Muzyczne wygnania, muzyczne wędrówki

 

25 maja po raz trzeci byłem na koncercie festiwalu Musica Electronica Nova 2017. Tych koncertów i innych wydarzeń edukacyjnych poświęconych muzyce nowej jest znacznie więcej. Towarzyszy temu wielki, pięknie graficznie zaprojektowany program, który przedstawia arkana i sekrety prezentowanych utworów. Ja jednak tym razem chcę zachować swoje pierwsze wrażenie i je Wam przedstawić, nie sugerując się obszernymi wprowadzeniami w utwory. Czasem te obszerne tłumaczenia zbyt mocno ustawiają naszą percepcję i nie dotyczy to tylko nowoczesnej muzyki klasycznej, ale również na przykład teatru czy malarstwa.

Koncert na którym byłem tym razem był siódmą odsłona Music Masters on Air (MusMA) – projektu jednoczącego sześć ważnych instytucji muzycznych w Europie (Narodowe Forum Muzyki (Polska), Klarafestival (Belgia), Mittelfest (Włochy), Festival the Wallonie (Belgia), Saxå Kammarmusikfestival (Szwecja)). Celem tego przedsięwzięcia jest wspieranie młodych europejskich kompozytorów. Zamawiane są u nich nowe dzieła, a przecież bez takich zamówień twórcom muzyki nowej trudno się rozwijać, gdyż w nowej muzyce nie chodzi o łatwy dźwiękowy populizm (choć na szczęście coraz więcej osób ją lubi i ceni). Koncertom na żywo towarzyszą też koncerty radiowe, mające przeważnie liczniejszą publiczność. Tym razem hasłem projektu jest wędrówka i wygnanie – zarówno w przestrzeni filozoficznej, w przestrzeni próbującej się jednoczyć Europy, jak i w przestrzeni obecnego kryzysu migracyjnego.  Same kompozycje przygotowane na tę okazję podróżują pięciu europejskich krajach, zaś unaocznia je słuchaczom  Amôn Quartet wraz z osobami obsługującymi taśmy bądź (i) elektronikę.

Kwartet smyczkowy Amôn Quartet utworzyli w 2008 roku młodzi belgijscy  muzycy, a raczej muzyczki, gdyż obok pierwszego skrzypka skład zespołu stanowią panie. Ich celem jest zwłaszcza wykonywanie  muzyki najnowszej. W dziełach nowych, posługujących się często zupełnie awangardowymi technikami gry na instrumentach smyczkowych, wzbogaconych do tego elektroniką na wiele sposobów, ciężko ocenić kunszt kwartetu. Część z tych dzieł długo będzie czekać na inną interpretację dającą możliwość porównań. Tym niemniej w niektórych utworach prezentowanych tym razem były fragmenty po części neoromantyczne i w nich kwartet brzmiał bardzo dobrze, choć mam pewne zastrzeżenia do nieco zbyt wątłego brzmienia wiolonczeli.

 

 

Koncert zaczął się od utworu Belga Grégory’ego d’Hoopa Two Rythms in Exile. A może powinienem napisać inaczej – koncert zaczął się od klasycznej pieśni arabskiej której krótki fragment puszczony z taśmy rozpoczynał i wieńczył dzieło d’Hoopa. Utwór miał charakter dekonstruktywistycznych wariacji na temat tejże właśnie pieśni. Były to wariacje bardzo udane kompozytorsko, choć, co jest dość częste w cyklu wariacyjnym, był to nieco porwany łańcuch muzycznych epizodów bez pełnej muzycznej ciągłości. Wadą były też powtarzające się jękliwe frazy, moim zdaniem stanowiące zbyt dosłowne odniesienie do tematu. Niektóre fragmenty utworu kojarzyły mi się z brzmieniem rosyjskich kompozytorów współczesnych nawiązujących do Szostakowicza. Mimo pewnych wad, dzieło było moim zdaniem ciekawe i warte częstego wykonywania, także przez inne zespoły, abym mógł też ocenić  na ile dobrze oddaje pomysły młodych kompozytorów Amôn Quartet.

Drugim utworem były The Ways You Cry Włocha  Maurilia Cacciatoriego. Już sam poetycki  wieloznaczny tytuł  był godzien uwagi – „Drogi na których płaczesz, sposoby na jakie oddajesz się rozpaczy etc.” . Ale przede wszystkim sam utwór spodobał mi się szczególnie mocno pośród innych dzieł, całkiem udanych swoją drogą. Przede wszystkim ujęła mnie  w nim elegancja i subtelność przebiegu muzycznego, spójność brzmieniowa i estetyczna (mimo zastosowania różnych elementów i środków wyrazowych). Tu pojawiła się też elektronika, kojarząca mi się z elegancją płaszczyzn dźwiękowych samego Stockhausena, jednego z prekursorów muzyki elektronicznej.  Utwór zaczynał się elektroniką i dźwiękami na smyczkach, które kojarzyły mi się ze stadem wzlatujących bez końca ptaków. Tworzyło to piękny i bardzo sugestywny obraz dźwiękowy, ale nie mający w sobie nic z ilustracyjności muzyki filmowej. Połączenie tych dźwięków z elektroniką było znakomite. Następnie smyczki wpadły w mechaniczny trans, aby pogrążyć się w obrazie pustki, zniszczenia, pełnego napięcia milczenia. Na tym tle pojawiło się na koniec kilka nagrań wypowiedzi związanych z wojną w Syrii i z kryzysem migracyjnym.

Jako trzeci utwór zagrany został Darwish Belga Guillaume’a Auvraya i przypadł mi on do gustu najmniej wśród dzieł zaprezentowanych tym razem. Miał on w sobie coś ludowego, rytm kojarzący się momentami z anatolijską lutnią saz używaną przez derwiszów, ładny był początek, otwierające preludium. Mniej podobało mi się zderzenie dźwięków smyczków z elektroniką. Miało się momentami wrażenie przebywania w jakieś auli ze spotęgowanym echem i w połączeniu z partią smyczków tworzyło to efekty mogące się zbyt mocno kojarzyć z naiwną ilustracyjnością średniej miary muzyki filmowej. Pod koniec partia smyczków stała się bardziej motoryczna i jeśli nie liczyć odwróconych akcentów brzmiała momentami jak cytaty z kwartetów Szostakowicza.

Kolejnych dwóch kompozytorów – Szwed Martin Q. Larsson i Polak Nikola Kołodziejczyk – brało aktywny udział we wprowadzaniu nas w świat prezentowanej muzyki za pomocą krótkich wstępów. Martin Q. Larsson był odpowiedzialny za elektronikę, ale to Kołodziejczyk częściej znikał w kuluarach, aby ją obsługiwać. Prezentacje były bardzo sympatyczne, zaś muzyka obu panów była najbardziej  skłaniająca się momentami do tonalności i po części neoromantyczna. Mimo to (a może dzięki temu?) oba dzieła wypadły bardzo dobrze i świeżo.

Czwartym utworem koncertu był Wisent Nicoli Kołodziejczyka.  Znów do gry wróciła taśma, ale tym razem nie tylko na wstępie i na końcu dzieła, jak w przypadku kompozycji pierwszego z Belgów. Wisent postawił z powodzeniem na pewną prostotę i klarowność języka muzycznego.  Bardzo ładne było wejście smyczków i wyłaniające się z niego chrobotanie utrwalone na taśmie. Następne dźwięki kojarzyły się z nieco futurystycznymi dźwiękami elektronicznymi, ale pasowały do całości. W dalszej części utworu pojawiło się proste, ale wdzięczne ostinato na smyczkach, które płynnie zaczęło podlegać deformacjom dzięki zlewaniu się z dźwiękami taśmy mniej typowych sposobów artykulacji dźwięków przez kwartet. Gdy dźwięki kwartetu popłynęły w bardziej basowe doliny, pojawiło się też jakby grające w oddali pianino. Zaraz po tym mocno zaczęły być odczuwalne pewne elementy tonalne i wkroczyliśmy w świat dźwiękowy odnoszący się delikatnie do muzycznego impresjonizmu. Po pojawieniu się zniekształconych dźwięków chóru na taśmie, impresjonizm nie uciekający od struktur modalnych przeszedł płynnie w modalność orientalizującą, quasi- arabską i wreszcie poszedł w stronę neoromantyzmu.

 

Ostatni utwór koncertu skomponował Szwed Martin Q. Larsson. Był to Ares and Afrodite. “Ich córką była Harmonia, która przyczyniła się do założenia Teb, miasta starszego nawet niż Wrocław” – jak przedstawił nam rzecz całą Larsson, po czym usiadł, aby bardzo się przejmować wykonaniem swojego dzieła I nim wręcz po części dyrygować. Utwór na starcie ogromnie mnie zaskoczył, gdyż bez „żadnego kręcenia i owijania w bawełnę” nawiązywał do Metamorfoz Ryszarda Straussa. Ale nawiązywał mądrze i oryginalnie, więc stawiam to dzieło na drugim miejscu, jeśli chodzi o najmocniejsze punkty tego koncertu. Piękny był początek tego utworu, nawiązujący do jakiejś ludowej melodii snutej na burdonie, ni to skandynawskiej, ni to ormiańskiej, ni to arabskiej. Później miękka, secesyjna, złożona polifonia a la Ryszard Strauss, wybuchająca w pięknych kulminacjach. Po solówce skrzypiec nastąpiło zdecydowanie więcej „nowoczesnego szaleństwa”. Pojawiło się nakładanie się tematów, oraz zmienianie dźwięków akustycznych instrumentów na bieżąco przez elektronikę. Jęki i zmielone tematy zamieniły się w orientalny lament. Na sam koniec muzycy wstali powracając do świata Metamorfoz. Cóż – Metamorfozy Straussa były epitafium dla zrujnowanego nalotem Monachium, tym razem mogło chodzić na przykład o Aleppo, choć ja jak zwykle upomnę się o Palmirę.

 

 

Ogólnie był to piękny koncert MEN, choć wydaje mi się, że temat „obowiązujący” w naszych czasach wielu artystów nie zawsze jest podejmowany szczerze. Kwestię wojny w Syrii i kryzysu migracyjnego część  obecnych w tym projekcie kompozytorów podjęła, moim zdaniem, chyba trochę na siłę, licząc w związku z tym na większą przychylność słuchaczy i mecenasów. Pod tym kątem koncert „Elektroniczna altówka”, złożony także z nowych dzieł młodych kompozytorów, wydawał mi się bardziej szczery i autentyczny, jeśli chodzi o osadzenie tematyczne dzieł, które zresztą wcale nie jest konieczne. Same tematy syryjsko – uchodźcze też, moim zdaniem, powinno się poruszać szerzej – nie tylko jako uciekanie, tonięcie, ewentualnie przebywanie w bombardowanym mieście. Obecna sytuacja skłania przecież również do dzieł na temat nietolerancji religijnej, na temat walki plemiennej tożsamości z globalną nowoczesnością, na temat totalitarnej władzy, której obalenie nie zawsze niestety przynosi wolność i pokój.  Nie bez znaczenia byłyby też tematy dotyczące kobiet, gwałconych, porywanych, cierpiących, walczących w tym konflikcie. Mam nadzieję, że uda mi się usłyszeć kiedyś dzieło wybitnej kompozytorki – feministki odnoszące się do tej tematyki.

 

 

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *