Dzieci są najważniejsze

W naszej cywilizacji często zapomina się o jednej z najważniejszych spraw – żeby mieć dzieci. Przykładowo – choć nie jestem zwolenniczką PiS, to jednak zaimponowali mi tym wprowadzeniem 500+. Jeśli zdołają to utrzymać, a nie doprowadzą nas do bankructwa, będzie to wielkie osiągnięcie.

My racjonalistki i racjonaliści (choć moim zdaniem faceci nie są zbyt racjonalni, to domena kobiet 😉 ), powinniśmy przekazywać swoją wiedzę, swój punkt widzenia świata swoim dzieciom. Dziecko jest najpewniejszym kontynuatorem tego, co sami żeśmy osiągnęli. Cieszę się na przykład, że Dawkins ma potomstwo i nie boi się nim chwalić. To mądry człowiek. Ile byłaby warta jego gorąca obrona ateizmu, gdyby nie mógł jej przekazać najbliższym w nowych pokoleniach?

[divider] [/divider]

dziecko

[divider] [/divider]

Oczywiście dziecko może na drodze młodzieńczego buntu całkowicie wyprzeć to, co wyniosło z domu. Ale jak mówią badania, po okresie zbuntowanym przychodzi okres „restauracji” i potomek wraca do tego, o czym rozmawiał z rodzicami, do chwil, które z nimi wspólnie przeżywał. Wychowuje później dzieci w podobny sposób, jak jego wychowywano. Dlatego też i patologie społeczne bywają dziedziczne, ale większość dzieci i rodziców nie jest patologiczna, bo inaczej słowo „patologia” nie miałoby sensu.

Tacy ludzie jak Merkel mawiają, że trzeba otworzyć się na przypadkowych przyjezdnych, aby zagonić ich do roboty na rdzennych staruszków. To głupi pomysł, bo przyjezdni będą myśleć tak jak ich rodzice. Wiedza niemieckich racjonalistów (są chyba tacy?) raczej szybko nie zagości w ich głowach. Oczywiście nie mam nic przeciwko przyjezdnym. Sama przyjaźnię się od lat z Chinką, mieszkającą w tym samym mieście co ja, i jest to dla mnie ważne. Jednak nie można zastępować własnych dzieci przyjezdnymi.

Oczywiście jak ktoś nie może mieć własnego dziecka, może zawsze adoptować. Najważniejsze jest to, że uczymy kogoś od początku. Dorosły człowiek nieczęsto zmienia swoje zdanie, co widać i tutaj po wielu komentatorach, głównie „racjonalnych” Panach. Wprawdzie niektórzy uważają, że geny też mają znaczenie dla pełnego zrozumienia się nawzajem w rodzinie, ale sądzę, że to jednak znacznie mniejszy czynnik sprawczy, niż wspólne życie, wspólne problemy, wychowanie.

Czego uczymy nasze dzieci? Nie tylko słów i pojęć. Nie tylko światopoglądów. Uczymy patrząc na świat w taki a nie inny sposób, tak a nie inaczej budując dzień, tak a nie inaczej ubierając się, gotując i oczywiście czując. Pamiętam mojego mądrego bardzo dziadka ze strony mamy, jak mrużył oczy na spacerze, wystawiając twarz na słońce. Pamiętam to równie dobrze jak jego mądry stosunek do życia. Bez tych zmrużonych na słońcu oczu pamiętałabym znacznie mniej. A my to w dużej mierze pamięć rzeczy. Płynna i ulotna, dlatego bez emocji, ważnych obrazów, współodczuwania, niewiele w niej zostanie. Suchy akademicki wykład może wyparować po paru semestrach, choćby był autorstwa noblisty. Uśmiech matki (którą trzymało się za rękę) na widok Wenecji nigdy nie wyparuje.

Dając rodzinom pieniądze na dzieci państwo ryzykuje, że część rodzin będzie mieć dzieci po to, aby wydawać te środki na inne cele. Ale takich rodzin jest zdecydowana mniejszość. Poza tym można spytać każdego, kto miał nieudane dzieciństwo, o to, czy lepiej jest istnieć czy nie istnieć? Sądzę, że większość odpowie „lepiej jest istnieć”.

No to teraz łyżka dziegciu na koniec. Uważam, że nieracjonalnie jest nie mieć dzieci. Po co w ogóle angażować się w próby mądrzejszego opisu świata, skoro po naszej śmierć „kamieni kupa”? To właśnie synowie czy córki będą naszymi najlepszymi uczniami, największymi kontynuatorami tego, co w nas najcenniejsze. Nawet jeśli tego nie odkryjemy i będziemy myśleć, że wszystko robią nam na złość, tak właśnie będzie. Tą wiedzą zachwycą się pewnie dziadkowie, którzy odkrywają w swoich wnukach sami siebie. A chcielibyście być dziadkami bez wnuków? Bez wnuków to chyba dziad a nie dziadek…

O autorze wpisu:

Humanistka z wykształcenia, nie bojąca się jednakże ściślejszej nauki. Od dziesięciu lat sympatyczka polskich racjonalistów, obecnie mieszka za granicą. Obecnie, jako publicystka, zainteresowana obroną wolności słowa, wolności ekspresji artystycznej i tożsamości europejskiej.

  1. Bardzo lubię wspierać kobiety w wielu inicjatywach i walce o ich prawa, zwłaszcza w Polsce, gdzie mają trudniej niż na zachodzie, ale kiedy czytam: „My racjonalistki i racjonaliści (choć moim zdaniem faceci nie są zbyt racjonalni, to domena kobiet…” to od razu przychodzi mi na myśl, że wiele z tych problemów same sobie tworzą. Tak jak w tym przypadku – walcząc ze stereotypami, swobodnie żonglują własnymi.

  2. Gdy mowa o rodzicach religijnych, to wielu racjonalistów ostro się burzy na myśl o tym, że przekazują oni dzieciom swój system wartości. Wspomniany tutaj Dawkins twierdził wręcz, że przekazywanie dzieciom swych wartości jest gorsze od molestowania seksualnego.
    Na szczęście świat nie jest taki prosty (dzięki czemu jest ciekawy) i nader często dzieci szukają samodzielnie swojej drogi światopoglądowej nie idąc prosto w ślady swoich rodziców (czego sam mogę być przykładem). Dzięki temu mamy np. takie rodzeństwa jak Christopher Hitchens i Peter Hitchens.

        1. Nie mam pojęcia. To wiedza od rodziny. Przez 500+ obcięli dotacje na edukację i trzeba łączyć klasy, zwalniać nauczycieli i obcinać im godziny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *