Klasyczna praca Webera o duchu kapitalizmu (słowo kapitalizm było młode i też pochodzenia niemieckiego i miało oznaczać gospodarkę towarowo-pieniężną oparta na akumulacji kapitału i kredycie) i protestantyzmie, a raczej etyce protestanckiej wywoływała od początku spore zainteresowanie. Najdłużej zwlekali z poznaniem jej Francuzi, właściwie dopiero w latach 30 XX wieku Raymond Aron zainteresował się socjologią niemiecką, w tym także myślą Webera (zob. Rafał Dobek i jego praca o Aronie). Socjologię wymyślono de facto we Francji, miała ona pozytywistyczno-scientystyczny wymiar (Comte, Durkheim), niemiecka powstawała w opozycji do niej (z perspektywy religijno-konserwatywnej, tak samo jak romantyzm niemiecki pocz. XIX wieku), o czym warto pamiętać.
Weber uważał, że duch protestancki, zwłaszcza kalwiński, sprzyja kapitalizmowi, ponieważ kalwinista uważa powodzenie z biznesie i bogactwo za potwierdzenie predestynacji do nieba. Bezpośredni jednak impuls dla kapitalizmu, miał dać „ekonomiczny racjonalim” (M. Weber, Racjonalność, Władza Odczarowanie Poznań 2011, s. 87). Problem polega na tym, że Weber dziwnie pojmuje słowo racjonalizm, właściwie zrównuje je z logiką. Stąd może ciągnąć tyrady na temat „religijnego racjonalizmu”, tj. logiki wewnętrznej systemów religijnych, które same w sobie są nieracjonalne. Za racjonalną praktykę uważa Weber represję seksualną (op. Cit. S. 117). Racjonalizm niereligijny, uważał Weber za niezdolny do wykrzesania z siebie wzorców moralnych (s. 30), jednocześnie zaś stwierdzał nieuchronną racjonalizację życia społecznego, wyolbrzymiał też różnice między luteranizmem a kalwinizmem, uważając, iż luteranie słuchają bardziej ludzi niż boga (s. 108).
Kim był Weber? Mamy do czynienia z religiantem i niemieckim nacjonalistą, nic więc dziwnego, że racjonalności upatrywał wyłącznie w religii, stąd nie dostrzega, że racjonalizm powstał w świecie katolickim – najsilniej widoczny jest wszak u Descartesa, co prawda udoskonalony zostaje on potem przez anglosaski empiryzm. Racjonalizm napotykał opór arystotelizmu – nauki oficjalnie popieranej przez kościół katolicki, i protestanckie tak samo, bez różnicy. Takie same boje kartezjanie musieli prowadzić w Uppsali, Neapolu i Lejdzie. Fascynująco opisuje je Jonathan Israel (jego książkę „Radical Enlightenment” zrecenzowałem dla Racjonalista TV). Weber nie pisze, że protestantyzm pomógł racjonalizmowi, lecz że chrześcijaństwo jest już racjonalne, często jednak uważa się, że protestantyzm pomógł racjonalizmowi i oświeceniu. Dlaczego?
Faktem jest, że protestanci odrzucając prymat papieża wytyczyli pewien kierunek większej uczciwości intelektualne, a także że mniejsze odłamy protestantyzmu i herezji chrześcijańskich w ogóle, zwłaszcza anabaptyści i socynianie wiele zrobili dla docenienia tolerancji religijnej jako wartości. Dysydenci religijni (dissenters) w Wielkiej Brytanii, a właściwie jeszcze Anglii założyli Royal Society, w której programie było nie zajmowanie się różnicami i tematami religijnymi, zresztą inne sekty (metodyści, kwakrzy) zapoczątkowały np. zwalczanie niewolnictwa, niestety główne pnie protestanckie długo jeszcze traktowały tolerancję bardzo wybiórczo. Locke, anglikanin odmawiał jej katolikom i ateistom, a kalwiniści szwajcarscy wszystkim. Luteranie w Niemczech i Skandynawii poszli dwiema drogami; liberalnej egzegezy Biblii i ekumenizmu (np. Nikolaus Ludwig von Zinzendorf (1700-1760), lub antywolnościowego radykalnego pietyzmu. Czasem pietyzm prowadził do paraoświeceniowych działań (np. w Danii ok. 1720 r.), zwykle jednak promował arystotelizm na uniwersytetach, zwalczając wolffianizm, kartezjanizm, nie mówiąc już o materializmie spinozjańskim czy innym.
Niektórzy oświeceniowcy jak Lessing czy Moser starali się stworzyć miks chrześcijaństwa z oświeceniem idąc w ślady oświeconego luteranina Leibniza i nieco bardziej sceptycznego Thomasiusa. Kantowska etyka obowiązku była próbą stworzenie podobnego miksu, który Kant – niezbyt zresztą konsekwentnie przeciwstawiał epikurejskiemu euudanizmowi i utylitaryzmowi (Voltaire, Bentham etc). Jednak takie umiarkowane ruchy oświeceniowe nie dało rady zliberalizować Niemiec, podobnie jak siostrzane „katolickie oświecenie” południa Europy (Jovellanos, Pombal, van Swieten etc.). Tylko postawa konsekwentnie deistyczna (Voltaire, Hume, Paine) i ateistyczna (Spiniza, Holbach, Toland, Diderot) uczyniła faktyczną różnicę, i uczyniła z tolerancji i praw człowieka sztandar. Pozbawione radykalnego oświecenia Niemcy i Skandynawia stały się w miarę liberalnymi społeczeństwami dopiero w XX wieku. Oczywiście liczne katolickie społeczeństwa stały się takie dopiero bardzo niedawno (np. Hiszpania za czasów Zapatero, a Włochy tylko północne można uznać za w miarę liberalne).
Mimo wszytko jednak protestantyzm, zwłaszcza pietystyczny i metodystyczny pobudził chęć działania pro publico bono, stąd kraje (post)protestanckie mniej boją się nowości społecznych, a to też coś znaczy. Fromm uznawał protestantyzm za ideę władzy ojcowskiej, surowej i prawej, stąd protestantyzm (z wyjątkiem indywidualistycznego kalwinizmu, który też co nieco dał późniejszemu liberalizmowi, choć to kalwinizm wspiera skrajny etos pracy dla samej pracy i ideę kary śmierci w USA o czym też trzeba pamiętać), często przyjmuje społecznie socjalliberalną postać, podczas gdy katolicyzm choruje raczej na rasowość, familiaryzm i faszyzm.
Racjonalna egzegeza Biblii była przypadkowa, a propaństwowość i socjalność protestantów, bierze się stąd, że przyjęli bezpośrednią opiekę książąt uciekając od papieskiej kontroli teoretycznie pośredniej. Wiele w tym przypadku.
W ogóle ekonomia jest czasem dzieckiem przypadku. Te kraje, które nie mają zasobów naturalnych jak Italia czy Holandia – idą w handel. Jak już ruszą handlować to stają się kredytodawcami; kupcy-bankierzy włoscy w XIV wieku byli pierwszymi nowoczesnymi kapitalistami, o protestantyzmie nikt wówczas jeszcze nie słyszał. Wielu historyków mówi też o hellenizmie, jako idei nowoczesnego handlu, która była ideą racjonalną i międzykulturową.
W XVIII Holendrzy zbudowali w miarę tolerancyjne i liberalne wieloreligijne społeczeństwo (Vermeer mógł sobie być katolikiem, a Spinoza Żydem, a potem apostatą), gdyby poprzestali na tyranii kalwinistów, nie mogłoby być mowy o żadnym bezbożnym handlu, praedikanten – duchowni kalwińscy głosili bowiem, że to życie jest niczym (dit leven is gans niet), tak samo bogactwo jest złe. To byli kalwini! Biznes robili często heretycy i innowiercy.
Szwajcaria była również wieloreligijna, wprawdzie nietolerancyjna, ale roczłonkowana terytorialnie. Szwecja i Norwegia były biedne jak mysz kościelna aż do późnego XIX wieku. Luteranizm też jak widać nie zawsze pomaga. W połowie XIX wieku dwureligijne Niemcy wyprzedzają UK w biznesie. Huty szwedzkie, pruskie, śląskie, rosyjskie są równie dobre jak angielskie już w XVIII wieku. Duch innowacyjności w UK bierze się raczej z areligijności elit (neutralne światopoglądowo Royal Society, deistyczni pisarze nawet wśród Torysów np. Bolingboke czy John Arbuthnot), w wiktoriańskiej Anglii otwarty ateizm był tępiony, ale ukryty sceptycyzm powszechny, stąd Darwina nikt nie skazał, a nawet biskupi spokojnie z nim dyskutowali.
Mimo to wielu katolików uwierzyło, że Weber ma rację. Adam Wielomski opisuje hiszpańskich autorów pocz. XX wieku, którzy martwili się jak pogodzić katolicyzm z protestancką przedsiębiorczością. Uważali, że ortodoksyjny katolicyzm winny jest hiszpańskiej stagnacji, częściowo słusznie, lecz bardziej winne są tu władze, które tolerowały inkwizycję do pocz. XIX wieku, a więc śmiała myśl była tępiona. Winne są też warstwy kupieckie, które wolały transportować złoto z Ameryki niż coś produkować, winne są też niezawinione tylko przez Hiszpanów nieustanne wojny w XIX wieku w Hiszpanii i nadmierny radykalizm obu stron; karlistów i radykalnych republikanów. Mimo to jednak Hiszpania to też industrialna Katalonia, i Sewilla, a także prężny handlowo Kadyks – stolica hiszpańskiego liberalizmu dziewiętnastowiecznego.
We Francji do XIX wieku w bankowości dominowali protestanci i Żydzi, lecz już w gospodarce jako całości – absolutnie nie. Wolterianie i katolicy radzili sobie równie dobrze. Wyglądałoby na to, że to wieloideowość jest najbardziej stymulująca. Tam gdzie są tylko katolicy lub luteranie jak w XIX wieku w Hiszpanii i Szwecji jest bieda. Obecnie wielu przypisuje powodzenie Chin konfucjanizmowi, choć przecież konfucjanizm gardzi kupcami, sama dyscyplina konfucjańska różnicy jeszcze nie czyni. Katolicka Belgia potrafiła przemysłowo bić na głowę Holandię, która interesował tylko handel. Anglicy dawali kredyty handlowcom, ale nie dość industrii, stąd Niemcy ich zdystansowali. W latach 70. XIX wieku nawet Francuzi ich dogonili, jeszcze zanim sami zostali dogonieni przez USA.
O wiele więcej racji niż stary Weber, ma francuski ekonomista Guy Sorman, który uważa, że Chiny zwalczające w imię konfucjanizmu prokupiecki taoizm południa, i pro-aktywny buddyzm heian, same się udusiły intelektualnie w XVIII i XIX wieku, dopiero upadek konfucjańskiego cesarstwa w 1911 dało szansę na rozwój. Sorman zauważa, że Mahomet jest jedynym prorokiem – kupcem, ale islam zbyt się rozpycha, stąd najlepiej działa gdy współistnieje z innymi ideologiami.
Osobiście zauważę, że stosunkowo bogaty Egipt ma np. Koptówi i grecką historię, a Iran – resztki zaratustrianizmu, i Gruzinów, stąd nie ma tam jemeńskiej beznadziejnej biedy, jaka zawsze jest wśród krajów w których rządzi fundamentalistyczny islam sunnicki, chyba, że mają ropę. Indie są wieloreligijne, stąd też i postawy wobec handlu i przemysłu są bardzo różne w zależności od regionu. Rząd jednak zwykle jest dość progresywny zgodnie z tradycjami Nehru. Hindusko-buddyjski ascetyzm jakoś niekoniecznie przeszkadza.
Uważam teorie Webera za bzdurę i niemiecką propagandę typową dla XIX wieku, głoszącą, że Niemcy są najlepsze, a Niemcy i protestantyzm to właściwie to samo. Kulturkampf Rudolfa Virchofa – liberała-nacjonalisty, został wdrożony przez nacjonalistę regionalnego i konserwatywnego Bismarcka.
Stoję po stronie Sormana i jego teorii o stymulującej różnorodności w warunkach tolerancji. Sorman podkreśla też rolę prawa. Stabilne prawo nie dozwala na korupcję wszędzie i zawsze niezależnie czy to kultura dawania prezentów czy nie. W konfucjańskiej Korei Południowej, Iranie czy we Włoszech, korupcja zawsze jest wynikiem mało precyzyjnego prawa, a nie ideologicznej ludzkiej pochwały korupcji. Polecam: „Ekonomia nie kłamie” Sormana (mimo iż jest on monetarystą, a nie keynesistą jak ja), zwłaszcza jego rozważania o cywilizacjach. Prawo nagradzające uczciwych jest ważniejsze niż jakakolwiek ideologia, oczywiście prawo jednakowe dla wszystkich to prawo oświeceniowo-liberalne.
Klimat? Hmmm trudny klimat potrafi mobilizować (Japonia, Holandia), ale i odbierać motywację (Nepal, Bangladesz), czy to jednak dowód, że ideologie robią różnicę? Tylko Nepal ma z tych państw jedną religię, więc trudno powiedzieć. Nieważne co wyznajesz, ważne jakie są warunki twojej pracy i życia, i zasady prawa. Konfucjańscy Chińczycy dominują w życiu ekonomicznym Tajlandii, ale przecież i Tajowie to znakomici kupcy. Ani buddyzm, ani katolicyzm nie muszą skutkować antyekonomiczną ascezą, Kalwinizm radykalny praedikanten w XVII i XVIII, a nawet w XIX wieku tym właśnie skutkował. Na szczęście Holendrzy byli heretykami z upodobania. Herezja jako twórcze indywidualistyczne nieposłuszeństwo i dobre prawo to podstawa.
Na koniec cytat:
The remarks of C.R. Boxer (C. Boxer, The Dutch Seaborne Empire, 1600-1800), contradict of course the old idea of Max Weber about the particular connection between Calvinism, the protection of possession, and entrepreneurial spirit [34]. The ideas of Weber and similar opinions about protestant predilection towards capitalistic ventures are questioned by prof. Angusa Maddisona from the University of Groningen (he studies the growth of nations’ GDP through the ages) http://www.ggdc.net/maddison/