Blamaż pewnej iluzji

„Rafał Woś napisał najprawdopodobniej najlepszą analizę tego co się w polskiej gospodarce, polityce i życiu Polaków stało przez ostatnie ćwierć wieku pod wpływem dominujących od lat tendencji ideologicznych” – tak brzmi opinia wyrażona na obwolucie tej książki przez Jacka Żakowskiego, topowego publicysty III RP. Cóż można dodać po takim osądzie (wyrażonym przez tak znaną osobę) ?

Rafał Woś to publicysta ekonomiczny Gazety Prawnej, laureat kilku nagród i nominacji, uznawanych za prestiżowe w środowisku dziennikarskim. Prostym, klarownym i dlatego przystępnym językiem (co zdarza się nie często w kręgach zajmujących się ekonomią, gospodarką, produkcją, wymianą towarową itd.) prezentuje na prawie 300 stronach drogę polskiej transformacji po 1989 roku. I szkodliwe efekty – w większości tak było (odwołania do dorobku T.Kowalika, K.Modzelewskiego, L.Oręźiak, J.Titenbruna, D.Sześciły czy J.Gardawskiego są tego najlepszą podporą) – podjętych, kluczowych decyzji politycznych nie uwzględniających w dostatecznym stopniu interesu polskiego państwa jako wspólnoty obywateli. To wszystko jest niby znane, ale u Rafała Wosia zagadnienia polskiej transformacji są skupione jak w soczewce. A to problemy niezwykle ostro i drastycznie dotykające od prawie ćwierćwiecza mieszkańców kraju nad Odrą, Wisłą i Bugiem.

Nie bez znaczenia jest – co Autor wielokrotnie podkreśla – klimat roztoczony przez mainstreamowe media i narracja jaką posługiwały się (w tej materii) czołowe osoby polskiej transformacji dla realizacji określonych, modnych wówczas za Oceanem (tzw. szkoła chicagowska) rozwiązań. Stworzono klimat totalnej bez – alternatywy, atmosferę absolutnego determinizmu, nastrój konieczności i nieuchronności takich właśnie radykalnych (i często – niepotrzebnych z punktu widzenia społecznego) reform czy rozwiązań ekonomiczno-politycznych.

Wynikało to z głębokiej pogardy i deprecjacji tego co zwie się najszerzej pojętym uspołecznieniem polityki oraz z  faktu, że zawalił się dwubiegunowy podział świata, a system realnego socjalizmu okazał się bankrutem ekonomicznym, gospodarczym, militarnym i politycznym (czego egzemplifikacja był upadek Związku Radzieckiego). Poza tym świat zaczarowany został neoliberalizmem (jaki królował od epoki Ronalda Reagana w Stanach Zjednoczonych i w Wielkiej Brytanii rządzonej przez Margaret Thatcher): w tym momencie systemem zwycięskim (i jak się wydawało niemal wszystkim akolitom jedynym dopuszczalnym w takim razie modelem gospodarowania) odrzucającym niemal powszechnie myśli o metodach konkurencyjnych czy alternatywnych. Polska i elity nią rządzące okazały się wybitnie uległe (politycznie, metodologicznie, ekonomicznie itd.) tej chorobie, tej jednowymiarowej obsesji, temu – jak dziś widać – wynaturzeniu.

Bo jeśli pojmuje się jakąś teorię za dogmat i ma to być wg jej wyznawców i adherentów aksjomat absolutnie niepodważalny (wszystkich, którzy próbowali mieć wówczas w naszym kraju inne zdanie i krytykować przyjęte rozwiązania traktowano jak zwolenników minionego ustroju, nie rozumiejących „ducha czasów” osobników bądź jednostki niedouczone i niewykształcone) to praktyka prędzej czy później wykaże bankructwo takiego myślenia, a skutki są opłakane.

Ale niektóre kraje byłego obozu socjalistycznego obrały inną drogę. Drogę mniejszego ryzyka i wolniejszego (oraz bardziej stonowanego) przystosowywania się do gospodarki klasycznie kapitalistycznej. Woś podaje przykłady Czech i Węgier, które nie zdecydowały na tak gwałtowną zmianę. Poziom nierówności w tych krajach okazuje się dziś niższy niż w Polsce. Bo są różne modele reform, gospodarowania, zarządzania, prywatyzacji. Oczywiście Polska była krajem peryferyjnym, przeszła z jednego układu zależności do drugiego i miała bardzo słabą pozycję przetargową. Międzynarodowe instytucje finansowe traktowały nasze elity jak dzieci, a nie jak partnerów. Złożoną przez nie ofertę można sprowadzić do formuły take it or leave it (bierzesz albo odchodzisz). Ale nawet wtedy były pewne pola manewru. Szef zespołu doradców Międzynarodowego Funduszu Walutowego – jak mówi podczas spotkań i w wywiadach Autor książki – Michael Bruno nie krył zdziwienia, iż rząd Tadeusza Mazowieckiego wybrał najostrzejszy wariant transformacji spośród przedstawionych przez tę instytucję. Nie można sprowadzać neoliberalnej choroby wyłącznie do Balcerowicza bo jego politykę kontynuowali  następcy. Nie widzieli oni (może częściowo poza Grzegorzem Kołodko rozkładającym inaczej akcenty swej polityki gospodarczej) – o czym była mowa wcześniej w związku z owym oczarowaniem koncepcjami szkoły chicagowskiej – żadnej alternatywy dla polityki gospodarczej. Woś zauważa, że pierwszy rząd SLD nie zatrzymał prywatyzacji, drugi zaś sprzeniewierzył się – jego zdaniem – podstawowym ideałom lewicy. Jerzy Hausner okazał się takim samym neoliberałem jak Leszek Balcerowicz. To wtedy, gdy był ministrem pracy, zaczęto mówić o elastycznym rynku zatrudnienia. W latach 90-tych mieliśmy żywiołową prywatyzację, upadek przemysłu, masowe bezrobocie, ale nie było problemu z umowami śmieciowymi. Pojawił się on za rządu SLD i Leszkiem Millerem  jako szefem tego rządu. Umowy śmieciowe zaś zrodziły prekariat – rzeszę nisko opłacanych ludzi żyjących w ciągłej niepewności i strachu, pozbawionych wszelkich praw pracowniczych. Rząd SLD i kolejne w XXI wieku (które ów trend jedynie nasiliły) nie przeszkadzały w komercjalizacji kolejnych dziedzin życia: edukacji, służby zdrowia czy bezpieczeństwa wewnętrznego (olbrzymia ilość firm ochrony zatrudniających masę ludzi na niegodziwie niskich stawkach i w formie dramatycznych stosunków pracy).

Przetrącone i osłabione – zarówno jurydycznie jak i medialnie (zrzeszanie się pracobiorców w związki zawodowe stało się w Polsce popularnym „obciachem”) – zrzeszenia ludzi pracy najemnej nie były w stanie skutecznie przeciwstawić się takiemu rozwojowi sytuacji (jedynie górnicy i ich Związki Zawodowe w skuteczny – choć niekonwencjonalny i nie zawsze tolerowany – sposób potrafiły wymóc na rządzących swe postulaty). A przykładów państw gdzie związki pracobiorców są silne i skutecznie bronią ludzi pracy najemnej przed huraganem neoliberalizmu jest w Europie sporo. Klasycznym są Niemcy gdzie dzięki zdecydowanej postawie związkowców rząd wycofał się z wielu neoliberalnych rozwiązań.

W Polsce ta lawina ruszyła na dobre pod rządami AWS/UW. Słynne tzw. „cztery reformy” są tego dramatycznym i klasycznym przykładem. Deregulacja poszła wtedy niesłychanie daleko. Objęła bowiem pracę. To Polska, a nie Niemcy do których lubimy się porównywać i głosić naśladownictwo niemieckich stosunków, jest liderem pod względem udziału osób zatrudnionych na umowy śmieciowe (pozakodeksowych). Niemcy, mimo trzeciej drogi – jak podaje Autor książki –  Gerharda Schrödera, wciąż są państwem socjalnym, Polska – nawet nie „ćwierć-socjalnym”. Aby się o tym przekonać, wystarczy porównać udział wydatków na cele socjalne w budżecie.

Warto dodać, że dn. 18.12.2014 we Wrocławiu odbyło się autorskie spotkanie Rafała Wosia z Czytelnikami zorganizowane przez prężnie działający we Wrocławiu lewicowy think tank  Ośrodek Myśli Społecznej im. F.Lassalle’a (kierowany przez Michała Syskę). Przybyło ponad 60 osób, sporo było młodzieży. Pytania i dyskusja po zagajeniu spotkania przez Autora była żywa i koncentrowała się właśnie na tematyce książki; Czy można było inaczej ? Czy koszty poniesione przez państwo i społeczeństwo można było inaczej rozłożyć ? Co ma zrobić dziś lewica i intelektualiści bliscy jej ideałom aby po pierwsze – zmienić tę dramatyczną i niesprawiedliwą sytuację w jakiej znalazła się lwia część społeczeństwa polskiego, a po drugie – jak odwrócić  niekorzystne trendy jakie dotykają lewicę podczas kolejnych wyborów ?

W bezpośredniej rozmowie z Rafałem Wosiem – który okazał się otwartym na argumenty, błyskotliwym i ciekawym świata młodym człowiekiem – zwróciłem uwagę na tezy (dotyczące immanentnego – z racji historii i określonych procesów gospodarczo-polityczno-społecznych – od 400 lat zapóźnienia Polski) poruszone m.in. przez Jana Sowę i Andrzeja Ledera w głośnych bestsellerach polskiego rynku księgarskiego, dotykających pośrednio tematyki polskiego rozwoju i sytuacji w jakiej dziś jesteśmy. To przede wszystkim moim zdaniem rola kontr-reformacji w historii Polski, wytworzenia przez nią mentalności elit I RP i rządzącej nią szlachty (ok. 12 % populacji tego ogromnego państwa) odpornych na postęp, nowinki i zmiany, dominacja konserwatywnego i tradycjonalistycznego katolicyzmu pogłębiającego ową peryferyjność Polski wobec Zachodu (no i wszystko to co później wydarzyło się w naszej historii). No i jeszcze jeden element ściśle związany z zaprezentowanymi tezami: stosunek elit rządzących do ludu, do mas, do społeczeństwa  na zasadzie Pan vs Cham (to typowa relacja rodem z feudalizmu – czy wczesnych stosunków kapitalistycznych – utwierdzona przez wspomnianą kontr-reformację). Ten element zadziałał też w tym przypadku, w końcu XX wieku nad Wisłą i Odrą, kiedy rządzące elity narzuciły społeczeństwu w bezdyskusyjny i arbitralny sposób jednolity wzorzec prowadzenia reform (nie mówiąc o ewentualnych efektach i zamierzeniach docelowych).  I ten model komunikacji:  elity władzy (najszerzej pojęte) – społeczeństwo funkcjonuje po dziś dzień.

Niezwykle pożyteczna i symptomatyczna to pozycja na naszym rynku księgarskim, skupiająca jak w soczewce podstawowe problemy polskiej transformacji ustrojowej , będąca zarówno analizą przyczyn jak i druzgocącą krytyką przyjętych rozwiązań. To bodajże pierwszy przypadek – poza naukowymi opracowaniami – tak wszechstronnego (a zarazem napisanego w lewicowej narracji) dzieła. I to na dodatek napisanego w wersji popularnej.  Warto po nie sięgnąć.

Rafał  WOŚ, Dziecięca choroba liberalizmu , Wydawnictwo STUDIO EMKA, Warszawa 2014, s. 292

O autorze wpisu:

Doktor religioznawstwa. Publikował m.in. w "Przeglądzie Religioznawczym", "Res Humanie", "Dziś", "Racjonalista.pl". Na na koncie ponad 300 publikacji. Wykształcenie - przyroda/geografia, filozofia/religioznawstwo, studium podyplomowe z etyki i religioznawstwa. Wieloletni członek Polskiego Towarzystwa Religioznawczego i Towarzystwa Kultury Świeckiej. Sympatyk i stały współpracownik Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. Mieszka we Wrocławiu.

4 Odpowiedzi na “Blamaż pewnej iluzji”

  1. Ale Piotrze wiesz dobrze- jako szczery demokrata i zwolennik wolności (tej wyborczo-przedstawicielskiej przede wszystkim) że Vox Populi, vox dei !

  2. Ciekawe jak odniósłby się do argumentów Wosia, Balcerowicz (to ten co musiał odejść). Przypuszczam, że krytycznie – nadal bowiem cechuje go dobre samopoczucie i ma zamiar doradzać Ukraińcom jak się naprawia gospodarki. Nic mi nie wiadomo, czy coś zmodyfikował w swoich poglądach, czy nadal uważa je za kanoniczne. Choroba, co ekonomista to inne recepty, i co ma myśleć o tej dziedzinie taki zagubiony szary człowiek, wiążący koniec z końcem. Kto tu ma tzw. rację, który z Mędrców wielu – wszyscy szermują argumentami właściwymi dla wyznawanej opcji (włącznie z szaleństwem), i tak wydaje się, że częściowo każdy ma coś interesującego do przekazania z czym możnaby się zgodzić. Nie dałoby rady wypracować jakieś fuzji optymalnych rozwiązań – komu to by przeszkadzało ? Ale widać chyba to diabelnie trudne (czyżby ?) i jakoś tak paskudnie „uwikłane” – czy ekonomia to nie „nauka ścisła”?

  3. Właśnie kupiłem tę książkę 😉 Po przeczytaniu, miałem zamiar coś napisać o niej, ale widzę że Radek mnie wyprzedził ;):)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziewiętnaście − 5 =