Filharmonicy z Brna

W piątkowy wieczór, gdy huragany szalały po zachodniej części Europy, odwiedzili nas nasi sąsiedzi, Filharmonicy z Brna wraz z dyrygentem Dennisem Russellem Daviesem. Wykonali dwa dzieła związane z kulturą Czech i Moraw i znane na całym świecie. Była VII Symfonia d-moll op. 70 Antonína Dvořáka oraz Glagolská mše (Msza głagolicka) na głosy solowe, dwa chóry mieszane, organy i orkiestrę Leoša Janáčka. W drugim utworze wystąpił przygotowany znakomicie przez Lionela Sow Chór NFM, oraz czescy soliści: Pavla Vykopalová – sopran, Jana Hrochová – alt, Aleš Briscein – tenor, Jozef Benci – bas i Petr Kolář – organy.

Polski rynek fonograficzny cierpli od lat na odcięcie od wydawnictw płytowych czeskich i węgierskich, które były łatwo dostępne w Polsce w latach PRL. Trudno zatem śledzić na bieżąco osiągnięcia orkiestr z Pragi, z Brna i z Budapesztu, choć są to znakomite i pracowite zespoły. Płyty Supraphonu pojawiają się w sklepach sporadycznie i jeśli to czynią, bywają groteskowo drogie. Obecnie zakupy internetowe i streaming naprawiają ten stan rzeczy, ale ja jednak nadal uważam, że z fizycznego nośnika muzyka brzmi lepiej. Ostatnie osiągnięcia fonograficzne Filharmonie Brno to: Mahler: Symphony No. 2 “Resurrection” pod dyrekcją Dennisa Russella Daviesa, wydane przez Supraphon w 2023 roku, Janáček: Glagolitic Mass, Taras Bulba pod dyrekcją Roberta Kružíka, wydane przez Naxos w 2021 roku, Dvořák: Symphonies Nos. 7-9 pod dyrekcją Jakuba Hrůšy, wydane przez Decca w 2020 roku, Martinů: The Epic of Gilgamesh pod dyrekcją Dennisa Russella Daviesa, wydane przez Supraphon w 2017 roku i Smetana: Má vlast pod dyrekcją Jakuba Hrůšy, wydane przez Naxos w 2016 roku. Dużo tu Naxosu, który jest globalnie dostępny, jednak łatwiej kupić Naxos z czeskimi wykonawcami w Czechach niż w Polsce.

Dennis Russell Davies jest znanym dyrygentem, pianistą i kameralistą, który zajmuje się szerokim repertuarem od muzyki przedbarokowej po najnowszą muzykę naszych czasów. Od lat cenię jego śmiałe, bardzo dokładne i selektywne interpretację muzyki nowej i tej z czasów modernizmu. Davies jest znany ze swoich bliskich relacji z takimi różnorodnymi kompozytorami takimi jak Luciano Berio, William Bolcom, John Cage, Philip Glass, Heinz Winbeck, Aaron Copland, Lou Harrison, Laurie Anderson, Arvo Pärt, Hans Werner Henze, Kurt Schwertsik, Thomas Larcher, Balduin Sulzer i Manfred Trojahn.

Związki dyrygenta z Filharmonie Brno sięgają roku 2017, kiedy to po raz pierwszy i wzajemnie inspirująco współpracował z tym zespołem na festiwalu Pražské jaro, wykonując kantatę Schnittkego i Planety Holsta. Kilka miesięcy później został mianowany głównym dyrygentem i dyrektorem artystycznym brneńskiej orkiestry.

Dvorak 1870

Wizja VII Symfonii Dvořaka zaprezentowana przez Filharmonie Brno i Dennisa Russella Daviesa była dla mnie bardzo ciekawa. Muzycy sięgnęli znacznie głębiej w materiał tematyczny tego dzieła, niż ma to miejsce zazwyczaj. W wielu wykonaniach Dvořak ukazywany jest jako swego rodzaju lżejszy i słodszy drugi Brahms, tutaj jednak mieliśmy doczynienia z arcyciekawym twórcą romantycznym, który nie boi się śmiałych eksperymentów zwiastujących nadejście modernizmu. Urocze i sielskie pejzaże, które wciska się Dvořakowi często na siłę, były tu nićmi epickiej opowieści, łączącej plastyczność i barwność z zaskakującym monumentalizmem kulminacji. Te kulminacje zostały wyrzeźbione za pomocą odpowiedniego frazowania orkiestry, nie zaś z pomocą hałaśliwego forte fortissimo, co tak naprawdę jest znacznie bardziej efektowne. Orkiestra oddawała barwność Dwořaka w znakomity i magnetyzujący sposób, brakowało natomiast nieco zróżnicowania dynamicznego w pierwszej części symfonii.

O ile symfonie Dvořaka słyszymy w Narodowym Forum Muzyki dość często, zarówno w wykonaniu wrocławskich zespołów, jak i innych niż Czesi i Morawianie gości, to Msza Głagolicka Janačka jest prawdziwym rarytasem. Nie często można usłyszeć na żywo ten fascynujący utwór, powstały dla uczczenia dziesiątej rocznicy odzyskania niepodległości przez ówczesną Czechosłowację (były to zatem lata dwudzieste XX wieku). Z uwagi na wspomnianą już trudną dostępność nagrań czeskich i morawskich orkiestr, znam ten utwór z nagrań światowych, głównie chyba z przepięknej interpretacji arcypracowitego Simone’a Rattle’a, który przyczynił się też między innymi parę dekad temu do ożywienia globalnego zainteresowania muzyką Karola Szymanowskiego. Słuchając Szymanowskiego z Rattlem dowiadujemy się, że nie był on niewolniczo przywiązany do polskich dróg interpretacji tej modernistycznej muzyki, lecz wydobył z niej dynamizm, modernizm i specyficzną wizję świata. Chciałbym powiedzieć, że podobnie było z Janačkiem, ale nie wiem, nie znam bowiem dobrze czeskiej szkoły interpretacji Mszy głagolickiej.

Leoš Janáček użył w swoim dziele języka staro-cerkiewno-słowiańskiego. Chciał w ten sposób wyrazić swoje zainteresowanie panslawizmem i relacją człowieka z przyrodą, co kojarzyło mu się z początkami słowiańszczyzny. Kompozytor nie był religijny i wielu ówczesnych krytyków zauważyło, że jego msza jest celebracją życia i mitycznej słowiańskiej ludowości. Jednak Msza głagolicka nie jest dziełem folklorystycznym. To jeden z bardziej dojrzałych i charakterystycznych utworów kompozytora, w którym posłużył się śmiało swoją proto-repetytywną techniką zwiastującą rozwój współczesnej muzyki klasycznej amerykańskiej i choćby estońskiej (Arvo Pärt). Jednak Janáček robi to wszystko bardziej ekstatycznie. W dobrym wykonaniu Msza głagolicka to pełen życia, ekstatyczny fresk, stanowiący swoisty pomost między symfoniami Brucknera a Świętem Wiosny Strawińskiego.

Co jednak ciekawe, Filharmonie Brno wraz z Daviesem przedstawili ten utwór w sposób powolny, romantyczny, malowniczy, nie kładąc nacisku na obsesyjne motywy, jakie stały się osią dla interpretacji Rattle’a. Trochę mi tego brakowało, ale pomyślałem sobie, że może takie właśnie ujęcie dzieła jest bardziej zgodne z jego organiczną tradycją wykonawczą, budowaną przez kolejne generacje czeskich muzyków. Oczywiście w czasach komunizmu budowanie tradycji wykonań Mszy głagolickiej było utrudnione. O ile bowiem polscy kompozytorzy zdołali się wydobyć z początkowo im narzuconego socrealizmu w muzyce, o tyle w komunistycznej Czechosłowacji naciski władz na konkretny kształt wykonań muzyki klasycznej były aż do odzyskania przez oba jej kraje składowe niepodległości znacznie mocniejsze.

Kamieniami milowymi w wykonawstwie arcydzieła Janačka i lekcją do odrobienia dla mnie, powinny zatem być wykonania wpisujące się w jego żywą tradycję. Najpierw była premiera w Brnie w 1927 roku, pod dyrekcją Jaroslava Kvapila, z udziałem solistów, chóru i orkiestry Towarzystwa Artystycznego w Brnie. Było to pierwsze publiczne wykonanie dzieła, które spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem i uznaniem krytyki. Nie znam nagrań Kvapila, mam nadzieję, że jakieś znajdę. Istotny w dziejach wykonawstwa mszy był koncert w Pradze w 1930 roku, pod dyrekcją Václava Talicha, z udziałem solistów, chóru i orkiestry Filharmonii Czeskiej. Talich był genialnym dyrygentem. Nie wiem, czy zachowało się jego nagranie tego utworu Janačka, ale kilka innych jego dzieł w tej interpretacji jest dostępnych. Sławne i powszechnie dostępne jest natomiast nagranie radiowe w 1959 roku, pod dyrekcją Karel Ančerla, z udziałem solistów, chóru i orkiestry Symfonicznej Praskiego Radia. Było to pierwsze nagranie dzieła w wersji oryginalnej Janáčka, bez uproszczeń i zmian wprowadzonych przez wydawców. Nagranie to jest uważane za jedno z najlepszych i najwierniejszych interpretacji Mszy głagolickiej. Historycznym momentem był też koncert na festiwalu Pražské jaro w 1990 roku, pod dyrekcją Rafaela Kubelíka, z udziałem solistów, chóru i orkiestry Symfonicznej Praskiego Radia. Było to pierwsze wykonanie Mszy głagolickiej po upadku komunizmu, które miało symboliczne znaczenie jako wyraz odrodzenia narodowego i kulturowego. Koncert odbył się w katedrze św. Wita i zgromadził tysiące ludzi.

Interpretacja Dennisa Russella Daviesa ukazała mi wiele nowych aspektów dzieła Janačka, świetnie śpiewał w niej Chór NFM, wyborni byli soliści, zwłaszcza sopranistka Pavla Vykopalová i tenor Aleš Briscein. Zaskoczyło mnie jednak wolne tempo początku i jakby unikanie najbardziej niezwykłych elementów stylu Janáčka, jego niezwykłej motoryki i szalonych nieraz zestawień kolorystycznych. Z drugiej strony zbliżenie tej muzyki do żywiołu romantycznego z jednej strony i do neoklasycystycznego z drugiej (o co wcześniej Janáčka bym nie podejrzewał), pozwoliło mi spojrzeć na ten utwór od zupełnie innej strony niż ta mi wcześniej znana. Biłem zasłużone brawa wykonawcom zamyślony. „Jaki jest tak naprawdę Janaček i jego muzyczny świat?” – zadawałem sobie i zadaję pytanie.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

seventeen − 13 =