W moim krótkim tekście pt.:
Pisałem: „…Demokracja jest straszliwie przecenianym ustrojem. Dzieje się tak dlatego że właśnie ten ustrój polityczny panuje w naszym regionie świata i potrzebuje z jednej strony propagandy podtrzymującej swe istnienie, z drugiej jest powszechnie znany wszystkim Europejczykom, a zawsze wolimy w większości przynajmniej, to co znane od tego co nieznane. Demokracja to fatalny ustrój polityczny ponieważ oddaje decyzje polityczne ignoranckim masom i podburzającym je politykierom. To masy wybrały frankistów i ich socjalistycznych przeciwników, masy nie myślą. Każdy człowiek zna się na dwóch trzech tematach. W przypadku co tysięcznej jedną z nich jest polityka/geopolityczne i inne interesy państwa. Tak więc widać że rządzą ignoranci z definicji. Dla liberałów demokracja to najwyżej zło konieczne. Bez w miarę liberalnej konstytucji demos niszczy sam siebie. Prawdziwa nieokiełznana demokracja jest jeszcze gorsza niż monarchia z głupim królem i zblazowanym dworem. Jest jednak jedna rzecz która jest o dziwo bardzo racjonalna i ma związek z demokracją. Jest to kompromis. Mniejszości układają się w większości i chociaż wiele interesów i potrzeb nigdy nie będzie zauważonych z braku masy krytycznej i solidarności, to jednak sam fakt że demokracja sprowadza politykę do wiecznej kłótni światopoglądowej mas, ma pewną racjonalną korzyść dla wszystkich. Emocje są wytracane na bieżąco przez to że większość ludzi ma nadzieję i to nie zawsze złudną że przez moment to tacy jak ja/my będą nadawać ton. Tymczasem na przykład cztery dekady tzw konsekwentnej polityki wodza czy króla tworzy całe korytarze gmachu anty-państwa. Niech się więc każdy wykrzyczy dla zdrowia i – jak się da – porządzi. Jeśli taka jest cena stabilności so be it!…”
Bardziej demokratyczny ode mnie Jacek Tabisz między innymi na ten mój tekst odpowiedział niniejszym:
Zawarł w nim sporo popularnych a niezbyt głębokich argumentów antymonarchistycznych. Podał na przykład przypadek, w którym mądry król nie wybiera mądrego syna, bo ma albo tylko jednego – durnego, albo „emocjonalnie mu bliżej do durnego i sadystycznego syna” Pomijając oczywiste psychologiczne nieprawdopodobieństwo takiej bliskości, Jacek grzeszy jak wielu demokratów zbyt literalnym, teoretycznym pojmowaniem monarchii. Monarchia TAK NAPRAWDĘ to nie król lecz DWÓR jako całość. Ministrowie powoływani przez króla i dworzanie, intendenci i tak dalej. Bajkowe pojmowanie monarchii jest typowe dla nie-historyków. Dwór oznacza zarówno brak populizmu, jak obecność lizusowstwa-bizantynizmu, zarówno większa fachowość, ponieważ nie trzeba się reklamować tylko służyć królowi, jak i szklany sufit dla gorzej urodzonych zdolnych, choć tu akurat praktyka wykazała, że najwyżej się takich uszlachciło i szafa grała (noblesse de robe).
Nie do końca wiadomo czy Jackowi chodzi bardziej o obronę demokracji jako lepszego ustroju od monarchii czy o to by nie krytykować jej teraz kiedy atakuje populizm, o czym świadczyłby ten cytat:
„…Wzrost nastrojów populistycznych na Zachodzie dodatkowo premiuje krytykę demokracji i czyni ją groźniejszą niż w spokojnych czasach. Wspiera to argumenty populistów dążących do dyktatur (albo już je mających), takich jak Orban, Putin, Łukaszenko, Erdogan etc. oraz ich zwolennicy…”
nie ostrzega on, że demokracja może być sprowadzona do zwykłej tyranii większości, nadzorowanej z poparciem ludu, przez sprytnego lidera i NIE PRZESTAJE mimo to być demokracją, co najwyżej przestaje być liberalną demokracją. Demokracja jednak sama w sobie jest tyranią większości właśnie, dla mnie Kaczyński, póki co NIE BIORĄCY SIĘ ZA PROCEDURY WYBORCZE, jest czystszym demokratą niż KOD-owcy, którzy są przede wszystkim liberałami. Demokracja nie jest bowiem ideologią, lecz pomysłem na ustrój, więc może mieć różne odcienie. Nacjonalizm nawet lepiej do niej pasuje, niż liberalizm, który jest indywidualistyczny. Własnie przez populizm dostrzegamy wszystkie wady demokracji, oczywiście nie oznacza to, że monarchia nie ma wad. Choćby wieczny konflikt dwór-prowincje. Krytyka demokracji nie oznacza od razu pochwały tego co robi Putin, ale na przykład tego co robi liberalny jak na swój kraj al-Sisi albo król Jordanii Abdullah.
Pisze Jacek Tabisz: „gorąco proszę o podanie przykładu faktycznej monarchii czy dyktatury, która trwała 200 lat i dała swojemu państwu rozwój, a obywatelom wolność. I niech to będzie w państwie mającym co najmniej 5 milionów mieszkańców i obszar większy od jednego miasta, bo już słyszę „Monako!”
Oczywiście są dziesiątki takich państw, na czele z Prusami-Niemcami, ale także Francją 1600-1789, zamożność i osobiste swobody wzrastały. Natomiast warto zauważyć, że demokracje rzadko dożywają 200 lat…
Nie jestem monarchistą, ani demokratą, jestem liberałem. Wiem z historii, że liberalizm może rozkwitać i w lepszej demokracji jak w USA, i na dworze mądrego progresywnego władcy jak Fryderyk II czy Józef II, tak samo jak wolność gnoić może i parlament i dwór…
Jako cywilizacja powinniśmy uczyć się na błędach. Dlatego należy wprowadzać coraz lepsze i doskonalsze ustroje. Zarówno demokracja jak i monarchia miały swoje wady i zalety. Znacznie lepszym od nich rozwiązaniem może być merytokracja. Powinny rządzić najwybitniejsze w swoich dziedzinach jednostki . Można to też połączyć z demokracją bezpośrednią. Najwybitniejsi specjaliści mają dużo większą wiedzę niż posługujący się manipulacją politycy. W demokracji może rządzić nawet kucharka(w myśl leninowskiej zasady i ostatnio również PiS-owskiej) , a w monarchii despota i szaleniec. Wśród merytokratów byłby też większy procent liberałów(przynajmniej tych światopoglądowych). Im większa wiedza to tym więcej racjonalności.
Ja zawsze powtarzam, że optymalnym ustrojem jest oświecony totalitaryzm, w którym jednolita i niepodzielna władza skupiona jest w moich własnych, prywatnych i osobistych rękach oraz w rękach osób, które namaściłem na swoje podnóżki. W chwili obecnej ustrój ten panuje w moim pomieszczeniu i sprawdza bardzo dobrze, pracuję nad jego wprowadzeniem w całym świecie, a następnie w przestrzeni międzygwiezdnej. Pierwszą decyzja jaką podjąłem po zaprowadzeniu totalitaryzmu był zakaz działalności PiSu w moim pokoju oraz praktykowania tu obrzędów religijnych i zabobonów – na drzwiach wiszą stosowne znaki, a moją wolę skutecznie egzekwuje pies („Jeśli on cię nie zagryzie, to ja cię zastrzelę”). Już teraz ludzkość może czerpać nadzieję i inspirację z moich osiągnięć.
🙂
😀
Tak byś się zmęczył ta władzą w parę dni że po tygodniu zacząłbyś rozstrzeliwać dla rozładowania swojej osobistej frustracji hehe