Emmanuel Pahud we Wrocławiu

W świecie muzyki klasycznej najczęściej w roli solowych instrumentów mamy fortepian lub skrzypce. Na trzecim miejscu jest wiolonczela, lub klawesyn, jeśli ktoś słucha dużo muzyki barokowej. Dlatego cudownie było pójść na koncert jednego z największych flecistów Emannuela Pahud.

Jego nagrania ubarwiają moje muzyczne chwile już od lat. Najstarsze to płyty dla nieodżałowanej francuskiej firmy Astre Auvidis z muzyką Beethovena, Schuberta i Webera. Fleciście towarzyszy na nich doskonały pianista Eric le Sage. Niezwykła jest płyta dla Warnera, gdzie Pahud gra sonaty fletowe Jana Sebastiana Bacha z legendarnym Trevorem Pinnockiem. Nie wszyscy wiedzą, że wybitny dyrygent zespołów muzyki dawnej jest także jednym z najznakomitszych klawesynistów. Płyta z sonatami Bacha jest arcyciekawa. Muzycy udowadniają w niej, że zestawienie nowoczesnego fletu z kopią historycznego klawesynu może być wspaniałe i może owocować jeszcze głębszym wniknięciem w świat Bacha, niż czynią to znakomici fleciści historyczni.

Gdy spojrzymy na miejsca, gdzie dokonywano najwcześniejszych nagrań Pahud jako solisty, przeniesiemy się do małych sal i miejscowości leżących przy Jeziorze Genewskim. Nie jest to dziwne. Pahud jest Szwajcarem pochodzącym z Genewy. Jego rodzinnym językiem jest francuski, zaś jego matka jest z pochodzenia Francuzką, podczas gdy ojciec pochodzi z mieszanej francusko – szwajcarskiej rodziny. Genewa i leżące nad wielkim jeziorem miejscowości to kolebka wielu festiwali i inicjatyw muzycznych, a także siedziba wielu firm mających na celu pakowanie dźwięków w nagraniowe „puszki” i przedstawianie ich nam, melomanom. To z tamtych okolic pochodzi najstarsza firma od gramofonów Thorens, jak i tworząca rewelacyjne magnetofony szpulowe Nagra.

Fragment strony artysty

Emmanuel Pahud uczył się u wielu wybitnych nauczycieli. Studiował w Konserwatorium w Paryżu (Conservatoire National Supérieur de Musique de Paris), gdzie jego nauczycielami byli Michel Debost, Alain Marion, Pierre Artaud i Christian Larde. Ponadto, uczył się również u Aurèle Nicolet w Bazylei. Zwłaszcza ta ostatnia artystka zapisała się złotymi nutami w sercach miłośników muzyki fletowej.

Mamy jednak wrocławski październik (19.10.2024) i koncert w Narodowym Forum Muzyki. Na Sali Głównej zasiadli muzycy NFM Orkiestry Leopoldinum pod kierownictwem swojego obecnego szefa artystycznego Alexandra Sitkovetskiego.

Koncert rozpoczęła Serenada C-dur op. 10 (oprac. na smyczki D. Sitkovetsky) Ernsta von Dohnányiego, utrzymana jeszcze w duchu romantyzmu. Węgierski kompozytor był też znakomitym pianistą, którego Artur Bielecki wymienił w swoich Chopinistach.

Ernst von Dohnányi (właściwie Ernő Dohnányi) był wybitnym węgierskim kompozytorem, pianistą i dyrygentem, urodzonym 27 lipca 1877 roku w Bratysławie (ówczesne Pozsony) i zmarłym 9 lutego 1960 roku w Nowym Jorku. Był jednym z najważniejszych przedstawicieli muzyki węgierskiej na przełomie XIX i XX wieku.  Do jego najbardziej znanych dzieł można zaliczyć: 1 Koncert fortepianowy e-moll, Op. 17, I Symfonię d-moll, Op. 9 czy 2 Kwartet smyczkowy C – Dur, Op. 15. Ciężko zdobyć jego nagrania jako pianisty, ja mam szczęście mieć jedną z ostatnich sonat Beethovena na szpuli EMI, gdzie sędziwy już wtedy pianista – kompozytor gra w sposób absolutnie piękny i niepowtarzalny. Nie słucham tego na Nagrze, ale na pochodzącym z zupełnie innej części Szwajcarii Revoxie.

Serenada okazała się wspaniałym utworem, pełnym inwencji i wspaniałych melodii. Zwłaszcza przedostatnia część będąca wariacjami urzekła mnie bez reszty. Orkiestra Leopoldinum zagrała rewelacyjnie. Widać znakomity wkład Sitkovetskiego w rozwój zespołu. Usłyszeliśmy piękne barwy i spore zróżnicowanie dynamiczne. Co ciekawe, w tej kompozycji nie było zbyt wielu elementów łatwo kojarzących się z melodyką węgierską, po które tak chętnie sięgali Kodaly czy Bartok. Jeśli już, to Dohnanyi nawiązał do renesansowej muzyki swojego kraju.

W kolejnym utworze usłyszeliśmy wreszcie bohatera wieczoru, Emmanuela Pahud. Koncert fletowy d-moll Wq 22 Carla Philippa Emanuela Bacha to z pewnością jeden z najpiękniejszych koncertów na ten instrument i jedno z największych arcydzieł syna Jana Sebastiana. Pahud niejednokrotnie dowiódł na nagraniach i na koncertach, że jest jednym z największych interpretatorów tego dzieła. Nie inaczej było we Wrocławiu. Elementy baroku i klasycyzmu, sentymentalny i romantyczny nastrój, oświeceniowe zamiłowanie do dźwiękowych labiryntów – to wszystko skrzyło się w jego złotym flecie, który grał dźwiękiem złotym, pełnym, nasyconym, niemal rzeźbiarskim. Ale, gdy było trzeba, dźwięk fletu potrafił stać się przejrzysty, jak nagła akwarelowa smuga w pełnym gęstych barw obrazie. Orkiestra Leopoldinum towarzyszyła znakomicie wybitnemu soliście. Sitkovetski skromnie zasiadał na krześle koncertmistrza zespołu.

Po przerwie usłyszeliśmy najpierw kompozycję Caroline Shaw Plan & Elevation, która miała swoją premierę w 2015 roku, zaś inspiracją była architektura pałacu Dumbarton Oaks w Waszyngtonie.  Shaw jest amerykańską kompozytorką, wirtuozką skrzypiec i wokalistką, znaną z tworzenia nowoczesnej muzyki kameralnej. Jej styl kompozycyjny jest wielowątkowy i innowacyjny, często łączący tradycyjne elementy z nowoczesnymi technikami muzycznymi. Usłyszeliśmy utwór, który w swych początkowych i końcowych taktach wprowadzał melodię na pograniczu muzyki ambientowej z jakąś odległą stylizacją renesansowego tematu. Środkowa partia utworu tonęła w pizzicatach i rozmaitych efektach brzmieniowych, głównie opartych na masach i fakturach tutti poszczególnych sekcji orkiestry. Co jakiś czas muzykę przerywała zauważalna pauza, przedstawiająca zapewne architektoniczny kontekst tej kompozycji. Była to dość łatwa w odbiorze wersja muzyki nowej, nieco chyba przegadana, ale nie pozbawiona pięknych momentów. Orkiestra Leopoldinum pięknie ukazała różne bloki brzmieniowe i rzeczywiście wybudowała przed naszymi oczami muzyczny Dumbarton Oaks.

Emmanuel Pahud w 2019 roku, fotografia z Wikipedii

Ostatnim numerem programu był Koncert c-moll na obój i skrzypce BWV 1060 (wersja na flet i skrzypce) Jana Sebastiana Bacha. W roli skrzypka – solisty wystąpił oczywiście Sitkovetsky tworząc wspaniały duet z Emmanuelem Pahud. Flet Szwajcara zabrzmiał tak wspaniale, że liczni udzielający się w tym koncercie wielcy oboiści mogliby tylko pozazdrościć. Złote tony Bacha budowały w Sali Wielkiej NFM oniryczne kształty, zaś wszelkie myśli kompozytora fruwały nad nami jak ogniste feniksy. Była to całkiem romantyczna jak na barok interpretacja. Sitkovetsky też grał świetnie, jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że zszedł na drugi plan, starając się być bardziej kameralistą niż walczącym o przewagę solistą. Zdaniem niektórych słuchaczy skrzypce zagłuszały trochę flet, ja miałem odwrotne wrażenie. Chodzi zapewne o to, że flet jest bardziej zbliżony barwowo do skrzypiec niż ciepły i „przydymiony” obój. Niż „drewniany” obój, w końcu to oryginalnie oznacza po francusku nazwa tego instrumentu „z drewna”. Flet ma bardziej metaliczny dźwięk, nawet jeśli tym metalem jest złoto, a nie srebro czy żelazo. Mnie to jednak nie przeszkadzało, cudownie było usłyszeć to arcydzieło z jednym z największych flecistów naszych czasów,

Skłonieni do tego hucznymi brawami soliści wykonali zadziwiająco hojny i złożony bis, zagrali bowiem trzecią część 5 Koncertu Brandenburskiego Bacha. Tu dołączyła do nich w solowej roli pozostająca dotychczas w orkiestrowym cieniu klawesynistka Aleksandra Rupocińska. Bardzo cenię tę skromną artystkę, zwłaszcza od czasu, gdy dzięki niej Akademia Młodych odbywająca się w ramach jednej z Wratislavii Cantans okazała się nie mniej atrakcyjna niż koncerty największych sław. Dlatego nie byłem zdziwiony, gdy gęsta i wirtuozerska partia klawesynu zabrzmiała na poziomie świetnych Pahud i Sitkovetskiego. Nic tylko czekać na kolejne koncerty tej trójki!

To był bardzo udany muzycznie wieczór!

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia − dwa =