„Pod gołym niebem” to jedna z autobiograficznych powieści Twaina, w której faktom i własnym doświadczeniom autor nadał koloryt, okraszając je obrazami z własnej wyobraźni. Fikcja splata się z realistycznymi opisami. Kopalnie srebra i złota w Nevadzie, panorama słabo zaludnionych i niemal nietkniętych przez cywilizację prerii i lasów Zachodu, mormoni w stanie Utah i Polinezyjczycy na Hawajach, rewolwerowcy, zabójcy, piraci, dziwaczni Indianie Gaszoci, wytrwali traperzy – wszystko to naszkicowane pełnym ostrego, kpiarskiego dowcipu językiem tworzy barwną i wartą lektury historię.
Inaczej niż w przypadku „Życia na Missisipi”, ta książka jest dla każdego. Jako racjonalista-liberał szczególnie upodobałem sobie fragmenty, w których Twain oskarza fanatyzm i bandycko-mafijne praktyki mormonów w Utah (przypomina, iż prześladowani niewierni zagłosowali za oderaniem się od nich i utworzeniem Nevady), wyśmiewa Smitha i jego pseudo-Biblię, broni Chińczyków prześladownaych przez kalifornijski plebs, opisuje zwyczaje Hawajczyków oraz rozbiera na czynniki pierwsze proces tworzenia się opowieści opowiadanych przez podróżnych.