Negatywny wpływ religii na etykę i moralność

Religia zwł. trójca abrahamowa, stawia naszą etykę na głowie, oddala człowieka od świata, kłamie, że życie ma już z góry dany sens, każe nam szukać autoryetów, czyli szarlatanów, których mamy słuchać na wiarę.  Każe szukać nam zła poza nami samymi, rozgrzeszając nas z tego z czego rozgrzeszyć się nie da. Łotrów, propagandystów i przeciętnaków nakazuje czcić jako świętych. Religia nie szanuje naszych wyborów; nie godzi się na nasze dysponowanie własnym zyciem i ciałem; rości sobie prawa sterowania naszym życiem na ziemi, choć niby dotyczy nieba. Pod wpływem religii zamiast spoglądać na skutki i korzyści, patrzymy na same myśli i intencje; w ten sposób złość, pożądanie, zazdrość lub zamiar stają się równie zły jak dokonany haniebny czyn, a myśl staje się zbrodnią. To religia dała przykład stalinowcom, a nie laicki liberalizm.

W Polsce do niedawna ateizm miał posmak rzekomych sympatii wobec ZSRR i komunizmu, podczas gdy katolicyzm a la Wyszyński stanowił kwintesencję dobrego „jędrusiostwa” (zupełnie odwrotnie było i jest w Hiszpanii), dziś młodzi biorą śluby katolickie tylko z szacunku dla rodziców, lub ulegając ich presji. Za 1-2 pokolenia prawdopodobnie będziemy nowoczesnym zachodnim społeczeństwem świeckim. Etyka czasem się łączy z religią czasem nie, wiele zależy od historycznego przypadku. Etyka tj. system wartości – jest generalnie niezależna od religii bo wynika z intuicji a nie dekalogu, religia może co najwyżej spłycić i wykoślawić tą intuicję.

Biblia promuje przestarzały model moralności. Jest to księga pełna kar za najlżejsze przewinienia, rekomendująca karę śmierci nie tylko za homoseksualizm, ale i za nieposłuszeństwo dzieci wobec rodziców czy złamanie szabatu. Dla naszych czasów nadaje się tylko liberalny model moralności, inaczej przy obecnym przemieszaniu różnych etnosów będziemy mieli permanentną wojnę domową. Zresztą o to właśnie chodziło liberałom, masonom. Ocenia się, że ok. 20—50 % księży katolickich to geje. Skąd więc ta niechęć do gejów świeckich? Czy to wrogość czy konkurencja?

Religia zachęca ludzi do udawania, ze wiedzą coś, czego wiedzieć nie mogą, a więc wspomaga ona ignorancję i arogancję w stosunkach międzyludzkich. Religijni ludzie uważający, że znają przeznaczenie ludzkości, przejawiają tendencję do pouczania innych i wtykania nosa w ich prywatne sprawy. Katoliccy naukowcy tacy jak prof. Legutko atakują nawet Locke’owską „strefę prywatną” – podstawę dzisiejszego zachodniego modelu społeczeństw i zachodnich wolności, jako „niepotrzebną”. Warto mieć na oku te pseudonaukowe próby. Wiara w Boga, ludzkość, Brahmę, prawa człowieka, wolny rynek, humanizm, uczciwość, Jezusa to delikatne prywatne sprawy, a ewentualne zmiany światopoglądu powinny zachodzić w zaciszu domów najlepiej pod wpływem spokojnej samotnej lektury, lub życzliwej dyskusji z przyjaciółmi. Przy okazji wychodzi masochizm katolików, gdy podczas mszy ksiądz grzmi na tych, co przyszli, że ludzie „nie chodzą w dzisiejszych zepsutych czasach do kościoła” – przecież oni przyszli. Oni też żyją w tych czasach, więc może nie są one tak zepsute? Gdyby powiedział im to ktoś inny, obraziliby się. Duchowny może ich obrażać ile wlezie.

Religia odwraca uwagę od spraw ziemskich ku problemom na które człowiek nie ma wpływu – problemom abstrakcyjnym. Duchowni są wyabstrahowani, zwłaszcza ci katoliccy żyjący w celibacie. Duchowni są utrzymywani z datków za swoje śmieszne wypracowania (często ściągnięte z netu) odbębnione w kościele, a zakonnicy dostają kieszonkowe od przeorów i nie mogą mieć właściwie nic własnego. Szkółka dziewic lub komuna – gdzie tu prawdziwe życie? Co oni mogą wiedzieć o psychologii? rodzinie? Seksie? Tj. mogą wiedzieć, bo są kimś innym prócz tego, że są duchownymi. Pamiętam rozmowę miss Olsen z młodym księdzem w serialu „Mad Men”. Miała ona nieślubne dziecko, które wychowywała jej matka na prowincji, a ksiądz wywąchał „duchowy problem” bohaterki serialu. Nie przyznała się ona do „grzechu”, a przy okazji dała do zrozumienia klerykowi (w Polsce panuje mania rozróżniania kleryków, prałatów, sufraganów, biskupów itp. dla mnie kleryk to taki sam ksiądz jak każdy inny tylko na stażu), że nigdy żył prawdziwym życiem (didn’t live real life), więc nie może jej pomóc ani czegokolwiek poradzić, on odparł wówczas, że kiedyś żył prawdziwym życiem. Morał z tego taki, że skoro ksiądz by zyskać autorytet w rozmowie o życiu musi wskazać na swe pozakościelne doświadczenie życiowe, to po co w ogóle zostawać księdzem?

Jak pisał de Sade religia jest po prostu niepotrzebna. Nie potrzebujemy jej aby czynić dobro; współczucie było znane i w pogańskim Rzymie. Z drugiej strony Steven Weinberg zauważył: „Z religią czy bez, dobrzy ludzie będą postępować dobrze, a źli — źle, ale złe postępowanie dobrych ludzi to zasługa religii”. O przynależności człowieka do religii decyduje geografia i przypadek. Podobno drugie imię boga to przypadek, ale dla mnie to nie dowodzi jakiejkolwiek celowości wyznawania akurat tej odziedziczonej religii. Dlaczego w Grecji Platona i Arystotelesa nikt nie modlił się do Brahmy lub Odyna?

Kolejna sprawa to podejście kleru do kobiet. Nie jestem typowym feministą i uważam, że są sfery, w których kobiety mają aż za dobrze, np. w kwestii alimentów i w sądach rodzinnych, gdzie sędzinami są zazwyczaj kobiety, nie zgadzam się też np. z tezą, że świat rządzony prze kobiety musi być z definicji światem mniej okrutnym, lecz trudno mi nie zgodzić się z takimi zdaniami jak to: „…W polskim parlamencie jest 80 proc. mężczyzn i 20 proc. kobiet. Dzięki temu mamy świetne przepisy łowieckie i legalną pornografię, ale zamiast edukacji seksualnej w szkołach prowadzi się katechezę. Budowa stadionów jest absolutnym priorytetem, ale domów dla ofiar przemocy już nie…”, pochodzącego z „Dużej książki o aborcji” Katarzyny Bratkowskiej i Kazimiery Szczuki. Podobnie jak zgadzam się z tym zdaniem: „…Gdyby mężczyźni zachodzili w ciążę, aborcja byłaby sakramentem…” pochodzącej z tej samej książki. Jestem w stanie w to uwierzyć. W końcu nawet małżeństwo jako sakrament funkcjonuje dopiero od Thoma de Aquino (nie lubię spolszczeń) czyli od wieku XIII. Księża nie są gentelmanami… w końcu they don’t live real life więc nie muszą. W normalnym życiu człowiek musi przez grzeczność zabiegać o względy. Ileż to wieków kobiety to były te gorsze, te nieczyste, a te co inteligentniejsze mogły być nawet posądzone o czary (w końcu rzucały „urok” – taka dawna nazwa na sex appeal), ale jak podstarzałe męskie dziewice mają rozumieć kobiety? Nic dziwnego, że Luther rozumiał je lepiej, w końcu nawet ożenił się z Katherine von Bora. No i to katolickie opętanie na punkcie seksu!

Wprawdzie np. muzułmanie potrafią utrudniać sobie i innym życie i bez głównej bazy, ale decyzje papieskie zawsze skazują na życie w hipokryzji ten lub inny milion katolików, ponieważ poglądów nie da się zmienić według zaleceń ustaw. Czasem myślę, że może wystarczyłoby gdyby wszyscy katolicy zostali protestantami; ci doszli do oświecenia i tolerancji samodzielnie i bez dozoru kleru dyskutując o Biblii, może i my doszlibyśmy. Jest na to szansa w Irlandii, wobec powszechnego oburzenia w sprawie tysięcy gwałtów dokonanych przez księży na nieletnich. Ponoć większość tamtejszych katolików przyznaje się do chęci zmiany wyznania.

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

  1. Czy nie uważa Pan że człowiek który ma złą wolę może wykorzystać religię do złych celów, a człowiek który stara się czynić dobro może użyć jej do szlifowania swojego charakteru a co za tym idzie do postępowania w lepszy sposób?

  2. Mysle że religia jest zbyt dogmatyczna by cokolwiek ulepszyć w ludzkiej psychice.. Ludzie religijni i moralni jednocześnie okazują sie po,prostu humanistami, to humanizm sprawia że są lepsi

    1. Moim zdaniem humanizm i religia są dla człowieka narzędziami z których może korzystać, oba są ze sobą powiązane i oba mogą być wypaczone i wykorzystane w złym celu, w dużym stopniu zależy to od woli człowieka. Ani humanizm ani religia nie są gwarancją dobrej moralności, człowiek musi chcieć się uczyć i stawać lepszym człowiekiem.

    2. Super rozmowy i takie tam.. Tylko czemu Pan odrzucił istnienie Boga jako twórcy i źródła wszystkiego co jest. Pomijam teraz Boga w Trójcy Jedynego. Zapytam czemu zgrywając się na mądrego nie dostrzega pan choćby filozofii i braku możliwości odrzucenia Boga (istoty twórcy). Jeśli Pan wierzy w wielki wybuch to nie mam pytań. Szkoda czasu. Nie szuka Pan prawdy tylko tak sobie Pna gada aby posłuchać swojego głosu.   Ateisteizm to też wiara…. można się tylko zastanowić w CO?

  3. Humanizm jest przeciwny religii bo stawia na antropocentryzm. Ludzie umiakowani rleigijnie to po prostu humaniści, którzy z Jezusa robią humanistę. Religia nie ma żadnych zasług etycznych – jest tylko opowieścią, legendą.

      1. w ten, że religie są z założenia teocentryczne. Albo w centrum świata jest bóstwo osobowe (jak w chrześcijaństwo), albo rozmyte w naturze (np. buddyzm, animizm), albo człowiek. Obecnie rleigie są już nieco zmodernizowane przez humanizm, ale oryginalnie były absolutnie nie-humanistyczne.

        1. Według mnie teocentryzm i antropocentryzm nie do końca ze sobą kolidują. W religiach abrahamowych zazwyczaj bardzo mocno podkreślona jest rola wolnej woli człowieka w jego życiu i w świecie. Stoi ona obok woli Bożej i jedna nie wyklucza drugiej a raczej są one dopełnieniem.

  4. Przepraszam że zostawiłem komentarz w takiej formie, zamieszczę go jeszcze raz żeby łatwiej się czytało:

    Według mnie teocentryzm i antropocentryzm nie do końca ze sobą kolidują. W religiach abrahamowych zazwyczaj bardzo mocno podkreślona jest rola wolnej woli człowieka w jego życiu i w świecie. Stoi ona obok woli Bożej i jedna nie wyklucza drugiej a raczej są one dopełnieniem.

  5. Tez uwazam, ze protestantyzm to byloby mniejsze zlo dla Polski. Ale nie tyle z faktu, ze protestanci sa bardziej dociekliwi w czytaniu biblii, ale z faktu organizacji relacji panstwo-kosciol. W katolicyzmie kosciol zawsze jest panstwem w panstwie (stad rozne konkordaty), co jest bardzo opozniające rozwoj panstwa i destrukcyjne. Natomiast w krajach gdzie dominowal protestantyzm stawal sie on de facto religią panstwową. Wazna tu byla niezaleznosc od papiestwa, i w razie potrzeby interesy panstwa byly wtedy wazniejsze od religijnych dogmatow czy interesow Watykanu. W tych panstwach (fundamentalistyczni) religianci w koncu zostali z tylu i panstwo swieckie ich zdominowalo. Jak to ma sie stac w Polsce? tego nie wiem, ale tu trzeba zerkac na inne panstwa typowo katolickie i co sie tam dzieje.
    Polski stosunek do gejow w kosciele pokazuje L.Walesa: ksiądz moze byc gejem byle sie nie afiszowal, niech sie kocha za koscielnym czy zakonnym murem, z dala od wglądu innych ludzi. Dla katolika ksiądz to dobry zawod dla geja, bo wtedy wlasnie jest on ukryty za sutanną, za murem, zgodnie z walesowskim zyczeniem. Ma to nawet praktyczne znaczenie jesli chodzi o pedofilie, ksiądz gej-pedofil dobierze sie do max 3% katechetycznej populacji, natomiast ksiądz hetero-pedofil mialby dla siebie o wiele wiele wiecej. Czyli lepiej jak ksiądz jest gejem, przynajmniej nie bedzie sie dobieral do dziewczynek. (Pomijam tu fakt, ze celibat i brak partnera prowadzi czesto do seksualnego wykorzystawania dzieci).

  6. „W końcu nawet małżeństwo jako sakrament funkcjonuje dopiero od Thoma de Aquino (nie lubię spolszczeń) czyli od wieku XIII”

    Małżeństwo jako sakrament funkcjonuje od XII w. ( can.23 – II sobór laterański1139).
    Jako dogmat zostało ustalone na soborze trydenckim, w pierwszej fazie soboru (1545-1548), w sessio VII (3.03.1547). Dyskusja o małżeństwie miała miejsce w ostatnim roku soboru, sessio XXIV (1563).
    Scholastycy zajmowali się dyskusją jaki rodzaj łaski niesie ze sobą sakrament małżeństwa.

      1. Tomasz z Akwinu nie odegrał żadnej większej roli w ustaleniu małżeństwa jako sakramentu. Nie tylko dlatego że nie było go jeszcze na świecie. Większą rolę odegrali Tertulian, Orygenes, Clemens z Aleksandrii i przede wszystkim Augustyn który analizował małżeństwo jako znak świętości na podstawie Mk.10, 2-12, Mt 19, 3-12. Używał w tej analizie terminów sacramentum vinculum i sakramentum signum wskazując na nadnaturalną rzeczywistość.

  7. To prawda że ZSRR to żaden przykład bezreligijności. Można w komuniźmie znaleźć wiele cech charakterystycznych dla religii, podobnie w faszyźmie. I tu pojawia się problem gdzie znaleźć bezreligijność. Wszystkie epoki miały swoją sferę sakralną. Np rewolucjoniści mieli swój kult rozumu i zamienili katedrę w świątynię rozumu. Komunizm dążył do raju na ziemi w postaci społeczeństwa bezklasowego. Postomodernizm ubóstwia chaos. Bardzo trudno znaleźć niereligijność

  8. Religie , wiare w nic , stworzyl mocny i chciwy czlowiek,chcac zapanowac nad ludzmi i ich zyciem,by mogl im w imieniu boga drogi malowac tym slabym i strachliwym,tym co sensu zycia nie znalezli……badz dobrym za zycia a bog wynagrodzi!….i sluchaj mnie!mnie bog zeslal…..jeden wierny wystarczyl by obabulic cala ludzkosc! Ludzkosc okrutna jak zwierze ,zabic by zyc! Gwalcic by ulzyc…jak reaguje czlowiek znajacy prawde? Ze smierc,piach i kropka? Zyje Raz a dobrze bez kompromisow! Dobry pies nie ugryzie a zly zawsze czy pan mowi nie wolno! Czy nie…

  9. Religia powstawala przez tysiace lat,udoskonalalo ja pokoleniami i na mysl swoja! Tyle samo czasu trzeba by ludzie przestali swoje zachowanie umywac innymi…tzn wszystkimi ,,swietymi''. A Cale zycie potrzebne by dojsc do samego siebie ,by umierajac moc zamknac spokojnie oczy nie czekajac na tzw. wybawienie. Tylko ten szczesliwie zyl ,ktory z pogoda ducha swego przymknie oko. Pozdrawiam czytajacych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *