Dyskusja na temat granic prawa w odniesieniu do artykułu: „Czy hakerzy mogą uratować polską demokrację? List do prawników."

Andrzej Dominiczak: Nie możemy dać się zastraszyć. Tytuł, „Co znajdziemy, jeśli włamiemy się …”, jest całkowicie niewinny.
Krzysztof Marczak: Możliwy też jest inny scenariusz. Istnieje cienka granica, ale istotna pomiędzy pytaniem a sugestią. Pytanie: „załóżmy, że ktoś włamuje się do sejfu Ministerstwa Obrony, co tam znajdzie ?” jest tylko spekulacją, ale już to samo pytanie, wraz z innymi pytaniami szczegółowymi jak to wykonać technicznie może być interpretowane inaczej. Zatem, jeżeli spytamy o instrukcje jak technicznie włamać się do sejfu uzupełnione o poradę prawną (w domyśle – jak się obronić, żeby nie złapali) już pytaniem niewinnym nie jest.
Jacek Tabisz: W przypadku tekstu Andrzeja nie mamy kwestii instrukcji, ale kwestię pytania o to, czy konstytucja jest najważniejszą podstawą prawa i co robić, gdy gremium uprawnione do rozstrzygnięć konstytucyjnych jest niekonstytucyjnie i poza prawnie niszczone przez rząd.
Andrzej Dominiczak: Może nie jest niewinne całkiem, ale czy już jest naruszeniem prawa, nie jestem pewien. Poza tym liczy się intencja. Jeśli np. dziennikarz chce ujawnić jakieś dokumenty świadczące o korupcji czy innych nieprawidłowościach, to takie zapytanie może być całkiem zgodne z prawem.
Krzysztof Marczak: Trzeba rozróżniać wagę czynu lub występku (tak się to prawnie nazywa). Publikacja materiałów, nawet chronionych rzadko jest przestępstwem, z wyjątkiem tajemnic wojskowych, wywiadu etc. Włamanie do serwera rządowego jest przestępstwem. Tłumaczenie tego naruszaniem konstytucji to pomieszanie pojęć. Nie wolno mieszać prawa konstytucyjnego z karnym. W Polsce się to czasem robi, bo jesteśmy krajem o niskiej kulturze prawnej, ale nie należy tego propagować. Problem konstytucyjny rozwiązujemy dostępnymi środkami, mogą to być zgromadzenia, nawet jeśli są nielegalne, publikację, nawet jeśli są zakazywane etc. Nie należy jednak naruszać prawa karnego, bo wtedy sprawa nie jest już konstytucyjną, ale karna i należy do prokuratora. A ten powinien ścigać sprawcę bez względu na to, jakie pobudki nim kierowały, bo taka jest jego praca.
Andrzej Dominiczak: A to się pan myli. W polskim systemie prawnym konstytucję stosuje się bezpośrednio w każdej sprawie, również karnej, jeśli to jest uzasadnione w taki lub inny sposób. Oczywiście należy się starać nie naruszać kodeksu karnego, ale w stanach wyższej konieczności, w obronie chronionego prawem dobra, jaki jest porządek konstytucyjny, w tym przypadku, można przepisy kk naruszyć bezkarnie. Ale przede wszystkim, co pisze Jacek (again and again) ja zadałem na głos pytanie do prawników: to zastosowanie przepisu o stanie wyższej konieczności, tu jest rzeczywistym, ciekawym problemem prawnym.
http://www.infor.pl/prawo/kodeks-karny/wylaczenie-odpowiedzialnosci-karnej/685899,Stan-wyzszej-koniecznosci-art-26.html
Krzysztof Marczak: Panie Andrzeju, znam art. 26, ale proszę przeczytać wytyczne SN do jego zastosowania. Tu chodzi o wyższą konieczność np. w kwestii ochrony zdrowia i życia.
Andrzej Dominiczak: To jest dyskusyjne właśnie. Uczestniczyłem całkiem niedawno w sporze prawników na ten temat. Wytyczne sądu najwyższego to poważny argument, ale sądy nie muszą się nimi kierować, zwłaszcza że chodzi o ochronę konstytucji. „Uchwały Sądu Najwyższego zawierające wytyczne w zakresie wykładni prawa i praktyki sądowej nie mają mocy zasad prawnych. […]
Orzeczenia Sądu Najwyższego są wiążące tylko wtedy, gdy sąd odwoławczy żąda pytanie prawne w kwestii budzącej wątpliwości. Wówczas pogląd prawny wyrażony w uchwałę SN wiąże sąd w tej konkretnej sprawie. Inne natomiast orzeczenia SN formalnie sądów niższych nie wiążą.
Jacek Tabisz: Moim zdaniem obecna sytuacja zasługuje na takie pytania prawne, jak to, które nieco przekornie zadał Andrzej. Obecna postawa PiS wobec orzeczeń TK to totalna anarchia. De facto, aby zapobiec na przyszłość podobnej sytuacji, trzeba by powołać jakąś instytucję ponad rządem torpedującym instytucje działające w zgodzie z ładem konstytucyjnym. Na razie taką „instytucją” są tylko protesty uliczne, co i tak zadziwia, zważywszy na złożoność zagadnień prawnych.
Krzysztof Marczak: I tutaj właściwie doszliśmy do punktu, w którym się zgadzamy. Resztą to praktyka, a z niej jedynie można wysnuć wniosek, że na podstawie dotychczasowego orzecznictwa ta kwestia nie jest wyjaśniona, skoro SN nie wydał do tej pory formalnego orzeczenia w tym dokładnie przypadku.

O autorze wpisu:

Krzysztof Marczak – zarządza kapitałem na giełdach amerykańskich. Wykładowca inwestycji i finansów. Dodatkowo zajmuje się lingwistyką i komunikacją międzykulturową. Mieszka w aglomeracji nowojorskiej.

One Reply to “Dyskusja na temat granic prawa w odniesieniu do artykułu: „Czy hakerzy mogą uratować polską demokrację? List do prawników."”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

siedemnaście + 5 =