodawcy wyrozumiałym i nigdy od niego nie wymagać, bo taki "biedny" — co jest ​frajerstwem do kwadratu.

    2. Algorytmy uczenia maszynowego nie mają świadomości. Są tylko zmechanizowaniem / zautomatyzowaniem pewnych funkcji ludzkiego mózgu, jeśli się nie mylę, chodzi głównie o rozpoznawanie wzorów, tak, jak kalkulator jest zautomatyzowaniem / zmechanizowaniem liczenia.

      1. Sztuczna inteligencja to jest sztuczny system (tzn. stworzony przez człowieka, nie wyewoluowany), który ma zdolność generalizacji. Generalizacja polega na tym, że system jest w stanie poprawnie odpowiedzieć na pytania, które nigdy wcześniej nie były zadane. Dzieje się to w ten sposób, że na podstawie danych system wypracowuje pewne uogólnienie, które jest na tyle trafne, że z jego pomocą można udzielić trafnej odpowiedzi na pytanie, które system usłyszał po raz pierwszy.

        1. Ale te dane są z podobnej kategorii?
          Musi nauczyć się ileś tam twarzy, żeby powiedzieć o to jest twarz, nawet jeśli wcześniej takiej nie widział? Nie może generalizować w temacie kotów, gdy wcześniej był karmiony obrazami księżyca?

          1. No przecież tak samo jest z człowiekiem. Jak dziecku będziesz pokazywać zdjęcia księżyca, a potem pokażesz kota pierwszy raz w życiu, to dziecko nie będzie wiedziało, co to jest.

          2. Chodziło mi o to, że to nie jest do końca "pytanie, które system usłyszał po raz pierwszy".
            Działanie algorytmu jest oparte raczej na "byciu obkutym", działaniu w oparciu o prawdopodobieństwo (obliczane na podstawie danych, którymi „nakarmiono” oprogramowanie), że coś się wydarzy, a nie na kreatywności / inteligencji radzenia sobie w nowej sytuacji. 
            Przynajmniej ja to tak rozumiem. A jest to rozumienie człowieka, który nie jest specjalistą. 🙂

        2. Bo przecież istnieje jakiś powód tego, że te algorytmy nie radzą sobie z moderowaniem treści.
          I gdyby Facebook czy YouTube chciał zapewnić prawdziwą moderację, powinien zatrudnić masę ludzi (co by było dobre, bo gdzieś Ci ludzie, których zwolnią z kas, powinni pracować, a tak zamożne firmy jak facebook czy Google powinny mieć setki tysięcy ludzi zatrudnionych na całym świecie, a nie garstkę). Ale bronią się przed kosztami.

          1. Analiza testu w języku naturalnym jest (bardzo) trudna, bo maszyna nie rozumie treści. Np. nie rozumie kontekstu. Dla nas pewne sprawy są oczywiste, bo mamy doświadczenie (wiedzę) życiowe, np. w rozmowie o dobranockach od razu skojarzymy, o co chodzi z krecikiem, a maszyna nie, jeżeli nie ma tej informacji. Maszyna nie rozumie emocji, nie potrafi ich odczytać z tekstu, tembru głosu itd., bo nie ma emocji. Nie wiemy, jak zaimplementować emocje w maszynie, bo sami nie rozumiemy emocji.

  2. Zwiedzony zacznym tutułem rzuciłem się do czytania odczuwając dziwny niepokój. Czy tym razem nie będzie nic o okropnym islamie… wait… 

    1. To akurat nie jest problem, że o islamie.
      Samo mówienie o islamie nie jest problemem.
      Czy tam krytyka i tak dalej. 
      To na przykład mi się podoba: https://youtu.be/5TvsaOC3v38 (chodzi i sieje wątpliwość, bardzo mi się to podoba) i sarah haider, w tym dlatego że jest prawdziwą ateistką, w przeciwieństwie Douglasa Murraya czy Korgi z poczuciem winy, że rzucił religię.
      Problem jest gdy ktoś chce używać islamu, by niszczyć życie innym ludziom.
      Jak na przykład prawicowa antyliberalna i konserwatywna kontrrewolucja. Te spoty pisu mające na celu zmanipulowanie Polakami tak, by odebrali sobie wolność (mokry sen prawicowej antyliberalnej / konserwatywnej kontrrewolucji). Orban i tak dalej. Szaniawska, która chce podjudzać jednych pracowników przeciw innym. W ogóle mieszanie świata pracy z religią. Ludzie, którzy w rzeczywistości nie lubią Europejczyków i czują do nich prawicowy wstręt i myślą o Polakach w kategoriach Polactwa.
      W każdym bądź razie u Andrzeja Koraszewskiego nigdy niczego takiego nie zauważyłem. Nawet podobał mi się artykuł o wyrównywaniu szans w Izraelu. Był zupełnie inny niż gadanie prawicy, że Ci ludzie z czarnych dzielnic w USA to są tylko sami sobie wszystkiego winni, bo nie mają ojców. I w ogóle to dlatego, że "chciwe matki" rodzą dzieci, by żyć z amerykańskiego 500+ i potem są strzelaniny i gangi. No jak nie ma ojców, to społeczeństwo / państwo powinno wymagać i wdrożyć programy, które rozwiążą problemy, przede wszystkim skasować powszechny dostęp do broni, rozbić te czarne dzielnice, ingerować w środowisko / zmienić je, poprzenosić tych ludzi (nie wszystkich w 1 miejsce) do „lepszej” białej / azjatyckiej dzielnicy, by się mogli wychować w innym środowisku. A prawica tylko potrafi powiedzieć, że Ci ludzi są mało inteligentni i pokazywać wyniki testów na IQ jako dowód i twierdzić, że tak musi być, nic nie da się zrobić, takie jest prawo natury, darwinizm społeczny — wszyscy zawsze powinni żyć z poczuciem, że są sami winni wszystkiego w życiu, nawet tego gdzie się urodzili, dlatego ciągle zrzucają winę na matki, brak ojców i tak dalej, bo Ci ludzie są po prostu zbyt głupi na coś lepszego, bo według darwinistycznie społecznej prawicy nie ma czegoś takiego jak wpływ środowiska na mądrość / poziom inteligencji. Jak ktoś się głupi urodzi z genetyczną skłonnością do przestępczości, to zawsze będzie skazany na bycie przestępcą, jak ktoś skazany na bycie alkoholikiem, bo miał ojca pijaka (wystarczy zauważyć jak Jacek Tabisz często rzuca tekstami o tym, że coś jest genetyczne, jakieś zachowanie i tak dalej).  Bo jeszcze by musieli jakieś podatki płacić, a to nie może być, bo darwinistyczna społecznie prawica mówi „niech zmieniają świat za swoje, jak są tacy dobrzy, idealiści, he, he; niech mnie nie okradają; ja mam swoje grodzone osiedle”. No i wpływ takiej darwinistycznej prawicy jest tak duży, że powstaje dyskryminacja Azjatów, bo pole do sensownych programów jest ograniczone przez oskarżenia o „komunizm” i „zabieranie broni”.

      1. Wszystko to pięknie tylko czy treść skąd inond ciekawego zagadnienia jakim jest sztuczna inteligencja musi dotykać takich spraw jak islam? Jakież lęki (fobie?) musi cierpieć autor żeby we wszystkim dostrzegać religie? Bo inaczej jako wynik egzystencjalnych lęków nie potrafię tego wytłumaczyć. 

        1. Każde zagadnienie może dotykać islamu, tak samo jak poglądów Kai Godek i ludzi anty-gmo i antyszczpionkowców.
          To już jest problem muzułmanów (https://youtu.be/OTDHrC_EMr0) , Kai Godek i anty-gmo i antyszczepionkowców, że mają debilne poglądy. 
          Nie widzę powodu, żeby jakoś specjalnie wyróżniać islam i muzułmanów, pomijając Godek.
          Lubię to w autorze, że jest spójny i nie jest fałszywy jak Napierała, którego mokrym snem jest darwinizm społeczny, czy Szaniawska, która uparła się by dzielić pracowników na lepszych i gorszych.
          Generalnie mam to gdzieś, czy ktoś w artykule z SI w tytule mówi o muzułmanach czy Godkach, dopóki ktoś nie chce używać czyichś debilnych poglądów żeby mi zniszczyć życie i odebrać wolność. 

    2. Jest jeszcze jeden aspekt. Niektórzy ludzie po prostu nie chcą żeby ich dzieci miały konkurencję, więc są przeciwko dobrej publicznej (według nich pewnie komunistycznej) edukacji.

  3.  Sztuczna inteligiencja jest narzedziem czlowieka.

    Racjonalne myslenie to zdolnosc ludzi . AI nie ma z tym wiele wspolnego. Czlowiek zyska na czasie i bedzie mogl oddac robotom wiele zadan ktore moga byc algorytmicznie opisane . 

    Pojecia moralne i  racjonalne myslenie pozostanie ludzka 

    domena. 

  4.  Sztuczna inteligiencja jest narzedziem czlowieka.

    Racjonalne myslenie to zdolnosc ludzi . AI nie ma z tym wiele wspolnego. Czlowiek zyska na czasie i bedzie mogl oddac robotom wiele zadan ktore moga byc algorytmicznie opisane . 

    Pojecia moralne i  racjonalne myslenie pozostanie ludzka 

    domena. 

    1. Cyt."

      Sztuczna inteligencja jest narzędziem człowieka. Racjonalne myślenie to zdolność ludzi"…

        …To tylko kwestia czasu,gdy to się zmieni… 😉 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

19 − 2 =