Pożegnanie Macieja Kieresa i Buxtehude ze snów

   Po wielkich emocjach związanych z Chicago Symphony Orchestra i festiwalem Musica Electronica Nova, maj w NFM przyniósł jeszcze jedną niezwykłą niespodziankę, a mianowicie koncert finałowy Maja z Muzyką Dawną (26.052025). Był to koncert szczególny. Żegnaliśmy nim wieloletniego organizatora Maja z Muzyką Dawną Macieja Kieresa i mieliśmy okazję usłyszeć genialną interpretację Membra Jesu nostri BuxWV 75 Dietricha Buxtehudego, a to za sprawą Andrzeja Kosendiaka i jego Wrocław Baroque Ensemble. Do pisania tej recenzji słucham sobie właśnie Vivaldiego z Fabio Biondim, zaraz sięgnę po Rameau z Williamem Christie. I cóż – to był ten sam świat, świat doskonałości, inwencji i siły wyrazu. Ale wszystko po kolei.

   Od ładnych kilku lat moja uwaga jeśli chodzi o koncerty na żywo skupia się na Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. Dlatego też często z Maja z Muzyką Dawną chwytam te koncerty, które odbywają się w NFM. Pozostałe są często przesłonięte przez wydarzenia w NFM. Ale MzMD towarzyszy mi chyba od samego początku swojego istnienia. Nie jest to dziwne, jako, że zawsze byłem miłośnikiem muzyki dawnej, zaś ten festiwal miał i ma wiele do zaoferowania. W kilku ostatnich latach MzMD zaczął śmiało konkurować z największymi tego typu festiwalami w Polsce, zaskakując co jakiś czas koncertem niezapomnianym i przełomowym dla wszystkich uczestniczących w nim melomanów.

   Maciej Kieres urodził się 3 kwietnia 1974 a zmarł 2 lutego 2025. Został pochowany na Cmentarzu Ducha Świętego we Wrocławiu, w dzielnicy Krzyki.  Maciej Kieres był dziennikarzem telewizyjnym, dokumentalistą, pianistą i kompozytorem.

  Nie znałem go osobiście, przytoczę zatem o nim opinię redaktorów e-teatr.pl:

„Dla nas był przede wszystkim człowiekiem z niespożytą energią życiową, poczuciem humoru, czarującym uśmiechem i nieprzejednaną upartością. Prawdziwą duszą towarzystwa. Praca była jego pasją i życiem, do ostatniego dnia pozostał Dyrektorem Artystycznym Festiwali Muzycznych, układając programy i planując koncerty.”

Przypuszczam, że to właśnie ta „nieprzejednana upartość” sprawiła, że niektóre koncerty Maja z Muzyką Dawną mogły zawstydzić swoją głębią i artystyczną jakością wiele znacznie bardziej okazałych i finansowo mocnych festiwali nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

„Maj z Muzyką Dawną” jest organizowany nieprzerwanie od 1992 r. Festiwal zajmuje się promowaniem muzyki dawnej,od średniowiecza do baroku. Organizatorzy dbają o to, aby ta muzyka była wykonywana według autentycznych tabulatur i partytur na oryginałach, bądź kopiach instrumentów pochodzących z epoki. To różni Maj z Muzyką Dawną choćby od Wratislavii Cantans, która czasem zawiera w sobie wiele muzyki dawnej, ale przeważnie dużą rolę gra w niej repertuar romantyczny i klasycystyczny grany na współczesnych instrumentach, zaś od jakiegoś czasu co najmniej jeden dzień Wratislavii jest zdominowany przez muzykę współczesną.

   Wróćmy jednak do Sali Czerwonej NFM. Na koncercie finałowym Macieja Kieresa żegnały dwa znakomite zespoły muzyki dawnej z Wrocławia. Ars Cantus pod kierownictwem Tomasza Dobrzańskiego i Wrocław Baroque Ensemble prowadzony przez Andrzeja Kosendiaka. Zanim zaczęła rozbrzmiewać muzyka, Macieja Kieresa we wzruszających słowach pożegnali główny jego współpracownik przy tworzeniu festiwalu i wdowa po nim, też zaangażowana we współtworzenie festiwalu.  

   Później na scenę wszedł Tomasz Dobrzański i jego zespół w składzie:

Aleksandra Hanus – śpiew
Monika Wieczorkowska – śpiew
Radosław Pachołek – śpiew
Maciej Gocman – śpiew
Piotr Karpeta – śpiew
Tomasz Dobrzański – flet podłużny, citola
Ewa Prawucka – pozytyw

Wykonywali natomiast następujące utwory:

A. Zacara da Teramo, Gloria Ad ogni vento z tropem Valeamus cum Sancto Spirito (Kodeks Krasińskich, rękopis III 8054 Biblioteki Narodowej)

G. Du Fay, Lamentatio Sanctae Matris Ecclesiae Constantinopolitanae (rękopis 871, Biblioteca del’lAbbazia, Montecassino)

Mikołaj z Radomia, Gloria z tropem Maria tripartitum (Kodeks Krasińskich)

  Spodziewałem się, że zostanę całkowicie porwany kolejną znakomitą interpretacją dzieła Mikołaja z Radomia, którego uważam, obok Chopina, Moniuszki, Szymanowskiego, Góreckiego, Pendereckiego, Gorczyckiego, Zieleńskiego i Jarzębskiego za największego z polskich kompozytorów. Właśnie na Maju z Muzyką Dawną usłyszałem kilka lat temu koncert Ars Cantus poświęcony Mikołajowi z Radomia dorównujący legendarnemu zespołowi Mala Punica (zanim ten zaczął robić dziwne i męczące kreolskie „spektakle muzyczne”).  

  Tymczasem największe wrażenie wywarł na mnie utwór Zacary da Teramo, wykonany z ogromną, późnośredniowieczną fantazją, w sposób zmysłowy, subtelny i wielobarwny. Gdy słucha się muzyki średniowiecznej wykonywanej w taki sposób, rodzi się czasem nieco absurdalne, ale szczere w takim momencie pytanie o to, czy późniejsza muzyka europejska rzeczywiście poszła dobrą drogą? Ale Ars Cantus przygotował się na to pytanie i przedstawił też utwór Dufaya, który tworzył zręby pod estetykę renesansową wychodząc z ars subtilior, której bliscy byli zarówno Zacara jak i Mikołaj z Radomia. No i to też było wspaniałe. Znów słyszeliśmy to wysublimowane bogactwo i pojawiającą się na tle barwnych i wręcz ekscentrycznych dysonansów potrzebę odrodzeniowej harmonii. Dufay też był wspaniały! I wreszcie Mikołaj z Radomia, wspaniały, jednak nieco kanciasty, w ten sposób mój oczekiwany lider zmienił się w równego wśród wielu. Choć, z drugiej strony, przyznacie, że mam wielkie oczekiwania do dzieł Mikołaja z Radomia, w końcu wśród rywali o moją uwagę był sam Dufay! Jednak tym razem estetyczny pojedynek wygrał zdecydowanie Zacara.

   Już w pierwszej części koncertu pojawił się Wrocław Baroque Ensemble i wykonali w znakomity sposób Sonatę a 8 Samuela Capricornusa. Samuel Capricornus, a właściwie Samuel Friedrich Bockshorn (1628–1665), był czeskim kompozytorem i kapelmistrzem okresu baroku, znanym z twórczości religijnej oraz łączenia włoskich i niemieckich wpływów muzycznych. Pochodził z Žerčic w Czechach, a jego przydomek „Capricornus” (z łac. „Koziorożec”) to zlatynizowana forma niemieckiego nazwiska „Bockshorn” („kozi róg”). Capricornus działał głównie w środkowej Europie. W latach 1657–1665 pełnił funkcję kapelmistrza przy katedrze św. Marcina w Bratysławie (ówczesnym Pressburgu). Komponował utwory religijne, takie jak msze, motety, oratoria i kantaty, a także muzykę instrumentalną (np. sonaty). Jego styl charakteryzował się ekspresyjnością, bogatą harmoniką i polifonią, inspirowaną włoskim barokiem, co niekiedy prowadziło do sporów z konserwatywnymi muzykami. Znany jest jego konflikt z Johannem Heinrichem Schmelzerem, który reprezentował tradycyjną szkołę niemiecką. Wśród jego ważniejszych dzieł można wymienić następujące utwory: „Jesu dulcis memoria” – motet sławiący miłość do Chrystusa; „Opus musicum” i „Continuatio” – zbiory utworów religijnych; „Geistliche Harmonien” – kolekcję pieśni duchowych. Capricornus pisał też traktaty teoretyczne, np. o zasadach basso continuo. Mimo przedwczesnej śmierci w wieku 37 lat pozostawił po sobie znaczący dorobek. Obecnie można mówić o renesansie twórczości tego twórcy i słusznie, gdyż łączy on cudowną świeżość wczesnego baroku, bliskiego najlepszym źródłom italskim, z oryginalnością.

   Taka też była Sonata a 8. Pełna inwencji, bogata i dająca wdzięczne pole dla błądzenia myśli i odczuć. Wrocław Baroque Ensemble zaprezentował tu całkiem sporą grupę wiol i wspaniałe koncertujące skrzypce.

   Ale prawdziwa magia zaczęła się dziać w drugiej części koncertu, w której zaprezentowane zostało dzieło Membra Jesu nostri BuxWV 75 Dietricha Buxtehudego, czyli zbiór krótkich kantat poświęconych mistycznej medytacji nad członkami ukrzyżowanego Jezusa. Niedawno wspominałem, przy okazji recenzji płyty Arte dei Suonatori, że mam pewien problem z tym, że Membra Jesu nostri są wymieniane wśród największych arcydzieł Buxtehudego i przyćmiewają w ten sposób inne arcydzieła tego wielkiego kompozytora, zarówno kantatowe jak i instrumentalne. Tym niemniej rozmaite zbiegi okoliczności sprawiają, że muszę się coraz bardziej wycofywać z tej opinii. Najpierw bronili tej płyty wybitni poznaniacy, teraz zaś jeszcze lepszymi jej adwokatami okazali się wrocławianie.

   Andrzej Kosendiak dedykował wykonanie Membra Jesu nostri swojemu przyjacielowi Maciejowi Kieresowi. Obaj panowie współpracowali ze sobą niejednokrotnie przy działaniach związanych z muzyką dawną, zaś jak wspomniała wdowa po panu Kieresie, w ostatnich latach Kosendiak stał się bliskim przyjacielem Macieja Kieresa i jego rodziny. Maestro Kosendiak zwrócił się do Macieja jakby poza nami, jakby nie był z nami w tej samej sali koncertowej, ale raczej w przestrzeni metafizycznej, gdzie muzyka pozwala komunikować się ponad epokami i ponad czasem naszej egzystencji. Słysząc to, wiedziałem, że wykonanie Buxtehudego będzie niezwykłe. I nie zawiodłem się z tym przeczuciem.

   W wykonaniu wzięły udział następujący artyści (część wiol grała chyba tylko w sonacie):

Andrzej Kosendiak – dyrygent

Wrocław Baroque Ensemble:

Aldona Bartnik, Aleksandra Turalska – soprany

Daniel Elgersma, Piotr Olech – kontratenory

Maciej Gocman – tenor

Andrzej Zawisza – bas

Zbigniew Pilch, Mikołaj Zgółka – skrzypce

Krzysztof Firlus – sopranowa viola da gamba

Maurycy Raczyński – tenorowa viola da gamba

Julia Karpeta, Mélusine de Pas – basowe viole da gamba

Krzysztof Karpeta – violone

Přemysl Vacek – lutnia

Marta Niedźwiecka – pozytyw

   Usłyszeliśmy znakomicie grających instrumentalistów i świetny zespół wokalistów, występujący zarówno w chórach jak i w partiach solowych. Kosendiak obrał bardzo dobre tempa, dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak bardzo jest to istotne w tym cyklu Buxtehudego. Jeśli chodzi o estetykę wykonania całości, nie była ona mroczna, grobowa. Mieliśmy tu raczej echa weneckiej swobody koncertowania w rozległej przestrzeni wyobraźni, subtelność niemal madrygałową, a jednocześnie też spójność i nastawienie się na afekty, na potęgę siły wyrazu, który był wielobarwny, kreślił opowieść daleko wykraczającą poza krótki, misteryjny tekst. Myślę, że mocno tu zagrały nie tak oczywiste w tym wypadku nawiązania do Pieśni nad Pieśniami, do Oblubienicy i Gołębicy. To one pozwoliły pomknąć głosom i instrumentom daleko w imponujący świat fantastycznej wyobraźni Buxtehudego, tak wyrazisty choćby w jego arcydziełach organowych. Soliści byli rewelacyjni, śpiewali z ogromną ekspresją a jednocześnie z wielką wrażliwością na niuanse i ozdobniki. Zawsze w wykonaniach Wrocław Baroque Ensemble zachwyca mnie sekcja basso continuo, tu jednak skrzypkowie stworzyli tak świetliste concertino, że wprost nie można było się od niego oderwać. Było to zdecydowanie jedno z najlepszych wykonań Membra Jesu nostri Buxtehudego jakie w życiu słyszałem, zarówno na żywo jak i na płytach (mam nadzieję, że znajdzie się na płycie). No i zmieniłem zdanie. Zostałem przekonany, pokochałem ten utwór. Już nie będę się złościć, gdy na koncercie Buxtehudego będzie Membra… , a nie inne kantaty czy dzieła organowe.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwa × dwa =