Czy muzułmanie są tylko ofiarami w Myanmarze i Kaszmirze?

Na portalu Listy z Naszego Sadu Andrzeja i Małgorzaty Koraszewskich, racjonalistów roku „z nadania” Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów pojawił się artykuł o buddystach z Birmy (obecnie Myanmaru), którzy są koronnym przykładem na to, że muzułmanie nie tylko prześladują, ale i bywają prześladowani i to przez buddystów. Artykuł ów napisał Hugh Fitzgerald, a przetłumaczyła go niezrównana Małgorzata Koraszewska. Zanim go zacząłem czytać, przypomniała mi się rozmowa odbyta kilka lat temu z hinduistami z Kaszmiru. Spotkałem elegancką kobietę, ateistkę, która opowiedziała mi o Kaszmirze rzeczy, z których nie zdajemy sobie sprawy. Kaszmir uchodzi za miejsce, gdzie też muzułmanie bywają prześladowani przez w większości hinduistyczne Indie. Ale prawie nigdy nie mówi się o ludobójstwie na hinduistach, które miało tam miejsce. Moja rozmówczyni pochodziła z tej wymordowanej i po części wygnanej wspólnoty hinduistów kaszmirskich. Ale przejdźmy do Myanmaru…

 

 

Jak zauważa autor:

 

Według większości mediów świata w Birmie rozgrywa się niepojęta tragedia. Większość buddyjska, rozjuszona przez złowrogich mnichów, prześladuje, zabija, wręcz masakruje członków całkowicie nieszkodliwej mniejszości muzułmańskiej, Rohingja, w północnym Rakhine (dawniej, znanego jako “Arakan”). Nazwa “Rohingja” odnosi się, jak pisze profesor Andrew Selth z Griffith University, do “muzułmanów bengalskich, którzy żyją w stanie Arakan…większość Rohingjów przybyła wraz z kolonizatorami brytyjskimi w XIX i XX wieku”. Niektórzy nazywają te ataki „ludobójstwem”. […]


Dla wielu reporterów szczególnie rozczarowujące jest to, co uważają za niewybaczalne: milczenie Aung San Suu Kyi, obecnie stojącej na czele rządu Birmy. Bowiem Aung San Suu Kyi była dawniej przywódczynią pokojowej opozycji wobec armii birmańskiej, umieszczona w areszcie domowym przez generałów, następnie zwolniona i jest laureatką Pokojowej Nagrody Nobla za 1991 rok. Za stały opór wobec generałów i za gotowość znoszenia aresztu domowego była przez ponad dwadzieścia lat ulubienicą mediów międzynarodowych. Sprawowała potem wiele ważnych funkcji rządowych, a obecnie jest zarówno ministrem spraw zagranicznych, jak State Councellor (odpowiednik premiera) Birmy. […]

 


Jak mamy rozumieć te postawę kogoś, kto poprzednio został postawiony na piedestał Pokojowej Nagrody Nobla? Czy przeszła metamorfozę od przykładu moralnego do potwora moralnego, kogoś, kto – jak twierdzi badacz zbrodni państwowych na St. Mary’s University w Londynie – „legitymizuje ludobójstwo”? Czy nie jest zaskakujące, że tej wychwalanej pod niebiosa osobie, jak pisze „Economist”: „jej aureola ześlizgnęła się nawet wśród lobbystów praw człowieka, rozczarowanych jej brakiem wyraźnego stanowiska na rzecz mniejszości Rohingja” i tym, że nie „podaje, w jaki sposób jej rząd zamierza powstrzymać przemoc, jaka dotyka tę od dawna prześladowaną mniejszość muzułmańską”. Lub też, czy nie można by sobie było po prostu pomyśleć, że świetnie wykształcona, birmańska liberalna Aung San Suu Kyi wie więcej o Rohingjach i o historii muzułmanów w jej kraju, Birmie, niż wiedzą jej krytycy, a ta wiedza sprawia, że jej oceny są bardziej wyważone i zniuansowane, bardziej wątpiące w twierdzenia Rohingjów, że są niewinnymi ofiarami, i bardziej rozumiejące obawy buddystów z Birmy?


Jeśli zbadamy ostatnie 150 lat historii Birmy, możemy zobaczyć, że pani Suu Kyi ma więcej racji niż myślą jej zagraniczni krytycy. W 1826 r., po wojnie angielsko-birmańskiej, Brytyjczycy anektowali Arakan (stan Rakhine), gdzie nadal mieszka wielu spośród 1,3 miliona Rohingjów w Birmie, i przyłączyli go do Indii brytyjskich. Zaczęli zachęcać mieszkańców Indii, głównie muzułmanów, by przenieśli się z Bengalu do Arakan jako tania siła robocza na wsi. Przez cały XIX wiek kontynuowali to zachęcanie do migracji. W okręgu Akyab, stolicy Arakanu, według brytyjskich spisów powszechnych z lat 1872 i 1911, nastąpił wzrost populacji muzułmańskiej z 58 255 do 178 647, co jest potrojeniem w ciągu czterdziestu lat. Na początku XX wieku migranci z Bengalu nadal przybywali do Birmy w ilości ćwierć miliona rocznie. W szczytowym roku 1927 do Birmy przybyło 480 tysięcy ludzi, a Rangun w tym roku przewyższył Nowy York City jako największy port migracyjny świata. I wielu spośród tych migrantów było muzułmanami z Indii.


Buddyści birmańscy patrzyli bezradnie na przybycie tych setek tysięcy muzułmanów, ale nie mogli niczego zrobić przeciwko polityce swoich brytyjskich panów kolonialnych. Podczas II wojny światowej brytyjskie wycofanie się w obliczu inwazji japońskiej doprowadziło do próżni władzy i wybuchły wzbierające pod powierzchnią napięcia między społecznościami, z Masakrą Arakańską w 1942 r., kiedy Rohingjowie w stanie Rakhine (Arakan) zabili 50 tysięcy buddystów. Buddystom udało się zorganizować opór i niektórzy twierdzą, że zabili 40 tysięcy Rohingjów w rajdach odwetowych.


W maju 1946 r. przywódcy Rohingjów spotkali się z Mohammedem Ali Jinnahem, przywódcą muzułmańskim, który założył nowoczesny Pakistan, i poprosili go, by część stanu Rakhine została zaanektowana przez Wschodni Pakistan. Kiedy Jinnah odmówił wtrącania się w sprawy Birmy, założyli Partię Mudżahid w północnym Arakanie w 1947 r. Celem partii Mudżahid było początkowo stworzenie autonomicznego stanu muzułmańskiego w Arakanie. Miejscowi  mudżahedini – tak dumnie nazywali siebie wojownicy Rohingjów – walczyli z siłami rządowymi w próbie doprowadzenia do secesji półwyspu Mayu na północy stanu Takhine, zamieszkałego głównie przez Rohingjów, a po secesji od Birmy, mieli nadzieję, że terytorium zostanie zaanektowane przez Wschodni Pakistan (obecny Bangladesz). Tak więc walki między mniejszością Rohingja a państwem birmańskim nie są niczym nowym; trwa to z przerwami od 1947 r. Rewolta Rohingjów w końcu straciła impet pod koniec lat 1950 i na początku 1960. i wielu z nich poddało się siłom rządowym.


Muzułmańska insurekcja Rohingjów nie zniknęła jednak. Ożywiła się w latach 1970., co z kolei doprowadziło do zorganizowania przez rząd birmański w 1978 r. olbrzymiej akcji militarnej (Operacja Król Smok), która dokonała mudżahedinom wielkich szkód i przyniosła dziesięć lat stosunkowego spokoju. Rohingjowie powstali jednak znowu przeciwko państwu birmańskiemu i w latach 1990. „Organizacja Solidarności Rohingja” atakowała władze birmańskie w pobliżu granicy z Bangladeszem. Innymi słowy, ta insurekcja muzułmańskich Rohingjów trwa – rosnąc i malejąc – od ponad pół wieku.

 

Hugh Fitzgerald wspomina także o Kaszmirze, niemal oczywistym miejscu prześladowań muzułmanów. Jak czytałem te słowa, nie mogłem oprzeć się wspomnieniom ocalałej z kaszmirskiej rzezi na hinduistach. Znów usłyszałem jej głos, zobaczyłem jej twarz. Muszę wam przyznać, że gdy opowiadała mi o tym kilka lat temu, nie uwierzyłem jej. W europejskich mediach nic o tym nie pisano. Nie pasowało to do scenariusza, gdzie inny to muzułmanin, ofiara kolonializmu, waleczny wojownik z imperializmem…

 

Myślą także o tym, co muzułmanie zrobili hinduistom w Pakistanie i w Bangladeszu, a szczególnie w Kaszmirze, gdzie 50 tysięcy rodzin kaszmirskich Panditów, rdzennych hinduskich mieszkańców Kaszmiru, zostało zmuszonych przez muzułmanów do ucieczki – by uniknąć śmierci. Masowe zabijanie hindusów w Kaszmirze, czego niemal nikt na Zachodzie nie zauważył ani ich to nie obchodziło, zauważyli jednak buddyści w Birmie. Czytali o takich rzeczach, jak to:

W dniach, które nastąpiły po nocy 19 stycznia 1990 r. zabijano codziennie dziesiątki kaszmirskich Panditów. Potworności popełniane przeciwko KP były na porządku dnia. Od Budgam do Brijbehara, od Kupwara do Kanikadal niemal nie było dnia, kiedy nie zbijano kaszmirskich Pandits (Panditów). Do zabijania ich używano najbardziej brutalnych metod tortur, od wyłupywania oczu, do obcinania genitaliów, przypalanie papierosami i odrąbywania kończyn. Sarwanandzie Kaul Premiemu, znanemu uczonemu, wbito gwoździe w tilak [znak na czole]. BK Ganjoo zabito w jego domu, a żonę zmuszono do jedzenia ryżu zmoczonego jego krwią. Pielęgniarka Sarla Bhat została zgwałcona zbiorowo zanim ją zabito, a jej nagie ciało wyrzucono na ulicę. Zabójcy Ravinder Pandita z Mattan tańczyli nad jego zwłokami. Zwłoki Brijlal i Choti przywiązano do dżipa w Shopian i ciągnięto przez 10 km.

Girja Tikoo, nauczycielka w Bandipora, została przed śmiercią zgwałcona zbiorowo. Są setki takich historii. Można napisać książkę o ludziach, którzy cierpieli z rąk terrorystów, podczas gdy potulne i słabe państwo indyjskie odwracało wzrok. Notoryczny terrorysta o nazwisku Bitta Karate sam jeden zabił ponad 20 Pandits i mówi o tym bez wstydu. … Zabito, torturowani i zgwałcono ponad tysiąc Pandits.

A tymczasem exodus trwa.

Autor oczywiście nie popiera jakichkolwiek prześladowań i nie uważa, że przeszłość jest uzasadnieniem dla tego, co się dzieje obecnie w Myanmarze. Zwraca jednak uwagę na to, że zrozumienie lęków buddyjskiej większości mieszkańców dawnej Birmy jest potrzebne. Szczególnie silna nienawiść wielu muzułmanów wobec buddyzmu, niszczenie ich wspólnot i monumentów w przeszłości i obecnie (buddyjskie zabytki UNESCO w Afganistanie zrównane z ziemią przez muzułmanów…), pokazuje, że obaw buddyjskiej większości Myanmaru nie należy lekceważyć, czy kwitować prostą oceną.

Na marginesie dodam, że słowo "Pandit", którym określano hinduistyczną ludność Kaszmiru, jest w innych częściach Indii zarezerwoane dla nauczycieli z kasty braminów. Zapewne w Kaszmirze doszło do rozdrobnienia "dobrze urodzonych", podobnie jak było ze szlachtą w I Rzeczpospolitej. 

 

Moim zdaniem wyjściem z sytuacji jest uczciwe i bardzo krytyczne mówienie o globalnych roszczeniach islamu i chronienie zwykłych ludzi, niezależnie od tego w co wierzą. Zdrada interesów Myanmaru na rzecz roszczeń do islamskiego kalifatu zasługuje na karę, choć oczywiście nie powinien to być lincz, ale kary pieniężne i kary aresztu. Gdyby najbardziej wpływowe organizacje zechciały zrozumieć lęk przed islamem Birmańczyków, byłyby w stanie zapobiec samosądom.

 

 

Z podobną sytuacją mamy doczynienia w Kaszmirze. Ocalali z pogromów hinduistów w tym stanie Indii do dziś boją się wrócić do swojej ojczyzny. Przypomina to w jakiś sposób historię Krymu i Tatarów krymskich. Organizacje zajmujące się pokojem na świecie powinny zrobić wszystko, aby kaszmirscy hinduiści mogli wrócić do swoich domów.

 

W dalszej perspektywie mamy Pakistan – o ile w Indiach istnieją mniejszości wielu religii – muzułmańska, sikhijska, chrześcijańska, drawidyjska, zoroastriańska, o tyle społeczeństwo Pakistanu dąży do „wyczyszczenia” tego kraju ze wszystkich, którzy nie są sunnickimi muzułmanami. Moim zdaniem ONZ powinno wkroczyć do tego kraju i bronić mniejszości, towarzyszyć odbudowie w nim hinduistycznych mandirów, sikhijskich gurudwar i chrześcijańskich kościołów. Gdyby społeczeństwo Pakistańskie sprzeciwiało się temu, powinno je dotknąć embargo i zamrożenie kont dla elit politycznych.


The Rohingyas, AungSan Suu Kyi and the Maligning of Myanmar

 

DODATEK:

O trudnej sytuacji w Kaszmirze mówi znakomity indyski film "Dil Se", który gorąco Wam polecam:

 

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

  1. Niestety kolonialiści wprowadzali w wielu krajach zasadę "dziel i rządź" a religia bywała wygodna do tego typu sprawowania władzy. 

  2. Gdyby najbardziej wpływowe organizacje zechciały zrozumieć lęk przed islamem Birmańczyków, byłyby w stanie zapobiec samosądom.

    W jaki sposób? Odwrotnie, czy gdyby wpływowe organizacje zrozumiały lęk Irakijczyków przed Amerykanami to by nie doszło do masakry 150 tyś irakijczyków w czasie wojny? To dlaczego tego nie zrobiły? Czego zabrako? Zrozumienia dla cierpienia czy raczej uznania tych ofiar za samych sobie winnych.

    Dla autora wystarczy sam fakt że ktoś jest muzułmaninem by przestał być człowiekiem pragnącym pokoju. Rasizm

    1. Z Amerykanami chodziło o niezrozumienie trudności wprowadzenia demokracji w Iraku. Jesteś antyamerykańskim rasistą – sugerujesz, że USA zwalczało w Iraku Arabów, a ono zwalczało Saddama i chciało wprowadzić demokrację. 

      Autor omawianego przeze mnie tekstu nie sugeruje, że muzułmanin nie może pragnąć pokoju. Zwraca tylko uwagę na to, że sytuacja w Myanmarze czy Kaszmirze jest bardziej złożona, niż o niej się mówi. Gdy w podobnej sytuacji znajdują się muzułmanie, nagle ta zlożoność się pojawia. Obejrzałem chyba z 1000 programów o Syrii i Iraku, niektóre były tak wpatrzone w złożoność polityczną tego regionu, że wręcz usprawiedliwiały ISIS… Gdy jednak głównymi sprawcami nieszczęść nie są muzułmanie, ale buddyści czy Indie, wtedy nagle już nie ma tej pasji doszukiwania się złożoności. 

      NIe wspomnę już o tym, że taka na przykład Ala nie wie, że przed Brytyjczykami to muzułmanie byli kolonizatorami Indii i za rządów Brytyjczyków nadal pozostali warstwą uprzywilejowaną (stąd istotna pomoc Wielkiej Brytanii w tworzeniu Pakistanu). 

    2. Ja bym proponował, aby zmierzyć lęk Irakijczyków przed Amerykanami. Nie mamy zbytnich narzędzi, ale PKB w latach 2003-2009 może być podpowiedzią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *