Niektórzy z Was przestaną oglądać ten program po paru minutach. Łukasz, twórca Gadu Gadu i Andrzej, kierując się lewicową wrażliwością, zwracają uwagę na to, że WOŚP to neoliberalna propaganda mogąca nawet zniechęcać ludzi do wspierania państwowej służby zdrowia. Reklama WOŚP ukazuje tę inicjatywę jako alternatywę dla służby zdrowia, tymczasem pomoc to jedynie promil rzeczywistych kosztów jakie ponosi społeczeństwo i państwo na rzecz zdrowia. Jak twierdzą Andrzej i Łukasz, dając średnio 2 złote do puszki wspieramy nieprawdziwe przekonanie o wyższości charytatywno – popkulturowych zrywów nad ciągłą pracą polskich lekarzy i pielęgniarek, która choć niedoskonała i niedofinansowana, ma swoje ogromne osiągnięcia. A może nie ma co marudzić i nawet ten promil pomocy dla służb medycznych Polski wart jest bezwarunkowego poparcia dla WOŚP? Łukasz Foltyn uważa jednak, że więcej się traci na budowaniu fałszywego i defetystycznego obrazu państwowej służby zdrowia, niż zyskuje tym promilem wsparcia. Są przecież ludzie, którzy dając na WOŚP te średnio 2 złote utwierdzają się w przekonaniu, że państwowa służba zdrowia to dno i wszystko najlepiej sprywatyzować, aby było jak w USA, gdzie ceny usług medycznych dosłownie przekraczają wyobraźnię i gdzie nie będąc bogatym trzeba raczej modlić się o zdrowie (stąd może tylu radykalnych protestantów w USA?).
Tu natomiast przykład postawy, do której odnoszą się rozmówcy:
organizacja charytatywna zawsze jest wolnorynkowa (to lepsze słowo niż neoliberalna) a co do tezy oczywiście macie rację tyle że nie sądzę że zniechęcają specjalnie. Polska póki nie jest zbyt zamożna będzie miała skromne państwowe lecznictwo niestety a lewica nie pomaga się bogacić za bardzo – czasem trochę tak dając forsę biednym na zakupy ale nie za bardzo
Może te problemy to efekt skali, bo to faktycznie już nowe święto prawie jest-ale nie wolno zapominać o tym czego orkiestra uczy młodych: właśnie lewicowej wrażliwości.
a ja mam prawicową wrażliwość która uznaje że pracujący w pocie czoła nie mogą być nadmiernie okradani dla wygody nierobów i pechowców. Mam dosyć słyszenia o lewicowej wrażliwości jakby to był jakiś nowy chrystianizm!
Przeciez szopka Owsiaka to prawicowa szopka. W lewicowych panstwach panstwo daje na sprzet i służbe zdrowia, i nikt sie nie nabierze na to zeby dac forse na służbe zdrowia (bo juz raz sciagnieto podatek). Ludzie daja forse na "trzeci swiat", na "biedne dzieci w Afryce", ale na wlasne panstwo nikt dodatkowo nie żebrze. Wszystkie szopki "na własne panstwo" to efekt rządow koscioła i prawicy, gdzie sprawy załatwia sie przy pomocy jałmużny. Rożnica miedzy Owsiakiem a Caritasem jest taka ze Owsiak wchodzi na teren koscielnej jałmużny. A jak wiadomo, konkurencja jest nieporządana. Choc Caritas sie zorientowal, ze jesli bedzie rzucał goowno na Owsiaka, to czesc gowna spadnie na Caritas. Jadą na tym samym jałmuznianym wozku.
Lewica w Europie nie ma pojęcia o USA. Jeśli się ubezpieczysz w USA – unikasz tych wysokich kosztów leczenia a szef i pastor też mogą ubezpieczać. W USA bezrobocie jest marginalne w Europie poza RFN i Holandią wysokie bo nierentowne socjalistyczne gospodarki nie są już konkurencyjne. O tym lewica nigdy nie mówi zwykle dlatego że się nie zna na ekonomii niestety
ci naprawdę potrzebujący dostają pomoc . Leki dla biednych medicaid foodstamps itd. Natomiast Obamacare jest tak droga że trzeba zastąpić ja czymś innym bo nawet USA nie stać na szastanie pieniędzmi
Piotrek Polska jest niezamożna, ale wcale nie najbiedniejsza w Europie, a należy do wąskiej grupki krajów, której na ochronę zdrowia przeznaczają najniższy procent dochodu narodowego. To jest decyzja czysto polityczna, a moim zdaniem jest wynikiem wpływu ideologii (można ją zwać tak lub inaczej), która w latach 90. wyrażała się np. hasłem "nie ma alternatywy dla planu Balcerowicza". Głoszono głownie konieczność wyzbywania się przez państwo zobowiązań na rzecz prywatnego biznesu lub samorządów. To samo głosił kościół, a na fali tej wiary powstał m.in. WOŚP od początku przeciez robiony de facto przez telewizję publiczną. Oczywiscie nie chodzi (w kazdym mi nie chodzi) o to, ze Owsiak bierze udział w jakims spisku. Wększośźć Polaków i on sam uwierzyli w tę parareligię. W efekecie mamy jeden z najgorszych (z pewnymi wyjątkami) systemów ochrony zdrowia. Nie chodzi tylko o Owsiaka oczywiscie, ale warto krytycznie omówić jego instytucje, chocby po to, zeby pokazać, jaki jest jej rzeczywisty, konkretny wkład i rola, jaką faktycznie odgrywa. Nawiasem mówiąc myślę, ze ten wkład jest w rzeczywistości jeszcze niższy, bo poza tym jednym prmilem liczy się również to, ze pewna część kupowanego sprętu nie jest używana, gdyż nrakuje osób wyszkolonych do obsługi albo jeszcze z innych powodów. czytalem o tym parę lat temu w życzliwej skądinąd WOśP prasie. A o kosztach i skuteczności amerykańskiej służby zdrowia trzeba by zrobić co najmniej osobny program.
We wszystkich państwach OECD, z wyjątkiem Grecji, USA i Polski, istnieje powszechny dostęp do służby zdrowia – piszą autorzy raportu „Health at a Glance”. Raportu, który w głowach polityków odpowiedzialnych za ochronę zdrowia powinien brzmieć jak syrena alarmowa. Bo lektura tego obszernego materiału nie pozostawia złudzeń: Polska ma jeden z najgorszych systemów ochrony zdrowia w grupie wysokorozwiniętych krajów europejskich.
Patrząc na wskaźniki zdrowotne – nie jest tragicznie. Pod względem średniej oczekiwanej długości życia Polska w grupie 44 krajów jest „średniakiem”, z wynikiem 77,1 lat. Ranking otwierają Japonia i Hiszpania, w których oczekiwana długość życia wynosi odpowiednio 83,4 lat i 83,2 lat. Na tej samej półce co Polska znajdują się Stany Zjednoczone, które na ochronę zdrowia, per capita, wydają niemal sześć razy więcej niż Polska (my – 1,5 tys. dol., USA – 8,7 tys. dol.). USA pod względem wydatków na zdrowie biją wszystkie pozostałe kraje OECD. Amerykański system ochrony zdrowia jest najbogatszy i… jednocześnie fatalnie oceniany przez ekspertów Organizacji. Autorzy raportu piszą wprost: inne kraje nie powinny wzorować się na systemie zdrowotnym USA, bo jest on niewydolny i zbyt drogi. Duża grupa mieszkańców USA nie jest objęta żadnym ubezpieczeniem, inni za swoje ubezpieczenie muszą płacić olbrzymie pieniądze. Dostępność do świadczeń zdrowotnych jest jednym z kryteriów, które poważnie rozwarstwiają społeczeństwo amerykańskie.
Kraje takie jak USA czy Szwajcaria (6,3 tys. dol.) są oczywiście poza zasięgiem Polski. Ale średnia OECD to 3,4 tys. dol., a wydatki w sąsiednich Czechach przekraczają 2 tys. dolarów. Czechy stanowią dla Polski od lat punkt odniesienia, jeśli chodzi o poziom wydatków na zdrowie – jednak mimo wzrostu nakładów w ostatnich dziesięciu latach – nie udało się różnicy zniwelować. O ile w latach 2005 – 2009 Polska była jednym z liderów, bo wydatki na ochronę zdrowia wzrosły w tym czasie aż o 8,4 proc., przy średniej OECD na poziomie 3,4 proc., o tyle w kolejnych latach było już znacznie gorzej. W latach 2009 – 2013 wzrost wyniósł tylko 2,3 procent. Wprawdzie w OECD było to zaledwie 0,9 proc., jednak średnią tę obniżyły kraje, które zanotowały spadek nakładów (największy, ponad 7-proc., Grecja). Polska wytraciła dynamikę, która pozwoliłaby nadgonić zaległości – choćby do południowych sąsiadów.
W jakim jesteśmy miejscu, jeśli chodzi o poziom finansowania ochrony zdrowia, jeszcze lepiej pokazuje wskaźnik, jaki prcent PKB przeznaczamy na zdrowie. Polska zajmuje 36. miejsce na 44 krajów. Łączne, publiczne i prywatne nakłady na zdrowie wynoszą w krajach OECD średnio 8,9 procent. W Polsce – 6,4 proc., z czego tylko 4,8 proc. to pieniądze publiczne. W Czechach łączne wydatki na zdrowie wynoszą 7,1 proc. PKB, z czego 6 proc. pochodzi z pieniędzy publicznych.
Nowy minister zdrowia zapowiada, w imieniu Prawa i Sprawiedliwości, że w najbliższych latach właśnie tyle – 6 proc. PKB – będziemy przeznaczać na zdrowie. Jednak w exposé premier Beaty Szydło w ogóle nie było mowy o wzroście finansowania ochrony zdrowia. Mimo fatalnie niskiego finansowania systemu, w kilku obszarach, które OECD wzięło pod lupę, Polska ma powody do zadowolenia, nawet do dumy. Jednym z nich jest niska śmiertelność noworodków – pod tym względem nie odstajemy od średniej OECD. Nasze noworodki rodzą się też z dobrą masą urodzeniową – czyli mają szansę na zdrowy rozwój.
Niższy niż w wielu innych krajach mamy odsetek dzieci otyłych – niestety, ten wskaźnik w każdym kolejnym raporcie będzie się prawdopodobnie pogarszał, bo Polska należy do liderów niechlubnego rankingu tempa, w jakim tyją dzieci i młodzież. Mamy też całkiem dobre osiągnięcia w zakresie leczenia chorób układu krążenia – widać, jak działają pieniądze, publiczne i prywatne, zainwestowane w kardiologię i kardiochirurgię. Dla przeciwwagi – w kontekście choćby pakietu onkologicznego, który nie przyniósł placówkom żadnych dodatkowych pieniędzy, co więcej – wiele z nich pogrążył w problemach finansowych – leczenie chorób nowotworowych jest na dramatycznym poziomie. Mamy jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności w chorobach nowotworowych.
Kolejny wątek związany bezpośrednio z finansami, to wydatki na leki. Raport OECD brzmi jednoznacznie: wysyp nowych terapii, a także znaczące zwiększenie wolumenu leków, które przyjmują mieszkańcy krajów wysokorozwiniętych grozi niekontrolowaną eksplozją kosztów systemów ochrony zdrowia lub – ograniczeniem dostępności do leczenia z powodów ekonomicznych. Leki to obszar, w którym wydatki prywatne (z kieszeni pacjenta lub z prywatnych polis) są procentowo największe. Już w tej chwili kraje OECD wydają 20 proc. budżetu przeznaczonego na zdrowie właśnie na leki. Średnia dla OECD to 515 dolarów. Na jednym biegunie są Stany Zjednoczone (ponad tysiąc dolarów) na drugim – Dania, w której na leki wydaje się 240 dolarów per capita. Wydatki w Polsce to 326 dolarów.
To, co najbardziej rzuca się jednak w oczy, to struktura finansowania. W krajach OECD państwo dopłaca do leków średnio 57 proc., w Polsce z pieniędzy publicznych pokrywana jest niespełna 1/3 wydatków na leki (32 proc.). Resztę pacjenci finansują z własnej kieszeni. Stany Zjednoczone, Kanada i Polska – te kraje przodują pod względem udziału prywatnych źródeł finansowania konsumpcji leków. Jednak o ile w USA i Kanadzie dużą część wydatków pokrywają polisy ubezpieczeniowe, w Polsce ubezpieczeń nie ma – pacjenci płacą wprost z kieszeni.
Jeśli Polska nie podejmie kroków, by uporządkować i zmienić system refundacji leków, będzie jeszcze gorzej. Raport OECD zwraca uwagę, że od dekady wydatki prywatne na leki rosną we wszystkich krajach szybciej niż nakłady publiczne. W Polsce na ewidentnie wadliwy system refundacji leków nakłada się jeszcze jedno zjawisko – jesteśmy rekordzistą pod względem konsumpcji leków OTC.
„Systemy opieki zdrowotnej nie radzą sobie ze zmianami demograficznymi, starzeniem się społeczeństw i coraz większą liczbą osób chorujących przewlekle” – piszą autorzy raportu, analizując dynamikę wzrostu wydatków na leki. W sposób skokowy zwiększa się konsumpcja leków. Wolumen leków zażywanych na nadciśnienie, cukrzycę i depresję od początku 2000 roku podwoił się, w przypadku leków obniżających cholesterol – mamy do czynienia z potrojeniem. Leki na nadciśnienie, niegdyś zażywane przez ostatnich kilka, kilkanaście lat życia, w tej chwili nierzadko przepisywane są już czterdziestolatkom.
Autorzy raportu zwracają też uwagę, jak drożeją nowoczesne terapie. Na rynek wchodzą (lub wejdą w najbliższym czasie) leki stosowane przez niewielu, w skali globalnej, pacjentów, ale których koszt potrafi przekroczyć milion dolarów rocznie. Nie trzeba jednak aż tak drogich terapii, by pokazać skalę zjawiska. Jeszcze dziesięć lat temu miesięczna terapia onkologiczna w ramach programu Medicare kosztowała 5 tysięcy dolarów. Dziś kosztuje – 10 tysięcy. Nowoczesne leki na stwardnienie rozsiane kosztują kilka razy więcej niż te, stosowane u pacjentów jeszcze w latach 90.
Pieniądze nie gwarantują sprawnego systemu ochrony zdrowia, ale ich niedostatek odbija się na każdym elemencie systemu. W Polsce dramatycznie to widać w obszarze kapitału ludzkiego – czyli pracowników ochrony zdrowia, lekarzy i pielęgniarek. Polska jest jednym z niewielu krajów OECD, w których liczba lekarzy od roku 2000 nie wzrosła. 2,2 lekarzy na tysiąc mieszkańców – tak powitaliśmy XXI wiek, i taki wskaźnik nadal mamy. Średnia OECD to 3,3 lekarzy na tysiąc mieszkańców (rok 2000 – 3). Wielka Brytania, która w 2000 roku miała wskaźnik 2, w tej chwili może się pochwalić wskaźnikiem 2,8.
Autorzy raportu podkreślają to, o czym środowiska lekarskie mówią w Polsce przynajmniej od dekady: lekarze też się starzeją. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat odsetek lekarzy powyżej 55. roku życia zwiększył się z 20 do 33 procent. Większość krajów OECD już w pierwszych latach XXI w. zdecydowała się na radykalne zwiększenie liczby miejsc na kierunkach lekarskich. Średnia liczba absolwentów medycyny w krajach OECD to 11,5 na 100 tys. mieszkańców. Liderem rankingu jest Irlandia (20,3). Polska może „pochwalić się” wskaźnikiem 9,9, tymczasem np. Czechy mają wskaźnik 12,7. Warto podkreślić, że w ostatnich trzynastu latach liczba absolwentów medycyny w Polsce wzrosła o blisko 50 proc. Problemem jest to, że ten wzrost zaczął się dopiero w 2007 roku – mamy potężne opóźnienie w stosunku do innych krajów.
Kolejny czynnik – decydujący o liczbie lekarzy pracujących w danym kraju – to migracja. Nie tylko Polski (i nie Polski przede wszystkim) dotyczy to zjawisko. W raporcie OECD czytamy, że „w ostatnich latach zdecydowanie zwiększyła się siła, z jaką kraje wysokorozwinięte i najzamożniejsze «wysysają» specjalistów z krajów o mniejszym potencjale”.
Największa liczba lekarzy wykształconych za granicą pracuje w USA (200 tysięcy). Na drugim miejscu (48 tysięcy) jest Wielka Brytania – w przypadku tego drugiego kraju to migracja lekarzy, ściąganie specjalistów z innych krajów, pomogła znacząco poprawić wskaźniki – i jednocześnie dostępność lekarzy dla pacjentów. Do Stanów Zjednoczonych migrują przede wszystkim lekarze wykształceni w Azji, tylko 11 proc. pochodzi z krajów Unii Europejskiej. Podobnie wygląda sytuacja w Wielkiej Brytanii – co trzeci lekarz imigrant pochodzi z Indii, 18 proc. – z krajów UE, 11 proc. – z Pakistanu.
Z raportu OECD wynika też, że na przestrzeni lat 2005 – 2013, mimo kryzysu finansowego, zarobki lekarzy rosły – w różnym tempie, ale we wszystkich krajach. Szybciej rosły przy tym zarobki specjalistów niż lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (GP, lekarze rodzinni). Danych z Polski, dotyczących tego, ile lekarze zarabiają, nie ma.
Są za to dane dotyczące obciążenia obowiązkami. Statystycznie jeden lekarz w Polsce udziela średnio 3168 porad rocznie. To nie jest rekord. Wśród krajów OECD nie do pobicia są Koreańczycy (6732 porady rocznie) oraz Japończycy (5633). Ale wyprzedzają nas również Węgrzy – 3646 porad rocznie.
Zbyt mała liczba lekarzy, i zbyt duże obciążenie tych, którzy pracują, obowiązkami biurokratycznymi to główne (choć nie jedyne) przyczyny innego zjawiska, które kładzie się cieniem na naszym systemie ochrony zdrowia. Polscy lekarze wypadli najgorzej ze wszystkich (w badaniu tym uczestniczyła mniej niż połowa krajów) w ocenach pacjentów, których zapytano: czy lekarz poświęca im wystarczająco dużo czasu, czy tłumaczy kwestie medyczne w zrozumiały sposób, czy daje pacjentowi możliwość zadawania pytań i dzielenia się wątpliwościami oraz czy włącza pacjenta w proces podejmowania decyzji terapeutycznych. Polska we wszystkich zestawieniach znalazła się na ostatnim miejscu, a od krajów, które lądowały na miejscu przedostatnim dzieli nas ogromna przepaść.
Najlepiej wypadli polscy lekarze pod względem udzielania chorym jasnych i zrozumiałych wyjaśnień – 69,5 proc. pacjentów dobrze oceniło swojego lekarza prowadzącego. Najlepiej to nie znaczy – dobrze! W Szwecji, która zajęła przedostatnie miejsce, pozytywnych odpowiedzi było ponad 81 proc. Belgowie (97,8 proc.), mieszkańcy Luksemburga (97,5 proc.), Portugalczycy (96,3 proc.), Japończycy (96,3 proc.) i Czesi (96,2 proc.) – niemal wszyscy wystawiają swoim lekarzom pozytywne oceny. Średnia OECD 19 wyniosła 87,9 procent. 60 proc. polskich pacjentów uważa, że lekarz poświęca im wystarczającą ilość czasu. I znów – w przedostatniej Szwecji takiej odpowiedzi udzieliło ponad 78 proc. pacjentów. Od liderów (tych samych, z podobnym odsetkiem odpowiedzi pozytywnych) dzieli nas przepaść.
Mniej niż połowa polskich pacjentów (47,9 proc.) czuje się włączona przez lekarza w proces podejmowania decyzji dotyczących leczenia. W tym zestawieniu najlepiej wypadły kraje Beneluksu: Luksemburg i Belgia. Czechy znalazły się relatywnie nisko, tuż powyżej średniej (81,8 proc.). Najmniej pozytywnych odpowiedzi (ok. 33 proc.) pacjenci udzielili na pytanie dotyczące możliwości zadawania lekarzom pytań. W przedostatniej Japonii takiej odpowiedzi udzieliło ponad 69 proc. badanych. Najlepiej – znów – wypadli lekarze z Belgii (97,7 proc.), Luksemburga (95,3 proc.), Szwajcarii (94,4 proc.), Czech (94 proc.) oraz Niemiec (94 proc.). Średnia dla krajów OECD uwzględnionych w tym zestawieniu to 85 procent. Czy można się pocieszać uwagą, zawartą w konkluzji tego podrozdziału raportu, że w stosunku do 2010 roku, w którym też takie badanie było przeprowadzone, Polska odnotowała „powolny progres”?
Dramatyczny brak pielęgniarek
Mamy za mało lekarzy, natomiast jeśli chodzi o liczbę pielęgniarek – sytuacja wręcz zagraża bezpieczeństwu pacjentów. Pod względem liczby pielęgniarek w przeliczeniu na 1000 mieszkańców liderem jest Szwajcaria (17,4), niewiele gorszy wskaźnik ma Norwegia (16,7). Średnia OECD to 9,1. Liczba pielęgniarek w Polsce (5,3) jest jedną z najniższych. Mamy też dramatycznie mało absolwentów studiów pielęgniarskich – przy średniej OECD 47 na 1000 mieszkańców w Polsce jest ich 36. Zagrożeniem jest migracja zarobkowa: co dziesiąta pielęgniarka we Włoszech to Polka, również w Wielkiej Brytanii kilka procent pielęgniarek pochodzi znad Wisły.
Źródło: „Służba Zdrowia” 12/2015
w dużej mierze to propaganda jak wiele z tego co się pisze o USA. Nie objętych ubezpieczeniem obecnie nie ma bo jest obamacare. Przedtem nie objętych było 40 mln czy to w 320-milionowym kraju jest dużo? Chyba nie. To prawda że leki są drogie itd ale to wina nie prywaciarzy a bezkarnej AMA – American medical assotiation – prawdziwego państwa w państwie. Także sorry Andrew ale powielasz bzdury. Nie można porównywać sytuacji gdy ktoś jest nieubezpieczony i się leczy z eurosocjalem typowy Jankes jest ubezpieczony i unika tym samym ruiny
. Z raportów wynika, że do kwestji zdrowia obywateli, kolejne polskie rządy podchodziły – mówiąc najłagodniej – beztrosko!! . Zaniedbywany systemu opieki zdrowotnej ma swoje prozaiczne skutki – ludzie wcześniej umierają a więc krócej pobierają emerytury. Na ulicach Wrocławia, w kulturze ludowej, funkcjonuje taka humoreska, jak to ZUS nadał emerytom "udogodnienia" prawne mówiące, że seniorzy mogą sobie bez ograniczeń przechodzić przez jezdnię na czerwonym świetle.
Tekst Dominiczaka rzeczowy i bogaty – wart przeczytania.
Re: "We wszystkich państwach OECD, z wyjątkiem Grecji, USA i Polski, istnieje powszechny dostęp do służby zdrowia – piszą autorzy raportu „Health at a Glance”……"
——————————————
Moim zdaniem bardzo dobry, rzeczowy i obiektywny artykuł. Znam ten raport i uważam, że obiektywnie pokazuje wady i zalety różnych systemów opieki zdrowotnej. Rzeczowo też pokazuje wady systemu amerykańskiego – bez infantylnego demonizowania ani też zauroczenia "rynkowym" jego charakterem.
nie wierzę oecd ani un obecnie te organizacje zajmują się głównie podminowywaniem lidera czyli USA właśnie. Niech UE rozwiąże własne problemy lepiej bo USA dadzą sobie radę jak zawsze
Aha najgorsze raki jeździ się leczyć do Szwajcarii i… USA . Jak to świadczy o UE?
Piotrek, przeczytaj omowienie raportu, jaki wkleiłem wyzej. USA ściągają lekarzy, w tym wybitnych specjalistów, z calego świata, a i tak wyniki leczenia mają o wiele gorsze niż Europa. No i wlasnie teraz republikanie obalają Obamacare, wiec znowu kilkadziesiąt milionów ludzi bedzie w praktyce pozbawioanych ochrony zdrowia. Można bronić USA jak najbardziej, sam tez dostrzegam dobre strony tego kraju, ale ochrona zdrowia rozumiama przede wszytskim jako biznes, to katastrofa, nawet jeśli wydaje suię na nią najwięcej na świecie.
tyle, że to nie jest wynik wolnorynkowej DEREGULACJI lecz regulacji przez AMA jak pisałem, wiem że marnują dużo forsy bo AMA każe przypisywać najdroższe leki itd ale też nie twierdzę, że w USA wszystko cacy
WOSP to szopka, pozyteczna szopka. Jest to jednak rodzaj jałmuzny. To ze to promil kosztow to nieczego nie zmienia (te 4% kosztow szpitala to własciwie potezna czesc kosztow). Mowienie ze sprzet medyczny kosztuje grosze to bzdura. Najprostszy tak.
Oczywiscie danie 2 złotych na WOSP to grosze uspokajajace darczynce, ale czym w porownaniu z WOSP jest Koscioł rz-kat ? Tam katolik daje 10-20 zlotych tygodniowo na utrzymanie kleru i ich sprzetow, wyjdzie około 100 zł miesiecznie, 1200 zł rocznie. Co by było gdyby te 1200 zł rocznie katolik dał na słuzbe zdrowia?
Bardziej ciekawe jest jaka czesc WOSPu idzie na "pomoc" a jaka na administracje WOSPu. I uczciwe porownanie np. z Caritasem. A jesli chodzi o wydanie forsy zebranej przez WOSP z potrzebami szpitali to łatwo to skordynowac ze szpitalami, lekarzami, tak aby kupowany sprzet był rzeczywiscie potrzebny i wykorzystywany.
W panstwach gdzie podatki sa wysokie i teoretycznie powinny pokrywac koszty sluzb zdrowia tez sie robi podobne szopki. Tylko wtedy sa to szopki np. w celu zebrania forsy na konkretne badania np. jakies nietypowe choroby, na badania np. malarii, aids, muskowiscydozy itp. Albo na biedne dzieci z Polski, w stanie wojennym pokazywano zasmarkaną obdartą polską rodzine na zabitej wsi, po to aby zachod wpłacał forse na organizacje niby slące paczki do Polski.
Uczciwe porównanie kosztów z Caritasem nie jest możliwe bo Caritas posługuje się "wolontariszami" w postaci instytucji KRK a ci są już objęci nie dość że wszelkimi ulgami to jeszcze bezpośrednim wsparciem państwa.
Piękne słowa, wierzę w to lub wierzę w tamto. Na przykład wiara w komunizm, czy wiara w wolny rynek. Piękne idee, gorzej z praktyką, gdyż choć nigdzie faktycznie nie zaistniały, to wiara w nie uczyniła w wielu miejscach wiele złego. Jestem zdecydowanie niewierzącym i w żaden kit nie wierzę.
Bardzo niesprawiedliwie ustawiona dyskusja. Podejrzewam że zdecydowana większość wspirających WOŚP jest zdecydowanie za powszechną opieką zdrowotną i nie traktuje WOŚP jako alternatywy dla niej. Utyskiwanie na neoliberaliz to jedna rzecz ale też niezwykle trudno jest udowodnić że WOŚP jest produktem tej ideologii. Pożyteczność społeczna tej akcji jest większa niż pożytek medyczny. A dyskutanci zdają się być zafiksowani na fałszywej tezie że "ludzie uważają że…" i tutaj padają najrozmaitsze wydumane mniej lub bardziej zarzuty. Ludzie nie potrafią odróżnić 60mln od 60 mld… no litości!
Ciekawe i trzeźwiące informacje.
Dobrze jest odbrązawiać propagandowe mity.
Szkoda jednak, że jeden mit został zastąpiony drugim. Bo teza, że polska służba zdrowia nie cieszy się szacunkiem obywateli z winy WOŚP jest także propagandą. Służba zdrowie ma swoje za uszami, ludzie to widzą bez pomocy WOŚP. Tak samo na siłę czynione są asocjacje między WOŚP a nauką społeczną Kościoła Katolickiego – czuć to toerią spiskową na milę. WOŚP powstała nie pod wpływem encykliki papieża, tylko dlatego, bo paru ludzi chciało pozytywnie skanalizować energię młodzych ludzi a przy okazji jakoś pomóc. Myślę, że w budowaniu kapitału społecznego rola WOŚP jest nie do przecenienia.
Jedna "Orkiestra" na rok nie poprawi systemu opieki zdrowia, jedno wyście z parasolkami nie zmieni "kościelnych" nawyków (spróbujcie zorganizować to w czasie komunijnym) a uproszczenia o "strasznym" systemie amerykańskim zaprezentowane tu przez Jacka nie podwyższą wiedzy o USA ani w Polsce, ani na tym portalu. Jeśli te wszystkie zabiegi poprawiają jednak samopoczucie, to potraktujmy je terapeutycznie i nie dorabiajmy do tego racjonalizmu.
Podobnież ale w drugą stronę mity Piotra o tym że obamacare = wszyscy są ubezpieczeni, a główny winny inflacji kosztów opieki zdrowotnej to AMA. Fajnie by było przeczytać jakieś rzetelne ujęcie tematu
Panie Jarku, w Polsce dyskusja na temat USA toczy się, jak to dobrze Piotr Browarski opisał w artykule "Radykalizmy" w stylu "po bandzie", czyli od jednej skrajności w drugą skrajność. I tu mamy tego dobry przykład: Jacek napisał, że rachunki za leczenie są takie, tylko że pozostaje się modlić, a Piotr napisał, że to nieprawda, bo ubezpieczenie to pokrywa. Jedno i drugie gdzieś koło prawdy przebiegło, ale zatrzymało się na przeciwnym biegunie (tu jednak muszę przyznać, że Piotr jest bliżej prawdy).
W tych warunkach to trudno przedstawić jakiś materiał, zwłaszcza dotyczący tak złożonego zagadnienia, kiedy nie ma klimatu na racjonalną dyskusję. Sam posiadam dwie stanowe licencje ubezpieczeniowe więc kiedy mam do wyboru pomóc ludziom tutaj w USA, nawet w ramach wolontariatu a użerać się z internetowymi niby-ekspertami ds. USA na polskim forum to byłoby irracjonalne z mojej strony marnowanie czasu na dyskusje z tamtymi. Tutaj mogę zrobić dużo dobrego a tam stracić resztę życia i nikogo nie przekonać.
Kiedy szef portalu wypisuje takie nonsensy i nie uważa za słuszne, żeby to sprostować, to jest to wyraźny sygnał, że nie ma tam warunków na rzeczową dyskusję.
Panie Krzysztofie, nie bardzo rozumiem Pana uwagi. Oczywiscie zadna pojedyncza akcja ani instytucja nie sprawi, ze złożone problemy zostana rozwiązane, ale czy z tego wynika, ze nie mamy zajmować się – również krytycznie – na przykład zjawiskami, które pozorują rozwiązanie problemu, co sprawwia między innymi, że faktyczne, częściowe rozwiązania mają mniejszą szansę. Nie wiem od jak dawna mieszka Pan w USA; być moze z tamtej perspektywy ten propgandowy charakter WOŚP jest niewyczuwalny, ale tutaj jest, zwlaszcza dla tych, którzy patrzą na rzeczywistość racjonalnie, co oznacza między innymi odporoność na mity wszlkeigo rodzaju, rownież polityczno-spoleczne. Jak kiedys odkrylem, ze WOSP zbiera okolo 1 promila tego, co na ochronę zdrowia wydaje państwo, bylem zdumiony i pytalem wielu osob, co im się wydaje. Przeważaly odpowiedzi 20-30 procent! Nie wydaje się Panu, ze do naszych, racjonalnych jak najbardziej zadań należy obalanie takich mitów, tym bardziej jeśli są szkodliwe.
Panie Andrzeju, wróciłem do USA ponad rok temu po ponad 10 latach tam spędzonych i pamiętam tamten klimat propagandowy "Orkiestry", zachwyt nad nim i presja, aby w tym uczestniczyć, bo inaczej dostaje się automatycznie nalepkę "tego ze strony przeciwnej". Znając nieco struktury działania takich fundacji, zaraz po przyjeździe do Polski w roku 2003 zadałem kilku entuzjastom pytanie o rachunkowość i bilans tego przedsięwzięcia. I to był mój pierwszy szok kulturowy, bo okazało się, że tego pytania "nie wypadało" wtedy zadawać. Reasumując – uważam, że bardzo dobrze jest, że podniósł Pan tę kwestię i pokazał inny punkt widzenia. Ja osobiście uważam, że "Orkiestra" od strony mentalności masowej działa trochę jak Lotto. Zamiast pokazać skalę problemu, co z kolei zmusi nas, aby zabrać się do cięższej pracy, daje nam złudzenie, że coś w tym kierunku robimy. I tak jak w przypadku Lotto można na tym stracić całe życie bez żadnego efektu.
Mój ironiczny ton poprzedniej wypowiedzi odnosi się do komentarza Jacka do tego materiału, z którego wynika, że nie dość, że o systemie opieki zdrowia w USA niewiele wie, to jeszcze wyciąga groteskowe wnioski. Jeżeli miał to być dodatek humorystyczny to jest nieprzejrzysty, jeśli nie to tym bardziej budzi wątpliwości.
Dzięki!
Panie Krzysztofie, nie chciałbyby może Pan napisać jakiegoś artykułu na racjonaliście o systemie zdrowotnym w USA? Widać, że wielu temat interesuje, mają różne różniące się od siebie opinie, a Pan jako mieszkaniec USA, a do tego osoba potrafiąca napisać ciekawy artykuł, mógłby zdemitologizować system służby zdrowia panujacy w Stanach Zjednoczonych.
@RAFAŁ GARDIAN: Panie Krzysztofie, nie chciałbyby może Pan napisać jakiegoś artykułu na racjonaliście o systemie zdrowotnym w USA?
———————–
Kiedy patrzę na rozdźwięk pomiędzy dyskusjami (nawet na RTV) nt. systemu opieki zdrowotnej w USA, a tutejszą rzeczywistością to mam wrażenie, że potrzebna byłaby raczej książka, i to pewnie niejedna. I to jest trochę demotywujące, a ja mam o swojej publicystyce po polsku nie za wysokie mniemanie. Skoro jednak uważa Pan, że jest taka potrzeba, może należy zrobić wyjątek ?
Przyłączam się do tej prośby. Przypuszczam, że Pański oglad będzie wartościowym wkładem w omawiany tu temat.
Zlecenie przyjęte. Temat szeroki więc może chwilę zająć, zanim go ścisnę do czytelnego formatu.
To bardzo fajnie. Myślę, że opinia kogoś kto samemu mieszka w Stanach Zjednoczonych jest szczególnie cenna (w tym temacie).
Do Pana Rafała Gardiana a propo opieki medycznej w U.S.A. : https://www.youtube.com/watch?v=id82zs8BQyc
Fajny materiał, bo pokazuje całą historię rozwoju systemu i jednocześnie naświetla strukturę problemu, bo widać na nim jak w Ameryce rząd federalny i administracje stanowe bawią się z biznesem (czyli rynkiem) w kotka i myszkę, aby za wszelką cenę udowodnić, że ochrona zdrowia to taki sam rynkowy produkt jak kij od szczotki, tylko bardziej powyginany.
Jak to zwykle bywa w przypadku pro-Friedmanowej propagandy zamiast sensownych wniosków lub krytyki cały jazgot i lista miliona niby-dowodów na słuszność jedynie słusznego ekonomisty. W taki sam sposób można napisać książkę o skandalicznych defektach doprowadzania wody do mieszkań rurami wodociągowymi.
Zabieram się za oglądanie.
Liberalna anglosfera otwiera listę World Giving Index a kraje było bloku wschodniego ją zamykają. Nie mówie wartościująco tylko poznawczo – temat warty analizy
Ciekawe, choc to też już wiemy. Lukasz opublikowal na FB lsitę największych europejskich fundacji, które zbierają wielokrotnie więcej pieniędzy niż WOŚP. Na inne cele jednak, a przede wszytskim nie są to instytucje, które państwo wykorzystuje do propagandy mającej na celu usprawiedliwienie swojej bezczynności.
Miał być taki mocny materiał, a przez zachowanie Pana Foltyna jest raczej rozczarowujący.
Re: KATARZYNA:
————–
Pan Foltyn ma często spotykany problem komunikacyjny. Musi mu to znacznie utrudniać jego skądinąd słuszną i wartościową pracę..
To może być nadczynność lub niedoczynność tarczycy.
Orkiestra przede wszystkim zbiera na konkretny cel, a nie na całą służbę zdrowia. To tak, jakby robić zbiórkę na ułatwienia dla osób niepełnosprawnych, na przykład obniżanie krawężników. Drobny szczegół, a jednak pożyteczny. Zawsze jest coś, co można nieco poprawić, udoskonalić, a co mogą pomijać pracownicy państwowi. Śłużba zdrowia nigdy nie będzie idealna, ale jeśli można wziąć jakiś jej niewielki wycinek i skupić się na nim, to przynajmniej ten jeden z tysięcy problemów daje się rozwiązać. Tym się zajmują organizacje charytatywne, drobiazgami, jedne mają więcej sensu, inne mniej ,ale nie jeden taki drobiazg potrafi porządnie uprzykszać życie. Czepianie się, że to tylko promil potrzeb według mnie jest bez sensu, z takim podejściem każda działalność charytatywna powinna się rozwiązać, bo zawsze jest to jakiś drobiazg na którym się skupia.
Dziękuję za powyższy głos. Przebijając się przez komentarze, czasem mocno odbiegające od tematu, myślałem już, że nic podobnego nie padnie. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na powtarzający się "1 promil", który ma być dowodem na niewielki wpływ działań WOŚP na stan służby zdrowia w kraju. Gdyby ktoś zechciał przeanalizować budżet NFZ, to dostrzegł by, że jego większość pochłaniają usługi, w tym wynagrodzenia (większość). Jedynie kwota ok. 5 mld zł wydawana jest na sprzęt medyczny, czyli niecałe 10% budżetu NFZ.
Tymczasem działalność WOŚP skupia się zazwyczaj na sprzęcie. Już z tego punktu widzenia, można powiedzieć, że dzięki funduszom WOŚP mamy ponad 10% sprzętu medycznego w publicznej służbie zdrowia. Gdybyśmy dodatkowo potrafili dostrzec, że WOŚP nie zbiera ogólnie na sprzęt medyczny, ale na konkretne programy to doszlibyśmy do wniosku, że takich programów jak Program Powszechnych Przesiewowych Badań Słuchu u Noworodków nie istniałby, gdyby nie WOŚP. Reasumując (piszę tylko o wpływie, znaczeniu z punktu widzenia statystyki), wszystko zależy od tego, do czego porównujemy tą akcję. Nie zgadzam się jednak z jednostronnym spojrzeniem i powarzeniem jak mantrę „1 promila”. Gdyby chcieć w ten sposób zdyskredytować WOŚP, można dojść do do stwierdzenia, że z punktu widzenia wydatków budżetu państwa to n-te miejsce po przecinku.
Ale zdaje Pan sobie sprawę z tego, że to jest kwestia tego, że to 10% w zupełności wystarczy?
"Wystarczy" to pojęcie względnie. Jak nie chciałem oceniać, tylko zwrócić uwagę, że w zależności od porównania "wydźwięk informacji może być różny"; że używając róznych porównań można manipulować danymi.
Ale usługi w NFZ to podstawa. Przecież sprzęt sam nas nie wyleczy.
Owszem wynaleziono już kasę zastępującą kasjerkę w markecie, ale póki co nie wynaleziono robota-lekarza czy robota-pielęgniarki. To póki co daleka przyszłość. Teraz to nie jest możliwe.
Słabo opłacany lekarz wyjedzie za granicę, a słabo opłacana pielęgniarka uśnie na dyżurze przy najlepszym sprzęcie, bo przecież będzie musiała dorabiać w jakiejś homeopatii czy czymś w tym stylu zamiast spać po dyżurze.
Większość osób podczas WOŚP chce po prostu dobrze się bawić i dodatkowo wesprzeć szlachetną ideę pomagania. Większość osób wcale nie wiesza psów i nie podwarza przy okazji roli państwowej służby zdrowia, z mojej perspektywy robią to nieliczni. Można nie lubić Owsiaka, formy w jakiej zbiera środki ale ostatecznie robi coś dobrego i to się liczy, czyż nie? WOŚP nie jest zamiast państwa ale stoi u jego boku i skromnie go wspiera.
Ale chodzi o to że WOŚPowa propaganda jest nadmuchana do tego stopnia że ludziom się wydaje że Owsiak zbiera więcej kasy w 1 dzień niż NFZ przez cały rok.
Przecież przy okazji WOŚP nie podaje się do wiadomości że NFZ zbiera 1000 razy więcej kasy niż Owsiak, bo ludzie wtedy nie dawaliby kasy do puszek. Coś jak z kelnerem "Bożena nie dawaj mu napiwku, bo ma płacone".
W ciągu ostatnich 10 lat nakłady na NFZ wzrosły dwukrotnie
http://adst.mp.pl/img/articles/kurier/plan_nfz_2013.jpg
Tu jest trochę jak ze szczepieniami.
Wszyscy wiemy że w szczepieniach generalnie jest tak że zabijamy 1 dziecko żeby uratować 100. Ale w dyskusjach w mediach przecież nie jest tak że mamy 100 lekarzy kontra jakiś nawiedzony antyszczepionkowiec tylko jest 1 na 1. I ludziom się wydaje że szczepienia zabijają połowę dzieci.
Nie ma odpowiedniej proporcji.
Podobnie z Owsiakiem – w mediach jest to ustawiane Owsiak kontra zły NFZ, a nikt nie powiedział że Owsiak zbiera 1000 razy mniej niż NFZ. Jakby spytać ludzi na ulicy to pewnie powiedzieliby że Owsiak zbiera tyle samo co NFZ, no może 10 razy mniej w ostateczności.
Pan Łukasz powinien założyć videobloga.
Panowie sobie teoretyzują, jak niewielkie realne znaczenie ma WOŚP, więc ja sobie pozwolę trochę rozproszyć tę mgłę. Moja żona jest lekarką, specjalność pediatria, z wieloletnim doświadczeniem. I mówi z pełnym przekonaniem, że gdyby nie pieniądze z WOŚP, byłoby BARDZO ŹLE. Ten sprzęt, oznaczony serduszkami, jest w szpitalach wszechobecny (aż trudno mi uwierzyć, że rozmówcy tego nie zauważyli – zupełnie jakbyśmy żyli we wszechświatach równoległych). Bardzo pomaga.
To raz. Dwa, to kapitał społeczny, jaki udział w WOŚP buduje. Czujemy się wspólnotą dobra, żadna inicjatywa w Polsce – pomijając sport – nie sprawia, że się tak mocno jednoczymy, czujemy wspólnotą, bez względu na poglądu polityczne, religijne itp.
Smutne, że panowie tego nie dostrzegają. Ta krytyka WOŚP jest kompletnie z księżyca.
To prawda że sprzęt jest obecny, ale chodzi o to że WOSP pomija rolę "czynnika ludzkiego" bez którego ten sprzęt jest tylko kupą złomu
. Jedną Orkiestrę Owsiak mógłby przeznaczyć np. na premie dla pielęgniarek.
W Polsce mamy obecnie około 200 tys. pielęgniarek czynnych zawodowo. Czyli jeżeli WOSP zbiera 60 mln to wychodzi po 300 zł na pielęgniarkę.
Czyli tak naprawdę nic.
Pokazuje to skalę problemu. Dobrze jeżeli kupujemy sprzęt ale jeżeli zaniedbujemy czynnik ludzki czyli głównie pielęgniarki no bo lekarze zarabiają już w Polsce przyzwoicie. Bo co nam po najnowszym sprzęcie, jeżeli obsługująca go pielęgniarka uśnie na dyżurze bo zamiast spać w domu dorabia w jakiejś homeopatii czy jeździ robiąc ludziom zastrzyki po domach.
WOSP zapewne nieświadomie wmawia ludziom że sprzęt jest dobry i najwazniejszy, a czynnik ludzki to tylko dodatek.
Pan Foltyn przedstawił się jako rzekomy specjalista od WOŚP a przez 40 minut nie powiedział naet tyle co prawdziwy specjalista czyli Piotr Wielgucki (vel Matka Kurka) jest w stanie napisać w 1/3 jednego stojego wpisu na blogu.
Ponadto zaprezentował na sam koniec wybitnie naiwną postawę, że celem WOŚP jest by nam wszystkim było przyjemnie jednego dnia, podczas gdy celem jest to, by rodzinie Owsiak było przyjemnie cały rok i całe życie, bo oni na WOŚP zarabiają milion złotych rocznie…. a to na większość przyjemności raczej życia starcza….
Niemniej jednak pozytywnie oceniam, że portal racjonalista.tv wraca na tory rozsądku i wartych rozmowy tematów, które porusza bez płytkich peanów,… a zwłaszcza chyba skończył, z tego co widzę, z żałosną antyrządową / pro-KOD-owską nagonką.