Qanun to jeden z podstawowych instrumentów używanych w tradycyjnej muzyce arabskiej. Znają go też dobrze Turcy i Irańczycy. Jest on cytrą, większą od tych, jakie popularne były w Europie jeszcze w XIX wieku. Mamy we Wrocławiu ciekawą kolekcję cytr, której część możemy zobaczyć w Klubie Muzyki i Literatury, znanym ze spotkań Towarzystwa im. Franciszka Liszta i Towarzystwa Wagnerowskiego. Arabowie grają na swoich cytrach inaczej niż Europejczycy. Znacznie ważniejsza jest u nich rytmika, jak i dbałość o efekty fakturalne. Częste są drobne glissanda, urozmaicające gęstszy niż w naszej muzyce podział skali muzycznej. Z drugiej strony qanuniści arabscy nie znają wielogłosowości, zatem ścisłość rytmiczna i bogactwo gęstych faktur są głównymi elementami mistrzostwa w grze na qanunie. Słowo „qanun” znaczy po arabsku „prawo”. Instrument służył bowiem i służy do nauki skali, oraz pomaga dostroić większe zespoły instrumentalne. Ta pomocnicza rola qanunu dotarła nawet do Indii, za sprawą Persów lub ludów tureckich. W Indiach qanun, zwany swaramandalą, służy niekiedy do uczenia się ścisłości stroju danej ragi. Jako że jest on w Indiach płynny, o czym mówię sporo w moim cyklu o muzyce indyjskiej, są w kraju Bharatów popularne swaramandale elektroniczne, w których łatwo zmieniać strój zachowując odstępy interwałowe.
11 maja 2019 odwiedziła Narodowe Forum Muzyki qanunistka syryjska Maya Youssef, której towarzyszyli Stefan Knapik na wiolonczeli i Elizabeth Nott na instrumentach perkusyjnych. Koncert Mayi Youssef był także promocją jej niedawno wydanej płyty Syrian Dreams. Fonogram wydała francuska Harmonia Mundi, co zwykle jest dobrą rekomendacją. Ten wydawca słynie ze znakomitych płyt z muzyką dawną. Ciekawe są też płyty z późniejszą muzyką klasyczną. Muzyka pozaeuropejska gości na srebrnych krążkach HM dość rzadko, ale jak już gości, są to realizacje bardzo istotne. Nic w tym dziwnego, gdyż HM jest także dystrybutorką labeli przodujących w muzyce tradycyjnej i klasycznej z innych części świata. Niestety, koncert Mayi Youseff dowiódł, że nie ma rzeczy pewnych, jeśli chodzi o gusta najbardziej nawet cenionych i zasłużonych firm fonograficznych.
Maya Youseff nie grała źle. Słychać było na szczęście, że szkoliła się w Damaszku. Jej dźwięk nie był drewniany, żył i był do pewnego stopnia opleciony księżycowymi światłocieniami tak charakterystycznymi dla muzyki arabskiej. Niestety, fuzyjne utwory artystki były proste i kończyły się, gdy tylko forma zaczynała się trochę rozwijać. Klasyczną kompozycję sławnego mistrza Farida el Atrache qanunistka zagrała poprawnie, może nawet dobrze, lecz daleko od wersji oryginalnej na lutnię oud. Nie tego bym się spodziewał sięgając po płytę Harmonii Mundi, z której repertuar prezentowała nam artystka. Najsympatyczniejsza była chyba podróż przez makamy zatytułowana „Siedem bram Damaszku”. Ciekawy, choć za słabo rozwinięty był utwór łączący piękną skalę hijaz z jazzem. Gdyby artystka zawarła na jednej płycie taką rozbudowaną i improwizowaną kompozycję, mogłoby być całkiem nieźle.
fot, Materiały prasowe
Cykl muzyki świata w NFM jest zazwyczaj świetny wykonawczo. Można mieć czasem uwagi do mieszanek, które przedstawiają nam artyści z całego świata. Nie za często jest prezentowana muzyka tradycyjna bądź klasyczna danego regionu w czystej postaci. Takie jednak są trendy na świecie i Maya Youseff nie była tu wyjątkiem. Nie mogłaby zresztą zagrać solidnego makamu z muzykami nie wyrastającymi z tradycji tej muzyki. Niestety jej umiejętności były niższe niż większości artystów zabierających nas w NFM w dalekie podróże. Szkoda, bo sądząc po lekturze strony artystki, ma ona ciekawe pomysły i jest wolnomyślicielką. Dedykuje swoje projekty przedmuzułmańskim arabskim boginiom, w jednym z projektów chce odtwarzać muzykę kobiecą z okresu Kalifatu Abbasydów, najbardziej płodnego dla sztuki arabskiego świata, głównie dzięki większej niż w innych epokach tolerancji religijnej i filozoficznej. Projekt ów nazywa się "ORNINA: WOMEN REVIVING THE LOST JEWELS OF SYRIAN AND ARABIC MUSIC".
Organizatorów koncertu zmylić mogły liczne zaszczyty spływające na artystkę. Została między innymi wyróżniona na Promsach. Nie bez znaczenia jest też kontekst etyczny – Syria, wojna, uchodźcy. Maya Youssef angażuje się w projekty mające pomagać dzieciom z Syrii poprzez muzykę i podróże. Jeden z tych projektów nazywa się ‘The Seven Gates of Damascus”. Niestety w sztuce moralność nie idzie w parze z artyzmem. Caravaggio i Gesualdo da Venosa byli mordercami, co nie przeszkadzało im być artystami przełomu. W swoich pamiętnikach Artur Rubinstein wspomina spotkanie w samolocie z Walterem Giesekingiem. Nasz wielki pianista czuł się potwornie rozmawiając nad neutralną ziemią z zagorzałym nazistą podczas Drugiej Wojny Światowej. Sam był Żydem, musiał uciekać z Europy, wielu jego bliskich i przyjaciół zostało zamordowanych, jego paryski dom pełen bezcennych darów od innych artystów został splądrowany. To wszystko nie zmienia faktu, że Gieseking był największym być może wykonawcą muzyki Debussy'ego, którego kraj naziści właśnie podbili.
Syria jest ważnym miejscem dla świata arabskiego. Tamtejszy dialekt tego języka jest najbardziej wśród innych dialektów zbliżony do klasycznej arabszczyzny. W Syrii odnajdziemy najstarsze arabskie tradycje artystyczne w muzyce, zarówno muzułmańskie, jak i chrześcijańskie. Sądzę, że warto się rozejrzeć uważniej po świecie, aby odnaleźć wielkich muzyków z tego kraju. W Syrii mogliśmy też kiedyś odnaleźć (może nadal jest to możliwe?) muzyków europejskiego pochodzenia, którzy doszli w muzyce arabskiej do absolutnego mistrzostwa – jak Julien Jalal ad-Din Weiss – جلال الدين ڤايس, założyciel Al-Kindi Ensemble, który występował między innymi z Sheikhem Hamzą Shakkurem z Aleppo w muzyce sufickiej. Urodzony i zmarły w Paryżu (1953-2015) Julien był jednym z najciekawszych qanunistów, jakich utrwaliła fonografia.