Dobry gust Marcina Lutra

 

Minął siódmy dzień Wratislavii Cantans (13.09.17) i był on poświęcony 500-leciu reformacji. Jak zapewne pamiętacie, ową rocznicę muzycznie obchodziliśmy w trakcie sezonu koncertowego w NFM, czego przykładem było na przykład wykonanie Pasji Mateuszowej Bacha w transkrypcji Mendelssohna. Tym razem cofnęliśmy się do samych początków reformacji, gdyż program obejmował kompozytorów muzyki chóralnej z XVI i XVII wieków.

 

Osią programu były utwory genialnego Josquina des Prés (1450 – 1521), którego Luter uważał za największego kompozytora swoich czasów i o którym miał tak powiedzieć: „Jest mistrzem nut. Muszą robić to, czego on chce, podczas gdy inni kompozytorzy robią to, czego chcą nuty”. Luter, który uważał muzykę za dar boży, sam był zdolnym muzykiem. Grał na fletach i komponował chorały, które, często oparte na wyrównanej metrycznie liturgii gregoriańskiej, inspirowały mocną i porywającą melodyką późniejszych protestanckich kompozytorów. Język niemiecki na równi z nową wizją wiary wpływał na charakter i brzmienie zapoczątkowanej przez Lutra rewolucji muzycznej reformacji. Na Wratislavii Cantans obraz tej rewolucji przedstawił Vocalconsort Berlin pod kierownictwem Daniela Reussa.  

 

 

Vocalconsort Berlin jest zespołem sławnym, zdobywcą prestiżowych nagród – na przykład ECHO Klassik z roku 2013 za wykonanie drugiej księgi Sacrae Cantiones Gesualda, pod kierownictwem Jamesa Wooda.  Sensację wśród melomanów wywołały też na przykład motety Bacha pod kierownictwem Marcusa Creeda. Zespół nie jest jednak skupiony tylko na muzyce dawnej – wykonuje muzykę Schönberga, Bernsteina, Poulenca czy Ligetiego. Nie jest zatem Vocalconsort Berlin zespołem dedykowanym jakiejś konkretnej muzycznej epoce i stylistyce. W przypadku muzyki renesansowej czy średniowiecznej taka wszechstronność sprawia czasem problemy – muzyka bardzo zmieniła się wchodząc w epokę późnego baroku, oświecenia i romantyzmu. Oczywiście istnieją płyty z muzyką kompozytorów współczesnych wykonywaną przez chóry zajmujące się zazwyczaj XVI i XVII wiekiem, ale często ci kompozytorzy biorą pod uwagę wyspecjalizowany charakter tych chórów. Jako najbardziej reprezentatywnych twórców posługujących się archaicznym brzemieniem chórów można wskazać Johna Tavenera czy Arvo Pärta. Śpiewanie zarówno Bernsteina jak i des Prés to nie to samo, co śpiewanie Palestriny i Arvo Pärta. Podobne wyzwanie stanęło też na tym koncercie przed dyrygentem Danielem Reussem, który W 2010 roku otrzymał nominację do nagrody Grammy w kategorii „Najlepsze nagranie chóralne” za Golgotha Franka Martina nagraną dla Harmonii Mundi, zaś inne nagrody zdobywał za nagrania Messiaena i Strawińskiego choćby. No oczywiście można się tu sprzeczać, gdyż Strawiński posługiwał się niekiedy archaizacją, zaś Messiaen powrócił do systemów modalnych w muzyce, ale jednak chwytanie się dzieł Franka Martina i (może zwłaszcza) Brahmsa, świadczy o braku specjalizacji w dziełach renesansu i wczesnego baroku. Jak zatem widzimy, zarówno chór jak i dyrygent są muzykami wszechstronnymi, co oprócz niewątpliwych plusów stwarza też problemy, polegające na nie byciu zanurzonym w specyficznej stylistyce wielogłosowej muzyki renesansu, czy barokowej prima pratica. Dlatego po koncercie pojawiły się u niektórych słuchaczy wątpliwości co do pełnej stylowości naszej muzycznej podróży, ja jednak uważam, że nie było jakichś strasznych wpadek na tym tle, zaś piękne brzmienie Vocalconsort Berlin i wrażliwość muzyczna jego śpiewaków rozwiały moje drobne wątpliwości.

 

 

Wróćmy zatem do Josquina des Prés, którego muzyka stanowiła oś koncertu. Jak wielu kompozytorów franko – flamandzkich działał on we Włoszech, na dworze Sforzów w Mediolanie, u papieża Aleksandra VI Borgii i na dworze rodziny d’Este w Ferrarze. Jego protektorzy miewali całkiem kontrowersyjne biografie, o czym zresztą przypominają nam w XXI wieku pełne krwi i intryg seriale telewizyjne, lecz obok wyścigu o władzę i wpływy władcy późnorenesansowej Italii mieli też znakomity gust. I to słychać w muzyce Josquina des Prés, która z jednej strony wydaje się być mocna, silnie zarysowana, dynamiczna, a z drugiej potrafi popadać w silne dysonanse, w dziwne, niepokojące wybrzmienia. Choć język muzyki chóralnej dojrzałego renesansu był wysoce abstrakcyjny i matematyczny, u nikogo ze współczesnych Josquina des Prés nie mienią się tak sugestywnie rozmaite emocje. Od powagi i ekstazy, po ból i smutek, aż do ironii i wesołości. Aż ciężko uwierzyć, że tak złożona, wielogłosowa muzyka, nie sięgając jeszcze po efekty i afekty znane madrygalistom może być tak sugestywna w przekazywaniu znaczeń i emocji. Vocalconsort Berlin miał w ukazywaniu tego świata wielki atut – wspaniałe brzmienie, plastyczne, wielobarwne, elastyczne i gotowe do ukazywania drobnych nawet szczegółów. Pewnym problemem była przewaga głosów wysokich nad niskimi, w sytuacji, gdy wielu innych znakomitych wykonawców renesansowego kompozytora kładzie jednak nacisk na chropowatości i pewien brutalizm basowej podstawy chórów Josquina des Prés. Jednakże to zaburzenie równowagi tonalnej mogło nie być winą chórzystów, lecz nie zawsze przyjaznej akustyki wielkich gotyckich naw kościoła św. Elżbiety, gdzie odbywał się ten koncert.

 

Z dzieł Josquina des Prés najwięcej kontrowersji wzbudziło we mnie wykonanie Creda z Missa Gaudeamus, gdzie Berlińczycy zachwycili mnie wręcz ciepłym i miękkim brzmieniem, oraz jasną i świetlistą fakturą. Jednakże wykonaniu tego dzieła zabrakło przebiegów linearnych, wszystko było zbyt mocno zrytmizowane. Być może chodziło tu o wskazanie dalszej drogi muzyki chóralnej jaką po śmierci Josquina des Prés podążyli w muzyce protestanci z Lutrem na czele. Znacznie lepiej wypadło Agnus Dei z tej samej mszy, gdzie słychać było rewolucyjną wręcz nowoczesność koncepcji Josquina, zaś ogólne, lekko nawet manieryczne, falowanie rytmiki usunęło wrażenie zacierania przebiegów linearnych. Równie wspaniałe było Miserere, gdzie miało się wręcz wrażenie eksperymentów polichóralnych, zaś bogactwo faktury i drobnych muzycznych epizodów nie miało sobie równych.

 

Na koncercie nie usłyszeliśmy dzieł samego Lutra, ale były za to obecne kompozycje jego bliskiego współpracownika Johanna Waltera, który śpiewał na dworze elektora saskiego, później zaś stał się szefem Kapeli Dworskiej w Dreźnie, wydając też pierwszy śpiewnik chorałowy w roku 1524, który stał się kamieniem milowym w rozwoju tożsamości protestantów. Chór przedstawił nam kilka jego wdzięcznych i krótkich chorałów, gdzie prostocie towarzyszyła wysmakowana elegancja drobnych i subtelnych  zdobień.

Bardzo pięknym utworem okazało się Velum templi (Zasłona świątyni rozdarła się na dwoje…) Gregora Lange. Piękne, nieco madrygałowo, były opracowane niektóre zwroty, typu „łotr z krzyża zawołał” (latro de cruce clamabat), zaś Vocalconsort Berlin znalazł się w tym utworze rewelacyjnie, gdyż nie musiał już się borykać z niezwykłymi przebiegami linearnymi głosów a la de Prés. Lange był nam bliski geograficznie, gdyż był kantorem uniwersyteckim we Frankfurcie nad Odrą. Ostatnie lata życia spędził we Wrocławskim szpitalu, gdyż był sparaliżowany. Wspierała go Rada Miejska Wrocławia i w dowód wdzięczności dedykował jej swoją II Księgę Cantiones Sacrae, która wydana została w 1584 roku. Na koncercie usłyszeliśmy też Benedicat Tibi tegoż kompozytora, gdzie również słychać było swobodę w operowaniu poszczególnymi głosami chóru, bez osadzenia na cantus firmus. Gregor Lange nie zatonął całkowicie w cieniu arcydzieł Josquina des Prés, co oznacza, że warto poznawać jego muzykę, ilekroć nadarzy się taka okazja.

 

Hans Leo Hassler, który studiował u sławnego Andrei Gabrielego w Wenecji, nie zrobił na mnie dużego wrażenia tym razem. Wdzięczne, acz dość standardowe były dzieła Samuela Beslera, który podobnie jak Lange był związany z Wrocławiem, będąc kantorem w kościele św. Bernarda. Ich bitt o Herr miało pewien potencjał, ale poszczególne głosy były zbyt związane ze sobą.  

 

Wraz z Heinrichem Schützem i jego Verleih uns Frieden wkroczyliśmy do innego świata. To już był wczesnobarokowy teatr, tyle że sakralny, a nie świecki. Piękne, wyłaniające się bogatej faktury okrzyki, zwroty retoryczne nie miały sobie równych. Z chwilą wejścia na naszą koncertową scenę dzieła Heinricha Schütza Josquin des Prés spotkał wreszcie równego sobie, choć przynależnego już do innej epoki. Berlińczycy wykonali to piękne dzieło mistrzowsko. Bardzo barokowo zrobiło się też wraz z utworami Johanna Hermana Scheina i tu również Berlińczycy przedstawili nam idealne interpretacje, w tym w solowym składzie. Swoją drogą zauważmy, że Schein i Schütz byli niemal rówieśnikami – pierwszy z nich urodził się w roku 1586, zaś drugi w 1585 roku. Jednakże długowieczny Schütz przeżył Scheina aż o 42 lata. Schütz był najsławniejszym niemieckim uczniem Giovanniego Gabrielego i Claudio Monteverdiego, a swoim talentem i wiedzą służył Dreznu, zaś Schein urzędował w pobliskim Lipsku.

 

 

Podsumowując – był to kolejny udany koncert Wratislavii. Drugi wniosek – w kościele św. Elżbiety warto siedzieć jak najbliżej wykonawców.  Trzeci wniosek? Czekam na jak najwięcej płyt z muzyką Heinricha Schütza w wykonaniu Vocalconsort Berlin i Daniela Reussa, zaś wszelkich „renesansowców” zachęcam do sięgnięcia po twórczość Gregora Lange (ok. 1540 – 1587), którego Rada Miasta Wrocławia wpierała nie na próżno.

O autorze wpisu:

Studiował historię sztuki. Jest poetą i muzykiem. Odbył dwie wielkie podróże do Indii, gdzie badał kulturę, również pod kątem ateizmu, oraz indyjską muzykę klasyczną. Te badania zaowocowały między innymi wykładami na Uniwersytecie Wrocławskim z historii klasycznej muzyki indyjskiej, a także licznymi publikacjami i wystąpieniami. . Jacek Tabisz współpracował z reżyserem Zbigniewem Rybczyńskim przy tworzeniu scenariusza jego nowego filmu. Od grudnia 2011 roku był prezesem Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów, wybranym na trzecią kadencję w latach 2016 - 2018 Jego liczne teksty dostępne są także na portalach Racjonalista.tv, natemat.pl, liberte.pl, Racjonalista.pl i Hanuman.pl. Organizator i uczestnik wielu festiwali i konferencji na tematy świeckości, kultury i sztuki. W 2014 laureat Kryształowego Świecznika publiczności, nagrody wicemarszałek sejmu, Wandy Nowickiej za działania na rzecz świeckiego państwa. W tym samym roku kandydował z list Europa+ Twój Ruch do parlamentu europejskiego. Na videoblogu na kanale YouTube, wzorem anglosaskim, prowadzi pogadanki na temat ateizmu. Twórcze połączenie nauki ze sztuką, promowanie racjonalnego zachwytu nad światem i istnieniem są głównymi celami jego działalności. Jacek Tabisz jest współtwórcą i redaktorem naczelnym Racjonalista.tv. Adres mailowy: jacek.tabisz@psr.org.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *