Koncepcja liberalizmu, konserwatyzmu i socjalizmu

 

 

Konserwatysta krytykuje polityczny konstruktywizm i nawiązuje do przeszłości, ale często jest to pewna wyidealizowana lub nawet przekłamana wizja przeszłości, co skutkuje tym, że może on w pewnych warunkach stać się  podobnym konstruktywistą politycznym jak liberał czy socjalista. Z drugiej strony liberałowie i socjaliści nawiazują często do własnych tradycji, ale nie mają wobec nich postawy wiernopoddańczej.

 

 

 

  1. Liberalizm, konserwatyzm i socjalizm jako produkty myśli Zachodu.

 

 

 

Zarówno liberalizm, jak i konserwatyzm i socjalizm mają swe główne źródło w filozofii europejskiego i amerykańskiego oświecenia (lub reakcji na nie) i są ideologiami typowymi dla świata Zachodu, choć, w związku z kolonizacją i westernizacją dużej części świata są dziś obecne jako jedno z głównych lub główne źródło politycznej inspiracji także w takich krajach jak Rosja, Turcja, Indie i Japonia. Według znanego politologa amerykańskiego Samuela Huntingtona dziś kraje niezachodnie często odchodzą od zachodnich koncepcji politycznych nawiązując do rodzimych wzorców kulturowo-religijno-filozoficznych. W tym sensie dzisiejszy świat mocno kontrastuje choćby ze światem   zimnowojennym, kiedy to obie główne strony światowego konfliktu reprezentowały zachodnie ideologie; liberalizm i konserwatyzm (USA, EWG) lub socjalizm-komunizm (ZSRR, Chiny), przez co inne nieeuropejskie sposoby myślenia o polityce jak np. idealizm reprezentowany przez Nehru, szintoizm pokonanej Japonii, czy chiński konfucjanizm, pozostawały w cieniu. Mimo to nawet dziś liberalizm, konserwatyzm i socjalizm są żywym źródłem inspiracji dla myślicieli i praktyków politycznych. Konserwatyści, liberałowie i socjaliści  rozmawiają specyficznie europejskim językiem, w którym prawa człowieka, związek pokoleń czy opium dla ludu są szczególnie ważnymi słowami. Oczywiście często bardzo różnie interpretują one nie tylko te, ale nawet bardziej podstawowe słowa; np. państwo dla konserwatysty to zwykle ogół obywateli plus rząd i parlament, dla liberała często to jedynie aparat administracyjny przeciwstawny społeczeństwu, które np. według konserwatystki Margaret Thatcher nie istnieje. Trzy ideologie różnie postrzegają własność, przywileje, rodzinę itd.

Są więc konserwatyzm, liberalizm i socjalizm wytworem zachodniej myśli politycznej, mimo iż możemy odnaleźć motywy typowe dla nich w księgach założycielskich Wschodu, czy w konfucjanizmie czy mencjanizmie. Widzimy, że konfucjanizm na sposób konserwatywny wychwala hierarchię, podczas gdy Meng Ke (Mencjusz zm. ok. 289 p.n.e) jak liberał głosił, że człowiek jest z natury dobry,  i postulował stworzenie warunków dla rozwoju tej dobroci. W Chinach starożytnych dopatrzymy się także, choć z pewnym wysiłkiem, zaczątków myśli równościowo-socjalistycznej. W starożytnych Atenach też znajdziemy motywy, które wydają się nam konserwatywne, liberalne i socjalistyczne, zasadniczo jednak trzy wielkie ideologie są produktem nowożytnej myśli zachodniej. Ponieważ tak jest, teoretycy i praktycy polityczni do dziś powołują się na siedemnastowiecznych i osiemnastowiecznych filozofów, którzy uchodzą powszechnie za założycieli lub prekursorów interesujących nas ideologii. Nie da się więc konsekwentnie rozwijać myśli socjalistycznej, konserwatywnej czy liberalnej bez powołania się na owych myślicieli, z których niektórzy wydają się wręcz nieśmiertelni, stąd wiele ideologii walczy o uznanie niektórych z nich za swoich.

 

 

  1. Rola epoki oświecenia i kontaktów z innymi cywilizacjami.

 

 

 

Jak pisze Zbigniew Rau w przedmowie do polskiego wydania głównego politycznego dzieła Johna Locke’a, prekursora liberalizmu społecznego, filozof ten jest znacznie częściej rozpatrywany w kontekście dzisiejszych stosunków i idei politycznych niż w kontekście epoki, w której żył. I tak na przykład Kanadyjczyk Crawford Brough Macpherson (1911-1987) uważał Locke’a za „apostoła kapitalizmu", szkocki filozof David George Ritchie (1853-1903) za prekursora socjalizmu, Richard Ashcraft za egalitarystę, a Martin Seliger – elitarystę, William Kendall – kolektywistę, a liberalny myśliciel Robert Nozick za obrońcę idei „państwa minimalnego”[1].

W mottach, jakie wybrałem do tej książki widzimy wspólną wszystkim trzem omawianym ideologiom, chęć wychowywania i uszlachetniania rodzaju ludzkiego. Widać więc wyraźnie ich genetyczny związek z epoką oświecenia, czyli z szeroko rozumianym XVIII wiekiem, w której to epoce wiele starych dogmatów i  o świecie zostało poddanych w wątpliwość, dzięki bezprecedensowemu rozwojowi nauki, prasy i wykształconej opinii publicznej. I tak od trzech stuleci liberałowie powołują się np. na wolność jednostek i prawa mniejszości, konserwatyści na naturalność i tradycję, a socjaliści na duch wspólnotowości, o których pisali już w XVIII wieku Voltaire, Burke, Rousseau i wielu innych.

O czym często się zapomina, XVIII wiek był epoką intensyfikacji kontaktów Europy z Dalekim Wschodem, czyli rejonem świata nie będącym pod wpływem agresywnych religii abrahamowych, lecz buddyzmu, hinduizmu i chińskich szkół filozoficznych. Zarówno tajlandzki buddyzm jak i chiński konfucjanizm dały mocno do myślenia dogmatycznym chrześcijanom siedemnastowiecznym. Ludwik XIV próbował wprowadzić do Syjamu (Tajlandii) francuski handel wraz z wiarą w „jedynego prawdziwego Boga”. W 1684 roku mandaryni syjamscy gościli w Paryżu z wizytą dyplomatyczną, Paryżanie podziwiali ich egzotyczne stroje. W latach 1685 i 1686-87 Francuzi gościli w Syjamie. O tych wizytach opowiadano potem w Paryżu. Jedna z takich opowieści głosiła, że kiedy królowi Syjamu zaproponowano konwersje na chrystianizm miał odrzec, że skoro bogu podobało się stworzyć różne religie, to chyba chciał, by każdy czcił go na swój sposób. Ta mądra odpowiedź wywołała wielkie wrażenie w Paryżu, tak samo jak czystość obyczajów Syjamczyków, mimo ich wiary w dziwnego boga Sommokhodona, zachowywali się tak jak chcieliby katolicy. To dało Francuzom do myślenia, np. o tym, jak sami by zareagowali, gdyby tajlandzcy kapłani (talapoins) przybyli do Paryża ewangelizować ich[2]. Za nawiązanie stosunków z Francją władca Syjamu zapłacił przewrotem pałacowym, który zniweczył pokładane we wzajemnych kontaktach nadzieje. Inaczej zapewne Syjam stałby się jednym z wzorów dla oświecenia, ostatecznie jednak zostały nim Chiny, które dostarczyły przykładu świeckich systemów etycznych (z konfucjańskim na czele) myślicielom, którzy widzieli, iż podziały religijne i sama religia z jej niezachwianą „pewnością” co do własnego przekazu moralnego napędzały stale europejskie wojny religijne, stąd podziw Voltaire’a, Holbacha i Leibniza, by wymienić tylko kilku dla Chin i mądrości chińskich filozofów, otoczonych szacunkiem (choć nie zawsze wysłuchiwanym) w tamtym dalekim rejonie świata.

Poglądy polityczne myślicieli oświecenia były bardzo różne, znajdziemy wśród nich proto-liberałów (ci będą najliczniejsi), proto-konserwatystów, i proto-socjalistów. W XVIII wieku liberałowie społeczni dyskutowali ze zwolennikami równości i z nieortodoksyjnymi konserwatystami takimi jak Hume. Równocześnie rozwijały się też odmiany bardziej lub mniej anty-oświeceniowego konserwatyzmu ortodoksyjnego, czyli chrześcijańskiego. Oczywiście tak samo jak ów konserwatyzm ortodoksyjny, nurty oświecenia miały swych prekursorów, dlatego nie jesteśmy dziś w stanie stwierdzić która z trzech wielkich ideologii jest najstarsza, a która została wymyślona najpóźniej. Większość myślicieli oświeceniowych wydaje się nam dziś liberałami z domieszką prawicową, bądź lewicową, w końcu była to epoka praw naturalnych, praw człowieka, tolerancji, postępu, indywidualizmu i poszukiwania wolności, jednak natkniemy się tam także np. na myśl polityczną Rousseau, która stanowi połączenie autorytaryzmu, arystokratycznego demokratyzmu i proto-socjalistycznego egalitaryzmu.

Warto tutaj wyjaśnić, że konserwatyzm, liberalizm i socjalizm bynajmniej nie wyczerpują całości myśli politycznej Zachodu i są od początku skazane na współistnienie z monarchizmem, arystokratyzmem, demokratyzmem, republikanizmem, indywidualizmem, kolektywizmem, egalitaryzmem, elitaryzmem, feminizmem i innymi formami emancypacji, światopoglądami religijnymi, klerykalizmem, autorytaryzmem, faszyzmem, teoriami rasistowskimi, pacyfizmem, nacjonalizmem, internacjonalizmem, rozmaitymi uniwersalizmami oraz tendencją do intelektualnego podporządkowywania poglądów i akcji politycznych w ramach triady: lewica-centrum-prawica.

 

 

 

  1. Światopogląd konserwatywny, liberalny i socjalistyczny, psychologia a polityka.

 

 

 

Konserwatyzm, liberalizm i socjalizm zazwyczaj traktowane są przede wszystkim jako światopogląd, lub raczej jako swego rodzaju typy idealne światopoglądu. Co ważne nie odpowiadają one wprost np. na pytanie kto ma rządzić, a kto być rządzonym, lub kogo należy atakować, a kogo wspierać, dlatego są bardziej uniwersalne niż wiele innych idei Zachodu. Nie da się też zredukować trzech omawianych wielkich ideologii do egalitaryzmu i elitaryzmu, czy kolektywizmu i indywidualizmu, ponieważ w przeciwieństwie do nich, dotyczą bezpośrednio zmieniającego się stale świata polityki, czyli historii politycznej, a nie tylko filozofii.  Nie da się też sprowadzić trzech ideologii do czystej psychologii czy sposobu życia w szerokim sensie, w myśl starego dowcipu, iż „konserwatysta myje zęby z przyzwyczajenia, a liberał, gdy są brudne”. Socjalista w myśl tej anegdoty zapewne myłby je wyrażając solidarność z towarzyszami. Nie da się tego uczynić ponieważ wynikają one nie tylko z osobistych przeżyć jednostki, ale także z obserwowania politycznej rzeczywistości i skutków wprowadzania idei w życie. Co nie znaczy wcale, że nie próbowano przedstawiać poglądów przeciwnika jako choroby lub dysfunkcji psychicznej. Oto fragment artykułu Tomasza Łysakowskiego pt.: „Konserwatyzm a zanik mózgu”:

„…Przez tysiące lat ludzie nie potrafili odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego osoby starsze są statystycznie znacznie bardziej konserwatywne niż ich dzieci lub wnuki. Dziś, dzięki pewnemu australijskiemu naukowcowi, zagadka w końcu wydaje się rozwiązana: przyczyną jest najprawdopodobniej degeneracja płatów czołowych w mózgu… Płaty czołowe są ściśle związane z intelektualnym i emocjonalnym funkcjonowaniem człowieka, można powiedzieć, iż właściwie kierują naszym świadomym, intencjonalnym zachowaniem. Ich uszkodzenia lub zaburzenia u dorosłych osobników prowadzą przeważnie do osłabienia kontroli emocjonalnej, wybuchów niekontrolowanej agresji i zachowań zbliżonych do psychopatii. Ludzie z wadliwie funkcjonującymi płatami mają problemy z oceną skutków swoich poczynań, często są zbyt pewni siebie, popadają w huśtawkę emocjonalną, mogą również wykazywać skłonność do napadów lękowych, oschłości, narzekania i wtrącania się w nie swoje sprawy. Czyli tego, co od zarania dziejów konstytuuje konserwatyzm… W październikowym numerze Current Directions in Psychological Science australijski uczony William von Hippel opisuje, w jaki sposób atrofia płatów czołowych prowadzi u niektórych starszych osób do uprzedzeń wobec grup innych niż własna, skłonności do wtrącania się w cudze sprawy oraz częstszego narzekania, także na czasy współczesne i upadek obyczajów. Badania pokazują, że np. w USA Biali w podeszłym wieku znacznie bardziej stereotypowo odbierają grupy mniejszościowe, np. Czarnych, niż młodsi przedstawiciele rasy kaukaskiej, nawet jeśli bardziej niż młodsi starają się nie być rasistami. Naukowcy przypuszczają, iż jest tak dlatego, że osoby starsze nie kontrolują w pełni swych reakcji, co z kolei może być spowodowane właśnie osłabionym hamowaniem impulsów w płatach czołowych. Ta sama przypadłość może mieć związek z przystosowaniem społecznym starszych ludzi. Okazuje się, że w miarę starzenia się coraz częściej wtrącają się w życie prywatne innych osób (niekoniecznie nawet bliskich), także wtedy, gdy zdają sobie sprawę, że nie należy tego robić i że druga strona nie chce „pomocy”. Wadliwe działanie płatów czołowych sprawia bowiem, iż nawet jeśli znają reguły funkcjonowania społecznego, nie są się w stanie zmotywować do ich przestrzegania – zwłaszcza że przy okazji zaczynają sądzić, iż (choćby ze względu na wiek i doświadczenie) wszystko wiedzą lepiej i dlatego otoczenie powinno postępować dokładnie według ich instrukcji. Jakby tego było mało, ludzie starsi wykazują z wiekiem coraz bardziej narastającą skłonność do rozmyślań nad tym, jak bardzo świat zszedł na psy[3]…”.

Mamy tu więc wszystko o co oskarżani są konserwatyści, zwłaszcza  nietolerancję, niewiarę w człowieka i w zasadzie sprzeczny z nią (skoro człowiek jest słaby, to człowiek dający rady, powinien sam samokrytycznie uważać się za niegodnego i zbyt słabego, by je dawać, no chyba, ze mówimy tu o zasadach rzekomo niebiańskiego pochodzenia) pewien autorytaryzm napędzane strachem i „syndromem oblężonej twierdzy”, mogłoby to wyjaśnić, czemu konserwatyzm dawniej przeważał w politycznej teorii i praktyce, a od XVIII wieku musi walczyć z ideologiami reformistycznymi i rewolucyjnymi jak równy z równym. Swoboda intelektualna implikuje postęp naukowy, a ten z kolei rozpraszając tajemnice świata wokół nas, powoduje, że człowiek cierpi na coraz mniejszą ilość chorób i lęków i staje się odważniejszy, broniąc swojej prywatności i własnych poglądów, zgodnie z zasadą gradacji potrzeb. O takich ludziach mówimy dziś, że osiągnęli „pełnię człowieczeństwa". Człowiek np. średniowieczny, mający w perspektywie 30-40 lat życia, a więc mający niewielkie szanse na osiągnięcie psychicznej dojrzałości i cieszenia się nią, żyjący dodatkowo w nieprzyjaznym środowisku pełnym nieuleczalnych chorób (np. grypy) nie ma siły na chronienie swojej indywidualności, ani na samodzielne, racjonalne zmaganie się z naturą, nic więc dziwnego, że idee liberalne narodziły się w Holandii i Anglii — najbogatszych krajach XVII-wiecznego świata. To samo dotyczy odwagi przyznania się do swych wątpliwości wobec kwestii nadprzyrodzonych. W świecie nieprzyjaznym, pełnym zagrożeń lepiej starać się o przywiązanie do jakiegokolwiek Hobbesowskiego stada, niż wychylać z własnymi jednostkowymi przekonaniami, lepiej udawać, że akceptuje się w pełni credo grupy, niż starać się przekonywać do czegoś. Niepewność jest w sposób oczywisty wrogiem szczerości.

Dla kontrastu liberałowie oskarżani są przez konserwatystów o permisywizm i brak zasad, ponieważ głoszoną przez liberałów tolerancję odczytują oni przede wszystkim jako relatywizm i niedostatek ducha zbiorowości. Zwłaszcza w USA politycy mówią o swym przywiązaniu do zasad, chcąc uniknąć łatki relatywizmu, jest to tym łatwiejsze, że amerykańskie zasady liberalne, demokratyczne i republikańskie będące fundamentem konstytucji amerykańskiej, są tam uważane za konserwatywne (w USA nie ma europejskiego pierwiastka monarchistycznego, więc szczytem tradycji i prawicowości jest tam kultura patrycjuszowskich rodzin Nowej Anglii), przez co ich radykalniejsi kontestatorzy wypadają od razu na margines polityki. Przez określenia obraźliwe dla ludzi o liberalnych poglądach, takie jak „nie ma ateistów w okopach”[4] czy „bez tradycji nie istniejemy”, lub „człowiek musi wierzyć w coś większego od siebie”[5] konserwatyści, zwłaszcza ci chrześcijańscy (ale czasem  i niektórzy świeccy nacjonaliści czy elitaryści) starają się wykazać egoistyczny pierwiastek i rzekomą słabość moralną liberałów.  Wbrew łatce relatywizmu to właśnie liberałowie, jako indywidualiści i uniwersaliści, najsilniej walczą obecnie z postmodernistycznymi teoriami, głoszącymi iż każda kultura ma swoją odrębną „prawdę”

Socjaliści i inni ludzie lewicy są z kolei oskarżani o megalomanię, która powoduje, że nie potrzebują oni Boga, lecz sami dla siebie są bogami i chcą sami kreować rzeczywistość, nawet jeśli widzą, że nie wychodzi im to najlepiej. Tak pisze o nich choćby współczesny demokratyczny (o sympatiach raz republikańskich raz czysto liberalnych) myśliciel  brytyjski Paul Johnson. Ten dziennikarz i historyk podkreśla różnicę między konserwatystą a „intelektualistą”; słowo to pojmuje Johnson wężej niż zazwyczaj się to czyni; intelektualista jest dlań osobą przekonaną, iż potrafi zmieniać świat za pomocą jedynie własnych myśli i strwożonych przez siebie wartości. Spostrzeżenie to  ma ilustrować „lewicowy” (utopijno-abstrakcyjny) sposób myślenia; dlatego bohaterami jego książki są lewicowcy; Rousseau, Marx, Sartre, Hemingway, lecz Voltaire, Locke czy Hume (który krytykował Rousseau za utopijność jego założeń) już nie, dlatego, że w zasadzie nie zamierzał on wprowadzać radykalnych zmian  w regułach życia społecznego. Johnson porównuje np. Hemingwaya – „intelektualistę”, który swe myśli przeciwstawia całemu światu i ogólnie przyjętym wzorcom moralnym i Rudyarda Kiplinga, konserwatystę wolącego nawiązać (bo człowiek jest omylny) do sprawdzonych już myśli innych i „mądrości cywilizacji”. Hemingway uwielbiał książki Kiplinga, ale postawa wiktoriańskiego autora nie dała mu do myślenia[6]. Jednocześnie jednak miłośnik Cromwella, Miltona i rewolucji angielskiej, Johnson nie jest zwolennikiem samego konserwatyzmu, lecz jedynie pewnej niezbędnej małej jego dawki.

Najdobitniej wyraził to jednak George Orwell: „…Lewicowość jest czymś w rodzaju fantazji masturbacyjnej, dla której świat faktów nie ma większego znaczenia…[7]”. Zapewne dlatego czasem oskarża się lewicowców o brak posiadania innych bożków, niż brzuch i seks. Zanim jednak stwierdzimy, że wszelka ideologiczność to wariactwo, musimy pamiętać, że  bez pierwiastka ideologii nie stworzy się ani państwa , ani nawet własnego światopoglądu (często niestety cierpi na tym umiłowanie prawdy). W każdym razie zabawne to doszukiwanie się choroby psychicznej u oponentów, weźmy np. lidera SLD  Leszka Millera, który zapędzony w kozi róg zwykł mawiać do oponenta: "powinien się pan leczyć".

Wydaje się jednak, że nie da się tłumaczyć światopoglądu konserwatywnego, liberalnego czy socjalistycznego samym zdrowiem psychicznym czy aspołecznością. Badania mózgowe mogą nam wiele powiedzieć o ludzkich strachach związanych z niepewnością jutra, starością i śmiercią, które mogą wzmacniać postawę konserwatywną wobec życia, lecz „syndrom oblężonej twierdzy” to jeszcze nie konserwatyzm, egoizm to jeszcze nie liberalizm, a megalomania to jeszcze nie socjalizm. Te trzy ideologie i związane z nimi światopoglądy służą do prowadzenia polityki w warunkach parlamentarno-demokratycznych (które w poszczególnych krajach kształtowały się z różną szybkością i w różnym stopniu lub choćby takich, które dopuszczają otwartą debatę polityczną (jak we Francji lat  1715-1789). Ten stały związek między trzema omawianymi ideologiami a światem realnej polityki powoduje iż wszelkie próby redukcji ideologii jedynie do psychiki są naciągane.

 Nie da się też sprowadzić ich wyłącznie do pierwiastka duchowego, choć mówi się o „wyznawcach” konserwatyzmu, „religii” praw człowieka i profetycznym wymiarze socjalizmu w jego najpopularniejszej intelektualnie marksistowskiej wersji, co widzimy choćby po wielkiej licznie pobożnych socjalistów, laickich konserwatystów i elitarystów, oraz sporami między liberałami jedynie wolnorynkowymi (częste podejście wśród tzw. konserwatywnych liberałów), anarcholiberałami (libertarianami) z liberałami światopoglądowymi. Te spory pokazują, że światopoglądy liberalny, konserwatywny i socjalistyczny są jednak głównie kształtowane w oparciu o pierwiastek intelektualny, a spory między poszczególnymi frakcjami nie przypominają zwykle sekciarskich sporów o dogmaty. Wymogi polityki bieżącej i dbanie o własne interesy mają tu  dla nas mniejsze znaczenie, ponieważ w przeszłości nawet fanatyczni przywódcy religijni zawierali czasem egzotyczne sojusze motywowane doczesnymi interesami ich kościołów. Nawet konserwatyści powołują się dziś przynajmniej równie często na dobro społeczne tu na ziemi, jak na koncepcję domniemanego nienaruszalnego „ładu bożego”.

Sam  zmieniłem w swoim czasie światopogląd z konserwatywnego na liberalny, i stało się to pod wpływem obserwacji świata polityki, i własnych przemyśleń związanych m.in. z pisania pracy doktorskiej poświęconej koncepcjom wolności we Francji i Wielkiej Brytanii XVII i XVIII wieku. Mój stały agnostycyzm przechodzący w ateizm nie przesądzał w moim przypadku ani postawy konserwatywnej ani liberalnej, większe znaczenie miały już raczej prawicowe wartości preferowane w domu rodzinnym, potem zaś poczucie spełnienia zawodowego i osobistego, które zapewne mogło nieco wygłuszyć „syndrom oblężonej twierdzy”, lecz czynnikiem najważniejszym było to, że w którymś momencie uznałem, że myślenie w kategoriach konserwatywnych nie ma większego sensu, że konserwatyzm jest dość ubogi i ograniczony intelektualnie i nie posiada żadnej uniwersalnej wizji idealnego konserwatywnego społeczeństwa, dlatego konserwatyści miotają się nieustannie między różnymi typami autorytaryzmu, faszyzmu, arystokratyzmu, monarchizmu, prawicowego republikanizmu, zależnie od tradycji narodowej i lokalnej, podczas gdy liberalny i socjalistyczny model państwa dotyczy bardziej stopnia wdrożenia idei liberalnych czy socjalistycznych, a nie rodzaju tradycji, która może być skrajnie różna i skrajnie interpretowana. Nie ma jednego konserwatyzmu,  co nie znaczy  jednak, że pomysły poszczególnych konserwatystów nie są godne uwagi. Spór konserwatyzmu, socjalizmu i liberalizmu jest przede wszystkim sporem intelektualnym i politycznym, motywowanym chęcią ulepszenia społeczeństwa i zdobycia poparcia. Z chwilą przyjęcia większości założeń myśli liberalnej mój sposób myślenia i sama psychika uległa jednak zmianie.

 Sens trzech wielkich ideologii widoczny jest dla nas dopiero dzięki spojrzeniu historycznemu, który pokaże nam paradoksy i pułapki jakie życie realne i problemy na jakie napotykali politycy, zastawiały na idealistów.  Ważne jest to, że wobec problemów świata i polityki trudno być obojętnym i trudno jest patrzeć na nie na kilka sposobów jednocześnie. Można je wszystkie pojąć intelektualnie, ale by skonstruować swój światopogląd, musimy już wybierać.

 

 

  1. Lewica-centrum-prawica. Kwestie religii i ekonomii, a trzy wielkie ideologie.

 

 

„Błękitni” czyli Konserwatyści uchodzą powszechnie za ludzi prawicy, „czerwoni” czyli socjaliści za ludzi lewicy, zaś „żółci” czyli liberałowie za centrystów, przy czym konserwatywnych liberałów (konserwatywnych społecznie wolnorynkowców) zalicza się zwykle do prawicy, a liberałów społecznych, zwłaszcza tych nie uważających wolnego rynku za dogmat (socjalliberałów) do lewicy. Określenia „lewica” i „prawica” pochodzą z pierwszych lat rewolucji francuskiej kiedy we francuskich Stanach Generalnych deputowani stanu trzeciego zasiadali po lewej stronie od prowadzącego, podczas gdy reprezentanci arystokracji i kleru siedzieli po prawej). Pojęcia ukształtowały się więc przypadkowo, lecz przyjęły się, wobec czego do dziś coś odwołującego się do autorytetu monarchicznego lub innego, nienaruszalności rodziny, tradycji, hierarchii i dyscypliny kojarzy się z prawicą, choć lewica też ma swoją hierarchię i tradycję, którą starała się uświęcić. Podział lewica-prawica jest oczywiście zawodny, tak samo jak oś demokracja-totalitaryzm.  Istniały dyktatury prawicowe i lewicowe, tak samo jak istniały takie, które powstały na demokratycznych podstawach, i demokracje wnikające niemal totalnie w życie obywateli.

Monarchizm  i republikanizm mają tyle odmian ile jest typów idealnych monarchii i republiki i odpowiadają na pytanie o to jak ma wyglądać ustrój państwa i rząd. Wydawać się może, że prawica ma przewagę w monarchiach, a lewica w republikach, jednak wcale tak być nie musi, monarcha oświecony taki jak Fryderyk Wielki prowadził bardziej lewicową politykę niż ultraprawicowa z początku III Republika Francuska, choć z pewnością mniej demokratyczną. Dziś słowo republikanin kojarzy nam się z amerykańskim konserwatystą lub konserwatywnym liberałem lub fundamentalistą religijnym, historycznie jednak republikanie byli to ci, których fascynowały Ateny i Imperium Romanum.

Demokratyzm nie przekłada się bowiem bezpośrednio na lewicowość. W czasach Fryderyka Wielkiego istniały republiki arystokratyczne (Niderlandy, Szwajcaria), bardzo konserwatywne obyczajowo. Są wreszcie konstytucyjne monarchie, w których dwór pełni rolę fasadową, stąd bardziej przypominają one republiki niż monarchie (np. Wielka Brytania po 1689 roku). Dualizm autokracja-demokracja dotyczy pytania, czy rządzić ma niewielu (król, ministrowie) czy wielu, i nie pokrywa się on z podziałem na lewicę i prawicę, bo dotyczy rządu i państwa a nie kształtu społeczeństwa. Podział na społeczeństwo otwarte i zamknięte więcej nam z kolej powie o stopniu wdrożenia idei liberalnych niż o prawicowości czy lewicowości. W takim okładzie liberał może jawić się będzie jako ostrożny centrysta wobec „radykałów” z lewicy i prawicy. Jest to błąd, ponieważ liberał oznacza człowieka, który nie tyle, nie życzy sobie zmian prawicowych i lewicowych, nie jest też relatywistą akceptującym wszystkich, ale tak samo jak konserwatysta i socjalista, aktywnie zmienia rzeczywistość zgodnie ze swymi ideałami. Liberalizm jest zwykle zaprzeczeniem totalitaryzmu, lecz czasem musi reagować jak każda „partia”.

Często spotykanym błędem i głupotą jest automatyczne kwalifikowanie wszystkiego co religianckie lub fideistyczne jako prawicowe, a tego co niechętne religii jako lewicowe, choć zarówno nawiązanie do logiki jak i historii i polityki ukazuje śmieszność tego podziału. Oczywiście możliwa jest, a nawet powszechna prawica laicka, więcej śmiem twierdzić iż możliwa jest także prawica ateistyczna.

Pamiętam jak dyskutowałem z jednym z najbystrzejszych kato-konserwatystów w tym kraju prof. Wielomskim o prawicy laickiej i prawicowym wolterianizmie, traktował on moje przekonanie o możliwości istnienia prawicy laickiej jako chęć utrzymania się z moimi własnymi poglądami w ramach prawicowego obozu, a więc wykazywał typową religiancką skłonność do utożsamienia własnego światopoglądu z obiektywną rzeczywistością. Ja tymczasem nie siląc się być za wszelką cenę prawicowcem starałem się udowodnić, dla mnie rzecz oczywistą, że prawica laicka może istnieć i istnieje, a więc zajmowałem pozycję nie-propagandzisty. Taka pozycja wprawia zwykle wierzących w zdumienie, jako, że podchodzą oni do problemów „misyjnie”. Prof. Wielomski w końcu sam zaczął mówić o prawicy laickiej utożsamiając ją z tzw. prawicowym wolterianizmem. Tu się zgodzę, iż prawicowy wolterianizm jest możliwością pogodzenia laickości i prawicowości, choć bardzo niedoskonałym, bo nadal dającym fory religii…

Prawica historycznie, to ta formacja polityczna, która w 1789 roku popierała Ludwika XVI lub skłonna była do kompromisu, jeśli władca zrezygnuje z absolutyzmu i wprowadzi konstytucjonalizm. Byli to więc katolicy-monarchiści i deiści-monarchiści (zapewne byli wśród nich także ateiści-monarchiści). Prawica może być republikańska, w ustroju tradycyjnie republikańskim, będzie to ta formacja, która dąży do kompromisu, jeśli nie wpasowuje się idealnie w tradycyjną tj. zasiedziałą strukturę władzy. Prawica stoi zawsze naprzeciw lewicy i po jej prawej stronie zarazem. Możemy śmiało powiedzieć, że np. Palikot jest bardziej prawicowy od Millera, i będziemy mieli rację, co wcale nie oznacza, że wykracza on poza centrum lub centrolewicę. W absolutystycznym języku tradycjonalistów kato-konserwatywnych prawica różni się od lewicy jakością  a nie stopniem, i stoi naprzeciw niej a nie po prawej stronie. Można i tak powiedzieć. Konserwatyzm sytuuje się zwykle na prawicy, liberalizm w centrum, a socjalizm po lewicy. Jednak jak pisał liberał Friedrich von Hayek, liberalizm jest, przez swój indywidualistyczny rys, raczej naprzeciw obu kolektywistycznych ideologii; z tą różnicą, że socjalizm jest kolektywistyczny i egalitarny, a konserwatyzm – kolektywistyczny i elitarystyczny. Socjalizm i konserwatyzm są też patrykularne (zwłaszcza konserwatyzm), podczas gdy liberalizm jako skierowany niejako przeciw władzy i tradycji, jest uniwersalny.  Inny liberał Beniamin Constant zauważył jeszcze 100 lat wcześniej, że konserwatyzm i socjalizm łączy nie tylko niewiara w jednostkę, ale też utopizm. Konserwatyści, choć bardzo się tego zapierają, tworzą utopie tak samo chętnie jak socjaliści, i równie niechętnie jak liberałowie, z tą różnicą, że socjalistyczne utopie są wyrozumowane, a konserwatywne zwykle mają COŚ wspólnego (co nie znaczy, że wiele) z wyidealizowaną zwykle i wykoślawioną przeszłością (wystarczy spojrzeć na tkliwe pseudofeudalne obrazy Moesera, Chestertona czy Rzewuskiego).

Wiadomo, że liberalizm jest ideologią, która dobrze się czuje z ateizmem, można nawet powiedzieć, że ateizm stanowić może znakomite uzupełnienie postawy wyzwolonego od nacisku tradycji i nadzoru „tych co wiedzą lepiej” indywidualisty. Nie bez powodu na przykład Kant pisał o ludzkości, która wydoroślała i już nie chce by kler i szlachta myślała za nią. Socjalizm też dobrze czuje się z ateizmem, chociaż często postrzega ateizm jako quasi-religię (np. państwową !) i nie rozumie logicznego związku między indywidualizmem a swobodą myślenia. Liberalizm też wytworzył profetyczne quasi-religie, jak np. tzw. wigowski mit historyczny, o zbliżającej się niechybnie erze wolności (jak marksizm o erze równości), ale większość liberałów rozumie, że o wolność trzeba powalczyć, ponieważ ideologie i ludzkie emocje, nie do końca słuchają deterministycznych praw historii. Wprawdzie Holbach miał najprawdopodobniej rację, że woluntaryzm jest błędem intelektualnym, ponieważ nieznajomość przyczyny nie świadczy jeszcze o ludzkiej wolnej woli, a więc nawet to jak myślimy jest rezultatem materialistycznych przesunięć natury i świata, lecz nie możemy znać wyniku tych przesunięć, więc nie możemy wiedzieć co czeka ludzkość, a niedocenianie propagandy i perswazji może być zgubne mimo przekonania o niechybnym sukcesie „naszej” idei.

Może więc istnieć ateistyczny socjalizm i liberalizm, ale czy może istnieć ateistyczny konserwatyzm? Zanim przejdziemy do tej kwestii wyprostujmy jeszcze jedno zanieczyszczenie intelektualne naszych czasów, mianowicie amerykańskie (tzw. nowa historia ekonomiczna lat 60. XX wieku) z jednej strony, a marksistowskie z drugiej myślenie o ideologiach w nawiązaniu do historii ekonomii. Wprawdzie faktem jest, że ideologie są częściej skutkiem a nie przyczyną zmian społecznych (w końcu ilu jest proroków i futurystów, a ilu intelektualistów podążających za modą…), to jednak pisanie, że konserwatyzm pod względem jest feudalny, liberalizm – kapitalistyczny, a socjalizm – redystrybucyjny Est skandalicznym uproszczeniem. Wszystkie trzy ideologie powstały w erze oświecenia, w epoce przejścia z feudalizmu w kapitalizm, w której elity postulowały bądź konserwację, bądź reformę, bądź utopijną konstrukcję czy rewolucję, lecz tak było w XVIII wieku, teraz żyjemy w erze kapitalizmu, i utopie lewicy i prawicy zostały wygłuszone, co nie znaczy, ze konserwatyści, liberałowie i socjaliści zniknęli, nie tylko nie zniknęli ale mają się dobrze. Musimy pamiętać, że np. liberałowie popierają kapitalizm nie dlatego, że jest kapitalizmem, lecz dlatego, że daje większe szanse inwencji jednostki, a konserwatyści  byli neofeudałami ponieważ feudalizm kojarzył im się ze starą hierarchiczną elitą, tak więc ekonomia, tak samo jak religia nie przesądzają ani trochę o przynależności do lewicy, centrum i prawicy. Liberałowie walczą o prawa jednostki, socjaliści o równość społeczną, a konserwatyści o hierarchię i poszanowanie tradycji, rola ekonomii i religii w tych podziałach jest wtórna i w dużym stopniu przypadkowa, trzeba o tym pamiętać. Gdyby zaproponowano nowe systemy ekonomiczne, ideolodzy trzech wielkich idei zmieniliby front w sprawach ekonomii, zależności od zgodności z ich myślowymi nawykami i przekonaniami.

Dla starożytnego Rzymianina o poglądach konserwatywnych społecznie np. Petroniusa czy Cidero, chrześcijaństwo było skrajną rewolucyjną lewicą. Tą tradycję rozumieli znakomicie Hume i Nietzsche. Dla (najprawdopodobniej) ateisty Hume’a rozpasana religia była oczywistą inspiratorką rewolucji np. tej purytańskiej z lat 40. i 50. XVII wieku w Anglii. Dla religianta (najprawdopodobniej kryptokatolika, bowiem katolicyzm i ateizm były tabu  w anglikańsko-kalwińsko-kwakiersko-deistycznej Brytanii XVIII wieku) Burke’a rewolucyjny był ateizm, czy antyklerykalizm, które ten mylnie utożsamiał. Burke tworzył swe wyobrażenia w oparciu o antyklerykalizm rewolucji francuskiej,i ten fakt w połączeniu z wytworzeniem się wówczas podziału na lewicę i prawicę spowodował utożsamienie prawicy, religianctwa i tradycjonalizmu w jednym. Tradycja europejska jest chrześcijańska, ale jest też antyczna. Wielu myślicieli antyku łączyło w sobie umiłowanie pewnych wolności z ateizmem. Tak było np. w przypadku Lucetiusa i Cicero. Jednocześnie byli oni też nieco konserwatywni społecznie, innowacje intelektualne nie powinny jak uważał Cicero naruszać struktury społecznej, nie na darmo był on szefem stronnictwa optymatów czyli patrycjatu strzegącego ścisłego cenzusu wyborczego i przywilejów tych „lepszych”. Taki republikański konserwatyzm, połączony z  liberalizmem obyczajowym i sceptycyzmem religijnym odnajdziemy też np. w XVIII-wiecznej Republice Zjednoczonych Prowincji Niderlandów, w której utrakalwińscy pastorzy popierali tendencje demokratyczne. Kler czasem pomagał w zachowaniu spoistości narodu – tej filozoficznej koncepcji wspólnoty powstałej na przełomie XVIII i XIX wieku, a czasem przeszkadzał, co w warunkach przenikania nacjonalistycznego myślenia do liberalizmu, konserwatyzmu i socjalizmu w XIX wieku, prowadziło do wykształcenie się klerykalnego (Hiszpania, Polska), lub antyklerykalnego etosu narodowego (Czechy, Francja), który zwykle próbuje zawłaszczyć lokalny konserwatyzm, zwłaszcza w przypadku klerykalnego etosu narodowego.

Bóg to prawica, lud to lewica? Niekoniecznie. Bardziej od intelektualnych założeń liczą się wnioski, a do konserwatywnych społecznie wniosków dochodzili zarówno religianci jak i sceptycy. Konserwatywny społecznie, choć liberalny obyczajowo był ateista Hume, choć akceptował on nadejście ery kapitalizmu. Konserwatywny społecznie i w dodatku niechętny kapitalizmowi, był deista, libertyn i orędownik interesów szlachty Bolingbroke. Antyczny patrycjuszowski konserwatyzm oparty na pięknie, sile, prawdzie, i odwadze  chciał wskrzesić miłośnik antyku i wróg chrześcijaństwa Nietzsche (w opozycji do chrześcijańskiej idei męczeństwa i poniżenia).

Dość typowa do dziś jest  postawa „prawicowego wolterianina”. Voltaire był umiarkowany we wszystkich zagadnie niech społecznych z wyjątkiem politycznej władzy religii, którą chciał obalić. Jako przekonany deista dystansował się od ateizmu uważając, że ateistami mogą być filozofowie jak byli nimi Diderot i Holbach, lecz rzeczą niebezpieczną byłoby, gdyby tak samo ateistyczny był lud. Voltaire był także mocno konserwatywny społecznie usiłując godzić ideał szlachcica, czy raczej gentlemana z ideałem intelektualisty, nie wyobrażał sobie, by z jednej strony demokratyzm i ateizm  z drugiej mogły okazać się konstruktywne społecznie. Mylił się podwójnie. Po pierwsze zapomniał, że jego mistrz Bayle dowodził, że religia nie stanowi żadnych hamulców przeciw kryminogennym skłonnościom ludu, jak i o samym fakcie, że religijność ludu często bywa bardzo fasadowa, choć zapewne nie sądził, ze lud jest w stanie pojąć coś więcej niż wyuczone formułki. Jego postawa wynikała wiec ze sceptycyzmu i rezygnacji, i nie miała wiele wspólnego z typowo feudalną afirmacją tego iż każdy powinien znać swoje miejsce w szeregu, by wszyscy byli szczęśliwi (jak widzimy np. w myśli neofeudałą i konserwatysty Karla von Hallera). Niemniej jednak taka postawa kiedy religijny sceptyk w imię ładu społecznego afirmuje religię przetrwała do dziś, czego przykładem może być XX-wieczny zwolennik monarchii katolickiej, ateista Charles Maurras czy w dzisiejszej Polsce prof. Wolniewicz. Wielu deistów i sceptyków także afirmuje religię jako strażniczkę ładu społecznego (jak np. Janusz Korwin-Mikke w Polsce). Ten sposób myślenia ma wielką tradycję. Monarchowie oświeceni traktowali religię instrumentalnie uważając, że wierzącymi rządzi się łatwiej, co wynikało także z faktu, iż nie wiedzieli jakby się rządziło niewierzącymi, a rewolucja francuska, której przywódcy często tępili ateizm (np. Robespierre) wydała im się przede wszystkim skutkiem odejścia od wiary i spuszczenia ludzi z klerykalnego łańcucha. Taka postawa dostosowywania ideologii religijnej do potrzeb państwa doczekała się już mnóstwa krytyków, z drugiej strony w odniesieniu np. do obecnej arabskiej wiosny katoliccy konserwatyści skłonni są temperować religijny entuzjazm muzułmanów tej części świata, co stoi w sprzeczności z ich przekonaniem o stabilizującej roli religii, ale zawsze można powiedzieć, iż istnieją religie „właściwe” i „niewłaściwe”. Katoliccy konserwatyści nie widza zwykle wspólnego mianownika między ich próbami rechrystianizacji państwowych instytucji, a islamskim sprowadzaniem religii i polityki do jednej całości, podkreślając wolnościowe jakoby aspekty chrystianizmu (np. Thomas Woods).

Dziś nie brak społeczeństw zdominowanych przez światopogląd ateistyczny, lub sceptycyzm religijny (Francja, Holandia, Szwecja, Czechy, Kanada, Wielka Brytania itd.) a jednak nie dochodzi tam do jakichś aktów politycznego rozpasania i rozpadu struktur politycznych. Elity polityczne nie są wprawdzie zamknięte na nowych ludzi, jak przystało na założenia społeczeństwa otwartego, lecz ich autorytet nie jest zwykle kwestionowany, podobnie jak konieczność istnienia rządu, administracji, elit, a nawet tzw. autorytetów moralnych. W takich warunkach argumenty zarówno prawicy religijnej jak i prawicowych wolterianów trącą intelektualną moc i zaczynają pachnieć interesownym sekciarstwem. Ateiści istnieli już w wieku XVII i XVIII i już wtedy mieli oni bardzo urozmaicony światopogląd religijny. Zdarzali się wśród nich republikanie  (Spinoza, Diderot), zwolennicy monarchii absolutnej (Hobbes), czy monarchii konstytucyjnej w stylu angielskim (Holbach, Hume, Toland). Ta ostatnia grupa tj. konstytucjonaliści mogą być identyfikowani jako liberałowie, z racji obrony konstytucyjnych praw jednostki, lecz jednocześnie stanowili oni reformistyczną prawicę  wobec utopijnych republikanów typu Rousseau (nota bene wierzącego kalwinisty) czy van der Endena.

W XIX wieku było mnóstwo wybitnych pobożnych liberałów (Guizot, Gladstone) czy pobożnych socjalistów (Lammenais, Carlyle), z których pierwsi atakowali kapitalistyczne porewolucyjne status quo, a drudzy je atakowali, często korzystając z konserwatywnego arsenału argumentów (co ciekawe i Lammenais i Carlyle byli przez jakiś czas konserwatystami, co dowodzi wspólnej utopijnej bazy socjalizmu i konserwatyzmu). Liberałowie nie stali się jednak konserwatystami dlatego, ze liberalizm zwyciężył. Popierają oni prawa jednostki, jak słusznie zauważa Hayek, dlatego, ze są dobre, a nie dlatego, że stanowią element tradycji, choć w tradycyjnie oświeconych USA łatwo o pomyłkę, która skutkuje m.in. wykoślawieniem amerykańskiego liberalizmu Niemniej jednak prawica to nie tylko konserwatyzm, ale także obrona celowości istniejących instytucji, stąd w różnych państwach na prawicy w parlamentach zasiadają rozmaite koalicje konserwatystów chrześcijańskich, chadeków (często głoszących de facto lewicowe postulaty), prawicowych wolterianów, klasycznych liberałów i liberałów rewizjonistycznych. Prócz pierwszych dwóch wymienionych grup nie brak w nich ateistów, a już na pewno nie brak deistów i sceptyków religijnych, stąd kłótnie na przykład między nie-chrześcijańskimi społecznie brytyjskimi czy holenderskimi konserwatystami i klasycznymi liberałami, a ich odpowiednikami np. w Polsce i USA. W Holandii prawicę tworzą dziś oświeceniowi liberałowie walczący z postmodernistyczną multikulturalną (pro-islamską) lewicą, podobnie zaczyna być i w innych państwach. W takim świecie ateista i skruszony ex-trockista Christopher Hitchens też był swego rodzaju prawicowcem (oczywiście raczej prawicowym liberałem niż konserwatystą), chwaląc w imię walki o swobody jednostkowe, atak USA na Irak.

Oczywiście chrześcijańscy konserwatyści twierdzą często, że tylko oni są prawdziwą prawicą, de facto twierdząc, iż cokolwiek zrobią, będzie to prawicowe. Tak to jednak nie działa. Projekty takie jak na przykład ogłoszenie Chrystusa królem Polski są rewolucyjne, a nie konserwatywne, bo nie mają nic wspólnego z polską tradycją polityczną. Warto pamiętać na przykład o rewolucji jaką wspólnie przeprowadzili komuniści i islamiści w Iranie (potem pierwsi zwrócili się przeciw drugim) przeciw oświeconej monarchii absolutnej szacha, który posłusznym gwarantował sporo swobód. Pamiętajmy też o całym wielkim świecie Azji i Afryki, który nie uznaje europejskich koncepcji podziałów politycznych, w tym i o ateistyczno-panteistycznych Chinach (z ich konserwatywnym ateistycznym konfucjanizmem) i animistycznej Japonii, gdzie bez jedynego bóstwa istnieją prawdziwe: prawica, centrum i lewica. W Japonii liberalne gazety lubią „bluźnierczo” żartować z obyczajów cesarskiego dworu, ale to nie dlatego są liberalne, lecz dlatego, że wspierają tam szanse samorealizacji jednostek, w tym emancypacyjne dążenia kobiet, które w porównaniu z Zachodem nadal tam raczkują. To, że zorganizowana religia te dążenia próbuje często tłamsić to inna sprawa.

Prawica laicka, a nawet ateistyczna istniała więc zawsze, od starożytności do dziś, może z przerwą na tysiąc lat teokracji średniowiecznej, w czasie której rolę państw przejęli de facto feudałowie, więc dialogi tradycji, wolności i równości powinny być chyba rozpatrywane w skali mikro, tj. konkretnych dóbr szlacheckich. Pobłażający chłopom szlachcic mógłby próbować zostać choć po części liberałem w ramach tego nieliberalnego hierarchiczno-kolektywistycznego systemu politycznego jakim jest feudalizm. Dziś prawica laicka jest coraz częstszym zjawiskiem, odkąd postmodernizm i multikulturalizm (w odróżnieniu od postmodernistycznych liberalne wartości nie akceptują relatywizmu, konserwatyzm ma tu nieco większą tolerancję, dlatego Habermas po części słusznie oskarżał postmodernistów o konserwatyzm)  atakuje zarówno wartości konserwatywne, jak i liberalne, które czasem, jak np. w USA są ze sobą nierozerwalnie związane.

 

 

 

 

 

  1. Mutacje ideologii w zależności od warunków zewnętrznych na  przykładzie liberalizmu.

 

 

 

Ideologie są ponadczasowe i działają  w zmieniających się warunkach, więc manifestują się na rozmaite sposoby. Najlepiej widać to na przykładzie myśli liberalnej, ponieważ  ma ona bardzo wiele odmian prawicowych i lewicowych a także takich które wymykają się jednoznacznej ocenie. Często nawet inteligentni i wykształceni ludzie mają problem z definiowaniem liberalizmu i z rozpoznaniem liberalnej ideologii i programu. Przyczyna może leżeć w praktycyzmie liberałów, którzy utylitarnie dostosowują swą ideologię do zaistniałych warunków i rzadko demonstrują postawę dogmatyczną. Liberalizm często miesza się z innymi ideami i ideologiami, co powoduje trudność w rozpoznaniu, co w danym programie politycznym czy społecznym jest liberalne, a co np. demokratyczne, libertariańskie, nacjonalistyczne itd.  Jeden z moich korespondencyjnych znajomych o orientacji konserwatywno-liberalnej, zapytał mnie raz  czy konfederatów barskich można nazwać liberałami. Sam skłaniał się ku takiemu wnioskowi, podkreślając iż można ich uznać za reprezentantów państwa-minimum (a więc anty-totalitarnego), mimo używania konserwatywnych haseł. Dla mnie barzanie to przede wszystkim ultrakatoliccy konserwatyści chcący utrzymać demo-anarchię szlachecką. Sedno problemu tkwi jednak w tym, kto był bardziej liberalny; oni czy niechętny im Stanisław August. Mój rozmówca doskonale rozróżniał demokratyzm od liberalizmu, jak również zdawał sobie sprawę z nieco anachronicznego charakteru tej kwestii, ale sam temat jest intelektualnie ciekawy, w końcu nawet konfucjanizm uznajemy za liberalny, bo zalecał, by władca był tolerancyjny, a jednocześnie konserwatywny, bo zalecał ludowi posłuszeństwo wobec tego władcy, nie wiedzę więc powodu, dla którego barzanie mieliby się mniej nadawać do tego typu rozważań.

Trzeba wyraźnie powiedzieć, że liberalizm po pierwsze nie ma wiele wspólnego z demokratyzmem. Ideologia liberalna może być rozwijana zarówno w warunkach (para)demokratycznych (Locke), jak i monarchistycznych; w monarchii absolutnej (Montesquieu, Voltaire), czy konstytucyjnej (Tocqueville, Bastiat), a także w innych ustrojach. Liberalizm można wprowadzać drogą demokratyczno-konstytucjonalną (wigowie, żyrondyści, ojcowie założyciele USA), odgórną – przez monarchę (liberalne elementy józefinizmu i polityki Fryderyka II czy Gustawa III), a nawet dyktatorską (elementy liberalne programu markiza de Pombal, czy wolnorynkowe reformy raczej antyliberalnego w innych kwestiach Pinocheta). Liberałowie mogą być monarchistami (Voltaire), zwolennikami rządów arystokracji (Tocqueville) lub demokratami (Thomas Paine), elitarystami lub egalitarystami, uznają bowiem jedynie naturalną pierwotną równość człowieka, którą korygują zdolności i siły jednostki konkurującej z innymi jednostkami. Monarchizm i demokratyzm oraz elitaryzm i egalitaryzm mogą być dla liberałów środkiem do urzeczywistnienia celu jakim jest wolność jednostki.

Rdzeniem ideologii liberalnej jest nacisk na to co indywidualne, na dobrowolność, na samodzielność i samorealizację jednostki, na ułatwienie jej działania w świecie, na jej życie wewnętrzne, sumienie i osobiste przekonania. Dlatego liberalizm zawsze zwrócony jest przeciwko totalitaryzmowi, naciskom społeczności na jednostkę, nadmiernej ingerencji w jej życie ze strony rządu, rodziny, sąsiadów, kapłanów, i przeciw siłowemu wyrównywaniu społeczeństwa, różnorodność jest bowiem, jak pisał Anatol France, córką wolności. Zazwyczaj liberalizm jest też zwrócony przeciw nacjonalizmowi, ponieważ dla liberałów liczy się postępowanie i potencjał jednostki, a nie jej narodowość. Czasem liberałowie odwołują się taktycznie do elementów idei nacjonalistycznej, jak brytyjscy wigowie początku XVIII wieku do ideału true-borne Englishman, naszkicowanego przez Defoe’a, podczas gdy konserwatywni torysi reprezentowali arystokratyczny kosmopolityzm, zwykle jednak nacjonalizm jako ideologia masowa jest uważana za liberałów za wrogą, np. w Rosji XVIII i XIX wieku to nacjonaliści-ksenofobi tacy jak Szczerbatow i Dostojewski reprezentowali konserwatyzm, m.in. dlatego, że liberalizm był tam ideą importowaną. Nacjonalizm za to znakomicie współgra z demokratyzmem- inną ideologią masową. Wspomnijmy choćby radykalnych narodowców-demokratów-masonów włoskiego risorgimento. Nacjonalizm i agresywny patriotyzm umacnia demokrację promując solidaryzm społeczny, którego ubocznym produktem bywa powszechna ksenofobia, natomiast liberalizm może jedynie stracić swoją treść, gdy doda się do niego za dużo nacjonalizmu i demokratyzmu. Do liberalizmu często bliżej jest członkom elity niż masom, gdyż mają oni zwykle mniej ksenofobiczne spojrzenie na świat, i są skoncentrowani na uniwersalnych wartościach.  Między innymi dlatego w latach 20. i 30. XX wieku liberalizm  przegrał w krajach pogrążonych w kryzysie i związanym z nim gniewie.  Nacjonalizm jest wprawdzie pochodną oświeceniowego wychowania patriotycznego (np. takiego jak w józefińskiej Austrii) opozycyjnego wobec nauczania kontrolowanego przez kler, ale to nie czyni z niego sojusznika liberalizmu, liberalizm zawiera nacisk na jednostkę, a nie na masy.

Termin „demokracja liberalna", oznacza  tyle, że w tego typu demokracji, kary za krytykę władz są stosunkowo łagodne. Ideowi wrogowie systemu prędzej zostaną wyśmiani, niż ukarani, lub zmuszeni do milczenia. Liberalizm bardziej realizuje się przez wpływ opinii publicznej i satyrę niż przez aparat przymusu, z którego liberałowie korzystają w ostateczności. Herbert Spencer w XIX wieku mocno krytykował swych kolegów, wigów/liberałów brytyjskich za nieliberalne narzucanie liberalnych wartości i nieliberalne kontrolowanie życia obywateli — w stylu Tudorów[8]. Nigdzie jednak nie jest napisane, że liberalizm odżegnuje się od promowania własnego systemu wartości, przykładem tego może być hasło „państwa neutralnego światopoglądowo" — czyli państwo, w którym jednostka nie manifestuje swych przekonań religijnych czy ideologicznych, które tak naprawdę jest modelem państwa popierającego liberalny postulat tolerancji.

Powszechnie za ideał liberałów ograniczenie funkcji państwa do roli „nocnego stróża" czyli „państwa-minimum", o czym pisali (nie używając tej nazwy) w końcu XVIII wieku i przez cały wiek XIX Thomas Paine, regionalista Thomas Jefferson, John Stuart Mill i Spencer, podczas gdy konserwatyści tacy jak Samuel Johnson głosili, że każde rządy są „absolutne". Swoją drogą absolutyzm monarszy jest dziś zwykle rozumiany dziś na uproszczony sposób anglosaski, jako wtrącanie się króla w życie obywateli, zwłaszcza w sprawy sumienia, tymczasem absolutyzm monarszy pierwotnie  oznaczać miał nie  totalność, lecz wyłączność władzy królewskiej (Cardin Le Bret pisał, że władza królewska jest „niepodzielna jak punkt w geometrii"), a wiec absolutyzm i monarchia absolutna są opozycyjne nie wobec liberalizmu, lecz przywilejów administracyjno-sądowych szlachty i regionalizmu. Pierwsze reformy liberalne wprowadzali często monarchowie chcący zniszczyć podstawy wyjątkowej pozycji arystokratów, często zawierając sojusz z bogatym mieszczaństwem. Dążność wobec społeczeństwa otwartego, o którym pisał m.in. Popper jest cechą bardzo liberalną.   Liberalizm nie musi więc implikować ani antymonarchizmu  ani sprzeciwu wobec hierarchii. Monarchistą (wahającym się miedzy absolutyzmem a konstytucjonalizmem) był Voltaire i wielu innych oświeceniowców głównego nurtu.  Monarchistą-absolutystą i liberałem jednocześnie starał się być niedawno zmarły Erik  von Kuehnelt-Leddin, choć jego tezy o utracie wolności w związku z triumfem demokracji są często naciągane.  Nie brak jednak myślicieli wywodzących liberalizm od doktryn arystokracji walczącej przeciw absolutyzmowi, jak to czynili d’Argenson i Montesquieu.  Liberał nie musi też od razu popierać idei „państwa minimum", dlatego właśnie państwowi minimaliści — libertarianie, nie są typowymi liberałami. Liberalizm nie musi też podważać sztywnych podziałów hierarchii społecznej, byleby tylko możliwy był awans społeczny. Liberałowie cenią bowiem odwagę, przedsiębiorczość i siłę moralną jednostki o wiele wyżej niż przywileje rodowe.

Mówienie o konfederatach barskich jako liberałach i zwolennikach państwa minimum jest anachronizmem dlatego, że za czasów konfederacji barskiej, „najsroższe" i najpotężniejsze systemy monarchiczne i ich biurokracje były – jak na nasze standardy – bardzo prowizoryczne, a rząd był często nieobecny na prowincji (prowincje w dużym stopniu rządziły się same — rządzili tam feudałowie, rady miast, itd.,, monarchie nie miały nawet odpowiedników MSW, bo polityka oznaczała wówczas dyplomację + sprawy religijne + skarbowość).  Kolejny mit to mit o rozdętej biurokracji królewskiej tego okresu. Według Pierra Chaunu już w roku 1665 monarchia miała 46.247 urzędników „królewskich”, w tym 8.648 sądowych 4968 skarbowych 4245 poborców-płatników i ich kontrolerów, 27.327 niższych urzędników sądowych (woźni, strażnicy notariusze).  W XVIII wieku urzędników królewskich  było  60.000 (dla porównania pod koniec wieku XIX było ich 600.000, a więc 10 razy więcej[9]).  Parlament Paryża, czyli najwyższy sąd stanowił szczyt tej urzędniczej grupy dlatego jego opozycja wobec decyzji królewskich mogła być bardzo poważna[10]. W samych ministerstwach pracowników było wręcz kilkuset[11] Podobnie wyglądała równie słynna i równie w rzeczywistości skromna XVIII-wieczna biurokracja pruska[12]. Fakt posiadania przez Wielką Brytanię w połowie XIX wieku tylko około 30.000 urzędników państwowych,  skłaniał francuskiego liberała  Alexisa de  Tocqueville’a do stwierdzenia, że „mimo archaiczności brytyjskiego systemu politycznego, wolność i dostatek są tam lepiej zabezpieczone niż gdziekolwiek indziej[13]”, czy obawy Herberta Spencera nie powodują, że można nazwać anty-biurokratów liberałami, przeciwnie liberałowie XIX wieku często widzieli w biurokracji aparat liberalizujący społeczeństwo, przez np. państwową świecką edukację. Dzisiejsza ideologia państwa-minimum – libertarianizm (dziś nawet klasycznych liberałów w USA zwie się libertarianami, by odróżnić ich od socjalliberalnych „liberałów" z Partii Demokratycznej). Dziewiętnastowieczną biurokrację francuską wyśnili już fizjokraci i ekonomiści końca XVIII wieku wychowani w absolutyzmie i centralizmie ekonomicznym, choć już społeczni liberałowie , nie zaś rewolucjoniści w rodzaju Marata czy Dantona[14]. Biurokracja nie budziła więc sama w sobie tak negatywnych skojarzeń u większości dawnych  liberałów, pod tym względem Spencer był wyjątkiem. Ataki na biurokrację, jako na przejaw ucisku mają sens właściwie dopiero w naszych czasach, gdy urzędników liczy się w milionach. Mimo to dzisiejsi liberałowie czy to klasyczni jak np. Guy Sorman, czy  ci nieco socjalni jak Dirk Verhofstadt dbają o wolność jednostki, ale „państwo-minimum" nie jest dla nich dogmatem i na pomysły libertarian takich jak Hans Hoppe, Robert Nozick, David Boaz, pachną dla nich anarchią. Wprawienie nowoczesnego państwa w ruch wymaga biurokracji, a anarchia jest groźna dla wolności jednostek, zwłaszcza tych słabszych i łagodniejszych. Niewielu liberałów otwarcie postulowało wspomaganie silnych jednostek i  darwinizm społeczny, jak to czynił Herbert Spencer. Być może dzisiejszy anty-biurokratyzm czerpie bardziej z siedemnastowiecznych angielskich sporów o stałą armię, która mogłaby posłużyć królom do budowy monarchii absolutnej, niż klasycznego liberalizmu.

Dzisiejsi Libertarianie, zupełnie niehistorycznie, uważają siebie za jedynych spadkobierców wolnościowej tradycji Zachodu i obrońców wolnego rynku i prawa własności, oraz przymusowego opodatkowania, przyznając się do inspiracji zarówno liberalizmem jak i anarchoindywidualizmem. Niestety jednak polityka nie jest tworzona w próżni i pomysły ustrojowe np. Hansa Hermanna Hoppego sprowadzające się do swoistego gminowładztwa miałyby jak się zdaje nikłe szanse na pokojową egzystencję. Państwo libertariańskie byłoby może bogate ale słabe i narażone na ataki z zewnątrz i wewnątrz, pierwszy lepszy nielegalny związek zawodowy zmiótłby je i przywrócił ustawodawstwo socjalne. 

Podczas gdy konserwatyści zastanawiają się co konserwować i co przywracać, liberałowie zastanawiają się jak wzmocnić pozycję jednostki, stąd na przykład polityka edukacyjno-wychowawcza może wyglądać różnie; czy rodzic czy ministrowie mają decydować o programie szkolnym, czy dziecko należy tylko do rodziców, czy też trochę do społeczeństwa, państwa, czy do nikogo, czy mogą istnieć szkoły religijne. Ważne jest przy tym jak wygląda samo społeczeństwa; czy jest np. ateistyczne jak np. czeskie, czy katolickie jak np. polskie i jak bardzo jest patriarchalne czy indywidualistyczne, nikt nie powiedział bowiem, że liberałowie nie mają prawa promować swoich cnót takich jak indywidualizm i odwaga intelektualna. Z kolei Libertarianie najchętniej widzieliby likwidację szkół państwowych, chociaż przecież bardzo możliwe, że szkoły prywatne nie wychowywałyby ludzi o ich poglądach, lecz kontestatorów porządku libertariańskiego. 

Wbrew powszechnemu mniemaniu i oskarżeniom ze strony konserwatystów, liberałowie nie są moralnymi relatywistami, lecz wierzą w pewne niezmienne cnoty takie jak: indywidualizm, innowacyjność i różnorodność i ideały (wolność prasy, zgromadzeń i sumienia, niezależność osobista). Zwłaszcza obecnie możemy obserwować sprzeciw liberałów wobec relatywizmu postmodernistów i multikulturalistów. Liberałowie sprzeciwiają się (Melanie Philips) rozbijaniu społeczeństwa przez religijne szkoły i kształceniu dzieci danego etosu wyłącznie w jego własnym sosie kulturowym, przedkładaniu wiary, która dzieli społeczeństwo nad konstytucję która ma szansę ich łączyć (Ayaan Hirsi Ali, George Clooney), relatywizowaniu prawdy przez modnych filozofów w rodzaju Derridy (Neil Postman), a także   traktowaniu liberalnych wartości jako jedynie wykwitu kultury Zachodu, podkreślając, iż wolność jest stanem, a nie ideą, jest więc uniwersalna, a nie jedynie zachodnia (Dirk Verhofstadt), nadaje się więc dla wszystkich i żadne przepisy o religijnym czy patriarchalnym pochodzeniu nie mogą  przeważyć nad wolnością.

Liberalizm (oczywiście nie dotyczy to konserwatywnych liberałów) wojuje głównie z religią zinstytucjonalizowaną przejawiającą typowo polityczne ambicje, lub — jak pisał Christopher Hitchens — zorganizowaną, wiara prywatna, wyznawana w domu, liberałów nie razi. Nawet według wierzących liberałów, instytucje religijne powinny  być   wypchnięte ze szkół i urzędów (USA). Kiedyś jak w np. józefińskiej Austrii myślano by owe instytucje częściowo podporządkować państwu. Religie państwowe, o ile trzymają się z dala od edukacji i prywatności jednostek też mogą być tolerowane (Wielka Brytania, Dania). Jest więc liberalizm ideą pokrewną racjonalizmowi i humanizmowi, bowiem ogranicza religię w imię rozumu (zwalcza — jak pisał Pierre Manent — „polityczną władzę religii"[15]), choć jego zaczątki istniały już przed nowoczesnym racjonalizmem np. w postaci średniowiecznego indywidualizmu angielskiego. Tak samo jest z demokratyzmem, który powołuje się na rozum, i potrzeby ludzkie, ale istniał już za czasów wikingów.

Liberałowie nie są samobójcami, więc mimo ich generalnej sympatii dla emancypacji różnych grup społecznych, np. kobiet, będą przeciwni przywilejom dla nieliberalnie myślących grup społecznych, stąd ich obecny spór z multikulturalistami i radykalnymi demokratami, co do ustępstw wobec roszczeń mniejszości muzułmańskich w Europie.

Każda ideologia może zamienić się w pseudo-religię, jeśli zakłada nieuchronność zdarzeń, które muszą koniecznie doprowadzić do jakiegoś określonego końcowego stanu rzeczy, mającego dać ludzkości maksimum satysfakcji. Podłożem tego rodzaju myślenia jest chrześcijański czas pojmowany linearnie połączony z obietnicą kończącego dzieje zbawienia i założeniem związku między naszymi uczynkami a zbawieniem. Chrześcijański czas linearny, który zastąpił antyczny czas cykliczny (następujące po sobie ery złote, srebrne i brązowe), umożliwił wprawdzie bardziej historyczne spojrzenie na losy człowieka wskazując na niepowtarzalność zdarzeń, lecz koncepcja zbawienia kończącego dzieje i nadającego im sens leży u podstaw skłonności do szukania na siłę związków przyczynowo-skutkowych i ukrytego sensu dziejów. Prawdopodobnie, ma rację komik amerykański Jerry Seinfeld twierdząc, że lubimy książki, bowiem „jeśli chcemy nudnej długiej opowieści bez sensu, to mamy nasze życia…”. Racjonaliści twierdzą, że nie ma czegoś takiego jak sens życia w (post)chrześcijańskim znaczeniu, tj, ze nie ma absolutnego sensu życia. Jedyny sens życia jest subiektywny i dotyczy naszych bliskich i znajomych i naszego postępowania wobec społeczeństwa, za co jedyną nagrodą jest wzajemność uprzejmości i szacunku. Na wspólnej płaszczyźnie czasu linearnego i obietnicy zbawienia ukonstytuowały się obok mitu chrześcijańskiego, także liberalny tzw. wigowski mit historyczny i marksistowski mit związany z obietnicą ostatecznego zwycięstwa proletariatu. Oświeceniowy liberał markiz Condorcet pisał o nieustannym postępie, chociaż inny pra-liberał Immanuel Kant dowodził, że zachodzą także chwile regresu, i że o postęp trzeba się starać na bieżąco. Edmund Burke stworzył w końcu XVIII wieku tezę o doskonałości brytyjskiej konstytucji z 1689 roku, od której nic lepszego nikt już nie wynajdzie, jak słusznie zauważył racjonalistyczny autor Christopher Hitchens,  to samo właściwie dziś głosi Francis Fukuyama pod nazwą demokratyczno-liberalnego „końca historii”[16]. Liberałom, choć odwołują się do racjonalizmu, także zdarza się popadać w pseudo-religijny determinizm. Konserwatysta i autorytarysta Hegel próbował z kolei przechytrzyć i zneutralizować liberałów, zwłaszcza tych popierających wówczas demokrację, tworząc własny mit doskonałości pruskiej biurokracji i samego państwa pruskiego jako wcielenia idei wolności i rozumu. Marx stworzył podobny mit dla lewicy, który dodawał socjalistom i komunistom sił w walce o przyszłe rządy proletariatu.

Liberałowie popierają zwykle reformę, a rewolucja jest domeną lewicy, stąd w odniesieniu do rewolucji francuskiej w takich postaciach jak Condorcet czy La Fayette rozpoznajemy dziś liberałów, a w takich jak Robespierre – przodków dzisiejszej lewicy. Reforma może być też z konieczności promowana przez konserwatystów, warto pamiętać o zdaniu konserwatywnego Lampedusy: "coś musi się zmienić by wszystko pozostało bez zmian".

Najwięcej zamieszania pochodzi z redukowania liberalizmu do wolnego rynku. Wolny rynek nie jest absolutnym dogmatem liberalizmu, liberałowie bowiem są z zasady anty-dogmatyczni, co stanowi ich siłę. Oczywiście wyrażą sprzeciw wobec ciągłego interwencjonizmu. Liberałowie nie muszą widzieć problemu, w dawaniu pieniędzy na rozruch gospodarki, ale chodzi im nie o redystrybucję dóbr lecz o stymulowanie pomysłowości i zaradności jednostek. Konserwatywni wolnorynkowy, często będący też sceptykami wobec demokracji, zwani są dziś konserwatywnymi liberałami wywindowali ten jedyny element programu liberalnego — wolny rynek — na piedestał i zrobili z niego absolutny dogmat, zapominając o społecznym wymiarze liberalizmu, który łączy się – choćby w pismach Locke’a – nierozerwalnie z wolnością ekonomiczną. Niedawno zmarły słynny ekonomista i liberał ekonomiczny  Milton Friedmann świat już od dawna nieprzerwanie oddala się od wolności[17], tego rodzaju zdanie mógł wypowiedzieć, ponieważ uznał wolność ekonomiczną, za główną składową wolności w ogóle. To podejście raczej libertariańskie, niż liberalne. Ze swej strony typowi konserwatyści też często, choć nie zawsze, uznają wyższość wolnego rynku nad innymi formami gospodarowania, co zwłaszcza w warunkach amerykańskich utrudnia odróżnienie konserwatysty od nieco bardziej prawicowego liberała. Dodatkową trudność stanowi to, że wolny rynek jest tak naprawdę kolejnym nieosiągalnym do końca ideałem.

Dziś Istniał wprawdzie historycznie arystokratyczny liberalizm (Montesqueiu, Tocqueville), ścierający się z absolutystyczno-królewskim (d'Argenson, Voltaire) i demokratycznym (Adam Smith, Thomas Paine, John Locke), lecz trzeba pamiętać, że np.  Montesquieu bronił przywilejów arystokracji i parlamentów jako hamulca dla roszczeń władzy królewskiej, a więc traktował te przywileje szlacheckie według kategorii liberalnych, a nie tradycjonalistycznych (inaczej niż np. Boulaivilliers, który zresztą był przeciwny zrównywaniu praw szlachty urzędniczej, do której należał Montesquieu, ze szlachtą miecza). Liberalizm zawsze żąda społeczeństwa otwartego na awans społeczny i docenianie potencjału twórczego jednostki, oraz jej naturalną dobroć (Kołłątaj, Popper).

Wracając do pytania mojego znajomego o to, czy konfederaci barscy byli w jakiś sposób liberalni? Niewątpliwie byli zwolennikami państwa minimum, choć wtedy każde państwo takie było — według dzisiejszych standardów. Domagali się zmian, ale w dużym stopniu chcieli utrzymać nieliberalne elementy ustroju Rzeczpospolitej. Nie chodzi tu o cenzusowość demokracji szlacheckiej ani w sensie negatywnym, ani pozytywnym, ponieważ cenzusowość popierało wielu liberałów przerażonych ignorancją mas (np. Benjamin Costant), a w czasach barzan była ona naturalna. Chodzi natomiast o ultra katolicyzm barzan, ich ksenofobiczną postawę wobec francuskiej mody i nowoczesnej ekonomii i nauki,  i  ich pochwałę poddaństwa i feudalizmu. Nie chcieli nawet przejść na czynsz w transakcjach z chłopami, a przejście na czynsz wymuszały wówczas monarchie absolutne oświecone, które bynajmniej nie tylko pod tym względem były liberalne. Czynsz i zniesienie poddaństwa oraz przywiązania do ziemi umożliwiały czynnik dobrowolności umów lennych, a ultrakatolicyzm wykluczał wyznawanie światopoglądu naukowego spokrewnionego z wartościami liberalnymi (wolność nauki i światopoglądu).  Jeśli chodzi o wolnorynkowość, to nie przypominam sobie by barzanie popierali wolny handel zbożem, czy zniesienie cechów. To raczej  August wdrażający reformy zbliżające Polskę do Europy i typowego dla niej kosmopolitycznego indywidualizmu, patron reform gospodarczych Tyzenhauza reprezentował liberalizm, oczywiście jego protektorki carycy Katarzyny III już nie można określić jako władczyni liberalnej, i to nie tylko ze względu na surowość jej rządów i carskiej cenzury, ale dlatego, że po niemal po heglowsku oszukała ona Voltaire’a i Diderota, że zamierza się kierować jakimikolwiek swobodami poddanych, co odczuli boleśnie pierwsi rosyjscy liberałowie Nowikow i Radiszczew. Oczywiście w przypadku Stanisława Augusta, Katarzyny II i konfederatach barskich możemy co najwyżej mówić o przykładach liberalnych posunięć, a nie o liberalnych przekonaniach, nie posługiwali się oni bowiem liberalnymi terminami.

Wracając do barzan, mój znajomy, zauważył, że to konserwatyście bardziej nie po drodze z nacjonalizmem niż liberałowi, tak naprawdę jednak nacjonalizm zawsze jest ciałem obcym dla obu tych ideologii, jedyna różnica polega na tym, że konserwatyzm, w odróżnieniu od liberalizmu, musi zawierać pewną dozę elitaryzmu. Obie ideologie nie mają wiele wspólnego z hasłami suwerenności ojczyzny i ideą racji stanu, co najwyżej mogą z nimi współegzystować (nie unikając wewnętrznych napięć). Liberalizm sam w sobie nie implikuje ani poparcia dla buntów jako takich (co innego jeśli buntownicy są liberałami), ani dążenia do zmniejszenia władzy królewskiej (chyba, że monarcha depcze np. wolność sumień), czy władzy arystokratów, ani zresztą do ich zwiększenia. Liberałom chodzi o naturę władzy i styl rządów, a nie o prerogatywy, chodzi im o odpowiedni odstęp między obywatelem/poddanym a rządem i o prywatność, a nie o formę rządu. Mój rozmówca zauważył także, że „w Polsce tradycjonalizm jest antykonserwatywny", mając zapewne na myśli sarmacki kult powstańczy, lecz ten wniosek jest niestety błędny. Tradycjonalizm musi być konserwatywny inaczej nie byłby tradycjonalizmem, natomiast tradycja może zawierać wiele elementów liberalnych, a nawet socjalistycznych (Stephen Clarke pisał o Francuzce, której rodzina tradycyjnie głosowała na komunistów, choć w sumie nie mieli specjalnie lewicowych poglądów).

Ojcami założycielami liberalizmu byli: Locke — ojciec „sfery prywatnej" i obrońca prawa własności, Voltaire — piewca wolności przekonań i Kant, autor hasła: „postępuj tak jakbyś chciał by twoje postępowanie stało się obowiązującym prawem". Od ich czasów upłynęło wiele czasu, ale nadal można odróżnić podróbkę od oryginału. Liberalizm może panować pod każdym ustrojem , o ile nie jest to ustrój, w którym panuje skrajny rasizm czy ostry nacjonalizm , teokracja, lub inne ograniczenie jednostki (monopole, system plemienny, niemożność awansu). Co teraz zrobią liberałowie w obliczu szariatu? „Liberalnie" (w pacyfistyczno-nieingerujacym rozumieniu Spencera) poddadzą się propagandzie islamskiej, czy nieliberalnie obronią liberalizm? Zobaczymy.

Liberalizm zakłada, że człowiek jest wystarczająco silny i wytrwały, a także na tyle rozsądny dobry, by móc stworzyć zupełnie nowy stabilny system polityczny, który może się zmieniać, lecz w ramach obowiązujących skodyfikowanych praw. Liberał patrzy przede wszystkim w przyszłość.

 

 

 

  1. Konserwatyzm – koncepcja i odmiany.

 

 

 

W tym miejscu, gdzie mowa o zdolności człowieka do przeprowadzania radykalnych reform politycznych konserwatyzm najbardziej koliduje z liberalizmem, stąd za założyciela nowoczesnego konserwatyzmu uważa się krytyka radykalnego oświecenia francuskiego i rewolucji francuskiej, Edmunda Burke’a, choć poszczególne elementy konserwatywnego myślenia są znacznie starsze. Konserwatyzm broni porządku polityczno-społecznego w oparciu o szereg wartości takich jak: religia, naród, państwo, rodzina, hierarchia, autorytet, a w odniesieniu do socjalizmu także własność prywatna. Konserwatyzm sprzeciwia się też indywidualizmowi i racjonalizmowi. Trzeba pamiętać, że konserwatyzm nie obejmuje całego spektrum poglądów uważanych za prawicowe. Na prawo od konserwatyzmu sytuuje się czasem różnego typu tradycjonalizmy chrześcijańskie, propapieski ultramontanizm i monarchiczny legitymizm, na lewo zaś tzw. „klasyczny liberalizm” czyli  ideę państwa minimum, amerykański neokonserwatyzm,  a czasem także niektóre ideologie wodzowskie lub totalitarne takie jak frankizm, faszyzm i nazizm.

Badacz konserwatyzmu i liberalizmu, Ryszard Skarzyński pisze, że problemem z jakim zmagać się musi każdy badacz konserwatyzmu, są z jednej strony występujące uprzedzenia wobec słowa konserwatyzm, kojarzącego się czasem głównie z zacofaniem i ciemnotą, a z drugiej częstym klasyfikowaniem jako konserwatystów, tych wszystkich, którzy sami nazywają się konserwatystami. W USA za konserwatystów uchodzą często wszyscy zalecający pewną dyscyplinę obywatelską (np. Jesse Jackson będący przecież wodzem rewolucji dla uzyskania praw obywatelskich), zwolennicy rozwijania amerykańskiej potęgi militarnej (np. Jimmy Carter, który jako reprezentant Demokratów, ideowo reprezentuje socjalliberalizm lub socjaldemokrację), lub zwolennicy cenzury pornografii, czy twardy kurs wobec narkomanów[18]. Nie każdą jednak zachowawczą postawę polityczną można kojarzyć z konserwatyzmem. Jak pisze Skarzyński, Stalin nie był konserwatystą, choć zachował główną spuściznę marksizmu-leninizmu. Konserwatysta zakłada możliwość istnienia pewnego ideału politycznego opartego na średniowiecznym przekonaniu, że świat od boga, i w zależności od tego czy jego poglądy mają odzwierciedlenie w rzeczywistości politycznej, przyjmuje postawę zachowawczą lub radykalną i rewolucyjną. Wizja konserwatysty jest jednak, przynajmniej w założeniu anty-utopią, bo nie przyznaje człowiekowi  pozycji kreatora rzeczywistości politycznej i nawiązuje do tego co wypróbowane (np. społeczeństwa średniowiecznego, które było zorientowane na przeszłość i wzorowało się na niej).

Konserwatyzm od początku jest doktryną walki, ideologią i antyideologią jednocześnie. Konserwatysta stara się wyłowić to co „naturalne” w funkcjonowaniu świata uznając autonomię rzeczywistości, i krytykując jednocześnie autonomię jednostki chcącej zmieniać świat. Rozum uważają konserwatyści za główne źródło politycznego chaosu[19], a korzystanie z niego w procesie budowania świata konserwatyście wydaje się przejawem ludzkiej pychy. Nieufność wobec ludzkiej ambicji tak samo jak czas linearny jest przejawem post-chrześcijańskiego myślenia. Konserwatywny katolik Vaclav Havel mówił o naszej cywilizacji, jako o „cywilizacji pychy",  choć równie dobrze, można by uznać, że  to średniowiecze wykazywało się pychą duszy gardzącej ciałem i umysłu, który udawał, że wie czego chciałby bóg. Ten sam mit postchrześcijański widoczny jest też w kulturze masowej. Wspomnijmy choćby hollywoodzkie filmy, które pokazują jak „Titanic" czy „Hindenburg" płoną niczym przekłute balony dumy techników. Zupełnie jakby optymizm miał na nas sprowadzić nieszczęście. Czasem niektórzy liberałowie również ulegali temu złudzeniu. Ryszard Skarzynski dzieli konserwatyzm na: organiczny, według którego każdy człowiek ma swoje miejsce, przywileje i obowiązki, które określane są przez wartości wyznawane przez wspólnotę, ma poczucie wolności, lub raczej jej złudzenie jakby chcieli liberałowie i marksiści, dzięki akceptacji innych, metafizyczny – koncentrujący się na woli boskiej, której przejawem jest jakoby świat realny, a depozytariuszem kościoły, zwł. Kościół Katolicki), społeczno-kulturowy, kładący nacisk nie tyle na boga, co na ciągłość i trwanie społeczeństwa, który akceptuje pewną dynamikę zmian, każe wystrzegać się tych zbyt gwałtownych mogących wywołać kryzysy społeczne, decyzjonistyczny odwołujący się do sędziowskiej władzy papieża (wpływ ultramontanizmu, czyli przekonania o nieomylności papieża, które pojawiało się czasem w dawnych czasach w momentach kryzysu państw świeckich) lub/i dyktatora mającego odwrócić rewolucyjne ustawodawstwo liberalno-lewicowe[20]. Dwa ostatnie wymienione dotyczą czasów, gdy liberalizm, a potem socjalizm zmieniły już świat na swoją modłę (XIX-XX wiek). Według Skarzyńskiego można też mówić o konserwatyzmie status quo charakterystycznym dla czasów rządzącej kastowej arystokracji, która nie zamierzała  ustąpić pola czynnikom liberalnym (przełom  XVIII i XIX wieku), konserwatyzmie ewolucyjnym – uznającym zmiany, za coś naturalnego, lecz wrogiemu siłom emancypacyjnym, reformistyczny, którego wyznawcy próbują często przelicytować liberałów w dziele reform, i radykalny, pochodzący z nostalgii konserwatystów-pustelników nie umiejących się odnaleźć w demokratycznym świecie polityki masowej[21].

Tak zwany reakcjonizm jest zjawiskiem historycznym, który pojawiał się  razem z konserwatyzmem, jest jednak spontaniczny, i nie podparty filozoficznymi argumentami, podobnie prawicowy radykalizm, który  dzieli z radykalnymi konserwatystami niechęć wobec porządku demokratyczno-liberalnego, lecz nie stroni od polityki bieżącej i masowej, przeciwnie, chce poruszyć masy, pod swą kontrolą, mniej troszcząc się o spójność ideologiczną[22].  Konserwatyści nie-ewolucyjni, chcący odtworzyć pewien idealny stan polityczny z przeszłości, wcale nie muszą mieć identycznej wizji tego stanu, i zazwyczaj nie mają. Przykładowo w XVIII i XIX wieku niektórzy z nich upatrywali idealnego wzorca w monarchii absolutnej typu klasycznego, tj. nie oświeconej, lecz chrześcijańskiej, zwłaszcza katolickiej (Louis de Bonald), inni w neofeudalizmie (Henri de Boulainvilliers, Karl von Haller), lub papo-cezaryzmie – czyli odtworzenia roli papieża jako sędziego nad monarchami (Joseph de Maistre). W XX wieku coraz więcej było radykalnych konserwatystów, prawicowych radykałów, a w pierwszej połowie stulecia decyzjonistów popierających prawicowe reżymy autorytarne (np. Salazara w Portugalii czy Franco w Hiszpanii). W krajach anglosaskich od końca XVIII wieku przeważał konserwatyzm ewolucyjny nadzorujący raczej poczynania kreatorów politycznych niż starającym się je zatrzymać, dziś jest tak nadal zarówno w Wielkiej Brytanii, czy Australii lub Kanadzie, jak i w USA, gdzie rolę ewolucyjnych konserwatystów pełnią dziś po części tzw. neokonserwatyści, najczęściej byli liberałowie, marksiści lub trockiści, którzy popierają demokrację pośrednią starając się łączyć wysoki autorytet państwa z wolnością obywateli, podczas gdy tradycyjni amerykańscy konserwatyści (zwani dla kontrastu: paleokonserwatystami), zachowują sceptycyzm wobec demokracji, w której widzą "dyktaturę większości". Oczywiście dla kontynentalnych konserwatystów tradycjonalistycznych, ewolucyjny konserwatyzm nie jest żadnym konserwatyzmem, lecz jedynie prawicową odmianą liberalizmu. Tak uważa choćby współczesny polski konserwatysta Adam Wielomski, który twierdzi wręcz, że w postkomunistycznej Polsce ojciec konserwatyzmu ewolucyjnego Edmund Burke głosowałby zapewne na SLD[23]. Równie radykalnie Wielomski, stwierdza, że konserwatyzm niereligijny nie większego ma prawa bytu, choć przykładami konserwatystów niereligijnych mogą być Henry Bolingbroke i David Hume, a w późniejszych epokach Leo Strauss i Eric Voegelin. Jako tradycjonalista katolicki głosi on, że „rzeczywistością”, jakiej konserwatyści bronią przed porewolucyjną „nierzeczywistością” (po 1789 roku) i „schizmą bytu” jest w zasadzie średniowieczna christianitas. Bardzo typowe dla tradycjonalistów katolickich i konserwatystów chrześcijańskich jest to, że powołując się na Hegla, upatrują jedynej przyczyny rewolucji 1789 roku w wyparciu się boga, tymczasem nie ma jednej przyczyny rewolucji francuskiej.  Historycy wymieniają wśród owych przyczyn niezdecydowanie Ludwika XVI, niekorzystny traktat handlowy z W. Brytanią, uniemożliwienie kariery w armii nie-szlachcicom, brak popularności Ludwika XVI w armii (był gruby, ospały i nie dbał o linię), nieurodzaj i „zdradę” arystokracji, której część stanęła w awangardzie oświecenia. To jeszcze nie wszytko. Przy okazji warto nadmienić o rewolucji niderlandzkiej skierowanej przeciw liberalnej obyczajowo elicie tzw. „regentów” w 1787 roku, a więc dwa lata wcześniejszej od Francuskiej. Otóż tą rewolucję holenderską duchowni (kalwińscy) poparli twierdząc, że bóg jej chciał… Wyszukiwanie więc jednej przyczyny to szukanie na siłę diabła, który stoi za wszystkim co złe, typowe dla myślenia religijnego. Nie wszyscy jednak konserwatyści myślą w taki sposób, zwłaszcza konserwatyści anglosascy.

 Ten rozdźwięk między konserwatyzmem anglosaskim i kontynentalnym przypisuje się wpływowi reformacji i siedemnastowiecznych rewolucji angielskich (1642-1651 i 1688-1689), które spowodowały, że świat anglosaski już bardziej mieszczański i kapitalistyczny i mniej arystokratyczno-feudalny miał inne podejście do rewolucji francuskiej i innych rewolucyjnych wydarzeń europejskich (np. rewolucja niderlandzka, belgijska) rozpoczętych sto lat później. Wśród niektórych konserwatystów anglosaskich znajdziemy jednak i takich, którzy tęsknili do czasów sprzed reformacji, jak czynił to choćby Chesterton, łączący uwielbienie katolicyzmu z gminowładztwem i pewną dozą demokratyzmu.

Konserwatyzm, choć teoretycznie uniwersalistyczny i anty-nacjonalistyczny, nie tylko czasem flirtuje z dyktatorami prawicowymi jak Antonio de Salazar, ale ma często tyle odmian ile jest narodów, lub nawet więcej. Jest też „prorodzinny” i hierarchiczny jednocześnie, co skutkuje w warunkach postchrzescijańskich – poparciem patriarchalizmu i sprzeciwem wobec feminizmu i indywidualizmu, czy alternatywnych wobec rodzinnego trybów życia, a często nawet wobec alternatywnych modeli rodziny. Konserwatyzm nie ufa jednostce i często popiera silną władzę centralną, ale popiera także regionalizm i kulturę regionalną, stąd konserwatyści mogą cały czas balansować między etatyzmem i anty-etatyzmem, lub libertarianizmem i biurokratyzmem.

 

 

 

  1. Socjalizm – koncepcja i odmiany.

 

 

 

Socjalizm pojmowany w jego najpopularniejszej marksistowskiej wersji jest znacznie młodszy od liberalizmu czy konserwatyzmu. Taki socjalizm powstał na bazie rozczarowania emancypacyjnymi wynikami wdrożenia liberalizmu. Jednak przodków socjalizmu upatruje się w znacznie starszych pomysłach dotyczących społeczeństwa i państwa. Socjalizm i pokrewne mu koncepcje odwołują się, tak samo jak liberalizm do ludzkiej zdolności zmieniania świata  i do racjonalizmu, oraz utylitaryzmu, lecz w niektórych kwestiach socjalistom bliżej raczej do konserwatystów, a nie do liberałów, i nie jest tak jedynie dlatego, że Marx często poszukiwał argumentów antyliberalnych w pismach konserwatystów, lecz z przyczyn znacznie głębszych.

Z konserwatywnego punktu widzenia socjalizm oznacza mnożenie niepewnych i nieuprawomocnionych utopii, chociaż podobnie jak konserwatyści, socjaliści chcą stworzyć statyczny model ładu społecznego, w odróżnieniu od liberalnego modelu dynamicznego. Liberalizm społeczny podobnie jak ekonomiczna doktryna wolnego rynku zakłada wolną konkurencję jednostek równych według natury, lecz różniących się zdolnościami. Konkurencja ekonomiczna i społeczna łączą się zresztą w pismach Locke’a, co z pewnością ułatwia przyklejanie liberałom łatki żądnych zysku i pieniędzy krwiopijców. Dla konserwatystów państwo i tożsame z nim społeczeństwo jest produktem woli boskiej, lub tradycji, dlatego należy dokonywać w nim co najwyżej drobnych ulepszeń, dla socjalistów celem jest sprawiedliwość społeczna upatrywana w równości nie tylko naturalnej, lecz także faktycznej, a zwłaszcza materialnej, i nie mają oni oporów przed radykalnym planowaniem bardziej sprawiedliwych  systemów siłą własnych umysłów, jednak zwraca uwagę statyczność i idealizm wspólny konserwatyzmowi i socjalizmowi. Choć socjalizm jest anty-hierarchiczny, planiści idealnego społeczeństwa w pewnym sensie zajmują z definicji miejsce konserwatywnej arystokracji. Reasumując liberalny model to model racjonalistyczny i dynamiczny, konserwatywny – anty-racjonalistyczny i statyczny, socjalizm zaś racjonalistyczny i statyczny. W takim wypadku socjalizm znalazł by się w centrum między konserwatyzmem, a liberalizmem. Być może takie potraktowanie sprawy wyjaśnia dlaczego tak często tradycjonaliści traktują gospodarkę nie-liberalnie.

Socjaliści uważają za niesprawiedliwy zarówno klerykalno-hierarchiczno-klasowy świat konstruowany przez tradycjonalistów i konserwatystów, jak i dynamiczny świat liberalny, nie przekonuje ich bowiem koncepcja konkurowania jednostek, z których jedne są bardziej zdolne niż inne, ujmują się więc socjaliści za słabszymi i mniej zdolnymi. Socjalizm wywodzi się przede wszystkim od grupy filozofów i przedsiębiorców takich jak Robert Owen i Charles Fourrier, którzy chcieli zbudować świat bez ubóstwa. Z punktu widzenia socjalistów zarówno religia czy tradycja, jak i liberalna gra rynkowa, a czasem nawet demokracja w wydaniu liberalnym są uważane za pomysły klas posiadających, starających się utrzymać masy w ubóstwie lub posłuszeństwie. Z uwagi na ekonomiczne pochodzenie teorii socjalistycznych ubóstwo i posłuszeństwo są jakby tożsame (w liberalizmie właściwie tylko aspekt konkurencji jednostek łączy w sobie elementy filozofii społecznej i ekonomii). Mówiąc językiem marksistowskim „wyznawanie” liberalizmu przez proletariusza, nie mającego własności (Locke uznawał, że każda własność jest pochodną pracy, ale socjaliści uważali, że kapitalista kontrolujący środki produkcji pozbawia proletariusza tych owoców) to objaw fałszywej świaomosci klasowej, wykluczającej realną walkę o polepszenie warunków życia mas. W XIX wieku powstały marksizm, anarchizm i anarchosyndykalizm. Obecnie najsilniejszym politycznie spadkobiercą marksizmu jest socjaldemokracja, zakładająca reformę kapitalizmu, czyli ugrupowania promujące ustrój demokratyczny, laicki i interwencjonistyczny zarazem i demokratyczni socjaliści, którzy znajdują się na lewo od socjaldemokracji, ale na prawo od leninistów i komunistów. Komuniści oskarżali kapitalizm o wzmacnianie kastowości społecznej i wyzysku, i często odrzucając metody demokratyczne, starali się zbudować od nowa państwo oparte na gospodarce planowej. Socjaliści wierzą w to, że ustrój społeczny kształtuje nie tylko warunki w jakich żyje człowiek, ale i jego świadomość, stąd na przykład bierze się tendencja lewicowców do łagodzenia kar za popełnione przestępstwa, ponieważ w znacznym stopniu to społeczeństwo, mówiąc dzisiejszym językiem lewicy, „wyklucza” jednostkę i zmusza ją do dokonywania czynów zakazanych przez prawo. Kapitalizm miał, zdaniem historycznej lewicy, upaść z powodu swych wewnętrznych sprzeczności, i zgodnie z przewidywaniami Marxa miała nastąpić epoka socjalizmu. W dużym stopniu marksizm oparty był na obserwacji masowego zatrudnienia byłych chłopów w miejskich fabrykach, co zapoczątkowało powstanie nowej klasy społecznej, wówczas faktycznie musiało to wyglądać na zapowiedź wielkiej rewolucji nie tylko ekonomicznej, która była i jest bezsprzeczna, ale i społecznej. Rewolucja socjalistyczna jednak wybuchła w pierwszym rzędzie w krajach pozostających na etapie przedindustrialnym. Dziś istnieją antybiurokratyczny wolnościowy socjalizm, ekologiczny socjalizm, syndykalizm, a także socjalizm religijny w wersji np. chrześcijańskiej i islamskiej. Socjalizm i jego pochodne reprezentują dużą część poglądów zaliczanych do poglądów tzw. „starej lewicy”, za którą uchodzą socjaldemokraci, anarchiści, zieloni i komuniści, ale już nieco inny jest skład tzw. „nowej lewicy” powstałej w latach 60. XX wieku, obejmującej większość działaczy pacyfistycznych, ekologicznych, a także antyglobalistów, feministów i internacjonalistów. Nowa lewica znajduje się pod wpływem marksizmu kulturowego komunisty Antonio Gramsciego[24], który w pismach takich jak: Gli intellettuali e l'organizzatione della cultura (Intelektualiści i organizacja kultury), wydanym w 1949 roku, podkreślał potrzebę zmiany języka  dyskursu cywilizacyjnego na lewicowy, co miało być przyczynkiem do opanowania politycznej sceny przez partie lewicowe i co w pewnym stopniu nastąpiło po II wojnie światowej.

Ze względu na identyfikację raczej klasową a nie narodową socjaliści, i szerzej lewica sceptycznie się zwykle odnoszą do myśli narodowej i nacjonalistycznej, ale zdarzały się jednak przykłady łączenia obu ideologii masowych, zwykle w celach praktycznych. Stąd pochodzą liczne w naszych czasach próby zaklasyfikowania wszystkich totalitaryzmów jako prawicowych lub lewicowych, mimo iż istniały i takie i takie, a ich zbrodniczość był podobna.

Lewicowy anarchizm stanowi jakby lustrzane odbicie prawicowego anarchokapitalizmu i libertarianizmu, stad czasem te idee łączą się, jak np. w poglądach amerykańskiego lingwisty, filozofa i działacza politycznego Noama Chomsky’ego.

Radykalna prawica chętnie stosuje znacznie szerszą definicję socjalizmu. Nicolás Gómez Dávila uznawał na przykład, że świat stanowi arenę walki rozmaitego typu odmian lewicy[25], Oriana Falacci mówiła o prawicy jako o minionym zjawisku historycznym[26], a  w USA za socjalistę czasem uchodzi Barach Obama, którego poglądy można by określić najwyżej jako socjalliberalne nie odbiegające od średniej w Partii Demokratycznej.

 

 

 

  1. Konserwatyzm liberalno-socjalistyczny?

 

 

Powiedzieliśmy już, że można dość zręcznie łączyć elementy np. dwóch z trzech  omawianych ideologii, lub – co jeszcze prostsze łączyć jedna z nich z innymi ideologiami, lecz  trudno być jednocześnie konserwatystą, liberałem i socjalistą, chociaż Leszek Kołakowski uczynił pewien wysiłek, by pokazać, ze do pewnego stopnia jest to możliwe. Zacytujmy więc, najlepiej w całości jego tekst pod tytułem: „Jak być konserwatywno-liberalnym socjalistą? Katechizm[27]”:

„… Myślimy na sposób konserwatywny, sądząc:

1. Że nigdy nie było i nie będzie takich ulepszeń i usprawnień życia ludzkiego, które nie musiałyby być opłacane pogorszeniem pod innymi względami, i że z tej racji przy wszystkich projektach reform obowiązani jesteśmy zadawać sobie pytanie o ich cenę. Można to wyrazić inaczej: istnieją niezliczone zła, które się dają pogodzić, które więc w pełnych rozmiarach możemy jednocześnie cierpieć, a istnieją liczne dobra, które się wzajem wykluczają lub ograniczają, z których zatem nigdy nie możemy jednocześnie w pełni korzystać; społeczeństwo, gdzie nie ma żadnej wolności i żadnej równości, jest najzupełniej możliwe, nie jest natomiast możliwe społeczeństwo, gdzie jest pełna wolność i pełna równość zarazem. To samo odnosi się do zgodności między planowaniem i zasadą autonomii, między bezpieczeństwem i postępem technicznym. Mówiąc jeszcze inaczej: nie istnieje happy ending historii ludzkiej.

2. Że nie wiemy, w jakich rozmiarach rozmaite, z tradycji odziedziczone formy życia – rodzina, naród, społeczności religijne, rytuały – są ważne i są nieodzowne dla trwania i dla jakości trwania społeczeństw. Nie ma żadnych racji do mniemania, że niszcząc te formy lub piętnując je jako irracjonalne, mnożymy szanse zadowolenia z życia, pokoju, bezpieczeństwa i wolności; są natomiast liczne racje, by oczekiwać czegoś przeciwnego. Nie wiemy, co by się stało na przykład, gdyby zniesiona została rodzina monogamiczna lub gdyby tradycyjny obrzęd grzebania zmarłych zastąpiony został racjonalną eksploatacją trupów dla celów przemysłowych. W rzeczy samej, możemy racjonalnie spodziewać się jak najgorszych skutków.

3. Że oświeceniowy przesąd, wedle którego zawiść, żądza wyróżnienia, chciwość, agresywność, są tylko wynikiem wadliwych instytucji społecznych i zostaną razem ze zmianą tych instytucji zniesione, jest nie tylko w najwyższym stopniu niewiarygodny i sprzeczny z doświadczeniem (i jakże to, u diabła, powstały te wszystkie instytucje, skoro się tak sprzeciwiają autentycznej naturze ludzkiej?), ale zgubny w myśleniu społecznym. Spodziewać się, że można zinstytucjonalizować braterstwo, miłość i bezinteresowność, to tyle, co mieć już niezawodną receptę na despotyzm.

Myślimy na sposób liberalny, sądząc:

1. Że dawna zasada, wedle której zadaniem państwa jest troszczyć się o bezpieczeństwo, pozostaje w mocy. Pozostaje w mocy również wtedy, gdy pojęcie bezpieczeństwa rozszerza się tak, iż obejmuje ono nie tylko prawną ochronę osób i własności, ale także różne zabezpieczenia społeczne; że ludzie nie muszą głodować z powodu braku pracy albo z braku pieniędzy umierać na łatwo uleczalne choroby, że mają bezpłatne szkoły dla dzieci – wszystko to objęte jest pojęciem bezpieczeństwa. Żadną miarą jednak nie wolno mylić bezpieczeństwa z wolnością. Państwo zapewnia wolność nie przez to, że coś robi i coś reguluje, ale przez to, że nie robi nic i pozostawia różne dziedziny życia bez regulacji. W rzeczywistości bezpieczeństwo bywa pomnażane tylko kosztem wolności. Nie jest także bynajmniej zadaniem państwa czynić ludzi szczęśliwymi.

2. Że zbiorowości ludzkie zagrożone są nie tylko stagnacją, ale degradacją i w końcu śmiercią, jeśli są tak zorganizowane, że inicjatywa i wynalazczość jednostek nie ma już pola rozwoju. Można sobie wyobrazić samobójstwo ludzkości, nie można jednak – ludzkiego społeczeństwa mrówek, a to po prostu dlatego, iż nie jesteśmy mrówkami.

3. Że w najwyższym stopniu nieprawdopodobne jest przypuszczenie, iż w społeczeństwie, gdzie zniesione zostały wszystkie formy konkurencji, nadal działają konieczne bodźce dla twórczości i postępu. Wzrost równości nie jest celem samym w sobie, lecz tylko środkiem: innymi słowy, nie opłaca się w ogóle dążyć do zwiększonej równości, jeśli wynikiem miałoby być tylko ściągnięcie na dół tych, co lepiej się mają, nie zaś poprawa losu upośledzonych. Doskonała równość jest zaś sprzecznym wewnętrznie ideałem.

Myślimy na sposób socjalistyczny, sądząc:

1. Że, gdyby dążenie do zysku było jedynym regulatorem produkcji, dzisiejsze społeczeństwa byłyby zagrożone nie mniejszymi, a może większymi, chociaż innymi, katastrofami niż w wypadku, gdyby zysk był całkowicie wyeliminowany z czynników regulujących. Są dobre powody, by ograniczać wolność działań ekonomicznych w imię bezpieczeństwa większości i dążyć do tego, by pieniądz nie obrastał w pieniądz automatycznie; ograniczenie wolności powinno się jednak nazywać ograniczeniem wolności, nie zaś szczególną formą wolności.

2. Że jest obłudą i zamachem na zdrowy rozsądek wnioskować z niemożliwości doskonałego i bezkonfliktowego społeczeństwa, iż każda istniejąca forma nierówności jest nieuchronna i każda forma zysku usprawiedliwiona. Historiozoficzny pesymizm, z którego na mocy osobliwego rozumowania wynika, iż progresywny podatek jest hańbą i skandalem, jest równie podejrzany jak historiozoficzny optymizm, na którym zbudowany został archipelag Gułag.

3. Że należy sprzyjać dążeniu do społecznego nadzoru nad gospodarką, chociaż oznacza to nieuchronnie wzrost biurokracji; nadzór ten jednak nie będzie nigdy istniał bez demokracji przedstawicielskiej, stąd nieuchronnie myśleć trzeba, jak przeciwdziałać zagrożeniom wolności zawartym we wzroście tego nadzoru[28]….”

          Jak pisał Leszek Kołakowski, w ten sposób można by teoretycznie pogodzić trzy wielkie ideologie, ale w praktyce politycznej partia o tak skonstruowanym programie nie mogłaby obiecać żadnej istotnej zmiany politycznej, nie miałaby też nic do zaproponowania ludziom, którzy chcą być szczęśliwsi niż są obecnie.

 

 


[1] J. Locke, Dwa traktaty o rządzie, Warszawa 1992, s. VII.

[2] P. Hazard, Kryzys świadomości europejskiej 1680-1715, PIW Warszawa 1974, s. 40-42.

[3] T. Łysakowski, Konserwatyzm a zanik mózgu http://lysakowski.wordpress.com/2007/09/26/wiek-uprzedzenia-i-konserwatyzm Autor zaznacza, że chodzi mu głównie jako konserwatyzm jako postawę życiową, a nie ideologie, ale tak naprawdę nie da się na stałe oddzielić tych obu. Tak samo jak trudno oddzielić postawę oświeceniową od  Oświecenia rozumianego jako nurt intelektualny.

[4] Obecnie wielu niewierzących żołnierzy armii USA prowadzi kampanię udowadniania, że ateiści w okopach pozostają ateistami.

[5] Określenie pochodzące od ultrakatolickiego publicysty Tomasza Terlikowskiego.

[6]vide: P. Johnson, Intelektualiści, Warszawa 1988, s. 167-168.

[8] H. Spencer, Jednostka wobec państwa, s. 86.

[9] Vide: P. Johnson, Historia Anglików, s. 328-330.

[10] P. Chaunu, op. Cit,  s. 460 -464- 

[11] Vide: M. Antoine, Louis XV, s. 170-176.

[12] Christopher Clark opisywał, że listy urzędowe  były odczytywane w karczmach i tam przekazywane adresatom. Trzeba było tak czynić z powodu szczupłości administracji lokalnej, vide: Ch. Clarke, op. Cit.

[13] Vide: A. Tocqueville, O demokracji w Ameryce, s. 236.  Nam współczesny demokratyczny liberał Johnson stwierdza, że różnica ta dowodzi jedynie karygodnego zaniedbania ze strony brytyjskich władz nie nadążających za duchem czasów, vide: P. Johnson, Historia Anglików, s. 314-315.

[14] Wielokrotnie akcentował to Tocqueville w swym dziele: Dawny ustrój i rewolucja.

[15] Vide: P. Manent, Intelektualna historia liberalizmu

[16] Ch. Hitchens, Paine, s. XXXXXXXXXXXXXX

[17] Milton Friedmann za niepożądaną uważał każdą ingerencję rządu w podstawy wolnego społeczeństwa kapitalistycznego; dobrowolną współpracę i nieskrępowaną dyskusję. Wyższość systemu wolnorynkowego upatruje też w tym, że żaden z uczestniczących w nim osób nie może narzucić innym reguł ekonomiczno-politycznej gry, czyli – jak to nazywa Friedmann – ponadosobowość kapitalizmu, vide: M. Friedmann, Capitalism and Freedom, Chicago 1982, s. 22 i 119.

[18] R. Skarzyński, Konserwatyzm. Zarys dziejów filozofii politycznej, Scholar Warszawa 1998, s. 10-11.

[19] Ibidem, s. 15.

[20] Ibidem, s. 21-24.

[21] Ibidem, s. 26-28.

[22] Ibidem, s. 36-37.

[23] A. Wielomski, Konserwatyzm  — s. XXXX W swojej książce Wielomski w ogóle nie omawia konserwatyzmu anglosaskiego.

[24] Zob : A. Gramsci, Pisma wybrane, tłum. Barbara Sieroszewska, tomy I-II, Warszawa 1961.

[25] Za ostatni prawdziwie prawicowy świat Dávila uważał wczesne średniowiecze, vide: N. G. Dávila, Nowe scholia I do tekstu implicite, tłum. Krzysztof Urbanek, Warszawa 2007.

[26] Vide: O. Falacci, Wściekłość i duma, XXXX

[27] http://wyborcza.pl/1,100696,4594012.html#ixzz20OUZmtOC , tekst za: L. Kołakowski, "Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań", Aneks, Londyn 1984.

 

[28] Ibidem

O autorze wpisu:

Piotr Marek Napierała (ur. 18 maja 1982 roku w Poznaniu) – historyk dziejów nowożytnych, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii. Zajmuje się myślą polityczną Oświecenia i jego przeciwników, życiem codziennym, i polityką w XVIII wieku, kontaktami Zachodu z Chinami i Japonią, oraz problematyką stereotypów narodowych. Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów w latach 2014-2015. Autor książek: "Sir Robert Walpole (1676-1745) – twórca brytyjskiej potęgi", "Hesja-Darmstadt w XVIII stuleciu, Wielcy władcy małego państwa", "Światowa metropolia. Życie codzienne w osiemnastowiecznym Londynie", "Kraj wolności i kraj niewoli – brytyjska i francuska wizja wolności w XVII i XVIII wieku" (praca doktorska), "Simon van Slingelandt – ostatnia szansa Holandii", "Paryż i Wersal czasów Voltaire'a i Casanovy", "Chiny i Japonia a Zachód - historia nieporozumień". Reżyser, scenarzysta i aktor amatorskiego internetowego teatru o tematyce racjonalistyczno-liberalnej Theatrum Illuminatum

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

jeden × pięć =