Głos światła, czyli Vox Luminis. Tak się właśnie nazywa belgijski zespół muzyki dawnej specjalizujący się w wykonawstwie repertuaru angielskiego, włoskiego i niemieckiego z XVII i początku XVIII wieku. Vox Luminis jest międzynarodowo uznawany za swoje unikalne brzmienie i wysoką jakość artystyczną interpretacji.
Zespół został założony w 2004 roku w belgijskim Namur (słynącym z jeszcze jednego wspaniałego chóru) przez basistę i dyrygenta Lionela Meuniera. Większość członków zespołu poznała się podczas studiów w Królewskim Konserwatorium w Hadze, które jest jednym z wiodących centrów muzyki dawnej w Europie.
Założyciel zespołu, francuski śpiewak basowy Lionel Meunier jest również dyrygentem. Obecnie powszechnie uznaje się go za jednego z najbardziej dynamicznych i cenionych liderów artystycznych w dziedzinie historycznego wykonawstwa i muzyki chóralnej. Chwalony jest za szczegółowe, a zarazem pełne duchowej głębi interpretacje.
Podstawę Vox Luminis stanowi grupa śpiewaków-solistów, która jest poszerzana, w zależności od repertuaru, o continuo, instrumenty solowe lub pełną orkiestrę. Zespół regularnie współpracuje z innymi specjalistycznymi zespołami, takimi jak: L’Achéron, B’Rock Orchestra, a nocte temporis i Freiburger Barockorchester (strukturalna współpraca). Z tą ostatnią kooperacją mieliśmy doczynienia na wczorajszym koncercie 60. Wratislavii Cantans (11.09.2025).
Zespół każdego roku daje ponad 60 koncertów na całym świecie. Jest artystycznym rezydentem w Concertgebouw Brugge (od sezonu 2017-2018), gdzie corocznie tworzy lub prezentuje trzy projekty. Inne ważne rezydencje obejmują: Festival Oude Muziek Utrecht (Holandia), Flagey Brussels (Belgia), BOZAR Music (Belgia) i Wigmore Hall (Wielka Brytania).
Zespół nagrywa wyłącznie dla wytwórni Ricercar i Alpha Classics. Ich albumy były wielokrotnie nagradzane prestiżowymi nagrodami, w tym:
Gramophone Award (Nagroda Płytowa Roku w 2012 r. za nagranie „Musicalische Exequien” Heinricha Schütza).
International Classical Music Awards (ICMA) (również za „Musicalische Exequien”).
BBC Music Magazine Award (w 2018 r. w kategorii chóralnej za album „Ein Feste Burg Ist Unser Gott”).
Inne wyróżnienia to m.in. Diapason d’Or, Choc de Classica, Preis der Deutschen Schallplatten Kritik.
W kościele św. Krzyża, gdzie odbył się tegoroczny wrocławski koncert Vox Luminis w ramach festiwalu Wratislavia Cantans, czekał ze swoim stolikiem opolski dystrybutor płyt zespołu i miał przygotowaną wspaniałą niespodziankę dla melomanów, a mianowicie 21 płytowy komplet nagrań Vox Luminis na 20. lecie zespołu. Spore pudełeczko zostało zaoferowane miłośnikom muzyki w cenie trzech standardowych płyt Ricercaru. Strach pomyśleć, jak masywna i trudna do niesienia byłaby całość na winylach! Na szczęście jubileuszowe nagrania zostały przygotowane na znacznie doskonalszym nośniku dźwięku, jakim jest CD. Słucham właśnie tego wszystkiego pisząc tę recenzję z koncertu i nie do końca mogę się skupić. Brzmienie Vox Luminis zupełnie urzeka. Piękne, przejrzyste soprany, urzekająco ciepłe, niemal słodkie brzmienie środkowych głosów, a do tego głęboka powaga basów, jednak nie ponura, ale raczej mityczna, wiodąca nas w daleką podróż.

Repertuar zespołu koncentruje się na muzyce od renesansu do baroku, obejmując takich kompozytorów jak: Heinrich Schütz (np. „Musicalische Exequien”, którego właśnie w tej chwili słucham), Johann Sebastian Bach (np. „Msza h-moll”, „Pasja wg św. Mateusza”), Henry Purcell (np. „King Arthur”, „The Fairy Queen”), Georg Friedrich Händel (np. „Dixit Dominus”) i Orlando di Lasso. Ale też wspaniały i nie dość nadal znany Samuel Scheidt, czy krąg rodziny Bachów, i to nie synów najsławniejszego z nich Jana Sebastiana Bacha, ale przodków, wujów i kuzynów Kantora z Lipska. Dzięki Vox Luminis wiemy z całą pewnością, że wielki Jan Sebastian nie wyrastał z próżni, że miał szlak przetarty przez wybitnych przedstawicieli muzycznego rodu, na co zresztą zwracał dość trafnie uwagę John Elliot Gardiner w swojej świetnie napisanej książce o Bachu.
I właśnie w czwartkowy dzień 60. Wratislavii Cantans usłyszeliśmy Mszę h-moll Bacha w wykonaniu Vox Luminis i Freiburger Barockorchester. A dokładniej, wyglądało to tak:
Lionel Meunier – dyrygent
Erika Tandiono – I sopran
Sophia Faltas – II sopran
William Shelton – I alt
Victoria Cassano – II alt
Raphael Höhn – tenor
Sebastian Myrus – I bas
Felix Schwandtke – II bas
Vox Luminis
Freiburger Barockorchester
Początkowo o solistach myślałem, że też są stałymi członkami Vox Luminis, bowiem tak integralnie spletli się z wysmakowanym brzmieniem zespołu. To jeden z sukcesów Vox Luminis – wyjątkowa koherentność głosów, dość częsta w chórach renesansowych, jednak nie tak typowa dla zespołów skupiających się na sztuce barokowej.

Msza h-moll to jedno z największych arcydzieł światowej muzyki. Jest to utwór tajemniczy, gdyż w dużej mierze katolicki, mimo, że jego twórca był zaangażowanym protestantem. Prywatnych zbiorów bibliotecznych Bacha nie powstydziłby się niejeden protestancki doktor teologii. Kompozytor, skazany często na teksty bezczelnych grafomanów, jednocześnie umiał w sposób uczony i wyrafinowany wyłaniać z nich wszelkie powiązania filozoficzno – teologiczne, z których niemal z pewnością nie zdawali sobie sprawy autorzy tekstów kantat. Na szczęście w przypadku mszy, jak i w przypadku głównej linii narracyjnej utworów pasyjnych, jak i w przypadku chorałów luterańskich Jan Sebastian Bach mógł bazować na treściach o znacznie większym walorze wyrazowym i artystycznym. Katolicką proweniencję Mszy h-moll Bacha tłumaczy w pewnym stopniu fakt, że ubiegał się on tym utworem o stanowisko nadwornego kompozytora króla Polski i Saksonii (tak, tak, w tym sensie Bach był jak najbardziej polskim kompozytorem, choć dopiero pod koniec życia!). Źródła pokazują, że nie szła za tym tytułem hojna pensja, lecz warto pamiętać, że Bach był jedną z najważniejszych osobistości Lipska, zaś tytuł królewskiego kompozytora dawał mu mocną pozycję w rozmaitych sporach, od których bynajmniej nie stronił. Kolacja na cztery ręce – sztuka autorstwa niemieckiego pisarza i muzykologa Paula Barza w zabawny i wciągający sposób pokazuje fikcyjne spotkanie dwóch wielkich muzycznych barokowych demiurgów – Bacha i Handla. Miałoby do niego dojść w 1747 roku w Hotelu Turyńskim w Lipsku. Mamy w tym dziele kontrast między Handlem – światowcem, człowiekiem sukcesu i prowincjuszem Bachem, który nigdzie się nie pchał i robił swoje. Wygrywa oczywiście pokora sługi Muzyki. Faktem jest, że Bach mniej podróżował niż Handel, nie pisał też oper, które były jedną z miar popularności w XVIII wieku. Ale bynajmniej Bach nie żył skromnie, nie był biedny, a nad tym czy Zjednoczone Królestwo w połowie XVIII wieku było ważniejsze od Królestw Saksonii, Polski i później też Prus można się naprawdę głęboko zastanowić. Muzyczna pozycja Bacha w Lipsku z pewnością była mniej problematyczna niż Handla w Londynie, ten ostatni przegrał zresztą swoją walkę o życie operowe w Anglii.
No ale właśnie Msza h-moll to monumentalny fresk, który bez wahania można porównać ze wspaniałymi oratoriami Jerzego Fryderyka Handla. Vox Luminis rozpoczęło od wyjątkowo powolnego i majestatycznego Kyrie, które mnie zaskoczyło, gdyż stanowiło zapowiedź bardzo romantycznego wykonania tej muzyki. Później jednak pojawiła się tak charakterystyczna dla baroku taneczność i dynamizm. Zarówno instrumentaliści z Freiburger Barockorchester jak i śpiewacy z Vox Luminis wykonywali dzieło Bacha z ogromną swobodą, dbając bardziej o barwy i siłę wyrazu niż akademicką dokładność. Wydaje mi się, że wielu wybitnych barokowców obecnie dąży w stronę takiej niemal improwizowanej swobody. Zanurzanie się w tym żywym świecie było fascynujące. Czułem się całkowicie urzeczony. W przerwie wymieniłem opinie z moimi zaprzyjaźnionymi koryfeuszami muzyki i zorientowałem się, że im kto dalej siedział od muzyków w kolegiacie św. Krzyża, tym bardziej kręcił nosem, co dla mnie, słuchającego z bliska, było niemal dziwne. No cóż, akustyka gotyckiej architektury jest wyzwaniem dla osób rozpieszczonych salami NFM we Wrocławiu czy u jego katowickiego konkurenta (wiadomo, my jesteśmy lepsi, ale cicho, ja nie o tym…). W ostatnich ogniwach mszy pojawia się silniejsza polichóralność, w związku z czym Lionel Meunier zmienił układ szeregów śpiewaków. Soprany znalazły się po obu stronach sceny, przez co i dla tych siedzących dalej gotyckie echa stały się mniej nieznośne. No i usłyszałem po koncercie od moich drogich koryfeuszy muzyki, że „druga część była już zupełnie dobra”. Pod względem wykonawczym obie części były znakomite, natomiast złośliwe gotyckie proporcje architektury przeszkadzały niekiedy bardziej niż młot pneumatyczny. To samo dotyczy równowagi pomiędzy partiami solistów a tutti. Byłem wręcz zdumiony, jak homogenicznie spletli się oni z ogólnym brzmieniem Vox Luminis, ale też śpiewali łagodnie, bardzo czysto, z ogromną elegancją. W większej odległości słychać było natomiast złośliwe gotyckie żebra. Ogólnie całość była niezwykła, wśród wielu znakomitych wykonań Mszy h-moll cechowała się indywidualizmem stworzonym przez ciekawe połączenie uniwersalistycznego patosu (jednak to wstępne Kyrie nie było przypadkowe) z roztańczoną swobodą. Do tego dochodziła wyjątkowa barwa brzmienia Vox Luminis, ciepła i świetlista (wspaniałe soprany!) i wirtuozeria muzyków z Freiburger Barockorchester. Partie trąbek, obligato skrzypiec, rogu, fletu, oboju – to wszystko było świetne. Do tego tajemniczo błyszczący klawesyn w basso continuo. Był to niezapomniany koncert!
A ja korzystając z okazji napiszę słów kilka o Freiburger Barockorchester, jednym z moich ulubionych zespołów barokowców.
No właśnie. Myśląc „Niemcy” nie myślimy od razu „Fryburg (Freiburg) Bryzgowijski”. Jeśli chodzi o miasta, do naszych głów przypływają raczej nazwy takie jak – Berlin, Monachium, Hamburg, Kolonia, Frankfurt nad Menem etc. Ale nie Fryburg Bryzgowijski. A jednak jest to siedziba jednej z najlepszych niemieckich barokowych orkiestr. To tak jakby w Polsce (fikcyjna) Opolska Orkiestra Barokowa triumfowała nad zespołami z Wrocławia, Krakowa, Gdańska, Poznania czy Warszawy. W sumie byłoby świetnie, bo zmusiłoby to wszystkich do jeszcze gorętszej rywalizacji, ale tak nie jest, choć życzę oczywiście opolanom najwspanialszej orkiestry barokowej na świecie.
Freiburger Barockorchester (FBO) to jedna z wiodących na świecie orkiestr specjalizujących się w historycznie poinformowanym wykonawstwie. Została założona w 1987 roku przez grupę absolwentów Hochschule für Musik Freiburg (Fryburskiej Wyższej Szkoły Muzycznej), w tym skrzypków Gottfrieda von der Goltz i Petrę Müllejans. Ich celem było „ożywienie świata muzyki barokowej nowymi brzmieniami”.
FBO często wykonuje muzykę bez dyrygenta, nawiązując do tradycji z XVIII i XIX wieku. Podejście to opiera się na współpracy wszystkich muzyków, gdzie soliści wyłaniani są z grona członków orkiestry. Na koncercie we Wrocławiu widzieliśmy ciekawą sytuację. Kierownik Vox Luminis Lionel Meunier stał za orkiestrą wśród innych śpiewaków, którymi najwyraźniej momentami dyrygował. FBO została rozmieszczona przed śpiewakami i większość członków orkiestry nie widziała Meuniera. Mimo to ich koncertmistrz, tym razem Peter Barczi (Gottfrieda von der Goltz nie było, może koncertuje gdzie indziej) spoglądał co jakiś czas na Meuniera, w ten sposób przekazując wskazówki orkiestrze.
Pomimo że sercem repertuaru FBO jest muzyka baroku i klasycyzmu, orkiestra sięga także po utwory romantyczne (np. Mendelssohn, Schumann) oraz współczesne. FBO koncertuje w najsłynniejszych salach koncertowych świata, takich jak Berliner Philharmonie, Concertgebouw w Amsterdamie, Lincoln Center w Nowym Jorku czy Wigmore Hall w Londynie. Rocznie daje około 100 koncertów na całym świecie. Orkiestra ma imponującą dyskografię, nagrywając dla wytwórni Harmonia Mundi, Deutsche Grammophon, Deutsche Harmonia Mundi (SONY) i innych. Ich albumy były wielokrotnie nagradzane, m.in. ECHO Klassik (np. w 2012 roku jako „Zespół Roku na Instrumentach Historycznych”), nominacjami Grammy oraz Preis der deutschen Schallplattenkritik. FBO regularnie współpracuje z cenionymi dyrygentami (jak René Jacobs, Sir Simon Rattle czy Pablo Heras-Casado) oraz solistami (m.in. Isabelle Faust, Philippe Jaroussky, Kristian Bezuidenhout).
Orkiestra jest znana z ambitnych projektów operowych i koncertowych, takich jak wykonania oper Charpentiera („Médée”) czy Mozarta pod batutą René Jacobsa, czy też interpretacje Beethovena i Schumanna z Sir Simonem Rattlem.
Freiburger Barockorchester wyłonił się z bogatego środowiska muzycznego Fryburga, którego sercem jest Hochschule für Musik Freiburg (Fryburska Wyższa Szkoła Muzyczna) oraz Uniwersytet Alberta Ludwika we Freiburgu (Albert-Ludwigs-Universität Freiburg), oferujący kierunki muzykologiczne.
Kierunek muzykologiczny na uniwersytecie (Musikwissenschaft) koncentruje się na naukowej analizie muzyki w kontekście historycznym, teoretycznym i kulturowym. Program obejmuje m.in. historię muzyki europejskiej od średniowiecza po współczesność, analizę muzyczną, filologię muzyczną, edytorstwo nut oraz estetykę muzyki. Studia we Freiburgu mają silny historyczny charakter, z dużym naciskiem na muzykę dawną i jej kontekst. Uczelnia współpracuje ściśle z Hochschule für Musik Freiburg, co pozwala studentom łączyć podejście teoretyczne z praktyką wykonawczą. Działa tam także Freiburger Forschungs- und Lehrzentrum Musik (FZM), które integruje badania muzykologiczne z praktyką artystyczną.
Chociaż sama muzykologia jest nauką teoretyczną, jej osiągnięcia we Freiburgu są widoczne poprzez bliską współpracę z praktykami. Wspólne projekty badawcze, konferencje i publikacje przyczyniają się do rozwoju historycznie poinformowanej praktyki wykonawczej (HIP), której FBO jest jednym z filarów. Dzięki tej synergii Freiburg stał się jednym z ważniejszych europejskich ośrodków dla miłośników i badaczy muzyki dawnej.
Warto zatem odwiedzać Fryburg Bryzgowijski i przyglądać się tamtejszemu życiu muzycznemu. Przejeżdżałem kiedyś nieopodal tego miasta. Fryburg Bryzgowijski (Freiburg im Breisgau) leży u podnóża Gór Schwarzwaldzkich (Czarny Las), nad rzeką Dreisam, która wpływa do Renu. Otoczenie górskie zapewnia zapierające dech w piersiach krajobrazy i liczne możliwości aktywności na świeżym powietrzu, takich jak wędrówki, jazda na rowerze czy narciarstwo. Bliskość natury i lasów sprawia, że miasto jest idealne dla miłośników przyrody. Historyczne Stare Miasto może się pochwalić unikatowymi elementami. Zwraca uwagę Bächle, czyli sieć małych strumyków przepływających przez centrum miasta, które powstały już w średniowieczu. Pierwotnie służyły do zaopatrzenia w wodę i gaszenia pożarów, dziś są jedną z najsłynniejszych atrakcji, dodającą Fryburgowi niepowtarzalnego uroku. Godna odwiedzenia jest Katedra Fryburska (Münster) Jest to gotycka budowla z czerwoną piaskowcową fasadą i strzelistą wieżą, z której rozpościera się panorama miasta. A w pod katedrą umilają czas spragnionego muzyki melomana kolorowe kamienice i brukowane, wąskie uliczki.
Współpraca ze świetlistymi Belgami z Vox Luminis mogła pojawić się zupełnie nieprzypadkowo, gdyż Fryburg uznawany jest za najbardziej słoneczne i najcieplejsze miasto w Niemczech. Obecność Uniwersytetu Alberta Ludwika (założonego w 1457 roku) nadaje Fryburgowi dynamiczny charakter. Mieszka tu około 30 000 studentów, co przyczynia się do ożywionej sceny kulturalnej, licznych festiwali, tętniących życiem kawiarni i wielu wydarzeń artystycznych. W związku z tym wcześnie musimy się ustawiać w kolejkach po bilety! A jak mimo wszystko ich nie zdobędziemy, warto pamiętać, że bliskość granic sprawia, że Fryburg jest doskonałą bazą wypadową do zwiedzania Alzacji, Bazylei czy Jeziora Bodeńskiego.