Szymanowski otwiera Wratislavię

 

Dnia 7 września 2018 roku rozpoczęło się kolejne, coroczne wrocławskie święto muzyki jakim jest festiwal Wratislavia Cantans. Muszę przyznać, że czekałem na kolejną Wratislavię z ogromną niecierpliwością, ale jednak nieco mniejszą niż kilka lat temu. Ta mniejsza niecierpliwość jest związana z tym, że muzyczny „dzień powszedni we Wrocławiu” zaczyna przypominać atrakcje festiwalowe (wiecie o tym dobrze czytając moje recenzje z sezonów w NFM). Tym niemniej na Wratislavię warto czekać i czeka się na nią z ogromną przyjemnością.

 

Tegoroczna odsłona festiwalu powiązana jest z setną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Dlatego słowem – kluczem Wratislavii jest „wyzwolenie”. Hasło to jest szerokie i nie zagradza bram festiwalowych wszelakim dziełom sztuki muzycznej, gdyż praktycznie w każdym utworze z dowolnej epoki można dopatrzeć się elementów wyzwolenia. Dlatego mocniejszym akcentem na otwarcie Wratislavii 2018 musiał być utwór polski i to nie byle jaki. Tak też się stało – wysłuchaliśmy znakomitej koncertowej interpretacji opery „Król Roger” Karola Szymanowskiego. Gwiazdą tego wykonania był sławny na świecie polski baryton Mariusz Kwiecień, który wcielił się w tytułową rolę. Doskonałą i równą emisją głosu, dużą ekspresyjnością i dbałością o muzyczne szczegóły stworzył idealną kreację nawiedzonego przez tajemniczego Pasterza władcy. Było jednak pewne „ale”, które wiązało się z dbałością o niepowtarzalną interpretację innego wykonawcy – dyrygenta Jacka Kaspszyka, którego świetne interpretacje późnego romantyzmu i wczesnego modernizmu z Wrocławskimi Filharmonikami uważam za bardzo istotne dla polskiego życia muzycznego. Jak wiecie ten temat często powraca w moich recenzjach, choć Maestro Kaspszyk działa obecnie w stolicy.

 

W ramach ilustracji do recenzji pożyczam tu główny symbol graficzny tegorocznej Wratislavii, który nawiązuje do króla Rogera właśnie…

 

Karol Szymanowski był twórcą genialnym, ale też roztrzepanym i niepewnym siebie. Król Roger jest w pewnej mierze pomnikiem niepewności „mistrza z Atmy”. Pierwsze pytanie powinno dotyczyć treści samej opery. Mieści się ona w szeroko pojętej kategorii dzieł symbolistycznych, do których zaliczyć można na przykład Zamek Sinobrodego Bartoka i Peleasa i Melizandę Debussy’ego. Symboliczne sytuacje i gesty bohaterów zastępują często w tych dziełach realizm narracji, czasem w ogóle zwyciężają nad logiką fabuły, najbardziej nawet choćby fantastycznej. Szymanowski, w przeciwieństwie do Bartoka czy Debussy’ego, obdarzył swój symbolizm barokowym niemal przesytem i niezdecydowaniem dotyczącym tego, w jakie światy wyobraźni się udać. Nie wiemy, jakie znaczenie ma sycylijskość Rogera. Nie wiemy, czy Pasterz jest Dionizosem, gnostycznym Jezusem czy może nawet indyjskim Sziwą. Ostatnia scena „modlitwy do Słońca” króla Rogera dotyczyć może innego jeszcze bytu boskiego czy panteistycznego, może być manifestem wolności również od wierzeń, a może być, jak chciał tego nazbyt chyba popularny polski reżyser teatralny i operowy, powrotem Rogera na łono kościoła, od którego śpiewów i nawoływań do okrucieństwa wobec Pasterza zaczyna się opera. Nadmiernie młodopolski i na siłę zrymowany język młodego wtedy Jarosława Iwaszkiewicza też nie pomógł jasności operowego przekazu w „Królu Rogerze”. Mimo to muzyka Szymanowskiego jest tak pełna istnych skarbów, że warto wybaczyć dziwactwa libretta, a nawet szukać w nim jakichś atrakcyjnych dróg, na co pozwala wybujały eklektyzm literacki Szymanowskiego i Iwaszkiewicza. Jednakże przesyt i niejasność symboliki to nie jedyna niespójność Króla Rogera. Inną niespójnością jest słabo powiązany ze sobą charakter stylistyczny poszczególnych części opery. Najpierw mamy monumentalne, neobizantyjskie chóry, które należą do muzycznych szczytów modernizmu w muzyce. Później następuje nieco impresjonistyczna i bardzo intymna część dziejąca się w komnatach króla Rogera, przetkana urzekającą wokalizą Roksany. Wreszcie mamy część filozoficzną, na bezdrożach, pisaną w innym jeszcze stylu niż pozostałe. Jackowi Kaspszykowi udało się nadać niemożliwą niemal do uzyskania spójność operze Szymanowskiego, ceną było jednak zachowanie gęstych faktur kompozytora na eksponowanej pozycji przez cały czas. W związku z tym Mariusz Kwiecień musiał cały czas przedzierać się przez te modernistyczne dźwiękowe gąszcze, co z pewnością nie ułatwiało mu życia. Mimo to śpiewał wspaniale, choć co jakiś czas marzyłem wręcz o tym, aby orkiestrowy gąszcz Szymanowskiego dał głównemu bohaterowi choć na chwilę przemówić do nas ciszej i bardziej wielobarwnie. Ta spójność estetyczna w warstwie instrumentalnej kosztem trudu głównego śpiewaka jest jednym z wielu dobrych przykładów na to, że tak złożone dzieło sztuki jak opera oznacza niekiedy przysłowiowe przeciąganie koca na swoją stronę. Podobnie, ale na mniejszą skalę dzieje się z koncertami. Czasem dyrygent narzuca swoją wolę soliście (najczęściej skrzypkowi lub pianiście), a czasem jest odwrotnie. Sądzę jednak, że owo Rogerowe przeciąganie wykonawczego koca odbyło się w dobrej atmosferze, gdyż ostateczny efekt był znakomity, choć Mariusz Kwiecień musiał, moim przynajmniej zdaniem, trochę się poświęcić.

 

Szymanowski nie utrudniał w tym stopniu życia śpiewakom innych ról – Pasterz, stylowo śpiewany przez Arnolda Rutkowskiego, nurzał się w impresjonistycznym półtonach i mógł sobie pozwolić na więcej wokalnego plastycyzmu. Roksanę (w tym wypadku była to świetna technicznie Joanna Zawartko) nawet sam Szymanowski chciał chyba rzeczywiście usłyszeć, gdyż konsekwentnie wytyczał jej drogę w gęstwinie dźwięków, masywnej, ale nie wchodzącej w zbyt bliską relację z wyższymi dźwiękami. Krystian Adam Krzeszowiak zaprezentował nam piękną interpretację roli sługi i przyjaciela Rogera – Edrisiego, zaś Szymanowski na szczęście stwierdził, że musi dla kontrastu wobec Rogera dać Edrisiemu sporo przestrzeni. Więc gdy Roger zjawia się co rusz z tłustą magmą orkiestry, podkreślającej jego władczą potęgę i potęgę jego wątpliwości, Edrisi jako skromny sługa i powiernik śpiewa bez magmy, za to z normalnym, niewybujałym akompaniamentem orkiestry. Pozostałe postaci dramatu też śpiewały świetnie, rewelacyjne też były Chóry NFM. Dzięki dyrygenckiej koncepcji Jacka Kaspszyka  i doskonałym chórom, wreszcie zwróciłem uwagę na świetny moment w trzecim akcie opery, gdy Pasterz kusi króla Rogera drogą do swojego świata. Dotychczas miałem wrażenie, że piękne i potężne chóralne kulminacje są w tej operze domeną aktu pierwszego, tymczasem mamy równie dobrą w akcie trzecim, tylko trzeba ją odpowiednio podkreślić. Dzięki temu wykonaniu akt trzeci nie wydawał mi się dolepionym post scriptum, ale pełnoprawną częścią tej opery.

 

Podsumowując – było to znakomite otwarcie festiwalu. Szymanowski okazał się pobudzającym wyzwaniem dla znakomitych muzyków. NFM Filharmonia Wrocławska przechodziła samą siebie kreśląc w gorącej magmie kompozytora wielość planów. Śpiewacy i chór byli  bezbłędni i wyraziści. Dyrygent znalazł intrygującą ścieżkę w trudnym świecie naszego wybitnego kompozytora. Wciąż zostają mi pytania o sens libretta Króla Rogera, znacznie mocniejsze niż zwykle, bo i znalazł Szymanowski tym razem rewelacyjny wehikuł dla swojego świata dźwięków. Na marginesie dodam jeszcze, że tuż przed koncertem Maestro Kaspszyk odsłonił dedykowaną mu tablicę w alei muzycznych sław rozrastającej się przed Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *