Z uwagi na to, że działania Państwa Islamskiego niszczą, być może bezpowrotnie, kulturę bliskowschodnich chrześcijan, postanowiłem pokrótce przedstawić sylwetkę siostry Marii Keyrouz, zakonnicy z Libanu i jednocześnie mistrzyni śpiewu bizantyjskiego, melchickiego i maronickiego.
Maria Keyrouz wykonuje muzykę należącą do najstarszych pokładów tradycji chrześcijańskiej, sięgającą niekiedy samych początków Imperium Bizantyjskiego, a więc VI i VII wieków. Obok tego jest mistrzynią wokalnych tradycji bliskowschodnich, z których część mocno bazuje na tradycji bizantyjskiej, a część może jest nawet od nich starsza i zawiera relikty świata dźwiękowego pierwszych pokoleń chrześcijan. Maria Keyrouz śpiewa zatem w koine, wariancie greki popularnym w cesarstwie bizantyjskim, śpiewa po aramejsku, który to język bliski jest genetycznie arabskiemu, jednakże wyprzedzał arabski o tysiąc lat, jeśli chodzi o znaczenie języka międzynarodowego tego regionu świata. Pismo arabskie jest zresztą niemal wprost zaczerpnięte od aramejskiego, do tego stopnia, że Koran, pozbawiony pierwotnie znaków diakrytycznych, podejrzewany jest przez niektórych naukowców o bycie napisanym po aramejsku właśnie, nie zaś po arabsku.
W piśmie arabskim nie stosuje się zazwyczaj zaznaczania samogłosek. Zapisuje się tylko spółgłoski. Paradoksalnie zaznaczone samogłoski obecnie możemy spotkać głównie w edycjach Koranu. Jednakże początkowo ktoś musiał najstarszym pisanym Koranom te samogłoski narzucić. Ze znakami diakrytycznymi jest jeszcze ciekawiej. Pismo arabskie grupuje spółgłoski w zbiory po 3 – 5 liter o bardzo podobnym kształcie. Na przykład „j”, „n” i „t” różni się tylko usytuowaniem i ilością kropek nad płaską linią z jedną wypustką na starcie. Te kropki to właśnie znaki, których w pierwszych zapisach Koranu nie używano. Stąd możliwym jest, że Koran nie był zapisany po arabsku, ale po aramejsku. Wyobraźmy sobie zapisanie języka polskiego i czeskiego bez samogłosek i bez znaków diakrytycznych (w przypadku polskiego też bez zastępujących znaki diakrytyczne dwuliterówek „sz”, „cz”, „dż”). W tym momencie nie bylibyśmy w stanie niekiedy odróżnić staropolskiego od czeskiego nawet w długim tekście.
Rozpisałem się na ten temat, gdyż główna grupa ludzi nadal mówiących po aramejsku mieszka w Syrii. Dla wielu z nich powinienem użyć czasu przeszłego – „mieszkała”. Część z nich szczęśliwie uciekła, wielu zostało wymordowanych przez muzułmańskich fundamentalistów. Wraz z ich unicestwianiem świat traci nie tylko swoich mieszkańców, ale również tradycję starożytnego języka, który odegrał bardzo ważną rolę w historii świata. Nie tylko pod kątem historii chrześcijaństwa – już wcześniej język aramejski był istotnym językiem dyplomacji w regionie Bliskiego i Środkowego Wschodu. Niektórzy badacze sądzą nawet, że indyjskie pismo podstawowe, devanagari, zostało oparte na piśmie aramejskim, podobnie jak pismo arabskie. Podstawą dla pisma aramejskiego było pismo fenickie, podobnie jak było ono podstawą dla pisma łacińskiego i greckiego.
Z twórczością Marii Keyrouz zetknąłem się po raz pierwszy za sprawą Marcela Peresa, jednego z największych mistrzów wykonawstwa muzyki średniowiecznej, który powziął sobie za cel odtworzenie dawnych technik śpiewu i jego ekspresji. Marcel Peres jest też największym chyba znawcą początków europejskiej wielogłosowości w muzyce klasycznej. W trakcie trwającej wciąż Wratislavii Cantans miałem okazję usłyszeć go na żywo, wraz z jego zespołem Ensemble Organum. Było to jedno z największych przeżyć artystycznych w moim życiu, Marcel Peres to rzeczywiście wielki artysta, mający ogromny wpływ na wykonawstwo muzyki dawnej. Płyty Peresa towarzyszą mi od wczesnej młodości. Jedna z nich to tzw. „Śpiewy Ambrozjańskie”, związane z postacią biskupa Ambrożego z Mediolanu. Stworzył on w swoim mieście alternatywną dla chorału gregoriańskiego i trochę od niego starszą tradycję wokalną. W przeciwieństwie do chorału gregoriańskiego, dopuszczała ona składy mieszane. I na tej genialne płycie Peresa pojawiły się też głosy kobiece, a wśród nich głos Marie Keyrouz. Wspaniały i zupełnie wyjątkowy. Wkrótce potem udało mi się zdobyć śpiewy bizantyjskie z Marią Keyrouz. W przeciwieństwie do znanych mi wcześniej nagrań muzyki bizantyjskiej była to płyta na głos kobiecy solo, z towarzyszeniem od czasu do czasu prostego burdonu chóru. Z płyty dowiedziałem się, że choć Maria Keyrouz jest zakonnicą, to też wykłada na Sorbonie chorał gregoriański i śpiew bizantyjski.
Maria Keyrouz urodziła się w roku 1963 w Deir el Ahmar w Libanie, nieopodal rzymskich ruin miasta Baalbek. Dojrzewała w tradycji kościoła maronickiego, ale kongregacja do której wstąpiła należała do kościoła melchickiego. Była kształcona muzycznie od wczesnego dzieciństwa, po czym zrobiła doktorat z muzyki i antropologii na paryskiej Sorbonie w roku 1991.
Album „Chant byzantin”, który tak mnie zachwycił, okazał się prawdziwym hitem muzyki dawnej. Zebrał on liczne nagrody i w jakimś sensie stał się progiem dla nowej epoki wykonawstwa dawnej muzyki klasycznej. Z pewnością był jednym z ważnych źródeł szukania estetyki dźwięku dla naszej muzyki średniowiecznej na Wschodzie. Sam Marcel Peres skręcił wtedy mocniej w tamtą stronę. Inny sławny muzyczny mediewalista, Dominique Vellard, wylądował ze swoją estetyką aż w Indiach, gdzie uczył się u wielkiej Aruny Sairam, śpiewaczki z Tamilnadu, gdzie nota bene dotarli bardzo wcześnie syriaccy chrześcijanie, praprzodkowie tych chrześcijan, którzy giną teraz na Bliskich Wschodzie, poddani ludobójstwu ze strony Państwa Islamskiego. Vellard poruszał się w swych artystycznych inspiracjach tą samą drogą, co pismo aramejskie.
Maria Keyrouz założyła „L’Instituit International de Chant Sacré” – Międzynarodowy Instytut Pieśni Sakralnej w Paryżu, którego głównym celem są badania dawnych tradycji pieśni sakralnej. Będąc zarówno artystką, jak i naukowcem, siostra Maria Keyrouz wydała kilka prac naukowych i napisała wiele artykułów. Możemy też odwiedzić stronę artystki.
Tu możemy posłuchać pięknej pieśni bizantyjskiej w wykonaniu Keyrouz. Linki biorę z jej ogólnie dostępnego kanału:
Tu z kolei pieśń maronicka, mogąca się kojarzyć z estetyką muzyki arabskiej.
Dlaczego napisałem o zakonnicy na portalu RacjonalistaTV? Po pierwsze dlatego, że jest ona wybitną artystką i uczoną badającą jedne ze starszych klasycznych tradycji muzycznych świata. Te tradycje miały ogromny wpływ na naszą kulturę i na naszą współczesną muzykę, zarówno tą poważną, jak i rozrywkową. To właśnie Marcel Peres zauważył, że łacińskie średniowiecze było pod ogromnym wpływem kultury bizantyjskiej. W malarstwie jest to oczywiste – to sztuka Bizancjum stała się podstawą estetyczną Giotta, a wraz z jego spadkobiercami dla malarstwa renesansu, a co za tym idzie całego nowożytnego. Okazuje się, że najpewniej w muzyce było podobnie i tak charakterystyczna dla naszej muzyki klasycznej wielogłosowość miała też greckie inspiracje. Maria Keyrouz bada zatem podstawy świata dźwięków jaki znamy – jego ekspresji, jego złożoności, jego tonalności. Ta tonalność ma się dobrze również w muzyce rockowej czy w disco. Paradoksalnie to klasyczna muzyka współczesna chce się z tego nieco wyłamać, szukając nowych dróg uporządkowania dźwięków, ale i ona czasem patrzy na Wschód.
Drugi powód dla którego napisałem o siostrze Marie Keyrouz to bliskowschodni chrześcijanie. Jako ateistyczny aktywista mam nieraz na pieńku z chrześcijanami, ale nie wtedy, gdy są eksterminowani. Powinniśmy pomóc chrześcijanom w Syrii. Giną ludzie i ginie bezpowrotnie kultura będąca ważnym źródłem tożsamości nie tylko dla ludzi wierzących…
Pytanie ,nie komentarz.
W jaki sposob mozemy odtworzyc sposub spiewu
bizantyjskiegi?Czy byla jakas metoda zapisu muzyki?
Cerkiew grecka nadal ma w swoim repertuarze bardzo stare pieśni. Już w Starożytnej Grecji i Rzymie próbowano zapisać tony za pomocą obróconych liter.
dziękuję za przybliżenie tej artystki
Tego lata miałem okazję zaprzyjaźnić się z rodziną chrześcijańskich uchodźców z Damaszku. Małżeństwo prezbiterianina z wyznawczynią Syryjskiego Apostolskiego Kościoła Ortodoksyjnego.
Ludziom myślącym o sobie w kategoriach Polak-katolik należy uświadamiać, że są miejsca, gdzie chrześcijaństwo istnieje nieprzerwanie dwa prawie dwa razy dłużej niż państwo polskie.
Jacku, dziękuję za ten tekst. Przeczytałem go z ogromną przyjemnością. Również jestem wielbicielem Marie Keyrouz i Marcela Peresa. Dla zainteresowanych dodam tylko, że ich płyty można nabyć w sklepie na http://www.liturgia.pl