Oczywiście tytuł mojej recenzji jest nieco mylący, gdyż Wrocławscy Filharmonicy nagrywają nie od dziś, ale na tego Brahmsa oczekiwałem już od kilku lat z ogromną niecierpliwością. A konkretniej czekałem na nagrania z nowym szefem artystycznym zespołu, Giancarlo Guerrero. Po tylu udanych, a często i przełomowych koncertach, chciałem, podobnie jak wielu innych melomanów, mieć w końcu możliwość wracać gdy tylko chcę do sztuki dyrygenckiej amerykańskiego Maestro, jak i do nietuzinkowego, świetnego brzmienia wrocławian.
I stało się. Oto jest płyta z Brahmsem wydana przez niezastąpione CD Accord i NFM. Na godzinnym nagraniu mamy dwa utwory – I Symfonię c-moll op. 68 i Uwerturę Akademicką op. 80. Ten ostatni utwór związany jest z Wrocławiem równie mocno, jak stare drzewa w Parku Szczytnickim. Powstał dla Uniwersytetu Wrocławskiego i zawiera nawiązania do muzyki, jaka za sprawą studentów rozbrzmiewała na uczelni. Co ciekawe, Wrocławscy Filharmonicy i Guerrero grają oba dzieła zupełnie inaczej, tak jakby przy każdym z nich odkrywali świat Brahmsa zupełnie od nowa. Symfonia zagrana została niezwykle barwnie i żywo. Jednocześnie nie jest zanurzona w barwnych krainach snów, jak to się zdarza na dawniejszych polskich nagraniach z Katowic czy Warszawy. Na wrocławskiej płycie słychać wyraźny wpływ znakomitego, amerykańskiego podejścia do muzyki symfonicznej, gdzie liczy się, obok wielu innych rzeczy, perfekcja i mocny atak masy dźwiękowej. Symfonia ma imponować i całkowicie przenosić w swój, panoramiczny wymiar. Ale, żeby nie było za prosto, Guerrero nie jest typowym amerykańskim dyrygentem. Tempa wcale nie są szybkie, zaś zamiłowaniem do szczegółów i odkrywania muzycznych pereł skrytych w detalach mógłby mile zaskoczyć gwiazdy muzyki „historycznie poinformowanej”. Oczywiście, aby te perły skryte w detalach się skrzyły, potrzeba dobrych solówek liderów orkiestry. Znajdziemy je na płycie i będziemy do nich wracać nie raz.
Wykonanie symfonii jest wyjątkowe. Choć ciężko o bardziej „ograny” utwór niż I Symfonia Brahmsa, nazywana też X Beethovena, bo temu twórcy był Brahms wyzywająco wierny w swej twórczości, to jednak na tym wrocławskim CD słyszymy wiele nowego. Guerrero i Wrocławscy Filharmonicy najwyraźniej nie chcieli poprzestać na zagraniu Brahmsa jak najlepiej, a jest naprawdę dobrze. Postawili sobie ambitniejszy i niemal niemożliwy cel – odkrywanie Brahmsa. I, o dziwo, udało się. Już na koncertach byłem tym zaskoczony. Można odkrywać muzykę graną codziennie przez dziesiątki jeśli nie setki orkiestr na całym świecie. Można bez żadnych obaw umieścić opisywaną przeze mnie płytę na swojej półce melomana, mimo, że z pewnością znajdzie się ona obok wielu innych Pierwszych Brahmsa. Ja na przykład uwielbiam Brahmsa z Boultem, na tyle mocno, że nie jestem w stanie niekiedy słuchać innych, choć wielkich, interpretacji Brahmsa. A jednak tej płyty, powstałej na 75lecie Filharmonii Wrocławskiej słucham z dużą przyjemnością.
Uwertura Akademicka została zagrana zupełnie inaczej, szerszym i mniej skupionym na szczegółach dźwiękiem. Barwy tej muzyki są inne. Zupełnie inny jest jej charakter. Umiejętność zagrania Brahmsa na tak różne sposoby na jednej płycie jest dla mnie dodatkowym atutem albumu i stanowi ciekawy, zamykający kontrapunkt na zakończenie nagrania.