W moim cyklu „Lewym okiem (centrowca)” zwykle poruszam tematy niewygodne dla lewicy. Robię to nie tylko z czystej złośliwości, ale również w ramach konstruktywnej krytyki, która może (mam nadzieję) zainspirować do pozytywnych zmian.
Dziś poruszę temat niewygodny dla mnie – „czy ludzie religijni są szczęśliwsi?”. Nagraliśmy niedawno na ten temat audycję dla RacjonalistaTV. Andrzej Dominiczak powołał się w niej na badania amerykańskie sugerujące większą szczęśliwość wierzących.
Z czego to może wypływać? Na pewno stwierdzono korelację polegającą na większej ilości przyjaciół, a wywodzącą się najpewniej z bardziej harmonijnego i intensywnego życia społecznego niż w wypadku ateistów.
Jest to całkiem możliwe, gdyż niektórzy ateiści budują swój światopogląd na niezadowoleniu i wrażeniu odrzucenia społecznego. Ekstremalną postawą jest tu osoba silnie aspołeczna, która obiera kurs „ateistyczny” tylko z uwagi na bycie w kontrze wobec otoczenia. Stąd na przykład młodzieńczy wiek buntu owocuje czasem bardzo powierzchownym ateizmem, który zanika po wkroczeniu w dojrzałość i założeniu rodziny (dzieci są chrzczone, ślub kościelny, pozostaje czasem antyklerykalizm przy kotlecie po mszy).
Gdyby wśród ateistów dominowały osoby, które doszły do ateizmu na bazie refleksji, a nie na bazie buntu, gniewu, a nawet mody, z pewnością tworzyliby grupę osób bardzo szczęśliwych. Życie społeczne i przyjaźnie są ważne do szczęścia dla większości ludzi. A niepowierzchowny ateizm oznacza pogodzenie z rzeczywistością bez mentalnego narkotyku zaświatów. Człowiek, który doszedł sam do swojego światopoglądu jest też ciekawszym rozmówcą i bardziej refleksyjnym oraz wrażliwym towarzyszem rozmów.
Lecz niestety – nastroje aspołeczne są najważniejszą inspiracją dla znaczącej grupy ateistów, dlatego w sondażach wypadamy na płaczliwych marudów.
A jak jest z lewicowcami? Czy nie widzicie tu moi Drodzy pewnych analogii?
Jak patrze na katolikow to nie wydaje mi sie, zeby to byli ludzie szczesliwi. Inaczej sprawa wyglada z protestantami, oni potrafia bardziej cieszyc sie zyciem. Mowie to ze swoich osobistych doswiadczen.
Z drugiej strony poczucie zadwolenia z zycia nie wynika chyba z wiary w Boga. Gdyby tak bylo, to ludzie niewierzacy powinni masowo cierpiec na depresje i Weltschmerz. Hehe. 🙂
Katoliccy konserwatyści na pewno nie są szczęśliwi . Widać to po ich twarzach pełnych nienawiści. To wręcz ich znak rozpoznawczy.
Czy nienawiść wyklucza szczęście? Każdy kogoś nienawidzi choćby tych z Islamskiego państwa
fanatyczna nienawiść to straszne zgorzknienie – odbiera szczęście
nienawiść fanatycznych ateistów do wierzących nie jest wyjątkiem
Wierzący wmawiają ateistom, że nienawidzą wierzących.
Jest silny lęk, że ateiści będą prześladować wierzących.
Jakie prześladowania? W świeckim państwie prawo religijne nie może być w konflikcie z prawem państwowym, nie wolno wykonywać nakazów moralnych napisanych 2000 lat wcześniej, ortodoksja krzyczy głośno, że jest prześladowana, np. nie wolno ukamieniować za pracę w dzień świąteczny.
W świeckim państwie nie wolno przemawiać językiem nienawiści, jest to karalne.
Czy można publicznie mówić, jestem ateistą?
Dla wielu katolików to obraza uczuć religijnych, prześladowanie.
Przykłady państw teokratycznych, Iran, Arabia Saudyjska itp. przykłady przemocy.
Humanizacja kościoła katolickiego to zasługa wolnomyślicieli i ateistów.
Czy chcecie powrotu do prawa zapisanego w „świetych” księgach?
Nie trzeba być wielkim znawcą historii, by wiedzieć, że były (i nadal są) w dziejach takie sytuacje, kiedy ateiści prześladowali wierzących.
Sugeruje pan, że robili to bez nienawiści? Tym gorzej…