Jaki ślad zostawiają słowa?

Grzegorz Ryś jest łódzkim metropolitą od listopada 2017 roku. 30 sierpnia 2018 roku, w rocznicę likwidacji łódzkiego getta, powiedział m.in., że zagładę stworzyli ludzie, których wychowały Kościoły chrześcijańskie. Co miał na myśli, co chciał przekazać, kto usłyszał jego słowa i jakie miał skojarzenia? Ludzie mówią różne rzeczy do różnych audytoriów, więc nie przywiązywałbym zbyt wielkiej wagi do słów arcybiskupa, chociaż bez wątpienia ta dość oczywista i powszechnie znana prawda wypowiedziana przez hierarchę Kościoła katolickiego brzmi niemal rewolucyjnie.

 

Siedemdziesiątaczwarta rocznica likwidacji łodzkiego getta

 

Arcybiskup nie rozwijał tej myśli, zapewne w głębokim przekonaniu, że w tym gronie to nie było konieczne. Nie wiemy zatem, czy miał na myśli stulecia antysemityzmu Kościoła katolickiego i Kościała ewangelickiego w Niemczech, czy chrześcijański antyjudaizm od zarania chrześcijaństwa, czy może również przedwojenny antysemityzm polskiego Kościoła katolickiego, kultywowany przez najwyższych hierarchów.


”Gazeta Wyborcza” cytuje słowa metropolity:

„To się stało w środku Europy, w środku cywilizacji, którą dumnie nazywamy chrześcijańską, i to, o czym trzeba pamiętać w tych dniach, to to, że to jest powtarzalne. Jeśli się już to wydarzyło, to może się wydarzyć powtórnie. Zagładę w dużej mierze stworzyli ludzie, trzeba to powiedzieć, niestety, z bólem serca, ludzie, których wychowywały Kościoły chrześcijańskie na swoich nabożeństwach."

Czy mówił to również kiedykolwiek wiernym w kościele, czy tylko zgromadzonym z okazji tej szczególnej rocznicy? Co arcybiskup miał na myśli mówiąc, że to może wydarzyć się powtórnie? Gazeta cytuje również słowa obecnego na tym spotkaniu człowieka, który był w łódzkim getcie i któremu udało się przeżyć. Leon Weintraub mówił:    

"Z wielkim bólem stwierdzam, że po ulicach polskich miast maszerują ludzie w strojach podobnych do hitlerowskich i z podobnymi do tamtych sloganami."

W Polsce nie ma już trzech milionów Żydów, nie ma ani 300 ani nawet 30 tysięcy. (Nie bardzo wiadomo ilu jest, bo nie bardzo wiadomo jak to liczyć. Polaków, którzy mają żydowską babkę lub dziadka? Wyznawców judaizmu? Członków stowarzyszeń żydowskich? Posiadaczy dziwnych nazwisk?) Pozostał mit antybliźniego,  irracjonalna nienawiść, która przez stulecia była zwornikiem chrześcijańskiej teologii.   


W Europie nie może się powtórzyć wymordowanie sześciu milionów Żydów, bo nie ma tu już sześciu milionów Żydów. Więc co miał metropolita łódzki na myśli mówiąc, że to może wydarzyć się znowu? Narastanie nienawiści aż do morderczego zaślepienia? Chrześcijaństwo przez wieki nauczało o miłości bliźniego, któremu zawsze towarzyszyło czasem dyskretne częściej zupełnie otwarte wskazanie antybliźniego, kogoś kogo wolno i należy nienawidzieć.   


Ksiądz Jacek Międlar nie jest już ksiądzem, mówił zbyt wyraźnie i zbyt głośno, tysiące innych księży ma poglądy zbliżone, ale dają im wyraz dyskretniej. Ci są zdumieni zarzutami antysemityzmu, kiedy ktoś zauważa ich nauczanie o złym charakterze Żydów, o rządzącej światem żydowskiej mafii, o Żydach niszczących Kościół, o Żydach, którzy nie mogą być Polakami, czy o Żydach, którzy pomagali Hitlerowi.


Ciekawe pytanie – czy antysemityzm był największą zbrodnią chrześcijaństwa na przestrzeni dziejów? Bez wątpienia umożliwiał hipokryzję – tanie moralizatorstwo o miłości bliźniego, o obronie życia, o zakazie zabijania i równoczesne zachęcanie do nienawiści i mordów. Chrześcijański antyjudaizm łączył dobro ze zbrodnią, stanowił pomost ułatwiający usprawiedliwienie mordów popełnianych na innowiercach i heretykach. Antyjudaizm utrzymywał wiernych w nieustannej gotowości do zbrodni w imię boga. 


Słowo pogrom przyszło do nas z Rosji. Ale Rosja do rozbiorów Polski miała całkowity zakaz osiedlania się Żydów, a Żydzi pojawili się w Rosji wraz z zagrabionymi polskimi ziemiami.  Pogromów uczyliśmy się od Niemców, a Niemcy od Brytyjczyków, Francuzów, Hiszpanów, ale wszędzie te mordy były inspirowane przez chrześcijańskich kapłanów. Powtarzające się masakry ludności żydowskiej były lokalne, niezmienne nauczanie Kościoła było centralne. Kiedy łodzki metropolita mówi, że „to może się wydarzyć powtórnie” nie musi mieć na myśli wyłącznie wydarzeń sprzed ponad siedemdziesięciu lat.  


Próby odejścia Kościoła katolickiego od tradycji nauczania nienawiści do Żydów zaczęły się bardzo niedawno. Pierwszy podjął je Jan XXIII, potem Jan Paweł II, teraz Franciszek. Te próby natrafiają na głęboką niechęć kleru i wiernych, a ci kapłani, którzy traktują je poważnie, nie mają łatwego życia.  


Jeśli słowa arcybiskupa Grzegorza Rysia brzmią rewolucyjnie to tylko dlatego, że oczywista i powszechnie znana prawda jest zakazana, wywołuje oburzenie i gwałtowne protesty, a tu, proszę, pada z ust hierarchy. W specyficznym momencie i skierowana do specyficznej publiczności, ale z świadomością, że zostanie powielona przez media.


Arcybiskup Ryś był wcześniej biskupem pomocniczym w Krakowie, o jego ingresie w listopadzie 2017 roku informował na łamach „Rzeczpospospolitej” występujący tam gościnnie Jacek Dziedzina, publicysta „Gościa Niedzielnego”. Artykuł pod tytułem „Gdyby arcybiskup Grzegorz Ryś nie istniał, należałoby go wymyśleć” serwuje nam na przystawkę informację, że hierarcha nie dzieli się z nikim tajemnicą na kogo głosuje. Nie dziwi, że publicysta katolickiego pisma wybija to właśnie na początek i uważa za coś niezwykłego. Dowiadujemy się, że jest to hierarcha popularny, ściągający tłumy. Autor pisze, że to biskup wymodlony i zapowiada „wiosnę w Łodzi”. W sumie przesłodzony panegiryk, z którego trudno coś wyłuskać.     


Jacek Dziedzina pisze, że dostawał esemesy od uczestniczących w poprzedzających ingres spotkaniach księży i cytuje dwa z nich: „Płaczę ze szczęścia. Chrystusowy Duch prostoty, braterstwa". „Przed ingresem biskup walczy o duchowieństwo. To jest coś więcej niż nowy biskup w Łodzi, to jest nowy Kościół, serio. Wiosna idzie".

Nowy metropolita po spotkaniach zaprasza księży na ciepłą kolację do pałacu. Publicysta „Gościa Niedzielnego” komentuje:

„Dlaczego tak proste i, wydawałoby się, oczywiste gesty wywołują takie zdumienie i poruszenie? Głód normalnych, zdrowych relacji z biskupem, opartych, owszem, na czci i posłuszeństwie, ale też zaufaniu i zrozumieniu, jest w Kościele, jak widać, ogromny.”

To marzenie o Kościele z ludzką twarzą budzi skojarzenia, które dla ludzi młodych mogą być niezrozumiałe. W mojej młodości marzyliśmy nie tyle o demokracji, bo to było niewyobrażalne, co o demokratyzacji, o socjalizmie z ludzką twarzą. Po śmierci Stalina terror złagodniał, ale ludzka twarz socjalizmu była dziwnie zdeformowana. W 1958 roku, kiedy ciągle jeszcze wielu chciało wierzyć w możliwość socjalizmu z ludzką twarzą, w Watykanie na tron papieski wybrano stojącego nad grobem kardynała, który wcześniej był nuncjuszenm w komunistycznej Bułgarii i uważnie śledził zmiany w Moskwie oraz w całym radzieckim bloku. Kardynał Roncalli od chwili wyboru podejmował dziwne kroki. Zdumiewał historyków Kościoła wybór imienia. Jan XXIII był papieżem pozbawionym papieskiego urzędu w roku 1415 przez sobór w Konstancji. Początkowo nie bardzo rozumiano, co Roncalli chciał przez wybór tego imienia powiedzieć. Kiedy jednak kilka miesięcy później powiedział o zamiarze zwołania soboru, pojawił się niepokój, czy aby nie zamierza potrząsnąć Kościołem tak, jak Chruszczow potrząsnął Związkiem Radzieckim. 


Brytyjski historyk, Peter de Rosa opisuje jak wkrótce po wyborze przedstawiono Janowi XXIII projekt papieskiego herbu, na którym widniał lew świętego Marka. Papież spojrzał i zapytał, czy ten lew nie jest nazbyt drapieżny.

„Czy nie sądzisz – zapytał swojego byłego sekretarza, monsignore  Helma – że bardziej pasowałby do Grzegorza VII? Czy nie moglibyście coś zrobić, żeby ten lew był bardziej ludzki”

Zapewne łatwiej stworzyć obrazek bardziej ludzkiego lwa niż bardziej ludzki wizerunek Kościoła (szczególnie jeśli zna się jego historię tak dobrze jak znał ją kardynał Roncalli). Tak czy inaczej, natychmiast po śmierci Jana XXIII zapał do demokratyzaji Kościoła zaczął przygasać, a raczej zaczął być pospiesznie wygaszany, zauważono oczywiście tęsknotę do ludzkiej twarzy, którą kolejni papieże eksponowali, ponownie dokręcając śróbę.                        


Oczekiwanie na katolicyzm z ludzką twarzą przybiera zdumiewające formy. Dziennikarze polują na okruchy – papież nie założył czerwonych butów, papież nie pozwolił nosić się w lektyce, papież pojechał zwykłym samochodem, zadzwonił do szarego człowieka, przyszedł niespodziewanie na kolację z bezdomnymi. Są tu oczywiście poważniejsze sprawy. Papież wypowiedział się jakoś po ludzku o homoseksualistach, potępił chciwość księży, wypowiedział wojnę peofilii w Kościele.


To ostatnie nie  jest takie całkiem pewne. Ile wiedział wcześniej, dlaczego reaguje dopiero na raporty świeckich władz? Porządki w chorej instytucji, czy pranie tego, czego już ukrywać dłużej nie daje się?


Czy odnowa w Kościele jest możliwa, czy po raz kolejny jesteśmy świadkami wewnętrznej walki między zwolennikami zamiatania mrocznych kart Kościoła pod dywan a tymi, którzy chcieliby oczyścić tę instytucję z długiej tradycji łajdactwa i zakłamania? Nie znam na te pytania odpowiedzi, chociaż rozumiem marzenia wiernych o Kościele z ludzką twarzą. Z jakiegoś powodu te marzenia przypominają mi stary dowcip o brudnym chałacie rabina, któremu najlepsi przyjaciele doradzali, żeby wyprał chałat, bo brzydko pachnie. Rabin zgadzał się, że chałat trzeba wyprać, ale nic nie robił. W końcu córka zapytała go, dlaczego odmawia wyprania chałata. Rabin odpowiedział ze smutkiem, że na nowy chałat go nie stać, a ten, który ma rozsypie się w praniu na drobne kawałki.


Ile zatem znaczą słowa? Prawdopodobnie niewiele, chociaż budzą nie tylko zdumienie, ale i sympatię do człowieka, który odważa się je wypowiadać.          

 

Artykuł pochodzi z portalu Listy z Naszego Sadu                                            

O autorze wpisu:

O Andrzeju Koraszewski, jednym z najwybitniejszych polskich racjonalistów, można by napisać całą książkę. Polecamy zatem wpis o nim i jego przyjaciołach z portalu Andrzeja - "Listy z naszego sadu". Oto on: http://www.listyznaszegosadu.pl/autorzy

25 Odpowiedź na “Jaki ślad zostawiają słowa?”

  1. Dziwi mnie pewna rzecz.

    Prawicowcy w Polsce (ONR itp.) pałają niechęcią (by nie powiedzieć: nienawiścią) do Żydów.

    A to dlatego, bo wierzą w judaizm, czyli "szatańską religię która odrzuciła Chrystusa".

    A to dlatego, że współtworzą "żydomasonerię", kontrolującą całą naukę, całą kulturę, wszystkie media itp.

    A to dlatego, że Żyd = syjonista = komunista = bolszewik, który chce wynarodowić wszystkie kraje i stworzyć "ateistyczną komunę globalistyczną".

    Jednak przejdę do meritum: dziwi mnie to, że ci nienawistni wobec Żydów prawicowcy (opierający się na powyższych spiskowych teoriach) tak zaciekle bronią Piusa XII, bo on był "obrońcą i przyjacielem Żydów".

    Czy tylko ja widzę tutaj rażącą wewnętrzną sprzeczność w ich ideologii. Jak trzeba to Żydzi są wrogiem nr 1, a jak trzeba to ich ulubieniec Pius XII był przyjacielem Żydów, no bo przecież trzeba wybielić tego "ostatniego prawdziwego i nieskażonego herezją papieża". 😉

    1.   Istniał przed wojną ONR, ale istniał i Bejtar. Przydałby się artykuł naświetlajacy historię tego ruchu, tudzież analiza porównawcza Bejtaru i ONRu. W każdym narodzie istnieje pewien odsetek radykałów. 

       Artykuł p. Koraszwskiego opiera się na naiwnej wierze w moc sprawczą słowa (rozumiem, że wierzy w to biskup, ale żeby racjonalista i, jak się zdaje, materialista, miał takie spojrzenie – ?). Nikt – prawie nikt – nie działa "pod wpływem słów kapłana", jeżeli nie ma w tym skądinąd żadnego interesu. Wszystkie "wojny religine", "pogromy" można wytłumaczyć czynnikami ekonomicznymi, dla których religia stanowiła wygodny pretekst i parawan. Można więc zarzucić chrześciaństwu to, że dało się jako taki pretekst wykorzystywać. Każda ideologia, jeżeli ma trwać, musi zawrzeć kompromis z ludzkimi potrzebami, pragnieniami i żądzami, inaczej zostanie odrzucona jako nieżyciowa. Można więc oskarżać chrześcijaństwo o taki kompromis. Podejrzewam, że gdyby chrześcijaństwo nie istniało, los Żydów byłby dokładnie taki sam – bo liczył się ich majątek oraz to, by ich tego majątku pozbawić. Gdyby Żydzi doszli do ekonomicznego znaczenia w starożytnym Rzymie, powstałby silny "antysemityzm rzymski" i wypędzano by ich z miast rzymskich (jak z Jerozolimy), na przykład właśnie pod pretekstem religijnym. Antysemityzm ma podłoże ekonomiczne – Żydzi są nienawidzeni, gdyż pracowitością i skrzętnością dochodzą do majątku. Do rachunku trzeba doliczyć szkody wywoływane przez ciemnotę i zabobon: ludzie odmienni są przez zabobon oskarżani o zjawiska negatywne: albinosi w Afryce, chrześcijanie w Rzymie Nerona, Żydzi w czternastowiecznej Europie, itd.       

      1. Przeczytałem i nie zauważyłem naiwnej wiary autora w moc sprawczą słowa, raczej były to wątpliwości. 
        Nie zgadzam się również z teorią, że bez chrześcijaństwa Żydzi nadal byliby prześladowani, ponieważ posiedli jakieś nadzwyczajne cechy do robienia biznesu niż inne nacje. Jeśli już to do tej ponadprzeciętności zmuszało ich prześladowanie, wedle zasady – jeśli ktoś chce wybrać kogoś innego, bo ciebie nie lubi, to musisz być znacznie lepszy od tamtego, aby wybrał ciebie. 

         

        Chrześcijaństwo miało to szczęście, że po zawłaszczeniu żydowskiej religii stało się religią dominującą. Oszczerstwa względem Żydów wynikają wprost z tej grabieży ich dorobku kulturowego jakim była religia. Żyd został przedstawiony jako śmiertelny wróg i przypisano mu najgorsze cechy i nie wynikało to z tego kim Żydzi byli, jakie mieli cechy, ale z próby odcięcia chrześcijaństwa od religii, która została zawłaszczona, skradziona, splagiatowana. I to było głównym nieszczęściem Żydów, historia stara jak świat, kiedy złodziej po udanym przestępstwie próbuje zniszczyć swoją ofiarę, próbuje zatrzeć ostatecznie ślady.  

        1. @OREGANI

          Masz rację.

          —————–

          Chrześcijaństwo tak jak islam to są religie o takim samym żydowskim podłożu, ale przy tym jednocześnie są u swych podstaw naznaczone hejtem wobec Żydów.

          Biblia i Koran odwołują się do żydów (w Koranie mają nawet spejclany status) ale to nie zmienia doktrynalnego dogmatu nienawiści do "starszych braci w wierze".

          —————

          Kiedyś @Elasp napisał, że bóg żydów nie ma żadnego sensu, skoro pozwolił na holokaust swojego narodu wybranego.

          Ale dokładnie taką samą argumentację można odnieść w stosunku do boga chrześcijan itp. bo ich bóg też nie pomógł swoim prześladowanym wyznawcom, a przecież mógł…

          Argumentoidy Elaspa są jałowe i nieracjonalne.

          Przeciwko religiom można i należy zastosować o wiele bardziej wyszukaną, sensowną i inteligentniejszą argumentację.

      2. @ELASP

        Czynniki ekonomiczne to tylko jeden z powodów masakr religijnych, etnicznych itp.

        Tak, finanse na pewno odgrywają tutaj swoją rolę, ale nie zapominajmy o tym, że naprawdę ludzie zmanipulowani potrafią zabijać się za własną wiarę, bo mają wszczepiony w swój mózg fanatyzm, który jest nie do zdarcia niestety.

        Ludzie naprawdę potrafią być przekonani o swojej absolutnej racji (a tymbardziej, gdy jest to "racja instytucjonalna") i potrafia być gotowi na pójście do nieba za wszelką cenę.

        Tak np. powstawał kult męczenników, który jest typowy dla systemów totalitarnych i który tylko potęgował fanatyzm i nienawiść do innowierców.

        Dlatego sądzę, że to jednak czynniki religijne są głównym motywem masakr i zbrodni o takim podłożu.

        Prawda jest prostsza niż nam się wydaje.

        1.    Fanatycy nie potrzebuja ani religii, ani wiary, żeby zabijać. Można być przywiazanym do dowolnej rzeczy i być jej fanatycznym zwolennikiem. To oznacza, że religia odgrywa w tym względzie być może historycznie ważną, ale tak naprawdę nieistotną rolę. Jeżeli ktoś ma sklonność fo fanatyzmu, to rozwinie ją na dowolnym podłożu i to ta skłonność będzie przyczyną dokonywanych przez niego zbrodni. Fanatyzm jest psychicznym uzależnieniem i jest tak samo szkodliwy, jak każde inne uzależnienie. Jeżeli ktoś jest np. alkoholikiem i zabije kogoś w pijackim widzie, to nie odpowiada za to sklep, w którym zaopatrzył się on w alkohol. Bezsensem byłoby powiedzieć, że sklepy alkoholowe odpowiadają za czyny takich ludzi.  

          1. Ale fanatyzm nie rodzi się znikąd.

            A religie są fanatyzmo-genne. Taki jest fakt.

            Gdyby nie było religii to by nie zabijano za religie – przynajmniej tyle dobrego by było…

            Fanatyzm rodzi się np. z przeświadczenia, że ktoś ma rację absolutną i zna "prawdę" – religie daja swoim wiernym takei coś na tacy, więc fanatyzm jest murowany.

          2. Są tak samo fanatyzmo-genne, jak sklepy monopolowe są alkoholizmo-genne. Gdyby nie było religii, to by nie zabijano za religię, tylko za coś innego. Można stać się fanatykiem na punkcie książki, np. "Buszującego w zbożu" i pod jej wpływem zabić. Nie powiemy jednak, że jest to zabójcza książka, ani że taka jest jej lektura.

          3. Za bardzo spłycasz ten ważny temat.

            To nie jest śmieszne – fanatyzm religijny to jest ścisłe psychologiczne zjawisko, które jest bardzo niebezpieczne.

            Kiedy radykalni komunistyczni ateiści grabili, palili Cerkwie i rozstrzeliwali prawosławne ikony to był przykład ich fanatyzmu religijnego (de facto) i prymitywizmu.

            Dokładnie to samo robili wszelkiej maści chrześcijanie (jak np. wyżej wymienieni prześladowani prawosławni), żydzi czy muzułmanie.

            Religia jest czynnikiem napędzającym fanatyzm; religia która staje się totalitarną ideologią, buduje ten fanatyzm i wzmacnia go np. poprzez kult męczenników itp.

            Religie które przerodziły się w totalitarne ideologie to np.: islam, katolicyzm, prawosławie…

            —————-

            Tak, to prawda, że bez religii zabijanoby za co innego, ale tak się składa że rzeczywiście zabijano m.in. za religię – a z faktem nie ma sensu walczyć.

            Gdyby nie religia nie byłoby tylu ofiar, a na pewno przynajmniej nie zginęłyby te ofiary za takie pierdoły teologiczne, które tylko potrafią skłócać ludzi i siać prymitywizm.

            Mów sobie Elaspie co chcesz, ale faktu nie zatuszujesz; fakt jest taki że religie są winne wielu zbrodniom i bezpośrednio tworzą i wzmacniają w ludziach nienawiśc i fanatyzm.

          4. "fanatyzm religijny to jest ścisłe psychologiczne zjawisko, które jest bardzo niebezpieczne."

            .

            Prosze o odniesiania do literatury psychologicznej, traktujacej "fanatyzm religijny" jako odrębne i swoiste zjawisko. Czym "fanatyzm religijny" różni się w swojej istocie od"fanatyzmu piłkarskiego"? Różne przyczyny moga powodować to samo zjawisko, tzn. fanatyzm. Nie ma "alkoholozmu piwnego" jako osobnego zjawiska od "alkoholozmu wódczanego". W Polsce fanatyzm piłkarski doprowadzil w ciągu 30 lat do śmierci większej liczby osób, niż fanatyzm religijny w całym wieku XX (i podejrzewam, także XIX). Nie przeczę, kiedyś fanatycy mieli ujście psychologiczne w postaci religii, ale dziś często wyzwala ten (ten sam) fanatyzm coś innego. Fanatyczny ateista jest tak samo niebezpieczny, jak fanatyczny katolik, czy fanatyczny kibic piłkarski, albo  fanatyczny patriota. Religia jako zarzewie fanatyzmu ma historyczna przewagę (nie przeczę), a stąd przewagę statystyczną, ale wypływa to właśnie z historyczych wzgledów. Kosciół Katolicki miał także przez wiele wieków przewagę ekonomiczną, znaczenie polityczne, kulturowe, itd. 

            .

             "Kiedy radykalni komunistyczni ateiści grabili, palili Cerkwie i rozstrzeliwali prawosławne ikony to był przykład ich fanatyzmu religijnego (de facto) i prymitywizmu…"

            .

            Owszem, przy tak szerokim znaczeniu słowa "religia". W tym znaczeniu nawet człowiek fanatycznie oddany pomnażaniu pieniędzy bedzie mieć "swoją religię". Moim zdaniem jest to jednak naciąganie znaczenia słów pod wcześniej przyjętą tezę, z której nie chcesz zrezygnować.  

            .

            "Mów sobie Elaspie co chcesz, ale faktu nie zatuszujesz; fakt jest taki że religie są winne wielu zbrodniom i bezpośrednio tworzą i wzmacniają w ludziach nienawiśc i fanatyzm."

            .

            To tylko część prawdy: wzmacniają, tak, ale nie tworzą, i nie tylko one wzmacniają. O historycznej przewadze fanatyzmu religijnego wspomniałem powyżej. Fanatyzm pojawia się już tam, gdzie istnieje duża stawka (przynajmniej w czyimś mniemaniu) i opcja zero-jedynkowa (walczący o tę stawkę nie mogą wygrać równocześnie). Chrześcijaństwo europejskie stało się czymś w rodzaju takiej gry (teologicznej), w której wysoką stawką (przynajmniej w mniemaniu uczestników) było zbawienie. Fanatyk to człowiek, który 1) jest zdolny za wszelką wyeliminować przeciwnika, 2) wyeliminować każdego, który kwestionuje wartość stawki, 3) jest przekonany, że czyniąc jedno lub drugie czyni (lub uczyniłby) słusznie. Tak rozumany fanatyzm koreluje rzeczywiście z wiarą, tzn. nieuzasadnionym i fałszywym przekonaniem, bo takim może być (i bardzo często jest) przekonanie, o jakim mowa w pkt. 3, ale nie jest to korelacja nierozerwalna. Można mieć bowiem przekonanie zasadne, a jednocześnie fałszywe (takie zaś wiarą nie jest) i takim może być przekonanie 3). Jest więc błędem położenie znaku równości między religią, fanatyzmem i wiarą. Błąd ten popełniają ci, którzy (jak kiedyś użytkownik "Andrzej Bogusławski") nie dostrzegają, że przekonanie fałszywe (np. że istnieje Bóg i Sąd Ostateczny) może być (w szczególnych sytuacjach) zasadne.    

      3. Ekonomia była i jest (i będzie) przyczyną i napędem wojen. Natomiast religie były i są znakomitym tych wojen pretekstem i katalizatorem. Od czasu wynalezienia "narodu" religia zdobyła konkurenta do usprawiedliwiania eksterminacji "innych", którzy jakoby zagrażają "naszemu wspaniałemu narodowi" – (jaki on by nie był), już to "chcąc nas (naród) zaatakować", już to "ograniczając naszą (narodu) przestrzeń rozwojową". A już alians religii z narodem – to połączenie mogące usprawiedliwić wszystko.

  2. @ELASP

    Rleigia nie zawszr równa się fanatyzm, ale w przypadku judaizmu, islamu i chrześcijaństwa tak właśnie jest.

    Religie abrahamowe opieraja się na fundamentalizmie i fanatyzmie – to jest ich nierozerwalna i integralna cecha, a jak któryś wyznwca chce wyzbyć się tej fundamentalnej cechy, to jest heretykiem i de facto parodiuje swoją religię.

     

  3. @ELASP

    "Fanatyzm pojawia się już tam, gdzie istnieje duża stawka (przynajmniej w czyimś mniemaniu) i opcja zero-jedynkowa (walczący o tę stawkę nie mogą wygrać równocześnie)."

    Dokładnie! 🙂

    To są właśnie integralne i fundamentalne cechy chrześcijaństwa i jemu podobnych religii.

    Stawką jest zbawienie – a te można osiągnąć w jedynym słusznym Kościele (czytaj: sekcie) bo inne to są syzmatyckie i heretyckie i przez inne można trafić jeno do piekieł.

    A opcja zero-jedynkowa wynika bezpośrednio z tych podstawowych religijnych tez (czytaj: dogmatów) – albo wierzysz w 100% we wszystko co jedyny słuszny Kościół z jedynym słusznym guru ci powie i masz przepustkę do niebios, albo nie wierzysz wcale i idziesz na potępienie do piekła…

    Wierzenie cząstkowo = niewiara (zasada integralnej cechy każdej religii abrahamowej).

  4. @ELASP

    Różnica między fanatyzmem piłkarskim czy alkoholowym a religijnym polega na tym, że ani alkohol ani piłka nie NAKAZUJĄ Ci i nie zmuszają cię do bycia fanatykiem.

    Natomiast religie abrahamowe (przynajmniej w swojej właściwej formie!) nakazują fanatyzm swoim wyznawcom i wszczepiają w nich nienawiść do innowierców.

    A jak ktoś uważa się za wyznawce którejś z tych religii, ale chce sie odżegnać od fanatyzmu, to jest liberałem czyli dla swojej religii jest… heretykiem. 🙂

    1. Zdaje się, że Twoje uwagi odnoszące się do fanatyzmu dotyczyły wszelkiej religii. Tak samo jest sformułowane pierwsze zdanie powyższego postu. Zaraz potem mówisz zaś o religiach abrahamowych.

      .

        "Nakazują fanatyzm swoim wyznawcom i wszczepiają w nich nienawiść do innowierców." Nie wiem, czy nienawiść jest czymś, co można nakazać. Poza tym należałoby zdefiniować "nienawiść" a nastepnie pokazać stosowne fragmenty ST, NT i Koranu, które ją faktycznie nakazują. Przyznaję, że byłoby to chyba możliwe w przypadku Koranu, ale trzeba to tłumaczyć – że tak powiem – biografią i psychologią Mahometa, pawdopodobnie także chorobą umysłową, na którą cierpiał, a której wtedy nie podobna było rozpoznać, zwłaszcza w ciemnym środowisku beduińskim.

      .

      Religia może jedynie aktywizować w człowieku to, co już tkwi w nim chociażby w postaci zalążkowej. Nie może niczego w nim stworzyć ex nihilo. Twierdzić inaczej to ulegać oświeceniowemu zabobonowi umysłu człowieka jako czystej tablicy i – wierzyć w cuda.     

      1. "Religia może jedynie aktywizować w człowieku to, co już tkwi w nim chociażby w postaci zalążkowej."

        Nie jedynie.

        Religia potrafi wytworzyć w człowieku fanatyzm, bo… takie jest jej zadanie (w religiach abrahamowych).

        Wystarczy poczytać sobie Biblię czy Koran by zobaczyć płynący z nich fanatyzm, który jest integralna częścią tych religii.

         

        1. "Religia potrafi wytworzyć w człowieku fanatyzm, bo… takie jest jej zadanie (w religiach abrahamowych)."

          .

          Tak można było pisać w wieku XVIII, w czasach Woltera i Diderota. Mamy jednakowoż wiek XXI. Naprawdę, sugeruję Ci, byś zrobił sobie badania genetyczne – dowiesz się w ten sposób czegoś o sobie i oczywiście o człowieku jako takim. Ja np. dowiedziałem się, że jestem nosicelem genu rs53576 (G;G). Jest to swoisty gen empatii. Żadna religia nie może mnie więc we mnie tej empatii stworzyć (bo nie musi), żadna też, czy to abrahamowa, czy nieabrahamowa, nie może mnie jej pozbawić. 

          1. Na to że nie rozumiesz religii nic nie poradzę drogi Elaspie.

            Warto tylko znać się trochę na temacie o którym się dyskutuje…

            Religie abrahamowe mają w siebie wpisany fanatyzm; maja one fanatyczną, nienawistną naturę – nie obchodzi mnie jakiś jeden z drugim wyznawca takiej religii (bo każdy potencjalny wyznawca łatwo moze popaść w herezję…) tylko sama religia, jej istota, jej natura.

            To jest "psychologia głębi" religii.

            Np. w chrześcijaństwie fanatyzm jest tak samo ważny jak to, że to bóg jedyny stworzył wszechświat, czyli niebo i ziemię.

            Albo że to Jezus jest mesjaszem i że powróci na "końcu czasów" w "chwale".

            Fanatyzm jest tutaj ważny i integralnie związany z rzeczoną religią, bowiem istnieje wyraźny nakaz "nawracania pogan" na "jedyną słuszną wiarę" – jest to anty-pluralizm i nienawiść wobec wszelkich innych przekonań, czyli w istocie takze do niektórych ludzi…

  5. A nienawiść odmosi się do innej wiary gwoli ścisłości. A więc też do tych którzy w tej innej wierze pozostają. Czyli w istocie nienawiść do ludzi o innych poglądach.

    W ST i NT masz nakazy nawracania czyli właśnie hejtu do innych przekonań. To jest właśnie sektogwnne i fanatyzmogenne. Religie abrahamowe nakazują to wprost wswoich księgach Elaspie.

  6. PS

    Kiedyś idol tradyconalistow (talibów) katolickich abp Lefebvre mówił że on "kocha" protestantów bo chce ich nawrócić. Nie wiem czy to mozna nazwać kochaniem a na pewno nie ludzi o innych poglądach religijnych. Jest to zwykła nienawiść do pluralizmu i wolności.

  7. @ELASP (c.d.)

    Jesteś cząstkowym katolikiem (bo uznajesz heretyka Bergoglio który sądzi, że piekła nie ma) czyli żadnym. 😉

    "Siła i natura wiary katolickiej ma tę właściwość, że nie można jej ani nic dodać, ani ująć: albo się ją wyznaje całą, albo się ją w całości odrzuca."

                                                                                                         – Benedykt XV, papież

  8. Metropolita boi sie o własny tyłek, o powrot faszyzmu/nazizmu. W wersji polskiej przede wszystkim. Jak juz ci nowi faszysci/nazisci zaczną harcowac to po wykluczeniu Zydow dobiorą sie sukienkowym do tyłka. I tyle. Mowi we własnym interesie. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

16 − 13 =