Ostatni koncert Wratislavii Cantans (18.09.23) przyniósł nam występ gospodarzy festiwalu, czyli maestro Andrzeja Kosendiaka prowadzącego Wrocławską Orkiestrę Barokową i Chór NFM. Usłyszeliśmy dwie świeckie kantaty Jana Sebastiana Bacha – Zerreißet, zersprenget, zertrümmert die Gruft BWV 205 i Schleicht, spielende Wellen BWV 206. Każda część koncertu poprzedzana była wstępem instrumentalnym bazującym na Żywiołach (Les Élémens) Jeana-Féry Rebela.
Rebel był jednym z pierwszych francuskich kompozytorów, którzy pisali sonaty w stylu włoskim. W swoich utworach łączył on elementy stylu francuskiego i włoskiego, wprowadzając nowatorskie techniki harmoniczne i rytmiczne. Jego najbardziej znane dzieła to symfonie choreograficzne, takie jak Les Caractères de la danse czy Les Élémens, które opisywały różne aspekty tańca i natury. Kompozytor urodził się w roku 1666 w rodzinie muzyków, jego ojciec był śpiewakiem na dworze Ludwika XIV, on sam zaś został pierwszym skrzypkiem Akademii Królewskiej. Uczył się u Lully’ego, który miał przemożny wpływ na charakter dworskiej muzyki francuskiej, będąc samemu Włochem. Jeśli chodzi o nasz NFM- owy koncert, to Bach nie był obojętny na styl francuski w muzyce i rozwijał też włoskość w swojej niemieckiej twórczości. To zbliża style Rebela i Bacha, choć oczywiście słuchając żywiołów mieliśmy do czynienia ze śmiałymi eksperymentami na tle tanecznego i pełnego przestrzeni stylu rodem z Wersalu. Wrocławscy Barokowcy pod batutą Kosendiaka zagrali rzecz całą barwnie i z rozmachem, tworząc ciekawe wprowadzenie do kantat mówiących o żywiołach – Zerreißet, zersprenget, zertrümmert die Gruft o gniewnym Eolu zaś Schleicht, spielende Wellen o pogawędce trzech rzek – Wisły, Łaby i Dunaju o wspaniałościach rządów Augusta III Sasa.
W książeczkowym tytule tego koncertu znalazł się wielki kontratenor Andreas Scholl, który w kantatach pokazał swoje ogromne Bachowskie doświadczenie i nadal piękny w brzmieniu, przejmujący i prowadzony z wysmakowaniem głos. Nie ustępowała mu jednak izraelska sopranistka Chen Reiss. Dawno już nie słyszałem Bacha śpiewanego z taką elegancją i zrozumieniem dla jego specyficznego, muzycznego świata.
Chen Reiss zaczęła uczyć się gry na fortepianie w wieku 5 lat, baletu w wieku 7 lat i śpiewu w wieku 14 lat. W wieku 16 lat postanowiła skupić się na studiach wokalnych. Po odbyciu obowiązkowej służby wojskowej i rozpoczęciu formalnych studiów wokalnych w Izraelu, Reiss przeniosła się do Nowego Jorku w wieku 20 lat. Tam kontynuowała swoją edukację muzyczną i rozwinęła swoją karierę operową. Do jej najwyżej cenionych nagrań należą: Der ferne Klang… Orchestral Works & Songs by Franz Schreker dla Odradek Records i Immortal Beloved: Beethoven Arias, Fanny Hensel & Felix Mendelssohn: Arias, Lieder, Overtures oraz Le Rossignol et la Rose (pieśni francuskie i niemieckie) wydane przez Onyx Classics. Swoją drogą nie każda sopranistka może pochwalić się odbyciem służby wojskowej… Jakkolwiek by nie było głos i kultura wokalna Reiss zrobiły na mnie naprawdę ogromne wrażenie.
Obok Reiss i Scholla wystąpili w kantatach Thomas Cooley – tenor i Tomáš Král – baryton. Král również zrobił na mnie ogromne wrażenie, znamy go zresztą z wielu barokowych projektów Andrzeja Kosendiaka. Jedynie jako groźny Eol w kantacie Bacha miał nieco za lekki głos na potężne arie z trąbkami i rogami. Wydaje mi się, że tutaj potrzebny jest po prostu mocny, głęboki bas. Nie umniejsza to jednak faktu, że Králowskie wyczucie idiomu Bacha i bogactwo wokalnych elementów uczyniło jego interpretacje niezapomnianymi.
Innym bohaterem kantat Bacha był Chór NFM, radzący sobie znakomicie z majestatycznymi i bardzo efektownymi chórami wiatrów. Orkiestra także grała znakomicie, autentycznie piękne były solówki fletów i oboju, ale też wspaniałe skrzypce, wiolonczele i oczywiście blacha. Mam nadzieję, że Andrzej Kosendiak nagra kiedyś komplet kantat Bacha, choć nieco głupio go o to prosić zważywszy na jego owocujące znakomitymi nagraniami zaangażowanie w odkrywanie skarbów dawnej muzyki polskiej. Ale jakby starczyło czasu, proszę o Bacha!
Co ciekawe, świeckie kantaty były poświęcone dwóm Augustom. Króla znamy dość dobrze, rządził przecież naszymi praprzodkami, a jak twierdzi Bach, Wisła była mu za to bardzo wdzięczna, jak i wszyscy pijący jej wody. Drugim Augustem był August Müller, filozof polityczny i kolega Bacha z uniwersytetu. Podobnie jak przeciwko Bachowi, tak i przeciw Müllerowi snuto przeróżne intrygi, które zyskały w kantacie Bacha postać gniewnych wiatrów. Jednak sama Pallas wstawia się w tym uroczym dziele za filozofem. Nie robi tego, jak wiemy, bezinteresownie, gdyż filozof sławił w swoich dziełach monarchię absolutną, a to bardzo podobało się królowi Polski i elektorowi Saksonii. Lipski August miał zatem silne wsparcie u Augusta drezdeńskiego, zaś Bach, który nie bał się skłaniać głowy przed władcami, zyskał czcigodne miano nadwornego kompozytora króla Saksonii i Polski.
Dziś wiernopoddańcza kantata poświęcona Augustowi III może wydawać się od strony literackiej dość ciężkim peanem pochwalnym. Nie należy jednak zbyt łatwo oceniać świata w którym żył Bach. Jak pisał w swojej Bachowskiej książce Gardiner, pewna prowincjonalność świata, w którym działał młody Bach dała mu być może szczególne spojrzenie na muzykę, czyniąc go jednym z największych artystów wszechczasów. August III nie miał tego szczęścia – nie zyskał korony cesarskiej i nie zdołał pokonać Prus w sojuszu z Austrią. Uzależnienie Polski od Rosji które pomogło utrzymać stabilność polityczną rządów Wettina pozostało niestety z nami na dwa wieki. Ale mogło być przecież inaczej, nie byłoby wtedy pruskich Niemiec z ich Hitlerami i reakcją po Sarajewie, zaś dla nas Drezno byłoby równie bliskie, jak niezniszczona nigdy Warszawa. Dlatego szkoda, że trzy wielkie Bachowskie rzeki nie przyniosły Augustowi III tak potrzebnego w polityce szczęścia. A nam pozostały arcydzieła Bacha i ich świetne wykonanie na finałowym koncercie Wratislavii Cantans 58.