Presja czy perswazja? Bojkot mediów publicznych nie jest naszym „patriotycznym obowiązkiem”

 

Jan Hartman wezwał do bojkotu mediów publicznych. Stwierdził m.in., że „media rządowe stały się orężem bezwstydnej i prymitywnej propagandy partyjnej, a niesubordynacja względem kierownictwa politycznego oznacza dla zatrudnionych tam dziennikarzy zwolnienie z pracy. W takiej sytuacji żaden uczciwy człowiek nie powinien pokazywać się w tych stacjach.”

 

Ogłoszony przez Hartmana bojkot ma być formą presji moralnej, dzięki której „wiele osób, chcąc uniknąć zarzutu kolaboracji, jednak zrezygnuje z udziału w programie, choćby miało na to ochotę”.

 

Zdaniem Hartmana sytuacja w mediach publicznych jest analogiczna do czasów stanu wojennego, a każdy, „kto idzie do pisowskiej telewizji albo radia bądź udziela wywiadów tzw. mediom prawicowym, żyjącym z nienawistnego paszkwilanctwa i ogłoszeń rządowych, ten wspiera reżim Kaczyńskiego i bierze na siebie odpowiedzialność za przedłużenie jego trwania”.  

 

Hartman nie poprzestaje na rozpoznaniu sytuacji i wskazaniu winnych. Ogłasza także, że bojkot jest naszym patriotycznym obowiązkiem i nieuczestniczenie w nim będzie zapamiętane, tak jak zapamiętana została kolaboracja z „czerwonym” w stanie wojennym”.

 

 

Czy mamy tu do czynienia z szantażem moralnym? „Może i tak – powiada Hartman, jednak – jak się zdaje – nie targają nim rozterki moralne, choć szantaż jako metoda działania wciąż bywa krytykowany lub nawet potępiany. „…Masz jakiś lepszy pomysł? – zapytuje retorycznie Hartman i sam sobie odpowiada: ”Jeśli masz, to pokaż, co takiego mądrego wymyśliłeś i zrobiłeś, aby powstrzymać Kaczyńskiego. Nic? To może lepiej już nic nie mówić i na dobry początek nie łamać bojkotu i nie kolaborować z tą władzą?

 

Proszę bardzo, mam lepszy pomysł i nie waham się go pokazać. Po pierwsze więc „wymyśliłem mądrze”, że diagnoza Hartmana jest błędna i to błędna –  by tak rzec – fundamentalnie. Owszem, telewizja bezwstydnie i prymitywnie manipuluje, (doświadczyłem tego na własnej skórze i postanowiłem TVP unikać), jest jednak mimo wszystko ogromna różnica między dzisiejszą TVP a telewizją Jaruzelskiego. W latach 80. działaczy opozycji nie zapraszano do studia ani nigdzie indziej, lecz wprost przeciwnie – więziono ich, inwigilowano lub nakłaniano do emigracji. Do studia zapraszano wyłącznie „popieraczy” rządu i stanu wojennego. Dzisiaj w studiach telewizyjnych wypowiadają się krytycy rządu i toczą się w nich spory: w dużej mierze zmanipulowane, ale wcale nie jest oczywiste, czy byłoby lepiej, gdyby rozmawiali ze sobą wyłącznie zwolennicy reżimu. Warto sobie uprzytomnić, że wielu Polaków ogląda głownie telewizję publiczną, czasem dlatego, ze nie dociera do nich oferta kablówek, a czasem dlatego, że nie mogą sobie pozwolić na ich usługi. Czy na pewno lepiej pozbawić ich jakiejkolwiek szansy usłyszenia argumentów opozycji?

 

Powyższe wątpliwości nie oznaczają – co podkreślam – że wzywam do przyjmowania zaproszeń do udziału w programach radiowych i telewizyjnych. Niech każdy sam oceni i postąpi, jak uzna za właściwe. Dylemat jest racjonalnie i moralnie nierozstrzygalny, a w takiej sytuacji próba narzucenia wszystkim „patriotycznego obowiązku” i wymuszenia decyzji szantażem moralnym jest w najwyższym stopniu niestosowna. Mam wręcz wrażenie, że w swej istocie jest równie autorytarna jak polityka Kaczyńskiego, choć „patriotyczny obowiązek” kojarzy mi się raczej z Gomułką. Opozycja wobec złej władzy nie zawsze walczy o wolność; czasem walczy po prostu o władzę.

 

Jeśli mamy obalić rządy autorytarne – nie na jedną kadencję, ale na dobre – musimy pozyskać dla demokracji liberalnej wielu obecnych zwolenników PiS i Kukiza. Jeśli mamy do tych ludzi dotrzeć, trzeba z nimi rozmawiać i to rozmawiać w taki sposób, żeby chcieli słuchać. To niełatwe, ale z upływem czasu, wraz z nieuchronnym, postępującym zmęczeniem rządami Kaczyńskiego, słuchać będą coraz chętniej, jeśli mury między nami nie będą zbyt grube a nienawiść zbyt ślepa. Dlatego nie powinniśmy, a może nawet nie wolno nam, pogłębiać przepaści, która już istnieje, zwłaszcza wtedy, gdy nie ma po temu (a nie ma) dobrego uzasadnienia. Różnica między więzieniem lub „internatem” a utrudnianiem wypowiedzi w studiu telewizyjnym jest kolosalna, analogia z telewizją stanu wojennego jest chybiona, obowiązek patriotyczny nie istnieje, a szantaż moralny w tej sprawie jest tyleż nieestetyczny, co absurdalny politycznie.

Cóż zresztą byłaby to za demokracja liberalna, gdybyśmy mieli ją wywalczyć szantażem?! Nie cel uświęca środki, a wprost przeciwnie, to środki uświęcają cel.

 
O autorze wpisu:

Aktywny działacz ateistyczny, humanistyczny, feministyczny i prolaicki. Prezes Towarzystwa Humanistycznego, z wykształcenia psycholog. Wydawca książek o tematyce ateistycznej, humanistycznej i filozoficznej. Publicysta aktywny w wielu polskich gazetach i magazynach. Redaktor RacjonalistaTV.

30 Odpowiedź na “Presja czy perswazja? Bojkot mediów publicznych nie jest naszym „patriotycznym obowiązkiem””

  1. Ten artykuł jest właściwie publiczną kapitulacją wobec PiS i Kaczyńskiego. Podważa on bowiem wszystkie dotychczasowe działania establishmentu pozbawianego stopniowo władzy. Można powiedzieć, że Hartmann nie mając pomysłu na pokonanie "Kaczyńskiego" (a tak naprawdę NARODU POLSKIEGO, bo Kaczyński jest jedynie wynajętym przez Polaków człowiekiem do wykonania określonego zadania (hasłowo nazwał bym to zadanie: "RECONQUISTA").
    .
    Ciekawi mnie np. dlaczego niektóre osoby (np. córka premier Kopacz) nie zrealizowały swojej groźby opuszczenia "tenkraju" w razie zwycięstwa PiS? Czy według was powinna teraz wyjechać ?
    .
    I co z celebrytami w USA? Sporo z nich oświadczało, że wyjadą gdy wygra Trump. I też prawie nikt tego nie zrealizował (podobno jedna osoba wyjechała, a "grożących palcem w bucie" były setki).
    ​.
    Jak sądzicie, czy ci amerykańscy celebryci powinni teraz wyjechać z USA zgodnie ze swoimi oświadczeniami?

    1. Ale Kaczyński i jego ludzie to też przecież establishment. Już wcześniej rządzili, wielu z nich jest w sejmie i w senacie od wielu kadencji. Pełna zgoda, że nie powinno się rzucać słów na wiatr z tym „wyjeżdżaniem”. Ogólnie strasznie dużo ostatnio histerii w polityce (z tej rządowej strony także – „pucz” etc.) i nie jest to dobre. Zgadzam się z Andrzejem, że zwolennicy PiS nie rozumieją wartości demokracji liberalnej i państwa prawa, natomiast nie doszukiwałbym się aż takich hord faszystów w naszym kraju. Jest sporo ludzi autorytarnych, ale są oni nie tylko wśród zwolenników PiS, lecz również wśród ich przeciwników, o czym świadczą typy i typki spod sztandaru „murem za Kijowskim”.

      1.  Rozumiemy, rozumiemy. Jeżeli może do kancelarii prezesa rady ministrów zawitać wycieczka i wszem i wobec obwieścić apel "Trybunał Stanu dla Beaty Szydło", to z wolnościami jest chyba całkiem nieżle. Sytuacja za urzędowania Kopacz zresztą chyba nie do pomyślenia; jeżeli o analogicznej sytuacji zapomniałem – proszę o przypomnienie.  

        .

        Co do prawa, jest faktycznie trochę pobłażliwości, albowiem gdyby nie ona, to taki np. M. Kijowski już dawno siedziałby w więzieniu za kradziez i uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego. Nie mówiąc o D. Tusku, specjaliście od daleko większych kradzieży (OFE). 

        .

        Argument "z braku poszanowania dla prawa, demokracji liberalnej, itd." jest zwykłym pretekstem, pod którym opozycja planuje wrócić do władzy, nie mając zresztą obywatelom – jak widzimy – niczego do zaoferowania poza górnolotnymi hasłami i oczywiście własnymi osobami usadowionymi z powrotem na najwyższych stanowiskach. Zarzut łamamia prawa & ograniczenia obowiązujących wolności i swobód można postawić (i w istocie stawiano) każdemu – od starożytnych władców do współczesnych, np. do prezydenta Obamy. Jeżeli jest coś w tym generalnym zarzucie, tzn. jeżeli jest w nim jakaś prawda cząstkowa, to polega ona na tym, że każda władza ma se swej natury tendencję do obydwu tych rzeczy tak jak np. każda biurokracja ma tendencję do trwania i rozrastania się. 

         

  2. Nie jestem moralistą, a już na pewno nie surowym moralistą, wiec nie wymagam od ludzi, by zawsze robili to, co zapowiadają w zdenerwowaniu. Zgadzam sie oczywiscie, ze obecna wladza wraz z TVP jest emanacją dużej części narodu, co tez powinnismy brać pod uwagę. A co do pomysłu czy też braku pomysłu na zmianę, martwię się głownie, że wiele osób – w tym chyba i Hartman – pomysłu nie ma, bo nie chce mieć. Nie chce mu się z ludźmi rozmawiać – nie widziz tez innego niż chęć uzasadnienia, np. takiego, ze bez edukacji spolecznej i demokrattycznej w Polsce nigdy nie bedzie kultury demokratycznej. Zwolennicy PiS nie zawsze są faszystami. Wieli z nich to poczciwcy, ktorzy po prostu nie rozumieją sensu i wartosci demokracji liberalnej. Trzeba z nimi rozmawiać.       

    1. "Zwolennicy PiS nie zawsze są faszystami. Wieli z nich to poczciwcy, ktorzy po prostu nie rozumieją sensu i wartosci demokracji liberalnej. Trzeba z nimi rozmawiać."

      .

      Proszę więc napisać np. do R. Legutki i Z. Krasnodębskiego i odpowiednio pouczyć ich odnośnie zasad demokracji liberalnej.

      1. Poproszę o ich adresy, może napiszę 🙂 Szanowny Panie, wiem oczywiście, że to ludzie gruntownie wykształceni, ale rozumienie wartości, a szczególnie wolności, wymaga czegoś więcej. Nie oni piewrsi popierają autorytarne rządy. Tak było w komunizmie, zwłaszcza wczesnym i tak w nazistowskich Niemczechi, gdy wielu naukowców i filozofów, jak m.in. Heideger, popierało nawet Hitlera. To sprawy bardzo dobrze znane. Nie sposób zaprzeczyć.  

        1. @Andrzej

          "nazistowskich Niemczechi, gdy wielu naukowców i filozofów, jak m.in. Heideger, popierało nawet Hitler"

          Jeżeli pan porównuje rząd PIS-u do rządu Hitlera, to ja cieszę że na scenie politycznej nie ma pan nic do powiedzenia. Do dojrzałej polityki pan nie dorósł i jak to zawsze bywa, posługuje się demagogią. Problem Hartmana i pański polega na tym że kierujecie się emocjami. Kto kieruje się emocjami ten szybko opuszcza ścieżkę logiki i pisze farmazony typu:"ze uważają ograniczenie biedy za ważniejsze niż niezależność sądownictwa."  Nie jest jasne dlaczego to ma się wzajemnie wykluczać. Dlaczego likwidowanie biedy nie może się odbywać przy niezależnym sądownictwie. Nie do końca jest jasne na czym polega to ograniczenie niezależności, te zakłada się jako pewnik, dogmat nieomal. Gdy się jednak bliżej przyjrzeć to rozwiązania w krajach wzorowych demokracji wyglądają zupełnie podobnie, lub musimy jeszcze pójść dalej w ograniczaniu, żeby dorównać tamtym krajom. Ostatnia rzecz. Istnieje coś takiego jak piramida potrzeb. U jej podstaw leży poczucie bezpieczeństwa i zaspokojenie potrzeb egzystencjalnych. Tylko z pełnym brzuchem można opowiadać że niezależność sądownictwa jest mi ważniejsza niż brak stanu biedy. Socjalizm realny nie pokonano dlatego że sądownictwo było kalekie tylko dlatego że były puste półki.

  3. Problem egzotyczny i banalny zarazem. Najlepszą ileustracją są memy tzw First World Problem

    Z umoralnianiem to może i AD ma rację. Dziś mamy do czynienia z jakościowo inną sytuację dławienia dialogu niż to było za tzw komuny.

    Jest taki angielski kolokializm "just the tip". kto go nie zna niech znaczenie go sobie wyggogla. W kontekście mediów publicznych zabiegi przez nie czynione są według niektórych gwałtem na nich a wg innych "just the tip". Trudno więc w tych innych i rzekomo lepszych czasach przekonywać samego siebie że w gruncie rzeczy nic się nie dzieje. A że mamy do wyobru wiele mediów i źródeł informacji jak i platform publicznej debaty nie ma też większego znaczenia jeśli ktokolwiek z mniej lub bardziej pryncypialnych powodów zrezygnuje z udziału w nich czy to biernie jako widz, słuchacz czy czynny jako ich uczestnik. No i w końcu milczenie też jest jakąś formą ekspresji. Ba, "milcząca więkość" to często przytaczany argument przez wszystkich. Jak ktoś nie chce być a takiej czy innej telewizji to jego problem. Ale jak ktoś alarmuje że gwałcone są podstawowe zasady życia publicznego i to przez rząd demokratycznego kraju to też nie można przechodzić wobec tego obojętnie mówiąc że to "just the tip"

    1. Jednak szkoda, ze nie odniósł się Pan do przedmiotu sporu. Nikt tu nie przechodzi obojętnie wobec łamnia zasad przez rząd. Nie ma wątpliwości, że są łamane, pytanie tylko, czy aż tak, jak w stanie wojennymi i czy w zwiazku z tym wolno nam odbierać innym prawa do wlasnej oceny sensownosci udzialu w programach mediów publicznych i to pod groźbą infamii. Ktoś moze przeciez uważać, że tak skuteczniej przyspieszamy upadek rządow PiS, i nie podobna rozstrzygnąć, czy kto ma rację. są też tacy, którzy są wobec PiS umiarkowanie krytyczni, np. dlatego, ze uważają ograniczenie biedy za ważniejsze niż niezależność sądownictwa. Ja do nich nie nzależę, ale nie są to wszystsko sprawy tak oczywiste, ze jedynie słusznym rozwiązaniem ma być bojkot.  

      1. Bo mnie ten problem nie dotyczy. Ten dylemat moralny. Nie dość że telewizje znam tylko z jednej strony, czyli patrzenia na ekran. I nie sądzę że to się zmieni. A z drugiej strony jak ktoś woła o patriotyźmie to znak że trzeba trzymać się od nich z daleka. Ja w telewizji nie występuje i stać mnie na niepoprawną politycznie opinię na temat patriotyzmu. Ale jeśli chodzi o Hartmana to jego przecież nienawidzą i tu i tam. Co niektórzy go tylko tolerują. Nawet na R-TV był atakowany wielokrotnie. Więc może mu jest łatwiej. Zgadzam się jednak że jego zawołanie do patriotyzmu brzmi paranoicznie jeśli ma to być elementem jakiegoś społecznego wykluczenia.
        Ale na marginesie ciekawe jest zjawisko obawy przed ostracyzmem wsród "naszych". Większe obawy powoduje takie porządkowanie szeregów i wzywanie do takiej czy innej postawy po "naszej" stronie niż punktowanie przeciwnika. Ten sam mechanizm obserwujemy również wobec gorącej sprawy uchodźców i muzułmanów. Powszechnie atakowana i dyskredytowana jest lewica, obrońcy islamu i oskarżani o współudział w zbrdodniach a nie ci którzy tych zbrodni dokonują.  

        1. Ja też dośc alergicznie reaguję na "patriotyzm", zwlaszcza jeśli ma z niego wynikać jakiś obowiązek. A z prof. Hartmanem polemizuję – tym razem dośc ostro – ale nie ma mowy o żadnej nienawiści. Nie raz sie z ni  zgadzalem, nawet w najbardziej kontrowersyjnych sprawach. A lewicy o współudział w zbrodniach islamistw nie oskrażam rzecz jasna, choć entuzjazm, z jakim popoerają nieograniczoną imigrację, nie licząc się z rożnymi obawoami i konsekwencjami, jest niemądry pom zdaniem.  

          1. Ale ja przecież nie oskarżam o nienawiść! To ogólna refleksja bez konieczność wskazywania nikogo palcem w szczególności. I w takim chyba też sensie wezwał do "patriotycznego nieposłuszeństwa " sam Hartman. Ale nie sądzę żeby miał pietnować kogokolwiek szczególnego jeśli ktoś wię wyłamie z tego zakazu. Jednak w samej istocie Hartman ma racje jeśli chodzi o dławienie debaty przez media rządowe. W pewnym momencie po prostu odechciewa się gadać

          2.  

            @ Andrzej: A z prof. Hartmanem polemizuję – tym razem dość ostro – ale nie ma mowy o żadnej nienawiści. Nie raz się z nim zgadzałem, nawet w najbardziej kontrowersyjnych sprawach.

            ————————-

            Nie będę bronił prof. Hartmana, gdyż sam to potrafi robić bardzo dobrze.

            ***

            @ Andrzej: A lewicy o współudział w zbrodniach islamistów nie oskarżam rzecz jasna, choć entuzjazm, z jakim popierają nieograniczoną imigrację, nie licząc się z rożnymi obawami i konsekwencjami, jest niemądry moim zdaniem. 

            —————————

            Ja wiem, iż głupim jest – przynajmniej na tym portalu – to moje poczucie odpowiedzialności za słowo, ale przez tą odpowiedzialność jestem bardzo ciekawym gdzie mogę spotkać poza publicystyką, którą łatwo można określić antyislamskim hejtem entuzjazm, z jakim [lewicowcy] popierają nieograniczoną imigrację, nie licząc się z rożnymi obawami i konsekwencjami”? Oczywiście wiarygodnymi tu dla mnie są tylko wypowiedzi ludzi, którzy sami się lewicowcami określają i ich wypowiedzi, które nie zostały opublikowane w prawicowej prasie. Tu, w tym przypadku, jednak mało wiarygodnej.

            ***

            PS. Tak, poczuwam się do związków z lewicą i tu przez wiele osób jestem oskarżany, iż bronię islamu, muzułmanów oraz popieram nieograniczoną imigracje, ale najgrzeczniej mówiąc jest to gówno prawda i żaden z moich oskarżycieli nijak tych swoich zarzutów tu nie wykazał. Ot z braku argumentów  obrzucają antagonistów epitetami, a nuż się coś przylepi.

            ***

        2. Jasne, TVP kłamie, przeszkdza, manipuluje itp. Napisalem to wyraznie w swojej polemice. Popeiram raczej tych, którzy odmawiają zaproszę, ale nie da się rozstrzygnąć, kto sprzyja bardziej trwaniu rządow Kaczyńskiegpo, a Hartman jednak wprost mówi o moralny m szantażu i wcale sie go nie wypiera. A co do oskarżania, dmucham na zimne tylko. 

  4. Panie Andrzeju, jestem za swobodną dyskusją na każdy temat i to, że dyskutuje Pan z wypowiedzią prof. Hartmana jest dla mnie słuszne, normalne i oczywiste. Natomiast zastanawia mnie, czy nie popełnia Pan błędu w ogólnym odbiorze tej wypowiedzi. Nie zapominajmy, że ta wypowiedź profesora Hartmana to FELIETON. A felieton jest formą w gruncie rzeczy literacką, gdzie z założenia stosuje się pewne figury stylistyczne, takie m.in. jak celowe przerysowania, mocne porównania, wezwania skierowane do czytelnika, sarkazm itd.. Pamietajmy też, jaki jest tytuł ogólny, pod którym profesor zamieszcza swoje felietony, "Zapiski nieodpowiedzialne…" Autor jasno mówi już w nagłówku, że jego zapiski nie są do końca na poważnie, że są pewnego typu "literaturą", a co za tym idzie należy je traktować bardziej jako wypowiedzi o charakterze fikcji literackiej niż jako poważne opinie. Tematy, które autor porusza są prawdziwe, ale forma felietonu nie ma charakteru całkiem poważnego, więc nie powinniśmy traktować ich treści całkowicie poważnie. Oczywiście, że autorowi o to chodzi, by wywołać poruszenie w umysłach czytelników i prowokować do dyskusji, temu właśnie służy felieton i profesor, jak widać, osiąga swój cel. Nie zapominajmy jednak, że to talent autora, a nie jego "prawdziwe oblicze". Wydaje mi się, że mówienie o tym, że treści z felietonu są szantażem moralnym i są niestosowne jest grubą przesadą i wynika po prostu z traktowania felietonu zbyt serio.

    Przypominam, że profesor Hartman już kiedyś miał ten sam problem z tego samego powodu i wtedy portal Racjonalista.tv stanął w obronie wolności słowa i wolności co do literackiej formy wypowiedzi, jaką jest właśnie felieton. Wtedy oczywiście była to absurdalna nagonka, a teraz mamy tu tylko zwykłe malutkie niezrozumienie, ale u podstaw leży to samo, czyli traktowanie figur literackich zastosowanych w felietonie jak wypowiedzi "na poważnie".

    Panie Andrzeju, nie chcę tu Pana strofować, że zapomniał Pan lekcje polskiego o gatunkach literackich, ale tak mi jakoś wyszło :))  

    Polacy w większości są tak śmiertelnie poważni, tak kompletnie pozbawieni luzu i poczucia humoru w życiu publicznym, że aż zgroza. No i zwykle są niewyrobieni literacko, bo nie czytają! (Pana to oczywiście nie dotyczy, mówię ogólnie.)

    Proszę, traktujmy felieton jako felieton, a nie jako wypowiedź z mównicy w parlamencie. Miejmy poczucie humoru, dostrzegajmy metafory itd. … Miejmy luz. Nie zachowujmy się jak fanatycy religijni, którzy twierdzą, że nie wolno się śmiać z ich twierdzeń, bo to niestosowne.

    Wyrzucenie dziennikarza za wywiad z Hartmanem jest tragiczne, ale jednocześnie jest tak komiczne, że ja tylko czekałam, jaki przesmiewczy tekst profesor wysmaży  :)) No i wysmażył  :))

    Felietony po to są, by w przewrotny sposób prowokować do przemyśleń, a profesor Hartman ma w tym względzie prawdziwy talent literacki i chwała mu za to.

    A Panu, Panie Andrzeju, chwała za to, że Pan podejmuje dyskusję.

    Ja też uważam, że faktycznie trzeba się dobrze zastanowić, jak dotrzeć do tych "poczciwców", o ktorych Pan pisze, bo wyborcy to nie tylko inteligenci czytający "Politykę".

     

    1. Proszę Pana/Pani, felieton to moja ulubiona forma wypowiedzi dziennikarskiej lub publicystycznej, jednak nie każdy felieton jest równie niewinny, a nawet rownie felietonowy. Ten akurat jest zdecydowanie niespójny stylistycznie: są w nim zdania napisane językiem felietonu, a są – i to w przewadze – cale akapity pisane językiem płomiennego maifestu politycznego. Słów "szantaż moralny" – używa sam Hartman. On tez pisze o obowiązku patrirotycznym, i nie brzmi to ani trochę żartobliwie. W moim odczuciu jest to bardziej wiecowe przemówienie niż felieton, nawet jeśli tytuł rybryki w pismie sugeruje co innego. Nawiasem mówiąc czytalem to Studiu Opinii, gdzie tekst był chyba bez nazwy rubryki z Polityki.     

      1. Panie Andrzeju, dyskusja z Panem to dla mnie czysta przyjemność, więc hedonistycznie będę kontynuować.

        Oczywiście, że Hartman pisze o obowiązku patriotycznym i sam pisze, że jego wezwanie to szantaż moralny. I zgadzam się, że słowa te nie brzmią żartobliwie. Jednak tekst jest nadal tylko felietonem na blogu pod tytułem "Zapiski nieodpowiedzialne", a felieton pozostaje felietonem nawet jeśli akurat jest napisany na przykład w stylu dramatycznym, jak ten właśnie , o którym mówimy. Dramatyzm i obliczona na efekt przesada słowna to też typowe dla felietonu środki wyrazu. To, że mało kto dziś tak pikantnie potrafi pisać felietony, to nie znaczy, że nie można, a nawet nie należy ich tak pisać. To, że większość publicystów i blogerów piszących o polityce pisze dość …płasko, to nie znaczy, że to ma być obowiązująca norma. Nasuwa mi sie małe skojarzenie, że to troszkę przypomina tzw. "polskie piekiełko", jeśli tylko ktoś odrobinę wychyli się ponad przeciętną, to inni zaraz chcą go ściągnąć do swojego poziomu. (Dla jasności, ja w tym momencie nie mówię o tym, co Pan napisał, tylko o ogólnym stosunku u nas do stylu pisania publicystyki. I absolutnie nie uważam, że Pan tak postępuje! Ponadto wcale nie uważam, aby Pana "poziom" był przeciętny!  :))   Przepraszam za wdawanie się w takie oceny, ale uznałam, że muszę to zaznaczyć.)

        Hartman prawie zawsze pisze o polityce w stylu wiecu politycznego,  zachowuje się jak kabareciarz opowiadający dowcip z kamienną twarzą, by spotęgować efekt. Jego felietony (a także np. wpisy na Twitterze) są pół żartem, pół serio, nigdy nie wiadomo, które zdanie jest bardziej serio, a które bardziej żartem, i na tym m.in. polega jego talent do tej formy wypowiedzi. Wystarczy poczytać jego książki, by zobaczyć, że gdy pisze naprawdę na poważnie, to pisze jednak zupełnie inaczej. 

        Problem w tym, że u nas polityka to nie normalna polityka w demokratycznym państwie, tylko wojna. Polityka jest oczywiście walką interesów, ale nie w tym rzecz, u nas to walka "na śmierć". Polacy są cały czas na świętej wojnie, a na wojnie nie ma miejsca na żarty, więc wszystko, co dotyczy polityki, jest traktowane śmiertelnie poważnie. Polacy kompletnie nie mają dystansu, jak małe dzieci.

        Dla mnie Hartman z jego luzem ("Loos Blues. Zapiski nieodpowiedzialne") jest przejawem normalności demokratycznej w publicystyce i polityce. Tak m. in. powinno wyglądać życie publiczne. Nie powinno być pozbawione pewnej dawki dystansu i swobody intelektualnej.

        Skoro redakcja "Studia Opinii" przekleja felieton Hartmana bez żadnej wzmianki o tym, skąd tekst pochodzi i pod jakim szyldem autor go opublikował, skoro podaje go jako poważną opinię, to najwyraźniej wciąż brakuje w naszych mediach dystansu i swobody, nie mowiąc już o zwykłej świadomości, czym w ogóle jest blog i czym jest felieton.

         

        1. Poddaję się! :))  Właściwie powinnam napisać, że dziś to sam profesor Hartman mnie "poddał". Jego dzisiejszy felieton na blogu jest napisany zdecydowanie na poważnie. W sumie to nic nie zmienia, jego prawo, może pisać, jak chce, raz tak, a raz inaczej, to jego blog. Zresztą trudno sie dziwić, że to, co napisał, napisał na poważnie. Nikomu rozsądnemu chyba nie jest do śmiechu, gdy patrzy na to, co opisuje profesor.

          A czy poprzedni felieton był równie poważny..? Hm… 

          1. Pani Orionis, no to i ja hedonistycznie pare słow dorzucę do naszej sympatycznej dyskusji. Oczywiscie byłoby pięknie, gdyby w debtacah politycznych obecny był, lub wręcz przeważał tom felietonowy, czyli pewien dystans, wyrafinownay język i subtelne aluzje zamiast chamskich pyskówek, jednak w mojej ocenie felietony Hartmana, poza tym ze mają walory literackie, nie spelniają tego warunku. Mam na mysli rowniez te teksty, które uważam za wazne i ktorych nie raz bronilem, np. artykułu o debacie w sprawie legalizacji związków tzw. kazirodczych między dorosłymi. Moim  zdaniem felietony Hartmana w gruncie rzeczy nie sa felietonami – są wiecowymi, plomeinnymi przemówieniami, dobrze wygłoszonymi, jednak ze wszytskimi wadami tego rodzaju wypowiedzi. Jedną z moich ulubionych myśli B. Russella jest odpowiedź na pytanie, co by zrobił, gdyby miał władzę nad systemem oświaty w Anglii. BR odparł, że uczyłby studentów odporności na krasomówstwo. Napisał to w latach 30. XX wieku, gdy lepiej było widać, na czym polega problem, jednak w gruncie rzeczy problem jest taki sam. Ostatnio we Wroclawiu nawet nazwalem prof,. Hartmana kaznodzieją, a jego pochwałe internetu kazaniem. Nie chodzilo o to, ze mowil płomiennie, chodziło o to,z e rownie sprawne wrbalnie, ale poparte wynikami badań slowa prof. Dolwoego i moje bardzo lakoniczne wnisko z badan zawartcych w wielu gflosnych książkach skwitował jednym słowem: "bzdura". Byłoby to komiczne, gdyby nie było targikomiczne, bo z tytulem wiąze sie jednak w Polsce spory autorytet. Dobranoc.   

      2. Nie wiem, czy powinnam jeszcze coś pisać w tym temacie, bo ostatnio zakończył Pan komentarz słowem "dobranoc". I mnie zastanowiło, czy to może było takie metaforyczne "dobranoc", które miało zakończyć całą rozmowę, czy po prostu tak Pan napisał, bo było po północy…

        Jednak mój hedonizm jest silny, a moj opór wobec pokusy dyskutowania z Panem słaby, więc jeszcze napiszę.

        Moim zdaniem teksty Hartmanana blogu są felietonami, a że często pisze on swe felietony w stylu wiecu politycznego, to po prostu tylko tyle oznacza, że taki chce nadać im styl. Felieton może być napisany w każdym stylu, bo jest bardzo pojemną i swobodną formą wypowiedzi. Styl przemówienia politycznego też mieści się w tej formie. Profesor swobodnie żongluje różnymi stylami na tym swoim blogu, raz pisze dowcipnie lub prześmiewczo, raz płomiennie i wiecowo, innym razem w formie małego wykładu z nauk politycznych, z wiedzy o państwie czy z filozofii polityki. Ja choć lubię humor i wysoko cenię talent literacki profesora, to jednak najbardziej cieszę się, gdy "robi" mały wykład, bo uważam, że to ma najlepsze skutki społeczne i polityczne. Profesor potrafi bardzo celnie i prosto wyłożyć problemy obecnej sytuacji, a czytelnicy potrzebują takiej wiedzy. Te jego "wykłady" są więc bardzo cenne i pożyteczne dla przywrócenia demokracji, bo wielu ludziom otwierają oczy na pewne zależności czy pewne konsekwencje.

         

        Do tego, że profesor skwitował badania i wnioski słowem "bzdura", nie mogę sie odnieść, bo mnie tam nie było, ale zaciekawiło mnie to, bo to rzeczywiście dziwne. Czy powiedział tylko "bzdura" i ani słowa więcej czy może coś dodał? czy powiedział np., że badania jego zdaniem nie były dobrze przeprowadzone? Albo, że interpretacja była nieprawidłowa jego zdaniem? A czy może to było takie słowo, które, jak to sie mówi, wyrwało sie w ferworze gorącej dyskusji? Może to miał być wyraz braku aprobaty wobec tej czy innej tezy, ale w toku rozmowy zabrakło dodatkowych wyjaśnień, bo zabrakło czasu lub sie zapomniało… 

        Nazwał Pan Hartmana kaznodzieją? Pewnie nie powinnam sie śmiać, ale śmieję się bardzo  :)) Co on na to?  I czy nie wystarczyło powiedzieć, że Pana zdaniem jego wypowiedź brzmiała jak kazanie, zamiast mówić, że on jest kaznodzieją?  :))  No, bo wie Pan, nazwanie zachowania i nazwanie osoby to nie to samo…

        Jak dla mnie, to ani Pana wnioski nie bywają bzdurami ani Hartman nie jest kaznodzieją  :))  Choć profesor jako mówca czy publicysta ma gorący temperament, no, ale w naszym szarawym i niemrawym polskim życiu publicznym to akurat, moim zdaniem, jest wielka zaleta, a nie wada. Zresztą jego wyrazistość sprawia, że jest popularny i wykorzystuje to dla popularyzacji wiedzy o państwie demokratycznym i zagrożeniach dla demokracji. Jego autorytet i skuteczność potwierdzają wielkie liczby, takie jak milion odwiedzin na jego blogu, czy pięć milionów udostępnień. Czyli można powiedzieć, że ten jego "nowoczesny" stosunek do własnego tytułu i płynącego z niego autorytetu jest "słuszny" i "działa" w życiu publicznym. 

        Niektórzy oczywiście oczekują, żeby , skoro jest profesorem, zachowywał się "jak na profesora przystało", czyli w zgodzie z przyjętym przez nich schematem. Mnie to zwykle śmieszy, bo cóż to niby ma znaczyć? I dlaczego  niby nie powinien wychodzić poza utarty schemat, skoro potrafi i w dodatku robi to dobrze, tzn. osiąga jakieś pozytywne cele ?

         

         

         

         

  5. PIS ani TVP nie są tak złe jak przedstawia to propaganda tefałenowska. Ale to tylko moje zdanie a że mogę się mylić, i dodatkowo moja opinia może być przez innych być potraktowana jako "obrona przez atak". więc dlatego ten komentarz – co zaznaczam- nie ma na celu porównywania i wartościowania co jest korzystniejsze: czy rządy populistów czy rządy hochsztaplerów? Zakładam że (dla co najmniej 5 % populacji wyborczej) muszą istnieć jakieś merytoryczne przesłanki ku temu by akurat teraz (nie w 2010 a w 17 właśnie) wieszczyć tragedie gospodarczą, na scenie polityki międzynarodowej, prawną, społeczno-moralną (i jaką  tam jeszcze?)  – Skracając –  uważam, iż mądrze Pan napisał, szanowny Autorze, i myślę, że takie stanowisko jest racjonalne izarówno dla  zadowolonych z PISu  jak i dla krytyków* tej partii.  (*krytyków nie mylić z ludźmi chorymi z nienawiści)

     

    2. Od dawna propagandę uprawia się nie tyle poprzez zamykanie ust (potoczne "nie zapraszanie o studia") co przez lansując różnych postaw i szczując. Tak to wygląda, że  znienawidzonych polityków wprawdzie zaprasza się do studia ,ale to tylko po to aby go posadzić na zapadni i w świetle kamer znienawidzonego wroga wrzucić do szamba, I wszystko z poczucia misji ,by tą nienawiścią zarażać widza/czytelnika/słuchacza.

  6. @ Jacek Tabisz: Ja tymczasem polecam ciekawy artykuł w tej kwestii:

    ———————————

    Jak dla mnie to szkoda się powtarzać. Przeczytałem go już przy pierwszym poleceniu: http://racjonalista.tv/zamach-w-manchesterze-kondolencje-dla-przyjaciol-z-uk-manchester-my-heart-is-broken/

    Bardzo sobie cenię wiedzę, mądrość i intelektualny dorobek obojga państwa Koraszewskich, ale dalece nie we wszystkich sprawach się z nimi zgadzam i jest sporo kwestii, w których ich subiektywizm bardzo mi przeszkadza. Czytuję na bieżąco „Listy z naszego sadu”, gdyż jest to ciekawe i ważne źródło informacji oraz inspiracji, ale mnie tam nie ma, właśnie z powodu szacunku dla gospodarzy.

    Tak jak napisał tu redaktor Koraszewski: Tak, to poważny problem, czy dostarczać typom spod ciemnej gwiazdy forum, czy wyrzucać za drzwi? Osobiście zdecydowałem się na inną formułę i u mnie ten gatunek trolli nie ma wstępu. Internetową stronę traktuję tak jak dom, do którego nie wpuszcza się zbirów. Swoją drogą ciekawy przypadek z tym czymś, co podpisuje się ELASP. Nie widzi logiki w obronie starego człowieka, który protestował przeciwko zbydlęceniu i którego biją bandyci. Zapewne nie może, bo jak, skąd mógłby dostrzegać jakąkolwiek logikę w ludzkich odruchach?

    ……  ja bronię siebie przed osobliwym patriotyzmem patriotów z kastetami i żyletkami, którzy zazwyczaj wypływają ze swojego szamba w kominiarkach. Czy nie uważasz że to coś, co podpisuje się ELASP jest niesłychanie charakterystyczne w swoim "myśleniu" o ojczyźnie i o człowieczeństwie? (…)

    Miałem zaledwie cztery lata kiedy zobaczyłem matkę jak wyciąga wiadro z dziury, która powstała po odsunięciu deski w schodach. Do dziś pamiętam jej przerażoną twarz i dramatyczny szept, że o tym nie wolno mówić nikomu, nikomu, żadnemu sąsiadowi. Więc to coś, co podpisuje się ELASP nie jest ani moim współrodakiem, ani współczłowiekiem, zapewne nigdy nie dano u tej szansy, żeby dojrzeć do elementarnego człowieczeństwa, jeśli jest dość młode może któregoś dnia przejrzy. http://racjonalista.tv/jak-walczyc-z-antysemityzmem/

    Tu, w tym co zacytowałem, całkowicie zgadzam się z redaktorem Koraszewskim, ale budzi się we mnie ogromne zdziwienie, iż zamknął się on w swoich refleksjach na szeroko pojęte ludy semickie oraz na muzułmanów.

    Według mnie nie ma żadnych dobrych nacjonalizmów, czy to narodowe, czy to kulturowe. Żadnego nijak nie usprawiedliwiam.

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,1/s,648535#w648737

    http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,648535/z,0#w648661

    Kulturalny człowiek przynajmniej się stara nie obrażać gospodarzy, a ja jestem już z natury bardzo krytycznym wobec wszystkich oraz wszystkiego i właśnie dlatego nie ma moich przemyśleń na Ich stronie. Nie umiem w swoim subiektywizmie dostrzec u państwa Koraszewskich i na ich internetowej  stronie niezbędnego w merytorycznych rozmowach intelektualnego dystansu i obiektywizmu w sprawach dotyczących polityki – a już szczególnie polityki Izraela. Nie umiem dostrzec na Ich stronie  też koniecznego dla mnie, choćby tylko minimalnego obiektywizmu w krytyce spraw związanych z islamem.  Nie, nie uważam, iż mam patent na rację, ale jestem pewien, iż mam prawo do własnego zdania, szczególnie wtedy gdy potrafię przedstawić argumenty na jego obronę. Ten portal jest otwartym i dlatego tu mogę swoje poglądy przedstawiać.

    ***

    1. Tym niemniej artykuł powołuje się na badania i płyną z nich ciekawe wnioski (ja sam przedstawiałem podobne obserwacje). Aby zaprzeczyć tym badaniom, lub je zweryfikować, trzeba ich wykonać więcej. Ja jestem za, ale jestem przekonany, że bardzo wpływowe lobby nie dopuszcza takich badań, bo mogą przeczyć modnym tezom. 

      1. Przecież PiS robi dokładnie coś takiego w stosunku do swojego elektoratu, wmawia im że są ofiarami losu i prowadzi pozytywną dyskryminację obejmującą ich. Cierpią pod jarzmem żydokomuny i im się należy. Teraz kurwa my, pokażemy wam głupie feministki. Jak dla mnie to hipokryzja. Nacjonalizm zniszczył racjonalizm i sceptycyzm na tej stronie. Krytykuje się zjawiska, bo są nie nasze, a jak robimy to samo u siebie to jest ok. Dlatego islam tutaj nie jest zły, bo jest religią i bezsensownym zbiorem głupot, ale dlatego, że jest z innego kraju.
        Według opinii na tej stronie polityka tożsamości jest zła tylko w przypadku muzułmanów i na przykład black live matters, a nie dlatego że jest ogólnie idiotycznym pomysłem, który przyczynił się w znacznym stopniu do Brexitu (to jest w rzeczywistości exit Anglików) i obecnego upadku Polski. I tak dalej.
        Tożsamość to nowa religia. Można sobie stworzyć dowolnie idiotyczną jak tożsamość sekty smoleńskiej czy wyborcy Pisu albo kolekcjonera znaczków (cokolwiek w sumie można wymyślić) i na tej podstawie rościć sobie prawa do niszczenia wszystkiego. Tożsamość to ściema, oszustwo  i więzienie. I dla muzułmanów i dla pisowców oraz reszty nacjonalistycznej prawicy. Nigdy nie będą wolnymi ludźmi, bo żyją tak, jakby ktoś ich zaprogramował. Pustka „patriotycznych” koszulek, plemienność. Całe życie spędzone na szukaniu wrogów i niszczeniu, nigdy na budowaniu.

         

  7. @ Andrzej Dominiczak:  http://racjonalista.tv/presja-czy-perswazja-bojkot-mediow-publicznych-nie-jest-naszym-patriotycznym-obowiazkiem/ A lewicy o współudział w zbrodniach islamistów nie oskarżam rzecz jasna, choć entuzjazm, z jakim popierają nieograniczoną imigrację, nie licząc się z rożnymi obawami i konsekwencjami, jest niemądry moim zdaniem. 

    @ Jacek Tabisz: http://racjonalista.tv/le-monde-diplomatique-postmodernizm-antysemityzm-i-bojkot-izraela/ Tak się jednak złożyło, że swego czasu dość często czytałem Le Monde Diplomatique i zwróciłem uwagę na silną reprezentację w nim postmodernistów i lewicujących relatywistów kulturowych.

    **************************************

    @ Jacek Tabisz: Tym niemniej artykuł powołuje się na badania i płyną z nich ciekawe wnioski (ja sam przedstawiałem podobne obserwacje).

    ———————————————————

    Autor opublikował swój tekst na stronie Gatestone Institute http://www.gatestoneinstitute.org/10134/france-islamic-victimization i są one tylko pewnym wyborem z szerokich badań zatytułowanym „Młodzież i radykalizm – czynniki religijne i polityczne".

    ***

    @ Jacek Tabisz: Aby zaprzeczyć tym badaniom, lub je zweryfikować, trzeba ich wykonać więcej. Ja jestem za, ale jestem przekonany, że bardzo wpływowe lobby nie dopuszcza takich badań, bo mogą przeczyć modnym tezom.

    —————————–

    Tak, aby im zaprzeczyć trzeba by je zweryfikować na co potrzebne by były co najmniej takie same środki finansowe jakie zostały wydane. Nie sądzę aby znaleźli się sponsorzy zainteresowani ich weryfikacją, ale do sceptycyzmu wystarcza umiejętność analizy dostępnych danych i krytyczna postawa poznawcza. Zacznijmy od tego, czy red. Yves Mamou, francuski dziennikarz przez ponad 20 lat związany z redakcją „Le Monde”. Jest lewicowy, czy prawicowy, gdyż entuzjazmu w popieraniu nieograniczonej imigracji jakoś u niego nie umiem dostrzec, a dwadzieścia lat w Le Monde, to  powinno go choć trochę tą lewicowością zarazić.

    No, chyba że o co go nijak posądzać dostał sporą kasę od  „bezstronnej, nienastawionej na zysk organizacji zajmującą się sprawami polityki międzynarodowej” jak piszą o sobie na stronach Gatestone Institute – Polska: http://pl.gatestoneinstitute.org/about/ Choć zupełnie inaczej o tej instytucji napisał „herstoryk” w komentarzu do artykułu „Gwałty i tortury polityczną bronią Iranu” http://wolnemedia.net/gwalty-i-tortury-polityczna-bronia-iranu/ Nie pracując w służbach specjalnych ani nie mając do tego skłonności pozostaje nam umiejętność krytycznego myślenia i umiejętnego racjonalistycznego wyboru informacji.

    Tak, badania te mogą być bardzo ciekawe dla Francuzów, a my gdybyśmy je dogłębnie poznali, to moglibyśmy nawet wyciągnąć jakieś tam wnioski dla całej Europy i Polski, ale ja przy swoim krytycyzmie nie potrafię się zbytnio ekscytować tym co „koledzy opowiadają”: http://www.racjonalista.pl/forum.php/z,0/d,4/s,615932#w618378 a i do badań nie mam dostępu i nie sądzę aby mi wiedzy i rozumu wystarczyło do wyprowadzenia z nich właściwych i użytecznych wniosków.

    ***

    1. Le Monde nie uchodzi we Francji za zbyt lewicowy. Lewicowe organizacje bywają finansowane przez świat arabski (Saudowie), z pewnością nie są bezstronne. Są głośne sprawy o finansowanie lewicujących uniwersytetów i badań przez Saudów. Jeśli chodzi o badania, to lepsze jakiekolwiek przesłanki wynikające z badań, niż zbudowane na ideologii „bo jest tak”. Gdyby islam działał podobnie na inne religie, mielibyśmy w Europie mnóstwo zamachów ze strony sfrustrowanych Sikhów, buddystów i hinduistów, oraz ze strony prawosławnych etc. A nie mamy. Hinduista w Europie też startuje od zera, też mu się często nie wiedzie. Gdyby to nie różnice w przemocowości religii były powodem zamachów, a zła sytuacja ekonomiczna, byłoby mnóstwo zamachów ze strony hinduistów. 

  8. Panie Andrzeju, jak na razie politycy i inni wpływowi rozmówcy w małym stopniu bojkotują zaproszenia do publicznych stacji TV a więc robią dokłądnie to co Pan proponuje jako opcję bardziej skuteczną i właściwą. Po wielu miesiącach PiS utrzymuje poparcie na wysokim poziomie – więc widać, że to słabo działa. Ja bym tak nie deprecjonował pomysłów Hartmana.

    Bojkot tych stacji powinien spowodować większy odpływ oglądających do stacji niezależnych – a to stwarza o wiele większe szanse "otwarcia oczu" niż zmanipulowane i wycięte z kontekstu rozmowy w publicznej.

    1. Panie Robercie, Panie Robercie, przecież ja WCALE nie zywam ani nei zacgęcam do tego, by przyjmować zaproszenia do TVP. Piszę wprost, ze problem, co lepsze jest nierozstrztgalny, ze jednak (mimo wszytsko) jTVP dzisiaj bardzo sie rozni od TVP Jaruzelskiego, wiec niech kazdy sam zdecyduje, co jest wlasciwie. Oceniam te telewizje prawie rownie krytycznie jak prof. Hartman, sam przestalem tam chodzić, ale nie zgadzam sie na to, ze odmowa udzialu jest jakimkolwiek obowiązkiem, a juz zuipelnie, że patriotycznym.   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziesięć − 9 =