Brytyjski filozof John Gray to dawny konserwatywny liberał, który uważał, że państwo-minimum i konserwatyzm lepiej współgrają z liberalizmem niż progresywizm społeczny, na przykład socjalliberałów nazywał nieco pogardliwie liberałami rewizjonistycznymi, a ich mistrza Johna Stuarta Milla, uważał za „heretyka”. Gray był jednym z lepszych mózgów w think tanku Thatcher, i uprawiał kult Hayeka, ostatnio, co widać w książce: „Fałszywy świt”, już nie popiera państwa minimum, lecz ingerencję państwową i mocną kontrolę rządów nad finansami. Gray jest mi bliski, ponieważ sam przeszedłem podobną ewolucję od neoliberalizmu do socjalliberalizmu, choć nie podoba mi się, że Gray udaje że poglądów nigdy nie zmieniał, i uważa, że skończyła się epoka liberalna, choć to co proponuje w „Złotym świcie” to też liberalizm tylko ten rewizjonistyczny ten socjalliberalny.
Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że Gray to przenikliwy i bystry autor. Nawet jego hayekowe prace są uczciwe intelektualnie i bywają bardzo odkrywcze. Dotyczy to zwłaszcza jego klasycznej pracy: „Liberalizm” (wyd. oryg. University of Minessota Press 1986, wyd. polskie w tłumaczeniu Radosławy Dziubeckiej, Fundacja im. Stefana Batorego IW Znak Kraków 1994). Praca podzielona jest na część historyczną i filozoficzną. Liberality oznaczało w XVII-wiecznej Anglii, otwartość umysłu, humanizm i wspaniałomyślność. Tym właśnie jest liberalizm w najszerszym znaczeniu (s. 7). Gray wychodzi od Benjamina Constant, który w 1819 roku stwierdził, że Rousseau chciał ożywić wolność antyczną to znaczy platońską reakcję na liberalnych stoików (Protagoras, Alkidamas: „bóg nie uczynił nikogo niewolnikiem”), która była antyliberalna w tym sensie, że odnosiła się do narodu a nie do jednostki. Zindywidualizowane Prawo XII tablic i pisma Cycerona to kolejne liberalne światełka w starożytności (s. 17), niestety szybko wyparł je autorytarny kodeks Justyniana. Cycerońskie leges legum, głosząca, że także i państwo musi być podporządkowane prawom jest jak najbardziej liberalne. Liberałowie jak Hume i konserwatyści jak Gibbon uważali chrześcijaństwo za antyliberalne, z drugiej strony jest ono bardziej indywidualistyczne niż np. judaizm – spór trwa (s. 18).
Hobbes jak Cyceron pisał o potrzebie samozachowania jednostki i o prawach naturalnych jednostki, jednak nie był jeszcze liberałem, był indywidualistą, ale autorytarnym (s. 21). Spinowa robi kolejny krok, bo u niego pokój i wolność są sprzężone ze sobą (s. 22). Wolność jest u niego cnotą, ale nie jest on jeszcze meliorystą, nie uważa, że wolność stanowi dźwignię rozwoju ludzkości. Locke czerpał z brytyjskiego indywidualizmu i z rozczarowania absolutyzmem, wzbogacił idee Spinozy o optymizm i obronę własności prywatnej jako fundamentu wolności, tym samym zdaniem Graya, jest pierwszym liberałem (s. 27). Kalwinizm lepiej się porozumiał z liberalizmem niż luteranizm i katolicyzm, stąd najwięcej liberałów było początkowo w Anglii i Holandii, w Szwajcarii już niestety kalwinizm przeistoczył się w tyranię teokratyczną, a w Niemczech i Francji mieli początkowo pod górę.
Libertyni-erudyci jak Montaigne, Bayle i Pierre Charon byli epikurejczykami, ale nie mieli jeszcze optymizmu i progresywizmu philosophes z XVIII wieku, jak ostrożny konstytucjonalista Montesquieu, którego Gray porównuje z Hume’m, czy bardziej optymistyczni Diderot i Condorcet, którego Gray porównuje z Godwinem. Po rewolucji francuskiej optymizm liberała Voltaire’a ale i antyliberalny Rousseau osłabł, i francuscy liberałowie tzw. gwarantyści (Constant, Guizot), starali się nawiązywać do wzorców z UK. Constant bał się, że idee Rousseau spowodują totalny zanik prywatności jak w starożytnych Atenach, podobną ścieżką szła myśl Tocqueville’a i jego czytelnika Johna Stuarta Milla.
Cieszę się, że Gray nie przeciwstawia sobie wzajem oświecenia brytyjsko-amerykańskiego i francuskiego jak to robią często neokonserwatyści, lecz widzi wspólny mianownik między oboma nurtami , też tak to widzę i tezy tej broniłem w doktoracie (s. 37). Przekonanie o niedoskonałości natury ludzkiej łączy Szkota Hume’a, Wirgińczyka Jeffersona i francuza Constante’a.
Gray, jak to Hayekista, nie może wybaczyć J.S. Millowi rozróżnienia między polityczną i ekonomiczną wolnością, które uważa za sztuczne. Ja jestem za tym rozróżnieniem. Gray lubił w 1986 roku zwolenników nieskrępowanego wolnego rynku z UK lat 30. i 40. XIX wieku jak Richard Cobden i John Bright (s. 41), których dziś krytykuje. Benthamowi zarzuca polityczny utylitaryzm, którym broni on interwencjonizmu, ale chwali jego leseferyzm. Millowi zarzuca nadmierne zaczytanie w pozytywizmie Comte’a. Osobiście uważam, że rozróżnienie między tabu a cenzurą światopoglądową u Milla i zwalczanie obu za słuszne i cenne.
Zgadzam się natomiast z Grayem, gdy ten narzeka nad zbytnim szczepieniem liberalizmu w Niemczech z nacjonalizmem. Indywidualizm romantyczny Humboldta, jednak szybko został przytłoczony przez nacjonalizm, protekcjonizm i konserwatyzm Bismarcka (s. 49).
Keynesowi Gray zarzucał nadmierne zaufanie do aktywności państwa, natomiast Popera uważa – niezbyt uczciwie za zwolennika libertariańskiego przebudzenia, choć ten był przecież raczej socjalliberałem.
W części filozoficznej książki Gray wymienia uzasadnienia liberalizmu kolejno przez doktrynę praw naturalnych i umowy społecznej (Spinoza, Locke), ludzkiej autonomii, podmiotowości i solidarności, oraz empatii (Kant), które uważa za nieco przestarzałe i zbyt antropologiczne, ultylitaryzmu Benthama-Milla, który jest dla Graya cenny jako połączenie wolności i solidarności, ale ryzykowny bo dający państwu zbyt wiele władzy, i ślepej sprawiedliwości Rawlsa i Jamesa Buchanana, której największą zaleta jest zaakceptowanie jako stanu naturalnego, upartego pluralizmu światopoglądowego naszych czasów (s. 64-73). Hegla Gray krytykuje za radykalną odmianę tzw. pozytywnej wizji wolności, ponieważ wolność i samorealizacja to nie to samo, za to chwali jej łagodniejszą wersję spinozjańską i kantowską, gdzie wolność i autonomia łączą się z ideą dobrego obywatelstwa (s. 76). Z Hayekiem, Gray broni konserwatywnych tabu przed Millem, co mi się nie podoba. Ceni Gray połączenie obrony własności prywatnej z wolnością, której ta pierwsza jest gwarantem (s. 86). Tu pełna zgoda. Każdy liberał stoi po stronie prawa przeciw woli ludu, stwierdza Gray, i wskazuje na gwarantyzm i na hasło Rechtstaat (s. 83), można by jeszcze dodać dążenie Jeffersona i Madisona by ludźmi rządziły prawa a nie inni ludzie i ich brutalna siła, czy tyrania większości, oraz słowa Ludwiga von Misesa o tym, że liberalizm znosi porządek brutalne siły i przemocy, na rzecz porządku umowy między jednostkami i jednostek z państwem. Nacisk na jasne reguły, których i król i chłop musi przestrzegać oto liberalizm. Tak też powinno działać państwo, które może jak pisał Adam Smith i powinno dbać o dobry poziom szkolnictwa (szkoły powinny być według Smitha państwowe), i dbać o przestrzeganie reguł, bardziej więc pilnować niż politykować (s. 93). Osobiście jednak uważam, że państwo powinno działać jak belfer także w ramach zwalczania bardziej szkodliwych konserwatywnych tabu, i uważam, że doskonale łączy się to z myślą Smitha, czego Gray chyba nie dostrzega, a przynajmniej nie widział tego w 1986 roku.
Pozytywnie wypowiada się Gray o pomysłach mających zastąpić nierentowny socjal, np. negatywny podatek dochodowy Friedmanna (s. 93). Myśl konserwatywną i socjalistyczną Gray uważa za pożyteczną jako krytyczną wobec nadmiernego optymizmu niektórych liberałów (tu zresztą Ortega y Gasset, Pareto czy Tocqueville się z prawicą zgadzali), ale ahistoryczną i utopijną. (podobne myśli miał zresztą Constant, więc chyba wziął to Gray od niego, bardzo polecam tu „Intelektualna dzieje liberalizmu” Pierra Manenta). Engels tak samo jak Disraeli nie dostrzegali poprawy sytuacji robotników w XIX wieku, bo byli zbyt skupieni na swych utopiach, przesadnie reagując na kłopoty jakie niosło uprzemysłowienie (s. 104). Dziś jednak lewica i prawica odnoszą sukcesy tylko o ile uznają pewne reguły liberalne i część liberalnych postulatów. Wielcy konserwatyści jak De Gaulle i Adenauer w sumie zaakceptowali niesforne liberalne tendencje Europejczyków, podobnie jak neokonserwatyści z USA, uznając je za część dziedzictwa Europy, lewica dopiero dwie dekady potem się ocknęła z maoistycznego odrętwienia (s. 111).
Dodam od siebie, że miało to związek z rewelacjami Sołżenicyna z 1973 roku, które nawet najgorszym lewackim dogmatykom uświadomiły potworność ustroju CCCP. Oraz z odkryciem pokolenia 68, że każdy autorytaryzm, także ten lewicowy, jest niebezpieczny, o czym wspaniale pisał Paul Berman. Niestety nie każdy lewak odrobił tą lekcję, stąd nie brakuje także w Polsce homines sovietici, niby antykomunistów, a myślących po marksistowsku („punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”, nieufność wobec demoliberalizmu, oskarżaniu USA o imperializm (choć Amerykanie nie prowadzą wojen jak Putin, lecz robią interwencje, i nie kradną ropy, ani nie szantażują gazem), dopatrywaniu się przemocy w każdej ustawie, bo przecież walka klas trwa nadal, a każdy poseł to przecież arystokrata z wieży z kości słoniowej …).
Dla zainteresowanych ewolucją myśli Graya, polecam moją recenzję jego nowej książki: „Fałszywy świt” też dostępną w dziale publicystyka Racjonalista TV.
John Gray: „Fałszywy świt”
Pozdrawiam serdecznie i socjalliberalnie z Poznania
PN
Panowie Tabisz i Napierała tak naprawdę nic mają do powiedzenia ! Oni są za, a nawet przeciw wolnemu rynkowi / interwencjonizmowi !!
Mamy mamy. Chcemy programu w stylu Blaira. Socjalliberalizm. Mały ale pewny socjal i owca czyli gospodarka cała. Bez bankokracji i bez socjalizmu. Może za trudne dla ciebie?