Połączenie tych dwóch nazwisk – kompozytora Beli Bartoka i Piotra Anderszewskiego oznacza pewność niezwykłych wrażeń artystycznych. Anderszewski nie kryje się ze swymi muzycznymi sympatiami i antypatiami. Znajdziemy jego wypowiedzi o Brahmsie, bardzo krytyczne i o Mozarcie – pełne uwielbienia. Bartok dla tego polsko – węgierskiego pianisty też jest postacią istotną i darzoną ciepłymi uczuciami.
Usłyszeliśmy zatem III Koncert fortepianowy, późne dzieło kompozytora stworzone na emigracji wojennej w USA. Bartok, podobnie jak Toscanini, nie ratował swojego życia przed faszyzmem, lecz po prostu nie mógł się pogodzić z życiem w kraju rządzonym przez takich ludzi. Można się zastanawiać, czy Bartok nie bał się też o recepcję swojej muzyki, zbyt nowatorskiej dla konserwatywnych ultranacjonalistów. Wydaje się jednak, że zostając miałby większe szanse na kompozytorską karierę, gdyż nie był mimo wszystko rewolucjonistą na miarę Schönberga, jego muzyka nie odbiegała nowatorskością od modernistów tolerowanych w Trzeciej Rzeszy. W USA Bartok miał znacznie mniej szczęścia niż Toscanini, a nawet Schönberg.
NFM Filharmonia Wrocławska / fot. Sławek Przerwa
III Koncert fortepianowy w ujęciu Anderszewskiego u progu roku 2020 (07.01.20) zachwycał nieziemskim brzmieniem i pełną swobody ekspresją oraz niemal improwizowaną fakturą dźwiękową. Jednocześnie i paradoksalnie ta lekkość i swoboda ujęte były w niezwykle starannie wywarzoną dynamikę i kolorystykę. Wrocławscy Filharmonicy pod batutą Giancarlo Guerrero wspaniale dotrzymywali kroku natchnionemu pianiście. Z tym koncertem między innymi artyści pojadą na długie tourne po USA i ogromnie się z tego cieszę. Orkiestra jest we wspaniałej kondycji, zaś nazwisko Anderszewskiego ma na całym świecie moc przyciągania melomanów. To pianistyka oryginalna, intelektualna, a jednocześnie doskonała barwowo i dynamicznie. Anderszewski jest śmiały, ale ma też bardzo dobry gust nie pozwalający mu odchodzić w złą dla muzyki stronę. Jedynie wariacje Eroica Beethovena wzbudziły mój sprzeciw w jego interpretacji, jednakże wielu innych zachwyciły.
Do dziś pamiętam świetne Mozartowskie koncerty Anderszewskiego w NFM. Lecz Bartok wstrząsnął mną chyba bardziej, gdyż nie ma wcale tak wielu wybitnych interpretacji jego pianistyki. Sam Bartok, będący dobrym pianistą, rozczarował mnie w interpretacji swoich dzieł. Jego nagrania są zbyt wyważone i spokojne, stanowią swego rodzaju uczciwą i obiektywną prezentację, ale niewiele więcej. Cenny jest dla mnie i ceniony na świecie komplet dzieł na fortepian Bartoka zrealizowany przez Zoltana Kocsisa. Tu staranność prezentacji łączy się z wciągającą i frapującą ekspresją brzmienia. Możliwe, że Piotra Anderszewski zaproponuje równie ciekawego Bartoka w większych ilościach, a może nawet pobije, dzięki swej śmiałości do nowego, dokonanie Kocsisa. Nie wiem tylko, czy budującemu swój pianistyczny dorobek wirtuozowi zechce się wejść głębiej w świat Bartoka. A warto by było!
Niewątpliwymi gwiazdami koncertu, obok pianisty i dyrygenta, byli Filharmonicy Wrocławscy. Już od paru sezonów obserwujemy lawinowy przyrost formy u tej orkiestry. Lecz to, jak Guerrero przygotował zespół do podróży do swojego kraju jest niesamowite. Wspaniałe, wielobarwne, precyzyjne jak szwajcarskie mechanizmy smyczki pławią się wręcz w odcieniach piano i forte. Blacha gra absolutnie bezbłędnie. Piana rogów wzbudzają podziw na miarę czołówki światowych orkiestr.
Połączenie wrażliwości barwowej i precyzji świetnie słychać było w wykonaniu Wariacji symfonicznych Witolda Lutosławskiego, których świat ociera się o Ravela, wczesnego Strawińskiego i gęstego Szymanowskiego. Nie jest to jeszcze dojrzały Lutosławski, ale daje możliwość pokazania orkiestry od najlepszej strony, co też się stało.
Drugą część koncertu wypełniła IX Symfonia e-moll op. 95 „Z Nowego Świata” Dworzaka. Guerrero przedstawił bardzo oryginalną interpretację, zmieniając nieco przyjęte w wielu interpretacjach ekspozycje konkretnych głosów, czy cliche dynamiczno – barwowe. Adwokatem nowatorskich pomysłów dyrygenta była znakomita orkiestra, urzekająca brzmieniem smyczków i onirycznymi solówkami drewna.
Będzie nam brakować orkiestry we Wrocławiu przez najbliższy miesiąc. Jednocześnie cieszę się z tego, że amerykańscy melomani z pewnością zaznaczą na stałe Wrocław na muzycznej mapie świata. Przyciągnie ich Anderszewski i inny soliści, ale największą niespodzianką będzie orkiestra.