Orliński i Wrocławscy Barokowcy

Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu ciągle rozpieszcza miłośników muzyki. Niewiele dni minęło od wspaniałego I Koncertu fortepianowego z Piotrem Anderszewskim a w Sali Głównej zjawił się z Wrocławską Orkiestrą Barokową kontratenor Jakub Józef Orliński, który w ostatnich latach stał się światową gwiazdą wokalistyki, obecną nie tylko w świecie muzyki klasycznej. Starszy wspomnieć, że wystąpił na otwarciu Olimpiady w Paryżu w zeszłym roku, wykonując arię z opery „Zamorskie zaloty” Jean-Philippe’a Rameau, łącząc ją z elementami tańca breakdance. Co ciekawe, nie pierwszy raz muzyka Rameau przyciąga modernistyczną i popkulturową choreografię, zaś olimpiady nie widziałem, nawet jej otwarcia, ale z tego co słyszałem, miłośnicy sportu powinni dziękować Orlińskiemu za dodanie rzeczywistego piękna kontrowersyjnemu entre do sportowych zmagań.

Pojawiają się na rynku nowe płyty Orlińskiego firmowane przez wytwórnię Warner, jak wydany w 2023 roku album Beyond, nagrodzony Fryderykiem, zawierający utwory Cacciniego, Cavallego, Monteverdiego ale też Jarzębskiego. Orliński regularnie gości w prestiżowych salach, takich jak Carnegie Hall czy Filharmonia Berlińska. Jego koncerty z zespołem Il Pomo d’Oro, wzbogacane elementami breakdance’u, stały się symbolem świeżego podejścia do muzyki dawnej. Pajawia się też dalszy crossover z popem, jak na przykład współpraca z The Weekndem przy utworze „Take Me Back” . Nie jest to sytuacja wyjątkowa, to samo czyni inny wielki kontratenor Max Emanuel Cenčić. Zdarzało się to też wielkiemu tenorowi Pavarottiemu, którego cała seria wystąpień z gwiazdami pop wciąż krąży po półkach sklepów muzycznych. Z kolei jeden z prekursorów popularności głosu kontratenorowego w wykonawstwie muzyki dawnej, Alfred Deller, zasłynął także z pięknego wykonywania pieśni związanych z folklorem Wysp Brytyjskich (choć trzeba przyznać, że one jednak bardzo pasują choćby do muzyki Purcella i Dowlanda, w której nagrania Dellera po dziś dzień są wzorcowe i niezastąpione).  

Na koncercie usłyszeliśmy następujące utwory:

Vivaldi Koncert g-moll na skrzypce, obój i orkiestrę RV 576; Stabat Mater RV 621
J.S. Bach Concerto z kantaty Tritt auf die Glaubensbahn BWV 152/1; Vergnügte Ruh, beliebte Seelenlust – aria z kantaty Vergnügte Ruh, beliebte Seelenlust BWV 170
G.F. Händel
Otton, qual portentoso oraz Voi che udite – aria i recytatyw z opery Agrippina HWV 6 
Un zeffiro spiro – aria z opery Rodelinda HWV 19
Concerto grosso B-dur op. 3 nr 1, HWV 312: cz. II Largo, cz. III Allegro 
Lusinghiera mia speranza – aria z opery Agrippina HWV 6
Torna sol per un momento – aria z opery Tolomeo, re d’Egitto HWV 25
Concerto z opery Ottone, re di Germania HWV 15
Agitato da fiere tempeste – aria z opery Riccardo Primo HWV 23

Koncertmistrzem i pierwszym skrzypkiem był tym razem nie Zbigniew Pilch, ale Boris Begelman związany między innymi z Il Pomo d’Oro, z którym nagrywał płyty Orliński.

Zanim przejdę do najjaśniejszej gwiazdy tego wieczoru, jaką był Jakub Józef Orliński, nie mogę nie wspomnieć o Wrocławskiej Orkiestrze Barokowej. Grali rewelacyjnie. Najwyraźniej mają talent do bardzo owocnej współpracy z gwiazdami muzyki dawnej, wystarczy wspomnieć ich koncerty z Carmignolą czy Alessandrinim. Tym razem oczarował mnie bez reszty główny oboista zespołu, jak i znakomite flecistki. Również ogromna wirtuozeria Jarosława Thiela, wiolonczelisty i szefa artystycznego zespołu, robiła ogromne wrażenie, choć nie była tak eksponowana jak obój czy flety. Z kolei Boris Begelman grał na pięknie brzmiących, ale niewielkich i dość cichych skrzypcach. Szybkie partie zagrane na tym instrumencie były pełne pasji i wspaniałe, natomiast wolniejsze, stojące nuty momentami schodziły lekko z właściwego tonu, co zapewne da się wyjaśnić kapryśną naturą niezwykłego instrumentu. Jednak całościowo WOB i zaproszony do współpracy skrzypek byli świetni, o czym świadczy też bardzo żywa reakcja publiczność na czysto instrumentalne fragmenty koncertu u publiczności, która przyszła głównie na Orlińskiego. Ciekaw jestem, czy w myślach wielkiego śpiewaka zaświtała myśl o nagraniu płyty z Wrocławską Orkiestrą Barokową? Myślę, że gdyby zaistniała taka fonograficzna współpraca, efekty mogłyby być bardzo ciekawe. WOB gra wielobarwnie, mądrze, głęboko, nie wchodzi w mechaniczny sposób w skandowanie „baroku, tak jak my go rozumiemy” i ma to ogromną wartość. A wirtuozeria solistów zaprezentowana na niedzielnym koncercie mówi sama za siebie.

Koncert g-moll na skrzypce, obój i orkiestrę RV 576 Vivaldiego był dla mnie zdominowany przez wspaniały obój. Wykonanie było wielowymiarowe, nie wchodzące w barockowe klimaty, raczej idące w stronę brytyjskiego barwnego plastycyzmu znanego z zespołów Hogwooda. Słuchając muzyki Wenecjanina coraz częściej czuję, że tak właśnie powinna być grana, że zamienianie jej w jeden wielki pęd wyostrzonych fraz czyni ją bardziej „szałową”, ale też tak naprawdę ją zubaża. Pozostawmy to szaleństwo koncertom organowym Bacha, któż inny mógłby lepiej oddać ten metafizyczny i hedonistyczny pęd idąc za pomysłami Vivaldiego? Orkiestry niech jednak oddadzą należną uwagę muzycznym strukturom, pięknym barwowym relacjom instrumentów, co Wrocławscy Barokowcy robią obecnie naprawdę znakomicie.

Po koncercie usłyszeliśmy inne oblicze muzyki Vivaldiego. Na scenę wszedł Orliński i poczułem się jak na koncercie rockowym. Piski i entuzjazm. Stabat Mater RV 621 wykonane jednak zostało wspaniale. Zafascynowała mnie doskonała kontrola nad pełnym brzmieniem głosu polskiego kontratenora, swoboda i elegancja w mikrozdobieniach i wielka swoboda w dolnych rejestrach. Co jednak ciekawe, Orliński jest jako śpiewak bardziej intelektualny niż przebojowy. Czasem, gdy kontaktuje się z publicznością, widzimy swobodnego showmana. Jednak gdy słyszymy jego partię wokalną, dominują umiar i elegancja. Stabat Mater w jego ujęciu było tym razem dość klasycyzujące, przez większość ogniw utworu raczej nieskore to wyrażania emocji wprost, w sposób teatralno – wokalny. Tak jakby Orliński chciał dać przemówić samym strukturom muzycznym. Dopiero środkowe, najbardziej emocjonalne ogniwa utworu rzeczywiście były już zabarwione mocnymi uczuciami, ale też bez zbytniej wylewności.

Skomponowane około 1712 r. Stabat Mater RV 621 Vivaldiego jest jednym z jego najwcześniejszych sakralnych utworów wokalnych, poprzedzającym jego słynne koncerty instrumentalne, takie jak Cztery pory roku. Napisane podczas jego dyrekcji w Ospedale della Pietà w Wenecji, zostało prawdopodobnie wykonane przez zespół złożony wyłącznie z kobiet, w którym występował altowy solista z towarzyszeniem smyczków (skrzypce, altówka) i continuo (wiolonczela, klawesyn/organy). Utwór był przeznaczony do użytku liturgicznego, prawdopodobnie w okresie Wielkiego Postu, co tłumaczy jego tematykę.

Kolejnym dziełem na koncercie było Concerto z kantaty Tritt auf die Glaubensbahn BWV 152/1; Vergnügte Ruh, beliebte Seelenlust. To naprawdę niezwykły wstęp do kantaty, swoją polifoniczną złożonością przypominający Sztukę Fugi. Tak jakby Bach chciał zagrać w muzyczne szachy, zanim przejdzie do zadań kantora. Wrocławska Orkiestra Barokowa zagrała tę piękną dźwiękową łamigłówkę w niesamowity sposób. Było to otwarcie dla pięknej Bachowskiej arii Ruh, beliebte Seelenlust z kantaty Vergnügte Ruh, beliebte Seelenlust BWV 170. Orliński znów popisał się elegancją i umiarem, tworząc niezwykły obraz niebiańskiego spokoju o którym mówi treść arii.

Jednakże śpiewak rozwinął swoje skrzydła w pełni w drugiej części koncertu, której bohaterem był Handel i jego włoskie opery. Tu głosom altowym pozostawał często żal, co Orliński wyrażał świetnie w długich, zadumanych frazach. Wszystkie da capo były wykonane z olśniewającą fantazją, a solowe zdobienia były po prostu piękne. W operze emocje zarysowały się silniej, co pokazuje, że kontratenor chciał odróżnić emocjonalność w utworach sakralnych od tej obecnej w operach. Ta druga, zdaniem Orlińskiego i (jak można śmiało przypuszczać) zdaniem ludzi żyjących w XVIII wieku mogła być bardziej teatralna i dosłowna. Inna rzecz, że taki na przykład Jan Sebastian Bach łamał najpewniej tę granicę. W końcu zarzucano mu teatralizację muzyki kościelnej, zaś Gardiner w swojej książce o Bachu nie bez racji dał mu miano największego twórcy muzycznych dramatów w XVIII stuleciu bez względu na to, że nie były to przecież opery.

Orliński jakby w proteście przeciwko barokowemu spychaniu szeroko rozumianych głosów altowych do afektów żalu, samotności, porzucenia, cierpienia, brawurowo i bardzo witalnie wykonał żywsze arie, takie jak Torna sol per un momento i Agitato da fiere tempeste.

Po koncercie były tylko dwa bisy, z których zapamiętałem jeden, bo był zbyt wspaniały. Była nim pieśń „Amarilli, mia bella”, czyli jedno z najbardziej znanych dzieł Giulio Cacciniego (1551-1618). Jest to arie z jego opery „Euridice” z 1600 roku, która była bardzo popularna w czasach renesansu i baroku. Pieśń ta charakteryzuje się pięknymi melodią i harmonią, a także wyraźnym wykorzystaniem ornamentacji wokalnej, charakterystycznej dla stylu Cacciniego. Caccini czynił mnóstwo manierystycznych eksperymentów z ornamentacją wokalną, niektóre z nich były szalone i raczej się nie przyjęły (chyba, że Schönberg intuicyjnie przywołał je w swoim „Księżycowym Pierrocie”, ale to chyba zbyt śmiała hipoteza). Jednak w Amarilli wszystko w wyobraźni Cacciniego okazało się zgodne z nastrojem libretta i czystym muzycznym pięknem. Orliński wykonał tę pieśń tylko z harfą i pokazał, że mimo tak wielkiego talentu do muzyki późnobarokowej świetnie odnajduje się we wczesnym baroku. Jest to ogromna rzadkość wśród wykonawców muzyki dawnej. Śpiewakowi pomogły w tej sztuce dwie rzeczy – dbałość o piękne i pełne brzmienie we wszystkich rejestrach i elegancja w kształtowaniu frazy. Nie od rzeczy też była niechęć do zbyt naiwnego poddawania się emocjom. I słusznie! Świat wczesnego baroku był niezwykle wyrafinowany, o czym świadczą choćby wspaniałe rzeźby Berniniego. Nie była to sztuka dla prostaków, którym trzeba łkać do ucha, aby coś poczuli. Do oglądania dzieł Berniniego, do słuchania Cacciniego, Landiego i Monteverdiego we wczesnych latach XVII wieku brali się smakosze sztuki, których nie można łatwo zwieść prostymi sztuczkami.

I na koniec znów muszę wrócić do wspomnianego już paradoksu. Część publiczności na niedzielnym koncercie zachowywała się jak fani rocka czy rapu. Nie było to zresztą złe zachowanie, najgorzej jest jak na koncert przychodzą ludzie obojętni, gadający nie o muzyce etc. Orliński pod koniec zachowywał się też jak gwiazda pop, choć chyba celowo zachował takie chwyty na sam koniec. A jednak na bis wykonał Cacciniego, a jednak przyciągnął na koncert wielu wrażliwych ludzi, którzy nie podziwiali tylko jego, ale też instrumentalne utwory Handla, które wzbudzały niekłamany zachwyt. Aż sam się zdziwiłem, choć były grane znakomicie! Jednocześnie styl wykonawczy Orlińskiego jest intelektualny, nie jest to bombardowanie słuchaczy chwytami mającymi za wszelką cenę wzbudzać emocje. No i oczywiście to rzeczywiście świetny kontatenor! Z niedzielnego koncertu wychodziłem bardzo podbudowany, ciekaw też jestem, czy będzie dłuższy muzyczny rozdział zatytułowany: „Jakub Józef Orliński i Wrocławska Orkiestra Barokowa”. Taka współpraca mogłaby nam dać wiele.  

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 + 11 =